Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zmarlem (permanentna smierc 'ego')


schizo699

Rekomendowane odpowiedzi

od czego to masz, od psychodeli? nie straciłeś tożsamości, tylko połączenie z obszarem mózgu, który tozsamościa zarządza. na organizm może wiele rzeczy odbudować, połaczenia poprawić,ale tego trzeba odpowiedniego podejścia a nie obijanie sie po komisriatach. tak jakis ktos wczesniej napisał dobrym pomysła jest biblia, lub życie według zasad buddyjskich, tzn czystość w jedzeniu, w mysliach itp. musisz próbować, uwierz że możesz jeszcze powrócić do poprzedniego stanu :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słyszałem kiedyś- jeśli masz przejebane pozostaje ci przetrwać.

Słuchaj, ludzie są bezdomni, są ciężko chorzy umysłowo, fizycznie i ich życie jest po prostu nudne. Ty natomiast masz bądź co bądź ciekawy stan. Musisz się zmienić. Nie jesteś ego, musisz odkryć kim jesteś. Do tego polecam medytowanie nad tym co ci się nie podoba w swojej psychice, świadomości no i odpowiedzieć na pytanie kim w końcu jesteś? Polecam przeczytać poniższy tekst, ostatnie słowa są tak jakby ode mnie dla ciebie.

 

Zacznij odcinać wszystko, co znajdziesz - wszelkie rodzaje powiązań i relacji. Należysz do jakiegoś kościoła, do jakiegoś kraju, do jakiegoś klubu, do czegoś innego, jesteś profesorem, jesteś terapeutą, jesteś tym, jesteś tamtym... odcinaj to.

 

Przez dwadzieścia minut bardzo usilnie staraj się odciąć wszelkie relacje, i gdy już zostaniesz pozostawiony w Nieznanym, wtedy zapytaj: KIM JESTEM?

 

Teraz żadna odpowiedź nie będzie miała sensu - że jesteś ojcem, synem, mężem, profesorem... kimkolwiek. Odciąłeś wszystkie relacje... skończyłeś z nimi! Nie ma do nich powrotu.

 

Wraz z tymi relacjami znika twoja tak zwana tożsamość, czyli sposób, w jaki określasz siebie; sposób, w jaki stałeś się tym czy tamtym. Gdy zostaje zniszczone wszystko to, co o sobie wiesz; gdy zostaje zniszczone to, co znane, wtedy nagle odnajdujesz się w środku oceanu Nieznanego.

 

Ale twój umysł zacznie znowu próbować zamienić ten Nieznany Ocean w znane bajorko.

 

Od znanego, przeniosłeś się w Nieznane. Teraz umysł zaczyna mówić: Tak, nie jesteś tym, nie jesteś tamtym - jesteś duszą, jesteś świadomością.

 

Ale to ciągle są pułapki umysłu. Zapomnij o nich także! Odrzuć je!

 

Nie wiesz. Budda mówi, że jesteś świadomością, ale kto wie? Może Budda oszukuje? Na tych wszystkich buddach nie można polegać.

 

Ktoś ci powiedział, że jesteś duszą a nie ciałem. Ale to nie twoja własna wiedza - i nie jest nic warta. Ktoś ci powiedział, że jesteś nieśmiertelną duszą i gdy umrzesz, pójdziesz do nieba, do boga... ale wszystko to są głupoty - głupoty opowiedziane ci przez innych. Może tak jest rzeczywiście, może tak nie jest - nie możesz być tego pewnym. A jeśli nie możesz być tego pewnym - musi to być odrzucone.

 

Poszukujemy czegoś, co jest niepodważalne. Poszukujemy czegoś, co jest podstawowe, co jest esencjonalne, co nie może być odrzucone.

 

Więc na początku zaprzecz temu, co znane, potem zaś zaprzecz temu, co nieznane. I zacznij wchodzić w tę pustkę.

 

Przez pierwsze kilka dni będziesz czuł lęk. Będzie to doświadczenie porównywalne ze śmiercią - w Zen nazywa się to “Wielką Śmiercią”. Ale po kilku dniach, jeśli będziesz odważny i wejdziesz w to... po trzech, czterech tygodniach, pewnego dnia To się pojawi. Nagle wszystko zniknie i ciebie już nie będzie. Nie będziesz już tą samą osobą - pojawi się nowa Postać.

 

Nie można tego opisać - trzeba to przeżyć. Tylko doświadczenie jest tego dowodem; tylko poprzez doświadczenie możesz to poznać - nie ma innego sposobu. Więc wytrwaj.

 

Nawet jeśli to uczucie niepoznawalnego pojawi się na kilka sekund - wystarczy. Wystarczy nawet wtedy, jeśli w ciągu godziny choć na jedną chwilę wejdziesz w ten świat nicości, bezciałowości, bezjaźniowości... ludzie Zen nazywają to anatta - “nie-ego”. To czysta pustka, bez granic - kropla rozpłynęła się w oceanie.

 

Czasem będzie to trudne na początku - zaczniesz się pocić i twoje serce będzie szybko bić, poczujesz się źle, niespokojnie. Nie martw się - w ciągu trzech tygodni wszystko się uspokoi, a gdy tak się stanie, wtedy wszystko zacznie płynąć łagodnie i coś w środku ciebie zacznie rozkwitać.

 

Będzie potrzebna odwaga. Odwaga to wszystko, czego potrzebujesz.

 

Jeśli zapytasz mnie o definicję osoby religijnej, nie powiem, że powinna być cnotliwa... niekoniecznie. Ale musi być odważna, koniecznie.

 

Odwaga to największa i podstawowa cnota - wszelkie inne idą za nią - są jej cieniem i wynikiem.

 

Na twoim miejscu mimo wielu przeciwników jednak się wychylę przed szereg- ratowałbym się jakimiś dragami, celowałbym w mdma, kokaine lub lsd czy jakiś zamiennik i wykorzystał to w celu badania siebie a nie w celu rozrywki. A jak masz kasę to spróbuj jechać na ceremonię ayahuascy.

 

Ostatnie słowa ode mnie- miałem kilka doświadczeń które nie były przeżyte do końca, z tobą może być ponowie, spróbuj przeżyć to czego nie możesz pojąć jeszcze raz a może uda ci się osiągnąć coś nowego. peace.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też kiedyś moje ego zdechło. Też wcześniej nie było z nim fajnie, ale potem było naprawdę bagno. Z perspektywy czasu oceniam, że dzięki zdechnięciu mojego poprzedniego ego mogłem zyskać nowe, które też do cudownych nie należy, ale pozwala jakoś przeżyć kolejny dzień i w miarę nie marudzić. Wyszło mi to na zdrowie, domyślam się ilu problemów w życiu by przyciągnęło moje stare ''ja''. Poczekaj aż życie dostarczy odpowiedzi. Czasem życie pisze dziwne scenariusze. Czasem wstawia człowieka do mamra, czasem zamyka depresją na kilka lat we własnym pokoju, czasem pozbawia jego zmysły możliwości odczuwania przyjemności na jakiś czas, by coś mu dać do zrozumienia i móc potem zaoferować nowe tematy. Naprawdę z całego serca odradzam dragi. Cokolwiek napiszesz w życiu dragami, wszelka przyjemność zemści się potem wielokrotnie. Jeśli napiszesz swoją nową tożsamość za pomocą dragów pożałujesz, że w ogóle dotykałeś tego tematu. Takie nowe ''ja'' przyciągnie całkiem nowe, nieznane wcześniej problemy i zagadnienia, które same się z Twojego umysłu nie wyproszą To jak leczenie dumy cholerą. Medytacja wspomagana dragami to wujowa medytacja. Zaprowadzi Ciebie całkiem nie tam, gdzie powinna. Tyle mam do powiedzenia. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Minal rok od posta i nie poczulem tego. Jakby minal jeden dzien. Dalej jestem bez pracy i spie na ulicy. Dzisiaj policja po mnie przyszla bo spalem na terenie budynku. W tej nieprzytomnosci zostalem jeszcze upokorzony. Szli za mna i mowili jak to bezdomni lubia wybierac tego typu miejsca. Czyli dostalem latke podczlowieka. Co jak co, ale im braku 'ego' zarzucic nie mozna. Tak jak i skromnosci. Siedze w bibliotece, stukam w klawiature, ale nie mam pojecie kim jestem ani gdzie. Znam tylko fakty. Potrafie napisac z poprawna skladnia, ale to nie jestem przeciez ja. Nie mam zdrowych zmyslow, jestem organizmem bez smiadomosci. Jestem szalony. Znowu ucieklem przed policja kilka dni temu. Stalem przed kobieta ze srubokretem i ktos zadzwonil. Nie widzialem w tym nic zlego bo normy spoleczne jakkolwiek pojete po prostu nie istnieja. Robie to z desperacji, zeby ktos do mnie przyszedl z magiczna pigulka i dal mi choc czesc zycia z powrotem. Pisalem do ludzi w mojej sprawie, odpisano mi ze jestem ignorantem i dlatego cierpie. Nie, nie jestem, po prostu moja smierc ego wygladala inaczej od tej ktore oni doswiadczyli, to wszystko w temacie. Oni nie musieli zmieniac punktu widzenia, po prostu ku***wa udaja ze sa lepsi ode mnie, madrzejsi. Wyciagneli wnioski a ja nie. Gowno prawda, doswiadczylismy dwoch roznych rzeczy, to wszystko. Udaja oswieconych bo im sie udalo. Musze powiedziec ze w celu zgnojenia mnie ci ludzie, niby po smierci ego, uzywaja go(ego) bardzo duzo... Hipokryzja wieje jak sk*wysyn. Mnie sie trafilo warzywnictwo tak jak wielu innym ludziom. Nie kazdy jest w stanie doswiadczyc tego samego.

 

No i co teraz - samobojstwo? Bo ja juz nic nie zrobie do fizycznej smierci. Ja juz do pracy nawet nie pojde. Nie odloze pieniedzy na przyszlosc nawet. Bylo zle, bylem prawie ze warzywem przed smiercia ego, to teraz jestem kompletnym. Cale zycie czeka mnie to najgorsze. Od dziecka izolacja i gnebienie w domu, znecanie sie psychicznie i fizycznie, sni mi sie po nocach codziennie moj ojciec.

 

Wiem ze i tak kazdy umrze wiec po co to ciagnac, troche taki antynatalizm. Po h*j zyc jak sie umrze i tak. A zycie wieczne tez nie pasuje bo rzeczy bez konca sensu miec nie moga. Kazde rozwiazanie jest zle. Smierc jest zla - brak smierci chyba gorszy (gdzies brakuje podsumowania przeciez). Przyjscie na ten swiat to chory pomysl, maksymalnie. Tylko ja to widze, bo pozbylem sie iluzji, ze wszystko jest cacy. Pozbylem sie 'wymowek' ktore maja ludzie.

 

Ludzie mowia tak:

 

- ja nie boje sie smierci

-ja juz swoje przezylem

-ja jestem szczesliwy i chce zostac zywy

-ja chce sie spelnic przed smiercia

 

Tez tak chcialem myslec przed swoja smiercia ego. Nie moglem przez swoje ciezkie zaburzenie... Zataczalem kola i wegetowalem, posuwalem sie w kierunku smierci. Ja Was rozumiem dokladnie, ja rozumiem powody ludzi, powody zeby zyc. Ja tylko mowie co nas wszystkich czeka i ze zycie tak naprawde sensu nie ma. Rozumiem Was i wam zazdroszcze ale w tym samym momencie sobie mysle ze zostana po nas tylko zdjecia...

Tak jak po naszych bliskich.

 

A zauwazyl ktos jak latwo sie ludziom mowi o smierci innych osob? Zawsze bierzemy za pewnik to ze my dalej zyjemy. A kiedys to nam sie wystawi nekrolog i to o nas beda mowic. Ile ludzie uzywaja sposobow zeby sobie poradzic z mysla o smierci. Sa jeszcze Ci, ktorzy mowia, ze oni juz swoje przezyli i tak naprawde chca 'odpoczac', znacie moze takich.

 

Skonczyly mi sie tematy do pisania.

 

Bez podpisu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Schizo699 To co odczuwasz nie jest śmiercią ego, tylko przykładem na to, jakie sobie dragami i bezstresowym wychowaniem, można zrobić kuku. I to trzeba tutaj wyraźnie powiedzieć. To co odczuwasz nie jest stanem oświecenia. Twoje cierpienie bardzo wyraźnie pokazuje, jak wielkie i napompowane jest Twoje ego. Nawet jeśli wydaje Ci się, że wszystkich tu ogrywasz, nie ukryjesz go pod tą zgrywą. 

 

Dlatego pozwolę sobie zostawić tutaj ten wpis. Dla tych wszystkich, którzy chcieliby iść drogą faszerowania się kufnem jakie polecasz,  by śmierć ego osiągnąć. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×