Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Skoro juz rzeczywiscie wysiadasz to moze opracuj sobie jakis plan awaryjny, czyli moze nie koniecznie szukaj pracy biurowej, tylko fizycznej, mi taka praca bardzo pomagala, jak sie mocno czlowiek wymeczy, to sie troche lepiej robi, nie leczy to nerwicy, ale daje ulge. Z reszta nie wiem, ja kiedys planowalem cos takiego, wyprowadzic sie gdzies daleko, zeby mnie rodzina nie nekala (sluby, pogrzeby, czy rodzinne imprezy rodzinne, na ktorych trzeba robic dobre wrazenie) i poswiecic sie w calosci leczeniu, ale wybralem studia, bo tamto byloby troche klopotliwe, trzeba by znalezc lokum, prace.

 

Reasumujac to musze stwierdzic ze gdyby był jakis dosyc skuteczny i bezbolesny srodek na skrocenie sobie męki to juz dawno by mnie nie było.Ale ten strach przed nieudana proba po prostu mnie odsuwa od tego pomyslu

Kiedy bylem w liceum jakis koles rok/dwa starszy ode mnie skoczyl pod pociag, nie wiem w jakiej trzeba byc desperacji, zeby to zrobic, nawet jesli tylko o tym mysle robi mi sie niedobrze, straszna smierc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Praca fizyczna by mnie i tak szybko dobiła bo przeciez nie po to studiuje zeby machac łopatą.Nie wiem za duzo sie tego nazbieralo i nie potrafie poradzic sobie.To wszystko juz mnie przeroslo..:(

 

 

Pod pociąg tez bym nie skoczyl ..po glowie chodza mi zupelnie inne mysli samobojcze..I to wlascwie jest juz planowanie ale licze że cos w przeciagu najblizszych dni ulegnie zmianie.

 

Ide pobiegac jakos trzeba podjac walke

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh odkad pamietam to walcze;) Zdaję sobie sprawe ze to nie jest normalne ,takie myslenie .Nawet nie widac po mnie zebym mial jakos depresje bo jej nie mam.PO prostu jestem wykonczony uzeraniem sie z natrectwami i tyle a wiem co będzie dla mnie wybawieniem:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zdesperowany1

 

Podswiadomie boisz sie terapii. To się przedkłada w NN. Nie trafiłeś na dobrego specjalistę, terapeutę. Przyczyny Twoich zaburzeń mogą mieckorzenie głębiej niz myslisz. Zastanawiałeś się kiedys nad tym?

Myślisz,że samo Tobie przejdzie? Wiem,że jest ciężko, ale skoro już tyle czasu borykasz sie z natręctwami....pomyśl co by bylo gdybyś przez ten okres uczeszczał do dobrego terapeuty, takiego z prawdziwego zdarzenia. Tylko trzeba by było sie wysilić, poszukać takowego. Spróbuj......napewno warto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Edytko fajnie że jestes wiesz? dobrze że idziesz do psychiatry to nie znaczy że oszalałas to znaczy ze rozumiesz problem i chcesz sobie z nim poradzić brawo a co do rodziców...zawsze dla rodziny taka decyzja to szok oni nie wiedzą co myślisz i czujesz nie wiem na ile zdają sobie sprawę ze nie dajesz rady z czasem mam nadzieje ze sytuacja sie unormuje i tego Ci życzę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Just fucking awesome..

 

Szkoda, że po drodze do domu nie było żadnego sklepu otwartego.. Kupiłbym sobie flaszkę i przynajmniej miałbym pewność, że dziś zasnę. Może nie wstałbym jutro do szkoły, ale przynajmniej bym się wyspał.. Teraz czeka mnie tydzień siedzenia na szpilkach i czekania. Zaraz, jakich szpilkach? Na pieprzonych gwoździach! Jest jeden plus, żeby wytrzymać ten tydzień, postanowiłem jutro umówić się na wizytę do psychiatry, musi przepisać mi jakieś leki. Niestety, będzie to wizyta prywatna, która trochę uszczupli mój budżet, ale walę to. Próby umówienia się w poradni zaowocowały zapisaniem mnie na środek maja. To za cztery miesiące i ni chuja mnie to nie urządza. Jutro mam dwa sprawdziany.. właśnie widzę jak się na nie nauczyłem. Niby wziąłem ze sobą w ten weekend książki, ale jakoś tak wyszło, że do żadnej nie zajrzałem. Ale najmniej mnie to teraz obchodzi. Dwa zawalone sprawdxainy w tą czy w tą.. Nawet pisać mi się nie chce. I jak widzę zręcznie unikam najważniejszej sprawy. Może na razie to i lepiej, może lepiej siedzieć cicho? Sęk w tym, że przez własną głupotę i beznadziejność, za jakiś czas mogę zostać.. to słowo nawet mi przez gardło z trudem przechodzi. Ech, nieważne, wrócimy do tego za tydzień. Patrząc na zegarek, widzę, że dochodzi 23:30, raptem dwie i pół godziny temu kupiłem paczkę fajek, a już zostały tylko trzy. To będzie baaardzo dłuuuga noc.. Z tego co pamiętam, jeszcze niedawno, cztery miesiące zajęło mi skończenie z tym nałogiem i już jestem w punkcie wyjścia? Super.. Lepiej będę już kończył. To chyba będzie koniec spoileru/spoilera? Whatever.

Dobranoc się ze wszystkimi..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzie dzisiaj mi naprawde ciezko przezyc ta noc ale postanowilam isc do psychiatry jutro innego czy tego samego co bylam

i zobaczymy czy da mnie do szpitala jakos sie czymam dzieki rozmowie z darkiem na gg ale wraca to znow najgorzej jest rano i pozno wieczorem w nocy

niechce mi sie zyc niewiem czemu mam isc na starz jechac do szkoly za tydzien w piatek a niewidze sensu nawet niezrobilam zadan niewiem co bedzie ze szkola jak sie niewezme w garsc:((((((((( ciagle placze i niechce zyc o niczym innym niemysle :(

Kochana , ja wiem jak trudno jest pozbyć się myśli o śmierci....przeszłam przez to i wiesz dla mnie wybawieniem,, przynajmniej na razie był pobyt w szpitalu, jest wiele szpitali,teraz nie ma rejonizacji, popytaj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zachar w końcu zaczynasz działać. Żebys trafił tylko na "normalnego" hehehe psychiatrę a nie wała, ktory z bomby wali wszystkim te same prochy...

napisz co ci bajerował i przede wszystkim co zapisał...

To początek dłuuugiej drogi stary i nie licz, że za pierwszym razem będzie od razu git !! Niezaleznie od prywatnych wizyt zapisz sie z NFZ i czekaj spokojnie na swój termin...czas szybko leci i będziesz mógl skonfrontowac w razie czego z innym lekarzem swoje leczenie jak dalej będzie coś nie tak

zachar-wódę to ja w szczytowym okresie choroby, kiedy ŻADNE leki nie działały waliłem na bieżąco....pół butelki na raz z prosto z gwinta....potem padałem jak ścięty i miałem przez 2 -3 godziny spokój, wytchnienie, błogostan-po prostu spalem jak kamień....lecz potem się budziłem i było jeszcze gorzej....więc znów benzo +wóda. Tak, byłem na krawędzi szaleństwa...ale wróciłem

Jak będziesz zdychał dalej mimo leków to pomyśl że jeden taki juz mial tak samo i wyszedl na ,w miarę prostą (tak do końca juz nigdy nie będę zdrowy-ale i tak teraz jest świetnie )

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie myśli o śmierci coraz częściej dopadają, jak dobrze byłoby zasnąć i już się nie obudzić, nie zmagać się z życiem i ze sobą, bo co może się zmienić, nic, zawsze bedzie totalne dno, czegokolwiek bym się nie podjęła i tak kończy się porażką, nawet zabić się nie potrafię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

slonko1234

 

Leczysz sie na swoja przypadlość?

Przecież chyba pamiętasz,ze kiedys było inaczej.....nie myślalaś o tym,że coś Tobie dolega. Uwierz mi.....do tego stanu można wrócić. Ale od siedzenia w miejscu nie ma nic.

Wiem,że nie masz sily teraz, ale zmuś się, zrób ten pierwszy krok. Ja nawet musialam sie zmusić,żeby oczy otworzyc! Ubranie sie to był dla mnie nie lada wyczyn! Ile razy wracałam sie będąc ubraną do wyjscia , do pracy. Ubierałam się, a potem kładlam się znów do łóżka w ubraniach bo nie miałam siły wyjśc z domu.

Na początku musisz sie zmuszać, postanowić sobie,ze wykonasz jakieś 3 rzeczy codziennie, nawet gdyby to miało byc uporządkowanie czegos. Ja tak robiłam.Nie widzialam w tym sensu, ale to robiłam, nie wiedziałam kim jestem, miałam silne stany odrealnienia, ale szybko minęły.Strasznie sie wtedy bałam bo nie wiedzialam co sie dzieje. W tych stanach nachodziły ,mnie mysli kim jestem? co ja tu robię? nic nie miało dla mnie sensu, nawet to,żeby sie z łóżka podnieśc. To była wegetacja. Wtedy też właśnie przychodziły myśli na temat mojej egzystencji. Znam te stany, ale już nie chcę żeby powróciły! Naprawdę wiem co przeżywasz, nie myśl,że nie wiem.

 

Trzymam za Ciebie kciuki! Przejdź się jutro do specjalisty, zapisz sie na terapię. To naprawdę pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

robercie 666

 

Oby tak dalej! ie mów tak,że nie będziesz nigdy zdrowy. Cuda sie zdarzają...a moze nie cuda.

Ciesze sie,ze funkcjonujesz.

Jestes szczesliwym czlowiekiem? Uwwazasz sie za takiego?

 

 

zachar!

 

Trzymam za Ciebie kciuki! Nie poddawaj się.

A co z terapia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tym to różnie bywa...

Wiesz jak to jest.Przed chorobą nie zdawałem sobie sprawy jaki byłem szczęśliwy....dopiero sobie to uświadomiłem jak chciałem się powiesić lub wjechać pod tira w trakcie choroby....

Teraz jestem świadom swojego szczęscia że staje na nogi, inaczej mi smakuje życie i świat, cieszę sie każdym dniem....ale...mąci mi spokój świadomośc chodzenia jakby po polu minowym-boje się nawrotu tej francowatej choroby...tego moge już nie wytrzymać

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć wszystkim co mnie znają z innych tematów jak i uczestnikom tegoż

Pragne zacytować mój post sprzed 2 miesięcy.......

"Ja mam 37 lat i od 2 lat ZDYCHAM na najcięższą odmianę CHAD w której to 30 % chorych popełnia samobójstwo. Jest ta /cenzura/ dziedziczna-mój ojciec się powiesił, jego siostra podcięła żyły......2 lata temu byłem wysportowanym , pewnym siebie zarobionym kolesiem ,nie było problemu nie do rozwiązania-ba -uwielbiałem problemy i wyzwania. Teraz jestem roślinka, która nie potrafi umyć naczyń i wyjść z łóżka do południa. Zdycham na niewyobrażalne wcześniej lęki i totalną z tego powodu depresję...żadne leczenie nie przyniosło nawet na chwilę ulgi. Jedynie totalne schlanie się daje kilka godzin wytchnienia. Byłem już w psychiatryku z powodu nieodpartej chęci skończenia z tym gównem-jestem (byłem ? )typem fightera i jeśli prochy (leki) nie wykończą tej /cenzura/ to ja to zrobię odbierając sobie życie. Ale jeszcze walczę i czekam .Mam syna 5 latka. On jest ostatnią kotwicą....

Może to nienormalne ale uspokaja mnie świadomość , że jak już nie będe mógł wytrzymac to wiem dokładnie jak to zrobię (auto z wypożyczalni+flaszka whyskacza+wjazd pod tira na zakręcie-będzie wyglądało na wypadek,rodzina nie będzie miała obciachu,ja nic nie poczuję )-wiem , że w każdej chwili mogę sobie ulżyć , zadać kres niewyobrażalnemu dla zdrowych cierpieniu. I to daje mi siłe przetrwać kolejny dzień w stanie roślinki-szmaty ktorą gardzę

Trzymaj się

Nie jesteś sama

I Wy inni w podobnym stanie również"

jak widać było juz beznadziejnie

...ale jak niektórzy wiedzą trafiłem po nieustannej walce na lek który w moim przypadku przywrócił mnie do życia !!!

a teraz moje posty wygladają mniej więcej tak

"ja biorę fluanxol 2 x 0,5 mg , oraz Lit 4 x 250 mg oraz clonazepam 1 max 2 x 0,5 mg i jestem można powiedzieć w szczytowej formie. Nie mogę uwierzyć , że pod wpływem nietrafionego leczenia i choroby 2 miesiące temu jeszcze bylem na krawędzi popełnienia samobójstwa i nawet z linką bylem juz w lesie, bo od 2 lat trwający BEZ PRZERWY lęk i panika doprowadziły mnie do tak beznadziejnego stanu....

Ludzie-jak ja strasznie pragnę abyście zaznali takiej ulgi jak ja.....

Gdyby nie to forum i dyskusje z jego uczestnikami przeprowadzone podejżewam że już by mnie nie było...A dzięki Wam odkryłem leki dla siebie-te co " z bomby" zapisywali mi lekarze o malo nie doprowadziły mnie do tragedii-mnie i mojej rodziny

W razie czego piszcie-służę pomocą i 2,5 letnią wiedzą wynikającą z obserwacji choroby (CHAD z cięzką depresja przeważającą ) jak i obserwacji reakcji na , w przerażającej większości gówniane leki....

Pozdrawiam

Robert"

Więc Wy moi przyjaciele w Cierpieniu-NIE TRAĆCIE NADZIEI-WAM TEZ SIĘ UDA !!!

Musicie tylko cięzko walczyc o życie !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcę żyć, ale mam dość... Myślę o śmierci, ostatnio coraz częściej, zbyt często... Chcę walczyć, ale zaczyna brakować mi powodów, dla których miałabym szukać siły do walki... Przyjaciele, chcąc mi pomóc, pomagają mi zrobić krok do przodu, tyle że stoję nad przepaścią... Nie ufam im, nie ufam sobie, boję się żyć, ale boję się też umrzeć... Wiem, że kiedyś z tego bagna wyjdę, ale boję się, że mogę tego momentu po prostu nie doczekać... Może zabraknąć mi sił... Chodzę od niedawna do psychologa, ale jak tylko zaczyna być lepiej, to potem znowu jest prosta droga w dół... Zmuszam się do najprostszych czynności, udaję, że wszystko w porządku, ale to nieprawda... To, że o tym piszę, jest już rozpaczliwym krzykiem o pomoc, kolejnym zresztą, nie wiem, jak długo jeszcze będę w stanie wołać... Chciałabym, żeby to się wreszcie skończyło, jakkolwiek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robercie!

 

A ja sobie myśle tak,że nie zdawałeś sobie sprawy z tego jaki byłeś szczęśliwy i dlatego dostałeś na opamiętanie prezent w postaci objawów, z którymi się borykałeś. I nie myśl,że będziesz miał nawrót. Wierze,że to co najgorsze...to masz już za sobą. I oby tak juz pozostało!

 

P.S. Zaczytuję się ostatnio w Anselmie Grunie i Anthonym De Mello.

Wedle nich...choroba pojawia się w nas,żeby coś zasygnalizować, zmienić, ostrzec. Powinniśmy ją traktoać w kategoriach zbawienia....... Wiem co teraz sobie mozesz myśleć....,ze pierd..... takie wybawienie............ ;-)

Czasami na opamiętanie należy nam się klaps. Może źle napisałam.Wolałabym,żeby mnie coś bolało fizycznie, niż,żeby bolała mnie dusza. Zresztą beznadziejnie jest jak cokolwiek boli. Można byłoby na ten temat polemizować.

Damy radę.

A jak juz wyzdrowiejemy.....too kawa! :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robercie

 

Dzięki jeszcze raz. Idę dopiero za 8 dni 26.01.

To młody ordynator szpitala dla nerwowo i psychicznie chorych. Duzo czasu mi poswieca, wyslucha, pyta o objawy . w jakich sytuacjach towarzysza, pyta jak na terapii, rozmawia tez na inne tematy, o pracy itp. Nie moge powiedziec,ze jestem niezadowolona.Poprostu leki nietrafione.Ale to wiesz....mozna zmienic. Porozmawiam z nim.

 

Jeszcze raz dzięki.

Idę spac, bo jutro pobudka 5:30 :-)

Dobranoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niezaleznie od prywatnych wizyt zapisz sie z NFZ i czekaj spokojnie na swój termin...czas szybko leci i będziesz mógl skonfrontowac w razie czego z innym lekarzem swoje leczenie jak dalej będzie coś nie tak

Dokładnie to samo bym powiedziała! I ja przy nerwicy którą miałam objęłam podobną taktykę - pchałam się gdzie można (ale tak jest z nerwicą że człowiek się pcha do lekarzy). No i może napij się na zapas bo potem nie będziesz już mógł jak będziesz brał pastylki :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aviska znam to samopoczucie działam podobnie i coraz bardziej sie zastanawiam jak to jest czy przyjaciele nas zostawiaja czy my juz nie umiemy ich przyjąć tak szczerze to zastanawiam sie nad wizytą u psychiatry co i tobie polecam moze z pomocą leków będzie lżej? czego i tobie i sobie życzę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pamietaj

zyjesz na tym swiecie bo masz cos do zrobienia

jestes komus potrzebna

nie bedziesz tego wiedziala odbierajac sobie zycie

zreszta kiedy je sobie odbierzesz stracisz szanse na cos co moze byc lepsze piekniejsze na nowy dzien

sprawiaj sobie male przyjemnosci

kazdy dzien zaczynaj z usmiechem

spojz w lustro i powiedz sobie ze jestes kims wyjatkowym - bo jestes - drugiej takiej osoby nie ma i nie bedzie, szkoda na zmarnowanie tak niepowtarzalnego egzemplarza ))))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

postanowiłam podjać staż zaczynam od czwartku a ryczę jak bóbr bo wiem że może mi się nie udać bardzo bym chciała żeby mi się w końcu udało bo walczę z dnia na dzień chcę coś osiągnąć uczyć się wiem że rodzice nie będą ze mną zawsze i przy mnie i mnie kochać mama się załamała tą wizytą a już nie mogę spać ani jeść biorę tabletki i mi nie pomagają mam wrażenie że nie jestem nic warta ale walcze z wami , kto może niech się pomogli dzisiaj czy jutro za mnie proszę chce być zdrowa chce mieć dla kogo żyć chce nie bać się ludzi chce kochać i być kochana chce czuć się wspaniale nie chcę tych myśli ciągłego bania się czegoś chce życ umieć żyć chce żeby moja mama się tak nie zamartwiała o mnie chce żeby poczuła ulgę ze mi jest dobrze ja chce żeby ona była zawsze ze mna i mnie kochała żebym była ZDROWA!!!!!!!!!!! Ci którzy przeczytali mój post proszę o pomoc życie jest takie trudne ale otwarte na nasze dolegliwości i na nasze zmagania a życie daje nam szanse po :roll: prostu nie trzeba się bać trzeba zakończyć te lęki w końcu i się nie poddawać mam nadzieję że mi się to uda i chciałabym znaleźć kogoś kto mnie pokocha i mnie zrozumie i będziemy razem do końca swoich dni mam 21 lat a czasem pstro w głowie czasem też myśle że dam rade jedno wiem nie chce iść na dno tylko się podnieść i wiem że teraz najgorsza jutro dla mnie próba tzn w czwartek bo ja mam taki sam z siebie płacz oznacza on nerwy pani lekarz czyli psychiatra dała mi tabletki na dwa tygodnie a później na wizyte po tych 2 tygodniach myślicie że dam radę czy też nie ???????? prosze o szczere odpowiedzi takie jakie one były dotąd :) :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×