Skocz do zawartości
Nerwica.com

ot


elo

Rekomendowane odpowiedzi

...

Przypomina mi sie historyjkao malzenstwie Obama.

Wchodza ktoregos dnia do piekarni a tam jej znajomy okazal sie jej wlascicielem. Wychodzac maz odzywa sie: Widzisz jakbys wtedy zdecydowala sie na niego bylabys teraz zona piekarza.

Na co ona odpowiedziala: Kochanie, jakbym wtedy za niego wyszla on teraz bylby prezydentem.

...

Inny prezydent USA pewnego razu zwiedzał z żoną fermę drobiu.

Żona usłyszawszy, że kogut może odbywać dziesiątki stosunków dziennie, powiedziała:

- Proszę powtórzyć to panu Coolidge'owi!

 

Na tą wieść prezydent zapytał:

- A czy za każdym razem z tą samą kurą?

- Nie – ciągle z innymi.

- Proszę szybko powtórzyć to pani Coolidge!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie zależy od faceta....jeden będzie miał wszystko w du....inny będzie obił na złość...

 

Jak będzie robił na złość, to raczej nie jest syndrom wypalenia. Robienie na złość wymaga (in genere, jeśli nie jest to robienie na złość przez zaniechanie jakichś czynności) dość dużego zaangażowania.

 

Nawet wypalony facet może chcieć uprawiać seks. Żeby pisać, że nie, trzeba totalnie nie znać fizjologii samców. Jeżeli nie ma innej i jest zdrowy i młody, to będzie chciał, bo to leży w naturze dość młodego mężczyzny.

 

Wina nie zawsze leży po obu stronach, Salir, nie daj sobie wmówić pierdół.

Dlatego sądy orzekają o wyłącznej winie jednego małżonka małżonka, bo taka sytuacja zachodzi.

Ważny jest też stopień winy - jedna osoba może ponosić winę większą, inna mniejszą. Nikt nie powie chyba, że wina faceta, który leje żonę, jest na tym samym poziomie, co jej wina, bo "nie mówi komplementów".

 

Z tą małomównością też bym nie przesadzała - ja mam egzemplarz, który może gadać 3 godziny i nie ma dość gadania.

Wiesz ile ja się nasłuchałam o tej wielkiej Marylin? :D

 

Salir, w rękach kobiety jest dużo, ale nie wszystko. W rękach mężczyzny też jest zresztą dużo, ale nie wszystko. Mają mniej więcej podobny wkład.

Nie mówię o Twoim związku - bo nie znam Twego męża, ale to bzdura że - nawet jeśli jest to ujęte w formie żartu - z piekarza mogła zrobić prezydenta.

Ktoś albo ma dane predyspozycje, albo ich nie ma.

Nie zrobisz z idioty, który przebumblował podstawówkę tak, że ledwo czyta, profesora-geniusza, choćby i najlepsza kobieta się znalazła.

 

Co do pochwał i krytyki - ja się mogę z męża śmiać, że "kierownik słaby" (specjalnie, zaczepnie) i nie uzna nigdy, że jest słaby.

Jeżeli ktoś zna swoją wartość, to krytyka jej nie zniszczy, zwłaszcza ta konstruktywna.

Uważaj też z tym chwaleniem - mój by pomyślał, że traktuję go jak jakiegoś jełopa, gdybym go chwaliła za umycie talerza. Za inne rzeczy go chwalę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....

Nawet wypalony facet może chcieć uprawiać seks. Żeby pisać, że nie, trzeba totalnie nie znać fizjologii samców. Jeżeli nie ma innej i jest zdrowy i młody, to będzie chciał, bo to leży w naturze dość młodego mężczyzny.

....

Będzie chciał, ale niekoniecznie z tą samą kurą, Kobiety potrafią doprowadzić do sytuacji, w której z tą konkretną chciał nie będzie. Nawet przy braku alternatywy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Wina nie zawsze leży po obu stronach, Salir, nie daj sobie wmówić pierdół.

Dlatego sądy orzekają o wyłącznej winie jednego małżonka małżonka, bo taka sytuacja zachodzi.

Ważny jest też stopień winy - jedna osoba może ponosić winę większą, inna mniejszą. Nikt nie powie chyba, że wina faceta, który leje żonę, jest na tym samym poziomie, co jej wina, bo "nie mówi komplementów".

 

Nie ta sama wina ale w konkretnym przypadku wina lezy po obu stronach...nie wiem czyja wieksza...niewazne dla mnie.

 

Z tą małomównością też bym nie przesadzała - ja mam egzemplarz, który może gadać 3 godziny i nie ma dość gadania.

Wiesz ile ja się nasłuchałam o tej wielkiej Marylin? :D

 

Moj by stwierdzil "I po co Ci to bylo" :?

 

Salir, w rękach kobiety jest dużo, ale nie wszystko. W rękach mężczyzny też jest zresztą dużo, ale nie wszystko. Mają mniej więcej podobny wkład.

 

No wlasnie tak jest...on inaczej pojmuje staranie niz ja oczekuje analogicznie tez moze byc w druga strone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Wina nie zawsze leży po obu stronach, Salir, nie daj sobie wmówić pierdół.

Dlatego sądy orzekają o wyłącznej winie jednego małżonka małżonka, bo taka sytuacja zachodzi.

Ważny jest też stopień winy - jedna osoba może ponosić winę większą, inna mniejszą. Nikt nie powie chyba, że wina faceta, który leje żonę, jest na tym samym poziomie, co jej wina, bo "nie mówi komplementów".

 

Nie ta sama wina ale w konkretnym przypadku wina lezy po obu stronach...nie wiem czyja wieksza...niewazne dla mnie.

 

W konkretnym przypadku może tak, odniosłam się do tego, co inni wcześniej pisali.

 

Z tą małomównością też bym nie przesadzała - ja mam egzemplarz, który może gadać 3 godziny i nie ma dość gadania.

Wiesz ile ja się nasłuchałam o tej wielkiej Marylin? :D

 

Moj by stwierdzil "I po co Ci to bylo" :?

 

A nie, to mój ma: "kochanie, to nie może tam wisieć, to źle wygląda, przeczy jakimkolwiek zasadom estetyki, teraz mamy podziurawioną ścianę, nie rozumiem po co ci to wielkie zdjęcie..... " (i tak w kółko) :D

 

Salir, w rękach kobiety jest dużo, ale nie wszystko. W rękach mężczyzny też jest zresztą dużo, ale nie wszystko. Mają mniej więcej podobny wkład.

 

No wlasnie tak jest...on inaczej pojmuje staranie niz ja oczekuje analogicznie tez moze byc w druga strone.

A może pogadacie?

Bo skoro się stara, ale inaczej, to chyba nie jest tak źle ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy ze jedna strona nie ma pojecia co to zwiazek i jak wspolzyc z plcia przeciwna. Wazne jest wiedziec czego tak naprawde chce i potrzebuje druga strona... i jak to osiagnac mimo ze sie jej kompletnie nie rozumie.

 

Gorzej jak wychodzi, że każdy ma inną definicję związku.

A bardzo często z czasem dopiero "wychodzi w praniu" co kto chce lub jaki jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ktoś albo ma dane predyspozycje, albo ich nie ma.

Nie zrobisz z idioty, który przebumblował podstawówkę tak, że ledwo czyta, profesora-geniusza, choćby i najlepsza kobieta się znalazła.

 

 

Jeżeli ktoś zna swoją wartość, to krytyka jej nie zniszczy, zwłaszcza ta konstruktywna.

 

Zgadzam się z Tobą :brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy ze jedna strona nie ma pojecia co to zwiazek i jak wspolzyc z plcia przeciwna. Wazne jest wiedziec czego tak naprawde chce i potrzebuje druga strona... i jak to osiagnac mimo ze sie jej kompletnie nie rozumie.

 

Gorzej jak wychodzi, że każdy ma inną definicję związku.

A bardzo często z czasem dopiero "wychodzi w praniu" co kto chce lub jaki jest.

 

Dokładnie, Tella ma racje.

Poza tym to, że jedna osoba nie wie, co to związek, wcale nie przekreśla szansy powodzenia związku.

Wychodziłam za mąż mając 22 lata, związałam się mając lat 20. Był to mój pierwszy związek, nigdy wcześniej nawet nie chodziłam na randki, chłopcy dla mnie - wówczas nastolatki - nie istnieli. Związałam się z facetem 16 lat starszym.

Co ja mogłam wiedzieć o związkach? Ja nie wiedziałam niczego o życiu, nie wiedziałam nawet zbyt wiele o sobie samej (z racji tego, że "wychowałam" się w rodzinie patologicznej). I cóż z tego? Byłam szczęśliwa, on był szczęśliwy, kochaliśmy się i kochamy nadal.

 

Związek to nie jest walka o swoje!!! Nie muszę koniecznie umieć postawić na swoim, żeby mąż mnie szanował, szanował moje zdanie, nie robił niczego wbrew mojej woli. Nie muszę umieć się bronić, żeby nie być w związku obrażana, poniżana, nawet bita.

Myślicie, że umiałam to mając 20 lat i decydując się na zamieszkanie z mężczyzną 36-letnim, głównie dlatego tak szybko, że nie miałam gdzie iść.

Prawda jest taka, że mógł zrobić ze mną, co tylko chciał, "ustawić", jak tylko chciał, "wyszkolić", wykorzystać właściwie w każdym aspekcie - bo ja miałam wypaczone spojrzenie na związek z racji oglądania przez prawie 20 lat matki i "ojca".

Nie umiałam walczyć, ale nie musiałam tego robić. Szanował mnie mimo że ja wówczas nie wiedziałam nawet, co znaczy szanować samą siebie.

 

Co więcej - związek związkowi nierówny. Nie ma jednej, odgórnie narzuconej przez jakieś wyimaginowane, niewidoczne guru definicji związku.

A płeć przeciwna to nie jest zbiór identycznych osobników, ale czasem zupełnie różnych od siebie jednostek.

Znajdziesz i moją koleżankę, która w pracy jest posłuszna i miła, a w domu chce rządzić i decydować, i mnie, która ma zupełnie na odwrót - w pracy lubi być twarda, w związku chce mieć oparcie w opiekuńczym i silnym mężczyźnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może pogadacie?

Bo skoro się stara, ale inaczej, to chyba nie jest tak źle ;)

 

Nie twierdze ze jest zle...ale wiem, ze zmierza w zlym kierunku. Gdzies moje problemy zaczely negatywnie wpływać...ja jestem inna osoba..wycofana w kontaktach z ludzmi...lubie swoja samotnie tak jak pisalam ludzie mnie draznia. Dzis np non stop przychodzi do mnie kobitka z sasiedniego stoiska i zagaduje na rozne tematy. Nudzi sie a mnie szlag trafia od tych cukierkowych rozmow i wspanialego jej zycia. Nie potrafie sie cieszyc tym co inni. Mam swoje zwyzki humoru ale nie zawsze mam ochote sluchac. Chcialabym aby moj maz wykazywal zainteresowanie moim zdrowiem a nie robi tego.Wiec nie opowiadam co lekarz powiedzal...tak jakby mial to gdzies. Bardziej rozumie cukrzyce swojej matki niz mnie. Moich problemow tak jakby nie dostrzega. Jakby to bylo obojetne...troche tego nierozumie i w sumie przykre to. Skutkuje to tym, ze nie opowiadam o sobie i sie usuwam na bok. I to takie oddalanie sie kazdego dnia nic dobrego nie przynosi. Tak jakby to wszystkie co codzienne jest ok ale kazda ze stron swoje wewnetrzne zale zostawiala tylko dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie twierdze ze jest zle...ale wiem, ze zmierza w zlym kierunku. Gdzies moje problemy zaczely negatywnie wpływać...ja jestem inna osoba..wycofana w kontaktach z ludzmi...lubie swoja samotnie tak jak pisalam ludzie mnie draznia.

No, jeżeli unikasz męża, to nie masz prawa dziwić się, że związek się psuje. Myślisz, że gdybym się nagle zaczęła zamykać i gustować w "samotni", a nie choćby w przebywaniu z mężem (bo nie trzeba nawet ciągle gadać - można nawet siedzieć razem i czytać książki, my tak robimy, teraz siedzi naprzeciwko mnie i też grzebie w laptopie), to byłoby ok? Nie byłoby.

To nie on się wypalił - to Ty go odsunęłaś.

 

 

Dzis np non stop przychodzi do mnie kobitka z sasiedniego stoiska i zagaduje na rozne tematy. Nudzi sie a mnie szlag trafia od tych cukierkowych rozmow i wspanialego jej zycia.

I tego ja nie rozumiem na tym forum - Twojego podejścia (i innych - takiego samego).

Podejrzewam, że ona nie ma cukierkowego życia. Ona ma normalne życie, tak samo jak i ja. Normalne życie, osób bez stanów depresyjnych nazywacie często cukierkowym i wylewacie jad. Wybacz, że tak wprost, ale to mnie drażni. W Twojej wypowiedzi widać jad wobec tej kobiety, która mówi o czymś tam pozytywnie.

 

Po cholerę mam ludziom opowiadać, że mnie boli brzuch, kark i jestem senna? Po cholerę mam sama siebie w to wkręcać i skupiać się na negatywach? Przejdzie jutro. Zamiast tego, wolę opowiedzieć koleżance z uczelnianego gabinetu, że widziałam świetną bluzkę i takiej poszukuję, ze ciekawa konferencja się szykuje, albo że jadlam wczoraj genialne tosty z mozarellą i bazylią. Można? Można. Czy są to jakieś wielkie rzeczy? Nie są. I jedne, i drugie, są drobnostkami. Mogę więc skupić się na tym, jak mi źle, albo skupić się na tym, że jest dobrze.

Mogę skupić się na tym, że młodej zostało jeszcze poł roku do końca studiów i że za nią tęsknię, albo na tym, że niedługo święta i będziemy razem ubierać choinkę i dekorować dom, no i będziemy wszyscy w komplecie.

Mogę się skupić na tym, że mój mąż jest oschły, zdystansowany i generalnie ma głęboko gdzieś większą część świata i nie jest specjalnie empatyczny wobec obcych, albo na tym, że jest dobry dla swojej rodziny i że de facto przecież nikomu krzywdy nie robi.

Widzisz, o co chodzi? Nie o cukierkowe życie. Chodzi o nastawienie i podejście do tego, co nas spotyka.

 

Są i pozytywy, są i negatywy. Ta kobitka zapewne również ma w swoim życiu i jedno, i drugie. Pytanie - na czym ona się skupia? Na czym skupiasz się Ty?

I odpowiedz sobie, kto na tym lepiej wychodzi i z kim milej się spędza czas.... również i mężom.

 

Nie potrafie sie cieszyc tym co inni. Mam swoje zwyzki humoru ale nie zawsze mam ochote sluchac. Chcialabym aby moj maz wykazywal zainteresowanie moim zdrowiem a nie robi tego.

A czy Ty wykazujesz zainteresowanie swoim mężem, czy uciekasz do "samotni"?

Kiedy ostatnio zapytałaś, jak się czuje? A może jest zmęczony? A może potrzebuje spędzić cały wieczór z własną żoną? A może chce gdzieś wyjść? A może chce, żeby żona powitała go rano z kawą i uśmiechem? Zastanowiłaś się nad tym, czego on mógłby chcieć?

Nie tylko osoby z problemami mają prawo do zainteresowania ze strony partnera. Szczerego zainteresowania, również czynem, nie tylko słowem.

 

Wiec nie opowiadam co lekarz powiedzal...tak jakby mial to gdzies. Bardziej rozumie cukrzyce swojej matki niz mnie.

Bo cukrzyca jest namacalnym, fizjologicznym problemem. Mój mąż również zajmuje się moim zdrowiem (mam leukopenię), a tym, że jego siostra ześwirowała (wybacz słownictwo, ale ona naprawdę ześwirowała), nie zajmuje się wcale. Zajmował się sprawą póki jej nie odebrali praw rodzicielskich do młodej.

 

 

Moich problemow tak jakby nie dostrzega. Jakby to bylo obojetne...troche tego nierozumie i w sumie przykre to. Skutkuje to tym, ze nie opowiadam o sobie i sie usuwam na bok. I to takie oddalanie sie kazdego dnia nic dobrego nie przynosi. Tak jakby to wszystkie co codzienne jest ok ale kazda ze stron swoje wewnetrzne zale zostawiala tylko dla siebie.

Ale czy Ty mu się dziwisz? Czego od niego oczekujesz?

Wiesz, jak na ludzi wpływa słuchanie żali? Bardzo negatywnie. Ja nie poruszam takich tematów - jak widzisz nie odpowiadam na posty z żalami. Dlaczego? Dlatego że mnie samej psuje to samopoczucie.

Przebywanie z osobami wiecznie nieszczęśliwymi powoduje, że ten przebywający również staje się coraz bardziej nieszczęśliwy. To normalne, że chce się przed tym ratować i zająć czymś, na co ma wpływ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja z początku myślałam, że faktycznie źle coś robię, bo w koncu też młodsza od niego a on taki z doświadczeniem.

Ale co innego popełniać błędy, a co innego być poprawianym, bo jest nie tak jak niby powinno.

 

Różne sytuacje, gdzie można się wściekać, o nic..a dopiero z czasem wychodzi, że taki typ.

Że kobieta musi robić wszystko,musi dawać z siebie. a facet nie. Dopiero jak ja będę ok, on s tez Nie pójdziecie nigdzie, bo on nie będzie płacić,

chce obiadki, ale pieniędzy nie położy..tylko pretensje, że talerz nie tak, szampon nie tak ułożony..

Rozwalać talerze czy ryz specjalnie to pierwszy.

Ale "nigdy nic ode mnie nie dostaniesz"..bo to niby zasłużyć trzeba

I tak tu byla walka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tella, to co ty opisujesz to juz jest patologia i powinnas sie skonsultowac ze specjalista aby wyjasnic czemu cie do niego ciagnie.

 

Z drugiej strony on by ci powiedział, że nie sprzątałam, mialam wszystko gdzieś i byłam dla niego niemiła i zdziwienie, że mozna byc niemilym jak nonstop sie człowieka tak traktuje. wiecie, ze z czasem człwoeik boi się robić cokolwiek, bo wie, że i tak xle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze tylko jedna rzecz mnie zastanawia; inni męzowie wyjeżdżają zagranice, sprowadzają po jakimś czasie żone; pracują na dom, dokładjaą się. a ten mój nazywa to pasożytem, a wyjazd by wyglądał tak sama coś znajdziesz, bo masz dobry zawod, a ja na pewno bynm coś poszukał (zważywaszt , że cały czas ma prorblem z pracą) To może ja mam złe spatrzone podejście do związków, ale jak widzę inni faceci nie wyżygują

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze tylko jedna rzecz mnie zastanawia; inni męzowie wyjeżdżają zagranice, sprowadzają po jakimś czasie żone; pracują na dom, dokładjaą się. a ten mój nazywa to pasożytem, a wyjazd by wyglądał tak sama coś znajdziesz, bo masz dobry zawod, a ja na pewno bynm coś poszukał (zważywaszt , że cały czas ma prorblem z pracą) To może ja mam złe spatrzone podejście do związków, ale jak widzę inni faceci nie wyżygują

 

Mnie mąż wziął ze sobą na dwa lata i rok (przedzielone czasowo) na stypendium to nie pracowałam - nie usłyszałam nigdy żadnych wyrzutów, dziękował że pojechałam :D

Mówię Ci, on jest tyranem. Rzuć go.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A myślałam, że to są tylko bajki o psychopatach..tyranach..

 

Ale wszyscy Ci tłuką, że nie, to nie bajki i że facet ma po prostu - wybacz - popier.... we łbie.

a Ty się dalej dziwisz.

Chcesz się uwolnić, czy latami wałkować problem na forum, ale dalej w tym tkwić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....Wiesz, jak na ludzi wpływa słuchanie żali? Bardzo negatywnie. Ja nie poruszam takich tematów - jak widzisz nie odpowiadam na posty z żalami. Dlaczego? Dlatego że mnie samej psuje to samopoczucie. Przebywanie z osobami wiecznie nieszczęśliwymi powoduje, że ten przebywający również staje się coraz bardziej nieszczęśliwy. To normalne, że chce się przed tym ratować i zająć czymś, na co ma wpływ.

Ooo... na mnie źle wpływa nawet jak moje dziewczę jest smutne, ale kilka sucharów zazwyczaj ją rozwesela.

Nie wytrzymałbym tygodnia z nieustannie jęczącą marudą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×