Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

mnie bardziej martwi kwestia długiego dojazdu, pracy w nocy w każde święto i tego, czy w ogóle mnie nie oszukają bo na początku muszę jechać na szkolenie w delegacje. nie ufam temu, że mam wykładać swój hajs na delegacje, moga mi potem nie zwrócić jeśli mnie wywalą lub wychujają

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jęczarnia <3 Też trochę pomarudzę. Nie mam przyjaciół, nie mam nawet zwykłych znajomych, nie mam rodziny, jestem tak bardzo samotny, że niedługo zacznę nagrywać swój własny głos na dyktafon, przyczepiać do pluszaków i puszczać do obiadu. Wszystko przez częste przeprowadzki, depresję, zaburzenia lękowe i nieumiejętność utrzymywania relacji społecznych. Mam 29 lat i nie wiem jak się zdobywa znajomych. No jak? Gdy czuję się tak źle, że często mam problem z wyjściem z domu. Szkołę już dawno skończyłem, nie chodzę do pracy, bo mam długotrwałe L4 więc jak się poznaje nowe osoby? Przecież nie będę zaczepiał losowych osób w tramwaju...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rodzice nadal nie chcą mi uwierzyć, że ta psychiatra zepsuła mój mózg.

 

Może tak nie jest? Może chce Ci pomóc, ale Ty tą pomoc odrzucasz? Nie chcę by znowu ktoś napisał, że krótko piszę to zainteresuję się Twoim przypadkiem.

Bierzesz jeden lek i uważasz, że jest on jaki? Nieskuteczny? Nie działa? Działa źle?

 

Jeśli uważasz, że coś popsuł to jedno jest pewne - psychotropy zaburzają pracę mózgu i faktycznie później ciężko wrócić do równowagi.

Ja sam nie wyobrażam już siebie bez substancji psychoaktywnych ("o, pewnie znowu o benzo wspomni").

 

Od siebie dodam, że nie martw się, zmień lekarza jak Ci nie odpowiada. Jest ich wielu, każdy ma różne metody. Najważniejsze jest to, żebyś TY czuł się dobrze.

 

Jeśli tak nie jest to coś jest nie w porządku moim zdaniem. Jednak pamiętaj. Taki lekarz ma ogromną wiedzę i doświadczenie. Nie sugeruj się tym co ludzie w internecie piszą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Apek, od lutego lub marca do stycznia brałem Sertralinę w dawcę co prawda śmiesznej (50mg), ale wystarczyło to, aby zabić negatywne emocje i spowodować tzw. wy*ebkę. Spowodowała ona, że straciłem motywację, bo po co coś robić, skoro i tak się dobrze czuję? Dodatkowo zabicie lęku spowodowało, że pojawiły się u mnie silne objawy psychosomatyczne w postaci ruchów mimowolnych i drżenia, bo przecież zabity lęk musiał się jakoś uwolnić. Potem stałem się apatyczny i zaczęło mi odwalać. Jestem zbyt wrażliwy na takie leki. Jak je zacząłem wtedy bać, to stopniowo zaczynałem się czuć coraz to mniej naturalnie, a na początku "leczenie" nie było w ogóle konieczne. Pragnę się smucić, bać, ale i cieszyć tak jak dawniej. Brakuje mi nawet moich wahań nastroju, które minęły po samym przepisaniu leku. Nawet nie musiałem go zaczynać brać, a to oznacza, że nic mi tak naprawdę nie było! Na samym początku nie miałem prawie żadnych objawów depresji, a jedynie byłem chwiejny. W styczniu miałem zmieniony lek i teraz za to czuję się lekko naćpany na przyjemnie i tyle. Nie mogę nic więcej osiągnąć. W poniedziałek mam wizytę u innego psychiatry, który podobno zleca dużo badań (np. krwi) i nie przepisuje leków na byle co. Zobacz moje stare posty. Takich schiz, jakie pojawiły się po lekach nie miałem nigdy w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mi czasem brakowało na lekach tych uczuć o których wspominasz, ale wierz mi, że jak do nich powrócisz to one wcale takie fajnie nie są. To tylko przykrywka. Choroba może w tym czasie postępować. Nie jest powiedziane jak poczujesz się po odstawce tychże leków. Może być jeszcze gorzej. Oczywiście, może być tak jak mówisz. Są osoby którym SSRI po prostu nie służą i nic w tym dziwnego. Wszystko na każdego może inaczej zadziałać. Ciężko mi cokolwiek Ci tutaj doradzić, aby Ci nie zaszkodzić. Na pewno dobrym wyborem jest to, że idziesz do innego lekarza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już czuję, że Wenlafaksyna to nie lek dla mnie. To się po prostu czuje. Lekarz znowu nie trafił. Poczekam jeszcze jakiś czas, może się zaskoczę. Jestem strasznie sfrustrowany tym wszystkim. Mam wielką ochotę odstawić to wszystko, naćpać się w dniu wizyty, pójść do tego psychiatry i od razu po wejściu do gabinetu zastawić drzwi, buteleczka od absenoru leci na ścianę, a kapsułki alventy zaczynam wpychać jej w usta. Zastanawiam się też nad załatwieniem wszystkich leków, które ona mi przepisywała od początku kuracji czyli od 4 lat. Sertraliny, soliany, sulpirydy, depakiny, paroksetyny, alprazolamy, olanzapiny itp. Wtedy przyszedłbym z reklamówką, wysypał jej to wszystko na biurko, i po kolei każdym opakowaniem rzucał jej prosto w morde, w takiej kolejności i dawkach w jakich były zapisywane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już czuję, że Wenlafaksyna to nie lek dla mnie. To się po prostu czuje. Lekarz znowu nie trafił. Poczekam jeszcze jakiś czas, może się zaskoczę. Jestem strasznie sfrustrowany tym wszystkim. Mam wielką ochotę odstawić to wszystko, naćpać się w dniu wizyty, pójść do tego psychiatry i od razu po wejściu do gabinetu zastawić drzwi, buteleczka od absenoru leci na ścianę, a kapsułki alventy zaczynam wpychać jej w usta. Zastanawiam się też nad załatwieniem wszystkich leków, które ona mi przepisywała od początku kuracji czyli od 4 lat. Sertraliny, soliany, sulpirydy, depakiny, paroksetyny, alprazolamy, olanzapiny itp. Wtedy przyszedłbym z reklamówką, wysypał jej to wszystko na biurko, i po kolei każdym opakowaniem rzucał jej prosto w morde, w takiej kolejności i dawkach w jakich były zapisywane.

Widziałam już wiele Twoich postów odnośnie Twojego niezadowolenia z psychiatrów i leków przez nich przepisywanych. Ale trochę mnie złości Twoje podejście, bo mówisz, jakby oni wszyscy robili Ci na złość, albo jakby się nie znali zupełnie na swojej pracy i pokładasz w tych lekach bardzo duże nadzieje. Mam wrażenie, że masz wobec tego bardzo roszczeniową postawę, macie mi pomóc i to szybko. A jakiego działania oczekujesz? Co sam robisz, by cokolwiek się zmieniło? Czy dostrzegasz to, że leczenie psychiki to bardzo złożony proces, psychiatra nie ma nigdy pewności, jak dany lek zadziała na daną osobę, czasami jest się lekoopornym, czasami trzeba psychoterapii i zmiany siebie itp.?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widziałam już wiele Twoich postów odnośnie Twojego niezadowolenia z psychiatrów i leków przez nich przepisywanych. Ale trochę mnie złości Twoje podejście, bo mówisz, jakby oni wszyscy robili Ci na złość, albo jakby się nie znali zupełnie na swojej pracy i pokładasz w tych lekach bardzo duże nadzieje. Mam wrażenie, że masz wobec tego bardzo roszczeniową postawę, macie mi pomóc i to szybko. A jakiego działania oczekujesz? Co sam robisz, by cokolwiek się zmieniło? Czy dostrzegasz to, że leczenie psychiki to bardzo złożony proces, psychiatra nie ma nigdy pewności, jak dany lek zadziała na daną osobę, czasami jest się lekoopornym, czasami trzeba psychoterapii i zmiany siebie itp.?

Oczywiście, że się nie zna. Nie mam już co do tego cienia wątpliwości. Po tylu latach i tylu informacjach otrzymanych ode mnie powinna wiedzieć gdzie leży problem. Mówiłem jej jakiś czas temu, że malutkie, lecznicze dawki Kodeiny rzędu 150 mg czynią ze mnie normalną osobę. Wtedy całkowicie mija lęk, nastrój staje się neutralny, nie ma wahań nastroju, pojawia się motywacja i chęć do działania, rozmowy z ludźmi sprawiają przyjemność, znikają chore myśli, mogę normalnie wyrażać wszystkie emocje, znikają objawy somatyczne itd. Po prostu usuwane jest 90% moich problemów. Miałem tak już od pierwszego spróbowania, nie jestem uzależniony, biorę sporadycznie w chwilach kryzysu. Nie jestem absolutnie naćpany, bo dawka jest zbyt mała. Być może niektórzy są naćpani, nie wiem, ja natomiast normalnieje i ludzie mi wtedy mówią, że w końcu jestem normalny. Lekarz wie też, że dobrze się czuję gdy jestem głodny czyli nie jem żadnych posiłków lub na głodzie nikotynowym lub przez pierwsze 2 tygodnie od rzucenia dłuższego palenia papierosów lub gdy nie spałem w nocy lub przez pierwsze 2 tygodnie od zaprzestania masturbacji. To tylko skrawek informacji, ale według mnie akurat ten skrawek jest kluczowy. Powinna wiedzieć co się dzieje wtedy w mózgu, co jest wydzielane itd. a ona nie potrafi tego posklejać i idzie w zaparte. Jakaś chora kobieta. Przez nią moja maszyna za każdym razem się zacina i wszystko zostaje rozpieprzone, bo ileż razy można rozpędzać maszynę? Żadna normalna osoba nic nie rozpędza. A ja z każdym rokiem coraz bardziej się przeciążałem, ręce zaczęły drętwieć i puchnąć od pchania maszyny, aż w końcu stały się zbyt słabe i schorowane. Co sam robię? Przez te wszystkie lata chodziłem na terapie do 2 terapeutow (je*ac ich), do psychologów, podejmowałem różne prace, spotykałem się codziennie z ludźmi, nawet miałem kontakty seksualne. To wszystko jest nic nie warte. Żałuję, że nie odkryłem Kodzi w czasach gdy miałem dużo pieniędzy, wtedy wiedziałbym jak się leczyć. Teraz niestety nie mogę, ponieważ przez psychiatrę jestem zadłużony po uszy, nie mam nic, tak mnie załatwił. Tak, tak, przez psychiatrę i jego paskudną paroksetyne, która pozbawiła mnie zdrowego rozsądku. To już lepiej działają na mnie neuroleptyki w małych dawkach olanzapina, solian, sulpiryd itp. może ten risperon bym wypróbował, niż te g*wna ssri po których czuję się jak robot, a nie człowiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aby zobrazować swoje fatalne położenie to powiem tyle, że dzisiaj się goliłem, mam taka maszynkę gillete 3, jej używa się tam chyba kilka razy i wymienia się żyletkę. A ja dzisiaj sobie uświadomiłem, że ja jadę ciągle na tej samej jednej maszynce i na tej samej żyletce już od około 7 miesięcy i wcale nie żartuję. Kupiłem ją gdzieś w sierpniu bodajże gdy jeszcze nie nastała największa fala depresji. Od tamtej pory nie wymieniałem ani maszynki, ani żyletki. A zarost mam nie malutki i nie cienki. Dzisiaj sobie przy goleniu właśnie uświadomiłem, że to ta sama żyletka, gdy kolejny raz nie mogłem się dogolić. W czasie największej depresji to w ogóle się nie goliłem, miałem brodę jak muzułmanie, to może nie była, aż taka zajechana. Dobra do czego zmierzam, otóż do tego, że przez psychiatrę, obecnie nie stać mnie nawet na żyletkę do maszynki. To nie są żarty, mówię całkowicie poważnie. Dlatego chyba nie będę się golił. Wolę zapuścić zarost niż chodzić niedogolonym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widziałam już wiele Twoich postów odnośnie Twojego niezadowolenia z psychiatrów i leków przez nich przepisywanych. Ale trochę mnie złości Twoje podejście, bo mówisz, jakby oni wszyscy robili Ci na złość, albo jakby się nie znali zupełnie na swojej pracy i pokładasz w tych lekach bardzo duże nadzieje. Mam wrażenie, że masz wobec tego bardzo roszczeniową postawę, macie mi pomóc i to szybko. A jakiego działania oczekujesz? Co sam robisz, by cokolwiek się zmieniło? Czy dostrzegasz to, że leczenie psychiki to bardzo złożony proces, psychiatra nie ma nigdy pewności, jak dany lek zadziała na daną osobę, czasami jest się lekoopornym, czasami trzeba psychoterapii i zmiany siebie itp.?

Oczywiście, że się nie zna. Nie mam już co do tego cienia wątpliwości. Po tylu latach i tylu informacjach otrzymanych ode mnie powinna wiedzieć gdzie leży problem. Mówiłem jej jakiś czas temu, że malutkie, lecznicze dawki Kodeiny rzędu 150 mg czynią ze mnie normalną osobę. Wtedy całkowicie mija lęk, nastrój staje się neutralny, nie ma wahań nastroju, pojawia się motywacja i chęć do działania, rozmowy z ludźmi sprawiają przyjemność, znikają chore myśli, mogę normalnie wyrażać wszystkie emocje, znikają objawy somatyczne itd. Po prostu usuwane jest 90% moich problemów. Miałem tak już od pierwszego spróbowania, nie jestem uzależniony, biorę sporadycznie w chwilach kryzysu. Nie jestem absolutnie naćpany, bo dawka jest zbyt mała. Być może niektórzy są naćpani, nie wiem, ja natomiast normalnieje i ludzie mi wtedy mówią, że w końcu jestem normalny. Lekarz wie też, że dobrze się czuję gdy jestem głodny czyli nie jem żadnych posiłków lub na głodzie nikotynowym lub przez pierwsze 2 tygodnie od rzucenia dłuższego palenia papierosów lub gdy nie spałem w nocy lub przez pierwsze 2 tygodnie od zaprzestania masturbacji. To tylko skrawek informacji, ale według mnie akurat ten skrawek jest kluczowy. Powinna wiedzieć co się dzieje wtedy w mózgu, co jest wydzielane itd. a ona nie potrafi tego posklejać i idzie w zaparte. Jakaś chora kobieta. Przez nią moja maszyna za każdym razem się zacina i wszystko zostaje rozpieprzone, bo ileż razy można rozpędzać maszynę? Żadna normalna osoba nic nie rozpędza. A ja z każdym rokiem coraz bardziej się przeciążałem, ręce zaczęły drętwieć i puchnąć od pchania maszyny, aż w końcu stały się zbyt słabe i schorowane. Co sam robię? Przez te wszystkie lata chodziłem na terapie do 2 terapeutow (je*ac ich), do psychologów, podejmowałem różne prace, spotykałem się codziennie z ludźmi, nawet miałem kontakty seksualne. To wszystko jest nic nie warte. Żałuję, że nie odkryłem Kodzi w czasach gdy miałem dużo pieniędzy, wtedy wiedziałbym jak się leczyć. Teraz niestety nie mogę, ponieważ przez psychiatrę jestem zadłużony po uszy, nie mam nic, tak mnie załatwił. Tak, tak, przez psychiatrę i jego paskudną paroksetyne, która pozbawiła mnie zdrowego rozsądku. To już lepiej działają na mnie neuroleptyki w małych dawkach olanzapina, solian, sulpiryd itp. może ten risperon bym wypróbował, niż te g*wna ssri po których czuję się jak robot, a nie człowiek.

Skoro Twoja psychiatra jest do kitu, to po co tracić nerwy. Już 5 razy mogłeś ją zmienić. Nie możesz ją obwiniać za skutki leków, które Ci przepisała, bo nie była w stanie przewidzieć ich działania. Przez psychiatrę jesteś zadłużony po uszy, jak to? Lek pozbawił Cię zdrowego rozsądku...ciekawy skutek uboczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wkuuporr,

 

Ale większość psychiatrów jest taka szablonowa. Masz lęki, depresje, nerwice, ssri, chcesz rozpędzieć maszynę snri, wachania nastrojów to stabilizator, dają takie leki jakie są wskazania, których sami sobie nie wymyślili tylko mają w oficjalnej doktrynie, a takie informacje, które dają do pomyślenia o receptorach nikotynowych, opioidowych itp. to puszczają mimo uszu.

Poza tym Gosia ma rację, oni nie biorą odpowiedzialności za Twoje czyny, są tylko trybikiem większej układanki jaką jest medycyna. Ty też z tego co piszesz jedynie sobie dogadzasz (nie mówię, że to źle sam też lubię sobie dogadzać), a mózg który ciągle się nasyca odwala różne numery.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"wachania" :oops:

 

wkuuporr,

 

Być może pochopnie Cię oceniłem, że ciągle sobie dogadzasz, bo przecież nie monitoruje tego co robisz, ale często widziałem takie wpisy, że tu papierosek, tu serialik, tu jakaś przekąska, tu muzyczka właściwie taki jest człowiek, że do tego dąży (połowa ludzi w krajach dobrobytu tak robi pewnie), ale jak jest ciągle przyjemnie to mózg się buntuje, więc trzeba to dozować. Podobno Einstein napisał wzór na szczęście, rozrywka była tylko jednym z czynników obok pracy. Najlepiej napisać swój wzór, bo każdy ma inną sytuację ;)Sam wiem po sobie jak mam kilka dni wolnego i sobie zrobię takie lenistwo, że leżę w łóżku, pije cole, zajadam fastfoody, do tego jakieś piwko coś, laptop to po kilku dniach jestem jakiś taki wymięty, brrr.

 

Zresztą ja nie chcę Ci nic doradzać bo później na mnie się będziesz wściekał tak jak na swoją psychiatrę :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potrzebuję po prostu wyrzucić to z siebie TUTAJ bo tylko w tym miejscu ktoś mnie zrozumie... Pracuję ciągle gdzie indziej. Moja motywacja jest na poziomie minus tysiąc. Szybko rezygnuję... Byłam zapisana na terapię grupową. Pn.-Pt. 9-14... Nie mogę na nią chodzić, nie mogę nie pracować. Nie stać mnie na taką przerwę a terapia zajmuje 12 tygodni. Nie umiem podjąć pracy bo po krótkim czasie uciekam w swoje bagno... Jestem zwyczajnie zmęczona...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kiedy siostra zaczęła planować dziecko wiedziałam, że jest wielce prawdopodobne, że dziecko będzie przechodzić podobny rozpierdol co ja (ja, bo siostra twierdzi, że wszystko było ok, nawet to co uznawała za nienormalne). Nie pomyliłam się, widziałam rzeczy które nie powinny się dziać przy małym dziecku, ale nie mogłam powiedzieć ani słowa. Teraz młody ma 3,5roku i w przedszkolu powiedzieli, że nic nie mówi i że do psychologa... i jak tu uświadomić rodzinę, moją i od strony szwagra że wszyscy są pato i to się przenosi z pokolenia na pokolenie. Biedny dzieciak :bezradny: Największy problem jest w tym, że mieszkam z rodzicami i jeśli wyłamię się z rodzinnej zmowy milczenia i patosu to zaczną znów niszczyć moje życie. Wtedy młodemu też nie pomogę i zaszkodzę sobie... i nie ukrywam, że boję się, że siotra po kryjomu czyta to forum i znajdzie ten wpis.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem zły, na siebie. Nie lubię siebie, nienawidzę. Nic nie robię, siedzę całymi dniami w domu i nic mi się nie chce. Ciągle myślę o tym że nie chce mi się żyć. Ostatnie pieniądze przepiłem. Mam ogromny żal do ludzi, do kobiet. Ja nie radzę już sobie z życiem. Do tego nie mam pieniędzy na kredyty i nie wiem co ja mam robić. Dlaczego ja w ogólę muszę żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro Twoja psychiatra jest do kitu, to po co tracić nerwy. Już 5 razy mogłeś ją zmienić. Nie możesz ją obwiniać za skutki leków, które Ci przepisała, bo nie była w stanie przewidzieć ich działania. Przez psychiatrę jesteś zadłużony po uszy, jak to? Lek pozbawił Cię zdrowego rozsądku...ciekawy skutek uboczny.

Przywiązałem się do niej. Ja mam osobowość unikającą i bardzo trudno jest mi wchodzić w nowe sytuacje. Poza tym ciągle miałem nadzieję. Nasza relacja jest ‘burzliwa’, ale zawsze do siebie wracamy. Mieliśmy różne przestoje, ale dalej razem współpracujemy. To miła i empatyczna kobieta. Jednak co z tego, jeżeli wychodzi na to, że nie potrafi sobie poradzić z moim przypadkiem? Poza tym nie dogadujemy się już od dłuższego czasu, nie rozmawiamy ze sobą praktycznie wcale. Prowadzimy jedynie monologi – ja mówię swoje, a ona swoje. Kiedyś było inaczej. Przestało jej chyba całkowicie zależeć. Chociaż na ostatniej wizycie nastał taki moment, w którym nagle się ożywiła. Siedziała ciągle taka znudzona, zrezygnowana, a tu nagle jakby dostała olśnienia. Ożywiła się, zaczęła szybko się poruszać, notowała coś w komputerze migiem, później recepty migiem i zaczyna mi wyjaśniać z wielkim podnieceniem co przepisała (Wenlafaksyne). Strasznie się pobudziła i to jak nagle, ja sam się zdziwiłem. Wziąłem to za dobrą monetę, myślałem, że może w końcu, a jak na razie to z każdym dniem jest coraz gorzej. Już niedługo stukną 3 tygodnie brania leku, a u mnie z każdym dniem zamiast lepiej to gorzej, coraz gorszy lęk i humor. Aby zobrazować jak to wygląda to powiem Ci, że dzisiaj nawet we własnym domu nie potrafię wymówić płynnego i poprawnego zdania z powodu lęku, cały głos drży i się łamie, towarzyszy mi on również za każdym razem gdy zmieniam pozycję ciała, czyli np. zamiast leżeć to chcę usiąść, albo wstać itp. Nawet gdy jestem sam w domu. Do tego doszło. Piszesz, że nie mogę obwiniać psychiatry o skutki leków? Według mnie mam do tego moralne prawo i będę obwiniał. To, że według prawda sądowego(?) psychiatra za nic nie odpowiada to też w ogóle skandal. Jeżeli ktoś za nic nie odpowiada, to przeważnie się nie stara. Tak, paroksetyna podstępnie tak zmieniła moje postrzeganie rzeczywistości, że zacząłem zadłużać się na potęgę, a zawsze byłem oszczędny i roztropny.

 

Slide, Uważam, że leki działające na receptory opioidowe to przyszłość psychiatrii. Według mnie po ich wprowadzeniu, niektóre zaburzenia osobowości zostaną wykreślone. Co do dogadzania, to masz całkowitą rację. Od dłuższego czasu tylko sobie dogadzam, bo przebywam praktycznie ciągle w domu, bo nic innego nie mogę robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro Twoja psychiatra jest do kitu, to po co tracić nerwy. Już 5 razy mogłeś ją zmienić. Nie możesz ją obwiniać za skutki leków, które Ci przepisała, bo nie była w stanie przewidzieć ich działania. Przez psychiatrę jesteś zadłużony po uszy, jak to? Lek pozbawił Cię zdrowego rozsądku...ciekawy skutek uboczny.

Przywiązałem się do niej. Ja mam osobowość unikającą i bardzo trudno jest mi wchodzić w nowe sytuacje. Poza tym ciągle miałem nadzieję. Nasza relacja jest ‘burzliwa’, ale zawsze do siebie wracamy. Mieliśmy różne przestoje, ale dalej razem współpracujemy. To miła i empatyczna kobieta. Jednak co z tego, jeżeli wychodzi na to, że nie potrafi sobie poradzić z moim przypadkiem? Poza tym nie dogadujemy się już od dłuższego czasu, nie rozmawiamy ze sobą praktycznie wcale. Prowadzimy jedynie monologi – ja mówię swoje, a ona swoje. Kiedyś było inaczej. Przestało jej chyba całkowicie zależeć. Chociaż na ostatniej wizycie nastał taki moment, w którym nagle się ożywiła. Siedziała ciągle taka znudzona, zrezygnowana, a tu nagle jakby dostała olśnienia. Ożywiła się, zaczęła szybko się poruszać, notowała coś w komputerze migiem, później recepty migiem i zaczyna mi wyjaśniać z wielkim podnieceniem co przepisała (Wenlafaksyne). Strasznie się pobudziła i to jak nagle, ja sam się zdziwiłem. Wziąłem to za dobrą monetę, myślałem, że może w końcu, a jak na razie to z każdym dniem jest coraz gorzej. Już niedługo stukną 3 tygodnie brania leku, a u mnie z każdym dniem zamiast lepiej to gorzej, coraz gorszy lęk i humor. Aby zobrazować jak to wygląda to powiem Ci, że dzisiaj nawet we własnym domu nie potrafię wymówić płynnego i poprawnego zdania z powodu lęku, cały głos drży i się łamie, towarzyszy mi on również za każdym razem gdy zmieniam pozycję ciała, czyli np. zamiast leżeć to chcę usiąść, albo wstać itp. Nawet gdy jestem sam w domu. Do tego doszło. Piszesz, że nie mogę obwiniać psychiatry o skutki leków? Według mnie mam do tego moralne prawo i będę obwiniał. To, że według prawda sądowego(?) psychiatra za nic nie odpowiada to też w ogóle skandal. Jeżeli ktoś za nic nie odpowiada, to przeważnie się nie stara. Tak, paroksetyna podstępnie tak zmieniła moje postrzeganie rzeczywistości, że zacząłem zadłużać się na potęgę, a zawsze byłem oszczędny i roztropny.

Ja w sumie miałam podobnie i z psychiatrą i z terapeutką. Uważałam, że oni najlepiej mnie znają, że nie mam siły kolejny raz tłumaczyć itd. Ale zaczęłam korzystać z usług innych osób i latem wenlafaksyna zadziałała na mnie fajnie. Teraz zmieniłam terapeutkę i też jestem ciekawa, jak będzie. Najlepiej było by chodzić do tych samych, brać jedne leki i żeby to działało, ale niestety. Ja ciągle szukam, zmieniam, czasem daję sobie spokój a potem znów, bo chcę z tego za wszelką cenę wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kto ci dał prawo oceniać czy on robi wszystko co może? Patrzysz na ludzi z góry, na brata i tutaj. Weź sie ogarnij i serio zmień terapeute bo poprzedni nie widzi, że gdy sie otworzysz to stawiasz sie na piedestale.

Ty właśnie mnie oceniłaś, nawet terapeucie się oberwało.

Nie oceniam, próbuję zrozumieć, wiem, że nic nie jest proste. Ty za to łatwo wystawiłaś mi opinię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze mi drżały ręce, ale teraz po tych lekach to jest jakaś masakra. Dzisiaj miałem problemy z obcięciem paznokci, nie mogłem po prostu nacelować w palec. Obcinałem chyba 30 minut. Nie mogę też wypowiadać płynnie zdań bo drży mi cały głos. A na dodatek to już chyba od 2 tygodni lata mi cała szczęka, ale dzisiaj to już przesada. Wszystkie zęby będą uszkodzone, bo szoruje ciągle zębami. Do tego źrenice nieźle dojebane. Gdyby ktoś mnie zobaczył to bez wahania by powiedział, że jestem naćpany. To nie ma co się dziwić, że dzisiaj rano znowu nie poszedłem na rozmowę o pracę. W takim stanie to ja miałem wczoraj problem dogadać się z kelnerką w lokalu, a co dopiero na rozmowie kwalifikacyjnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bezrefleksyjnie odbijasz piłeczkę

Mam wiele refleksji, przyglądam się zarówno bratu jak i wkuuporowi i widzę, że im trudno i chciałabym jakoś pomóc. Wiem, że oni robią wszystko co wg nich jest najlepsze, żeby sobie jakoś radzić. Ale właśnie o to chodzi, że czasem potrzeba jakiegoś głosu z boku. Wiem, że stoisz po stornie mojego brata, bo masz tę samą chorobę i nie masz wsparcia w rodzinie, ale ja nie jestem jak Twoi rodzice, którzy nie widzą, że jest z Tobą źle. Widzę, że mój brat cierpi i chciałabym mu bardzo pomóc i czuję też złość, że on nawet nie chce porozmawiać, kompletnie się odciął od swoich emocji. Rozumiem, że jest poważnie chory i bardzo mu trudno, ale to nie usprawiedliwia jego zachowania, które negatywnie wpływa na resztę rodziny. Może się poddać i nie walczyć o siebie, ale niech nie niszczy życia moim małym siostrom, przecież nie muszą przechodzić tego, co my z ojcem alkoholikiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×