Skocz do zawartości
Nerwica.com

Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F


mała defetystka

Rekomendowane odpowiedzi

cześć! mam pierwszą konsultację 2go sierpnia. ktoś jeszcze ma w podobnym terminie?

staram się przeczytać wpisy z ostatnich dwóch lat, zdania na temat 7f są podzielone. boję się jak cholera, ale jestem zdecydowana. chcę tam iść. motywacja? mam ją, to pewne, jednak znika ona wtedy, gdy jestem w stanie "zjechać się" od A do Z, opluć do spodu, ale tak chyba ma każdy i po to są takie miejsca, żeby z tym walczyć. wiem, że na terapii, będzie w cholerę bólu i pracy nad sobą, ale jeśli nie teraz, to dalsze życie będzie bardzo trudne. rezygnuję z roku na studiach, liczę na to, że pobyt w tym miejscu wiele zmieni. nie dam rady jeśli się nie dostanę, tego jest za wiele na mnie jedną.

ściskam wszystkich z personal disorder :(:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heygrace życzę powodzenia. jeśli Cię nie przyjmą to będą mieć dobry powód i wskażą inne możliwości. też tak mam, że postawiłam wszystko na jedną kartę i już mi tutaj na oddziale ludzie mówią, że to nadmierna idealizacja miejsca ;) no ale jestem tu od trzech dni i widzę, że będzie ciężko, ale uważam, że warto. nie będę się rozpisywać o warunkach, na forum jest już praktycznie wszystko. Po prostu idź na konsultacje, mów jak jest, nie ściemniaj. I czekaj cierpliwie na kolejne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heygrace życzę powodzenia. jeśli Cię nie przyjmą to będą mieć dobry powód i wskażą inne możliwości. też tak mam, że postawiłam wszystko na jedną kartę i już mi tutaj na oddziale ludzie mówią, że to nadmierna idealizacja miejsca ;) no ale jestem tu od trzech dni i widzę, że będzie ciężko, ale uważam, że warto. nie będę się rozpisywać o warunkach, na forum jest już praktycznie wszystko. Po prostu idź na konsultacje, mów jak jest, nie ściemniaj. I czekaj cierpliwie na kolejne.

 

 

kochana, trzymam za Ciebie kciuki, baaaardzo mocno :* :(

boję się, że jak będę miała dobry dzień to opowiem jakie mam problemy, ale powiem to z pewną lekkością i uznają, że wszystko jest okej, skoro nie ryczę lub nie milczę.

może być tak, że z kolei będę miała chuj.owy dzień i ktoś zaczepi mnie słowem i poleci jakaś histeria to się wystraszą i nie wiem, co zrobią.

nie boję się mówić o tym, co się ze mną dzieje, ale boje się tego, czego chyba każdy z NAS się boi - odrzucenia, utraty resztek nadziei...

jutro jadę na ŚDM i od razu zostaję na wizytę w Babińskim.

 

madseason, jeśli chcesz, wal śmiało jak minie kolejny tydzień, jak sobie radzisz, może akurat będę mogła Cię odwiedzić? będę tam 2go o 10:30 bodajże

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzadko zagladam na forum bo pochlania mnie calkowicie zycie oddzialowe... (a jest nad czym myslec) ale jakby co to pisz na priv. O 10 30 mamy nieformalne spotkanie z terapeutami na kawie ale jak będziesz przed to możemy na dole się spotkać i chwilę pogadać. Nie martw się o nastrój i ze będzie "za dobry", ja też przyjezdzalam w miarę stabilna;) a co do ŚDM to od nas też trochę osób idzie, ja na razie nie moge.

Dzięki natretek za dobre słowa. Nie daje rady pisać teraz bloga ale robię notatki z terapii w zeszycie. Bardzo dużo się tu wydarza. Nawet połowy tych emocji nie ogarniam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wątek nieco przycichł ostatnimi czasy jak widzę.

 

Miałabym kilka pytań do Użytkowników, którzy mieli okazję być na Oddziale 7F.

 

1) Jak wygląda plan dnia? (ile średnio godzin dziennie jest obowiązkowych, jak to wygląda godzinowo i ile jest wolnego czasu, mniej wiecej?)

2) Jak wygląda sprawa jedzenia? (rozmawiając z jakąś Panią ze szpitala wspomniała, że pacjenci mają do wyboru ponad 10 diet, czy faktycznie tak jest i czy te posiłki są w miarę jakieś różnorodne? Pytam, bo jestem w trakcie solidnego odchudzania ;))

3) Czy można wychodzić sobie na dłuzsze spacery, czy pobiegać? Jest na to czas i mozliwość w ciągu dnia?

4) I moze głupie pytanie, ale czy mieliście czas na czytanie książek? :lol:

 

Pozdrawiam serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego mnie wypisali...dobre pytanie. Nie zgodziłam się ze zdaniem ordynator, a z ordynator się nie dyskutuje i trochę to długo trwało. Jednak nie chcę nikogo zrażać, bo ta terapia rzeczywiście pomaga, wiele daje i warto walczyć o siebie i szukać pomocy. Dlatego raczej zachęcam niż zniechęcam. Warto tam jechać i się leczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego mnie wypisali...dobre pytanie. Nie zgodziłam się ze zdaniem ordynator, a z ordynator się nie dyskutuje i trochę to długo trwało. Jednak nie chcę nikogo zrażać, bo ta terapia rzeczywiście pomaga, wiele daje i warto walczyć o siebie i szukać pomocy. Dlatego raczej zachęcam niż zniechęcam. Warto tam jechać i się leczyć.

 

 

 

Niestety, nie dajcie się zwieść tam, że coś dla nich znaczycie...absolutnie nic dla nich nie znaczycie, dla personelu w Krakowie. To Wam będzie zależało, to oni będą mieli dla Was znaczenie, Wy dla nich żadne. Przekonacie się po wypisie. Tak było w moim przypadku.

 

Strasznego mam dzisiaj doła i dużo myślę.

 

W Krakowie są "spotkania za bramą" , pomagają utrzymać terapię i człowiek ma wokół siebie znajomych ludzi, u mnie w mieście tego nie ma i człowiek zostaje trochę sam. Ogólnie terapia pomaga, daje rezultaty ale potem to utrzymać i wprowadzać w życie...Niektórym łatwiej, niektórym trudniej. Mi trudniej...

Ale dostaję się tam dużo wsparcia, informacji. Na pewno warto jechać tam na terapię. Nie chce nikogo zrażać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Świry (czy jak tam na f7 się witało) nowy na forum, wypadało by się przedstawić prawda? No to jestem kocur a na tym elitarnym oddziale dla punków, anarchistów, niezdecydowanych życiowo mięczaków i innych sierot byłem w okresie 11.03.2008 - 26.08.2008. yyy czyli szmat czasu już ! Czuję się staro. Kilka razy w roku sobie wspominam ten okres, szpital, park, sad z jabłkami, bilard gdzie sobie można było pograć, sklepik pod szpitalem gdzie łapałem wifi jak się brało laptop i siadało z tyłu koło lodówek (potem dziady dały hasło) pomieszczenia i jazda windą po jedzonko, jak ten gość miał na imię co robił za majstra i dorabiał na społecznościach jako terapeuta, Pan Marek? Zapomniałem już, tyle czasu. Tak jak wspomniałem wcześniej wspomnienia mnie kąsają kilka razy w roku o tym oddziale, jakoś nie szukałem kontaktu ze "społecznością 7F" bo miałem przez pewien czas kontakt z ludźmi z którymi tam byłem. 30 osób, do dzisiaj mam kontakt z 5, może do 10 dobije jak odświeżę kontakt i czy oni będą chcieli gadać po takim czasie. Ale widzę ze temat 7F żyje na necie i cały czas gryzie innych, obawy czy się dostane, wyrzucanie pomyj na personel (w tym na Imperatorową :D) skarżenie się ze cały czas profilują, czytasz książke - nie asymilujesz się, jesteś zbyt rozluźniony i cały czas gęba od uch do ucha jesteś dziecinny, pewnie histrionik. Taki urok tego miejsca, i specyfika działania tych ludzi. Naprawdę chciałbym sobie popisać, wymienić informacje o oddziale z innymi, nie zrażajcie się do mnie po tym mocnym i pierwszym poście w tym temacie, ale naprawdę się ucieszyłem że temat tego oddziału ma swoje miejsce na forum! Jest jakieś specjalne forum 7f? Jakieś info od ludzi co byli nie dawno, np. jakie pielęgniarki są na oddziale, czy Motylowa dalej fruwa i twierdzi ze nikt jej nie słucha, czy wyremontowali prysznice, czy zmieniono personel, no na pewno przez prawie 9 lat tam jakieś zmiany zaszły. Dawajcie i się nie bójcie odpisać mi, jestem ciekawy co tam się zmieniło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, wpadłam na to forum w sumie zupełnie losowo, ale tonący brzytwy się chwyta. Mówiąc wprost, moje zaburzenia, działania, tendencje i ogół mnie niszczą mi życie, niszczą mi związki, chęci do życia i wszystko naraz. Jestem po wielokrotnych hospitalizacjach psychiatrycznych, na młodzieżówce, na oddziałach dla dorosłych, dziennych, stacjonarnych. Zwiedziłam gabinety wielu terapeutów i psychiatrów, próbowałam wielu grup i leków. Wszystko trafiał szlag poprzez moje nastawienie do jakiejkolwiek terapii, brak motywacji. W ostatnim etapie mojego życia zdałam sobie sprawę, że nie mam gruntu pod nogami i jak teraz nie zachcę czegoś zmienić, to mnie też szlag trafi. Jestem w bardzo ciężkim okresie, każdy dzień to dla mnie walka ze sobą i swoją głową która niszczy mnie i osoby wokół. Jeden z terapeutów zasugerował mi 7F. Mam mieszane uczucia, ale nigdy nie byłam tak zdeterminowana, żeby coś zrobić ze swoimi problemami, czara goryczy się przepełniła. W moim wypadku dużą rolę odgrywa czas. Pojutrze zamierzam dzwonić na Babińskiego, dowiadywać się, umawiać. Jeśli się uda umówić, nastawiam się na jakieś 1-2, góra 3 miesiące czekania na pierwszą wizytę. Czy istnieje prawdopodobieństwo dłuższego oczekiwania?... Jeśli tak, to poszukam pomocy gdzie indziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli masz taką historię, to warto tam jechać... do Krakowa. Możesz dzwonić w piątki i pytać o szybszy termin kolejnej konsultacji. Jak tak robiłam, dzwoniłam w piątki i pytałam o szybszy termin i przyspieszali mi konsultacje ( tak jest w ich regulaminie, że można dzwonić w piątki i pytać o szybszy termin). Trwało to ok 2 lub 3 miesiące. Możesz jechać na 2 tygodnie do nich na tzw. "diagnozę". Jesteś na oddziale 2 tygodnie wraz z innymi pacjentami tylko, że na obserwacji. Po 2 tygodniach podają Ci termin przyjęcia, jeśli będą chcieli Cię przyjąć. Kraków po takich doświadczeniach to dobra opcja. Byłam tam ok. 6 miesięcy, mam stwierdzoną osobowość chwiejną emocjonalnie. Więc wiem jak jest ciężko. Dlatego polecam ten oddział.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzwoniłam, termin mam na 30 stycznia, naprawdę nie tak źle, ale będę wypytywać jeszcze.

@SAMA1, jak to wygląda odnośnie okresu obserwacji? Można się również umówić na coś takiego, czy jest to następstwo umówionej konsultacji? Nie ukrywam, wszystko mi się sypie totalnie i co się da przyspieszyć choc trochę, przyspieszę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

OLZON jest dla osób, które równie dobrze mogłyby korzystać z psychoterapii w warunkach ambulatoryjnych. Tam nie ma nawet krat we wszystkich oknach i w każdej chwili można opuścić teren szpitala, by rzucić się pod tramwaj. Wiecie co mi się najbardziej nie podobało?

 

1. Brak wolności wyznania. Wigilia była obowiązkowa niezależnie czy było się innego wyznania, pochodziło z ortodoksyjnie katolickiej rodziny, w której doświadczało się przemocy, czy było się molestowanym przez księży. Nie i już! bo „jesteśmy w Polsce i tradycje chrześcijańskie są wpisane w polską kulturę, a kto nie przyjdzie na Wigilię, ten będzie mieć nieobecność na społeczności”. Dopiero kiedy do personelu dotarło, że w tej sprawie nie mamy zamiaru ustąpić, to p. Ordynator powiedziała, że Wigilia nie jest i nigdy nie była obowiązkowa. Tym samym okazało się, że blisko 40 pacjentów miało omamy słuchowe. Jak dla mnie, to poprzez nieumiejętność przyznania się do błędu skreśliła siebie nie tylko jako terapeutkę, ale także jako osobę dorosłą, bo w zaparte idą tylko osoby niedojrzałe.

2. Posiłek Wigilijny miał być przygotowany przez pacjentów za ich pieniądze. Ochotnicy (osoby „chętne” były zapisywane na liście, żeby było wiadomo, kto jest niechętny) zrobili tysiące uszek, barszcz, sałatki… Szkoda tylko, że na właściwej kolacji wigilijnej, na której została garstka osób nie było prawie nic z tych rzeczy, bo personel reklamówkami wynosił gotowe świąteczne jedzenie do domu. Pozostały nam ciasta, śledzie i średnio smaczne jedzenie z kuchni szpitalnej.

3. Brak tajemnicy lekarskiej. Pani Ordynator była na tyle uprzejma, że na społeczności wyjawiła, co rzekomo mówiłam na sesjach za zamkniętymi drzwiami. Piszę „rzekomo”, bo…

4. Przemiła pani terapeutka z uśmiechem na twarzy przyznała mi się na ostatniej sesji, że przekazywała personelowi nieprawdziwe informacje na mój temat :great: Ogólnie była miła, ale przegapiła kilka ważnych lekcji z etyki.

5. W trakcie pobytu zmieniono mi terapeutę. Różne rzeczy się zdarzają i zdaję sobie z tego sprawę, ale nie rozumiem sposobu, w jaki to się odbyło. Otóż pewnego dnia przyszła do mnie pielęgniarka i powiedziała, że następna sesja odwołana, od przyszłego tygodnia zmiana terapeuty, po czym odwróciła się na pięcie. Ani przepraszam, ani słowa wyjaśnienia czy pocałuj mnie w d***. Chyba sami nie wierzą w skuteczność swojej terapii. Podobno moja pierwsza terapeutka poszła na urlop zdrowotny. Byłoby miło, gdyby załatwiono to w inny sposób.

6. Moja pierwsza terapeutka miała problem z agresją. Gdy coś jej się nie podobało, to podnosiła głos. Nie radzę sobie z krzykiem. Jeszcze do niedawna zalewałam się łzami, gdy ktoś na mnie krzyczał, a mam 28 lat. Po takich akcjach przestawałam się odzywać, na co ona groziła mi wypisem. Nie tylko mi zresztą. Później psychiatra wysłał mnie na konsultację do psychoterapeuty, który ma 50 lat doświadczenia. Ten terapeuta, pomimo że pracuje w nurcie psychodynamicznym, powiedział, że już nieważne w jakim nurcie będę mieć terapię. Ważne jest, żeby terapeuta mnie nie zostawił. Powiedział, że jest zły na swoich kolegów i nazwał niedoświadczonymi terapeutów, na których do tej pory trafiałam. OLZON zrobił mi najgorsze, co mógł: zostawiły mnie terapeutki i wypisano mnie bez wyjaśnienia.

7. Przed wypisem nie dostałam ani jednego ostrzeżenia, że mogę zostać wyrzucona. Nie liczę gróźb pierwszej terapeutki, bo moja pielęgniarka i terapeuta społeczności zapewniali mnie, że nie zostanę wypisana z tego powodu. Trafiłam na zbiorowy wypis, który podobno czasami się zdarza, gdy personel traci kontrolę nad społecznością. Mam nadzieję, że to plotka. Gdy zapytałam terapeutkę, za co mnie wyrzucają, to stwierdziła, że „za brak kontaktu z emocjami”. Dwoje psychiatrów i dwie terapeutki zgodnie twierdzą, że nie mogłam zostać za to wypisana tym bardziej, że wciąż byłam na początku terapii. Według nich z epikryzy nie wynika, za co zostałam wypisana. To kto ma wiedzieć?

8. Brak dostępu do informacji. Gdy zapytałam terapeutkę czy pielęgniarki, co o mnie myślą albo czy mogą wyjaśnić swoje słowa, to słyszałam: „nie będę się z panią wdawać w dyskusję”, „nie będę się przed panią tłumaczyć”, „ja sobie różne rzeczy myślę” lub spotykałam się z milczeniem. Jedyną osobą, która zawsze wytłumaczyła mi, co ma na myśli, był pan Piotr.

9. Terapeutki na konsultacjach przed przyjęciem i na sesjach podczas pobytu podawały wzajemnie wykluczające się komentarze. Ciekawostką jest, że terapeutka uznała mnie za empatyczną, a dostałam rozpoznanie osobowości antyspołecznej. Fuck logic! Mogę to zrozumieć jedynie jako dobre usprawiedliwienie wypisu w razie kontroli, bo na OLZON nie przyjmują osób z takim rozpoznaniem.

10. Nieraz otwierałam oczy ze zdumienia, gdy pielęgniarka mówiła mi, co niby mówiłam na sesjach. Przykład manipulacji wypowiedzi: terapeutka pyta mnie, dlaczego nie mam partnera. Odpowiedziałam, że nie potrafię stworzyć zdrowego związku. Gdybym chciała, to mogłabym mieć, ale to nie byłoby wartościowe. Do karty trafiły tylko słowa, że gdybym chciała mieć partnera, to bym miała.

11. Podczas pobytu prowadziłam dziennik, więc mogę jeszcze długo pisać i przytaczać dialogi, ale nie chcę Was zamęczać. Na koniec opowiem o pewnej bolesnej sprawie. Jedna pacjentka powiedziała, że przewyższam intelektualnie moją terapeutkę i poszła plotka, że to ja tak powiedziałam. Mimo że próbowałam wyprostować to na sesjach z pielęgniarką i terapeutką, mimo że dwie osoby same z siebie stanęły w mojej obronie na psychorysunku, to do końca personel twierdził, że to ja tak powiedziałam. Każdy, kto wie, jakie mam kompleksy na punkcie własnych możliwości intelektualnych, wie też, że to w ogóle do mnie nie pasowało.

 

Minęło ponad 8 miesięcy od wypisu z OLZON-u. Do dzisiaj nie potrafię skorzystać z pomocy, bo boję się terapeutów. Przez ten czas wychodziłam prawie tylko do sklepu. Straciłam wszystko, co mi jeszcze z życia zostało. Gdybym mogła cofnąć czas, to w żadnym razie nie poszłabym do 7F. Zgłosiłabym się do Komorowa lub Międzyrzecza i Wam też to proponuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalipso, jestem porażona Twoją historią. To dla mnie niewyobrażalne, żeby personel tak traktował pacjentów. Bardzo mi przykro, że doświadczyłaś tylu nieprofesjonalnych i krzywdzących zachowań. Najbardziej smutne jest to, że teraz mierzysz się z wieloma trudnościami przez tamten pobyt... I wyobrażam sobie jak duże rozczarowanie możesz czuć, bo ten oddział traktowany jest w Polsce jak coś w stylu ostatniej deski ratunku. A ostatnią deską ratunku po prostu nie jest, bo pomoc można dostać od różnych osób, w różnych miejscach, nawet niekoniecznie od psychologa czy psychoterapeuty.

 

Kalipso, ja jestem pod wrażeniem Twoich możliwości intelektualnych, bo bardzo klarownie, logicznie i poprawnie językowo napisałaś posta :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mamre, dziękuję za miłe słowa. Nie chciałabym demonizować 7F. Dużo zależy, na kogo się trafi. Prawie wszystkie pielęgniarki są naprawdę świetne i miałam wyjątkowego psychoterapeutę społeczności, którego nie chcieliśmy puścić na urlop. Różnie bywa z terapeutami. Problemem są kłopoty w komunikacji między personelem. Większość pacjentów jest w porządku. Było mi tylko przykro, że nikt do mnie nie napisał z zapytaniem, jak się czuję po wypisie, chociaż wiedzieli, że czeka mnie trudny czas. No, ale trudno. Myślę, że ktoś inny na moim miejscu poradziłby sobie lepiej zarówno na oddziale, jak i po.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kalipso55, tez tam byłam i w sumie tez mam im wiele do zarzucenia, ale np. to co piszesz o wigilii nie mieści mi sie w głowie. Też byłam w takim okresie na oddziale i brałam udział w przygotowaniach do wigilii ale nikt nam nie zabrał jedzenia, wszystko to co zrobiliśmy znalazło się na stole w czasie tej społeczności wigilijnej. Przez cały mój pobyt nie zdażyło się jakieś wypisanie zbiorowe, a zmiana terapeuty w czasie terapii to wogóle nie mieści mi się w głowie. Piszesz o tym że terapeutka powtarzała twoje rozmowy pielęgniarce. Wydaje mi się że oni tam na swoich posiedzeniach rozmawiali o tym o czym my mówimy na sesjach, a już napewno pielegniarka i terapeutka musiały ze sobą współpracować no więc logiczne jest że mówić o czym z nimi rozmawiamy. W sumie obowiązuje tajemnica, no ale tam oni chyba musieli ze sobą rozmawiać żeby można nas było leczyć. Nawet tak po przeczytaniu tego co napisałaś zaczęłam się zastanawiać jak to wyglądało i na pewno zapytam się swojej terapeutki na sesji o to. Bo ja po terapii zostałam w Krakowie, chodze na terapię do swojej terapeutki z oddziału i chodzę na społeczność i masz rację że Pan Piotr to równy gość:), a moja terapeutka na pewno nie jest juz taka ostra jak na oddziale ale bardzo mi pomaga. Przykro mi że tak cie tam potraktowali. Ja tez po wyjściu z tamtąd byłam na nich wściekła, bo czułam sie gorzej niż przed pobytem, nadal jest mi ciężko ale pobyt tam wiele mi dał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bordelka_82, przepraszam, jeśli wyraziłam się niejasno. Przygotowywane przez nas jedzenie było na Wigilii społecznościowej, ale nie na Wigilii 24.12, ma której było tylko kilkoro pacjentów, dwie pielęgniarki i pani salowa. Liczyliśmy na barszcz i sałatkę, które wyszły wyśmienicie, a musieliśmy się zadowolić zupą grzybową ze szpitalnej kuchni albo barszczem z kartonu, który sami kupiliśmy.

 

Rozmowy między pielęgniarką i terapeutą są słuszne, bo dają szersze spojrzenie na pacjenta. Gorzej, jeśli te informacje ulegają zniekształceniu do tego stopnia, że muszę się tłumaczyć i każdej osobie opowiadać od początku. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie mam urojeń, ale po każdej sesji zapisywałam moje rozmowy z zespołem terapeutycznym do dzienniczka, by móc do tego wracać i raczej nie mam. Może po prostu mówię nielogicznie, za bardzo skaczę po tematach albo stosuję skróty myślowe? Nie wiem. Po jakimś czasie pielęgniarka po prostu prosiła, żebym opowiedziała własnymi słowami ostatnią sesję z terapeutką i wtedy było lepiej.

 

Za łamanie tajemnicy uważam spotkanie społeczności, na którym p. Ordynator powiedziała to, co niby mówiłam na sesji terapeutycznej.

 

Długo jesteś w terapii? Jak z perspektywy czasu oceniasz 7F?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z naszej wigilii to nie wiele zostało, więc nie było czego zabierać:), a z tego co pamiętam to to co zostało moglismy my zjeść. Na takiej prawdziwej nie wiem co było ponieważ pojechałam do domu, ale ludzie którzy zostali mówili że jedli to co zaserwowała kuchnia szpitalna i chyba sami cos sobie kupowali. Nie przypominam sobie sytuacji żeby na społeczności ktokolwiek mówił kto cos mówił na sesji, no ale wierzę ci i ona tak bezpośrednio mówila do ciebie, że wszyscy wiedzieli że chodzi o twoja osobę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U nas zostało sporo jedzenia, ale jakoś zaginęło do 24.12.

 

P. Ordynator zwróciła się do całej społeczności, mówiąc co niby o nich powiedziałam na sesji, ale ja tak wcale nie mówiłam! Rzekomo chwaliłam się swoim wykształceniem i że inni mi nie dorównują. Prawda jest taka, że nie skończyłam żadnych studiów. Strasznie się na nią wtedy wkurzyłam. Powiedziałam jej, że niczego takiego nie mówiłam i zmieniła temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Piszę w sprawie terapii po Krakowie. Mam kiepskie ostatnio doświadczenia z terapii. Chodziłam do terapeutki u siebie w mieście, przywiązałam się do niej, potem trafiłam na oddział do Krakowa i po terapii w Krakowie chciałam wrócić do terapeutki , niestety okazało się, że nie ma dla mnie miejsca i mogę kontynuować prywatnie. Nie miałam aż tyle na terapię miesięcznie i musiałam zrezygnować. Zerwała ze mną terapię z dnia na dzień, bez omówienia. Ból niesamowity i strach, że nie mogę kontynuować i wszystko muszę zaczynać od nowa. Rozczarowanie. Poszłam do innej na nfz..ale byłam tak przywiązana do poprzedniej , że nie byłam w stanie nowej zaufać i po czasie ta nowa terapeutka skończyła ze mną terapię bo nie umiałam się zaangażować i wszystko negowałam, szczególnie jej osobę i jej kompetencje..Ale...no za cholerę nie umiałam jej zaufać. Czułam ciąglę toksyczność w sobie w tej nowej terapii. I tak po mojej terapii.... Zostałam bez..., z poczuciem zranienia i że nie można ufac terapeutom, bo albo kasa, albo złość , że ktoś ma problem z zaufaniem. Terapia była dla mnie nadzięją na lepsza siebie i lepsze życie, a tu taka masakra. Jak tam u Was z zaufaniem do terapeutów? I jak z płatną terapią, ile płacicie miesięcznie? Dzięki za odpowiedź. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SAMA1, moja terapia po OLZON-ie nie istnieje. Byłaś przy tym, jak po ostatniej społeczności poszłam do p. Ordynator dowiedzieć się, za co zostałam wypisana i kiedy zobaczyła mnie w korytarzu, to ryknęła na całe gardło, że jestem antyspołeczna? To ewidentne łamanie tajemnicy lekarskiej. Jeśli tak się zachowuje lekarz, psychoterapeuta i superwizor, to ja nie chcę mieć z nimi nic do czynienia. Nie ufam terapeutom. Nasiliła mi się względem nich potrzeba kontroli. Kiedyś za sesje terapeutyczne płaciłam 100 zł przy spotkaniach raz w tygodniu, a za konsultacje 100-150 zł. Jeden jedyny raz płaciłam 350 zł (80 €) za konsultację z jednym z najbardziej doświadczonych terapeutów na świecie, ale warto było. Przy nim runęły wszystkie mury, które buduję koło siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×