Skocz do zawartości
Nerwica.com

Umierałem


Lopez

Rekomendowane odpowiedzi

Wlasnie psycholog potrafi wyleczyc nerwice lekowa... bo to on przeprowadza terapie ktora skupia sie na dotarciu do problemu...a psychiatra przewaznie uwaza ze wszystko mozna wyleczyc magiczna pigulka... tak jest najlatwiej

 

Iwo masz racje pod warunkiem, że trafisz na prawdziwego psychologa moja psycholożka wprowadziła mnie w jeszcze większe stany lękowe i jeszcze skarżyła mojemu psychiatrze, że rozwalam jej grupę a ja tylko hcciałam od niej konsekwencji-miała być grupa zamknięta a przez 1,5 roku co tydzień przychodziły nowe osoby i .... po prostu dzien świstaka.

Psyhcholog i psychiatra powinni działać wspólnie aby pomóc...

 

pozdrawiam wszystkich serdecznie

 

Runa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sigma do psychologa czy psychiatry nie jest potrzebne skierowanie.Ja to przerabiałam 3 mies.temu.Spróbuj w normalnej przychodni, poszukaj w internecie , w której przychodni NFZ niedaleko ciebie przyjmuje psycholog czy psychiatra. Ja w ten właśnie sposób znalazłam swoją lekarkę. Zapisałam sie na początku do psychologa , a póżniej do psychiatry.Psycholog nie wypisuje leków, dlatego kieruje do psychiatry, który dobiera odpowiedni lek. W zależności od stanu w jakim jesteś -ziołowy czy mocniejszy, gdy stajesz o wlasnch siłach wtedy kieruje Ci e na psychoterapię. Ja 20 lat choruje na nerwice i wiem z każdej strony jak to wygląda. Pamiętaj że same leki nic nie pomogą - może być chwilowe polepszenie. Najważniejsza jest psychoterapia. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiacie o tym, kto bardziej pomaga, czy psycholog, czy psychiatra. Moim zdaniem obydwoje są b. potrzebni. Usiłowałam walczyć z chorobą sama, bez leków, uparłam się, że dam radę i co? Mój stan się pogorszył. Gdy wreszcie pogodziłam się z tym, że muszę się leczyć, gdy jakimś cudem spotkałam się z psychologiem, skierowano mnie też do psychiatry.

 

Lek, który biorę, daje mi siłę na walkę, a psychiatra przepisał mi tylko 1. Pytał się o sprawy z życia prywatnego, ale przyznał, że od korygowania myślenia i dochodzenia do tego, co jest przyczyną choroby, jest psycholog. Powiedział tez, że powinno się szukać dobrego psychologa do oporu, jeśli nie pasuje jeden, szukać następnego itd. Z psychiatry byłam b. zadowolona (no ale jak się zabuliło 100 zł za 60 min...), z psycholog nawet jestem też - tyle, że chciałabym, by ona więcej mówiła od siebie, naświetlała mi pewne rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bubo , to podobnie jak ze mną walczyłam 20 lat, ziółka, leki od internisty, chwilowa poprawa a póżniej znów to, samo jeden objaw nerwicy odczedł to przyszedł następny. Jak długo tak można żyć? Gdy w ostatnim czasie pochowałam bardzo bliskie mi osoby, dopiero nerwica dała mi takiego kopa że zrozumiałam nareszcie że zostaje tylko poważne leczenie, bo zaczynam tracić czas i korzystanie z życia . Potrzebny jest i psycholog i psychiatra.Ja miałam to szczęście że nie muszę płacić za wizyte i póżniej za psychoterapie. Biore teraz tylko 1 lek, a nie kilka, jak kiedyś .Rożne dolegliwości przeszły. Nareszcie zaczynam żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gratuluję, Aga!

 

Widzisz, problem z nerwicą jest taki, że człowiek o niczym innym nie marzy, tylko żeby się od niej uwolnić i żyć bez lęku i depresji. Jeśli nerwica jest w miarę mała, można jakoś zwalczyć ją samemu, ale gdy przeszkadza w codziennym życiu w takim stopniu, że np. zawala się codzienne obowiązki, samodzielne radzenie często nie skutkuje...

 

Nerwica to jakby sygnał organizmu, że coś w naszym życiu jest nie tak, niepodjęte decyzje, nierozwiazane sprawy z przeszłości, tęsknota za bliskimi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację bubo, u mnie tak było, gdybym pare lat wcześniej wiedziała to co dowiedziałam się przez te ostatnie 3 miechy, to już dawno temu poszła bym do psychiatry i zaczeła się leczyć. Straciłam kilka lat życia .Pozdrawiam :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie myślę, że społeczenstwo jest jeszcze niedoinformowane niestety i w pewnych kręgach nadal wizyta u psychiatry/psychologa jest traktowana jak coś dziwacznego - jakby zaraz mieli cię zamknąć w szpitalu psychiatrycznym. Ja sama w momencie pierwszych ataków, czyli 10 lat temu, myślałam że zwariowałam.

 

By się wyleczyć, bardzo ważne jest zdecydowanie się na coś, a nie szarpanina... No ale oczywiście przyczyny choroby u każdego są różne i tak jak u Ciebie, Aga, śmierć bliskich to nie jest tak jak u mnie kwestia decyzji. Ale na pewno kwestia zaakceptowania trudnych, nieuniknionych sytuacji i zbudowania życia na nowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smierć bliskich to było takie kopnięcie że hej.Ja miałam całeżycie poszarpane.Ojciec alkoholik, codzienne awantury i uciekanie po nocy z mamą .Póżniej już w dorosłym życiu poroniłam, to zostawiło bardzo duży ślad w mojej psychice. Jeszcze dużo można by pisać. Psychiatra to w opinii ludzi to wstyd. A jak popatrzy się dookoła ile osób cierpi , a do psychiatry nie pójdzie. Przez to ze ja zaczęłam sięleczyć , zaczęła się też leczyć moja mama. Jej bardzo ciężko pogodzić się ze śmiercią syna , a mojego brata.Umierał przytomnie na raka.. Była dziś na pierwszej wizycie .Dopiero tuż przed wizytą powiedziałam jej że idzie do psychiatry, bo bałam się że się nie odważy.Po wizycie doszła do wniosku że to lekarz jak każdy inny i należy sobie pomóc.POprosiła jednak aby nikomu przypadkiem z rodziny czy znajomym nie mówić o tej wizycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to strasznie miałaś w życiu... Mój tata też umarł na raka. Co najciekawsze, nerwica mnie wtedy w ogóle nie złapała, tylko teraz, kiedy muszę zdecydować się ostatecznie na coś, co budzi we mnie lęk, a wiem, że powinnam to zrobić, bo jak nie zrobię, to po latach będe tego żałować. Ja mam nerwicę przez trudności w podejmowaniu najważniejszych życiowych decyzji.

 

Alkoholicy... niszczą życie najbliższym i sobie :? .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.Bubo :!: Rak to chyba najgorsza choroba. W sierpniu na raka zmarła moja teściowa, w styczniu mój brat. Najgorsze w tym wszystkim było to że umierali świadomie.Mój brat to prawie dokładnie określił datę kiedy umrze, to było straszne.Pomylił się tylko o 1 dzień. Bubo szukaj lekarza aby Ci pomógł z tego wyjść.Bo czasu nie cofniesz, upływa bardzo szybko.Póżniej będziesz żałować że nie zrobiłaś wszystkiego aby się leczyć. Ja przez te wszystkie lata przyzwyczaiłam się do nerwicy i mój mąz też.Wiadomo było jak zachowuje się w różnych sytuacjach i staraliśmy się ich unikać. Ale teraz gdy dostałam tego kopa od życia i zaczęłąm się leczyć, wiem że straciłam przez te lata dużo. Przypominam sobie powoli od początku jak wygląda życie bez lęków, różnych bóli.Dlatego jak widze jak młodzi ludzie się szarpią z chorobą jest mi ich bardzo zal. Zycie upływa tak szybko i starajmy się sobie pomóc aby z niego korzystać. Pozdrowienia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, czasem sobie myślę, że właśnie unikanie stresujących sytuacji to metoda donikąd. No, może źle się wyraziłam. Mam tendencje do unikania problemów - teraz to wiem, a może właśnie trzeba od czasu do czasu stawić im czoła. Nie mówię, że przez cały czas nie powinnyśmy nic robić tylko na chama stawiać wszystkiemu czoła, bo byśmy się wykończyły, ale czasem trzeba.

 

Ja akurat gdy tata umierał byłam chyba najsilniejsza jak dotąd w życiu :shock: . Zadziwiłam samą siebie. Wiedziałam, że jestem mu potrzebna i dałam radę, a żałoba później była, ale znośna. Na początku wmawiałam sobie, że to tak, jakby wyjechał na dłużej, a potem dotarło do mnie, że on pomimo tej okropnej choroby byl szczęśliwy, że rodzina stała za nim murem - choć nieraz padała na pysk ze zmęczenia...

 

Dzięki za pozdrowienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz racje trzeba z nerwicą walczyć na chama, chociaz próbować. Powolne eliminowanie stresujących sytacji też nie jest dobre , bo faktycznie prowadzi do nikąd. Gdy umierał mój brat też byłam silna. Musiałam być wsparciem dla mojej mamy. Dopiero 2-3 tygodnie po pogrzebie nerwica dopadła mnie na dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmmm....tak sobie czytam wasze wypowiedzi na temat nerwicy lekowej...i tak sobie uświadamiam że wszystkie te objawy..to jak sobie z tym radzicie...nawet leki które bierzecie...to wszystko wydaje mi sie znajome;)ja zmagam sie z tym ponad 2 latka.Tydzień temu wróciłam dopiero ze szpitala po kolejnych atakach;/zabawne bo moja rodzinka zwałaszcza moja mama kiedy mówiłam jej ze cosik takiego mi sie dzieje że robi mi sie gorąco...trzęsą mi sie ręcę i mam wrażenie że sie dusze i że zaraz umre...ona stwierdziła że ja sobie to wmawiam...aż w końcu ja nawet zaczełam w to wierzyć...tylko że jak to zrobić żeby tak się nie działo?No właśnie;)Mogła bym sie cały dzionek rozwodzić nad tym ile to ja nie przeszłam...bo naprawde nie jest mi łatwo...ale po co?Po co mam sie sama dołować?!życie toczy sie dalej i trzeba pomimo wszystko iść naprzód i nie zastanawiać sie nad tym co było...albo co by było gdyby!!!J wierze że bedzie dobrze pomimo wszystko;)i narazie jest oki;)Niedługo ide do psychologa..pogadulić i wierze że mi to choć tyci tyci pomoże;)Wam wszystkim tego życze...wiecej pozytywnego nastawienia i mniej dołkowania;)Pamietajcie że po burzy zawsze wychodzi słońce;)POZDRAWIAM!!!!!!!!!P.S.a poza tym to kto wie...może tym psychologiem okaże sie jakiś fafastyczny chopaszek :lol: :) :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myslę, że na początek ważny jest kontakt i z jednym i drugim, chociaż ja np nie wiedziałam kompletnie co mi jest i trafiłam roztrzesiona do internisty, dobrze ze lekarz od razu załapał o co chodzi i pzrepisała mi rexetin, a ja byłam w szoku, że mnie coś takiego spotyka depresja lękowa z elementami natręctw - mix, a mnie "tylko bolała głowa" przez pół roku od porodu i gonitwa myśli, generalne sprzątanie codzień, własna firma i mąż, który nic nie chciał robić, dla niego liczył się tylko seks. Po pół roku odstawiłam proszki i było ok potem w moim życiu zaczął się prawdziwy koszmar (firma została z długami, mąż po jednej akcji za daleko zabrał swoje rzeczy i uciekł, ja zostałam sama z 3-letnim dzieckiem) i o dziwo radziłam sobie, musiałam srzedać mieszkanie pzreprowadzić się do mniejszego, znalazłam pracę i byłam pełna energii i pozytywnego myślenia. I CO??? Po pół roku od keidy zacząłam pracować to samo; ten sam bół głowy; odwiedziłam wszystkich specjalistów i nic no i wreszcie psychiatra, I dlaczego?? było dobrze, a jest źle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×