Skocz do zawartości
Nerwica.com

AGORAFOBIA - lęk przed opuszczaniem "czterech ścian".


Picasso

Rekomendowane odpowiedzi

Ja sie bałam tego, że nagle dostane ataku paniki poza domem (mimo tego, ze w domu tez juz nie raz mialam atak i to bylo straszne!). Poprostu zaczyna mi sie robic gorąco i zle sie czuje.. wszystko narasta momentalnie. W sumie niewiem przed czym dokladnie jest ten strach.. Ogolnie strach przed atakiem paniki, a ja zrobie wszystko zeby sie atakow ustrzec i tak kolo sie zamyka. p.s. Ja do morza mam 100km, jednak tutaj czuej sie bosko i podroz nie jest problemem, wrecz przeciwnie np w zimie ciesze sie na tydzien przed wyjazdem nad morze, do rodziny mojego chlopaka. Tu jest tak spokojnie zimą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja raczej nie mam agorafobii, bo z domu wychodzę i nie mam z tym problemów, boję sie raczej dalekich podróży- już ponad 200 km to dla mnie duuuży problem, ale od początku opowiem jak to sie wszystko zaczęło: już od dobrych paru lat walczę z nerwicą , raz jest baaaardzo dobrze , nie mam w ogóle zadnych objawów chorobowych a raz jest fatalnie, boję sie żyć... mam wizję życia z tą nerwicą jeszcze przez długie lata i napawa mnie to lękiem wszystko zaczęło sie od tego że pewnego dnia a właściwie wieczoru dostałam panicznego ataku duszności.... od teg omomentu zaczęłam kontrolować swój oddech tak jakbym bała sie zę przestanę zaraz oddychać, więc musze to kontrolować. od tego jednego motywu się zaczęło- później doszła fobia społeczna, lęk przed czytaniem na forum klasy, lęk przed wypowiedziami ustnymi, lęk przed oglądaniem własnego ciała- miałam wrażenie że mam raka na szczęście z tym się już uporałam ale doszło coś jeszcze co trzyma mnie do teraz ... a mianowicie boje sie wyjeżdżać z domu w daleki podrózę- maximum 200- 300 km a tak bardzo lubiłam podrózować.... najgorsze jest to że kiedy jestem daleko od domu wracam do punktu wyjścia- zaczynam sie dusć , mam niespokojny oddech, cała drżę i jestem jakby poza rzeczywistoscią...

 

[Dodane po edycji:]

 

Spróbujcie jechać na wieś na kilka dni (agroturystyka) lub nad morze/jezioro, przeżyjecie histerię i panikę jadąc tam-jak ja, ale tam będzie Wam lepiej. Serio.

 

Dla mnie to nie jest takie proste bo do morza mam 7-8 godzin jazdy samochodem a najpewniejszym moim bezpiecznym punktem jest dom - także podróż powyżej kilkunastu km może być dla mnie niesamowicie trudna i podejrzewam że więcej osób z agorafobią może mieć podobne kłopoty w pokonywaniu odległości.

 

Mam do was wszystkich pytanie. Czego się dokładnie boicie, gdy staracie się wyjść z domu? Czy sama myśl, że musicie wyjść budzi strach? Czy gdy już jesteście poza domem, strach narasta mimo tego, że wiecie iż nic złego wam się nie stanie?

 

Ja jak wcześniej pisałem boję się paniki połączonej z arytmią serca. Podczas takiej paniki z arytmią nie jestem w stanie uspokoić się gdzieś indziej niż w pobliżu domu. To przekonanie o tym, że tylko w domu mogę się uspokoić jeszcze bardziej potęguje strach. Jeśli mam spokojne dni to wychodzę z domu całkiem wyluzowany i w pracy też nie odczuwam żadnych lęków - pełen luz. Ale jeśli jest kiepska pogoda, na drogach spory ruch a zewsząd docierają do mnie informacje o korkach (czyli przeszkoda w szybkim powrocie do domu gdybym wpadł w panikę) to na długo przed wyjściem jestem już zestresowany. Najgorsze jest to, że przejście od stanu pełnego spokoju do ogromnej paniki może trwać zaledwie kilka minut.

 

Pomagają mi czasem myśli typu "co to za różnica gdzie jesteś czy w domu czy tutaj" ale do pewnego momentu - jeśli strach przeistoczy się w panikę to myślę tylko o jednym - szybko wrócić do domu bo to jedyny ratunek dla mnie.

skąd ja to znam- mam zupełnie to samo . własnie dom- jest czymś w rodzaju azylu- swój strach przed dalekimi podrózami mogę porównać do panicznego strachu przed wrzuceniem do morza osoby która nie potrafi pływać- będąc po kostki w wodzie, metr od brzegu nic się nie dzieje ( blisko domu, , dom porównuję do lądu, brzegu) lecz w miarę wchodzenia wgłab morza czuję panikę- oddalanie sie od lądu , niepewny grunt. tak mogę opisać swój strach i choć świetnie pływam i wody się nie boję myślę że tak może czuć sie osba która oddala się od bezpiecznego ladu...

 

[Dodane po edycji:]

 

Teraz boje się, żę jak pójdę na prawo jazdy, to w samochodzie czy na kursach po prostu nie pokonam natrętnych myśli typu 'nie wytrzymasz, uciekniesz, to wszystko jest dziwne, jesteś chory!", że również na samą myśl o tym czuję strach i robi mi się niedobrze;/

 

Ja też mam podobne objawy jak Ty. 2 lata temu zdałam prawko i udało mi sie beż żadnych komplikacji, pomimo tego ze potrafie sie tak nakręcić, że szok. ja mam coś takiego że u mnie zawwsze wyobrażenia o lęku i sytuacji lękowej są gorsze niż ta sytuacja. np. bałam sie tańczyć poloneza który trwał 10 minut, że po prostu dostanę ataku paniki gdzieś w środku tańca i nie będę mogła go dokończyć, a tym bardziej wszystko będzie nagrywane na kamerę i popsuję układ, wszystcy dowiedzą sie ze mam kłopoty z nerwicą- paskudna sytuacja nie? na samym początku poloneza serce zabiło mocniej- po czym wszystko ustąpiło- dokończyłam poloneza i udało się. prawko też zdałam ( za 3 razem) ale za żadnym nie miałam ataku. czy u Ciebie też tak jest że wyobrażenia są gorsze do samej sytuacji??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie największym problemem w momencie ataku paniki jest: ból brzucha, nudności, duszność. no i najgorzej jeśli nie ma w tym momencie łazienki w pobliżu, a tak z reguły jest w czasie podróży ;) jeśli jedziesz samochodem, to czasem po prostu nie można się zatrzymać (autostrada), i ewentualnie możesz wymiotować do siatki (ale co jeśli musisz za inną potrzebą? ;) ). w pociągu toalety są tak odrażające, że samo wejście do nich powoduje traumę. z kolei w autobusie dalekobieżnym mało osób korzysta z toalety, i jak już musisz iść, to cały autobus na ciebie patrzy, bo dlaczego ten ludek idzie do toalety? no i najgorzej jak obleje Cię w międzyczasie zimny pot. tylko wziąć i umrzeć na miejscu ;) to są moje największe schizy związane z podróżowaniem. dom jest blisko i jest bezpieczny, i jest tam kochana własna łazieneczka, i możesz jeśli chcesz rozebrać się do naga i położyć na płytkach w łazience, jeśli akurat to ci pomoże przezwyciężyć atak paniki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czego konkretnie się boicie, gdy pojawia się lęk przed wyjściem z domu?

Może ktoś ma to co ja...

 

hmmm u mnie to wygląda następująco- wyjście z domu nie stanowi większego problemu, gorzej z wyjazdami na dalsze odległosci (ponad 200 km to już jest problem, nie wiem dlaczego akurat taka odległość sprawia mi kłopot...) a czego konkretnie? może tego że jestem daleko domu i jest jakoś tak obco... nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć, pewnie jest jeszcze jakieś drugie dno, którego nie znam... chyba kazdy nerwicowiec najpewniej czuje sie w domu bo atak paniki poza domem jest dość kłootliwy ( inni to zobaczą, nie ma bezpiecznego pokoiku, łazienki itp.) a Ty czego się boisz konkretnie??

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się boję, że dostanę napadu paniki poza domem, wśród obcych, nieżyczliwych ludzi...

A przed wyjściem z domu to się boję, że się będę bać.... Matko! Mamy wszyscy to samo :mrgreen:

 

Dzisiaj byłam z małą poskakac po kałużach przed blokiem i szczególnie zastanawiałam się czego sie boję. Otóż dokładnie to boję się tego, że NAGLE złapie mnie ATAK PANIKI, ja będę wtedy słaba i NIE ZDĄZĘ uciec do domu... Nawet te kilkanaście metrów jest problemem bo zaczynają mi drętwieć nogi, mam zawroty głowy, ciemno przed oczami i tylko narastająca panika i niemożność opanowania tego.

Tak to wygląda u mnie i łapie mnie nawet czasem na schodach - metr od mieszkania.

Nie chcę, żeby mojej panice przyglądali się ludzie! Nie chcę, żeby o niej wiedzieli i ją u mnie widzieli. Nie chcę pokazywać swojej psychicznej słabości w ten sposób.

Tak myślę i myślę nad tym jakie "drugie dno" jest "pod tym lękiem".

 

przeszłość, i jak? Też TO masz??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja boję się tego, że zrobię coś czego bardzo nie chcę... To mnie powoli zabija.

Najgorsze jest to, że gdy już wyjdę i później wrócę do domu to analizuję wszystko co działo się poza domem. Wtedy pojawia się lęk i wmawiam sobie, że jednak coś zrobiłam. Wyobrażam sobie gdzie i kiedy to się stało. Mam nadzieję, że tylko wmawiam sobie :]

Macie na to wytłumaczenie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się boję, że dostanę napadu paniki poza domem, wśród obcych, nieżyczliwych ludzi...

A przed wyjściem z domu to się boję, że się będę bać.... Matko! Mamy wszyscy to samo :mrgreen:

 

Dzisiaj byłam z małą poskakac po kałużach przed blokiem i szczególnie zastanawiałam się czego sie boję. Otóż dokładnie to boję się tego, że NAGLE złapie mnie ATAK PANIKI, ja będę wtedy słaba i NIE ZDĄZĘ uciec do domu... Nawet te kilkanaście metrów jest problemem bo zaczynają mi drętwieć nogi, mam zawroty głowy, ciemno przed oczami i tylko narastająca panika i niemożność opanowania tego.

Tak to wygląda u mnie i łapie mnie nawet czasem na schodach - metr od mieszkania.

Nie chcę, żeby mojej panice przyglądali się ludzie! Nie chcę, żeby o niej wiedzieli i ją u mnie widzieli. Nie chcę pokazywać swojej psychicznej słabości w ten sposób.

Tak myślę i myślę nad tym jakie "drugie dno" jest "pod tym lękiem".

 

przeszłość, i jak? Też TO masz??

 

Bierzesz jakies leki? Jesli nie to idz do psychiatry bo nie ma co sie meczyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jejku, pewno, że biorę leki. Chodzę dzielnie do psychiatry, który twierdzi, że to co mi przepisuje powinno pomóc i.. pomaga tylko nie do końca. Poza tym przez długie lata poddawałam sie psychoterapii grupowej, indywidualnej i podobno mam dobry "wgląd w siebie" i niewiele jest do omówienia.

 

Ja miałam traumatyczne przeżycia w bardzo wczesnym dzieciństwie, które teraz dają odzwierciedlenie w objawach lękowych. Staram sie wybaczyć, staram się zapomnieć... cóż...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeżeli chodzisz do psychiatry, zapisuje Ci leki, bierzesz je i nadal się źle czujesz, to zmień psychiatrę i leki. teraz są tak dobre leki, że można leczyć ataki lęku. żyjemy w końcu w XXI wieku i lęk napadowy z agorafobią się leczy i można wyleczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jadis, gdyby to było takie proste to nie byłoby tego forum.

Sama leczysz się długie lata i pewno też szukałas pomocy u różnych lekarzy i wiesz jak jest.

Ja już nie umiem policzyć u ilu lekarzy się leczyłam i u ilu psychologów szukałam pomocy... :cry:

Przyjmowałam różne leki i teraz też kilka tygodni temu rozpoczęłam kurację. Ja czuję ulgę i to mnie cieszy. Prawda jest taka, że lepiej funkcjonuję w domu a na ulicy ciągle panika ale nie chcę się zniechęcać.

Może kiedy będę w lepszej sytuacji materialnej poszukam pomocy prywatnie i może będzie mnie stać na lekarstwa, które obecnie są dla mnie nieosiągalne bo zbyt drogie...

 

Ojej, naprawdę poczułam złośc, że piszesz cos takiego. Ja już od ponad dwudziestu lat szukam i szukam pomocy u różnych lekarzy, psychoterapeutów i metodami niekonwencjonalnymi też. Nie siedzę z założonymi rękami i nie czekam na cud tylko walczę o siebie.

Jest mi przykro, że nikt nie potrafi mi pomóc tak do końca. Bardzo, bardzo chcę być zdrowa i żyć jak "normalny człowiek" jak żyłam kiedyś... dawno temu. Ciągle pamiętam tamten "zdrowy" stan i tęsknie za nim.

Tak bardzo pragnę ulgi i trudno mi w życiu ale z tego co czytam na forach to inni zmagają się z podobnymi a nawet trudniejszymi stanami i także wiele lat...

Najwyraźniej leki nie załatwią wszystkiego.

 

Myślę, że trzeba znaleźć sposób na samą siebie. Ja wciąż szukam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może mi ktoś coś poradzi. Przed chwilą byłem w sklepie i idąc do niego starałem się sobie wmawiać, że jestem zdrowy i nic mi nie będzie. Gdy już wszedłem na sklep i zacząłem czytać gazetę, to dopadło mnie uczucie jakbym miał zaraz oszaleć. W dodatku nie mogłem skupić sie na gazecie i tłumaczenie "Nic mi nie będzie" nie pomagało, a czułem się z sekundy na sekundę coraz gorzej. To zrodziło lęk i chęć ucieczki z tego sklepu. To było w centrum handlowym, więc wyjście z tego sklepu wiele nie dawało, bo wychodziło się na rondo z innymi sklepami... Poszedłem do McDonalda kupić coś pracującej w tym centrum koleżance, i jak zacząłem myśleć o tych ludziach. Jak oni pracują, zapamiętują wszystko, odcięci od problemów są pochłonięci psychozą pracy i zacząłem porównywać ich do siebie. Że ja w obecnym stanie nie dałbym rady tak pracować, bo nie mógłbym skupić się na pracy, tylko na sobie i lęku... A chcę iść niedługo do pracy bo strasznie mi się nudzi i chcę zacząć zarabiać pieniądze. I jak tu się zmotywować do działania? Rodzina zaczyna na mnie patrzeć jak na lesera, zapominając o moich dolegliwościach. Moja matka sama przeżyła nerwicę i zaczyna bagatelizować mój problem twierdząc, że jak pójdę do pracy to będzie mi lepiej, bo nie będę miał czasu na myślenie. Byc może, ale ja wiem, że pierwszy dzień i początki pracy między ludźmi będą koszmarne, bo będę się natrętnie skupiał na swoim samopoczuciu tam, aż dojdzie do silnego lęku i nie daj Boże ataku paniki, i co ja wtedy zrobie? Powiem pracodawcy "Sorry, mam atak. Idę do domu." ? I tak z dnia na dzień?

Ehs.. Mam zacząć grupową terapię niedługo. Trwa ona 3 miesiące i liczę na szybkie rezultaty, bo same leki wiele nie dają.

Czy mój problem może podchodzić pod agorafobię? Dodam jeszcze, że gdy sam podróżuję po mieście czuje się źle i "dużo myślę", co wprawia mnie w lęki i zakłopotanie. Czasami jak z kimś podróżuję to też tak jest, ale o wiele rzadziej.

 

[Dodane po edycji:]

 

To może mi ktoś coś poradzi. Przed chwilą byłem w sklepie i idąc do niego starałem się sobie wmawiać, że jestem zdrowy i nic mi nie będzie. Gdy już wszedłem na sklep i zacząłem czytać gazetę, to dopadło mnie uczucie jakbym miał zaraz oszaleć. W dodatku nie mogłem skupić sie na gazecie i tłumaczenie "Nic mi nie będzie" nie pomagało, a czułem się z sekundy na sekundę coraz gorzej. To zrodziło lęk i chęć ucieczki z tego sklepu. To było w centrum handlowym, więc wyjście z tego sklepu wiele nie dawało, bo wychodziło się na rondo z innymi sklepami... Poszedłem do McDonalda kupić coś pracującej w tym centrum koleżance, i jak zacząłem myśleć o tych ludziach. Jak oni pracują, zapamiętują wszystko, odcięci od problemów są pochłonięci psychozą pracy i zacząłem porównywać ich do siebie. Że ja w obecnym stanie nie dałbym rady tak pracować, bo nie mógłbym skupić się na pracy, tylko na sobie i lęku... A chcę iść niedługo do pracy bo strasznie mi się nudzi i chcę zacząć zarabiać pieniądze. I jak tu się zmotywować do działania? Rodzina zaczyna na mnie patrzeć jak na lesera, zapominając o moich dolegliwościach. Moja matka sama przeżyła nerwicę i zaczyna bagatelizować mój problem twierdząc, że jak pójdę do pracy to będzie mi lepiej, bo nie będę miał czasu na myślenie. Byc może, ale ja wiem, że pierwszy dzień i początki pracy między ludźmi będą koszmarne, bo będę się natrętnie skupiał na swoim samopoczuciu tam, aż dojdzie do silnego lęku i nie daj Boże ataku paniki, i co ja wtedy zrobie? Powiem pracodawcy "Sorry, mam atak. Idę do domu." ? I tak z dnia na dzień?

Ehs.. Mam zacząć grupową terapię niedługo. Trwa ona 3 miesiące i liczę na szybkie rezultaty, bo same leki wiele nie dają.

Czy mój problem może podchodzić pod agorafobię? Dodam jeszcze, że gdy sam podróżuję po mieście czuje się źle i "dużo myślę", co wprawia mnie w lęki i zakłopotanie. Czasami jak z kimś podróżuję to też tak jest, ale o wiele rzadziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam nadzieje ze teraz mi nie polknie tematu :D

od zawsze czulam sie dobrze w ciasnych i ciemnych pomieszczeniach.z czasem doszly do tego paniczne leki przed wyjsciem z domu.po zakupy nie chodzilam wcale.z psem tylko albo wczesnie rano albo poznym wieczorem,no i zawsze staralam sie miec jakies oparcie za plecami np.mur,budynek itp.gdy na ulicy staly dwie osoby byl to dla mnie tlum dlatego zawsze wtedy przechodzilam na druga strone.

dzis jest TROCHE lepiej.sama pojde do sklepiku w nastepnym bloku,a psem tylko w stale okreslone miejsca,no chyba ze musze isc kawalek dalej to trzymam sie kurczowo jego smyczy i to troche pomaga.a najbardziej odwazna jestem gdy ide z moim partnerem,z nim pojde wszedzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem dzisiaj ciekawą sytuację w pracy - pytam się właścicielki firmy, przesympatycznej kobitki czy mogę wziąć wolne wakacyjne dni. Ona - "ależ nie ma żadnego problemu". Spytała się mnie dokąd jadę - ja mówię, że ciężko będzie dokądkolwiek pojechać ale spróbuję jeździć coraz dalej. Wcześniej mówiłem jej o moich problemach bo czasem się zwalniałem wcześniej z firmy kiedy robiły się ogromne korki w mieście. A ona do mnie "ja wiem co ci dolega!!!" - "ty masz agorafobię!". Aż mnie zatkało. Okazało się, że ona też ma ale tylko parę objawów - jak np. utknie w korku w tunelu to wpada w panikę. No proszę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Chciałabym opowiedzieć o swoich zmaganiach z chorobą (być może ktoś skorzysta z moich strategii). Na nerwicę a konkretnie agorafobię cierpię od dwóch lat. Miałam dwa ataki paniki na początku (od tamtej pory takie silne już się nie pojawiły), z czego ten drugi spowodował, iż przestałam wychodzić samodzielnie z domu. Bałam się wyjść za próg swojego mieszkania, nie było mowy o tym żeby pojechać do pracy czy na uczelnie- więc wzięłam L4 i urlop zdrowotny. Przez ok. miesiąca w ogólnie nie wychodziłam z domu. Ale moja rodzina, chłopak, przyjaciele nie zostawili mnie i nalegali na wychodzenie choćby przed blok i na pójście do lekarza psychiatry. Lekarz w tym czasie nie wiele mi pomogł brałam jakieś leki przez ok. 3 miesiące potem już nie chciałam. Ale w tym czasie postanowilam sobie że będę wychodzić codziennie choćby na 5 min. Ponieważ bałam się wychodzić sama prosiłam o towarzyszenie mi (był to chłopak czy znajomi). Zaznaczam że od początku nie kryłam się z moją chorobą. I choć czułam się źle ze za każdym razem ktoś mi towarzyszy to tłumaczyłam sobie ze teraz tak musi być i dzięki temu mogę w ogóle być na powietrzu a dzięki temu oswoje się ze światem zewnętrznym i potem będzie mi łatwiej wychodzić samej. Dałam sobie pozwolenie na to że może mi ktos pomóc. Potem trafiłam na terapie grupową. I tu znowu postanowilam że nadszedł czas abym próbowała wychodzić sama. Początkowo było to 5 min, potem 15 itd. Efekt jest taki że potrafię sama dojechać do pracy i z niej wrócić (od roku pracuję mimo że mam agorafobie i każdy dzień rano zaczyna się od lęku to mimo to moblizuję się i dojezdzam do pracy i z niej wracam). Ale co najważniejsze bo to nie dzieje sie tak poprostu kiedy sie boję to:

1. oddycham sobie spokojnie wiem że to trudne dlatego radzę ćwiczyć oddychanie w domu kiedy jesteśmy spokojni potem w razie napadu przyjdzie nam to łatwiej

2. pomaga mi słuchanie ulubionej muzyki przez mp3 (skupiam się na niej)

3. zawsze mam przy sobie cos do picia:) nie wiem ale daje mi to poczucie bezpieczeństwa:)

4. validol- lek ziołowy mi osobiscie pomaga ale biorę go tylko jak musze

5. mówię sobie że gdyby było na prawdę źle to poproszę kogoś o pomoc (przecież to nie wstyd każdy może się źle poczuć)

6. dzwonię po taksówkę kiedy inne ewentualności zawiodą.

 

Przepraszam że się rozpisałam ale wydaje mi się że krócej już nie można było. Trzymam kciuki za wszystkich:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka nerwusku,

fajnie, że napisałaś o swoich problemach i jak je rozwiązujesz.

Ja jestem dopiero na etapie codziennego wychodzenia i prób oddalania się od bloku. Dzisiaj byliśmy (z moim facetem) aż 20min. Po tym czasie już bym nie dała rady bez lęku zrobić kolejnego okrążenia bloku ale wierzę, że ta metoda pomoże mi kiedyś.

Wogóle to jest tak: Nie wychodzę z domu i boję się wyjść sama a tu kroi mi sie praca... U nas strasznie ciężko o pracę i mój chłopak jest na bezrobociu chociaż intensywnie szuka. Aż tu ja dostaję cynk, że od września mogłabym pracować w sklepiku. I co ja mam zrobić?

Tam trzeba by dojeżdżać przez całe miasto i jeszcze iść kawałek i wracać ...

Ja się boję wyjść ze śmieciami sama a co dopiero dojść do przystanku autobusowego... i gdzieś jechać w nieznane...

Zamartwiam się tym bo czuję jedynie przerażenie kiedy myślę, że bym musiała podjąć tą pracę.

A jest nam bardzo ciężko finansowo i mamy dzieci...

Jejku, ja sie nie czuję na siłach, może mój facet wkrótce jednak coś znajdzie.

Mam dołek a raczej klasyczną depresję i nie radzę sobie z codziennością. Wszystkiego się boję, wszystko mnie przerasta. Zamartwiam się nieustannie i ciągle poleguję. Wczoraj leżałam prawie cały dzień...

I tak gasnę...

Czy znacie jakieś metody jak wyjść z depresji? Aha, biorę Asertin i Pernazinum oraz Xanax - po Xanaxie jest poprawa ale wiadomo, że to uzależnia i staram sie brać jak najmniej choć biorę codziennie od wielu lat...

Pomóżcie mi jesli potraficie!

 

[Dodane po edycji:]

 

Hejka nerwusku,

fajnie, że napisałaś o swoich problemach i jak je rozwiązujesz.

Ja jestem dopiero na etapie codziennego wychodzenia i prób oddalania się od bloku. Dzisiaj byliśmy (z moim facetem) aż 20min. Po tym czasie już bym nie dała rady bez lęku zrobić kolejnego okrążenia bloku ale wierzę, że ta metoda pomoże mi kiedyś.

Wogóle to jest tak: Nie wychodzę z domu i boję się wyjść sama a tu kroi mi sie praca... U nas strasznie ciężko o pracę i mój chłopak jest na bezrobociu chociaż intensywnie szuka. Aż tu ja dostaję cynk, że od września mogłabym pracować w sklepiku. I co ja mam zrobić?

Tam trzeba by dojeżdżać przez całe miasto i jeszcze iść kawałek i wracać ...

Ja się boję wyjść ze śmieciami sama a co dopiero dojść do przystanku autobusowego... i gdzieś jechać w nieznane...

Zamartwiam się tym bo czuję jedynie przerażenie kiedy myślę, że bym musiała podjąć tą pracę.

A jest nam bardzo ciężko finansowo i mamy dzieci...

Jejku, ja sie nie czuję na siłach, może mój facet wkrótce jednak coś znajdzie.

Mam dołek a raczej klasyczną depresję i nie radzę sobie z codziennością. Wszystkiego się boję, wszystko mnie przerasta. Zamartwiam się nieustannie i ciągle poleguję. Wczoraj leżałam prawie cały dzień...

I tak gasnę...

Czy znacie jakieś metody jak wyjść z depresji? Aha, biorę Asertin i Pernazinum oraz Xanax - po Xanaxie jest poprawa ale wiadomo, że to uzależnia i staram sie brać jak najmniej choć biorę codziennie od wielu lat...

Pomóżcie mi jesli potraficie!

 

[Dodane po edycji:]

 

No i najpierw "zjadło" a potem "wypluło" podwójnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stokrotko70! Rozumiem że boisz się jak to będzie w pracy. Pamietam jak ja do niej wracałam (6 miesięcy L4 i 4 miesiące świadczenia rehabilitacyjnego) a to był jeszcze czas kiedy bardzo mało wychodziłam samodzielnie. Chciałam nawet składać wypowiedzenie ale powiedziałam sobie, że przynajmniej spróbuje. Jak nie wyjdzie zrezygnuje. I robiłam tak: rano ktoś odprowadzał mnie na przystanek, potem jechałam sama tramwajem (na poczatku było bardzo źle bo były lęki ale stwierdziłam że albo padne gdzieś na środku albo dojade- zawsze dojezdzalam), potem trzeba było wytrzymać 8 godzin w biurze i tu znowu powiedziałam sobie że zawsze moge wyjśc gdy będzie coś się działo i na początku faktycznie nie było kolorowo ale kiedy żle sie poczułam to wychodziłam do toalety się uspokoić (tylko raz było tak że sie zwolniłam i pojechałam do domu- NIKT tego źle nie odebral), a po pracy przychodził po mnie chłopak i odprowadzał do domu. Tak fukcjonowałam na początku. POtem zaczęłam sama wychodzić na przystanek (nawet lubię sobie wyjść wcześniej i poczekać na przystanku!:)) a od 3 miesiecy wracam sama do domu na piechote 30 min- co 2 lata temu w ogóle wydawało się nie możliwe. Także wydaje mi się że poprostu trzeba codziennie regularnie ćwiczyć wychodzenie z domu (ja tak robię i jest coraz lepiej, bez nawrotów, bez lekarstw, na terapie chodę raz w miesiącu). Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę wam koniecznie opisać co wydarzyło się dzisiaj.

Otóż rano musiałam być w urzędzie więc jak zwykle wzięłam 3 tabletki benzo-świństwa bo inaczej bym się nie ruszyła... Załatwiłam co musiałam i tyle.

A teraz najlepsze: Koło godz. 16:00 miałam sprzątać łazienkę i tak mi się nie chciało, że postanowiłam (kompletnie nieoczekiwanie dla siebie samej i BEZ LEKÓW) pójść z moim facetem i naszą małą pociechą na plac zabaw!!!

I byłam! I nie miałam napadu paniki! Jejj jak się cieszę!!

 

[Dodane po edycji:]

 

Wczoraj wogóle nie opuszczałam mieszkania, przedwczoraj tylko wyszłam niedaleko przed blok.

Dzisiaj się boję... ale postaram się wyjść choćby nie daleko...

 

[Dodane po edycji:]

 

Coś się pochrzaniło i dodało "po edycji" to co było dwa dni później a nie tego samego dnia... Grrrrr

A obecnie jest niefajnie:( Wczoraj tylko runda naokoło bloku a dziś jeszcze nic...

Boję! Boję się baaaać!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Mam agorafobię od dawna i mój problem polega na tym, że bardzo późno mnie zdiagnozowano... U mnie wygląda to tak, że po mieście poruszam się dobrze, natomiast problem jest z wyjazdem gdzieś dalej. Wystarczy 2 km i już jest bardzo niedobrze. Już prawie 10 lat nie wyjechałem poza miasto. Objawy mam podobne do wielu z Was - drętwienie, paraliż oddechu i ten paniczny lęk... Staram sobie radzić jeżdżąc na rowerze i jakoś rozszerzać w ten sposób mój świat. Ale nie mam jakichś większych sukcesów.

 

U mnie też ten lęk ma charakter antycypacyjny - boję się bać - jak napisałaś Stokrotka70. I też podobnie jak Ty mam ataki paniki, też zdarzało mi się krzyczeć (właściwie to u mnie norma).

 

Czasem myślę, że gdybym wiedział czego się boję, umiałbym sobie pomóc. Chodziłem na terapię grupową i tam radzili mi zmierzyć się z lękiem. Przeżyć panikę i przekonać się, że nic nam się nie stało, żyjemy i jesteśmy cali. Jednak to chyba teraz jeszcze ponad moje siły.

Chociaż chciałbym to zrobić i czasem czuję się naprawdę odważny :D Ale gdy pomyślę, że tylko tyle mogłoby rozwiązać moje problemy, ale lęk jest silniejszy, czuję się jeszcze gorzej.

 

Pozdrawiam wszystkich cierpiących na tę chorobę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sadiq

Ja tez cierpie na ten lęk przed atakiem lęku. Bierzesz jakies leki? Ja staram sie jak najdluzej przebywac jak najdalej od domu i jak najczesciej. Teraz juz jest nawet dobrze, moge isc do znajomych do domu posiedziec przy herbacie. Ale wyjechac gdzies dalej poza miaso dalej sie boje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też się dopisze do tematu bowiem ostatnimi czasy łapie mnie coś na ten kształt, z tym że ja nawet w domu się źle czuje i potrafią złapać mnie ataki paniki. Jednak do tej pory nie miałem problemów z wychodzeniem a teraz niestety każde wyjście z domu wiąże się z jakimś niepokojem w środku i co najgorsze jak juz sie znajde troche dalej od domu to przychodzi atak właśnie coś jak opisujesz Stokrotka moim utrapieniem wtedy jest odrealnienie sztywne ciało, brak w sumie nóg, i jedyne co wtedy wiem to to że oddycham, tylko to jakby kontroluję :)

Martwi mnie to ostatnio bo dochodze do wniosku że teraz to juz wszędzie się źle czuję :) i wszędzi emam ataki. Kiedyś napiechtę biegałem gdzie się dało, rower te sprawy a teraz sklep oddalony 200m jest dla mnie całą wycieczką :) Juz zacząłem się martwić że to sprawy z serce ale raczej nie....:)

No nic pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was. Dzięki za odpisanie mi.

 

Bierzesz jakies leki?

 

Leki brałem, teraz nie biorę. W sumie nie jest to sprawa leków, na terapii dawali mi wybór czy chcę brać.

 

Ja staram sie jak najdluzej przebywac jak najdalej od domu i jak najczesciej.

 

I to jest najmądrzejsze. Tak się walczy z agorafobią. Trzeba iść, krok po kroku oswajać świat.

Zastanawiam się, jaki jest mechanizm powstawania tego lęku, a w szczególności co powoduje panikę. Nasz umysł nauczył się bać - nie ma wątpliwości, że jest to nabyte. Czy nie może więc oduczyć się? Przypomnieć sobie jak to było, kiedy mogliśmy chodzić normalnie? Przecież kiedyś byliśmy zdrowi - choćby jako dzieci.

 

 

A ja czuję się gorsza od każdego, kto lepiej sobie radzi z agorafobią.

 

Nie czuj się gorsza. Nie ma sensu się porównywać, bo każdy z nas jest innym człowiekiem. I jest inaczej chory. Imponujesz mi swoją determinacją w dążeniu do zdrowia. A tak już jest, że często towarzyszy temu huśtawka nastrojów. Każdy sukces przyprawia skrzydła, każde niepowodzenie je podcina... Dla Ciebie sukcesem może być samo wyjście za drzwi czy nawet podejście do drzwi, chodzi o to by robić to regularnie. Przedłużać czas trwania w sytuacji lękowej. Pewnie, że nic to przyjemnego, ale z biegiem czasu jest się coraz spokojniejszym i to jest największa nagroda.

 

brak w sumie nóg

 

To typowy objaw lękowy. Ja też takie miałem. Jeśli się to rozumie, to jest trochę łatwiej. Najbardziej boimy się tego, czego nie znamy. Fajnie, że mimo tego nie opuszcza Cię humor :)

 

Może pojadę gdzieś znowu dziś lub jutro i napiszę, jak było :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×