Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Cieszyla bym sie zyciem bez zadnych przykrych niespodzianek ze strony ukladu newowego:)tak pewnie by bylo gdybym nigdy nie zachorowala i gdybym w koncu z tego wyszla.Majac 29lat i chorujac juz prawie 10 praktycznie stracilam nadzieje,ze jednak calkowicie sie wylecze.Zyje z tym ale bylabym ogromnie zaskoczona gdybym sie kiedys wybudzajac sie ze snu stwierdzila ze nic mnie juz nie boli nic nie dloega nie mam natretnych mysli moge sie skupic nie gine w tym wszystkim.Zaskoczylo by mnie to w pozytywny sposob aczkolwiek nie mogla bym w to uwierzyc i chyba zaczela bym szukac w sobie czy aby napewno nic mi juz niedolega.moze pisze bezsensu,niestety slabo stoje z koncentracja.Zawsze bylam wyszczekana i mialam duzy zasob slow,niestety gdzies mi to ulecialo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

michasu - świetne refleksje, bardzo niecodzienne ale i niestety prawdziwe. Ja już teoretycznie pożegnałem się z chorobą ze dwa miechy temu, ale tak jak pisałeś - kompletnie inaczej to wszystko wygląda niż sobie wyobrażałem za choroby :roll:

 

Twoje przemyślenia są wg mnie ultra-mega-trafne przekonałem się o tym na własnej skórze, do życia bez nerwicy trzeba dojrzeć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie patrzyłaqm biernie co się ze mną dzieje. Chadzałam sobie do lekarzy.Mówiłam co mi jest. Robiłam różne badania.Wychodziły oczywiście dobrze. Dostawałam leki .Na przestrzeni lat był oxazepam, signopam, nawet relanium, xanax, pramolan i jeszcze można by długo.Było 1 lub 2 opakowania i natym koniec.Trochę się poprawiało . A póżniej znów to samo.Trzeba dodać że miałam ojca alkoholika i cały czas z nim mieszkałam. Doszły silne bóle głowy .Trafiłam do neurologa, też rovbili różne badania , które oczywiście też wychodziły dobrze. Dostałam leki .Znów się poprawiło. Póżnie4j stwierdono że mam niskie ciśnienie i stąd zawroty głowy.Głowa mnie boli bo mam zmiany w kr egosłupie. Zdąrzyłam się do tego wszystkiego przyzwyczaić , tak uladał mąż wszystko aby na zakupy do supermarkietu mógł iść ze mną. Teraz jak na raka umierał mój brat .Wszystko się u mnie nasiliło do tego stopnia, że jak byłam sama to stałam w oknie i płakałąm.Nikomu z domowników oprócz mojego męza nie przychodzi d głowy , że ja mam taką nerwice. Bo jestem osobą spokojną, łagodną i uśmiechniętą. Teraz już wiem , jak zaczęląm się leczyć że powinnam to zrobić dużo wcześniej.tzn.iść do psychiatry.Przez nerwice straciłam kawał życia. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

michasu: ciekawe przemyslenia i prawdziwe. Z poczatkami mojej nerwicy wiazala sie powazna dwuletnia anoreksja, depresja i nerwica natrectw. Psychoterapeuta powiedzial mi ze poprzez anoreksje i nerwice probuje zatrzymac proce dojrzewania i dorastania. Jestem jedynaczka, wychowana pod szczelnym kloszem wypelnionym nakazami, zakazami i wpajaniem obaw przed swiatem ("uwazaj na to.." "lepiej tego nie rob..." "co ludzie powiedza..."). Obecnie, po 8 latach nerwicy, mimo ze przezylam juz narzeczenstwo i kilka powaznych zwiazkow, nadal czuje sie dzieckiem ktore we wszsytkim szuka aprobaty mamy. Zwykle konsultuje z nią powazniejsze decyzje, a kiedy zrobie cos bez konsultacji a ona tego nie zaaprobuje - od razu zaluje podjetej decyzji. Nie umiem cieszyc sie niczym czego nie pochwala moja mama. I mimo dwuletniej psychoterapii ukierunkowanej na ten problem, nadal tak jest

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anitko ja uważam, że to tak jak z ulotką leku o objawach ubocznych.Jak nie wiem to się dobrze czuje i jest w porządku ajak wiem to wsłuchuje sie w swój organizm- czy to już mam cz nie.Ja ulotek nie czytam, chyba że faktycznie czuje że coś złego zaczyna się dziać. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amarylis-rozumiemy cię tu bardziej niż myślisz!!!Ja choruję już 4 lata,i wiesz dzisiaj miałam dzień,że zwątpiłam w siebie, swoje leczenie, wyleczenie,czasem tak jest...ale wiem że będzie też i jutro...Na taką apatię moja lekarka przepisała mi żeń-szeń i koenzym Q10.Dla mnie lepszy był koenzym.Dostałam po nim napędu, przeszło zmęczenie,spróbuj,nic nie tracisz, i nie załamuj się że jedna tabletka nie pomoże,mi pomogła 10.Piszesz że rodzina cię nie rozumie? mnie rozumie aż za bardzo co wcale nie jest lepsze,starają się za mnie wszystko zrobić, jeśli gdzieś nie pójdę- pójdą za mnie!!!To działa na mnie :? jak zabranie tożsamości.Nie muszę być oni są!!!Pozdrawiam mocno,spróbuj moich rad i trzymaj się nie jesteś sama

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety, sporo w tym prawdy. Bujamy w obłokach, liczymy na cud i gramy na zwłokę. Wszystko odkładamy na jutro, w oczekiwaniu na dogodniejsze okoliczności. Ze strachu przed życiem i odpowiedzialnością, czasem ze zwykłego lenistwa.

Tylko, że niestety cud nie nadchodzi, a życie przecieka pomiędzy palcami. Ja w ten sposób przespałem, lekko licząc, jakieś dziesięc lat życia. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to co zrobię będzie miało jakieś straszne konsekwencje. Np. że ktoś po przeczytaniu tego co piszę zrobi sobie krzywdę, albo poczuje się gorzej... Gdy pokłócę się z kimś boję się, że już nie zobaczę nigdy tej osoby... Piszę różne czarne scenariusze... gdy mam kogoś poprosić o cos (np. o podwiezienie autem) to boje sie, ze moze zdarzyc sie wypadek i to bedzie moja wina! to jest naprawde nienormalne :( przed chwila napisalam odpowiedz na jeden z tematow, ale jej nie zamiescilam.... bo wystraszylam sie, ze ktos mnie zaatakuje, albo straci sens zycia :( ze wydarzy sie cos zlego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

telimenko: bez urazy ale mysle ze nasze zdanie naprawde NIE JEST az tak wazne dla innych forumowiczow i naprawde NIE MAMY az takiego wplywu na niczyje zycie zeby sie bac wyrazania opinii. Nie oszukujmy sie i nie wciskajmy sobie ze nasz post zmieni czyjes zycie (pozytywnie lub negatywnie), gdyby tak bylo juz bysmy sie dawno wzajemnie tymi postami wyleczyli lub wykonczyli! Tak wiec nie masz sie czego bac. Oczywiscie to tylko moje skromne zdanie i moge sie mylic, ale tak po prostu sadze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoje przemyślenia są dla nas ważne ale i tak każdy walczy na swój rachunek.

A w życiu zdaża się tyle nieprzewdzianych sytuacj....

Moja koleżanka miała chorą nogę i codzienie rano musiała jechac do lekarza na zmianę opatrunku. Zaproponowalam jej przy jej męzu,że mój mąż może ją rano zawiezc mój mąż bo pracuje niedaleko(inaczej musiałaby jechać taksówką), mąż kumpeli stanął okoniem, ja żartem ,że przeciez nie będą romansowali w samochodzie to przecież tylko kilka kilometrów- oboję zdębieli.

Okazało się ,ze kilka dni wcześniej mąż złapal ją na romansowaniu z jakimś facetem a przyłapał ją jak wysiadala z jego samochodu.

Chcialam pomóc a okazało sie,że wypowiedzaiłam slowa w złą godzinę, nic o tym nie wiedzialam!

I co teraz mam się obwiniać za to co powiedziałam?

Jest takie powiedzenie,że w drewnianym kościele cegła może spaść na głowę.

Wiem ,że Ci trudno ale każdy tak myślę że nie mamy takiego wielkiego wpływu na czyjeś życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie się wydaje,że większość osób chorych na nerwice (w tym i ja) ucieka przed dorosłością i problemami,tylko po to żeby jak najdłużej zachować niewinność dzieciecą!

 

Mam podobne odczucia, zwłasz cza że u mnie nerwica rozpoczęła się po skończeniu studiów, czyli w momencie, w którym powinienem uniezależnić się od rodziców i samemu stawić czoła naprawde dorosłemu życiu.

 

Właśnie, nerwica najczęściej "wybucha" na progu dorosłości. U mnie niedługo potem jak dostałem wezwanie na komisję wojskową. Nawet nie chodziło o ewentualne szorowanie kibli szczoteczką :D ale wyrwanie na siłę z dotychczasowych nawyków i jakieś stanowcze oderwanie od dzieciństwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zgadzam sie ze nerwica jest sensem zycia. Osobiście wolałabym zebym nigdy nie zachorowała na nerwicę..zeby moje zycie wyglądało tak beztrosko jak miałam 17 lat. Jednak kiedy rok temu zachorowałam na nerwice byłam juz mocno uzależniona od dragów i od toksycznego męża ..więc nerwica byla dla mnie lepszym złem. I paradoksalnie powinnam byc jej wdzieczna ze uratowała mnie od destrukcji i pozwoliła mi byc dzisiaj szczesliwa matką i kobietą.. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak szukamy bezpieczeństwa, ale przecież bezpieczne życie to nudne życie. Pozwólcie, że zacytuję Osho

 

"Niebezpieczne życie sprawia, że czujesz się w pełni żywym człowiekiem. Jeśli nie podejmiesz ryzyka nie żyjesz wcale. Życie kwitnie tylko, gdy jest niebezpiecznie, niepewnie: w bezpieczeństwie nie rozkwita nigdy.

Jeśli dążysz do bezpieczeństwa, stajesz się spokojnym stawem.Twoja energia przestaje sie poruszać. Zaczynasz się bać...ponieważ nie umiesz wyprawiać się w nieznane. Po co ryzykować?Znane jest bardziej bezpieczne. Wpadasz w obsesję tego co znane. Czujesz się nim zmęczony, jesteś znudzony, czujesz się smutny, ale nadal pozostajesz w tym, co znasz, wtym, co zdaje się być wygodne. Nie znane sprawia, że drzysz. Na samą myśl o nim masz zawroty głowy.

Na świecie są tylko dwa typy ludzi; jedni, dążący do wygody, poszukujący śmierci, zmierzający do komfortowego grobu i drudzy, którzy chcą żyć. Ci drudzy wybierają ryzyko, ponieważ tylko dzięki niemu życie kwitnie."

 

[ Dodano: Czw Maj 18, 2006 9:47 am ]

Według mnie nerwica może być sposobem na życie, wybieranym bardziej lub mniej świadomie, ale nie jest na pewno sensem życia, sensem może być pokonywanie lęków czyli samodoskonalenie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podbijam z tematem :)

A zacinacie się czasami bez powodu ? ja czasami tak mam, że jak mowie (a przy tym jestem całkowicie wyluzowany) to powtórzę pierwsza sylabę wyrazu w jakimś tam zdaniu i robię to tak automatycznie. Dodam, że jąkam się od małego, aczkolwiek miałem kilka lat przerwy ale niestety albo może stety (bo życia się nauczyłem) przeprowadziłem się do większego miasta, gdzie "przyjaźń istnieje tylko w interesach". Z tego co zauważyłem sam problem jest bardzo ale to bardzo złożony, bo kiedyś przestałem się jąkać przez cały wyjazd nad morzem (tydzień) bo chciałem dobrze wypaść przed dziewczyną, a tu przecież pojawił się stres i to duży. Jak to zrobiłem ? Uspokoiłem się, powiedziałem sobie, że co jak co ale jestem w nowym (no prawie) otoczeniu i nikt nie wie, że się zacinam i tak ma pozostać.

A gdy czujesz, że zaraz się za jąkasz udawaj idiotę :D Powiedz np. "kurde jak to było, nie mogę sobie przypomnieć" to taki rozluźniacz. I przede wszystkim należy omijać wszelkie wyrazy zaczynające się na po, je itd. Bo przy nich człowiek się jąka, ale to każdy wie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×