Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica a rodzina...


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

-Aga1- brat jest starszy, studiuje i pracuje i zachwyca sie nad soba jaki to on jest zaradny a ja jestem darmozjadem :/

-agapla- tlumaczylam starszym, bratu jak ja sie czuje, co przezywam, ale on ma umysl ograniczony chyba, relacje mialam z nim w miare dobre

-Virginia :)

-draniu sorki, nie chialam ale nie orientuje sie jeszcze dobrze na tym forum, bede czasem korzystac z opcji szukam.

UGA

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niech twój brat tak sie nie zachwyca nad soba, w życiu przydaje sie troche skromności, bo nigdy nie wiadomo co przyniesie nam los w przyszłosci i czy np twój brat za jakis czas nie bedzie sam potrzebował twojej pomocy i wsparcia.Uświadom go czym jest nerwica pokaz to forum niech zobaczy ile ludzi cierpi, może coś do niego trafi.I przede wszystkim daj mu do zrozumienia że przecież powinien cie wspierać bo jest twoja najbliższą osobą!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, ,ze moge kogos zirytowac, bo dopiero od dziasiaj tu jestem i zadaje moze glupie pytania... , ale prosze pomozcie. Chodzi o to, co robicie gdy jest wam bardzo zle i nie chce sie juz zyc.

Ja jeszcze kilka godzin temu myslalam, ze maz to moje oparcie, ze mnie wesprze. Teraz jestem sama i uslyszalam, ze wcale by sie ze mna nie ozenil, zeby wiedzial, ze tak bedzie. Uwierzcie mi, ja nie chce nikogo krzywdzic i rozumiem meza, bo jak jestesmy razem 10 miesiecy to ponad 8 jest ze mna zle. Jak mam go uwolnic i przeprosic. Ja go kocham i nie widze sensu w zycia bez niego. Czy warto walczyc, czy moze blagac o koniec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz kazdy ma kryzys. Dla meza to takze bardzo trudna sytuacja. Jest tylko czlowiekiem. Nie bierz wszystkich slow doslownie.

To tylko slowa, a milosc trwa. Masz dla kogo zyc, dla kogo sie starac. Trzeba sie leczyc i walczyc.

 

Nie zapuszczaj tej nerwicy. Trwa krotko, wiec mozesz z niej wyjsc. Potrzebujesz terapii!!!!!! nie odkladaj tego!!!!!

Twoje leczenie powino teraz byc priorytetem bez wzgledu na okolicznosci. Nie ma drogi na skroty, musisz poznac mechanizmy tego co wywolalo nerwice w Twoim zyciu, przepracowac to. Nie zaniedbuj jej. Dbaj o siebie.

Pozdrowienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz jak juz troche ochlonelam i juz nie mam ochoty ani sie zabic, ani zabic meza zrozumialam, ze on tez ma prawo byc czasem slaby. Virginia bardzo ci dziekuje za to co napisalas. Chyba masz racje. Tak naprawde to on jest caly czas silny za nas razem. Na wszystko przymyka oko, dzis nie wytrzymal :cry: Ale musze sie przyznac, ze dalam mu dobrze popalic. Caly dzien dzwonilam do niego do pracy oznajmiajac, ze umieram, ze mam raka. A potem jeszcze postanowilam sie na nim wyladowac :cry: Wstyd mi... Nie wspomne o tym, ze porzadki czy gotowanie nie sa mi w glowie :?

Nie wiem skad w Tobie tyle spokoju i madrosci, jak ja wybucham to krzywcze wszystkich, ktorych kocham, a wcale tego nie chce....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, ja pakowalam mojemu mezowi i jego nerwicy walizki juz kilka dobrych razy :D:D

 

Mow o tym, ze nie mozesz zapanowac nad emocjami, ze wsciekasz sie i nic na to nie poradzisz. Ranisz, bo nie mozesz inaczej. To sposob na bol ktory nosisz w sobie. Jest naturalny.

Ale skoro Ty masz prawo do takiego zachowania pozwol innym na to samo.

Nie powstrzymuj meza. On tez musi sie wyzalic, zrzucic z siebie ciezar.

 

Wiesz oprocz nerwicy masz normalny zwiazek w ktorym sa wzloty i upadki, trzeba umiec to sobie oddzielic.

 

Twoje wysilki i starania na drodze do pokonania choroby, dodadza Twojemu mezowi sil. Uwierz mi ta choroba moze zblizyc Was do siebie jeszcze bardziej. To tylko zalezy od Was.

:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie nie zaglada. Cale szczescie, bo jakby przylapal mnie z....... :mrgreen:

 

Po pierwsze nie ma na to czasu, praca go absorbuje. Poza tym on nie czuje potrzeby, zeby wiedziec o tej chorobie jak najwiecej. On skupia sie na normalnosci i zawsze o nia przede wszystkim walczyl.

Chodzi na terapie, lekow nie bierze od lutego, prowadzi bardzo udane zycie towarzyskie.

Przed komputerem w celach innych niz praca spedza 2 godziny dziennie od 6 do 8 rano, bo wtedy sobie gra i to go relaksuje.

Jest na bardzo dobrej drodze. Terapia bardzo mu pomogla. Wiele zrozumial, wyleczyl sie z depresji, nauczyl bronic przed lekami , natretne mysli ustepuja powoli. Prawie w ogole sie juz nie skarzy. Czasami ma kiepski dzien. Ale to mu przechodzi.

Po prostu nie ma juz depresji i nie zalamuje sie tak latwo, kiedy zle sie czuje podchodzi do tego troche bardziej racjonalnie. A i ja nie panikuje. Tylko wtedy staram sie nim zaopiekowac. Duza ulga to dla niego, ze dzieki Bogu do mnie dotarlo o co w tym wszystkim chodzi. Zrozumialam i zaakceptowalam jego chorobe. Widze mechanizmy jakie nim dzialaja, wiec moge go wspierac i dawac wskazowki.

Na szczescie on jest bardzo otwartym czlowiekiem, bardzo elastycznym jezeli chodzi o myslenie, trafiaja do niego argumenty.

To forum bardziej mi pomoglo, dalo mi chlodne spojrzenie na problem i dzieki temu moge efektywniej mu pomagac, przy okazji bardzo sie tutaj zadomowilam.

Nerwica jest zwiazana z rozwojem i uporzadkowaniem swojego zycia wewnetrznego. Czyli wszystko do czego powinnien dazyc takze zdrowy czlowiek. Problemy jakie sa tu opisywane, daja mi cenna wiedze jak unikac pulapek i utwierdzaja mnie jako czlowieka w wartosciach, ktore sa bardzo wazne. Przypominaja mi droge jaka sama przeszlam i sa bodzcem do ponownej stymulacji. I powrocenia do obszarow w ktorych sama mam jeszcze mnostwo pracy nad soba.

 

Wykorzystuje wiec moja obecnosc tutaj wieloplaszczyznowo. Pomagam sobie, mezowi i moze czasami komus innemu.

 

Jemu podsylam czasami mailem wyciag z jakiegos ciekawego posta. Bardzo go to cieszy, ale sie tutaj nie pcha. I mysle, ze bardzo dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

beliefs ja jestem z moim mężem już od prawie 24 lat i również miałam chwile zwątpienia czy nie lepiej by było go uwolnic od siebie.Kiedyś mu to powiedziałam żeby sobie poszedł znalazł zdrową taką która wychodzi która może wszystko sama załatwić ... odpowiedział że może woli własnie taka jaką ja jestem że to jest jego wybór i nie ma zamiaru go zmieniać.Wiem że mogę na niego zawsze liczyć ,on jest moim najlepszym lekiem.Ostra wymiana zdań też jest czasem w zwiazku potrzebna ,bo kazdy ma prawo do wyrażenia uczuc i emocji,ale najwazniejsze jest zeby byc dla siebie przyjaciółmi,żeby nie tylko w złosci mówić o czym sie mysli ale również gdy jest wszystko ok.Bo w związku ważne jest zeby ze sobą rozmawiać nie tylko o miłosci ale tez o obawach, lęku i o tym co się czuje. Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem juz po... Moj maz nie wytrztmal zaciagnal mnie dzisiaj do psychaitry. Praktycznie na sile, ale jest mi chyba lzej i jestem mu bardzo wdzieczna. Virginia widze, ze on mnie bardzo kocha i stara sie mi pomoc, ale powiedzial, ze widzi, ze tylko jego pomoc juz nie starcza. Dzisiaj jak sie obudzil, to tak jakby znowu naladowal sie silami. Przeprosil mnie, przytulil i powiedzial, ze zaczynamy nastepna batalie, tylko tym razem pod opieka psychaitry....

Psychiatra powiedzial, ze ciezko ze mna (moniczka miala racje, zeby isc do lekarza). Potrzebuje pomocy psychiatry i psychologa, zeby zaczac normalnie zyc. Ale kazal mi sie dobrze nastawic. Nadal siedze tu jako klebek nerwow i wszystko mnie boli, ale czuje, ze zrobilam krok do przodu. Bylam nawet w sklepie, z tymi potwormymi swiatlami, prawie zemdlalam, ale nie ucieklam:) Zaczynam walczyc o siebie. Boje sie tylko pierwszych dni, bo lekarz mi powiedzial, ze pierwsze 5 dni moze byc ciezko, nawet bardzo. Nie wiem czego sie spodziewac, ale postaram sie byc silna.

 

[ Dodano: Czw Cze 01, 2006 7:56 pm ]

Eva zapomnialam Ci napisac, ze maz powiedzial, ze woli swoja "wariatke" niz jakakolwiek inna na swiecie :lol: I wlasnie to chcialam uslyszec...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bycie partnerem osoby z nerwicą nie jest łatwe, przekonałem sie o tym na własnej skórze przy mojej żonie. Mówi się że zdrowy nigdy nie zrozumie chorego i jest w tym dużo prawdy. Ja zrozumiałem żonę dopiero jak sam popadłem w nerwicę i zaczałem szukać wszelkich informacji o niej. Wcześniej myślałem że zachowania mojej żony wynikają z babskich fanaberii, o których to słyszałem w opowieściach moich kolegów z dłuższym stażem małżeńskim. Teraz wiem że zona ma typowe objawy nerwicowe i jej zachowania nie wzbudzają już u mnie negatywnych emocji ponieważ wiem że jak trudno jest jej zapanować na tym. Generalnie wydaje mi się że partnerzy osób z nerwicą powinni zapoznać się z informacjami o tej przypadłości wtedy łatwiej bedzie im zrozumieć i pomóc partnerowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak mam sie wobec jej zachowywac rozmowy sa do niczego one nie maja sensu koncza sie tym ze pokora najwazniejsza i tym ze matka oczernia mnie tym ze mnie sie nie da lubic czyli podkopujac to wszystko co do tej pory zbudowałam ,sama tez tak była wychowana przez swoja matke i to sie ciagnie tak ,chciałabym z tego wyjsc tylko nie wiem jak mam to zrobic.Ona nawet posuwa sie do tego ze kiedy cos zrobie w domu czyli posłucham jej rozkazów ona mi na to płaci a kiedy ja np chce cos w domu zrobic chociazby lezała przez cały dzien podrywa sie i biegnie zebym tylko nie przejeła kontroli.

 

Melissko mysle ze twoja matka swoim zachowaniem ogranicza twoje mozliwosci ,a ty na to przyzwalasz ,bo czujesz bezradnosc kiedy ona przybiega do ciebie by ci przeszkodzic w wykonywaniu twych zadan, przybiega by zaingerowac i pokazac ci ze to ona jest nieomylna ,boi sie stracic ten obraz w twoich oczach i dlatego wytyka twoje bledy choc sama nie jest ich pozbawiona :idea:

ale nie moze nic zrobic kiedy ty odwazysz sie i zadecydujesz robic swoje podpierajac sie spokojna argumentacja

ale zeby moc byc niezalezna ty sama musisz uwierzyc w te argumenty,musisz uwierzyc w to ze twoj umysl nie jest w zadnym stopniu gorszy lub mniej wartosciowy od jej umyslu :idea: napewno wiesz ze masz prawo robic cos (np. sprzatac) tak jak masz na to ochote , wiesz to ale czy wplyw twojej matki nie powoduje ze cos tak oczywistego ci gdzies umyka :?: pewnie w wielu innych podobnych przykladach czujesz ze niby cos mozesz ale tak naprawde nie mozesz :idea: za wszelka cene nie pozwol zabrac ci twojej swobody i wolnosci :idea: to najcenniejsze co mozesz miec , moze zbyt to wyolbrzymie ale ludzie gineli za wolnosc , a ty nie musisz ginac ,nie musisz walczyc ,poznaj i uswiadom sobie swoje prawa i nie pozwol nikomu wkraczac w ta przestrzen

w przestrzen ktora jest tylko i wylacznie twoja i juz na starcie zaslugujesz by ja miec :!: :!: :!: nie pozwol zabrac ci twojej niszy ,twojego spokoju :!:

mozesz uchwycic te elementy,stawic temu czola

bez zlosci,bez walki i bez gniewu wykonuj nadal to co chcesz robic

nie boj sie radykalnej zmiany ,nie boj sie jej oceny ,to bedzie tylko zwykly osąd ,porpostu badz swiadoma swoich praw "chwyc je w swoja dlon" i trzymaj :!:

nie reaguj :idea: naucz sie ciszy :idea: kiedy reagujesz emocjonalnie na polecenia twojej mamy przekonujesz ja ze ten wplyw jest skuteczny ,ona czuje ze moze w ten sposob trzymac cie "w komorce" jej ograniczen ,czuje ze moze toba manipulowac wlasnie dzieki twoim reakcjom

pamietaj ze to ty sama na to pozwalasz :idea: pozwalasz na to by twoja matka miala nad toba kontrole :idea: nie demonizuj jej oceny :idea: pomimo tego ze moze krzyczec i jest twoja matka nadal pozostaje zwyklym czlowiekiem takim jak ty ,ja i 6 miliardow innych.

pozdrawiam cieplo ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm ja z kolei mam syndrom malego dziecka, potrzebuje ciaglej aprobaty mamy, dorosla ze mnie baba ale we wszsytkim co robie (a szczegolnie w sytuacjach z zycia uczuciowego) czuje ze musze uzyskac jej akceptacje bo inaczej wssytko przestaje mnie cieszyc. Jesli moja mama stwierdzi ze facet ktorego przyprowadzilam do domu jest nieciekawy to mnei od razu sie to udziela, chocbym nie wiem jak z nim szlaala, od razu mnie to ochladza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Melissko może na spokojnie powiedz że chcesz spróbowac sama ,a kiedy nie dasz rady poprosisz Ją o pomoc .Wiesz może ona się boi stracić Ciebie i w ten sposób stara sie wyreczać Ciebie z różnych spraw. Często matki są nad opiekuncze i nie zdają sobie sprawy że w ten sposób robia tylko krzywde dziecku, bo niestety najlepsza nauka sa własne błedy ,nawet jak raz cos nie wyjdzie to nastepnym juz na pewno :) Możliwe że twoja mama jest z tych którzy uwazaja że tylko oni maja racje i wszysto wiedza najlepiej ,ale kochana jesteś dorosła i masz prawo żyć i robić jak sama chcesz nie powiem zebys z nia walczyła ale musisz pokazac że to co chcesz zrobic to zrobisz pokazac ze jestes silna i to ze ona bedzie ci mowiła ze robisz zle no cóż trwaj przy swoim nawet gdyby miała byc niemiła wymiana zdan.Bo ty jestes soba i masz prawo robic wszystko tak jak sama uwazasz .Badz melissko silna :) pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmmm.... Melisko, myślałam, że już zażegnałaś tą kwestię....ale jeśli nie, to wypowiem się tutaj :) więc ja może pomieszam opinie tu powiedziane. Kochający ma racje, ale ja bym spróbowała, jak Ci powiedziałam, po dorosłemu usiaść i jej powiedzieć co Ci się nie podoba, że jak będziesz potrzebować jej pomocy, to ją o to poprosisz... i że dziękujesz za pomoc. Nic z nerwami... na spokojnie też możesz jej wytłumaczyć, że masz już swoje lata i chcesz się usamodzielniać, a ona jako matka powinna to rozumieć. Zresztą co ja Ci będę gadac co masz mówić... Ty sama powinnaś wiedzieć, a i tak w trakcie rozmowy może wyjść wiele kwestii. Uważam, że to jest podejście dorosłego człowieka. Jeśli natomiast Twoja rozmowa nie przyniesie oczekiwanego skutku... to pomyśl... kto tu jest niedojrzały??Ty byłaś i będziesz i myśle, że po takiej rozmowie poczujesz się bardziej dorosła. A Twoja mama... cóż no nie jest dorosła, szkoda na nią słów, nie zrozumiała, więc żyj z lekką świadomościa tego, że ona to ona i jej niedojrzałego podejścia nie zmienisz...Olać system, a Ty po rozmowie sama możesz przekonać się do siebie...poczujesz co możesz i na co Cię stać. Uważam, że wzmożesz się z ustaleniem swoich granic!!celów i oczekiwań. A to jest ważne, jeśli nie zda rezultatu w kwestii z Twoja matka,to bedziesz miala swiadomosc tego,ze potrafisz...

 

Wiecej nie możemy powiedzieć, bo nie znamy ani Ciebie ani mamy ani sytuacji w domu :roll: ale czy nie zastanawialas sie... moze ona to robi z zawisci??ze ona sama tego nie miala a Ty to masz...moze boi sie zostac sama?? dzieci dosrataja i pewnie odejda... i co ona zrobi?? sa rozne powody jej zachowan, glowny moze wynikac z tego,ze ona nie dorosla i sie nie usamodzielnila emocjonalnie...pomysl nad tym, zrozum, bedzie Ci latwiej...a skoro ja kochasz... uwazam,ze podczas rozmowy mozesz jej leki zlagodzic...mowiac np. ze chcesz byc samodzielna, dorosla,ale to nie znaczy,ze matka bedzie wykluczona na amen z Twojego zycia!!moze ona sie tego boi?? nie spelnila sie jako matka i to czuje... nie chce miec wyrzutow sumienia...albo odwrotnie...skoro ona jest zakopleksiona na wiele rzeczy mozna zwalic. Pewnie jakbys sie zaglebila wszystko by ulozylo sie jak domino...ale to moze nie jest najwazniejsza kwestia.

 

Uwazam,ze najwazniejsza kwestia jest tu kwestia doroslego postepowania!!wszystko zalezy jak Ty chcesz dorosnac i jak pokazac to,ze dorastasz...

Pozdrawiam, :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie również otaczają toksyczni ludzie,którzy potrzebują mnie,by się dowartościować,albo cholera wie do czego.Niestety chodzi o moją rodzinę.Moje stosunki z rodzicami są cholernie skomplikowane i niestety niezbyt zdrowe.Sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.Właśnie jestem po ciężkiej rozmowie z ojcem ,która trwała niecałą minutę,ale obawiam się ,że nieźle ją odchoruję.

Teraz stopniowo odcinam się od nich,a oni robią wszystko by ściągnąć mnie spowrotem :/.Mam wyrzuty sumienia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ! Mam taki problem jak wszyscy tutaj tzn.NERWICA LEKOWA. Na poczatku nie wiedzialam co to jest i dlaczego mam takie objawy,do czasu gdy nie udalam sie do psychologa...Teraz wiem,ze nie umre,wiem,ze to minie,ze musze powoli oddychac itp. Ale mimo to zawsze na nowo jest to dla mnie strasznie nie przyjemne uczucie.Mysle,ze umieram,nie czuje swojego ciala,mam mrowienie w rekach,jezyk dretwieje itp. ale wroce do tematu...Na poczatku moj maz bardzo sie przejmowal moimi atakami leku,gdyz sam nie znal takiego czegos.Byl w tym momencie zawsze ze mna i staral sie mnie uspokoic,mowiac,ze to minie i nie umre...Teraz ,gdy juz sie przyzwyczail do moich lekow i wie ze nie umre od tego jest bardzo oschly w stosunku do mnie..Gdy zbliza sie atak to juz robi glupie miny i mowi "ojeju znowu twoj atak" Ja w tym momencie czuje sie strasznie,bo wiem,ze on to lekcewarzy,a ja znow przezywam koszmar i nie mam nikogo kto mnie uspokoi,chwyci za reke... czy wasi bliscy tez juz tak sie przyzwyczaili do atakow,ze to ich wrecz juz denerwuje??? Rozmwialam raz szczerze o tym z mezem i wyznal,ze juz czasem nie ma sil do mnie :( Ze on tylko zyje moimi problemami i ciagle ze mna cos nie tak jest. Ale ja potrzuebuje jego wsparcia...Czy ktos mnie tutaj potrafi zrozumiec???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

że juz czasem nie ma sil do mnie , że on tylko zyje moimi problemami i ciagle ze mna cos nie tak jest.

 

Dosłownie jak bym moją dziewczynę słyszał ona mi jakiś czas temu powiedziała dosłownie to samo naprawdę dosłownie a teraz mój związek się powoli rozpada.

 

Przepraszam że tak pesymistycznie ale nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo cię rozumię, chociaż ja nie mam tak ostrej nerwicy jak ty no a moje lęki są troche inne ale dosłownie to samo usłyszałem od swojej dziewczyny z którą chodzę ponad 4 lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak miewałam ataki nerwicy to mąż trzymał mnie tak długo w ramionach az przeszło i się uspokoiłam.Jak napadał mnie zły humor i ryczałam z niewiadomego powodu ,to również starał się żebym wtedy nie była sama. Wiele lat nie wiedzieliśmy o chorobie nic ,teraz wiemy już co nieco :) ale nadal (może to przyzwyczajenie) jak mnie coś boli albo czuję się zle to on musi trzymać mnie za to bolące miejsce ... i czasami pomaga zwłaszcza na ból głowy. Oczywiście jak coś się jemu dzieje ja również staram sie być zawsze obok. Możliwe że twój mąż widzi że twoje ataki są "bezpieczne" i nic takiego ci się nie dzieje bo na zewnątrz przecież jesteś nadal zdrowa. Myślę że powinnaś mu wytłumaczyć jak ważne jest dla Ciebie jego wsparcie i troska ,bo wtedy masz poczucie bezpieczeństwa i szybciej możesz pozbyć się uciążliwych dolegliwości. Powiem Ci że ja musiałam stracić kilka lat zanim wytłumaczyłam co potrzebuje i co sie ze mną dzieje. Teraz mam tylko do niego zaufanie tak na 100% bo jest też kilka osob przy ktorych rowniez czuje sie pewnie. Może też to ze jesteśmy ze sobą od 24 lat a od prawie 20 żyjemy z chorobą . Staram się żyć normalnie i chociaż nie jestem w pełni samodzielna bo nadal sama z domu nie wyjdę nie mam już takich lęków jak kiedyś ,nie mam ich teraz wcale.Po tylu latach razem spędzonych wiemy co nam potrzeba ,ale spędziliśmy wiele czasu na rozmowach na tłumaczeniu ,na tym co czujemy i dopiero teraz jestem zrozumiana. To zrozumienie i poczucie bezpieczenstwa jest dla nas najważniejsze i akceptacja naszej osoby nie jakiś ideałów ale nas takich "nerwusków" pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam Cie Prisila... mysle, ze najwazniejsza to szczera rozmowa z mezem... powiedz mu co czujesz, ze kiedy dopada Cie atak, to Ty wiesz, ze nic Ci sie nie stanie, ale wlasciwie za kazdym razem jest nieznosny i potrzebujesz jego wsparacia w takim momencie, aby potrzymal Cie za reke i przytulil... tak to jest, ze w momencie ataku wychodzi z nas dziecko, ktore upomina sie o swoje i boimy sie wtedy jak to bezbronne dziecko... i dlatego potrzebujemy chwili zainteresowania...

to co bym Ci radzila, z wlasnego doswiadczenia, abys zainteresowala sie w taki sam sposob Ty mezem, kiedy nie masz ataku... zauwaz, ze on tez ma problemy i skup sie czasami rowniez na nim, nie tylko na swojej nerwicy...

mi moj chlopak powiedzial ostatnio zdanie, ktore dalo mi duzo do myslenia..."pomysl o bliskich, ktorzy sa wokol Ciebie"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×