Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk przed śmiercią


Gość Ola 25

Rekomendowane odpowiedzi

Tak jest. U mnie się zaczęło od ataków, a potem przełożyło na stałe złe samopoczucie. Mama nie chce z tobą chodzić do lekarza? To idz sama albo z kim innym. Tomografia nie jest super zdrowa bo to są promienie rentgena i jak nie ma wyraźnej potrzeby to wg mnie lepiej nie zrobić. Rezonans sobie zrobiłam prywatnie bo mi zleciła prywatna internistka, zapłaciłam 350 zł i cóż, tylko wyrzuciłam pieniądze. Jeżeli nie masz objawów odpowiednich, to nie trzeba robić tych badań.

 

Ja się przekonałam że mam nerwicę jak wzięłam coś na uspokojenie i objawy somatyczne mi przeszły. Więc nie była to choroba ciała.

 

Więc do dzieła, idź jeszcze raz do psychiatry (ja w mojej krótkiej karierze nerwicowej odwiedziłam w sumie 4, za każdym razem ta sama diagnoza!), może zapisz się na psychoterapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

polakita - Mnie kołatanie serca, zawroty głowy itp. też przechodzą po Xanaxie, ale zmęczenie i dolegliwości mięśniowe/stawowe nie... A to strzyka, a to jest słabe, a to boli. Wciąż dokuczają. Stąd moje obawy.

Internistkę też odwiedziłam, zbadała mnie, węzły chłonne itd, wysłuchała, przejrzała wyniki badań i wysłała do psychologa, nie na rezonans...

 

 

350 zł?! To chyba tanio, ja patrzyłam w Internecie to koszt ok. 600 zł...

Za tydzień znów mam neurologa i pani powiedziała, że może dla świętego spokoju da mi to skierowanie, ale mówi, że z bólem serca, bo ona nic złego nie widzi. Tylko nerwicę. U psychologa byłam już 3 razy, ale pani mówi mi, że brak mi zbliżeń seksualnych. :mrgreen: Eh, weź tu człowieku bądź normalny. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem lekarzem i nie powiem ci co może dawac takie objawy - ewentualnie może można zbadać hormony tarczycy - nie wiem. Spróbuj najpierw zająć się nerwicą i ją leczyć, może pójdź na psychoterapię. Myślę że newica jest teraz twoim problemem nr 1 który należy leczyć... ci lekarze się nie mylą, a my na tym forum jak widzisz podobnie myślimy jak opisujesz swoje objawy. Wydaje ci się że umrzesz, ale nie umrzesz, ja mogę być tego dowodem bo też się wybierałam na tamten świat - a proszę, oto tu jestem i piszę :) Nawet trochę mi się poprawiło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak to mi ktoś kiedyś powiedział: "Starczy, że nerwica jest ciężką chorobą, nie doszukuj sobie kolejnych." :smile:

Myślę, że moje leczenie będzie owocne od chwili, gdy uwierzę, że to tylko nerwy, a lekarze odsyłając mnie do psychologa i ignorując moje skargi jeszcze bardziej mnie denerwują! :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hipochondria jest bardzo częstą przypadłością w nerwicy i ja ją też miałam. Bolał mnie brzuch bo myślałam że mam raka skóry bo miałam taką krostkę. I ten brzuch mnie w tym miejscu bolał. Ale to później przeszło. Zobacz sobie jest cały dział "jakie choroby sobie przypisywaliście" i zobaczysz że wszyscy z nas sobie też szukali różnych chorób. JEST TO KOLEJNY OBJAW NERWICY a ja wiem ze w to cięzko uwierzyć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, ciężko...

Ja kiedy przeczytałam, że objawem SM jest podwójne widzenie, ciągle przecierałam oczy i sprawdzałam, czy przypadkiem nie widzę podwójnie. Kiedy jakaś pani doktor powiedziała mi, że przy guzie mózgu są nierówne źrenice, 15 minut oglądałam je w lustrze.

Co rusz staję z zamkniętymi oczami i dotykam palcami nosa, czy aby na pewno nie mam zaburzeń czucia głębokiego albo sprawdzam sobie odruch Babińskiego.

I wciąż nie wierzę. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skąd ja to znam... ! Ja też sobie sprawdzam różne rzeczy ale nie chcę mówić żeby cię wkręcać ;)

marcjanna, niezłe masz jazdy. To może jest śmieszne, ale na dłuższą metę może męczyć. Widzę jednak że masz dużo energii, żeby męczyć lekarzy, piszesz na forum, to znaczy że znajdziesz też energię i zapał do leczenia się, tak myślę! Najgorzej jest się temu poddać. Więc nie poddawaj się, dbaj o siebie, staraj się dobrze spać w nocy, nie denerwować się, zrobić dla siebie coś pozytywnego. Te lęki które masz są nieuzasadnione (bo nie jesteś chora na ciele), ale może wynikają z jakichś innych, wcześniejszych lęków. Życzę ci cierpliwości i samozaparcia w leczeniu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czuję się dziś jakbym miała sto chorób, chodzić nie mogę przez te osztywnione mięśnie...

Zaczynam się bać, że może to jednak borelioza, a test po prostu pokazał nieprawdziwy wynik... Robić DNA Test? :(

 

[Dodane po edycji:]

 

polakita - fakt, mocno schizuję i wciąż żyję w przekonaniu, że to nie nerwica. zobaczymy czy przejdzie po kuracji lekowej - te objawy, dół i lęki! może świat znów stanie się kolorowy... :cry:

przypomnialo mi sie! jeszcze obserwuje czy moge ruszac galkami ocznymi prawo/lewo/gora/dol i rzecz jasna co 5 minut badalam sobie kiedys cisnienie, potem przyszedl czas na tętno. heh. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy powiennam sie cieszyc ze nie jestem sama z tym problemem.

Moj problrm zaczal sie jakies 3 lata temu kiedy zmarla matka mojej kolezanki w niewyjasniony sposob(we snie).Od tamtego momentu zaczelam sobie wkrecac ze co wtedy jak ja tez pojde spac i juz sie wiecej nie obudze.Tu sie wszystko zaczelo w nocy zaczynalo mi szybko bic serce w pozycji lezacej zaczynalo mi sie robic slabo.czeste pozno w nocy wizyty w szpitalu konczyly sie na podaniu mi relanium i do domu.mysleli ze pojde po tym spokojnie spac a ja sie meczylam z ta okropna mysla do samego rana>Niekiedy nawet prosilam zeby mama ze mna spala w razie potrzeby ona mnie uratuje.Jakis czas pozniej pojechalam na wycieczke kalsowa.Przed wyjazdem zazylam aspiryne bo jakies chorubsko mnie zbieralo.Po 3 godzinach od wyjazdu zaczela mnie swedziec twarz zaczelam puchnac i nie moglam oddychac co chwila zatrzymywano autokar zebym mnie wyprowadzic zebym mogla oddychac swierzym powietrzem.Moja mysl na tamta chwile byla tylko jedna "Boze blagam nie chce umierac na drodze pozwol wrocic do domu" Co sie okazalo pozniej po przyjezdzie karetki ze to bylo uczulenie na kwas acetylosalicylowy(zaznaczam ze od dziecka bralam aspiryne na chorobe i nic nigdy mi nie bylo)Wkoncu poszlam do psychiatry ktory stwierdzil ze mam nerwice lekowa przepisal jakies leki ktore nie pomogly bo kolatanaie nagle serca mialam caly czas.Wkoncu oddzial kardiologi wyniki wykazaly czestoskurcz zatokowy przepisali leki i niby z sercem jest ok ale do tego doszla jeszcze niedoczynnosc tarczycy i zazywanie hormonow.Od jakis 2 lat lecze sie na serce i ta tarczyce ale jako tako w mojej psychice dalej pozostaje lek przed tym ze serce wali mi jak oszlalale i za chwile stanie ze umre nikt mnie nie znajdzie.A przeciez mam tyle planow tyle zamierzen ktore chcialabym zrealizowac ale lek przed smiercia nie pozwala mi cieszyc sie zyciem.Szykuje sie do wyjazdu za granice i na sama mysl jak pomysle ze mam wsiasc do samolotu z ktorego podczas lotu nie mozna wysiasc i jechac do szpitala mnie przeraza a co wtedy jak cos zacznie mi sie dziac podczas lotu albo beda jakies turbulencje albo taki przypadek jak air the france???Przez ten moj paniczny lek nie potrafie zyc jak wszyscy inni normalni ludzie.

POMOCY!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kinia,skąd ja to znam.Ciągle boje się śmierci.Każda tachykardia,każdy ból w klatce to zawał i ...nie chcę nawet tego wymawiać tzn.wypisywać.biorę leki,chodzę na terapie.Czasem zaświeci słońce i jest prawie normalnie,ale potem znowu to przychodzi i koniec,wszystko się wali.Do samolotu faktycznie albo wez leki albo napij się drinka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli nie pogodzimy się z nie znajomością czasu śmierci oraz samego faktu że biologicznie celem naszym jest śmierć jest duże prawdopodobieństwo ,że nic nie pomoże w wyleczeniu się z tego . Co do samolotu przeżyjesz raz miałem 11 godzinny atak ale jak widzisz piszę tutaj ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy konkretnie boje sie tego ze nie wiem kiedy umre to raczej jest strach przed tym ze jeszcze tyle bym chciala zrobic zobaczyc przezyc cudowne chwile i w pewnym momencie moze zostac mi to odebrane.moze chodzi o to ze nie chce umierac mlodo starch ze cos mi sie zacznie dziac i nikt mi nie pomoze.kiedys na samym poczatku balam sie sama zostac w domu(paranoja)

A co z tym Twoim 11 godzinnym atakiem???potrzebuje tylko innego nastawienia i innego sposobu myslenia ale sama nie daje rady :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam się śmierci nie boje. Kiedyś się bałam jako małe dziecko. Nawet czasem się zastanawiam co zrobią z moim ciałem. Myślę o tym, żeby ludziom chorym oddać moje narządy a reszta spalić do urny i do ziemi. Ale to jescze nie jest ostateczna decyzja. Jestem wierząca, nei jakaś dewotka ale tak po prostu wierząca i jakoś nie panikuję co się ze mną stanie po śmierci nei wiem od pewnego czasu zaczęło mi to zwyczajnie zwisać. Aha i nie martwcie sie, pociesze was teraz, że moja babacia ma nerwice już chyba jakieś 30 lat non stop ierze relanium( z tego co wiem to dość mocny lek) i jakieś inne przepisywane przez znajomą psychiatrę bo tak normalnie się nie leczy i dzisiaj w wieku 70 lat jest na fleku. Ja mam chyba to po niej taki histeryczny charakter i stąd ta nerwica. Ale jak mam atak to olewam to i wiem, że w końcu na coś trzeba umrzeć i jak mnie łąpie to sobie ta tłumacze, próbuję wyrównać oddehc a jak mi się nawte nie uda to i tak leże i czekam aż przejdzie. Zazwyczaj przechodzi bo wiem, że prawdopodobnei nei umre a nawte jeśli to też mi zwisa to dużo pomaga bo zazwyczaj włąśnie ludzi faktycznie coś tam łapie i zaraz panikują, że to koniec. Jakby się nei bali śmierci to by pewnei im w końcu przeszło. Ja tam nawet jak będe się gdzieś bała iść (ale na razie tak jeszcze nie mam) t i tak tam pójdę. Jak już mówiłam w którymś poście najwyżej zemdleję raz, drugi tzreci, przyjedzie kilka razy karetka i już nei ma rady jeśli się samemu tego nie przezwycięży. Albo najwyżej dostanę zawału i pójdę do grou, to też jakieś wyjście z sytuacji. Dlatego będę konfrontowac się z nim aż nie przejdzie albo aż nie umrę. To tyle ode mnie pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A moja terapeutka zawsze mówi mi to samo, strach przed śmiercią to strach przed życiem...

 

Ach.....pięknie powiedziane.Też tak uważam dlatego ja się śmierci nie boję.Kiedyś się bałam,ale po 2 narkozach mi przeszło,nie wiem dlaczego tak mi się to skojarzyło,ale wyobrażam sobie , że śmierć można przyrównać do stanu kiedy głęboko śpimy i nic nam się nie śni.A podobno w chwili umierania wydzielają się w dużej ilości "hormony szczęścia"(endomorfiny)które działają przeciwbólowo i wpływają euforyzująco co powoduje , że umieranie jest przyjemne....no tak myśle... :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy kos zarzywaz jakies leki???Bo ja np biore euthyrox 50 mg-to na tarczyce i con cor cor 2.5 a to na czestoskurcz zatokowy,i procz tego ze faktycznie serce bije mi wolniej nie czuje zadnej ulgi bo ten problem siedzi mi w glowie.znow mnie lapie ze boje sie sama zostac w domu ze serce mi powoli staje jak juz leze w lozku normalnie szok.jak z tym walczyc jak zmienic tok myslenia.ja nie potrafie sobie powiedziec eee tam jak umre to umre.nie chce isc do psychiatry bo za 2 tyg wylatuje za granice.chce zyc pelnia zycia nie bac sie niczego nie bac sie latac :D NIe bac sie tego ze umre.Na takim forum sprzydal by sie czlowiek ktory ma okolo 80 lat i zna nasz problem:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja i tak dalej boje się śmierci i już.Nie potrafię tak jak Aredhel mówić sobie ,że najwyżej padnę,że na coś trzeba umrzeć itd.w dzieciństwie w ogóle o czymś takim nie myślałam.Potem podchodziłam do tematu śmierci spokojnie można powiedzieć jak każdy(bez nerwicy)Lęk przed śmiercią pojawił się u mnie ok.sześć lat temu kiedy zachorowałam po tragicznej śmierci mojego kolegi.Nie boję się nawet samego aktu umierania,boję się że umrę i zostawię moje dzieci.Kto ma dzieciaczki ten wie o czym myślę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×