Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja kontra Bog.


Kassiaa1410

Rekomendowane odpowiedzi

A ja czekam aż wszyscy wojujący ateiści oraz "wierzący niepraktykujący" przestaną brać śluby w kościele, chrzcić dzieci "na wszelki wypadek" i będą organizować swoim bliskim pogrzeby bez księdza. Wtedy zacznę szanować ich poglądy.

Bo póki co, przeglądając internet dochodzę do wniosku, że podstawowy model Polaka to z dokumentów i obchodzonych świąt - jakby katolik, ale nie znoszący Kościoła i patrzący spode łba zarówno na osoby bardziej religijne, jak i te nie mające z kościołem nic wspólnego. Czyli klarowne poglądy typu "jestem członkiem Kościoła i coś to dla mnie znaczy" albo "nie interesuje mnie wiara katolicka więc nie należę do Kościoła" nie cieszą się szacunkiem w społeczeństwie, pełne zrozumienie jest tylko dla osób, które mówią, że "Kościół jest be, księża be, ale trzeba wszystkie formalności w Kościele załatwiać, bo rodzina/ksiądz/dzieci w szkole i.t.d."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu widzę coś podobnego co zaobserwowałem także na innym podobnym tematycznie forum - zdecydowana większość to osoby niewierzące żyjące z dala od Boga, a tak się żyć po prostu nie da bo ile można się oszukiwać?

Da sie tak zyc, wielu zylo, zyje i wielu bedzie. Ci ktorzy sie nie oszukuja zaczynaja dostrzegac, ze Boga nie ma, gdyby o nim nie mowic, zamknac koscioly to slad po Bogu by zaginal.

 

Ja jako ateista straciłem około 9 lat swojego życia, a jedyne co z tego stanu wyniosłem to chorobę, nerwicę lękową z którą walczę po dzień dzisiejszy.

 

To zupelnie na odwrot niz ja, okolo 15 lat swojego zycia zmarnowalem na wiare w Boga i zludne nadzieje, co bardzo niekorzystnie odbijo sie na moim zdrowiu z czym walcze do dzis.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Separatysta

Nie chcę się spierać czy Bóg istnieje i w jakiej postaci. Każdy wierzy w to co chce. Ale z Twojej wypowiedzi wynika ,że tylko człowiek wierzący i na dodatek praktykujący może być "dobrym " żyjącym moralnie człowiekiem. Dla mnie to wielka bzdura. Nie jestem wierząca tak jak Ty wiarę pojmujesz, ale nie potrzebuję Dekalogu, żeby wiedzieć ,że nie wolno zabijać. Myślę ,że jest wielu ludzi niewierzących w Boga, a przynajmniej nie czczących go w Kościołach, a żyjących o wiele bardziej w zgodzie z jego przykazaniami , niż Ci którzy latają do kościółka 2 razy w tygodniu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Ci ktorzy sie nie oszukuja zaczynaja dostrzegac, ze Boga nie ma, gdyby o nim nie mowic, zamknac koscioly to slad po Bogu by zaginal."

 

Ślad po Bogu nie zginie bo Bóg jest nieśmiertelny i jego słowa są nie śmiertelne..Owszem można żyć bez wiary ale mnie się zawsze wydawało że lepiej jest wierzyć w Boga który może mi pomuc nawet jeśli aktualnie tego nie robi niż w moc jakiejś wróżki, Buddy

Wole wierzeć że kryje się gdzieś to dobro /gdzieś pod stertą brudu który my sami produkujemy gdzieś pod naszymi grzechami łzami bólem i całym cierpieniem. Tak jest prościej przynajmniej dla mnie wierzyć w Boga i pokładać nadzieje w Nim a nie alkocholu czy narkotykach bo bez wiary w cokolwiek nieprubowałam życ i obawiam się że za dobrze by mi to nie wyszło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ci ktorzy sie nie oszukuja zaczynaja dostrzegac, ze Boga nie ma, gdyby o nim nie mowic, zamknac koscioly to slad po Bogu by zaginal.

 

Racjonalnie rzecz ujmując nie ma żadnego dowodu na nieistnienie Boga i zapewne dobrze o tym wiesz. Racjonalizm nie ma nic wspólnego z nauką bo opisuje tylko to co jesteś w stanie zobaczyć. To jedna z wielu czarnych skrzynek ateizmu. Idąc tym tokiem myślenia kosmos kończy się tam gdzie sięga ludzki wzrok. Reszta nie istnieje bo nie jesteś w stanie tego zobaczyć więc nie ma na to dowodu.

Poza tym jak zapewne zauważyłeś na podstawie rozprzestrzeniania się Chrześcijaństwa, że miłość Boga do człowieka jest wieczna i zawsze zwycięża. Zaczęło się przecież od 12 uczniów, a proces ten postępował wolno i nie był widowiskowy. Później jak wierzymy Jezus zmartwychwstał. I nikt nie zamknie tej miłości w grobie. Jako dowód przypomnij sobie ostatnie orzeczenie Trybunału Praw Człowieka (który jak widać broni praw jakiegoś % z ogółu) gdy zakazał wieszanie krzyży we Włoskich szkołach. Krzyży przybyło tam kilkakrotnie, w urzędach, a nawet przydomowych ogródkach. Ludzie licznie demonstrowali w Jego obronie..

 

To zupelnie na odwrot niz ja, okolo 15 lat swojego zycia zmarnowalem na wiare w Boga i zludne nadzieje, co bardzo niekorzystnie odbijo sie na moim zdrowiu z czym walcze do dzis.

 

Nie chcę oceniać ale wygląda to na taką letnią wiarę. Można to było napisać inaczej: "wierzyłem gdy było mi dobrze ale kiedy zostałem wystawiony na próbę i nie wysłuchany dałem sobie spokój." Ja też mam non stop pod górkę, a jednak mimo tragicznej sytuacji wierzę..

 

Ale z Twojej wypowiedzi wynika ,że tylko człowiek wierzący i na dodatek praktykujący może być "dobrym " żyjącym moralnie człowiekiem. Dla mnie to wielka bzdura. Nie jestem wierząca tak jak Ty wiarę pojmujesz, ale nie potrzebuję Dekalogu, żeby wiedzieć ,że nie wolno zabijać.

 

Z mojej wypowiedzi wynika tylko, że nie można czynić dobra bez udziału Boga bo przecież On jest dobrem i miłością. Co do tej pseudo moralności to dobrym przykładem jest dzisiejszy pseudo postęp i modernizm. Moralnym stało się zabijanie nienarodzonych, albo jak to w Danii wygląda eutanazja starszych wbrew ich woli (luka prawna). Moralnym jest stosowanie gumek bo przecież wg "nowej" moralności kobieta jest jak przedmiot wielokrotnego użytku, aby tylko sobie ulżyć. Rozumiesz do czego zmierzam?

 

Myślę ,że jest wielu ludzi niewierzących w Boga, a przynajmniej nie czczących go w Kościołach, a żyjących o wiele bardziej w zgodzie z jego przykazaniami , niż Ci którzy latają do kościółka 2 razy w tygodniu!

 

Nie ma na to reguły i tak bywa. Ludzie innych wyznań mogą dojść do zbawienia żyjąc zgodnie ze swoim sumieniem. Oni wiedzą o Bogu mało więc mało się od nich wymaga, a grzechy i tak każdy popełnia..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ten typ dyskusji zazwyczaj kończy się straszeniem męką i zmarnowanym życiem, bo bez Boga przecież ono nie ma sensu.

 

we wszystkich tych rozważaniach zapominamy, że religia katolicka jest bardzo mocno wrośnięta w polską kulturę/mentalność. i także ze względu na tradycje ludzie biorą śluby w kościele...wyłamywanie się z tradycji może być dla ludzi ciężkie. sama nie wiem co bym zrobiła jakby przykładowo mojemu chłopakowi zależało na ślubie kościelnym (choć myślę, że zwiążę się z kimś światopoglądowo podobnym do mnie...ale nigdy nic nie wiadomo:P)...dzieci chciałabym żeby same zdecydowały czy chcą być ochrzczone...i chciałabym żeby religia była nauczana poza szkołą.

 

jeśli wchodzi się w ten świat sakramentów TYLKO po to by inni się krzywo nie patrzyli (jak na przykład ja zrobiłam idąc do bierzmowania) - a nie z wiary - to z mojego punktu widzenia są to PUSTE rytuały i jestem już na tyle dorosła, że nie chcę się im poddawać. tak samo ta obsesja chodzenia do kościoła...niech każdy rozsądzi w swoim sumieniu i nie ocenia innych...jeśli się chodzi bo ufa się księdzu i msza święta jest duchowo ważna - ok. ale jeśli ja tego nie potrzebuję i duchowość zawiera się dla mnie w świeckiej filozofii i zainteresowaniu innymi religiami świata (równie wartościowymi moralnie!) a nie w doktrynie kościelnej - też ok. mam się za dobrego człowieka, i staram się nie krzywdzić innych, wystarcza mi to by czuć się dobrze jako nie-katoliczka.

...i nie jestem wojująca. szanuję wierzące osoby. nie włażę im z butami w światopogląd, mają wolny wybór, ja też. więcej nas łączy niż dzieli, przede wszystkim jesteśmy ludźmi i chcemy być szczęśliwi.

jako, z waszego punktu widzenia, niewierząca - wyrażam swoje zdanie i też chcę być szanowana a nie żeby mi sugerowano, że marnuję życie (nie tylko doczesne, ale i to wieczne! to dopiero straszne!) a moje osobiste problemy wynikają z odsunięcia się od katolicyzmu...bo jedno z drugim nie ma totalnie nic wspólnego.

żyj i daj żyć innym. o. i jeszcze nie sądź bo sam będziesz osądzony;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe że temat spadł z działu "depresja" do działu "off topic" widocznie można omawiać tematy depresja a rodzina, depresja a sprawność seksualna, depresja a prawo jazdy, depresja a nauka czy praca, lecz temat "depresja a Bóg" należy już do tych politycznie niepoprawnych :P najlepiej na ten temat wypowiadać się poza forum albo w ogóle nie mieć zdania, albo może moderatorowie uważają że dyskusja na ten temat jest jałowa.

 

Swoją drogą uważam że dyskusja jest jałowa, bo w tym temacie ważniejsze są działania - a zastanawianie się jest Bóg czy go nie ma, oraz czy lepsi są ci co chodzą do Kościoła czy co nie chodzą, po prostu nic nie daje :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

temat "depresja a Bóg" należy już do tych politycznie niepoprawnych :P najlepiej na ten temat wypowiadać się poza forum albo w ogóle nie mieć zdania, albo może moderatorowie uważają że dyskusja na ten temat jest jałowa.

Ktoś tu nawet kiedyś proponował, żeby na forum w ogóle nie poruszać spraw religijnych :P ale na to się przecież godzić nie trzeba.

 

Moim skromnym zdaniem człowiek religijny a człowiek bez religii trochę inaczej radzą sobie z zaburzeniami i w jakiś sposób powinno to być uwzględnione w terapii. Ale nie da się powiedzieć, że temu albo temu jest łatwiej. A zmiana poglądów, żeby dostosować je do zdania ogółu (np. forum) czy prywatnych przekonań psychologa/psychiatry, to chyba najgorsza forma "leczenia".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z mojej wypowiedzi wynika tylko, że nie można czynić dobra bez udziału Boga bo przecież On jest dobrem i miłością. Co do tej pseudo moralności to dobrym przykładem jest dzisiejszy pseudo postęp i modernizm. Moralnym stało się zabijanie nienarodzonych, albo jak to w Danii wygląda eutanazja starszych wbrew ich woli (luka prawna). Moralnym jest stosowanie gumek bo przecież wg "nowej" moralności kobieta jest jak przedmiot wielokrotnego użytku, aby tylko sobie ulżyć. Rozumiesz do czego zmierzam?

 

Jak mówiłam , nie chcę polemizować na temat istnienie Boga. Powiem tylko tyle ,że zazdroszczę ludziom, którzy szczerze wierzą.

 

Ale nie zgadzam się z Twoimi poglądami. Nie czasy są winne, temu jacy są ludzie. Zawsze byli ci "dobrzy" i ci "źli"(oczywiście to uproszczenie , ale wiesz o co mi chodzi). Mieli tylko inne narzędzia i inne możliwości. Czasy sprawiły tylko to ,że ludzie próbują to jakoś usankcjonować, ubrać w ustawy i kodeksy. Dla mnie np aborcja nigdy nie była i nie będzie moralna, mimo mojej niewiary, natomiast znam wiele bardzo pobożnych pań, które w odpowiednich okolicznościach jakby zapominały o przykazaniach.

Natomiast stosowanie gumek to zupełnie inna sprawa i nie wrzucałabym jej do tego samego worka. (i chociaż jestem kobietą to uważam ,że mężczyzn też można traktować w tej kwestii przedmiotowo).

Sprawy z eutanazją w Danii natomiast nie znam, więc nie będę się wypowiadać. Nie umiem się np znaleźć w skórze sparaliżowanego człowieka i nie wiem czego wtedy bym chciała, więc nie umiem powiedzieć jednoznacznie,że to jest niedopuszczalne.

 

[Dodane po edycji:]

 

Na początku jest cytat Separatysty, przepraszam ale tego nie zaznaczyłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli wchodzi się w ten świat sakramentów TYLKO po to by inni się krzywo nie patrzyli (jak na przykład ja zrobiłam idąc do bierzmowania) - a nie z wiary - to z mojego punktu widzenia są to PUSTE rytuały i jestem już na tyle dorosła, że nie chcę się im poddawać.

 

Nie ma żadnego świata sakramentów, ja bym tego tak nie ujął. Trzeba napisać wprost albo się wierzy albo nie. Z Katolickiego punktu widzenia ogromną tragedią jest przyjmowanie świętokradzko jakiegokolwiek sakramentu. To jest przybijanie kolejnych gwoździków do własnej trumny.

 

...i nie jestem wojująca. szanuję wierzące osoby. nie włażę im z butami w światopogląd, mają wolny wybór, ja też. więcej nas łączy niż dzieli, przede wszystkim jesteśmy ludźmi i chcemy być szczęśliwi.

 

Ja również nie wojuję, szanuję osoby niewierzące. Jednak owy szacunek czy tolerancja w moim rozumieniu nie nie polega na ślepym godzeniu się z opinią osoby stojącej docelowo po drugiej stronie barykady. Nadal więc będę twierdził na słowa takie jak "jedno z drugim nie ma totalnie nic wspólnego," że życie bez sakramentów to jedynie postępująca powoli agonia przy pełnym szacunku dla Ciebie i innych osób o bliźniaczym do Twojego światopoglądzie.

 

żyj i daj żyć innym.

 

Niczego nikomu nie narzucałem i nie mam zamiaru narzucać - wolna wola, a konsekwencji swojego postępowania są już świadomi 14 latkowie więc nie rozumiem skąd te oburzenie na jakiekolwiek słowa o siarce?

 

Dla mnie np aborcja nigdy nie była i nie będzie moralna, mimo mojej niewiary, natomiast znam wiele bardzo pobożnych pań, które w odpowiednich okolicznościach jakby zapominały o przykazaniach.

 

Dla świadomego wierzącego aborcja nigdy nie będzie akceptowalna. Jak już pisałem wyżej każdy grzeszy, pobożność to absolutnie nie świętość i nie powinno się mylić tych dwóch pojęć. Ja święty nie jestem, mam dużo wad ale mam to szczęście, że przez ostatni rok nauczyłem się na pamięć drogi do konfesjonału. :mrgreen:

 

Natomiast stosowanie gumek to zupełnie inna sprawa i nie wrzucałabym jej do tego samego worka. (i chociaż jestem kobietą to uważam ,że mężczyzn też można traktować w tej kwestii przedmiotowo).

 

Napiszę krótko, pomijając rozległe szczegóły bo nie starczyło by mi na to wszystko dzisiejszego wieczoru. Stosowanie gumek godzi bezpośrednio w 7 przykazanie. Skoro więc uderza w dekalog to z punktu widzenia Chrześcijanina jest tak samo jak aborcja grzechem śmiertelnym, czy ciężkim jak kto woli nazywać. Zatem jest całkowitym zaprzeczeniem miłości..

 

Sprawy z eutanazją w Danii natomiast nie znam, więc nie będę się wypowiadać. Nie umiem się np znaleźć w skórze sparaliżowanego człowieka i nie wiem czego wtedy bym chciała, więc nie umiem powiedzieć jednoznacznie,że to jest niedopuszczalne.

 

Właśnie tu wychodzi ustawodawstwo Unijne gdzie nie uwzględnia się wartości jakie niesie Chrześcijaństwo. Idea była na pierwszy rzut szczytna: zezwolenie na samobójstwo osobom obłożnie chorym czy bardzo cierpiącym. Wyszło jednak zupełnie inaczej, karykatura dobra jest tam tak duża, że starsi ludzi drżą o swoje życie. Są oni bowiem eliminowani przez swoje "rodziny", które nie chcą się nimi opiekować bądź płacić na ich opiekę. Państwo na to nijako przyzwala ze względu na fatalne prognozy systemu emerytalnego i starzenie się społeczeństwa. Warto tu dodać, że wiarę w Boga deklaruje tu mniej niż 1/3 Duńczyków (Luteranie). Powszechna jest obojętność religijna, agnostycyzm czy ateizm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napiszę krótko, pomijając rozległe szczegóły bo nie starczyło by mi na to wszystko dzisiejszego wieczoru. Stosowanie gumek godzi bezpośrednio w 7 przykazanie. Skoro więc uderza w dekalog to z punktu widzenia Chrześcijanina jest tak samo jak aborcja grzechem śmiertelnym, czy ciężkim jak kto woli nazywać. Zatem jest całkowitym zaprzeczeniem miłości..

 

Wiesz myślę,że patrząc w ten sposób, to każdy wytrysk nie prowadzący do zapłodnienia jest grzechem, a właściwie to i nawet ten podczas którego do zapłodnienie doszło, bo miliardy plemników giną :) Nie znam Biblii anie Testamentów, ale wydaje mi się ,że jest tam coś o tym ,że sex ma również zbliżać i cieszyć małżonków, a nie tylko służyć prokreacji.

 

 

 

Właśnie tu wychodzi ustawodawstwo Unijne gdzie nie uwzględnia się wartości jakie niesie Chrześcijaństwo. Idea była na pierwszy rzut szczytna: zezwolenie na samobójstwo osobom obłożnie chorym czy bardzo cierpiącym. Wyszło jednak zupełnie inaczej, karykatura dobra jest tam tak duża, że starsi ludzi drżą o swoje życie. Są oni bowiem eliminowani przez swoje "rodziny", które nie chcą się nimi opiekować bądź płacić na ich opiekę. Państwo na to nijako przyzwala ze względu na fatalne prognozy systemu emerytalnego i starzenie się społeczeństwa. Warto tu dodać, że wiarę w Boga deklaruje tu mniej niż 1/3 Duńczyków (Luteranie). Powszechna jest obojętność religijna, agnostycyzm czy ateizm.

 

Ok, może i prawodawstwo Unijne nie uwzględnia tych wartości , ale zdarzało się to również i wcześniej w innych krajach , może w trochę inny sposób i tak jak mówiłam nie było ubrane w ustawy, ale np polityka PRL-u też była prowadzona w taki sposób , by przeciętny szary człowieczek nie żył zbyt długo, a byliśmy wtedy narodem w którym chyba z 80% przyznawało się do swojej wiary.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wierzę w siarkę i w śmierdzące nią piekło po drugiej stronie. piekło jest tutaj, jeśli już.

będę starała się czerpać radość z mojej postępującej powoli agonii zwanej życiem i wbiję sobie jeden po drugim gwoździki do trumny, a potem może poproszę żeby mnie spalono. w krematorium, bo na wiedźmę też się nie nadaję, czarów bowiem się nie imam. przynajmniej jeden grzech ciężki mniej.

spotkamy się na sądzie ostatecznym:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz myślę,że patrząc w ten sposób, to każdy wytrysk nie prowadzący do zapłodnienia jest grzechem, a właściwie to i nawet ten podczas którego do zapłodnienie doszło, bo miliardy plemników giną :) Nie znam Biblii anie Testamentów, ale wydaje mi się ,że jest tam coś o tym ,że sex ma również zbliżać i cieszyć małżonków, a nie tylko służyć prokreacji.

 

Jeżeli kogokolwiek interesuje w czym leży problem to podaję link. Jest coś takiego jak grzech sodomski:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Grzech_sodomski

 

Wolałem podać odnośnik bo nie lubię za bardzo pisać o rzeczach, które mnie osobiście obrzydzają. Jak napisałaś stosunek ma też zbliżać małżonków i temu służy naturalne planowanie rodziny.

http://www.embrion.pl/npr/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wikipedia urosła do rangi katechizmu? :o

 

Stosowanie gumek godzi bezpośrednio w 7 przykazanie.

Ale jak ktoś nie kradnie ich tylko kupuje w sklepie? ;)

 

Tak całkiem na serio teraz, pogadałabym chętniej o depresji niż o plemnikach, a jak będę chciała się dowiedzieć czegoś więcej o stosunku Kościoła do stosunków, to pójdę na nauki przedmałżeńskie, nie?

 

Proszę o powrót do tematu na mocy moich dziwnym trafem nie skasowanych uprawnień moderatorskich :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No niektórym religijność pogłębia zaburzenia (np. prześladuje ich poczucie grzeszności), a niektórym depresję wzmaga brak wiary (np. uczucie pustki, braku wartości w świecie). Więc tutaj recepty nie ma.

 

Myślę sobie jacy my złożeni jesteśmy - ciało, dusza, umysł, psychika, świadomość, podświadomość... I chyba żadnego z tych aspektów nie można uleczyć oddzielnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja odnoszè wrazenie,ze niektorzy ze swoimi poglàdami powrocili do sredniowiecza...to jest co najmniej zalosne moi drrodzy!!seks bez gumek?Ciemnogrod i tyle.. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I nie ma czegoś takiego jak wierzący niepraktykujący, bo czyż wiara bez uczynków nie jest martwa? Do świątyni, czy do Kościoła czy to do Synagogi chodzi się dla Boga nie sprawującego tam obrzędy Kapłana. Idziemy więc dzień święty święcić, a nie po to by stać jak kołek i uśmiechać się do innych.

 

Bez glejtu czarnego i tak mogę wierzyć - nawet w katolickiego Boga - myślisz że zapyta czy proboszcz pozwolił bo jak nie to spadaj ??? :D . Ta formułka o niemożliwości wiary z powodu nienawiedzania kościoła, akurat średnio mnie przekonuje. Jakby pod gruszą nie można było przemyśleć co mnie rozwija a co uwstecznia i jaki jestem dla siebie i innych. Czasami myślę, że ludzie potrzebują żeby ich czarny zganił albo pogłaskał. Taki system motywacyjny.

 

"Chodzi się" albo lepiej powinno się chodzić dla podanych przez Ciebie pobudek - chyba wolę nie wiedzieć jak jest naprawdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak po mojemu to jest kolejna internetowa wojna łysych z rudymi - nikt nikogo nie przekona, bo i po co? Ale kazdy ma jakies tam swoje zasady ktore chcialby przedstawic (niekoniecznie narzucic) drugiej stronie. Jesli nikt nikogo nie obraza ani nikt nie czuje sie urazony to wg mnie wszystko jest OK. A jesli ktos w religii szuka wspomagania swojej kuracji i znajduje je skutecznym - to daj mu boze zdrowie.

A teraz te kwestie "delikatnie" rozwine: mozna zalozyc, ze niemal kazdy dorosly (niewazne czy chory czy zdrowy) potrafi jakos odroznic dobre od zlego, prawda? I jak czytam powyzsze posty to konstatuje, ze mniej wiecej tak jest. Ale wojujacym extremistom to nie wystarcza, oni potrzebuja aby to "dobre" wynikalo z jakichs wyzszych idei, zasad, przykazan itd. Czyli, ze co? Ze jak ja jako ateista zrobie cos dobrego to jest to mniej warte? Bo moja motywacja jest innego rodzaju? A moze ja nie mam zadnej motywacji? Tak serio to wspolczuje wszystkim, ktorzy maja jakis kaganiec, niewazne, czy to bedzie katechizm, czy wolnomularstwo. Jesli ktos czuje, ze cos musi, albo ze mu czegos nie wolno bo musi sie trzymac jakiegos narzuconego (niewazne czy przez rodzicow, czy ksiedza, czy inne otoczenie) systemu wartosci to ja szczerze zaluje takiego czlowieka.

A na koniec wetkne kij w mrowisko i zacytuje pewnego staruszka:

Moralność człowieka zależy od zdolności współodczuwania z innymi ludźmi, wykształcenia oraz więzi i potrzeb społecznych; żadna religia nie jest do tego potrzebna. Człowiek byłby zaiste żałosną istotą, gdyby kierował się w życiu wyłącznie strachem przed karą i nadzieją na nagrodę po śmierci. Jestem głęboko wierzącym ateistą. Idea osobowego Boga jest mi raczej obca, a nawet wydaje mi się naiwna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ci ktorzy sie nie oszukuja zaczynaja dostrzegac, ze Boga nie ma, gdyby o nim nie mowic, zamknac koscioly to slad po Bogu by zaginal.

 

Racjonalnie rzecz ujmując nie ma żadnego dowodu na nieistnienie Boga i zapewne dobrze o tym wiesz. Racjonalizm nie ma nic wspólnego z nauką bo opisuje tylko to co jesteś w stanie zobaczyć. To jedna z wielu czarnych skrzynek ateizmu. Idąc tym tokiem myślenia kosmos kończy się tam gdzie sięga ludzki wzrok. Reszta nie istnieje bo nie jesteś w stanie tego zobaczyć więc nie ma na to dowodu.

To tak nie dziala. Nie dowodzi sie nieistnienia czegos, czego istnienia nigdzie nie widac. Czy jako wierzacy katolik czujesz sie zobowiazany, zeby udowodnic scientologom, ze ich kosmiczny wojownik xenu (oni w cos takiego wierza) nie istnieje, a muzulumanom, ze Allach nie istnieje?

Nauka nie zajmuje sie udowadnianiem nieistnienia rzeczy, tylko szukaniem tych, o ktorych nie wiemy.

Poza tym jak zapewne zauważyłeś na podstawie rozprzestrzeniania się Chrześcijaństwa, że miłość Boga do człowieka jest wieczna i zawsze zwycięża. Zaczęło się przecież od 12 uczniów, a proces ten postępował wolno i nie był widowiskowy. Później jak wierzymy Jezus zmartwychwstał. I nikt nie zamknie tej miłości w grobie. Jako dowód przypomnij sobie ostatnie orzeczenie Trybunału Praw Człowieka (który jak widać broni praw jakiegoś % z ogółu) gdy zakazał wieszanie krzyży we Włoskich szkołach. Krzyży przybyło tam kilkakrotnie, w urzędach, a nawet przydomowych ogródkach. Ludzie licznie demonstrowali w Jego obronie..

Nawet nie wiemy dobrze, czy ewangelie nie byly poprawiane i zmieniane przez wieki. Zastanow sie nad tym, historycy do dzis kloca sie co do tego, jak wygladal przebieg II Wojny Swiatowej, a katolicy wierza, ze wiemy ze stu procentowa pewnoscia, co dzialo sie 2000 lat temu. Oczywiscie mozna uwierzyc, ze Bog nie dopuscil do zaklamania historii i ze wszystko to jest prawda, ze nic przez wieki nie zmieniano w pismie swietym, ale spojrz na to rozsadnie. Czy mozna ufac ludziom, ktorzy tworzyli i rzadzili kosciolem. W wielu przypadkach pokazali oni, ze nie maja gdzies przestrzeganie przykazan( palenie czarownic, inkwizycja, wyprawy krzyzowe - uczyles sie z pewnoscia na historii o dzieciecej wyprawie krzyzowej - przeciez to musieli byc jacys szalency, skoro wyslali dzieci tys. kilometrow bez niczego, zeby walczyli z arabami, wiekszosc zmarla po drodze :shock: ), wiec rownie dobrze mogli poprzepisywac biblie tak, jak sobie chcieli. Jakis czas temu w Focusie byl artykul o tym, ze Niektore ewangelie zawieraja kilka styli jezykowych i nie mozliwe jest, zeby np. ewangelia Jana byla napisana przez jedna osobe. Poza tym, nawet nad taka apokalipsa zastanawiano sie, czy wlaczyc ja do bibli, gdyby nie wlaczyli, to ludzie uwazaliby to dzis za bzdury.

Co do krzyzy, to sprawa jest prosta, jak sie dana grupe ogranicza i zabiera prawa, to ludzie zaczynaja sie buntowac, tak samo jak Polacy za komuny, kosciol byl opozycja do wlaczy, dlatego byl taki popularny.

 

To zupelnie na odwrot niz ja, okolo 15 lat swojego zycia zmarnowalem na wiare w Boga i zludne nadzieje, co bardzo niekorzystnie odbijo sie na moim zdrowiu z czym walcze do dzis.

 

Nie chcę oceniać ale wygląda to na taką letnią wiarę. Można to było napisać inaczej: "wierzyłem gdy było mi dobrze ale kiedy zostałem wystawiony na próbę i nie wysłuchany dałem sobie spokój." Ja też mam non stop pod górkę, a jednak mimo tragicznej sytuacji wierzę..

No wlasnie bylo zupelnie inaczej, bylem bardzo wierzacy, nawet za bardzo, dosyc pozno zdalem sobie sprawe, ze wiara oprocz zludnych nadziei i poczucia grzesznosci nie daje zupelnie nic. Oczywiscie balem sie piekla, ale zrozumialem jakim absurdem jest taka kara. Milosciwy Bog, ktory nie chce/ nie potrafi odwolac swojego niesprawiedliwego wyroku (bo czy sprawiedliwe jest to, ze czlowiek grzeszy przez gora 100, a cierpiec bedzie za to wiecznosc?) Poza tym religia jest czyms zupelnie nienaturalnym w stosunku do seksualnosci czlowieka, np. zakazuje masturbacji, jesli posiada sie odpowiednio wysoki temperament (czy jak to nazwac), to nie ma sily nie da sie temu przeciwstawic i chocbys staral sie i probowal, to i tak bedziesz to robil..... w poczuciu wlasnej grzesznosci.

------

I jeszcze jedno, czy religia pomogla kiedykolwiek naprawde pozbyc sie problemow, czy tylko sprawia, ze stajesz sie do konca zycia nieszczesliwym wierzacym, uznajacym, ze stworca za twoje cierpienie wynagrodzi cie po smierci. Ja nie lubie cierpiec i nikt mi nie wmowi, ze to dla mojego dobra, bo Stworca tak chcial.

 

Moralność człowieka zależy od zdolności współodczuwania z innymi ludźmi, wykształcenia oraz więzi i potrzeb społecznych; żadna religia nie jest do tego potrzebna. Człowiek byłby zaiste żałosną istotą, gdyby kierował się w życiu wyłącznie strachem przed karą i nadzieją na nagrodę po śmierci. Jestem głęboko wierzącym ateistą. Idea osobowego Boga jest mi raczej obca, a nawet wydaje mi się naiwna.

Einstein to powiedzial -> podpisuje sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do Gringo i Majster

Przypadkiem dałam się trochę wciągnąć w tą dyskusję z Separatystą, chociaż potem uznałam ,że faktycznie to bez najmniejszego sensu. Też nie mam zamiaru nikogo przekonywać do swoich poglądów.

Jednak zauważcie ,że myślimy bardzo podobnie :)) Wasz cytat Einsteina - natomiast ja w pewnym miejscu napisałam,że nie potrzebuję Dekalogu ,żeby wiedzieć ,że zabijanie jest złe.

No tak dla zasady może tylko z jednym drobiazgiem bym się nie zgodziła:) a mianowicie z tym ,że moralność zależy również od wykształcenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×