Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich... Moje problemy z nerwicą natręctw zaczęly się jakieś dobre 7 lat temu...Dzis mam prawie 20 lat i czuje się fatalnie, albowiem nerwice mam zdiagnozowana, ale nie chcialam sie leczyc...Zawsze czlowiek ma nadzieje ze jest zdolny do samoregeneracji;/ Niestety, nie dalam sobie rady;/ Dzis jestem w zwiazku od ponad roku z kobieta, która kocham...Mieszkamy razem, albowiem studiujemy w jednym miescie... Tydzien temy zaczely mnie dreczyc natrectwa psychiczne cos na zasadzie : A moze ja juz jej nie kocham;/ Ale przeciez ja kocham...Mam wyrzuty sumienia. Caly tydzien plakalam...Idac na uczelnie, w autobusie w domu...wszedzie...Nie daje sobie rady;/ We wtorek ide do psychiatry mam nadzieje ze mi pomoze...Kobieta, z która jestem wiem o mojej chorobie....Stara sie mi pomoc, ale dlaczego tak nagle dopadly mnie te chore mysli!!!!! Dlaczego po raz kolejny zaklocaja mi spokoj i szczescie????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Widze ze trafilam na dobry temat. Wiem juz ze nie jestem sama i ze nie tylko ja mam takie probelmy. Otoz jestem od 2 lat z moim chlopakiem. Probleny zaczely sie 4 miesiace temu gdy bedac z nim w myslach pokazal mi sie inny.. przerazilam sie potem bylo tylko gorzej ciagle myslalam o tym innym chlopaku ktorego nawet zbytnio nie znalam.. pozniej zaczelam wkrecac sobie ze juz nie kocham mojego chlopaka.. ze to moze nie jest to.. mam mysli ze dziwnie on gada.. ciagle cos mi przeszkadza.. nie potrafie z tym zyc.. Boje sie ze to wszytsko prawda... Mam ochote umrzec.. to staszne.. z jednej strony wielka chec bycia z Nim a z drugiej jakeis glupie, nieuzasadnione mysli.. Psychiatra powiedziac ze to nerwica natrectw mysli.. jak walczyc?! Czasem chce juz skonczyc ten zwiazek bo mysle ze to wtedy przejdzie.. lecz za chwile usamidamiam sobie ze jednak nie przejdzie... :((((( HELP ME!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż...więc nie tylko u mnie pojawiaja sie takie mysli...całymi dniami zastanawiam sie czy jeszcze go kocham... czy to jeszcze milośc czy tylko przyzwyczajenie, strach przed byciem sama. To juz nie jest to co na poczatku... każdy z nas ma swoje życie, sprawy. Najgorsze jednak jest to, że podejrzewam, że mnie zdradza albo przynajmiej ma taki zamiar. Nie mam na to dowodów, ale ciagle o tym myslę (hmmm... no to własnie jest ta choroba...); chociaż może jednak jakies dowody są...takie malutkie ale dla mnie olbrzymie... sama nie wiem co robić, nie chce mi sie juz nawet walczyc o cokolwiek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytałam- w zasadzie cały czas czytam, ale co to mi da...kiedy mi sie juz nie chce; to co bylo juz się wypaliło, jemu nie chce sie starać, uważa, że za długo jesteśmy razem by znowu sie przytulać, przeciez to ju zjest głupie; a mi tego brakuje, wiec tak do końca to nie jest tylko w mojej glowie...tylko mam nadzieję, że ta depresja sie skończy gdy tylko pojawi sie znowu słońce...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam inaczej.. Kochamy sie z chlopakiem.. zawsze byla mz nim taka szczesliwa przez dwa lata.. Nie wyobrazalam sobie chwili bez niego.. do poki nie pojawila sie nerwica.. mysli.. ktore chca zabic moj zwiazek:) nie pozwole im na to!! Kto sie z tego wyleczyl? pisac bo to daje Nam otuchy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widać człowiek z którym jesteś nie ma zbytnio pojęcia o byciu razem. Jeśli dobrze mi jest z ukochaną kobietą to najchętniej nie wypuszczałbym jej z rąk ;) Jak widzę czasem jak traktują sie młodzi ludzie na wzajem , to przykro na to patrzeć :shock:

 

[Dodane po edycji:]

 

czytałam- w zasadzie cały czas czytam, ale co to mi da...kiedy mi sie juz nie chce; to co bylo juz się wypaliło, jemu nie chce sie starać, uważa, że za długo jesteśmy razem by znowu sie przytulać, przeciez to ju zjest głupie; a mi tego brakuje, wiec tak do końca to nie jest tylko w mojej glowie...tylko mam nadzieję, że ta depresja sie skończy gdy tylko pojawi sie znowu słońce...

 

Widać człowiek z którym jesteś nie ma zbytnio pojęcia o byciu razem. Jeśli dobrze mi jest z ukochaną kobietą to najchętniej nie wypuszczałbym jej z rąk Jak widzę czasem jak traktują sie młodzi ludzie na wzajem , to przykro na to patrzeć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Odwiedziłem tę stronę dzięki sugestii mojej dziewczyny (którą serdecznie pozdrawiam i dziękuję za to, że potrafi wierzyć w nasz związek gdy ja już nie daję rady). Trzeba przyznać, że temat ten dodaje otuchy. Z nerwicą walczę już (albo dopiero) rok. Oczywiście myśli, natręctwa itd skupiły się na mojej Drugiej Połówce. Najpierw były myśli, w których wyzywałem Ją, przeklinałem, czyli wszystko co złe to szło na Nią, ale najgorsze miało dopiero nadejść. I stało się, wmówiłem sobie, że nie kocham Jej, ba, wmówiłem sobie że kocham inną, a najgorsze było w tym to że musiałem Jej o tym mówić bo inaczej sumienie nie pozwalałoby mi normalnie funkcjonować. Czas leciał, a ze mną było coraz gorzej. Zacząłem dostrzegać jakieś detale w Jej wyglądzie, które nie dawały mi spokoju. zacząłem uważać, że mi się nie podoba i w dodatku nie wiedziałem czy Ją jeszcze kocham.. chodziłem na wizyty (nadal chodzę) do psychiatry i psychologa (którym również dziękuję za pomoc). Z czasem przestałem przejmować się myślami, pierwszym powodem było to, że dwie tabletki arketisu wyciszały mój umysł, drugim natomiast to, że po prostu miałem tego dość (inaczej mówiąc tak się zdenerwowałem na samego siebie, że na siłę przestałem się nimi zamartwiać ( nie miałem żadnych argumentów, może poza jednym: po prostu powiedziałem sobie, że skoro mnie one męczą to znaczy, że są chorobą, a skoro tak to nie muszę się tym przejmować). Ale problem z detalami w wyglądzie dziewczyny pozostał. Gdy na nią patrzyłem nachodziły mnie myśli, że mnie się nie podoba (oczywiście nie zawsze bo szczerze powiedziawszy to laska z niej niesamowita, tylko że malutkie szczegóły zawsze potrafiły wytrącić mnie z dobrego nastroju). Poza tym fakt, że często musiałem o niej myśleć i to, że widzieliśmy się prawie codziennie sprawiał, że zaczęła mnie denerwować (a to przemawiało za zakończeniem naszego wspólnego życia). Każdego miesiąca był dzień kiedy nasz związek wisiał na włosku, już prawie zrywaliśmy ze sobą ale zawsze coś kazało spróbować, ten ostatni raz... Tych ostatnich razy było, z 8 może więcej może mniej. Ale człowiek nie może tak żyć więc kiedyś musi przejśc na którąś z szal wagi. zerwaliśmy trochę ponad tydzień temu. rozstanie było straszne. ale zauważyłem, że po tym wszystkim myśli zniknęły, odzyskałem spokój, lecz straciłem "coś więcej", moje "coś więcej". Jednak moje "coś więcej" nie potrafiło żyć beze mnie więc wróciło do mnie (na tak zwany okres próbny albo inaczej mówiąc na "ten ostatni raz") i zaczęło szukać, szperać po necie szukając czegoś co otworzy jej czy i pomoże zrozumieć co tak naprawdę w mojej głowie siedzi. No i znalazła was, wasze forum (teraz to już właściwie nasze) i uwierzyła, że to co było powodem naszych kłótni to tylko choroba i, że będzie potrafiła mi pomóc, i że razem to zwalczymy. Jestem dziś tutaj pierwszy raz ale to co przeczytałem na pierwszej stronie tego tematu dało mi do myślenia. dokładnie taki sam problem jak mój.. 140 stron podobnych problemów.. Chyba też zaczynam wierzyć..

odezwę się na pewno jeszcze. Chociażby po to aby dokończyć to co napisałem. Oby to był HAPPY END :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie to pocieszajace a z drugiej strony przykre ze tylu ludzi ma te same problemy.. Musimy z tym walczyc! to choroba chce zzniszczyc nasze zwiazki :) a nie my.. bo gdby nam nie zalezalo i bysmy nie kochali to nie pisalibysmy tutaj... nie byloby placzu, zalamania.. Po porostu zerwalibysmy z druga polowka mysle bez wiekszych wyrzutow sumienia :) A My tego niegdy nie zorbimy bo ta choraba zawsze dotyka osob ktore bardzo kochamy.. Matki widza jak zabijaja swoje dzieci.. dzieci jak swoje zony..a my twierdzimy ze nasza druga polowka to nagle nie jest to.. chociaz zawsze bylo super i wogole :) Wiec to chorba:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytam sobie te ostatnie posty i widzę że wszystko dzieje się w waszych związkach podobnie jak w moim. Moja dziewczyna i ja też mieliśmy już tego dość, w końcu oboje stwierdziliśmy że trzeba się rozstać chociaż się kochamy, tak czasem jest.. ale nie zawsze. Ona stwierdziła że beze mnie nie wytrzyma, była załamana i postanowiliśmy spróbować jeszcze raz. myślę że mamy jeszcze szansę. Wy też ją macie. skoro wiecie co jest chorobą w waszym przypadku to problem jest już prawie rozwiązany. prawdopodobnie jakiś element po tak długiej walce nadal kojarzy się nam z naszymi natrętnymi myślami, cały czas o nich przypomina bo nauczyliśmy się zwracać na niego uwagę. więc rozwiązaniem jest oduczyć sie zwracania uwagi na to co nas dręczy. im ktoś dłużej miał natrętne myśli tym bardziej jakby to powiedzieć wyuczył się zwracania na nie uwagi. Musimy więc zrobić tak: powiedzmy że przedstawię to na swoim przykładzie=> zwracam uwagę na detale w wyglądzie MOjej Ukochanej. Robię to automatycznie bo sie tego nauczyłem przez ostatni rok. teraz więc zaczynam robić tak ze jak dostrzegam te detale mowię sobie: ok są i nie podobają mnie się ale właściwie jak patrzę na nie pod innym kontem to wcale nie są takie złe i nie przeszkadzają. więc nie muszę się nimi martwić bo są momenty że mi się podobają z czasem sprawa się odmieni i jeżeli znowu zobaczę te elementy to już automatycznie będę myślał że czsami są one ładne (albo przynajmniej nie zwracają na siebie uwagi). od tego momentu już tylko krok aż przestane w ogóle zwracać na nie uwagę i wszystko wróci do normy, będę miał znowu normalny związek, taki jak rok temu.. pytania? niejasności? wątpliwości?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przykro. a macie tez tak ze jak slyszycie ze ktoś z kims zerwal czy cos bo np przestał kochac czy sie znudzil to zaraz myślicie że Wy też tak macie? Lub np myślicie ze udajecie uczucia przed chłopakiem ? i ze wszytsko jest sztuczne to co robicie ;>? to jest straszne!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boże... jakbym czytała o sobie też to mam :( w pierwszym związku też miałam takie mysli po 3 latach odeszłam i mysle że to była dobra decyzja fecet był w sumie do kitu nie rozumiał mnie, mojej choroby i nie starał się mi pomóc, jak odeszłam poczułam się "zdrowa" tzn byłam też na citabaxie. problem zaczał się jak związałam się z facetem z ktorym zawsze chciałam być, nie wierzyłam własnemu szczesciu, nie wierzyłam że moge spotkać kogoś tak cudownego, bylismy tacy szczęśliwi, nierozłączni byłam i jestem że to ten jedyny, mój wymarzony, po roku bycia razem (najcudowniejszy czas w moim życiu) zdecydowaliśmy że czas odstawić leki trochę się bałam ale co mogło sie nie udać miałam wsparcie byłam w najfajniejszym momencie życia z mężczyzną ktorego kochałam i pragnęłam nad życie, już po tygodniu odstawienia zaczęło mi sie pogarszać mówiłam sobie że to tylko tak organizm musi sie przestawić, mój kochany był przy mnie zapewnial o miłości i wsparciu, było coraz gorzej płakałam że nie zasługuje na niego że on może umrzeć itd wkręcałam sobie rozne rzeczy, no i nagle dosłownie nagle : NIE KOCHASZ GO MUSISZ ODEJSC! tak po prostu bez powodu załamałam się totalnie poczułam sie jak wariatka bo to naprawdę było jakieś chore, czułam że to jakieś kretyństwo, ale te mysli były silniejsze, o tak oplątały mój mózg doszczętnie, przestałam jeść myć się, tylko płakałam, nie mogłam oddychać, bałam się nawet do niego odezwać, to był istny koszmar i wtedy poczułam że naprawdę mam poważny problem ale ze sobą no bo jak do cholery coś tak cudownego, coś najlepszego w moim życiu coś co dawało mi siłę i energię mogło nagle obrócić się przeciwko mnie! stwierdziłam że musze sie ratować od razu wróciłam do leków, znalazłam nowego terapeutę bo nie pozwolę żeby jakaś porąbana choroba wydarła mi to co najlepsze w moim życiu!! cały czas w głowie powtarzaja mi sie słowa piosenek o odejsćiu, wszystkie w telewizji rzeczy też mi sie z tym kojarzą, patrze na niego i tysiąc myśli zę go nie kocham, czy on mi sie podoba, co w nim ładnego aż w końcu stwierdzam że jest śliczny :) tzn teraz jest już troche lepiej bo terapeutka mówi że to jest tylko problem zastępczy bo problem ja mam ze sobą a w moim zwiazku go nie ma, to trwa już dwa miesiące czekam cierpliwie już jest trochę lepiej tzn nie mam odruchów wymiotnych i złapać przy nim oddech i normalnie z nim rozmawiać, całować przytulać on wie o wszystkim, jak byłam w takim stanie że wyłam i kazałam mu odejść on sie nie zgodził, powiedział ze w tym stanie nie moge decydować że wyjdziemy z tego i będzie jeszcze lepiej niz było :)... nawet ostatnio odważyłam sie napisać mu ze go kocham, jest lepiej ale napewno nie tak jak wcześniej, często wole zostać sama w domu itd ale wierze w to że to minie... nie poddam się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejna przykra historia..! Moj zwiazek też był idealny tzn jest! Az pewnego dnia wszytsko sie zapsulo! Zawsze balam sie ze on mnie zostawi, ze go nie bedzie.. bo kocham go nad zycie!! Teraz boje sie ze ja go zostawie zego nie kocham...! Np myslę ze jest przystojny itp to w myslach pojawia mi sie inny chlopak.. to takie okropne uczucie...!! Mam to juz 5 miesiecy beez tabletek bylo gorzej teraz widze llekka poprawe.. Nie reygnujmy z milosc to tylko choroba.. przciez nie moze sie odkochac bez powodu.. z sekundy na sekunde..! Ja wiem ze nie zerwe z moim chlopakiem! Raz probowalam i mi nie wyszlo.. Tylko boje sie ze np uadje przed nim uczucia czy cos.. Masz też tak ? BEdzie dobrze ;*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oczywiście że tak to samo, ja też wiem że nie odejde bo nie chce i podpisuje sie pod twoim postem

 

[Dodane po edycji:]

 

no i przekopywałam cały internet żeby znaleźć jakieś słowa otuchy no i sie dokopałam, oczywiście też cały czas czuje sie nie fair wobec niego... ale leki hmmm włączyła mi sie po nich lekka olewka, a znalazłam fajny artukuł na temat ssri np antydepresanty zabijają miłość, no i tak w kółko próbuje znaleźć jakieś wytłumaczenie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem boje sie ze to nie choroba.. ale wiem ze to jest nerwica natrectw! To takie przykre bo dotyka to osob ktore tak bardzo kochamy! Chcesz to przeczytaj sobie moje posty tam jest opisana cala moje historia od poczatku! Moze mi cos doradzisz:) Nie zalamuj sie!! JEstesmy silne :);*

 

[Dodane po edycji:]

 

Czasem boje sie ze to nie choroba.. ale wiem ze to jest nerwica natrectw! To takie przykre bo dotyka to osob ktore tak bardzo kochamy! Chcesz to przeczytaj sobie moje posty tam jest opisana cala moje historia od poczatku! Moze mi cos doradzisz:) Nie zalamuj sie!! JEstesmy silne :);*

No tez tak mam.. po antydepresantach np nie ma zbytnio ochoty na seks czy cos.. i wmawialam sobie ze to dlaego ze juz go nie kocham i tego nie chce a wiem ze to przez tabletki...!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tzn. racjonalnie wiem że moj umysł jest chory, ale wiadomo mysli od rana do wieczora robią swoje, ale próbuje je olewać, one są ale nie wchodzę w dialog z nimi, moja wcześniejsza terapeutka mówiła że nie wolno z nimi dyskutować, bo to bardzo silna strona i ona zawsze ma jakąś ripostę która Cię zaboli, więc albo pozwolić im biegnąć albo mówić sobie np. jestem szczęśliwa, jeszcze miałam taką metodę pisania tego na karteczce, (bazgrałam tony karteczek) czytania na głos i wyżywania sie na karteczce darcie deptanie spuszczanie w kiblu, w sumie to takie troche o dupe potłuc ale raz te karteczki pozwoliły mi spać pół godziny dłużej a nie do 4 rano :) ale jak mówie jest lepiej :) np mamy kila wesel w lipcu wrześniu no i nie mysle sobie automatycznie i tak z nim nie będziesz (tak było wcześniej). Nie damy sie! :D

 

[Dodane po edycji:]

 

czytałam twoje posty, tak po łebkach na razie, ale pewnie sie zapoznam wnikliwiej :) ja zawsze radze i radziłam wszystkim znaleźć dobrego terapeutę, bo nerwica siedzi w nas głęboko, jakieś tłumione emocje uczucia często nieuświadomione i myśle że jakaś kompetentna osoba może pomóc wywlec to na wierzch i zmierzyć sie z tym, to moja terapeutka mi uświadomiła że to ja mam problem ze sobą, a problem z niekochaniem stworzyłam w swoim łbie w zastępstwie i powedziałą że jak sie uporam z tymi podstawowymi strachami, lękami jak porozplątuje swoją walniętą psychikę to problem zastępczy zniknie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez mam wesela.. tylko np jak bylismy osatnio na weselu to mialam myśli ze nie wezniemy slubu itp.. ze sie nie uda.. ze ja nie jestem taka szczęsliwa! Ta chora jest durna co nie :P?aha rozumiem. Ja tez czytalam Twoje posty.. Mamy podobny problem.. To moze glupie ale ciesze sie ze nie jestem sama. Jednak troche nasze problemy sie roznia ale tematyke mamy taka sama:P i co najgorsze bardzo cierpimy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×