Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Cholerka, dawno tu nic nie pisałem...

Ja choruję (tak to nazywam choć nie lubię tego określenia) od 2006 roku. Jestem po dwóch latach terapii i leczeniu farmakologicznym, które pozwoliło mi złpać oddech na ponad rok. Od roku nie łykam prochów a dwa miesiące memu skończyłem spotkania z psychologiem/psychiatrą. Przyzwyczaiłem się już do tego, że moje życie to sinusoida dobrych i złych okresów. Okresów kiedy źle się czuję i różne lękowe historie mnie spotykają i okresy kiedy czuję się zupełnie od nich wolny, kiedy zdarza mi się zapomnieć co to ataki paniki i lęku. To co udało mi się przez te lata wypracować to świadomość, że mózg płata mi figle i że nic realnego nie może mi sie stać. Powtarzam to sobie zawsze kiedy coś się dzieje i staram się nie dopuścić do tego, by poddać się objawom (np. kiedy wychodzę z basenu i idę pod prysznic gdzie czuję, że idzie lęk mówię do siebie w właściwie zwracam się do lęku w stylu: "spier...aj", "nie ma Cię" i tak kilka razy i to bardzo pomaga choć może wydawać się dziwne). Postanowiłem sobie, że będę walczył i nie będę brał leków bo one na dłuższą metę nic nie zmienią a jedynie ja znowu powiększę się o kolejne 8 kg ;-) Wiem, że czasem jest bardzo trudno i rózne myśli chodzą po głowie ale musimy być silni i tu tej siły i otuchy sobie dodawać. Może dla nas młodych osób to żadne pocieszenie ale nasza zmora czyt. nerwica lękowa mija z wiekiem. Dla zainteresowanych polecam ciekawą książkę, która pozwala nam jeszcze lepiej zrozumieć chorobę pt. "5 prostych sposobów radzenia sobie z lękiem" Borwina Bandelow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

filson

 

Na jaka terapie chodziles? z Jaka czestotliwoscia? Jakie leki brales?

 

 

Chodziłem na indywidualną analityczną. Raz w tygodniu. Brałem anafranil (odżyłem bardzo szybko ale przy okazji mocno przytyłem) i początkowo xanax, którego nie polecam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodziłem na indywidualną analityczną. Raz w tygodniu. Brałem anafranil (odżyłem bardzo szybko ale przy okazji mocno przytyłem) i początkowo xanax, którego nie polecam.

 

dlaczego nie polecas xanaxu? ja go biore sporadycznie i sobie go bardzo chwalę! uzależnia to fakt ,ale trzeba brać go z głową. Ja tez na poczatku sie uzalezniłam , nie było łatwo ale zeszłam z niego i teraz ratuje mnie tylko jak sie źle czuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

filson?

 

Cierpisz na zaburzenia lekow-depresyjne?

 

Ja od konca pazdziernika chodze na terapie psychodynamiczna.Od stycznia-raz w tygodniu, wczesniej dwa razy w tygodniu. Terapeutka stwierdzila zalamanie nerwowe, psychiatra zaburzenia depresyjno-lękowe. Jeszcze dluga droga przede mna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dlaczego nie polecas xanaxu? ja go biore sporadycznie i sobie go bardzo chwalę! uzależnia to fakt ,ale trzeba brać go z głową. Ja tez na poczatku sie uzalezniłam , nie było łatwo ale zeszłam z niego i teraz ratuje mnie tylko jak sie źle czuje.

 

NIe polecam bo uzależnia. W rezultacie oprócz problemów z chorobą masz jeszcze problem z uzależnieniem, z którego wyjście czasem bywa trudne.

 

[Dodane po edycji:]

 

filson?

 

Cierpisz na zaburzenia lekow-depresyjne?

 

Ja od konca pazdziernika chodze na terapie psychodynamiczna.Od stycznia-raz w tygodniu, wczesniej dwa razy w tygodniu. Terapeutka stwierdzila zalamanie nerwowe, psychiatra zaburzenia depresyjno-lękowe. Jeszcze dluga droga przede mna.

 

 

Głównie lęki ale czasem też stany depresyjne, które wiążą się raczej z moją obecną sytuacją życiową.

Przejście każdej drogi jest warte zachodu i trudu. Ja mimo, że nie jestem do końca zadowolony ze skutków leczenia wiem, że bez tego byłoby jeszcze gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś rok temu odkryłem że mnie również męczy nerwica, ale najgorsze jak czytam takie posty jak piszę filson to mnie to załamuję. 2 lata terapii, leków, ile kasy musiałeś w to włożyć i nadal masz skoki - raz dobrze raz źle czyli tyle co ja sam do tego doszedłem i wywalczyłem (bo wcześniej było gorzej a przynajmniej udało mi się to trochę opanować bez niczyjej pomocy). Ja też podczas ataków mówię sobie w myślach "nerwico spie..." , "to tylko moje myśli" . Naprawdę czy na nerwicę nie ma lekarstwa skutecznego ?? Ilu osobom się udało ? Coraz bardziej mi sie wydaję że to wszystko to jedna wielka lipa , że z nerwicy nie da się całkowicie uleczyć bo ona zawsze wraca. Może zniknąć na miesiące, rok, kilka lat, ale zawsze w końcu wróci i znowu leki, terapię. Niech ktoś mnie poprawi jeżeli się mylę, ale chyba trzeba być naprawdę bogatym, wydać kupę siana , leczyć bardzo intensywnie i u dobrego psychiatry żeby z tego wyjść. Teraz mamy okres zimowy, więc lęki się nasilają dlatego się tu zapisałem bo ciężko sobie dać radę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wizard

 

Jesli leki sa nie do konca przepracowane na terapii moga wracac. Dwa lata terapii to optymalne rozwiazanie. Ja przynajmniej sie na takie nastawilam. Nawet jakby bylo juz lepiej, postanowilam,ze bede chodzila. Chcialabym poznac siebie bo jak sie okazuje-jestem sobie obca tzn. nie znam do konca mechanizmow mojej choroby. Natomiast wiem co moglo ja wywolac.Oczywiscie klania sie tu cale zycie-dziecinstwo, relacje z rodzicami, przebyte choroby.

Trzeba wybrac:albo zaakceptowac swoja chorobe i pracowac na terapii oraz pokonywac trudnosci, albo narzekac i uzalac sie nad soba.

Wiem,ze mozesz byc przerazony tymi 2 latami. Ja tez bylam. Przede mna jeszcze ho ho ho ....bo na terapie chodze dopiero 2,5 miesiaca.

Co do kasy-ja akurat chodze prywatn ie do psychiatry i na terapie. Ale na kase chorych tez mozna trafic dobrych specjalistow. Pierwszy krok....to zaczac cokolwiek robic, dzialac w kierunku wyzdrowienia.

PIsz, odzywaj sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wizard, jest naprawdę wiele osób którym się udało wyzdrowieć, możliwe, że im to wracało badz kiedys wróci, może i za lat parę albo kilkanaście albo tez i wcale.

Nie skupiaj się na tym, to nie ma sensu, wiele osób zdrowych znika z for takich i już ich nie widać :)

Faktycznie smutne jest to, iż nerwica może i tak nas zawsze zaskoczyć, zawsze możemy wpaść na nowo w ten sam cykl, ale ogólnie wyzdrowieć się da skoro i innym się udaje. Tez czasem już mam wątpliwości :) i załamkę ale czy mamy inne wyjście? Musimy się po prostu na to leczyć, i tez nie jest to powiedziane, że musi to byc dwa lata terapii czy lata leków, różnie bywa, i przypadek nerwic u każdego może być diametralnie inny.

Ja się pogodziłem z tym że nerwica być może będzie mi towarzyszyć przez całe, ale chcę być chociaż zaleczony, na tyle żeby normalnie funkcjonować i po prostu cieszyć się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

filson?

 

Planujesz jeszcze jakies leczenie? Terapie? Co powiedziala Twoja terapeutka?

 

 

Póki co nie planuję leczenia farmakologicznego ale planuję spotkanie z moim psychologiem/psychiatrą.

 

 

Wizard, każdy z nas ma szansę na wyzdrowienie i ja i Ty i Victorek i reszta. Prawda jest jednak taka, że w naszym mózgu nic nie jest stałe i to tyczy się wszystkich ludzi. Każdy z nas ma gorsze i lepsze okresy w życiu i powinniśmy to zaakceptować. To, że Ty wypracowałeś pewne elementy walki z atakami bez spotkań z terapeutą to super sprawa ale pamiętaj, że terapia to nie tylko wypracowanie tych metod ale wiele innych korzyści. U mnie obecnie jest gorzej przez zawirowania życiowe, które dają mi w kość ale liczę, że kiedy one miną i ja poczuję się znowu dobrze. Wiele lat życia jeszcze przede mną i też chce je przeżyć spokojnie, uwierz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok dzięki za słowa otuchy, wczoraj się naczytałem i stwierdzam, że dzięki temu forum można lepiej zrozumieć siebie i naprawdę walka jest łatwiejsza, poza tym jest tu wiele interesujących wypowiedzi. Przez 4 miesiące kiedyś chodziłem do pani psycholog, powiedziałem jej że bardzo się denerwuję na studiach, nie mogę wysiedzieć na wykładach, ciągle jestem zdenerwowany i wspomniałem o moich trudnościach z dziewczynami, nieśmiałością itp. Wtedy nawet nie śmiałem podejrzewać, że może mnie męczyć coś takiego jak nerwica, ba nawet nie wiedziałem co to jest. Wizyty były prywatne a pani psycholog skutecznie wyciągneła ode mnie jakieś 1,5 tysiaka nie pomagając mi przy tym nic. Nawet nie doszliśmy do tego że mam nerwice, psycholog ciągle podejrzewała że wszystko przez zaborczą matkę i ja się za bardzo nakręcam :) A moje lęki sie pogłębiały, nie mogłem spokojnie stać w kolejkach w jakiś supermarketach bo tak się nakręcałem podczas stania że czułem się jakbym co najmniej coś ukradł. Oczywiście miejskie środki lokomocji to też była dla mnie droga przez męki, czasami już nie mogłem wytrzymać i wysiadałem kilka przystanków wcześniej i szedłem pieszo. A ja ciągle myślałem co się ze mną dzieje do diabła. Czy ja jakiś chory jestem ? Miarka się przebrała dopiero przy zupie :) Poszedłem do babci jem sobie zupę, pojawił się jeszcze wujek, wszyscy się dosiedli, nagle czuję że strasznie mi się ręka trzęsie i nie mogę nabrać zupy na łyżeczkę :) Masakra prawie nie mogłem tej łyżeczki utrzymać więc udałem że jednak mi nie smakuje i odpuściłem. Po tym wydarzeniu zasiadłem na neta , szukam w google trzęsące się ręce problem z zupą no i proszę trafiłem :) Ja mam nerwicę ? Tak sobie powiedziałem, po czym czytam posty patrzę, a tam pełno ludzi z takimi problemami jak ja :) Z jednej strony ulga bo wiem co mi dolega, a z drugiej oczywiście załamka bo dlaczego własnie ja, czy nie mogę być normalny ? No nic będe się leczył to jest moje postanowienie i życzę wszystkim powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kilka miesięcy temu jechałem autobusem miejskim i mimo woli słyszałem jak koleś opowiadał swojej towarzyszce hostorie swoich problemów nerwicowych, jak to kiedyś myślał, że się przećwiczył na siłowni, zrobiło mu się słabo i wylądował na pogotowiu a skończył u psychiatry i na lekach. Taki można powiedzieć klasyczny przypadek. Opowiadał o tym przy ludziach jakby to była najzwyklejsza choroba na świecie, angina lub coś podobnego. Zacząłem się wtedy zastanawiać ile osób z mojego otoczenia, niekoniecznie tego najbliższego ma podobne do mnie problemy. Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Czy myślicie, że jest możliwe spotkanie ludzi z tego grona osobiście i zwyczajne pogadanie? Dlaczego uważamy, że to co się z nami dzieje jest wstydliwe i ukrywamy to przed wieloma osobami czasem nam bliskimi? Przecież nie jestesmy jakimis psycholami, których trzeba się bać? Ja sam mam takie opory ale czasem pytam sam siebie dlaczego... Wiem, ze czasem kiedy jestem z kims kto nie wie o moim problemie a ja zaczynam zle sie czuc nie moge mu powiedziec prawdy i to jest dla mnie przytłaczające...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

filson

 

Ja tez sie zastanawiam ile ludzi ma takie problemy. Mysle,ze duzo jest takich osob. Duzo jet osob znerwicowanych, nie majacych jeszcze objawow. Sa i tacy, ktorzy je maja, ale je ignoruja bo nie zdawaja sobie jeszcze sprawy z tego,ze sa chorzy. Dopiero jedna jakas traumatyczna sytuacja powoduje ujawnienie sie , cos peka i nagle dociera do nas,ze cos jest nie tak. W moim srodowisku jest duzo osob chorujacych, kazdy ma problemy. Jedni zostali wyposazeni w mechanizmy, ktore umozliwiaja im radzenie sobie z dolegliwosciami, problemami. Inni sa zbyt slabi bo bledy wychowawcze rodzicow, niska "wytrzymalosc" ukladu nerwowego i inne czynniki spowodowaly to,ze ludzie nie wiedza jak sobie mozna pomoc. Dlatego ida do psychiatry, terapeuty itp.

Wszyscy jestesmy ulepieni z tej samej gliny, tylko,ze nie mamy takich samych doswiadczen zyciowych i mechanizmow, ktore pozwolilyby nam w taki czy inny sposob walczyc z przeciwnosciami. To co dla nas jest przeciwnoscia, dla innego moze byc wyzwaniem zyciowym.Tu nawet nie mozna mowic o normach.

Najwazniejsze jest,ze gdy czlowiek ma poczucie choroby...to stara sie z tym cos zrobic, zmienic siebie, pomoc sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam... jestem nowa na tym forum.

Mam 26 lat i na nerwice lekową lecze się (Cital) ok 5 lat.. z przerwami (brak leków).. obecnie nie biore Citalu juz 3 miesiąc.. ale jest bardzo cieżko ;( zaczełam psychoterapię, narazie średnio mi to idzie... niektóre napady wrociły, do tego inne objawy z moim sercem, mam dziwne uczuci w sercu jak by jego przeskakiwanie. Robiłam ekg, szczegółowe badanie krwi - wszystko ok. Biore teraz tylko lek na obnizenie tetna bo miała ponad 90 w spoczynku. Wieczorami jest najgorzej, czuje jakby całe moje ciało biło razem z sercem, drże.. nie moge zasnąć.. Psychiatra powiedziała że to wszystko są nerwy, ale ja juz nie wim co o tym myśleć, chce iść na echo serca - aby jeszcze bardziej się upewnić, ale juz sama nie wiem czy to ma sens, lekarz mów że jest ok.. zastanawiam się czy nie wrocic do leczenia ale ile mozna sie faszerować lekami... co radzicie ?? ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Dlatego tak ważne jest, aby pozwolić pewnym rzeczom odejść. Uwolnić się od nich. Zrozumieć. Zamknąć cykl. Nie z powodu słabości czy nieumiejetnosci, ale po prostu dlatego, że na coś już nie ma miejsca w twoim życiu. Zamknij drzwi przeszlosci. Przestań być tym, kim byłeś. Bądź tym, kim jesteś. Musisz zrozumieć, że to nie jest gra znaczonymi kartami. Raz wygrywamy, raz przegrywamy. Nie oczekuj, że inni ci coś zwrócą, docenią twój wysiłek, odkryją twój geniusz, odwzajemnią twoją miłość...

 

...kto w życiu ma otuchy dodać? Kto jeśli sami tego nie zrobimy..nauczmy sie walczyc o siebie!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam... jestem nowa na tym forum.

Mam 26 lat i na nerwice lekową lecze się (Cital) ok 5 lat.. z przerwami (brak leków).. obecnie nie biore Citalu juz 3 miesiąc.. ale jest bardzo cieżko ;( zaczełam psychoterapię, narazie średnio mi to idzie... niektóre napady wrociły, do tego inne objawy z moim sercem, mam dziwne uczuci w sercu jak by jego przeskakiwanie. Robiłam ekg, szczegółowe badanie krwi - wszystko ok. Biore teraz tylko lek na obnizenie tetna bo miała ponad 90 w spoczynku. Wieczorami jest najgorzej, czuje jakby całe moje ciało biło razem z sercem, drże.. nie moge zasnąć.. Psychiatra powiedziała że to wszystko są nerwy, ale ja juz nie wim co o tym myśleć, chce iść na echo serca - aby jeszcze bardziej się upewnić, ale juz sama nie wiem czy to ma sens, lekarz mów że jest ok.. zastanawiam się czy nie wrocic do leczenia ale ile mozna sie faszerować lekami... co radzicie ?? ....

 

 

pelasia84,

 

jesli robiłaś badania i wszystko wyszło ok a do tej pory nic Ci się nie stało mimo objawów to znaczy, że to nerwica. jak dla mnie musisz kontynuwac terapię i starać się na niej mocno (jesli nie czujesz terapeuty to mozesz pomyslec o zmianie ale powaznie to przemys zanim zdecydujesz) i moze dla wyciszenia powinnas pogadac ze swoim psychiatrą o zmianie leku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zacząłem się wtedy zastanawiać ile osób z mojego otoczenia, niekoniecznie tego najbliższego ma podobne do mnie problemy. Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Czy myślicie, że jest możliwe spotkanie ludzi z tego grona osobiście i zwyczajne pogadanie?

Tak, ja czasem o tym myślę. Myślę że może wiele osób z mojego otoczenia ma jakieś problemy (chorobliwa nieśmiałość, zamknięcie w sobie, może depresja, może silna fobia społeczna) ale tego się nie zauważa bo tak naprawdę trudno jest powiedzieć kto się męczy w środku, a kto po prostu jest cichy i spokojny?! W Warszawie się czasem spotykamy w forumowym gronie, gdybyście chcieli poznać innych "zaburzonych" ;) zapraszam... ciebie i pelasia84

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc,

 

czy spotkaliście sie w nerwicy z drętwieniem małych palców?

nawet nie drętwienie tylko takie dziwne uczucie jakby były one nie moje...

kiedyś tak miałam ale w jednym al etraz w dwóch. moze to jakaś postępująca choroba? zanik mięśni albo coś w tym stylu? ostatnio czytałam wypowiedź mlodego męzczyzny z takim odczuciem w rekach i okazało się ż ema postępujący zanik mięsni...

bolą mnie też nogi, zwłaszcza jedna w okolicy kolana, zdarzają mi sie też palące bóle łokci, kolan, w zesżłym roku miałam tak z piszczelami, znowu jestem bliska załamania przez te objawy...

 

pomóżcie proszę....

 

aha chodzi mi i małe palce u stóp....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×