Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nasze małe i wielkie sukcesy !! :)


Aga1

Rekomendowane odpowiedzi

A ja też mam mały sukces :D Jako, że jestem hipochondrykiem wyszukiwanie chorób w Googlach było moją codziennością. Od około miesiąca jak mnie coś ukłuje czy zaboli - nie szukam. Myślę sobie: boli to boli - trudno. Przestanie. Hurrrrra! :D Oby ten stan potrwał jak najdłużej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 i 13 lutego jadę do Warszawy na szkolenie z zarządzania projektami.

Od roku szefowie mnie na to namawiają.

Chociaż jestem teraz aspołeczna bardziej niż kiedykolwiek i przeraża mnie zwykłe spotkanie z koleżankami, postanowiłam sobie zrobić terapię szokową - nie dość że wyjadę z miasta, to spędzę 2 dni z grupą obcych ludzi. Na samą myśl mi się robi niedobrze, ale zrobiłam to celowo. W końcu kiedyś fundowano ludziom elektrowstrząsy. No to będę miała taki mały elektrowstrząs.

Trzymajcie kciuki, bo mam jeszcze tydzień, żeby wmówić sobie ciężką chorobę, która uniemożliwi mi wyjazd, heh... :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba jedź na to szkolenie zobaczysz,że dasz rade i nic sobie nie wmawiaj po co... wszystko będzie ok. Wydaje mi się,że taki wyjazd poprawi Ci nastój zawsze to zmiana otoczenia i oderwanie sie od codzienności

Trzymam kciuki :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, gratulacje były przedwczesne, nie pojechałam na szkolenie bo.... jestem chora :mrgreen:

Wyjazd przełożony na 23-24 kwietnia. Cóż, wiosna będzie... Może jakoś sił nabiorę do tego szkolenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie przeczytałam swoje starsze posty z całego forum i stwierdzam, że trochę się u mnie zmieniło. na pewno moim sukcesem jest to, że coś mi w głowie zaskoczyło i ZROZUMIAŁAM sens mojej terapii (na którą niedawno wróciłam). dużo rzeczy sobie wytłumaczyłam, staram się nazywać stany, które aktualnie przeżywam (dzięki temu zmniejszyła mi się ilość dni smutnych. jest więcej tych neutralnych/normalnych - nie mylić z pustką!!). doszłam do wniosku, że duża część problemu to kwestia złego nazewnictwa (np. "jestem wolna, a nie samotna", albo jak wspomniane wcześniej nazywanie stanów emocjonalnych: staram się sobie mówić, że w obecnie jest mi tak normalnie: nie jest dobrze, ani tym bardziej źle/smutno, tylko tak neutralnie, normalnie). powoli dochodzę do wniosku (po latach życia w smutku), że nie mogę przestawić się na myślenie, że jak się wyleczę to moje życie będzie barwne i pełne wrażeń - chodzi o to by było szczęśliwe,ale przez to, że jest takie normalne (tzn wydaje mi się, że tak powinnam myśleć). muszę przyznać, że w zmianie nastawienia pomogły mi osoby zupełnie tego nieświadome. jeszcze długa droga przede mną, ale jest lepiej.

 

moim sukcesem jest także to, że toczę takie "wewnętrzne walki". tzn: jeśli np coś mi nie wyjdzie i zaczynam sobie dogadywać, wmawiać, że znowu mi coś nie poszło, że znowu ktoś inny jest lepszy....itp. to staram się sobie mówić także takie rzeczy, które pokazują, że nie jest ze mną źle, że nie jestem głupia itp. (np ostatnio pokłóciłam się z kolegą, z którym się nie lubimy i pod moim adresem padły dość niemiłe słowa. normalnie w tej sytuacji bym się załamała i wmawiała sobie, że on ma rację, że to ze mną jest coś nie tak. ale dzięki wewnętrznej walce stwierdziłam, że to wcale nie jest tak, że my się po prostu nie znamy, nie przepadamy i dlatego tak powiedział i naprawdę było mi lepiej)

jeśli coś mi wyjdzie, to staram się tego sukcesu nie minimalizować, nie mówić sobie, ze "to było banalne, dlatego tak dobrze mi poszło", albo "zwrócił na mnie uwagę, bo był pijany.." - choć to jeszcze mi słabo wychodzi.

 

trochę się rozpisałam, ale nie wiem czy mam rację, czy idę w dobrym kierunku i tak szczerze mówiąc mam nadzieję, że mi teraz ktoś napisze, ze o to chodzi (może to bezczelne, ale obecnie tego naprawdę potrzebuję). pozdrawiam!

i jeszcze jedno: przedwczorajsze walentynki nawet mnie aż tak nie smuciły... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja Wam się pochwalę, że miałam już kilka egzaminów na prawo jazdy i tak się zawsze denerwowałam że nie mogłam zdać, aż w końcu powiedziałam sobie że kiedyś muszę przez to przejść do końca.. i udało się ufff za 9 razem :PP

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem w trakcie leczenia ogolnie to do zdrowia mam pewnie jeszcze bardzo daleko :) ale mogę na dzień dzisiejszy powiedzieć co dała mi nerwica:

- rzuciłem palenie (paliłem 6 lat) i z dnia na dzien sie udalo to zerwać

- rzuciłem alkohol (piłem codziennie po kilka piwek- az wstyd mi teraz o tym pisac)

- wróciłem do sportu, codziennie ćwiczę biegam i sprawia mi to radość

- jak nienawidziłem nauki ,teraz kupuję ksiązki i samowolnie chłonę wiedzę ( ale na studia się ponownie nie wybiorę hehe)

 

może jest coś jeszcze czego poprostu nie zauwazyłem, ale jak widac nerwicy również sporo zawdzięczam:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja od 20 lutego nie miałam ani razu spadku formy :) czuję się z tym świetnie. Już od bardzo dawna tak nie było. Zaczęłam spotykać się ze znajomymi, odnowiłam trochę starych znajomości sprzed lat. Teraz czekam na lepszą pogodę, co by chociaż asfalt był suchy, żeby móc powrócić do mojego sportu. Ileż czasu czekałam na tę dobrą passę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja się muszę pochwalić swoim wielkim sukcesem. Kiedyś za żadne skarby nie wsiadłam do samochodu, wmówiłam sobie, że zawsze może mnie czekać coś niedobrego, później przerzuciłam się na autobusy, bo niby bezpieczniej. Ale niestety, gdy tylko się odważyłam, zaczęły się lęki, kupowałam gazety, żeby się zająć, ale nie potrafiłam się skupić. Dusiłam się, bałam się, że komuś zrobię krzywdę, że muszę wysiąść.Nie jeździłam długi czas. Po kilku latach, kiedy zdecydowałam się pójść na studia, musiałam niestety czymś dojechać. 40 minut w autobusie - koszmar. Czułam, że muszę się czymś zająć. Rysowałam, marzyłam, słuchawki na uszy itp. Pamiętam, kiedyś przysiadła się do mnie kobieta, strasznie gadatliwa (wtedy miałam naprawde okropny dzień), dowiedziałam się wszystkiego o jej rodzinie, strasznie mnie denerwowała, ale kiedy wysiadła poczułam ulgę, już nie muszę jej słuchać. Najgorsza to była gula histeryczna - nie wiem jak to się fachowo nazywa, ale tak mi ściskało gardło, że nie mogłam oddychać, kilka razy miałam zamiar wysiąść z autobusu, mimo ciemności panujących na zewnątrz, bo przecież wracałam w nocy. Ale jednak jestem z siebie dumna ! Jeździłam na przekór sobie. I to przez 2 lata co tydzień (prawie). Ale jednak nie jeździłam mpk z uczelni na stację (gdzieś ok. 2 km.), tylko chodziłam na piechotę, znajomi patrzyli na mnie jak na głupka, ale miałam to gdzieś, ważne że 40 minut autobusem do domu byłam sama i dojechałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy to już sukces, ale.... ja to tak odczuwam.

 

W sobotę rano doznałam olśnienia.... Heh tak jakby. Doszłam do wniosku, że skoro dotychczasowe środki nie działają, należy spróbować czegoś innego, drastycznego i kontrowersyjnego.

 

Zrezygnowałam z terapii grupowej, którą miałam zacząć za 2 tygodnie. Zrezygnowałam z terapii indywidualnej, na którą chodzę regularnie od półtora roku. Zamierzam zmienic psychiatre i z nowym powoli odchodzić od leków.

 

Nie zamierzam się więcej pławić w swojej chorobie i jej analizować. Spróbuję ją zignorować i przezwyciężyć skupiając się na życiu. Nie chcę już gadać o życiu, tylko zamierzam zacząć żyć. I dlatego nie będę już grała roli ofiary, dupy wołowej, mientkiej faji.......(tak na siebie mówię, przez chorobę).

 

Jestem przekonana, że często sami się nakręcamy i wkręcamy w chorobę i wcale nie chcemy wyzdrowieć. Myślę, że sama cały czas to robiłam.

 

Ale... nie chcę już więcej czasu tracić. Mam za dużo marzeń do zrealizowania. Nie dam się tej suce, chorobie, pokażę jej środkowy palec... i opowiem bajkę o wężu: "sssssssssssspier.alaj....."

 

Od soboty nie miałam ani jednego ataku, nie tknęłam xanaxu. Jestem spokojna, a dzisiaj... popłakałam się ze śmiechu, łzy mi ciekły ciurkiem - czyli jednak da się... Wystarczy, odpuścić........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przebrnęłam przez cały zaplanowany na dziś dział z historii, może niewiele ale coś mi w głowie zostało i nie rozryczałam się z bezradności w połowie! To już sukces jak na mnie... :) teraz musze skończyć wypracowanie a jestem w połowie mając trzy strony na kompie -_- trzymajcie kciuki :] Jeszcze niecałe 4 tygodnie i koniec! Czapki absolwentki w górę i witajcie najdłuższe wakacje w karierze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i byłam na szkoleniu w Wawie. Pomijając pobyt w pociągu (nie lubię mieć obcych ludzi za blisko, brrrr), było całkiem nieźle. Nawet udało mi się nie bucować i brać aktywny udział w dyskusjach. Tematyka tak interesująca (zarządzanie projektami), że postanowiłam zrobić certyfikat kierownika projektu..... Naprawdę kręci mnie to.

 

A w międzyczasie kłócą się o mnie mój obecny szef i potencjalny nowy, który chce mnie staremu podebrać. Słyszałam jak jeden mówił do drugiego "ale stary, no nie zabieraj mi jej" hehehee... :mrgreen:

 

Ach..... gdybym w innych dziedzinach była tak doceniana jak w pracy... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. może odnajdę w życiu swoją drogę i swoje miejsce, może znowu słońce zacznie mi sprawiać radość, może w końcu będę mogła powiedzieć że czuję się normalną dziewczyną...

 

 

Na pewno znajdziesz -tylko wszystkim nam potrzeba dużo cierpliwości i chęci!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sukces-zmieniłam pracę i nie mam czasu myśleć.

porażka bądż sukces - sama odstawiam leki-robię to powoli i stopniowo ale sama.

zobaczymy czy to będzie sukces. okaże się za jakieś 3 miesiące...tak jak ostatnio... jestem może głupia ale wierzę w siebie,to znaczy,że uda mi się na dobre wyjść z depresji i nigdy do niej nie wracać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dwa małe sukcesy:

1/ znów mogę czytać - od roku nie byłam w stanie przeczytać żadnej książki, brakowało mi koncentracji, 10 minut czytania (kilka razy czasem te same fragmenty) i odrazu mnie nosiło, w ten weekend przeczytałam połowę nowej książki Jagielskiego "Nocni wędrowcy". z radości już sobie przygotowałam stertę lektur do nadrobienia!

2/ znowu interesuje mnie świat - w nerwicy przestało mnie interesować cokolwiek co dzieje się poza mną, choć jako politolog kiedyś byłam bardzo na bieżąco z tym, co się dzieje w jakimkolwiek miejscu na kuli ziemskiej. teraz wróciła mi ciekawość świata i chęć posiadania wiedzy, znowu czytam mądre gazety i oglądam dzienniki.

:D

A poza tym to: od tygodnia nie miałam ataku, śpię dobrze, wróciłam do ćwiczenia jogi i czuję się zdrowiej, czuję się bezpiecznie zarówno gdy jestem sama i gdy jestem z ludźmi, budzę się rano z uśmiechem na twarzy, widzę wokół siebie samych przyjaciół, a moje serducho jest szczęśliwe, bo.... no bo jest i już..... ;)

Pozdrawiam i przesyłam jasne i promienne fluidy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, jak milo poczytac o sukcesach Ja tez mam sukcesik Przestalam plakac :D Zaczynam mysleć pozytywnie pogodzilam sie z mezem i jest mi lzej na duszy tylko za duzo myslę Te mysli juz mi sie nie mieszcza w glowie i zaczyna sie robic chaos Musze sie zdecydowac na jakis jedem krok i tego sie trzymac bo narazie to chce mi sie biec a nadal stoje w miejscu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak, jak korba, powoli wracam do czytania. Chciałbym spokojnie usiąść i przeczytać jednym ciągiem pół książki. Było źle, nie mogłem przeczytać nawet krótkiego artykułu w gazecie. Teraz jest trochę lepiej. Udaje się nawet rozdział przeczytać. I tak powoli, powoli, mam ma nadzieję, że się uda :). Gorzej,że jak przeczytam, to ciężko odtworzyć treść ;). Ale to następny krok.pozdrowienia dla wszystkich "czytaczy"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×