Skocz do zawartości
Nerwica.com

natręctwa na tle religijnym i skrupulatyzm


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Take, o ile dobrze pamiętam, to kościół "zezwala" na myśli o treści erotycznej, jeśli odnoszą się do męża/ żony. Przed ślubem trzeba odpychać od siebie takie myśli. Jeśli w naszej głowie pojawią się takie nieproszone myśli i je odepchniemy, to grzechu nie ma i można iść do komunii. Takie jest stanowisko kościoła.

 

Dodaj do tego lęk przed piekłem (wieczną karą) i nic dziwnego, że człowiek ma nerwicę natręctw.

Take, ja również mam straszne lęki gdy pomyślę o piekle.
Ja popadłam w straszny perfekcjonizm, m.in. przez lęk przed piekłem. Rozumiem dylematy take.

Widać, sprawa piekła to bardzo trudny temat. Mnie "przerasta".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja teraz chyba popadłam w natręctwa religijne i zaczęłam się zastanawiać czy kiedyś nie podpisałam jakiegoś paktu z diabłem (nawet że powiedziałam jakieś zdanie typu, że prosiłam szatana o coś) i że tego nie pamiętam.. Boże.. Realne są bardzo te myśli i nawet widzę jak to mówię . Czy to prawda czy natręctwa? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomijając Jezusa to wszelcy mityczni bogowie potrafili mieć swoje humory. Nigdy nie było wiadomo co sobie wymyślą. Nic dziwnego, że się ludzie boją, czego przejawem mogą być natręctwa. Jeśli ktoś nadal wierzy, pomimo wspomnianych w wątku utrudnień to chyba wie co powinien robić. Różaniec, Biblia, KKK, Msza Św. oraz Eucharystia. Uczynki miłosierne względem ciała oraz duszy. Cnoty kardynalne oraz boskie. Post, pokuta, adoracja Najświętszego Sakramentu. Zgłębianie pism Kościoła oraz żywotów świętych. Podporządkowanie papieżowi oraz hierarchom Kościoła.

 

A jak ktoś ma dysonans poznawczy tak jak ja, to najlepiej się opowiedzieć po jednej ze stron. Takie albo-albo i wieczna analiza tematu potrafiła mnie wykończyć. Nawet gdzieś w Biblii jest napisane: bądź ciepły, albo zimny. Jako antidotum mogę polecić literaturę ateistyczną, obserwację przyrody. Jak wiadomo religia to kosmologia i eschatologia. Dlatego po wyjęciu z tych slotów słów Pisma, trzeba wsadzić coś w zamian. Geologia, która obala tezę, że Ziemia ma kilka tysięcy lat jak twierdzili scholastycy. Teoria ewolucji wyjaśniająca pojawienie się gatunku ludzkiego, zaprzeczająca kreacjonizmowi. Także astronomia, ukazująca miejsce Ziemi we wszechświecie i znikome znaczenie człowieka i jego historii. Jak na razie nie udało mi się w pełni zastąpić myślenia religijnego jakimiś spójnymi systemami. Utknąłem w panteizmie, z resztą to dość popularne zjawisko dla osób niereligijnych. Jak widać potrzeba religii jest zakorzeniona w ludzkim umyśle.

 

Może kiedyś napiszę jakąś stronę internetową na ten temat. Moje duchowe poszukiwania trwają 10 lat, ostatnio sobie trochę odpuściłem. Ale pewnie jak życie mi dopiecze to niedola zmusi mnie do poszukiwań. Jedyna praktyka to medytacja oraz rozważanie mitów, archetypów, symboli i motywów w kulturze: filmy, gry komputerowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skrupulactwo bierze się z wiary w to, że zbawienie jest procesem mechanicznym...jeśli spełnię odpowiednie warunki, to komputer na sądzie ostatecznym "wypluje" odpowiedź: kwalifikuje się. Jest to podejście podobne do tego, które prezentowali faryzeusze i uczeni w Piśmie, a z czym walczył Jezus. Na forum poświęconym nerwicy nie muszę chyba przypominać, że tego typu neurotyczne podejścia mają w zwyczaju wracać tylnymi drzwiami...

 

Coś w skrupulacie rozpoznaje absurd takiego postępowania i stąd się bierze wewnętrzny konflikt. Głębokie uwarunkowania chcą się trzymać zewnętrznych reguł, lecz w głębi duszy skrupulat rozpoznaje, że przecież chodzi tak naprawdę o bezpośrednią relację z Bogiem. Trzeba mieć gigantyczną odwagę, żeby zaufać bezpośrednio Bogu, wbrew wszelkim wątpliwościom, podsycanym przez nic nie rozumiejących innych ludzi. Nie dziwota, że apostołowie się ukryli po ukrzyżowaniu Jezusa. Nie dziwota, że Św. Piotr się trzykrotnie zaparł Chrystusa.

 

A ile razy Ty się zaparłeś/zaparłaś Chrystusa, ulegając swoim skrupulackim lękom? Musisz wybrać: służysz Chrystusowi czy innym ludziom. Całkowite podporządkowanie się autorytetom to gigantyczna, przemożna pokusa. Dająca ogromne poczucie bezpieczeństwa. Niestety nie jest to opcja dla wszystkich, bo niektórzy rozpoznają w swoich sercach fałsz takiego zachowania.

 

Ci, którzy wybierają podporządkowanie się autorytetom, prozelitom i apologetykom, mogą się trochę zdziwić po drugiej stronie:

 

21 Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.

 

22 Wielu powie Mi w owym dniu: "Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?"

 

23 Wtedy oświadczę im: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!"

Jeśli zaś wybierzecie Chrystusa, to wiedzcie, że Chrystus nigdy was nie opuści. Ześle na was Ducha Pocieszyciela. Ześle na was mądrość. Ale najpierw musicie zaufać.

 

"Błogosławieni, którzy nie ujrzeli, a uwierzyli".

 

12 Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. 13 Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. 14 Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. 15 Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. 16 A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. 17 I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. 18 Ale włos z głowy wam nie zginie. 19 Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie.

 

I zgadzam się z Natlą - bądźcie zimni albo gorący. Albo zaufajcie Chrystusowi, albo tym, którzy reprezentują ten sam stan świadomości, który doprowadził do ukrzyżowania Jezusa. Ale jeśli chcecie zakończyć wewnętrzny konflikt, to musicie być im bezwzględnie posłuszni. Dajcie się zwolnić z myślenia. Przyjmujcie wszystko co mówią za dobrą monetę. Oni na pewno wam udowodnią, dlaczego to są jedyną słuszną drogą i dlaczego reprezentują Jezusa i są jedyną drogą do zbawienia. Bez obaw - szkolili się w tym 2000 lat. Z ego nie wygrasz jego własną bronią. Jeśli jesteś gotowy/gotowa się całkowicie podporządkować - to droga wolna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli jesteś gotowy/gotowa się całkowicie podporządkować - to droga wolna.
Nie zdążyłem edytować, a chciałem jeszcze dopisać jedną rzecz:

 

Znajdźcie sobie wówczas kierownika duchowego i bezwzględnie mu się podporządkujcie. Niech zwolni on was z myślenia. Najwyżej na Sądzie powiecie: "Ależ ja wykonywałem/wykonywałam tylko rozkazy!".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest jeszcze na forum ktoś z tym problemem?

 

Ja. Chociaż może nie tyle na tle religijnym co związanym z wyrzutami sumienia. Od pewnego czasu mam pewną obsesje na punkcie uczciwości. A ostatnio to sięgnęło apogeum. W ostatni czwartek obroniłem prace licencjacką. Wszystkie prace są teraz sprawdzane przez program antyplagiatowy. Bardzo się tego bałem, ale mi praktycznie nic nie wykazało (moi znajomi mieli wyższy procent ode mnie), ale mimo to ciągle mam wyrzuty sumienia, że popełniłem plagiat. To trochę dziwne bo męczy mnie jeden akapit, który antyplagiat mi nie wykrył, ale ja czuje ze to ściągnąłem. To jest strasznie głupie bo ja praktycznie większą część pracy pisałem w taki sposób jak ten akapit, a męczy mnie tylko on, bo wzrok mi na tym utkwił. Prace pisałem w taki sposób, że miałem przed sobą podręcznik i zmieniałem szyk zdań i nie wiem czy to jest plagiat, czy powinno się bardziej czytać i własnymi słowami pisać. Niby oczywiste jest, że trzeba własnymi słowami pisać, ale niektórych pojęć się nie da napisać własnymi słowami tylko zmieniać szyk zdań. Sam już nie wiem. Może po prostu boje się przyznać ze popełniłem plagiat, chociaż program go nie wykrył, ale przecież wiecie że można oszukać maszyne. To natręctwo urosło już do skali obsesji, ponieważ żadna logiczna argumentacja moich myśli ich nie powstrzymuje. Zamiast się cieszyć, to się męcze. Straciłem jedyną rzecz, na której mi zależało, mianowicie na studiach. A teraz przez całe życie będzie to za mną chodzić, że w nielegalny sposób zdobyłem wykształcenie. Już przed obroną miałem myśli że to plagiat ale nie chciało mi się go zmieniać (tego akapitu) i nie wiem czy mógłbym w inny sposób to napisać, a jakbym usunął to popsuło by mi cały rozdział.

 

P.S. W sumie to głupie są te prace licencjackie bo skoro trzeba pisać z książek i nic od siebie, to po co sprawdzać przez program antyplagiatowy. Moim zdaniem plagiat to jest użycie tego samego kontekstu i szyku pracy, a nie tylko przepisywanie słowo w słowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NoLajf, też mam coś takiego, tylko niekoniecznie z uczciwością. Wiem jakie to potrafi być upierdliwe :(

Dużo osób tak pisze licencjat. Skoro antyplagiat nie powstrzymał Cię przed obroną, to nie zdobyłeś wykształcenia nielegalnie. Zresztą chyba nie da się nie mieć choć 1% plagiatu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Albo mam tak, że jeśli jestem na kogoś zła i będę o nim źle myśleć (nie raz pomyślę, tylko więcej), to potem mam wyrzuty sumienia i myślę, że jestem złą osobą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Albo mam tak, że jeśli jestem na kogoś zła i będę o nim źle myśleć (nie raz pomyślę, tylko więcej), to potem mam wyrzuty sumienia i myślę, że jestem złą osobą...

 

Też tak kiedyś miałem. Nawet nie wiem jak to się stało że teraz się tym w ogóle nie przejmuje i nie mam natretnych myśli z tego powodu.

Na tej sferze życia mi nie zależy. Wolę postępować według własnych odczuc nawet jeśli to zrani druga osobę. Wiesz dlaczego tak myślę? Bo życie jest zbyt ciężkie żeby tego nie robic, a dzięki temu pozbywasz się złych emocji. Prawie codziennie zdarzy mi się sytuacja w której poczuje się urażony. Np ktoś mi zwróci uwagę, coś skomentuję, powie coś niemilego i owszem przejmuje się tym Ale krótko. Ciężko jest mi to wytłumaczyć słowami, ale chodzi mi o to że ja się z tego wyleczylem właśnie poprzez robienie tego co inni mi robią. Wiem że tak się nie zmienia świata, ale sam i tak go nie zmienisz to czy nie lepiej się przystosować i mieć uspokojone nerwy? Pomyśl też tak ze jesli myśli ci mówią że zrobiłeś coś złego to tak naprawdę tego nie zrobiłeś i jesteś dobry. Teraz zauważyłem że każdy musi przez to przejść i musi minąć odpowiednia ilość czasu zanim wyleczysz się z tego. Ale niestety co w nn nie budzi już lęku i niepokoju to ta choroba uderza w inne sfery życia.

Ja już miałem kilka takich zmian, a wszystkie myśli skupialy się na tym na czym mi najbardziej zależało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prace pisałem w taki sposób, że miałem przed sobą podręcznik i zmieniałem szyk zdań

 

Każdy tak pisze :) Praca licencjacka i magisterska nie są twórcze tylko odtwórcze, masz umieć czytać i przemielać teksty naukowe. Opierasz się na obecnym stanie wiedzy, głownie podręcznikach dla swojego kierunku, które pamiętają lepsze czasy. Nie odkrywasz nic nowego. Poza tym nikt nie czyta tych prac po obronie, teraz leży sobie plik papierów w archiwum. Nie zdobywasz prestiżu korzystając z cudzych osiągnięć czy badań i publikując je pod swoim nazwiskiem. Nie bierze ta praca udziału w żadnym konkursie. Jedyne co można było zrobić, to dać przypis, że nie cytat bezpośredni, ale na podstawie czegoś tam (por. albo patrz. albo zob.), ale tego już nie zrobisz, bo praca obroniona. Zapewne to, co mieliłeś, masz w bibliografii, więc podałeś źródło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to właśnie tak robiłem, ze po akapicie czasem kilku dawałem w nawiasie źródło. Każdy wydział i uczelnia ma inne zasady i u mnie jest tak jak napisałem, że nie daje się przypisów tylko podaje nazwisko autora i rok.

Dzięki za pomoc i wyjaśnienie tego, ale wiesz jak to jest w tej chorobie. Nawet twarde dowody nie mają żadnego znaczenia przeciwko pojawianiu się natretnych myśli (definicja urojeń tu pasuje) i odczuwania lęku. Myśli cię oskarżają i chcesz ich się pozbyć więc pytasz się ludzi czy to co robisz jest uczciwe. Jak powiedzą ci ze tak, to i tak im nie wierzysz i idziesz w zaparte.

Nawet gdyby cię sądził sam Bóg to byś miał wątpliwości czy słusznie cię ocenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to spełniłeś standardy. Jak dawałeś źródło po akapicie, to jesteś super porządny. Teksty innych się cytuje dosłownie albo streszczając i parafrazując, to jest "legalne" że cytujesz nie słowo w słowo, tylko własnymi słowami. Pisząc prace dyplomowe robi się to, żeby nie wpaść w system antyplagiatowy, a on z kolei jest po to, żeby nie pisać prac metodą "kopiuj wklej". W czasach upowszechnienia się wykształcenia wyższego, samo to, że parafrazujesz jest jak widać osiągnięciem :D

Definicja urojeń tu akurat nie pasuje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To teraz pojadę po bandzie, bo moim zdaniem u fundamentów skrupulactwa (abstrahując już tutaj od kwestii nerwicy natręctw, bo do tanga zapewne trzeba dwojga) leży pewne zakłamanie już u samego źródła:

 

http://repozytorium.uwb.edu.pl/jspui/bitstream/11320/5692/1/Idea_28_2_2016_Z.Kazmierczak_Demonicznosc_Boga_jako_zalozenie_ekskluzywistycznego_i_inkluzywistycznego_teizmu.pdf

 

Sorry, ludzie, ale król jest nagi. Ktoś to w końcu musiał powiedzieć głośno.

 

Mam nadzieję, że nie zrobi się teraz w tym temacie zbyt gorąco...już widzę oczyma wyobraźni tę agresję, te chwyty retoryczne, te argumenty ad personam, te wyrafinowane racjonalizacje i intelektualizacje, te różne apologetyki...brrr....

 

No nic, taki już ze mnie chyba trochę Winkelried ;-(

 

Proszę Cię, Panie Boże, ochroń mnie przed Twoimi wyznawcami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś się zastanawiałem dlaczego Bóg był taki niesprawiedliwy że zesłał na ziemię jednego Jezusa tylko w jedno miejsce na Ziemi. W tamtych czasach nie było samolotów, to jak taki jeden Jezus jak miał dotrzeć np. do ludzi zamieszkujących obszary położone bliżej bieguna północnego ? Bóg podzielił ludzi na lepszych (Ci którzy mogli usłyszeć nauki Jezusa) oraz na gorszych dla których było to niedostępne. Sprawiedliwiej było by wysłać po jednym świętym na każdy kontynent, który by uświadamiał i nawracał na tą jedyną słuszną religię.

Fragment tego tekstu co zapodałeś jest właśnie mniej więcej o tym. Oczywiście jest to pytanie bez konkretnej odpowiedzi, bo "Bóg tak chciał".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest ten fragment:

"Jeżeli bowiem bóstwo wybrało ten właśnie lud, to co może myśleć o in-

nych narodach, które nie zostały wybrane? Wprawdzie akceptowalne jest twier-

dzenie, że Bogu wolno wszystko, także wybierając jedne narody, a inne narody

nie wybierając, ale właśnie w tej wolności mieści się sedno problemu, które tutaj

rozważamy.

Teza, że Bóg z nieznanych powodów uprzywilejowuje jedynie jedną część

ludzkości mogła nie być przedmiotem szczególnej troski dla proroków-

fundatorów religii i ich zwolenników. Ich działalność miała miejsce przecież

w dawnych czasach, w których wiedza o świecie i wielkości świata była w sposób

naturalny ograniczona. Zarówno pierwsi chrześcijanie, jak Mahomet i pierwsi

muzułmanie mieli obraz wielkości świata, który był wyrazem daleko idącej, nie-

zawinionej niewiedzy oraz nadzieję, że niewiele wystarczy uczynić, aby dotrzeć

z boskim objawieniem w krótkim czasie na jego krańce6

. Nie wyobrażali sobie,

że bóstwo, które przez nich przemawia, jest stronnicze, bo kwestia ogarnięcia

całej ludzkości boskim objawieniem wydawała się bardzo nieodległą perspekty-

wą. Nie przypuszczali również, że nie jest nawet żadną sztuką fizyczne dotarcie

na krańce świata, ale przekonanie inaczej myślących do Dobrej Nowiny.

Zupełnie inaczej wygląda sprawa dzisiaj, kiedy widzimy jasno, jak wielkim

okazał się świat i w jak odległych miejscach mieszkają ludzie, którzy nigdy nie

usłyszeli o objawieniach z innych zakątków świata. Myśl o niesprawiedliwości

Boga nie pojawiła się i nie mogła zaświtać u założycieli religii, ale powinna po-

jawić się u ich zwolenników w czasach współczesnych. Powinni zobaczyć jasno

dysproporcje między wyobrażeniami ojców założycieli swoich religii a rzeczywi-

stością geograficzną i historyczną, oraz zastanowić się nad głębszymi konse-

kwencjami tej dysproporcji."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to niedawno miałem ostre jazdy szczerze powiedziawszy. Na widok krzyża wręcz po prostu wariowałem. Bałem się że to co powiedziałem w myślach może się spełnić, to samo dotyczyło pentagramu na przykład. Zacząłem gadać jakieś rzeczy że jak nie zrobię tego i tego to może być to i to. Musiałem przestać oglądać krzyż/pentagram o dobrej godzinie którą powiedziałem czyli np. za minutę. Brzmi to strasznie jakbym był opętany haha. :D Jakoś samo mi przeszło ;) Trochę poszukałem na forach religijnych o tym że Bóg wie że mamy jakieś zaburzenia i jeśli obrażamy go albo robimy jakieś inne dziwne rzeczy to nie robimy tego specjalnie. Najgorzej to było z pentagramem.. ale też jakoś przeszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×