Skocz do zawartości
Nerwica.com

pomocy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


pandemonium

Rekomendowane odpowiedzi

Słuchajcie, ale czy leki nie dezorganizują całkowicie życia i nie powodują jakichś strasznych skutków ubocznych? to już dla mnie ostateczność, ale dziś rano doszłam do wniosku, że nie mam wyjścia chyba, bo to uczucie "odrealnienia", świadomość "jestem" jest po prostu przerażające! Da się z tego całkowicie wyjść? (moje zaburzenia trwają trzy miesiące, słyszałam, że od czasu ich występowania zależy jakość i efekty leczenia).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, ale czy leki nie dezorganizują całkowicie życia i nie powodują jakichś strasznych skutków ubocznych? to już dla mnie ostateczność, ale dziś rano doszłam do wniosku, że nie mam wyjścia chyba, bo to uczucie "odrealnienia", świadomość "jestem" jest po prostu przerażające! Da się z tego całkowicie wyjść? (moje zaburzenia trwają trzy miesiące, słyszałam, że od czasu ich występowania zależy jakość i efekty leczenia).

 

 

Mam depresję i nerwicę - leki biorę - pomagaja. Przywracają do normalności. Redukują lek, strach, czarne myśli, stawiają na nogi, i wzmacniają koncentrację.

Bez leków cieżko ,,ruszyć" z miejsca z choroby

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pandemonium

 

Zzaburzen lekowo-depresyjnych da się wyjść. Nieraz konieczne jest branie prochów....tak jak napisał montechristo. Jeśli dasz radę terapeutyzować sie bez medykamentów....to dobrze, jeśli nie.......poprostu będziesz brała leki od psychiatry. Na początku około 3 tygodni mozesz się gorzej poczuć po lekach, czasem mogą byc też nietrafione. Ale będąc z psychiatrą w kontakcie, będzie Tobie lżej.

Psychoterapia to podstawa zrozumienia swoich zaburzen, choroby....czyli siebie. Bo to nic innego jak nasza psychika, która podswiadomie nami kieruje. Terapia trwać może nieco dłużej, nie należy się wtedy zniechęcać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pandemonium, czasem też sprawa się ma tak, iż leki na początku pomagają stanąć na nogi przy bardzo silnych lękach, a następnie mozna na przykład isć za terapią, keidy lęki będa mniejsze, będziesz mogła skupić się na terapii np. poznawczo-behawioralnej.

Silne lęki czesto potrzebują 50% na 50% leki plus terapia, myślę że mozna wyjść z tego, co prawda nie jest to moim jeszcze udziałem ale naprawdę poznałem wiele osób, które mimo ciężkiego bardzo stanu są wolne od lęków, a nie mieli lepiej ode mnie czy od ciebie, tak więc można z tego wyjść.

Jedno co w początkach moim zdaniem jest najgorsze, to wiadomo ta obawa, o co kaman, w sumie to taka obawa jest potem cały czas :) ale myślę o poczuciu koniecznego musu wyjścia z tych lęków w dosłownie jedną chwilę, dzień, a to pogarsza sprawę, szczególnie kiedy czytamy, ja choruję dwa lata, 10 lat.... terapia musi trwać 10, 20, 50 sesji, a w sumie warto niestety choć ciężko to zaakceptować że mamy takie zaburzenie, i tak poważnie, nie martwić się ile czasu zajmie wyleczenie, chociaż pragnie sie tego jak najszybciej, czemu się nie dziwie, ale warto albo zaufać lekarzowi, i zacząc od tabletek, potem radzić się co do terapii, bo jest ich trochę, warto nawet samemu o tym poczytać, co terapię oferują, czemu służą np. hamować ataki itp.

Po prostu od czegoś zacząć, jeśli psychiatra czujesz, że mógł sie omylić wybierz się do innego raz jeszcze, zobaczysz jego reakcję, porównasz.

To tylko rady ale tylko to można napisać :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie, może to zabrzmi dziwnie, ale mam chyba w tym wszystkim tylko Was, ludzi, którzy przez to przechodzą i w pełni mnie rozumieją, jak o tym opowiadam najbliższym, to wszyscy pukaja się w głowę i zadają pytania w stylu "o co Ci chodzi?" "czym się denerwujesz, przecież nie ma czym, wszystko Ci się układa"... Powiedzcie mi tylko jeszcze jedno - czy ja na pewno nie oszaleję, nie popadnę w jakąś psychozę?! Ta okropna derealizacja jest tak przerażająca i męcząca, ja w kółko płaczę z bezsilności, zawsze się zaczyna od rana po przebudzeniu, tak się boję "istnienia", że każdego poranka ląduję na muszli klozetowej (wybaczcie obrazowość), czasami mam już tego tak dosyć, że chciałabym to skończyć, do tego jeszcze te teksty w stylu "psychotropy ryją banię", , "przygotuj się na najgorsze w pierwszych tygodniach stosowania" etc. Zaczęła mi się sesja, muszę jakoś funkcjonować, faszeruję się persenem forte ale nie pomaga, trzęsę się cała w środku i mam wrażenie, że zaraz mnie zabiorą do szpitala psychiatrycznego, boję się...żyć...tak żyć ... Zarejestrowałam się do tego samego psychiatry na 25 stycznia, w międzyczasie też do innego, ale wizyta dopiero 11 lutego, boję się, że nie wytrzymam, chyba nie można oszaleć przy nerwicy?! ........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.. jak o tym opowiadam najbliższym, to wszyscy pukaja się w głowę i zadają pytania w stylu "o co Ci chodzi?" "czym się denerwujesz, przecież nie ma czym, wszystko Ci się układa"...
Typowa reakcja dyletantow, kazdy przez takie "dobre rady" przechodzil
..czy ja na pewno nie oszaleję, nie popadnę w jakąś psychozę?!
Nie wiem, czy Cie nie zmartwie - psychoza o jakiej myslisz nie jest jednostka chorobowa a jedynie objawem, uzewnetrznieniem lęków, to taki nagly atak, ktorego nie mozesz pohamowac. Tego nie mozna wykluczyc, w sytuacjach skrajnego lęku, stresu, jakiegos naglego bodzca zewnetrznego chory organizm broni sie wlasnie takim naglym totalnym wycofaniem. Skrajnie moze to byc nawet fizyczna "ucieczka na oslep", stan graniczacy z utrata swiadomosci.
..zawsze się zaczyna od rana po przebudzeniu, tak się boję "istnienia", że każdego poranka ląduję na muszli klozetowej (wybaczcie obrazowość),
Ja wybaczam.
..do tego jeszcze te teksty w stylu "psychotropy ryją banię", , "przygotuj się na najgorsze w pierwszych tygodniach stosowania" etc.
No coz, "ryja banie" to troche za duzo powiedziane, ale wszyscy powazni ludzie tutaj potwierdza Ci ze pierwsze tygodnie brania psychotropow do lekkich i przyjemnych nie naleza.
..faszeruję się persenem forte ale nie pomaga,
Efekt placebo pomaga tylko czasem.
trzęsę się cała w środku i mam wrażenie, że zaraz mnie zabiorą do szpitala psychiatrycznego,
No, tak zaraz to sie nie stanie, do wariatkowa to sie idzie ze skierowaniem, a bez ukladow to i w kolejce trzeba postac.
boję się...żyć...tak żyć ...
Nie dziwie sie. Ale slow otuchy nie znam, poza tym, ze zawsze jest nadzieja, ze sie z tego jakos wyjdzie. Ja z deprechy wyszedlem.
Zarejestrowałam się do tego samego psychiatry na 25 stycznia, w międzyczasie też do innego, ale wizyta dopiero 11 lutego, boję się, że nie wytrzymam, chyba nie można oszaleć przy nerwicy?! ........
Zalezy co rozumiesz przez "oszalec". Jesli jakąś schizofrenie to moge Cie uspokoic - schizy sie w nerwicy nie lapie, nie grozi Ci ;)

Powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pandemonium

 

Podpisujęsiępod tym co powiedział Tobie Majster.

Masz silną nerwicę kobieto! Miałam bardzo nasilone objawy nerwicowe jeszcze w pazdzierniku. Teraz troche sie to ustabilizowalo, ale to nie jest komfort. Lęki sięTobie nasiliły, stan ten trwa u Ciebie ...domyślam się,że cały czas, 24h/dobę. MIałam tak samo, nawet wyspac sie nie mogłam. W pierwszych tygodniach przyjmowania leków nie było rewelacyjnie.Dasz radę. Ale pamiętaj,że leki tylko Cię wspomogą, nie usuną przyczyny lęków , Twojej choroby, mogąnawet wywołać napięcie....wtedy ważna jest obserwacja siebie.Być może będzie konieczna zmiana leków. Wypytaj proszę o wszystko psychiatrę, o skutki uboczne, o samopoczucie, zebys sienie denerwowałą dodatkowo jak pojawią sie jakieś objawy. I pędź na terapię. Chyba chcesz poznać przyczynę popadania w takie stany?

Derealizacja i depersonalizacja to inne twarze w nerwicy.Tzw. objawy. Jeśli organizm uspokoi sie na tyle,ze będziesz miała znów chcęc do życia i względnego funkcjonowania derealizacja czy depersonalizacja też powinny ustąpic.

Teraz jestes przerazona mysla,ze cos Tobie dolega, boisz sie,ze nadajesz sie na oddział psychiatryczny. Na początku moich objawow......to sama dzwonilam do szpitala, nawet cchcialam,zeby mnie zamkneli.Rozumiem ww jakim stanie mozesz byc. Ale to minie, uwierz........u mnie minelo....trwalo to okolo3 miesiecy. Mam jeszcze taki wewnetrzny niepokoj, poddenerwowanie, takie napiecie. Wczesniej było silniejsze. Czyli leki i terapia dzialaja.

Prosze nie martw sie tak. Na samym początku przyjmij do wiadomosci i zaakceptu,że masz nerwicę. To bardzo trudne.Objawy......nie napisze Tobie,.ze masz je ignorowac......bo jak to robic skoro sie je ma.....to wyglada na takie bledne kolo. W rzeczywistosci to nasza podswiadomosc szaleje.

Naprawde bedzie dobrze.Uwierz mi.

A szkołą sie nie przejmuj......zawsze jest jakies rozwiazanie, mozna zaliczyc w innym terminie.........

Zdrowie jest najważniejsze. POmyśl o nim, pomysl o sobie.

W schizofrenię nie popadniesz od lęków, nie bój się.Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pandemonium znam to uczucie, jakby strachu przed życiem z codzienną derealizacją, depersonką, serio wierzę, iż jest to straszny objaw, mój najgorszy, ciągły, jak mówisz od rana do wieczora bo ostatnio mi się pogorszyło.

Ale staraj się nie myśleć o szaleństwie, nie zwariujesz, chociać w tym stanie wydaje się to bardzo bardzo bliskie, czemu trudno się dziwić. Ale to nie to.

Ja na dniach idę do psychiatry jedynego którego nie dziwią moje objawy, po leki.

Derealka nie istnieje bez lęku, niepokoju, nawet jak go nie odczuwamy, to on jesti czasem z nim dd.

Derealizacją odczuwają również zdrowe osoby ale że nie mają tendencji do lękowego odczytywania takich sygnałów ciała i psychiki, to mija im to czasem w trakcie sekund, u nas jest inaczej boimy się tego i to się utrwala. Jest parę teorii na temat dd ale i tak sprowadza się to do leku w naszej główce.

Tak więc jezeli leki uśpią lęk, to i dd zacznie znikać. Oczywiście terapia jest też ważna, męcz psychiatrę o nią, pytaj się go gdzie są przychodnie np. żeby zacząć poznawczo-behawioralną. Ja meczyłem paru, mało którego to interesowało, ale jedna profesor mi załatwiła takową terapię, teraz staram się o powrót do niej.

Pozdrawiam gorąco i trzymaj się, jak kolwiek było by nierealnie to pamiętaj to fikcja i iluzja umysłu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie dziwie sie. Ale slow otuchy nie znam, poza tym, ze zawsze jest nadzieja, ze sie z tego jakos wyjdzie. Ja z deprechy wyszedlem.

Z depresji wyjsc latwo, znam "dobra" metode, ale skonczy sie pewnie na nerwicy (tak, jak bylo ze mna), wiec lepiej nic nie napisze.

 

Derealizacją odczuwają również zdrowe osoby ale że nie mają tendencji do lękowego odczytywania takich sygnałów ciała i psychiki, to mija im to czasem w trakcie sekund, u nas jest inaczej boimy się tego i to się utrwala. Jest parę teorii na temat dd ale i tak sprowadza się to do leku w naszej główce.

Ja derealizacje miewalem jeszcze kilka lat przed atakiem nerwicy, ale nie wiedzialem co to i nie bylo to zwiazane z lekiem, tylko odczuciem, jakbym znajdowal sie za szyba, wszystko przytlumione, odrealnione, martwe, probowalem to rozwiazac biorac kapiele w lodowatej wodzie, chyba przez miesiac, ale nic nie dalo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victorek: zeby tylko ;)

 

zdesperowany1: Ale ty nie masz depresji, to po co Ci to, na nn nic nie znam. ;)

 

No dobrze, napisze w skrocie (no i po skrocie), po wielu probach pozbycia sie depresji stwierdzilem, ze juz nie wiem co zrobic, bo jest ciagle tak samo (mialem jakies mechanizmy obronne, ktore pozwalaly mi sie nie stoczyc), a w tym okresie mialem przed soba mature, do ktorej trzeba bylo sie zaczac uczyc, a ja nie bylem w stanie - zreszta mysli o studiach, przyszlosci, o tym co ze mna nie tak, co o mnie mysla inni rowniez nie byly mile, postanowilem, ze skoro nie moge sobie poradzic z depresja, z tym przytlaczajacym stanem smutku, bezsensu, wiec musze na sile przestac o tym myslec. Kiedy pojawiala sie jakas znajoma mysl, to ja zaczynalem myslec o czyms innym, kazda negatywna emocja, odwracalem uwage, po tygodniu-dwoch ciaglego odwracania uwagi emocje same sie zmienily, a ja myslalem, ze jest lepiej, bylo to przyjemniejsze od poprzedniego stanu, wiec robilem to dalej... jednak niebawem okazalo sie, ze zaczynaja mi sie trzasc rece i nie moge usiedziec w miejscu, bo zjada mnie od srodka napiecie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gringo

 

Coś w tym jest. Ja jak miałam obniżony nastrój, nie wiedzialam,że przede mną zaburzenia, bylam smutna, płakałam ciągle to wyobrazałam sobie różne rzeczy...to czego chcialam, wizualizowałam, afirmowałam....robiłam to z uporem maniaka, aż w koncu pokazalo sie napiecie-nerwica, potem znów dołączył stan depresyjny...............i zaburzenie depresyjno-lękowe...........gotowe!

 

Nie wiem........moze nieumiejetnisc idealizowania swiata, albo popadanie ze skrajnosci w skrajnosc spowodowalo nasilenie objawow......

nie umialam sama sobie pomoc, dlatego zglosilam sie na leczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja juz nie moge pozwolic sobie na depresje, teraz po kilku latach zszarganych nerwow to by mnie zabilo, wiec smutek bardzo szybko ignoruje, nie robie juz tego na sile, jednak nie rozmyslam tez o tym, jak jestem postrzegany, jak marnuje zycie, ze jestem gorszy, ze moj wizerunek nie jest taki, jakbym chcial, ze zycie nie ma sensu, ze na koncu i tak jest smierc, ze to, ze tamto. Gdy sie o takich rzeczach nie mysli, to problem nie istnieje, emocje nie maja pola do popisu.

 

[Dodane po edycji:]

 

Jednak, w stanie ciezkiej depresji zmusic siebie do nie myslenia, ktore jest wtedy glebokim uzaleznieniem, nie jest wcale tak latwo, w depresji czlowiek tapla sie w swoim bolu i przyzwyczajony jest do ciaglego myslenia w kolo o beznadzieji, w ktorej tkwi, do przelamania nawyku trzeba uzyc sily, jak w rzucaniu papierosow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co? A ja wyczytałam ,że najlepszą medytacją podobno jest codzienna myśl o śmierci. Jest to trochę konntrowersyjne podejście. Wyobrażanie sobie swojego ciała złożonego w grobie, rozpadającego sie,zamieniającego się w proch pozwala na popatrzenie z takiej perspektywy grobu na nasze problemy.

Podobno należy oswajać sie ze smiercią.

Cięzkie tematy................wiem.........

Ja chcę jeszcze pożyc trochę.

 

Zresztą temat złożony......bo ludzie w depresji...........czy takie wyobrażanie mogłoby Im pomóc w czymkolwiek? W najgorszym rzucie Ich choroby?

 

[Dodane po edycji:]

 

Gringo!!!

 

 

Ale jak z czymś walczymy......to dzieje się na odwrót.....wiązemy się z tym bardziej. Ja bym jednak poszła w strone akceptacji i ignoracji objawów. Tylko,że to tez nie jest takie proste....

W każdym bądź razie należy próbowac ze wszystkich sił!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co? A ja wyczytałam ,że najlepszą medytacją podobno jest codzienna myśl o śmierci.

Ciekawe, choć myślę że nie dla osoby z depresją (która marzy o śmierci i właściwie o niej myśli jak o wybawieniu). Ale dla osoby zdrowej - tak. Ja czasem myślę o tym że kiedyś mnie nie będzie, i to mi daje kopa do tego żeby jak najlepiej spożytkować czas który mam - bo żadna minuta nie wróci. Ale chyba muszę częściej tak myśleć bo marnotrawię mnóstwo czasu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jak z czymś walczymy......to dzieje się na odwrót.....wiązemy się z tym bardziej. Ja bym jednak poszła w strone akceptacji i ignoracji objawów. Tylko,że to tez nie jest takie proste....

Tak, walka powoduje, ze jest coraz gorzej. Ignorowanie, jesli robione ze strachem i na sile, to tez walka, jesli lekko i z wyczuciem, wtedy nie szkodzi.

 

Monika: To co napisalas jest z "Przebudzenia" - De Mello, wyobrazanie sobie siebie martwego i "Jesli z czyms walczysz, to wiazesz sie z tym na zawsze". To drugie haslo mi sie podoba, bo sprawdza sie, ale to wyobrazanie to nie bardzo dzialalo na mnie.

 

Ja czasem myślę o tym że kiedyś mnie nie będzie

Dziwne, nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czasem myślę o tym że kiedyś mnie nie będzie

Dziwne, nie?

Wierzę w piekło i niebo, więc myślenie o śmierci nie jest takie straszne :) Nawet myślę że jeśli trafię do tego drugiego to będzie bardzo przyjemne :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×