Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak wy to w Polsce robicie?


Psychol

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

jestem z Niemiec leczę się na depresje gdzieś od 5 Lat tak samo długo mam Agorafobie, nie pracuje Państwo płaci, ale jak jest możliwe jak akurat nie jest się milionerem w Polsce leczyć się na depresje lub fobie? jak słyszałem jest coś takiego jak bezrobocie przez 6 Miesięcy a co dalej? jak wy to robicie? medykamenty kosztują. Psycholog podobno tez?

 

Nie jest to tak ze w tym nowym Polskim "Manchester Kapitalizmie" nie ma miejsca na leczenie choroby, bo nie ma czasu? Oczywiście Niemcy to żaden raj, ale leczenie jest chociaż bezplatne. Lekarz na 50 Godzin Psychoterapii jest bezpłatny i leki.

 

Jak bylem 2 Lata temu u Rodziny w odwiedzinach nie mówiłem nic o moich dolegliwościach bo miałem wrażenie ze w Polsce jak się ma depresje, tym bardziej jako Facet lub Fobie to jest się zupełnym dnem. W Niemczech jest depresja coś normalnego więcej się o tym mówi, nie trzeba się wstydzić o tym mówić oczywiście tylko od Niemca do Niemca, w polskim towarzystwie w Niemczech jest ten Temat tak samo zabroniony.

 

Pozdrawiam

 

 

P.S. (jak ktoś znajdzie błędny ortograficzne, niech się w tyłek ugryzie! starałem się!)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Normalnie sie z tym zyje, ja mam depresje i nerwice i pracuje bo musze. Mnie nikt nie utrzymuje sama sie musze utrzymac. Na nerwice nie ma zadnej renty co najwyzej na depresje schizoidalna, ale to trzeba sie leczyc kilka lat. I renta jest zalosnie niska, takze ze tez bym nie przezyla. Poza tym masz racje ze jest to temat tabu w Pl, lepiej nie mowic ze sie jest chorym na nerwice i depresje a jeszcze na np schizofrenie to juz w ogole patrza na czlowieka jak na kosmite :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Normalnie sie zyje pracuje funkcjonuje raczej nie mówi nikomu o tym ze sie choruje bo o zrozumienie trudno dalej osoba z ta dolegliwoscia uwazana jest za lenia i kłamce przynajmniej tu gdzie mieszkam jest to roznoznaczne ze skresleniem ze społecznosci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak ktoś znajdzie błędny ortograficzne, niech się w tyłek ugryzie!

Piszesz bardzo dobrze, tylko dużo rzeczowiników z dużej litery :)

 

[Dodane po edycji:]

 

czy jak się leczy na psychiatrycznym oddziale dziennym to gdzieś to zostaje odnotowane? chodzi mi o późniejsze kwalifikacje do pracy, czy to zostaje w papierach czy jest poufne?

Wydaje mi się podobnie jak byś się leczyła na każdą inną przypadłość w szpitalu, czy to jest gdzieś odnotowywane na później? Wg mnie NIE. Ale też bym się tego bała :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak ktoś znajdzie błędny ortograficzne, niech się w tyłek ugryzie!

Piszesz bardzo dobrze, tylko dużo rzeczowiników z dużej litery :):)

To potwierdza, że z Niemiec pisze :mrgreen:

 

[Dodane po edycji:]

 

czy jak się leczy na psychiatrycznym oddziale dziennym to gdzieś to zostaje odnotowane? chodzi mi o późniejsze kwalifikacje do pracy, czy to zostaje w papierach czy jest poufne?

 

Jeśłi nie jest to praca wymagająca oceny lekarza typu policjant (posiadanie broni), zawodowy żołnierz itd - to fakt, że ktoś się leczył w szpitalu psychiatrycznym nie jest odnotowywany w papierach. Nie pamiętam jak to jest, jak sie jest na zwolnieniu to trzeba je donieść do pracy do kadr (chyba tak?) no i wtedy wiadomo kto wystawia zwolnienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polska to nietolerancyjny zascianek, to smutna prawda. Ja musze uznac siebie za farciarza - moje szefostwo nie robi mi zadnych jazd mimo, ze wszyscy wiedza o moim pobycie w szpitalu; nie robie zadnej tajemnicy z mojej choroby. Ale wspolpracownicy na stanowiskach rownoleglych juz niekoniecznie - zdarza sie ze jestem obiektem docinkow, drobnych atakow, zdarzalo sie nawet ze w okresie bezposrednio po powrocie ze szpitala robili mi jakies kawaly. Teraz jest spokojniej ale nkt ludzie z otoczenia nadal uwazaja mnie za wariata i unikaja mojego towarzystwa. Przestalo mnie to ruszac, nauczylem sie z tym jakos zyc, w koncu wokol mnie jest sporo ludzi i to ja wybieram z kim sie zadaje a nie odwrotnie. Moja otwarta postawa bywa czasem powodem smiesznych sytuacji: czasem ludzie przychodza do mnie i w wielkiej konspiracji prosza o kontakt do psychiatry, psychologa - oczywiscie daje. Czasem w trakcie jakiejs rozmowy wzbudzam ogolna konsternacje jakims otwartym tekstem, czasem nagle zapada milczenie, bo nie wiedza jak odniesc sie do czlowieka ktory nie zamiata swojej deprechy pod dywan :D Bo niby dlaczego mialbym to kryc? W koncu na wypisie ze szpitala czy na kwitkach L4 jest wyrazny stempel a w dyskrecje dzialu kadr chyba trudniej uwierzyc niz w garbate aniolki :) Skoro wiesci rozchodza sie przez plotki to przynajmniej ujawniam najlepsze zrodlo ich weryfikacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można poprosić o stempel lekarza, który nie ma napisanego na nim lekarz psychiatrii. np w szpitalu jest dużo lkarzy psychiatrów, znajdzie sie ktoś kto ma inną pieczęć, drugą specjalizację, ja tak miałam.

 

 

 

btw. otwarte wyrażanie problemu- dobre. otwarte wyrażanie choroby- złe. kiedy zaczynamy opowiadać to pod kątem "moja choroba", leczę się, byłam w szpitalu, to automatycznie ludzie myślą: tak, jasne, teraz mam się nad tobą użalić, pogłaskać po głowie, lepiej się zastanów jak z tego wyjść. Jak gadamy o konkretach: ja mam tak i tak, czuję się tak i tak, to jest dużo łatwiej, bo ktoś uznaje twoje zdanie i wcale nie odczuwa jakieś potężnej desperacji i próby wyperswadowania: jaka ja jestem chora.

 

no ja pieprzę- nawet na terapii grupowej jak chlapnęłam coś o lekach, "mądrzy i tacy sami jak ja" powiedzieli: ej, ty sobie to wmawiasz, każdy tak ma, nie jesteś chora. otóż wiem, że kuwa nie jestem ale leki i przygoda z nimi to nadal problem i coś nad czym się zastanawiam, więc... to jest żałosne- tak zostaje to odbierane. Nie opłaca się mówić o chorobach tutaj, serio, totalnie nie ma sensu, nawet nie ulży (przynajmniej ja tak mam, co z tego jak powiem, i tak ludzie nie rozumieją, a jak wytłumaczę to i tak czuję się źle.)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychol, gdyby nie praca to nerwica by mnie wykończyła,a tak to każdego dnia dobijam ją. A do tego ciekawe hobby pomaga mi .Ostatnio głośno było w Niemczech o bramkarzu reprezentacji piłki nożnej.Dużo o tym mówili w wiadomościach na RTL o 18,45.Zapomniałem tylko jego nazwisko. I odniosłem wrażenie że też to jest dla Niemców temat tabu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ze pisze n Niemiec może każdy moderator potwierdzić jak zobaczy mój Adres IP. W Niemczech tym bardziej po Samobójstwie tego Bramkarza jest Depresja nazywana "Volkskrankheit Nr.1" albo choroba społeczeństwa numer 1. Jak pierwszy raz siedziałem na poczekalni do psychiatry to mnie autentycznie Kobieta która tez czekała zapytała jakie ja mam Problemy i zaczęła o sobie mówić. W niemieckim towarzystwie jest Depresja normalnym Tematem, jak ja bym w moim polskim kręgu znajomych (podkreślam znajomych bo Polak się autentycznie zmienia jak opuszcza Ojczyznę) w Niemczech powiedział jakie mam dolegliwości, by mi dali na pewno ten sam Tytuł jak mi go moja ostatnia Dziewczyna z Polski dala "Psychol" lub ty jesteś Psychol.

 

Rozumiem to tez bo jest dla normalnej Kobiety nie do zrozumienia jak Facet który ma prawie 2 metry, może mieć problem wejść do sklepu i kupić chleb bo się boi. Mozę zacznę i krotko opowiem jak się u mnie zaczęło. Dzwon bil 30stke miałem dobra prace, kasę, dziewczynę funkcjonowałem jak szwajcarski zegarek. Moje dolegliwości była takie ze nie moglem już spać nawet przez parę dni, i cały czas miałem Tinnitusa lub szum w uszach. Bylem u jednego i drugiego laryngologa a trzeci wpadł na pomysł mnie przekazać do psychologa, to był dla mnie szok ja i do psychologa. Przepisał mi coś co w Polsce jeszcze nie znalazłem "Trimipramin" który do dzisiaj biorę i tez w Polsce znany mocny "Lorazepam" który tylko parę razy w roku biorę w ekstremalnych sytuacjach bo uzależnia. Po Roku czasu i około 25 Godzin u mojego Psychologa który jest tez jednocześnie Psychiatra pojawiły się nowe Objawy które dramatycznie zmieniły moje życie. Zawsze kochałem jazdę Samochodem, miałem fajna furę i jechałem do pracy! miałem tego Dnia mój pierwszy paniczny atak, zrobiło mi się ciepło, balem się jak by mnie ZOMO goniło i miałem Problem złapać powietrze, serce bilo jak by miało ochotę wyskoczyć i zrobić krótki spacer. Od tego dnia miałem tych ataków jakieś 300 (? nie prowadzę listy), było mi nie możliwe jechać samochodem nie potrafiłem wejść do autobusu. Lekarz leczył ta Agorafobie Lekiem "Opipramol" który na początku Objawy pogarszał. Mialem różne stany i czasami nie potrafiłem wejść do sklepu, czekałem jak sklep otworzy lub krotko przed zamknięciem zęby zrobić zakupy jak jest naj mniej ludzi w środku.

 

Dzisiaj potrafię spać, krótkie jazdy samochodem tez są możliwe i zakupy robię kiedy chce ale dalej jest trudno i czuje się jeszcze niepewny. Rynek Pracy jest dramatyczny a ktoś który ma 4 Lata przerwy w życiorysie ma Problem.

 

Naj gorsze w tym wszystkim jest samotność, zadawałam się z byle jakimi kontaktami do ludzi, ale większość Polaków w Niemczech zmieniła się ekstremalnie, Ludzie są zakłamani wyrachowani i myślą tylko o sobie, jeden drugiemu zazdrości i tyłek obgaduje. Kobiety się sprzedają jakiemuś tam przy Kasie zęby zapewnić dzieciom jakiś byt, jedyne co się dla wielu tak na prawdę liczy to Kasa. Musisz działać musisz być kimś, depresja? fobia? nie pasuje w tych układach. W Polsce ten Klimat tez się zmienia tęsknie za starymi czasami, często myślę jakie życie bym prowadził jak by moja mama jak miałem 10 Lat się nie zdecydowała wyjechać do niemieć? bym był normalny? miał bym rodzinę? kobietę która mnie kocha? czy bym butelki zbierał? chyba się nigdy nie dowiem.

 

Pozdrawiam wszystkich "Psycholów"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Połaziłam dzisiaj (wczoraj) trochę po forum i odpowiadam tam gdzie mam coś do powiedzenia:) A piszę o tym dlatego,że pomyślałam sobie o innym temacie, który wcześniej przeglądałam, a mianowicie: Nerwica chorobą dla inteligentnych:) i myślę ,że to jest właśnie odpowiedź na Twoje pytanie:) Po prostu nerwicowcy są inteligentni, bystrzy, kreatywni i zawsze sobie jakoś dają radę:) A mówiąc na poważnie to sama czasem nie wiem jak. Uwierz mi ,że gdy pojawiła się moja choroba byłam w naprawdę beznadziejnej sytuacji. Zostałam sama z małym dzieckiem, z lękami, które nie pozwalały mi wyjść z domu, a nawet zostać w domu samej i jakoś dałam radę. Być może niektóre wyjścia nie były zbyt rozsądne, ale wtedy wydawały się jedyne. Minęło juz sporo lat, nadal się borykam z nerwicą, choć w innym nasileniu, no i nie jestem już z nią całkiem sama. Myślę jednak,że teraz jest nam nerwicowcom o wiele łatwiej. Wtedy gdy ja zaczęłam chorować, nie miałam pojęcia o istnieniu czegoś takiego, niewiele było na ten temat książek, artykułów w prasie , nie mówiąc o internecie. Nikt z mojego otocznia nie wiedział, o tym ,że istnieją takie lęki i myślę ,że nikt mi właściwie nie wierzył, gdy mówiłam co się ze mną dzieje. Pytali "no ale powiedz , czego Ty się właściwie boisz". wydawało mi się wtedy ,że jestem jedyną tak pokręconą osobą na całym świecie. Teraz się mimo wszystko już o tym mówi, pojawiają się np takie wątki w filmach i ludzie już coś wiedzą. Może faktycznie nie jest w Polsce jeszcze tak dobrze jak w Niemczech, ale myślę,że powoli dogonimy te bardziej cywilizowane kraje.

Tak mnie dzisiaj wzięło na wygadanie, serdecznie pozdrawiam wszystkich czytających:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie są zakłamani wyrachowani i myślą tylko o sobie, jeden drugiemu zazdrości i tyłek obgaduje. Kobiety się sprzedają jakiemuś tam przy Kasie zęby zapewnić dzieciom jakiś byt, jedyne co się dla wielu tak na prawdę liczy to Kasa. Musisz działać musisz być kimś, depresja? fobia? nie pasuje w tych układach.

Jednym słowem kapitalizm pełną gębą. Nie jestem broń boże lewicowa, ale widzę co robi z ludźmi system w którym liczą się tylko pieniądze. Nie jest to ludzkie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie są zakłamani wyrachowani i myślą tylko o sobie, jeden drugiemu zazdrości i tyłek obgaduje. Kobiety się sprzedają jakiemuś tam przy Kasie zęby zapewnić dzieciom jakiś byt, jedyne co się dla wielu tak na prawdę liczy to Kasa. Musisz działać musisz być kimś, depresja? fobia? nie pasuje w tych układach.

Jednym słowem kapitalizm pełną gębą. Nie jestem broń boże lewicowa, ale widzę co robi z ludźmi system w którym liczą się tylko pieniądze. Nie jest to ludzkie.

Niestety, zgadzam się z tym. Pieniądze i pogoń za nimi dzieli ludzi, panoszy się zazdrość, zawiść, agresja, podziały, niesprawiedliwość... :? Gdy tak dalej iść tropem, to ludzie w tym systemie nie są wcale szczęśliwi i stąd się biorą depresje, nerwice...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No z tym że ja bym nie zwalała na kapitalizm winy za moje problemy "z psychiką". Po prostu chciałabym żyć wśród ludzi, dla których najważniejszy jest drugi człowiek. A to nie zależy od systemu ani państwa, ale od tego co mamy w naszych sercach... a najczęściej jest to dużo strachu, egoizmu, frustracji i itd. myślę że stąd się biorą problemy z nerwicą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiola173 ma moim zdaniem racje od dawna są ludzie którzy poprostu nie radzą sobie z życiem i pomagają sobie jak potrafią, jak pozwalają na to czasy.......czy wydaje wam się, ze ludzie po wojnie nie mieli PTSD? Tylko zajęli się życiem - a do dziś (jak mawia moja babcia) są takie rzeczy że budzą ją w nocy i nie dają spać, boi się. Czy tak jak pisze Wiola, skąd w PRLu było tyle alkoholizmu? Sposób na radzenie sobie z beznadzieją, z życiem......ktoś wtedy w Polsce słyszał o terapii? Chodzisz do psychiatry, bierzesz leki - jesteś świrem....a alkoholizm był traktowany pobłażliwie....przyszły tata 90' zaczeły się narkotyki, te twarde.....to samo....teraz coraz większa świadomość społeczna i coraz większy dostęp do leczenia sprawiają, że ludzie zaczynają "wychodzić z ukrycia".

Ja pośród ludzi od 20 lat do wieku moich rodziców nie spotkałam się jeszcze z jakimkolwiek negatywnym odzewen w związku z moją chorobą....mam nadzieję, że nie jestem wyjątkiem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu chciałabym żyć wśród ludzi, dla których najważniejszy jest drugi człowiek. A to nie zależy od systemu ani państwa

No zdecydowanie. W socjalizmie na pewno nie liczył się człowiek, chyba że w tej innej rzeczywistości złożonej ze sloganów. Oj, oglądałam kiedyś kroniki z lat 50-tych, jakbym nie wiedziała, to bym uwierzyła, że w PRL-u było cudownie, rozkwit przemysłu i sami szczęśliwi ludzie.

O, przypomniało mi się "Życie na podsłuchu" - tam był cały wątek o samobójstwach w NRD.

 

alkoholizm był traktowany pobłażliwie....

Niestety dalej jest. Człowiek, który pije prawie codziennie, ale mimo to jest umyty, ma gdzie mieszkać, pracuje czy studiuje nie jest uważany za osobę mającą problem z alkoholem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×