Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

1507 ..... właśnie obawiam się, że masz racje .... ale uwierz, że ja szukam .... nic nie robie tylko mysle ....

Boli mmnie to, że we wszystko watpie, gdybym uwierzyła w Boga .... albo w cokolwiek innego byłoby mim łatwiej ..... chociaż nie o ułatwienia tu chodzi ... a raczej o sens zycia i cierpienia ....

Jesli chodzi o katolicyzm .... to od małego brzydzę się kosciołów ..... nie wiem o co chodzi ... w każdym razie księża nigdy mnie nie byli w stanie przekonać .... także nasza "standardowa" wiara przekazana nam przez rodziców .... co gorsza przez religie w szkołach ... raczej w moim przypadku odpada ....

Z drugiej strony boje się uwierzyć w coś innego - bardziej abstrakcyjnego dla Chrześcijanina bo ........ boje się, że Bóg mnie ukara ...... heh co by znaczyło, że jednak wierze .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bóg nie karze.

 

Chorobę podobno należy traktować jako cos pozytywnego.....dziwne nie? Ale jednak cos w tym musi być. Choroba kaze nam dostrzec co z nami dzieje się niedobrego , przyglądnąć się temu., a potem to przyjąć. Oznacza to,że trzeba coś zmienic w naszym życiu.........po to się pojawila......

 

To wyczytalam w książce Anselma Gruna :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bog nie karze, wystawia nas na próbę, albo daje nam właśnie chorobę, jako sygnał,że coś trzeba w zyciu zmienić, albo coś sobie uświadomić........

 

Zgadzam się, praktycznie wszystko co Nas spotyka w życiu jest jedną wielką próbą. Grunt to nie spać i w miarę szybko wyciągać z tego odpowiednie wnioski.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Widzę, że nie jestem sama ze swoja dolegliwością. Przeczytałam kilka Waszych historii i objawów i całkowicie się zgadzam z ich przebiegiem. Nie zagłębiałam się, aż tak w Wasze odpowiedzi, ale wiem, że na pewno było coś o autobusach i innej komunikacji miejskiej. Zawsze (w miarę) lubiłam nimi jeździć aż do czasu. Teraz zawsze pilnuję, żeby nie zrobiło mi sie niedobrze.. :/ ta choroba jest strasznie mecząca, jako, że mam ją od jakichś 3 tygodni dopiero, próbuje na razie walczyć z nią sama. Bliscy proponują mi znaleźć przyczynę tego. Ale to nie takie proste :/ A jak walczę? Jeżdżę codziennie na zajęcia komunikacją miejską dość długo, gdy czuję ze "robi mi sie niedobrze" choć wiem że to tylko moje irracjonalne myślenie, staram sie mysleć o głupotach, o wszystkim! Tylko najgorsze że to cholerstwo silne jest i sie siłuje w głowie... na koniec dnia padam zmeczona całodzienną walką... Oby nie doszła do tego depresja, bo spałą bym najchetniej cały dzień :/ A Bóg, moze nie tyle nas testuje ile ja dzieki temu (nie wiem co ma piernik do wiatraka) ale zobaczyłam że jest wiele wiele poważniejszych chorób na tym świecie, i ludzie np. z rakiem walcza... czemu ja bym nie miałą walczyc..

Pozdrawiam Was serdecznie i trzymam kciuki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja napiszę tak Bóg się na nas nie mści bo nas kocha to po pierwsze, bo jaki Ojciec kochający swoje dzieci robi im krzywdę. Bóg jest miłosierny, Bóg jest miłością. PO drugie jeśli poddaje nas próbom to takim które jesteśmy w stanie przejść, po co miałby nas próbować na siłe i udowadniać że jesteśmy słabi, nie o to chodzi. Próba jest taka by móc ją przejśc przy odrobinie własnego wkładu i wysiłku, a po jesteśmy silniejsi, bogadsi w doświadczenie, mądrzejsi, te próby kształtują naszą wiarę, charakter itp.. Może choroba jest próbą w której należy w cierpieniu odnaleźć na nowo Boga w sercu, znaleźć drogę do niego, zrobić rozrachunek własnego życia, zauważcie że nerwica depresja to choroby które nas jakby wyrwały z pędu zyciowego nagle staneliśmy obok tego pędzącego pociągu którym jest życie, i widzimy że już nie jest tak samo jak przed tem i już nigdy nie będzie, że musimy coś zrobić ale nie wiemy co. Wszystko ma jakiś sens, ten kto odkryje swój sens choroby wyzdrowieje ponieważ pozowli mu naprawic jej "przyczyny", (być może odstępstwo od samego Boga-gdybam, nie wiem),czasem może to być mały drobiazg choćby grzech w którym uparcie tkwimy nie zdajć sobie z niego sprawy, a sumienie aż krzyczy w środku, tylko jesteśmy głusi, skoro umysł nie reaguje to może zareaguje ciało i bum mamy newricę, depresję i nie wiemy z kąd przecież nasze życie było wesołe, dobre były imprezki, koledzy koleżanki żyliśmy pełnią życia czy aby napewno? Inny będzie uparty i będzie żył z nerwicą całe zycie, bo nie widzi pewnych rzeczy.

Pozdrawiam. Ot takie przemyślenie mnie naszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh ... a to, że się niby idzie do piekła za grzechy (w co nie wierze) ... to to nie jest zemsta??

Ja akurat w to wierzę... do piekła idą ci którzy świadomie już za życia odrzucili Boga, i w chwili śmierci również. Mamy szansę się nawrócić całe życie, Bóg nas woła, ale też daje nam wolną wolę abyśmy my sami zdecydowali czy go wybieramy czy nie. Nie jest to zemsta, lecz sprawiedliwość, i rezultat naszego własnego wyboru. Jak przeczytałam w jakiejś książce (chyba o siostrze Faustynie) pan Bóg karząc człowieka mówi "moje miłosierdzie tego nie chce, ale sprawiedliwość tego wymaga". On na nas czeka cały czas, jak miłosierny ojciec, gotowy wszystko przebaczyć, tylko my się od niego odwracamy.

 

[Dodane po edycji:]

 

Bog nie karze, wystawia nas na próbę, albo daje nam właśnie chorobę, jako sygnał,że coś trzeba w zyciu zmienić, albo coś sobie uświadomić........

Zgadzam się...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bee84, powiem jak ksiądz Bóg cię kocha i dlatego dał ci wolną wolę, wolny wybór, jeśli zyjesz w grzechu to automatycznie się od niego oddalasz, ale ponieważ jest miłosierny to za każdym razem kiedy przyjdziesz do Niego i się przyznasz szczerze do błędu to ci wybaczy i da ci nst szansę i będzie ci dawł tak długo do póki nie zrozumiesz że musisz to zmienić, na piekło trzeba naprawdę mocno pracować, jeszcze jest czyściec gdzie trafia chyba każdy tam dokonuje się oczyszczenie duszy i tu każdy ma szanse na zbawienie. Pamietaj że to ty dokonujesz wyboru gdzie chcesz trafić, dokonujesz tego własnym zyciem, nikt cię nie zmusza do takiego czy innego życia. Ty obierasz drogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... czy Wy naprawde uwazacie że TYLKO my dokonujemy wyborów?? .. masa "rzeczy" jest nam dana z góry

... z tąd też ni jak nie uwierze w pełną wolność wyborów ...

No.ja na przykład Kaczyńskiego na prezydenta nie chciałem,ale cóż większość Go wybrała,czyli tak jakby został mi dany z góry :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co jak co, ale Boga bym do nerwicy nie wplatywal.

Ważne jest życie wg zasad jakie się wyznaje, a jeśli się żyje bez zasad, to może się wdać spory chaos do naszych myśli i uczuć. Duchowość jest również częścią naszego życia, tak jak soma i psyche, szkoda że wielu psychologów na to nie zwraca uwagi. Wczoraj słuchałam w radiu wywiadu z Eichelbergerem, trochę mówił na temat duchowości, uważności, obecności "tu i teraz", sacrum. Wydaje mi się że spojrzenie na człowieka pomijając "metafizykę" jest niepełne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mysle, że przez brak wiary w jakąkolwiek religie mam własnie problemy psychiczne .... bo mam za duzo pytań dotyczacych swiata, który nas otacza i tego co sie bedzie działo potem ..... i nikt nie daje mi odpowiedzi ... a jak daje ... to ja potrafie je podważyć ...

także w moim przypadku brak wiary i zbyt duże wątpliwości są bezpośrednio związana z moją nerwicą ...... przynajmniej takie mam odczucia ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

jakiś czas nie pisałam bo wydawało mi się, że jest dobrze, teraz znowu nachodzą mnie wątpliwości,

dużo piszecie o wierze, o próbach o Bogu...

ja tak jak ktoś napisał na forum nie chciałabym w to Boga "mieszać"

ja na przykład nie jestem w stanie uwierzyć że każda moja niedyspozycja nie musi kończyć się śmiercią, a tak mi się wydaje wciąż,

często chodze do lekarzy, wyniki na ogół oscylują wokół normy,

w tym tygodniu już twierdziłam że się duszę i na pewno w nocy umrę, bolała mnie silnie głowa więc na pewno udar, na chwilę obecną dziwnie bolą/pieką mnie łydki i wydaje mi się że umrę na zakrzepicę bo w porę jej nie wykryję.

zobaczcie jak bardzo skupiam się na somatyce, chcę znowu wrócić do tabletek, wcześniej je brałam i to kilka lat i róznie się czułam ale na pewno nie biorąc antykoncepcji nie czuję się lepiej, dlaczego więc tak bardzo się boje? ja się wogóle boję życia, stojąc na przystanku w mróz (gdzie jest dużo ludzi) boję się że zamarznę, boję się że jak się budze w nocy i bije mi mocno serducho to umieram, pieką mnie nogi a ja już umieram na zakrzepicę, nie wiem co mam robić, przecież nie zadzwonię do lekarza bo mnie wyśmieje na pogotowiu.... dlaczego tak mi ciężko? ja naprawdę nie wymyślam sobie tych objawów tylko chyba za bardzo się ich boję i analizuję, a większosc objawów nerwicowych można skojarzyć z róznymi wszelakimi chorobami :(

jak Wy sobie radzicie w takich sytuacjach?

mnie już nawet duszności czy kłucie w klatce nie martwi tak bardzo jak te łydki, a jeśli to rzeczywiście zakrzepica?

prosze o pomoc...

Tylko Wy mnie rozumiecie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×