Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Z calym szacunkiem, ale glupoty opowiadasz. Od razu założyles ze kuracja w szpitalu jest nieskuteczna, ze wyszedlbys z niego takim samym czlowiekiem.

No wlasnie, moze pisze glupoty, tez tak moze byc ; P.

 

Pozdrawiam i wiecej optymizmu zycze (chociaz jestem swiadom, ze to moga byc puste slowa)

Optymizm, to ja mam na drugie imie. To co napisalem, to takie gdybanie, nic wiecej. Ludzie sa rozni, po prostu, niektorzy nie wytrzymaliby cisnienia, ktore by im towarzyszylo, jesli terapia w szpitalu okazalaby sie nieskuteczna, i to tyle, co chcialem przekazac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja chyba juz z tego nie wyjde nie wiem wogole dlaczego mi sie tak stalo i co bylo przyczna umarlo dawne ja teraz jestem ajkas inna nowa osobą caly czas mysle po co zyje dlaczego ja zyje nie wiem czy to nie schizofrenia jakas :/

Kolego - my juz to czytamy z 10x. Zakladam ze bedziesz tak marudzil na zasadzie zacietej plyty, ale argumentow innych nie rozwazysz, bo "nie". To oczywiscie jasne ze tak wlasnie bedzie, ale w takim razie nie spodziewaj sie ze Twoje zycie od takiego odbijania pileczki nagle sie odmieni i ze z tego wyjdziesz. Moze po prostu musisz sie przyzwyczaic do roli "kopnietego w tylek" skoro nie chcesz przestac jej odgrywac? Moze wcale nie jest Ci z tym zle?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie twoje spostrzezenia sa bardzo ciekawe, bo w moim przypadku teoria o pochodzeniu nerwicy od toksyn sie rowniez sprawdzila. Bralam te same preparaty co Arturk i w tej chwili nie mam dolegliwosci. Z tym ze ja nie pilam ani nie dragowalam. Oczywiscie to jedno, a predyspozycje to co innego, oraz praca nad soba, nad swoim charakterem to tez jest potrzebne. Jestesmy zlozonym organizmem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Whoami nie kasuj konta bo to tym bardziej nic nie da.

 

Ja miałam taki okres w życiu ze MARZYŁAM o szpitalu a nikt mnie tam nie chciał wziąć :(

Ale szpital to ostateczność.

Co do zdania że szpital to 'rysa na życiorysie' - szpital to rysa na szkle zwanym życiem, a nie wyleczona depresja/nerwica to pęknięte szkło. Co lepsze?

 

Poza tym jeśli dla kogoś będzie problemem to że była bym w szpitalu(czy ktoś inny był) to świadczy żle o nim, nie o mnie. Ludzie którym szpital kojarzy się z kaftanami, wariatami którzy sie rzucają, lekarzami z morderstwem w oczach są zaściankowi, nietolerancyjni i żyją sto lat za murzynami.

 

Kiedyś rozmawiałam długo z moim nauczycielem od historii w liceum- powiedział mi że jestem bardzo mądrym człowiekiem skoro leczę się i mówię to z godnością, bo niestety nasze społeczeństwo jest zacofane i żyje w mentalnym średniowieczu, gdzie na Zachodzie psycholog czy psychiatra jest takim samym lekarzem jak dentysta. Powiedział mi że moge być dumna ze swojej postawy bo sama sobie choroby nie wybrałam.

Wy też bądzcie dumni, jesteście wartościowymi ludzmi i niech żaden szpital czy zacofani ludzie tego nie zmienią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do zdania że szpital to 'rysa na życiorysie' - szpital to rysa na szkle zwanym życiem, a nie wyleczona depresja/nerwica to pęknięte szkło. Co lepsze?

...leczę się i mówię to z godnością, bo niestety nasze społeczeństwo jest zacofane i żyje w mentalnym średniowieczu... moge być dumna ze swojej postawy bo sama sobie choroby nie wybrałam.

Piekne slowa, kupuję ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, ja równiez szpital uważam za ostateczność, ale nie zgadzam się, że pobyt w szpitalu to jakaś rysa na życiorysie, odwiedzałem pare osób w takowym szpitalu,i serio nie sa to ludzi słabsi tylko po prostu chorzy.

Nerwica, depresja, zaburzenia psychiczne nie są oznaką słabiutkiej psychiki, jakiejś mniejszej wartości, takie myslenie tylko bedzie powodowało gorsze samopoczucie.

Takowe zaburzenia są chorobą taką samą jak choroby serca czy jakies inne i równiez jedni w szpitalu leżą, inni nie.

Trzeba kończyć ze wstydem dotyczącym naszych zaburzeń, bowiem powoli ta choroba bedzie rujnowała życie coraz większej liczbie osób, a my będziemy milczeć i czuc się gorszymi o mniejszej wartości.

Po prostu sama nazwa Szpital Psychiatryczny źle się kojarzy ale te szpitale pękają powoli w szwach od chorych na właśnie NN NL depresje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym jeśli dla kogoś będzie problemem to że była bym w szpitalu(czy ktoś inny był) to świadczy żle o nim, nie o mnie. Ludzie którym szpital kojarzy się z kaftanami, wariatami którzy sie rzucają, lekarzami z morderstwem w oczach są zaściankowi, nietolerancyjni i żyją sto lat za murzynami.

Masz racje, ja nie mysle zle o innych, ktorzy potrzebywali terapii w szpitalu, zle myslalbym o sobie, gdybym sie tam znalazl, dzis moze, gdybym tego potrzebowal, to znioslbym ta niewygode i poczucie wstydu, pare lat temu byloby to niewyobrazalne. Tak mnie wychowano, nie latwo sie tego pozbyc. Pomimo, ze juz dawno utracilem resztki imidzu ; ), to i tak siedzi we mnie poczucie, ze musze byc idealny i robic dobre wrazenie (taaa, nerwica i dobre wrazenie,), to nie sa moje poglady, po prostu tak mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja Jeszcze poczekam do Lata jezeli mi sie nie poprawi to podejme powazne kroki w tym kierunku. Mam jeszcze resztke nadziei ze w lato wszsytko sie odmieni bedzie pięknie ciepło pojade na wakacje mze zapomne a jezeli sie myle? no coz wtedy cos bedzie trzeba z tym zrobic na powaznie:( tego sie boje( ahhh ta cholerna bezradnosc nienawidze tej nerwicy:(( w 3 miesiace zniszczyla mi 19 lat wspanialego zycia:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja Jeszcze poczekam do Lata jezeli mi sie nie poprawi to podejme powazne kroki w tym kierunku.

Nie Gringo, ale z traumatycznego tonu wypowiedzi domyslalem sie ze "powazne kroki" zostaly juz dawno podjete, i ze jest w stanie czekac najwyzej do jutra a nie do "lata" ... Tym mnie rozlozyl :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć jestem tu nowa ale borykam sie z podobnym problemem. Kiedy pije alkohol jest wszystko w porządku dobrze sie czuje mam dobry humor,sami wiecie:) natomiast po tym relaksującym odczuciu, kiedy alkohol wychodzi z organizmu i przychodzi poprostu kac zaczyna sie u mnie koszmar. Budze sie w nocy z ogromnym lękiem dostaje trzesiawek, serce wali jak młot i mam wrazenie że zaraz umrę, zaczynam sie coraz bardziej nakrecać, że cos mi sie stanie a jedyne o czym mysle to wezwanie karetki i myslenie typu,, już tego nie chce, niech ktos to ode mnie zabierze, zaraz tego nie wytrzymam, juz wiecej nie bede pić". Potem 3-4 godziny nieprzespane bo boje sie zmrózyc oka no i w końcu padam ze zmeczenia nie wiem kiedy. A i jedyne czego najbardziej potrzebuje to to zeby mnie ktos tulił i był przy mnie i mówił, że nic mi nie bedzie. Rano jak juz sie troszke wyspie jest juz dobrze, no chyba że mam ,, kaca giganta" wtedy jest już masakra. Drętwieja mi rece, mam osłabiony organizm, różne lekowce a jak wyjde z domu to wydaje mi sie ze wszyscy wiedza ze pilam i ze sie dziwnie patrza na mnie, w sklepach dostaje zawrotów glowy, jest mi słabo, kreci sie wglowie i przychodza durne mysli, że cos mi się stanie że dostane zawału itp. mam nerwice 8 lat i nie zawsze tak bylo. w tym momencie mam nawrót choroby i alkohol nie jest teraz u mnie wskazany bo znów sie to wszystko zaczęło do tego doszły problemy z jelitami. Myślę, że te leki napewno przychodzą właśnie (ale nie tylko) wtedy bo organizm jest osłbiony, wyplukane są przez alkohol różne minerały ale może byc tez tak że sam mózg kojazy już reakcję po wypiciu i tak sie właśnie dzieje kiedy znów siegne po alkohol. Teraz nie pije poprostu z czystego strachu, bo wiem jak bedę reagowac. To jest poprostu chore no cóz nie każdy tak ma chociaz jak rozmawiam ze znajomymi którzy nie maja nerwicy to tez mi mowia ze na kacu są jakies dziwne leki nie wiadomo skad ale przechodza je w lagodny sposób co oczywiscie nie tyczy sie mnie, my z nerwica mamy ,,troche" ciężej. Dodam że ogolnie pije zadko jak jest okazja lub jakas lampke, dwie wina do kolacji czy jedno piwko z kolezanka ale to jest obecnie raz na miesiac, dwa. Wczesniej ok rok temu pilam raz na tydzien zawsze w weekend jakas imprezka. Narazie od nowa zaczynam walke z nerwicą więc odstawiam wszelkie uzywki fajki tez juz ograniczam a jak dobrze pojdzie to wogle rzuce te świństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy twoja dziwna troska o tą dziewczyne, którą rok nie widziałeś to nie jest jakaś próba odwrócenia wagi od samego siebie?? odwrócenia uwagi od własnego problemu?? Pamiętaj, że osoby które zajmują się osobami z niską samooceną po czasie same potrzrebują terapi. Bycie miłym nie wystarczy... ale z drugiej strony przeżywanie uczuć innych jakby to były twoje własne to też nie jest zdrowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie to faktycznie nie masz niczego takiego do zaoferowania tej dziewczynie, żeby jej pomóc, nie darzysz jej uczuciami takimi żeby zaoferować jej związek czy jakieś bliższe uczucia, sam o tym piszesz. A zresztą taka prawda, że nie wiesz co teraz się z nią dzieje, i czy jest jak to uważasz smutna...

Ja osobiście w technikum nie miałem apetycznego wyglądu właśnie przez straszne stany zapalne skóry i strasznie chudej postury a po dwóch latach od szkoły średniej moje życie się diametralnie zmieniło ;) na plus :)

znajomi nie poznawali mnie na ulicy.

I w sumie tez prawda czy ty czasem nie masz jakis problemów sam ze sobą, możliwe że musisz sobie pomóc a nie koleżance. Nadmierna troska o wszystkich wokoło i czuwanie aby byli szczęśliwi może po prostu zniesć cię na drogę wiecznego niepokoju. Na pewno masz duże pokłady wrażliwości, może aż za duże ale w sumie ja też miałem i nic dobrego z tego nie mam :)

Bardzo chcesz to jakoś nawiąż kontakt z koleżanką i może się przekonasz, że np. nie jest taka nieszczęśliwa jak myślisz. Możesz przecież mieć z nią kontakt ale jeżeli tylko z litości to nie wiem czy to ma sens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Całe życie zabiegałam o jej uwagę i uznanie.A ona wiecznie chciała mieć spokój.Do dziś zawsze nawet jak nie jestem winna a dostaje opr. to meczy mnie ogromne poczucie winy wobec niej.Zawsze wmawiala mi ze ja jej zrujnowalam zycie.Biła mnie bo nie umiala sobie poradzic sama ze soba,wyzywala,w zlosci mowila doslownie wszystko,a ja cale zycie usprawiedliwialam ja ze jest chora ze ma depresje a jak tylko miala lepszy okres to sie cieszylam i lgnelam do niej jak dziecko.....nie wiem jak sobie z tym radzić.Dzis mieszkam juz sama ale do tej pory klutnia z mama doprowadza mnie do autodestrukcji...jak sobie z tym radzic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×