Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rodzice zniszczyli mi życie...


DanceWithTheWind

Rekomendowane odpowiedzi

Nie mam dokąd się podziać, więc przybywam tu.

Wczoraj poznałam przyczynę swoich obecnych dolegliwości. Wszystko nagle stało się klarowne. Bezsenność, nerwica, depresja, lęk przed ludźmi, dysforia, hipochondria. Wcześniej przyczynę ich powstania wypierałam z pamięci, nie docierał do mnie prawdziwy powód ich pojawienia się. Przypisywałam to dziełu wrażliwości, burzy hormonów, zaburzeniu osobowości, a nawet wiązałam to z naradzającą się powoli chorobą psychiczną. Zadawałam sobie pytanie 'dlaczego coś ze mną nie tak?', a tak naprawdę odpowiedź znajdowała się tuż przed oczami, na wyciągnięcie ręki. Wczoraj jej dosięgnęłam, a ta świadomość sprawiła, że pękła we mnie nitka podtrzymująca tłumioną przez lata nienawiść i złość. Każdego dnia pragnę coraz bardziej bez uprzedzenia spakować się, zostawić pożegnalną kartkę i zniknąć na zawsze. Odłączyć się od całego bajzlu, w jakim dorastałam i na który mnie skazano. Męczę się. Mieszkam nadal z rodzicami. Przestałam spać w październiku, ale nie przypuszczałam wcześniej, że wina znajduje się w ciągłym strachu powstającym w skutek przebywania w ich domu. Ciągali mnie po lekarzach, załatwiali terapię, wmawiali, że to przez buzujące emocje. Ślepcy! Odkąd sięgam pamięcią, lali mnie nawet za drobne przewinienie. Z bólu nie mogłam się ruszać, krzyczałam aż bolało mnie gardło, w szkole musiałam ukrywać siniaki, wstydziłam się pokazać przed sąsiadami. Całe życie wmawiali mi, że na to zasłużyłam, bo nie zachowuję się właściwie. Jak małe dziecko może odróżniać dobro od zła?! Nie zdążyłam przepisać zeszytów - zbić, nie rozumiem matematyki - jeb przez łeb, chcę by ojciec włączył radio, jak jedziemy samochodem - zlać pięściami po mordzie przy ludziach na ulicy, w walentynki miałam zły humor, bo nie układało mi się w sprawach uczuciowych i odezwałam się nieodpowiednio - zbić! Imbecyl, potwór, głupi gnój, idiotka - karmiono mnie takimi określeniami od małego, w końcu uwierzyłam i sama zaczęłam doszukiwać się wad. Gdy po raz pierwszy poszłam do szkoły, potwornie bałam się zawierać znajomości i bawić z innymi dziećmi. Odtrącano mnie, nie miałam przyjaciół, kpiono ze mnie. Wracałam do domu, postąpiłam niewłaściwie i mnie bito. Ojciec nie panował nad agresją, bo sam wychował się w ciężkich warunkach i tak go nauczono. Matka jest perfekcjonistką, schowała się w wyidealizowanym świecie. Krytykowała mnie bezlitośnie prawie na każdym kroku. Gdy to się działo, chowała się w drugim pokoju, udawała ślepą i głuchą, a po wszystkim przychodziła i mówiła 'masz to, na co zasłużyłaś'. Zresztą sama miała identyczne warunki, gdy dorastała. Babka zawsze trzymała koalicję z rodzicami, nigdy mnie nie obroniła, a nawet podsycała gniew ojca, gdy mnie lał 'wpier.dol jej porządnie!'. Zawsze mi grożono ojcem, kiedy znowu postąpiłam niewłaściwie. W końcu go znienawidziłam do granic możliwości. Boję się go. Jak wracał do domu z pracy, kuliłam się i prosiłam w duszy, by wreszcie wyszedł. Nie miałam gdzie się schronić. Wszyscy zdawali się być przeciwko mnie, a ja nawet nie rozumiałam DLACZEGO. Zaczęłam wierzyć, że wina leży po mojej stronie. Jak mogą się zadawać inni z tak dziwną, nudną i głupią osobą. Uciekałam w świat marzeń, bo tylko on mi zapewniał bezpieczeństwo. Tam posiadałam kochających przyjaciół, wyrozumiałą rodzinę, ciepły dom do którego wraca się z radością. Wreszcie wylazły skutki ich wspaniałych metod wychowawczych. Zwariowałam. Wczoraj, gdy wreszcie pani psycholog mi uświadomiła skąd pochodzą moje problemy, miałam ochotę ich zabić. Za każdą wylaną łzę, pręgę po pasie i nieprzespaną noc! Chciałam by cierpieli równie mocno, co ja. Do tej pory starałam się sprostać ich wysokim wymaganiom, teraz... przestało mi zależeć. Chcę stąd wreszcie uciec.

 

Muszę mieszkać z nimi, nie stać mnie na nowe mieszkanie. W domu nie śpię nawet po wzięciu leków uspokajających. Natomiast, gdy wreszcie zabiorę się do koleżanki na noc, śpię prawie bez problemu. Czuję się wtedy naprawdę bezpieczna, nic mi wreszcie nie grozi. Nikt nie wpadnie bez ostrzeżenia z pasem, ani nie wyzwie mnie, nikt mnie nie zrani.

 

Jestem sierotą, od małego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"ciepły dom do którego wraca się z radością" i jak mi jest tego brak... Moja psychika została zniszczona po części przez ojca i większej mierze ojczyma. Tylko u mnie przejawiało się to u ojca w sile i słowie, u ojczyma w słowie. Chociaż niejednokrotnie twierdziłam, że wolałabym zostać uderzona przez niego aniżeli tak sponiewierana słownie. Słowa mają większą siłę. Nie jestem w stanie wybaczyć temu człowiekowi zwanemu moim ojczymem i nie mogę przeboleć tego, że brakowało mi tutaj reakcji mojej matki, stanowczej reakcji kończącej to cierpienie. Również "mieszkam" w tym domu. I choć nieustannie myślę jak będzie już dobrze gdy się stąd wyprowadzę to czuję, że poprzez wyprowadzkę i tak nie będę w stanie uwolnić się od tego wszystkiego czego doświadczyłam. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba jest wiele osob tłamszonych przez własnych rodziców, którzy tak naprawde za nic mają nasze dobro. wyżywają się, bo coś im się nie udało, czekają na nasze potknięcia, żeby z satysfakcją coś powiedzieć/zrobić. To odrazające, że rodzicom nie zalezy na psychice i dobrym samopoczuciu dziecka! Ja tez marzę o wyprowadzce, nie wytrzymuje w domu, często mam równiez problemy z zasypianiem, bo strasznie denerwuje mnie moja rodzina. mam ich b. dosyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakbyś pisała o mnie.

 

Przez moich "rodziców" byłem blisko rok w domu dziecka, od małego nie miałęm lekko, byłem poniżany itp. Dałem sprawę do sądu. Kiedy wyczuli że mogą siedzieć za to co robili, powiedzieli w sądzie że żekomo jestem psychiczny, a tak, żeby nikit nie brał tego co mówię pod uwagę. Załatwili mi też przez to pobyt w szpitalu przez miesiąc. Sprawa została umożona z powodu braku dowodów i 2 lata temu znowu wróciłem do "domu". Teraz jest jeszcze gorzej, dalej mnie poniżają, na nic nie dają mi pieniędzy, prawia codziennie słyszę że odetną mi internet. Jakaś pomoc ze strony sądu? Zero.

 

Mam zamiar, odrazu kiedy będe mógł wyprowadzić się bo mam dość tej rozjebundy. Na pewno będę studiował jak najdalej od nich, tylko nie wiem skąd będe miał pieniądze na studia..

 

Ale chyba u Ciebie tak źle nie jest jak u mnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jest taka piosenka metallica - dyers eve. to byc moze cos o tobie.

 

mnie nie bito, chyba ze mocno zasluzylam.... ale u mnie w chacie nigdy nie bylo ok, zawsze bylo cos nie tak, przez co mam teraz problemy i to widze. mimo to tez mieszkam u rodzicow, wiec staram sie ich szanowac i akceptowac, a to co mowia - czy mi sie podoba czy nie, puszczam kolo ucha.

 

mnie nigdy nie chwalili, wiec ja zaczelam byc coraz gorsza, aby - kiedy nagle stalabym sie lepsza - dostac nagrode. gorsze oceny w szkole, awantury i pijanstwo a bylam malym glupim nastolatkiem. wiesz, jacy sa tacy sa, zniszczyli zycie, ale to wciaz starzy... :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie znam waszych przeżyć z autopsji ale z opowiadań mojego męża,który już jako 4-letnie dziecko był przywiązywany do krzeseł i bity tylko za swoje istnienie przez ojca sadystę-alkoholika. kiedy skończył szkołę zawodową ,zapakował się w plecak i wyprowadził.nie było mu łatwo ale wynajął mieszkanko a drugim kumplem na spółę,znalazł byle jaką robotę-bo zaczynał swoją 'karierę zawodową' pracując w sadach i żył. z czasem znalazł normalną pracę i życie mu się unormowało. po paru latach poznał mnie,pobraliśmy się. szybko okazało się,że tamte życie wywarło na niego piętno. znęcał się nade mną psychicznie przez 9 lat małżeństwa,bo ciągle nie był świadom tego,że mnie krzywdzi. odeszłam od niego. postarałam się o separacje prawną. to był dla niego cios. wrócił,gotowy na zmiany,terapię itd. drugi rok mieszkamy znowu razem i jest cudownie. kocham go z całego serca.

nie wiem czemu to tu napisałam ale wydaje mi się,że z takiej rodziny to trzeba się wyrwać za wszelką cenę. nawet cenę biedy.

może mogłabyś poszukać jakiegoś niedrogiego mieszkanka z jakimiś koleżankami,które też chciałyby się usamodzielnić?

myślę,że bardzo trudno jest dojść do siebie w warunkach strachu i ciągłych złych wspomnień.

mój mąż odciął się od swojej rodziny na długie lata. teraz odwiedza ich 1-2 razy w roku i nigdy nie czuje się tam dobrze.szanuję jego wybór. wiele zrozumiał i stawia na nas,czyli na swoją nową rodzinę ,którą założył.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Nie mam dokąd się podziać, więc przybywam tu.

Wczoraj poznałam przyczynę swoich obecnych dolegliwości. Wszystko nagle stało się klarowne. Bezsenność, nerwica, depresja, lęk przed ludźmi, dysforia, hipochondria. Wcześniej przyczynę ich powstania wypierałam z pamięci, nie docierał do mnie prawdziwy powód ich pojawienia się. Przypisywałam to dziełu wrażliwości, burzy hormonów, zaburzeniu osobowości, a nawet wiązałam to z naradzającą się powoli chorobą psychiczną. Zadawałam sobie pytanie 'dlaczego coś ze mną nie tak?', a tak naprawdę odpowiedź znajdowała się tuż przed oczami, na wyciągnięcie ręki. Wczoraj jej dosięgnęłam, a ta świadomość sprawiła, że pękła we mnie nitka podtrzymująca tłumioną przez lata nienawiść i złość"

 

Dance, kiedy pierwszy raz przeczytałam te słowa-wydało mi się dziwne, aby tak nagle coś zrozumieć. Uświadomić sobie przyczynę obecnych problemów. Jednak sama uświadomiłam sobie dopiero po prawie 10 latach coś, co zaważyło na moim życiu. To trudne, przykre. Trzeba z tą świadomością nauczyć się jednak funkcjonować. Moja terapeutka powiedziała mi dziś, że nie mogę teraz tego bez przerwy rozpamiętywać i grzebać w przeszłości, bo już jej nie zmienię. Muszę to teraz przetrwać, choć jestem tym załamana i starać się z całych sił żyć dalej, jak najlepiej będę potrafiła. POwodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dance,

nie ty jedna doświadczyłaś zła ze strony ludzi, których nazywa się "rodzicami" ale to rodzice nie są. Kiedy czytam podobne historie przypominają mi się też moje doświadczenia z dzieciństwa i wiecie co wymiotować mi się chce. Najgorsze jest to, że dziecko nie potrafi odróżnić kata i sadystę od prawdziwych rodziców. Z całej siły stara się całą winę brać na siebie, czuje się odpowiedzialny za to że go biją i poniżają. To biedne dziecko nie wie że ci ludzie, którzy określają siebie mianem ojca lub matki to zwykli bandyci i przestępcy. Dziecko od poczęcia (jak uczy KK i nie tylko) zasługuje na szacunek więc pytam się gdzie jest szacunek kiedy leje się tą biedną niewiele wiedzącą o życiu i świecie istotkę? Oczywiście wmawia się nam że zasłużyliśmy, itp ale otóż nie! Dziecko ma prawo wyrażać siebie każdymi emocjami a rolą dorosłych jest pokazać właściwą drogę, dać poczucie bezpieczeństwa, otoczyć miłością wspierać rozwój osobowości dziecka, wzmacniać poczucie własnej wartości a nie KATOWAĆ! Znęcanie się nad dzieckiem jest taką samą zbrodnią jak znęcanie się nad dorosłym! Takiego postępowanie nie tłumaczy i nie usprawiedliwia fakt że tym ludziom było ciężko. W każdym człowieku jest dobro i zło i to od człowieka zależy, którą drogę wybiera. Zobaczcie wam też jest bardzo ciężko ale próbujecie to zmienić, chcecie podążać inną drogą. Oni też mieli ten wybór jednak woleli znaleźć sobie kozła ofiarnego czyli swoje dzieci żeby wyładowywać na nich frustracje z przeszłości. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu zło jest złem a dobro dobrem.

Ja już nie mieszkam w domu rodzinnym. Obecnie staram się zbudować zdrowy i normalny związek z człowiekiem wspaniałym i nie myślcie że idealizuję bo już dawno zaczełam widzieć świat takim jakim jest naprawdę. Dużo się uczę od swojego partnera, który miał to szczęście bycia dzieckiem kochanym w rzeczywistym tego słowa znaczeniu. Oczywiście przeszłość dopóki sobie z nią nie poradziłam dała mi się mocno we znaki w postaci nerwicy natręctw ale obecnie radzę sobie z nią. Nie mam już tych wstrętnych myśli, które tak naprawdę spowodowane były tym co przeszłam w swoim domu.

Poczytajcie Alice Miller - ta kobieta otworzyła mi na prawdę oczy i mnie wyzwoliła!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kur**.... DanceWithTheWind wiesz ze wlasnie opisalas moje zycie ? ...

 

Rozumiem was jak nikt Stahu i Dance ...

 

od dziecka GOŚĆ w domu wychowywany zasada ''w ryja za wszystko''':(

zero milosc. zero ciepla. zero zainteresowania. i o wsyzstko trzeba blagac...

 

ale uciekniemy od nich.. jeszcze uciekniemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na pewno uciekniecie...trzymam za was wszsytkich kciuki. jak czytam te historie jest mi niezmiernie przykro, ze do czegos takeigo sie dopuszcza. Jak mozna znecac sie nad wlasnym dzieckiem. Ale jeszcze bedzie dobrze, jak zaczniecie zycie tylko w swoim swiecie z daleka od tych katow.

Pytanie do wciaci: wierzysz ze maz sie zmienil? ze to wszystko nie wroci?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej

właśnie znalazlam sie we właściwym "gronie" moi"rodzice" zniszczyli mi moje życie. Od dziecka nie było łatwo. Ciągle awantury pijaństwo lęk czy spokojnie przespie noc i tak ciągle. Dziecko nie powinno w taki sposób przeżywać swoje dzieciństwo to jest poprostu chore! Przez nich byłam w domu dziecka 4 lata ale nie uskarżam sie na to bo było to lata spędzone w spokoju i ciszy bez lęków i nie przespanych nocy. Lecze się obecnie na depresję i nerwice i mam oczywiście syndrom DDA...ciezko mi teraz z tym zyc ale jakos sobie radze. Mam swoja rodzine,swoje dzieci. I juz wiem ze napewno nie beda mialy takiego dziecinstwa jak ja i w przyszlosci nie beda sie przeze mnie musialy leczyc.

pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki zeby wam wszystkim sie udalo

 

[Dodane po edycji:]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykre to co piszesz:( Ale nie daj się, musisz się jakoś trzymać, ja trzymam za ciebie kciuki, chociaż nie wiem, kim jesteś:)

 

Ty wiesz, że to nie twoja wina, ty masz ślady ich znęcania się na ciele, bicie dziecka to poważne przestępstwo... Ja mam inną sytuację. Moja mama mnie kocha, ale .. za bardzo. Ciągle powtarza, ze chce dla mnie dobrze i wpędza w poczucie winy, gdy mówie jej żeby przestała ciągle mi dyktować. Nazywa to "doradzaniem". Nigdy nie dała mi zrobić niczego samodzielnie, nigdy nie mówiła, że dam sobię sobię radę, zawsz wyręczała. Dziś mam 24 lata i skopaną psychike, nie umiem podjąć samodzielnie żadnej decyzji, jestem głupiutką słabiutką uzależnioną od mamusi dziewczynką.Nie mam własnego zdania na żaden temat, mam tylko jej zdanie.I gdyby się dowiedziała że źle tu o niej pisze.... przecież tyle starań, tyle dobrego... Powinnam się wstydzić, oskarżam taką dobrą matkę (?)

 

 

Widzisz, ja mam w drugą stronę... Gdyby można było zacząć życie od nowa, wychować się samemu...

Trzymam kciuki za Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzieki

wiesz co wlasnie sie tak zastanawialam czy czasem nie wolalabym byc w twojej sytuacji...nie zrozum mnie zle czy cos ale ja nie usłyszalam od moich rodzicow slowa "kocham cie" prawie wogole ich nie obchodzilam. Dla mnie Twoja sytuacja jest nowoscia bo nie wiem co to znaczy milosc rodzica. Bardzo brakuje mi czulosci ale teraz na szczescie ma mnie kto przytulac i mowic ze mnie kocha :mrgreen: to piekne uczucie i ciesze sie ze w koncu go doswiadczylam :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie na szczescie "rodzice" nie bili bo i tak nie mieli za co. jakos potrafilam zachowywac sie grzecznie mimo chorej sytuacji i jakos znajdowalam sobie zajecie z innymi dziecmi na placu zabaw. Za to teraz gdy doroslam ojciec nadrabia chyba tamten stacony czas. Ciągle mnie wyzywa,poniża.Traktuje mnie jak zupelnie obca osobe . Bardzo mnie to bolało na początku ale teraz uodporniłam sie na to. Już nie płacze w poduszke albo po nocach, za to jak mnie wyzywa,nauczyłam sie to olewać i byc ponad jego. Ale myśle że już do konca życia będę się z nim meczyc bo niestety mieszkamy obok siebie i ta chora atmosfera zawsze bedzie. Przynajmniej do jego smierci...moze zle pisze ale uwierzcie mi ze pragne tego aby on juz odszedl i zebym w koncu miala spokoj....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie wiesz jak bym chciał Tobie pomóc

Ktoś powiedział że Ci którzy mają takie doświadczenie jak my ,szybciej dojrzewają bo więcej się zastanawiają w życiu i jak już zrozumieją wszystko ,nabiorą konkretnej świadomości mają większą moc i są skuteczniejsi w Dalszej drodze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×