Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica mija!


Gość kamila

Rekomendowane odpowiedzi

19_latek, "zdrowieję" myślę że można powiedzieć o osobie która odstawiła leki, i po paru miesiącach jest wszystko ok. Jeżeli jesteś na kuracji farmakologicznej, to super że ci pomaga, pamiętaj jednak że te lekarstwa po jakimś czasie odstawisz, i życzę ci żeby dalej było ok!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to chyba ja zdrowieje :D

Leki po ponad roku brania odstwaione w sierpniu.....no i ......zupełnie nic :mrgreen:

Są gorsze dni i lepsze dni, jednak we wszystkich znajduję coś miłego, wiem już co na mnie wpływa stresogennie a co nie, jak to po trosze opanować, żyję sobie tak jakoś fajnie i zwyczajnie. Cieszy mnie to co powinno, bawi to co powinno, nie boję się......i liczę na pierwszego udanego od kilku lat sylwestra :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lejdisy :-P ja wam dziękuję za miłe słowa, a w tym roku od świętego zażyczę sobie zdrowia dla naszych forumowych nerwusków i depresyjek, o :!:

:D

 

ps. Ale nie odważyłabym się napisać, ze jestem zdrowa, jeszcze nie(mam do tego duży dystans po nawrocie) - chyba za parę lat, może się uda ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka656, jak Ci dobrze, zazdroszczę i gratuluję każdego dnia bez leków! Ale naprawdę, od razu czuję przypływ nadziei, jak czytam, że komos się udało, że jednak się da! :D Bo ja odstawiłam leki miesiąc przed Tobą, na początku lipca po pięciu latach brania i byłam taka szczęścliwa, a we wrześniu...nawrót, i od października znowu na lekach, ech, co za upierdliwa choroba!

 

Ale nie piszę tego, żeby Cię postraszyć, absolutnie, tylko tak mi się jakoś zebrało na żalenie się.

 

A wiesz, że z każdym miesiącem bez nawrotu ryzyko nawrotu maleje? Tzn np w dwa miesiące po odstawieniu leków znowu zachoruje 70% ludzi, a z tych, którzy byli zdrowi przez, powiedzmy, 4 lata, zachoruje już tylko 40% (liczby zmyślone na poczekaniu). Czyli im dłużej będziesz zdrowa, tym większą możesz miec nadzieję, że już na zawsze tak zostanie :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brunnhilde, nawrót chyba zależy od tego, jak bardzo "się wyleczyliśmy", ja miałam poprzednni, jakieś 5 miesięcy po odstawieniu lekow, ale wtedy nie chodziłam na terapię, nie wiem jak wygląda to w %, ale zdaję sobie sprawę, że jak się nie będę pilnować, to to znowu wróci, narazie się tym nie martwię, mam nadzieję, z święta przebiegną spokojnie i miło :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka656,

"narazie się tym nie martwię" - to najlepszy dowód, że jesteś aktualnie zdrowa :smile:

 

Prawda, że terapia i branie leków przez odpowiednio długi czas zmniejsza ryzyko nawrotu, ale nie wyklucza jednak. Ja brałam leki długo po ustąpieniu objawów, psychoterapeutuję sie ( ;) ) od dwóch lat, a nawrót miałam. Ale to wszystko nie takie proste...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, buziaki, świetnie że się dobrze czujesz, oby tak już było zawsze! Ja też czuję się ok, nic nie biorę, terapię skończyłam na początku lipca i od tego czasu jest naprawdę w porządku. Nie mam lęków, natręctw, załamań, mimo że w międzyczasie miałam wypadek samochodowy, nie mogę znależć pracy i ogólnie mało co się zmieniło na korzyść w moim życiu. Pozrnie. Bo zmieniło się moje spojrzenie na świat. Czuję się wolna i cieszę się drobiazgami, żyję chwilą, czuję się silna i pewna siebie. A rok temu trafiłam tu zupełnie rozwalona i praktycznie bez nadziei. Ludzie z tego forum bardzo mi pomogli, otrzymywałam tutaj długi czas wsparcie tak mi potrzebne. Już się nie utożsamiam z tym co tu pisałam, to minęło i mam nadzieję nie wróci. Uwierzcie, można z tego cholerstwa wyjść, trzeba w to tylko wierzyć. Uda wam się, ja to mówię :P Wielkie buziaki dla forumowiczów :*** i życzę zdrowia i szczęscia bo najbardziej zasługujecie po tym wszystkim na nie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno mnie tutaj nie było. Pomyślałem,że tu zaglądnę i napiszę coś od siebie. Jeśli chodzi o mnie leczyłem się na nerwice natręctw i nerwice lękową ze stanami depresyjnymi czasem ale to z powodu nerwicy, depresji jako choroby nie miałem. Po 2 latach psychoterapii psychodynamicznej BEZ LECZENIA FARMAKOLOGICZNEGO (sorka ze dużymi ;) ) mogę powiedzieć, że zdrowieję. Co prawda nie jestem w 100% zdrowy ale moja terapeutka powiedziała, ze w tym roku planuje zakończyć terapię, oczywiście po uprzednich rozmowach ze mną. W sumie planujemy zakończenie na wakacje, bądź też jesień i to trochę odległy termin, ale już jest światełko w tunelu i powoli widać koniec :) Nad paroma rzeczami musze jeszcze popracować, ale czuję się na siłach do tego także życzcie mi powodzenia.

 

I Wam wszystkim też życzę dużo zdrowia i napewno dacie radę jeśli będziecie uparcie dążyć do celu.

 

Pamiętajcie, że każda nerwica jest uleczalna :) Jeśli chodzi o depresje to ni wiem dokońca jak to jest, ale z tego co mi wiadome też można ją wyleczyć, nie będę się wypowiadać, bo tak jak mówiłem nie zagłębiałem się w temat depresji :)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Patrząc wstecz na moje życie, widzę w nim tylko ciemność, pustkę i brak nadziei. Przyczyną takiego stanu była towarzysząca mi niemal przez dziesięć lat depresja. Mój stan był naprawdę poważny, straciłam jakąkolwiek chęć do życia. Dzień rozpoczynałam najczęściej około godziny 13, niekiedy nawet 14. Jadłam coś, oglądałam serial w telewizji i szłam spać dalej. Konsekwencje tego były takie, że straciłam wszystkich znajomych, zaniedbałam studia, a na koniec doprowadziłam do tego, że nie mogłam już wyjść normalnie z domu, bo paraliżował mnie strach. Bałam się wszystkiego, a najbardziej innych ludzi, ich wzroku, tego co sobie o mnie pomyślą. W końcu postanowiłam pójść do psychologa, co niby trochę pomogło ale marzenie o śmierci nie przemijało. Potem był psychiatra

i leczenie farmakologiczne. Z początku myślałam, że to jest to. Budziłam się szczęśliwa, byłam aktywna, ale niestety tylko chwilowo. Mój organizm szybko przyzwyczaił się do leków i wszystko wróciło do poprzedniego stanu. Przez kilka lat cierpienia, jakie znosiłam w związku z depresją, życie wydawało mi się jedną wielką karą. Było przykrą koniecznością, którą chciałabym jak najszybciej zakończyć. Nic nie sprawiało mi radości, nikt mnie nie rozumiał, byłam zupełnie sama. Każdego wieczoru, kiedy kładłam się spać, płakałam, nie mogłam już dłużej wytrzymać tego strasznego, przyszywającego całe me wnętrze bólu. W pustce i samotności podejmowałam też czasem modlitwę. Pytałam wtedy Boga, dlaczego mnie to wszystko spotyka, czym sobie na to zasłużyłam, dlaczego nic się zmienia, pomimo tego, że proszę o pomoc. Przyznaję, że długo żyłam w takim stanie.

Pewnego dnia, zupełnie nieoczekiwanie, nastąpił rychły przełom. Teraz jestem tego pewna, że to Bóg dał mi szansę na nowe życie. Na mojej drodze pojawił się człowieka, który zaczął mi odpowiadać o Bożej miłości. Czytaliśmy razem Pismo Święte i prowadziliśmy długie rozważania. Zdałam sobie wtedy sprawę z kilku rzeczy. Od kiedy pamiętam wierzyłam w Boga, ale na czym tak naprawdę polegała moja wiara? Uważałam, że wystarczy sam fakt, że wierzę i że jeśli będę kierować się życiu Dekalogiem, to spełnię swój obowiązek wobec Boga. Teraz wiem, że to było błędne myślenie. Po pierwsze jakkolwiek bym się starała, nie jestem w stanie sprostać dziesięciu przykazaniom. Dowodem na to była moja spowiedź, ponieważ za każdym razem wymieniałam te same grzechy. One cały czas były obecne w moim życiu. Wydawało mi się, że kiedy raz na jakiś czas za nie przeproszę, to wszystko będzie w porządku. Ale tak przecież nie było, nic się w moim życiu nie zmieniało.

W końcu zaczęły docierać do mnie pewne rzeczy, np. skąd mam wiedzieć czego wymaga ode mnie Bóg i co jest wystarczające skoro nie poznaję jego Słowa. Znałam tylko poszczególne fragmenty, które corocznie powtarzały się w kościele, pozostawiając niezgłębionymi setki wartościowych stron. Tymczasem naukę Jezusa, fundament chrześcijaństwa, trzeba poznać całościowo, żeby ją zrozumieć. Kiedy przeczytałam cztery Ewangelie, zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę złamałam wszystkie przykazania. Według słów Jezusa, jeśli kogoś nienawidzę, to tak jakbym kogoś zabiła, jak pożądam kogoś choćby w myślach, to jak jakbym cudzołożyła. Tak więc gdybym musiała rozstrzygnąć dokąd pójdę po śmierci według Dekalogu, czyli starotestamentowego Prawa, musiałbym wysłać się do piekła. Taka wizja byłaby naprawdę okrutna, bo miejsce to czekałoby wówczas praktycznie każdego z nas... Ale nie muszę tam iść i ponosić kary za moje grzechy, ponieważ Jezus umierając na krzyżu, umarł również za moje grzechy. To On poniósł karę, która należała się mnie i dzięki temu przed Bogiem mogę być czysta, a po śmierci będę mogła zamieszkać w Jego domu. Jest tylko jedna rzecz którą muszę zrobić:

 

List do Rzymian 10:9-10

Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz. Albowiem sercem wierzy się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyznaje się ku zbawieniu.

 

Jeśli głęboko w swoim sercu wyznamy, że zgrzeszyliśmy, że źle postępowaliśmy, jeżeli przeprosimy Boga za nasze grzechy i poprosimy Go aby zamieszkał w naszym sercu, On to dla nas zrobi. Wybaczy nam i już nigdy nie będzie pamiętał o tym co zrobiliśmy złego, nigdy nam tego nie wypomni. A co więcej zamieszka w nas, Jego Duch, który od tej pory zawsze będzie z nami, a na nas będzie czekało miejsce w Królestwie Niebieskim. Nie musimy sobie na to zasłużyć, nawet nie jesteśmy w stanie, bo Biblia mówi wyraźnie, że zbawiani możemy być wyłącznie z łaski, a łaska Pana jest dostępna dla każdego.

 

List do Efezjan. 2:8-9

Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar;

Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił.

 

 

Prawda jest taka, że wielu z nas zadaje sobie pytanie dlaczego Bóg nie odpowiada na nasze modlitwy. Niektórzy sięgają do Pisma Świętego, żeby tam znaleźć odpowiedź. I to jest zdecydowanie najlepsza droga!!! Pytanie tylko z jakim nastawieniem sięgamy po Biblię? Co tak naprawdę chcemy tam znaleźć? Wiadomo, że nie będzie tam wprost napisane jak mamy rozwiązać nasze konkretne problemy, w moim przypadku jak pokonać depresję. Jednak odnajdziemy tam coś znacznie cenniejszego, mianowicie jak poznać i przyjąć do serca prawdziwego, żywego Boga i obietnice jakie się z tym wiążą. Przytoczę jedną z nich.

 

Ewangelia Mateusza 7:7-11

Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam.

Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto kołacze, temu otworzą.

Czy jest między wami taki człowiek, który, gdy go syn będzie prosił o chleb, da mu kamień? Albo, gdy go będzie prosił o rybę, da mu węża? Jeśli tedy wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary dzieciom swoim, o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą.

 

Ewangelia Łukasza 18:7-8

A czyżby Bóg nie wziął w obronę swoich wybranych, którzy wołają do niego we dnie i w nocy, chociaż zwleka w ich sprawie? Powiadam wam, że szybko weźmie ich w obronę. Tylko, czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?

 

Wersety te są zapewnieniem, że Bóg zawsze słucha naszych modlitw, każda jest dla niego ważna i na każdą z nich odpowiada, chociaż nie zawsze dokładnie w taki sposób jakbyśmy tego chcieli i nie zawsze w tym momencie, kiedy byśmy tego chcieli. Bóg widzi nasze życie z szerszej perspektywy. To On wie najlepiej co takiego oraz w jakim czasie będzie dla nas dobre i wtedy nam to ofiarowuje. Warto jednak zastanowić się nad ostatnim zdaniem z tych wersetów – tylko czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?

W tym cały problem, zanosimy swoje prośby do Boga i oczekujemy na jego odpowiedź, ale co my robimy dla Boga. Czy pamiętamy o Nim w naszym codziennym życiu, czy może tylko kiedy czegoś potrzebujemy. Prawda jest taka, że żyjemy w trudnych czasach; wojny, głód, różnego rodzaju katastrofy itd. Niekiedy cisną mam się na usta oskarżenia jak Bóg mógł do tego dopuścić, co On takiego dla mnie zrobił, ja tak cierpię, a On nic sobie z tego nie robi. Jednakże prawda wygląda zupełnie inaczej. Zło jakie nas otacza i złe rzeczy jakie w większości wydarzyły się w naszym życiu, sami na siebie sprowadziliśmy. Bóg dał człowiekowi wolną wolę, a my dopuściliśmy się grzechu, i to on, grzech, jest sprawcą wszelkiego zła. A co zrobił Bóg ? Myśląc po ludzku powinien być wściekły, stworzył dla nas piękny świat, stworzył nas na swoje podobieństwo, chciał być cały czas blisko swoich dzieci, a czym my się mu odwdzięczyliśmy? Zdradziliśmy go, wybraliśmy życie w grzechu, kłamstwie i na dodatek o wszystko go obwiniamy. Bóg ma wszelkie podstawy do tego, żeby się od nas odwrócić. Ale On tego nie zrobił. Co więcej, przysłał do nas swojego Syna, pozwolił na to, aby został On wydany na ukrzyżowanie, mimo iż jako jedyny na Ziemi nie był obarczony jakimkolwiek grzechem. Bóg musiał patrzeć jak ludzie zadają ból Jezusowi i jak umierał. I zrobił to tylko dlatego, że nas kocha.

 

Ewangelia Jana 3:16

Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.

 

Wszystko co musimy zrobić, to przyjąć ten dar.

 

Kiedy ktoś odda życie Jezusowi Chrystusowi, nic nigdy nie będzie już po staremu. Przestanie być ono tym co można zobaczyć, poczuć, powąchać, wydedukować. Jego częścią stanie się prowadzenie przez wiarę, a to oznacza otwarcie się na cudowne działanie Ducha Świętego.

Jesteśmy ważni dla Boga. On nas stworzył i wie co nas napełni. Wie jakie powołanie jest najbardziej odpowiednie dla naszych talentów i umiejętności. Wie czy mamy się ożenić, wyjść za mąż, czy może pozostać w stanie wolnym, a jeśli zdecydujemy się na małżeństwo, Bóg wie kto jest dla nas najlepszym partnerem. Wie, w jakiej wspólnocie rozkwitniemy. To tak jakby mówił: „Pragnę prowadzić cię przez życie. Wiem, jaka ścieżka uwielbi Mnie i będzie owocna dla ciebie i pragnę pomóc ci ją odnaleźć. Będę to czynił, dając ci wskazówki, zatem ucisz swe życie i słuchaj Mego głosu”

Może oczywiście pojawić się pytanie, ale jak mam oddać życie Jezusowi, co mam zrobić żeby się do niego zbliżyć. W wielu wypadkach rozumowanie wierzących znajduje się pod silnym wpływem religijności, tj. tradycji i obrzędów. Aby tego uniknąć, każdy z nas powinien naprawdę zagłębić się

w Słowie Pana i odpowiednio przemienić swój sposób myślenia.

W ewangelii Jezus mówił, że wszystko co musimy robić, to przestrzegać nowego prawa. Jakie prawo ustanowił Jezus w Nowym Przymierzu? Zawiera się ono w jednym rozkazie: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie” (Ewangelia Jana 13,34)

Słysząc te słowa, ludzie natychmiast pytają: „Czy chcesz powiedzieć, że nie musimy przestrzegać dziesięciu przykazań”? Ludzie, którzy są w Chrystusie, nie muszą już starać się wypełniać każdego

z dziesięciu przykazań. Dlaczego? Ponieważ jeśli stosujemy się do przykazania miłości, wypełniamy wszystkie przykazania Starego Testamentu. Kiedy kogoś miłujemy, to rzeczą naturalna jest, że nie chcemy nikogo okłamywać, skrzywdzić, czy nawet źle o nim myśleć. Wyraźnie stwierdza to apostoł Paweł w Liście do Rzymian, pisząc: „Kto kocha bliźniego, wypełnił Prawo” (list do Rzymian 13,8)

Kiedy zaczniemy stosować to przykazanie w naszym codziennym życiu, szybko zauważymy, że zmieni się ono nie do poznania. Ja tego doświadczyłam. Od kiedy przeprosiłam Boga i poprosiłam Go, aby zamieszkał w moim sercu, wszystko zaczęło się zmieniać, nieustannie czułam jego działanie.

Z czasem wszystkie moje lęki, złe przygnębiające myśli odeszły. Bóg się mną zaopiekował, dzięki niemu dokończyłam wiele rzeczy, za które nawet nie mogłam się wcześniej zabrać i zaczęłam nowe życie, w którym nie muszę się martwić o przyszłość.

 

Ewangelia Mateusza 6:25;33

Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się o życie swoje, co będziecie jedli albo co będziecie pili, ani o ciało swoje, czym się przyodziewać będziecie. Czyż życie nie jest czymś więcej niż pokarm,

a ciało niż odzienie? Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane.

 

Co prawda zdaję sobie sprawę z tego w jakim świecie żyjemy. Dookoła otacza nas grzech, nienawiść i obojętność. Nasze ciała są niedoskonałe i często cierpimy z tego powodu. Ale wiem też, że cokolwiek się stanie, nie będę nigdy sama. Ostatnio miałam pewne problemy zdrowotne, przez dwa tygodnie odczuwałam naprawdę silny ból. Nawet najmocniejsze leki, jakie zapisywali mi lekarze, nie pomagały mi. Cierpiałam, ale czułam się jakoś inaczej, czułam jakby ktoś przytulał mnie do swojego ramienia. Często budziłam się w nocy i myślałam, że już nie wytrzymam, nie mogłam zasnąć. Modliłam się wtedy do Pana, dziękowałam mu za jego obecność, za Jego cierpienie, za krzyż. Wtedy też doświadczyłam, jak bardzo Jezus musi nas kochać. Mój ból był niczym w porównaniu do tego co On musiał przeżywać. Ta miłość jest niesamowitym darem, wprost nie do opisania. W trakcie mojej modlitwy, zawsze wypełniał mnie spokój i nagle zapadałam w głęboki sen, który był wybawieniem od bólu.

Zauważyłam także, że zmienił się mój stosunek do innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy

w przeszłości wyrządzili mi jakąś krzywdę. Kiedy byłam nastolatką mój tata postanowił ożenić się ponownie, po śmierci mojej mamy. Nie miałam nic przeciwko temu, w końcu zasługiwał na to aby ułożyć sobie życie od nowa. Ale osoba ta okazała się alkoholiczką i lekomanką, nie chcę tutaj dokładnie opisywać co się działo u nas w domu, ale były to straszne rzeczy. Ta kobieta wyrządziła całej mojej rodzinie ogromną krzywdę, nienawidziłam jej i każdego dnia życzyłam jej śmierci. Tak naprawdę te złe emocje wyrządzały więcej szkód mnie niż jej. Nawet po tym jak mój tata się z nią rozwiódł, ciągle mi się śniła, a na sam dźwięk jej imienia wpadałam w furię. Odkąd Jezus zamieszkał

w moim sercu, zauważyłam, że moje odczucia w stosunku do macochy zaczynają się zmieniać. Już się tak nie denerwowałam na myśl o niej, a z czasem dojrzałam do tego żeby jej wybaczyć. To nie jej wina, że jest taka. Żyjemy w świecie, który jest opanowany przez Szatana i bez Bożej miłości

w naszych sercach, trudno nam radzić sobie ze wszystkimi problemami jakie nas w życiu spotykają. Bardzo często w takich przypadkach popadamy w różnego rodzaju nałogi, a ona akurat w nałóg alkoholowy. Niemniej jednak głęboko wierzę, że kiedyś Bóg odmieni jej serce i uwolni ją od tego ciężaru. Bo Bóg kocha każdego z nas i z utęsknieniem czeka na nasz powrót do domu, który jest

w Niebie.

WIARA CZYNI CUDA !!!

Jakby ktoś miał ochotę pogadać to napiszcie albo na maila mkm58@wp.pl lub na gg 6908437

http://vids.myspace.com/index.cfm?fuseaction=vids.individual&VideoID=58302148 - to jest link to wykładu „Poznać prawdziwą nadzieję” naprawdę warto zobaczyć.

 

Pozdrawiam

Justyna

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alleluja!!!

dziewczyno czekałam na to by spotkać tu kogoś takiego!!!!

To jest to!!! Bóg jest wielki!

Jakoś balam się wcześniej powiedzieć bo pisałam że juz jest lepiej i układa mi się dobrze ale prawda jest taka że to Bóg mnie uzdrowił po długie modlitwie mojej przyjaciółki która siedziala ze mną kilka godzin i modliła się o siłe dla mnie o oczyszczenie i uzdrowienie z każdej rany. Wypłakałam wtedy wszystkie włzy przeznaczone na ten rok. Każda moja łaza mówiła ze Bog leczy moje rany. Każda z nich pokazywała mi ze już coś jest za mną i nie ma tego na mnie. Bo to co On wyleczy już nie jest moje. To znika.

Bardzo długo szukałam swojej drogi prawdziwej drogi, drogi szczęscia i wkońcu ją znalazłam. Skończyłam kurs alfa i poznałam Boga i myślcie co chcecie ale to było najlepsze co mnie w życiu spotkało i moge powiedzieć że każdy kto jes pozbawiony poznania Boga jest jak bez oczu...bez uczu i bez smaku...NIE ZNA ZYCIA ...NIE ZNA PRAWDZIWEGO ŻYCIA. Owszem jak każdy ma problemy ale nie ma Boga który z tych problemow pomaga wyjśc. To moze brzmieć bardzo odlegle ale taka jest prawda. Bóg puka do naszych drzwi ale klamka jest tylko po naszej stronie i tylko my możemy otwozyć...Boli mnie cierpienie każdej osobe z tego forum naprawde często płacze jak czytam wasze historie i modle się za wiele osób ktore tu poznałam modle się żeby otwozyły te drzwi bo to jedyne wyjście z sytuacji. Psycholg, psychiatra psychoterapia leki.....to pomaga na chwile. Tylko na chwile bo zaraz potem znów jest cięzko a Bóg pomaga na zawsze....!!!!

 

 

Ludzie niby są z Bogie i nazywają się wierzącymi niepraktykującymi ale tak naprawde są dlaeko daleko...Straszne jest to że oni nie wiedzą że życie z Bogiem to najlepsze życie jakie istnieje..Ja nie wierze w siebie nigdy nie wierzyłam ale wierze w Boga i w jego moc i to wystarcza...

Bo...

Bóg mówi dzić do Ciebie: Kocham Cięę!!

Czy wierzsz zatem że nie ma w zyciu sytuacji beznadziejnych???

 

Znajdź mnie tu

Mów do mnie

Chcę czuć, że jesteś

Muszę Cię słyszeć

Jesteś światłem

Które mnie prowadzi

Do miejsca

Gdzie znajdę znów spokój/ukojenie

Jesteś siłą

Która sprawia że wciąż idę

Jesteś nadzieją

Która sprawia, że wciąż ufam

Jesteś życiem

Dla mojej duszy

Jesteś moim celem

Jesteś wszystkim

Więc jak to możliwe

Że stoję tu z Tobą

I nie jestem poruszony

Czy powiesz mi

Czy możliwe jest

Coś lepszego niż to

Uciszasz burze

Dajesz mi odpocząć

Trzymasz mnie w swoich dłoniach

Nie pozwolisz mi upaść

Wciąż jesteś w moim sercu

I zapierasz mi dech w piersiach

Czy weźmiesz mnie ze sobą

Czy zabierzesz mnie głębiej niż teraz

Więc jak to możliwe

Że stoję tu z Tobą

I nie jestem poruszony

Czy powiesz mi

Czy możliwe jest

Coś lepszego niż to

Więc jak to możliwe

Że stoję tu z Tobą

I nie jestem poruszony

Czy powiesz mi

Czy możliwe jest

Coś lepszego niż to

Ponieważ jesteś wszystkim, czego pragnę

Wszystkim, czego potrzebuję

Jesteś wszystkim

Wszystkim

Jesteś wszystkim, czego pragnę

Wszystkim, czego potrzebuję

Jesteś wszystkim

Wszystkim

Jesteś wszystkim, czego pragnę

Wszystkim, czego potrzebuję

Jesteś wszystkim

Wszystkim

jesteś wszystkim, czego pragnę

Wszystkim, czego potrzebuję

Jesteś wszystkim

Wszystkim

Więc jak to możliwe

Że stoję tu z Tobą

I nie jestem poruszony

Czy powiesz mi

Czy możliwe jest

Coś lepszego niż to

Więc jak to możliwe

Że stoję tu z Tobą

I nie jestem poruszony

Czy powiesz mi

Czy możliwe jest

Coś lepszego

Coś lepszego niż to

Czy powiesz mi

Czy możliwe jest

Coś lepszego niż to

 

Jeżeli ustami swoimi wyznasz ze Jezus jest Panem i w sercu swoim uwierzysz że Bóg Go wskrzesił z martwych osiągniesz zbawienie....!!!

 

MOge tylko dodać że jeśli jest ktoś komu nie podoba się dotychczasowe zycie i chce coś zmienic może zacząć od kursu alfa

www.kursalfa.pl

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amen.Nic dodać nic ujać.Gdyby nie Bóg , dawno skończyłabym ze soba.Ale jego obecność w moim życiu , Jego troska , przyjażń , miłość oraz obietnice, trzmają mnie przy życiu.On stał się sensem mojego życia.On stał się trescią.I chociaż choruje nadal , ufam , że on jest ze mną.On mnie pokrzepia ,On mnie pociesza , On mnie podnosi , kiedy upadam.....Jest najwierniejszym przyjacielem.Cichym , łagodnym,i bardzo , badzo mądrym.Pozdrawiam wszystkich z Bożym błogosławienstwem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

justicae to świetnie, że ci się udało/udaje ale nie każdy jest wierzący :P tzn. wierzący w jakiegoś stworzyciela...

Ja jestem wierząca w siebie i w sumie też mogę napisać, że wiara czyni cuda, wiara w siebie i wiara że się uda :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Iryss wcale nie napisała że "ani leki, ani psycholog ani psychiatra i terapie nie pomagają". Wcale też nie widzę żeby "źle oceniała niewiernych". NIe pisze tez nigdzie że ludzie którym pomogły pastylki "kłamią". Nigdzie nic takiego nie jest napisane! Po prostu pisze o swoim doświadczeniu z Bogiem. Czy nie ma do tego prawa?

To co napisała, to że "każdy kto jes pozbawiony poznania Boga jest jak bez oczu...bez uczu i bez smaku...NIE ZNA ZYCIA" - napisała o sobie, bo ona taka była dopóki nie poznała Boga, tak bym to rozumiała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amon przepraszam jeśli Cię uraziłam nie o to mi chodziło.

Nie twierdze że ktos kłamie ale twierdze że depresja i nerwica wracają i to wnioskuje z obserwacji i z doświadczenia moich znajomych. Jeśli wyleczyli się z depresji poprzez leki czy terapie to nawet jeśli ona już nie wróciła do nich to wracała do ich dzieci. Dowiedziałam się że nerwica ma podłoże duchowe i mysle że jest w tym troche prawdy. Depresja i nerwica nie znikają one pozostawiają w nas ślad a ja twierdze poprostu że jeśli Bóg Cię uzdrawia to ten ślad znika...

 

Polakito bardzo dziękuje Ci bardzo za wsparcie i rozumiesz to dokładnie tak jak chciałam to przekazać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo wiele w życiu przeszłam. Każdy mój dzień konczył się płaczem...Zasypiałam z wyczerpania. Potem wstawałam udawałam przed całym światem że jest dobrze budowałam mur wokuł siebie który otaczały powłoki wrazliwośći i lęku ale bylam na tyle głupia że te powłoki były na zewnatrz muru. Każdy nawet najmniejszy atak na mnie uderzał w mur jak pocist z prędkością światła. Łzy były dobre na każdą chwile. Miałam nerwice zamykałam się w sobie. Każdy lęk był we mnie, nie mogł sie uwolnić. Bałam się samej siebie. Miała myśli samobujcze. Raz było lepiej raz gorzej ale to gorzej zawsze gurowało. Zawsze wracałam do punktu wyjścia. Nie twierdze że teraz już będzie słodko i kolorowo bo tak nie będzie ale teraz mam Boga i wiem że nie jestem z niczym sama. Mimo że mam przyjaciół boje się im mówić o tym co mnie boli o tym czego się boje a wiem że Bogu moge powiedzieć wszystko tak samo otwarcie jak tu na forum pisałam o tym czemu cierpie. Nie chce aby ktoś za miesiąc czy dwa wytknoł mi jak bede pisała że kiepsko się czuje bo cos tam że przeciez Bóg mnie uzdrowił to dlaczego jest mi zle ale to tak nie działa bo nie może być wiecznie dobrze to chodzi o to że nawet jeśli jest zle to ja wiem w kim szukać pomocy i wiem że tą pomoc otrzymam....Jetsme teraz spokojna. Nie boje sie. Śpie spokojnie. Mam marzenia mam plany mam cele!!!! Jest tyle rzeczy które chcę zrobić które chcę poznać i chcę żyć co jeszcze kilka tygodni temu było nie do pomyślenia. Wtedy marzyłam zeby zasnąć i się nie obudzić a teraz każdego ranka wstaje z uśmiechem na twarzy wciąż się uśmiecham jestem szczęśliwa mam siłę do walki bo wiem że nie otworzyłam się jeszcze a mój mur nadal stoji..i musze go zburzyć sama. To wszystko przyszło po modlitwie mojej przyjaciółki. I wiem że to dzięki Bogu jest teraz dobrze i wiem tez że poradze sobie jak będzie zle bo mam Boga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie słyszałam żeby ktoś pstryknął ale mniej więcej tak ona się modliła wieczorem to była naprawde cięzka modlitwa strasznie płakałam ona powiedziała że łzy to znak uzdrowienia i leczenia ran. jak następnego dnia wstałam radosna spokojna i uśmiechnięta. Wiem jak to brzmi bo nie zawsze wierzyłam w Boga i nie wierzyłam w uzdrowienie ale w wakacje byłam na rekolekcjach i poznałam tam dziewczynę która miała 5guzów mózgu które trzeba było wyciąć bo zagrażały jej życiu i powodowały ogormne bóle i któregoś wieczoru dwóch braci z Włoszech którzy na tych rekolekcjach prowadzili wykłady pomodlili sie za nią następnego dnia ona musiała wracać do domu bo miała wizytę u lekarza. Po modlitwie powiedziała nam że jest zdrowa. Wysmiałam ją. Nie wierzyłam!! Ona wierzyła...I pojechała czuła sie dobrze a gdy zadzwoniła po wizycie u lekarza okazało się że guzy znikneły. To jest potwierdzone przez lekarzy CUD nic innego tylko cud..Wtedy uwierzyłam że Bóg moze uzdrawiać. Skoro moze guzy to dlaczego nie neirwice czy depresje... ?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dowiedziałam się że nerwica ma podłoże duchowe i mysle że jest w tym troche prawdy.

To ja też wiem ale to wcale nie oznacza wiary w boga. Ja w boga nie wierzę. Wierzę we własną przemianę wewnętrzną, czyli autoterapia i psychoterapia i wiara oraz nadzieja, że będzie dobrze. Że muszę uporządkować swoje życie od wewnątrz jak i od zewnątrz. Żaden stwórca nie ma tu nic do rzeczy, to tylko ode mnie zależy.

"Każdy myślący człowiek jest ateistą" :P

 

A czy ty wyzdrowiałaś iryss, czy jeszcze się zmagasz z tymi zaburzeniami?? czy modlitwa twej koleżanki cię ozdrowiła w cudowny sposób??

 

[Dodane po edycji:]

 

Ale każdy niech sobie wierzy w co chce, taka modlitwa to też takie szukanie nadzieji, niby w bogu ale tak naprawdę w sobie - tak myślę.

Nie wierzę w żadne cudowne ozdrowienia, to człowiek który bardzo chce żyć i wierzy w to, że będzie zdrowy, sam do tego doprowadza. Siła naszego umysłu jest ogromna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dowiedziałam się że nerwica ma podłoże duchowe i mysle że jest w tym troche prawdy.

Myślę że w tym może być wiele prawdy. Na przykładzie własnego życia uważam że może to być prawda. Uważam też że życie bez Boga nie jest pełne, bo w każdym z nas jest miejsce na kontakt z Tym, który nas stworzył. A każdy sobie to miejsce zapełnia jakoś inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×