Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie lubie życia


Gość atic

Rekomendowane odpowiedzi

Pytanie, czy gdybyś juz znalazł ten większy sens, to by cos zmieniło i byłbyś zdolny się cieszyć życiem. Cierpienie i beznadzieja nadal będą w świecie obecne i nadal będziesz je zauważał.

 

Nie wiem jak u autora wątku, ale ja próbowałem wiele lat w ten sposób pogodzić się ze światem. Efekt? Ponad 5 lat praktycznie zmarnowanych na mielenie swoich i cudzych wątpliwości. Plus magisterka z teologii :mrgreen: .

 

Poza tym szukanie tego większego sensu może zająć Ci bardzo dużo czasu.

 

Jeśli to "szukanie" w ogóle ma jakiś koniec. Czasem to po prostu zapchajdziura, która pozwala nie skupiać się na realnych problemach bez poczucia winy za to, że jest się absolutnie wobec nich biernym. Ja nic nie robię? Jak to? Przeca "szukam"! Nie ważne, że nie wiem gdzie, czego i co z tym zrobię. Ale i tak szukam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ma nawet swoją ładna nazwę: introwertyzm;)

Niestety problem zaczyna się, kiedy jest się zaburzonym introwertykiem. Wtedy bogate życie wewnętrzne, które powinno być źródłem inspiracji i kreatywności, co u intro (zdrowych oczywiście)jest dosyć częste, staje się pasmem cierpienia, nudy i wewnętrznej pustki.

Ważne żeby dociec przyczyny tego stanu i nad tym pracować.

Zgadzam się.

Zapętliłeś się w myślach, nie mogąc wyjść poza nie i spojrzeć z boku. Nie umiesz ocenić ich słuszności i ważności, tylko dryfujesz wraz z nimi, zdany na łaskę i niełaskę losu.

 

Ogólnie to mam wrażenie, że gonisz króliczka i nie chcesz go złapać. Szukasz poczucia sensu istnienia na zewnątrz, czyli tam, gdzie go na pewno nie znajdziesz. W ten sposób sam pogłębiasz i pielęgnujesz negatywne emocje i uczucia.

 

Czy wiesz, że nie jesteś sam ze swoimi wadami? Każdy posiada cechy, których mógłby się wstydzić. Pod tym względem niczym się nie wyróżniasz od innych.

Aby panowała równowaga, muszą istnieć przeciwieństwa. Nie da się wyprzeć zła i o nim zapomnieć, skoro istnieje dobro. Z tym faktem dla własnego zdrowia psychicznego powinieneś się pogodzić.

Nikt nie ocenia Ciebie tak surowo, jak Ty sam siebie. Twój brak samoakceptacji nie ma właściwie żadnego punktu odniesienia w rzeczywistości. On jest dyktowany wyłącznie lękiem i brakiem kontroli nad swoimi negatywnymi myślami.

Jeżeli szukasz jakiejś ciekawej filozofii, która ma ręce i nogi i która również mogłaby Tobie pomóc, to zainteresuj się teoriami archetypów i nieświadomości zbiorowej Junga. Też już kiedyś o nich wspominałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik napisał(a):

atic, tak się zastanawiam, skąd u Ciebie ta potrzeba "wyższego celu", od której uzależniasz swoje szczęście?

 

Wydaje mi się, że to wynika z depresji. To taka inna wersja depresyjnego "Życie jest okropne. Nic nie sensu, nie ma po co dalej żyć."

Tak, poza tym to postawa dziecka, które potrzebuje kierownictwa dorosłych, bo samo czuje się za słabe, by zmierzyć się z problemem.

atic, myślę, że musisz skonfrontować się ze swoim dzieciństwem, bo tam tkwi przyczyna. Do tego by się przydał dobry psychoterapeuta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie to mam wrażenie, że gonisz króliczka i nie chcesz go złapać. Szukasz poczucia sensu istnienia na zewnątrz, czyli tam, gdzie go na pewno nie znajdziesz. W ten sposób sam pogłębiasz i pielęgnujesz negatywne emocje i uczucia.

 

Dokładnie.Poczucie sensu możemy znaleźć wyłącznie w sobie. A kiedy juz je znajdziemy, możemy nadawać sens rzeczom na zewnątrz.

 

Czy wiesz, że nie jesteś sam ze swoimi wadami? Każdy posiada cechy, których mógłby się wstydzić. Pod tym względem niczym się nie wyróżniasz od innych.

Aby panowała równowaga, muszą istnieć przeciwieństwa. Nie da się wyprzeć zła i o nim zapomnieć, skoro istnieje dobro. Z tym faktem dla własnego zdrowia psychicznego powinieneś się pogodzić.

 

Tylko niektórzy posiadający wady, których mogliby sie wstydzić, ewidentnie mają to gdzieś, ponieważ maja wysokie poczucie własnej wartości.

Tak, poza tym to postawa dziecka, które potrzebuje kierownictwa dorosłych, bo samo czuje się za słabe, by zmierzyć się z problemem.

atic, myślę, że musisz skonfrontować się ze swoim dzieciństwem, bo tam tkwi przyczyna. Do tego by się przydał dobry psychoterapeuta.

 

Też tak uważam.

 

 

Abstrahując od tematu czy ktoś z Was podpisałby się pod tym tekstem ? Ja napewno....

 

Kiedy się śmiałam, mówiono do mnie, że zachowuję się dziecinnie

Tak skryłam dziecko we mnie

Kiedy kochałam, mówiono, że jestem zbyt romantyczna

Więc nauczyłam się podchodzić realistycznie do świata

Tak nauczyłam się skrywać moje uczucia

Gdy opowiadałam, mówiono mi, żebym przestała wreszcie gadać

Tak nauczyłam się milczeć

Pytania, które chciałam zadać pozostały bez odpowiedzi

Kiedy płakałam, nazywano mnie beksą

Więc nauczyłam się nie pokazywać moich łez

Potrafię się cieszyć, potrafię się śmiać

W oka mgnieniu szybuję wysoko w euforii

Lecz tak samo szybko opadam w dół

Każdego dnia ta sama walka

Uczucia wbrew rzeczywistości

Ale gdzie jest granica między snem a rzeczywistością?

Żyję w swoim własnym świecie, w którym mogę się schować

W świecie, którego nie rozumieją inni

Zmęczona, samotna, odizolowana?

Lęk przed samotnością

Lęk przed bliskością

Lęk przed porzuceniem

Przyjaciele przychodzą i odchodzą, szybciej niż można sobie wyobrazić

W głębi cierpię, choć nie okazuję tego tłumiąc ból w sobie

Na zewnątrz szczęśliwa, mimo, że w głębi płaczę

Manipulowanie innymi

Udawanie

Nagłe ataki gniewu

Samotność jest nie do wytrzymania, ale bliskość napaja strachem

Ranię, by nie być zraniona

Kocham i nienawidzę

Samotność pomaga, jeśli sami się na nią zdecydujemy

ale doprowadza do szału jeśli jesteśmy na nią skazani

Świat staje się szary i pusty

Człowiek myśli, że oszaleje

Tysiące pytań krążą w głowie

Nienawiść do samego siebie?

Niepewność?

Człowiek obwinia się za wszystko?

Chcę się znowu poczuć

Ból fizyczny zagłusza ból psychiczny?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michaella:

atic, a te wszystkie filozofie itp., które zgłębiasz nie dają wytłumaczenia, na którym można by się oprzeć?

 

to musi być filozofia, że wszystko ostatecznie jest okej i będzie okej, ale jednocześnie to twierdzenie musi mieć swoje uzasadnienie na tyle mocne aby mnie przekonało.

 

 

Wydaje mi się, że to wynika z depresji. To taka inna wersja depresyjnego "Życie jest okropne. Nic nie sensu, nie ma po co dalej żyć."

 

to prawda, ostatnio miałem depresje, pomału z niej wychodzę, ale ostatnie dni były ciężkie.

 

atic, tak się zastanawiam, skąd u Ciebie ta potrzeba "wyższego celu", od której uzależniasz swoje szczęście? Tak jak Michellea pisała, większość ludzi najczęściej nie zadaje sobie tego typu pytań (co nie znaczy, że te pytania gdzieś w nich nie powstają). A Ty jednak tak. Może warto pomyśleć nad tym, bo być może to właśnie ci tak życie obrzydza.

 

ten świat postrzegany w taki banalny, materialistycznie nazwijmy to sposób, wydaje mi się niewarty aby się jakoś specjalnie starać aby żyć na nim w ogóle, nie daje mi taki świat motywacji do działania, dlatego staram się dociekać o co tu chodzi, może jest jakiś głębszy sens, albo sposób widzenia świata przy którym pojawiłyby się chęci do życia.

 

Rabinizm,

Jeżeli szukasz jakiejś ciekawej filozofii, która ma ręce i nogi i która również mogłaby Tobie pomóc, to zainteresuj się teoriami archetypów i nieświadomości zbiorowej Junga. Też już kiedyś o nich wspominałam.

 

już znalazłem coś fajnego wczoraj ale dzięki :)

 

na_leśnik napisał(a):

atic, tak się zastanawiam, skąd u Ciebie ta potrzeba "wyższego celu", od której uzależniasz swoje szczęście?

 

Wydaje mi się, że to wynika z depresji. To taka inna wersja depresyjnego "Życie jest okropne. Nic nie sensu, nie ma po co dalej żyć."

Tak, poza tym to postawa dziecka, które potrzebuje kierownictwa dorosłych, bo samo czuje się za słabe, by zmierzyć się z problemem.

atic, myślę, że musisz skonfrontować się ze swoim dzieciństwem, bo tam tkwi przyczyna. Do tego by się przydał dobry psychoterapeuta.

 

 

owszem wiele tam pewnie nieprawidłowości u mnie w tym okresie zaistniało, ale kto tu teraz dojdzie co i jak po tylu latach ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to musi być filozofia, że wszystko ostatecznie jest okej i będzie okej, ale jednocześnie to twierdzenie musi mieć swoje uzasadnienie na tyle mocne aby mnie przekonało.

To wysokie wymagania ;)

 

ten świat postrzegany w taki banalny, materialistycznie nazwijmy to sposób

Możesz rozwinąć na czym to wg Ciebie polega?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michellea, wysokie wymagania?

tak jak w tej piosence trudno "w coś nie wierzyć".

a dlaczego? bo wielu ludziom potrzeba otuchy wobec zastanego świata :)

 

Możesz rozwinąć na czym to wg Ciebie polega?

 

no na niczym, rodzisz się i żyjesz bo tak, bo tak wyszło, na końcu śmierć i nicość.

a w środku życie, jak nadać jakiś głębszy sens samemu - uznaniowo jakby tego chciała ladywind, czemuś co zmierza do końca, a po drodze jeszcze jest takie coś: idą czasy, że przyjaźnie się rozpadają, bliscy odchodzą, człowiek stopniowo i bezsilnie wszystko po kolei traci, wzrok, słuch, bliskich, siły fizyczne, siły mentalne, możliwości i rano wstaje z wiedzą, że musi zapierniczać aby wogóle utrzymać na powierzchni taki rozpadający się żywot.

 

 

mówie, jeśli ktoś ma bardzo komfortowe życie to jest w takim przypadku w dużo lepszym położeniu, ale też na pewno sobie myśli, że czas mu tyka, że pomimo udogodnień będzie coraz trudniej. też pewnie odczuwa jakiegoś rodzaju pustkę.

 

w różny sposób ludzie tę pustkę próbują zapełnić, romansami, karierą, imprezami, ale również filozofią, ideologią, duchowością... oraz wszelakimi połączeniami wymienionych sposobów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

atic, wysokie wymagania wobec filozofii, bo musi mówić, że wszystko będzie ok i jeszcze dać mocne uzasadnienie. Chyba trudno będzie taką znaleźć, więc wysokie wymagania.

 

 

no na niczym, rodzisz się i żyjesz bo tak, bo tak wyszło, na końcu śmierć i nicość.

A na czym polegałby ten niebanalny, niematerialistyczny sposób postrzegania?

 

Rozumiem, że niektórzy potrzebują otuchy wobec zastanego świata, nie ma w tym nic złego. Natomiast wydaje mi się, że to obejmuje również akceptację faktu, że życie jest jakie jest. Sensu chyba trzeba szukać w sobie, nie w zewnętrznych zapewnieniach, że będzie dobrze, bo X, Y i Z. Tzn. one też są dobre i pomocne, ale chyba nie zapewniają wewnętrznej równowagi na dłużej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

atic, wg mnie nigdy nie odnajdziesz tego, czego szukasz, skoro postępujesz tak chaotycznie. Nie po to proponuję Ci zainteresowanie się daną tematyką, byś o niej poczytał z ciekawości i wkrótce zapomniał.

Żadna filozofia, zwłaszcza z nurtu New Age, nie wskaże Ci sensu życia. Ona może być jedynie potwierdzeniem tego, co już sam wykoncypowałeś.

Odnośnie do dzieciństwa tudzież wewnętrznego dziecka, to przepracowanie całego swojego życia, czyli rozpoznanie błędnych schematów, przetrawienie ich, próba zmian i samoakceptacja miałyby zbawienny skutek na Twoją psychikę. Nie lekceważ tego i nie wykręcaj kota ogonem, twierdząc, że tego jest zbyt wiele. Niestety porządna praca nad sobą okupiona jest cierpieniem i poświęceniem, jednak jej efekt staje się niewspółmiernie lepszy od dotychczasowego.

 

Konkludując, odczuwasz wielką pustkę, którą próbujesz sztucznie zapełnić od zewnątrz, jednak nie posiadasz punktu odniesienia w sobie, w efekcie czego nie wiesz, czego oczekujesz od siebie i od życia. Brakuje Tobie spokoju ducha i równowagi.

Zastanów się nad terapią w nurcie psychodynamicznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam skłonność do wiecznych analiz, rozmyślania i filozofowania, ale nawet ja nie do tego stopnia co atic :P Jest różnica między sensem życia ogólnie i sensem życia naszego osobistego. Osobiście uważam, że sens życia ogólnie jest, tylko go nie znamy, czy też utraciliśmy/odebrano nam wiedzę o nim. Ale trzeba skupić się trochę na sobie. Sensem życia osobistego mogą być krótkie, ulotne momenty szczęścia z dobrymi ludźmi. Jeśli dobrych ludzi nie ma, to wtedy zostają zainteresowania, hobby, ambicje. Jeśli nie jesteś w stanie zrobić nic bez sensu wyższego to spakuj plecak i wyrusz w świat, nie wiem, pojedź autostopem do Tybetu, może cię przyjmą do klasztoru i będą uczyć, będziesz medytował, dostaniesz coś do jedzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ej no proszę Was :( chłopak się zastanawia nad podstawami swojej egzystencji, a Wy mu na to, coś w ten deseń: " nie myśl nad tym wszystkim za dużo , najlepiej wcale, stań z innymi krówkami na pastwisku, jedz trawkę i uśmiechaj się do słoneczka, że jesteś najedzony"

 

atic, życie generalnie sprowadza do hedonizmu, żeby ten cały układ nagrody, czy jak to się tam zwie, pobudzić, zaspokoić, byś dostał zwrotny sygnał od mózgu, że "jest dobrze", potrzeba została zaspokojona i tak od narodzin do śmierci, po której Twoje zwłoki będą szamać robaczki, by sobie zrobić dobrze. Gdyby istniało filozoficzne uzasadnienie życia, już dawno ktoś by je odkrył i zmiótł z rynku wszystkie inne systemy filozoficzne, których guru, próbują mamić innych, żerując na odwiecznym egzystencjalnym poszukiwaniach ludzkości. Jak dla mnie, ta mnogość systemów to tylko potwierdzenie, że jednego nadrzędnego sensu nie ma, czyli nie ma go wcale.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że tu właśnie chodzi o to, że zastanawianie się nad sensem do niczego nie doprowadzi. Byłem w tym samym miejscu, też o nim ciągle myślałem. Chodzi o to, żeby nie zamartwiać się przesadnie rzeczami, na które nie ma się wpływu i zamiast tego skupić uwagę, intelekt, siły na tym na co mamy wpływ. Stoicyzm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zajmowanie się rzeczami, na które ma się wpływ prowadzi do poprawy aspektów własnego życia. Praca nad sobą wewnętrznie i praca nad własnym życiem pod względem praktycznym. Oczywiście łatwo powiedzieć, ale w teorii to słuszne. Brak ciągłego rozmyślania o wielkich sprawach nie musi od razu oznaczać bycia mrówką robotnicą.

 

Takie zamartwianie się rzeczami odległymi nie ma sensu. To tak jak ci idioci, którzy płaczą nad głodnymi dziećmi w Afryce albo uchodźcami mimo że w ich własnym mieście, pod ich nosem też są ludzie głodni, biedni, samotni, którym mogliby pomóc.

Tak samo zamiast próbować ciągle poznać sens istnienia, świata można skupić się przede wszystkim na poznaniu najpierw samego siebie. Choć połowę z tego czasu gdy myślimy o tym "dlaczego tu jesteśmy" przeznaczyć na pytania typu "kim jestem" albo "dlaczego to zrobiłem". Potem spojrzeć na innych i zadać te same pytania, empatia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ej no proszę Was :( chłopak się zastanawia nad podstawami swojej egzystencji, a Wy mu na to, coś w ten deseń: " nie myśl nad tym wszystkim za dużo , najlepiej wcale, stań z innymi krówkami na pastwisku, jedz trawkę i uśmiechaj się do słoneczka, że jesteś najedzony"

Serio... Nikt mu nie każe się uśmiechać jak jest źle ani w ogóle o tym nie myśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michellea, wiem, że nie karze, nawet gdyby, to wątpię, żeby posłuchał, chodziło mi raczej o pewną sugestię, że lepiej może jednak skupić się na czymś innym, niż to co go zajmuje, bo to do niczego nie prowadzi, tak jakby coś innego prowadziło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

atic, życie generalnie sprowadza do hedonizmu, żeby ten cały układ nagrody, czy jak to się tam zwie, pobudzić, zaspokoić, byś dostał zwrotny sygnał od mózgu, że "jest dobrze", potrzeba została zaspokojona i tak od narodzin do śmierci, po której Twoje zwłoki będą szamać robaczki, by sobie zrobić dobrze. Gdyby istniało filozoficzne uzasadnienie życia, już dawno ktoś by je odkrył i zmiótł z rynku wszystkie inne systemy filozoficzne, których guru, próbują mamić innych, żerując na odwiecznym egzystencjalnym poszukiwaniach ludzkości. Jak dla mnie, ta mnogość systemów to tylko potwierdzenie, że jednego nadrzędnego sensu nie ma, czyli nie ma go wcale.

Odnośnie do filozofii, to raczej Twoja opinia poparta wrażeniami, a nie fakt. Ograniczyłaś się do jednej wizji świata i nie próbujesz się zastanowić nad alternatywą.

Sens istnieje, tylko ludzie go odrzucają jako zbyt trywialny. Proste prawdy o człowieku i otaczającej go rzeczywistości zostały sprowadzone do rytuałów i systemów filozoficznych, które nie przetrwały bądź też nie przetrwają próby czasu.

„Być” zastąpiono „mieć”. Kiedy człowiek „nie jest”, doznaje pustki egzystencjalnej, zatraca sens istnienia. „Mieć” ma mu to skompensować. Do tej drugiej kategorii wliczają się również wszelkie ideologie, w których atic tak rozpaczliwie poszukuje siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A do czego ostatecznie prowadzi zajmowanie się rzeczami na które ma się wpływ? czy nie do tego samego, co zajmowanie się tymi, na które się wpływu nie ma? Cynizm.

Do kontroli nad swoim życiem, lecz trzeba się wykazać odrobiną inicjatywy, by do tego doszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rabinizm, no to jaki jest ten nadrzędny sens? zamieniam się w słuch, atic myślę, też.

To sens, który dotyczy uniwersalnie każdego człowieka, lecz jest na tyle intymny, że każdy powinien dojść do niego indywidualnie. W skrócie mogę go przedstawić jako: poznanie siebie, zrozumienie swojego zachowania w kontekście zachowania ogółu ludzkości, pozbycie się ograniczających poznanie wad na drodze intelektualno - psychologicznej, samoakceptacja. Kiedy pomyślnie przejdzie się etap autokreacji opartej na wiedzy i doświadczeniu, wówczas można osiągnąć poziom akceptacji innych ludzi, zrozumienia, że się pomiędzy sobą różnimy, a nasze waśnie wynikają ze wzajemnego niezrozumienia i zbyt pochopnego osądzania. To prowadzi prosto do współpracy, a ta do rzeczy wielkich.

Jesteśmy aż ludźmi, bardzo ważnymi istotami z ogromnym potencjałem, którego nie możemy wykorzystywać bez osiągnięcia pewnego poziomu rozwoju.

Zauważ, ile czasu poświęcamy na zgłębienie siebie i innych. Właściwie całe nasze życie toczy się wokół ludzi. Potrzebujemy siebie jak powietrza.

Nie podam Ci sensu naszego stworzenia. Tego nikt nie wie i być może nigdy się nie dowie, o ile nie istnieją zaświaty, w których wszystko zostanie wyjaśnione. Wiem natomiast, że istnieje sens ludzkiej egzystencji.

 

 

PS Bardzo nie podoba mi się Twoja ironia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do kontroli nad swoim życiem, lecz trzeba się wykazać odrobiną inicjatywy, by do tego doszło.

nie do kontroli, a do śmierci, do nicości w momencie której, całe Twoje dotychczasowe starania utrzymania kontroli trafi przysłowiowy szlag. Może po to ludzie wydumali reinkarnacje, by zachować ułudę sensu tej kontroli.

 

natomiast zajmowanie się aspektami nawet poza naszym wpływem, nie kłóci z kontrolą życia, bo też wiąże się z decyzją do ( mentalnego) zajmowania się takimi, a nie innymi aspektami, czyli pewna kontrola jest zachowana (oczywiście zakładając optymistyczny wariant - istnienia wolnej woli).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To sens, który dotyczy uniwersalnie każdego człowieka, lecz jest na tyle intymny, że każdy powinien dojść do niego indywidualnie.
czyli tajemnica jakaś.. :bezradny: a po co to wszystko co wymieniłaś?

 

PS Bardzo nie podoba mi się Twoja ironia.
to nie ironia, tylko realizm. też mi się wiele rzeczy w życiu nie podoba, a najbardziej ono samo. Tu się właśnie odzywa ten hedonistyczny program podoba się / nie podoba się, lubię/ nie lubię, przyjemnie /nieprzyjemnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie do kontroli, a do śmierci, do nicości w momencie której, całe Twoje dotychczasowe starania utrzymania kontroli trafi przysłowiowy szlag. Może po to ludzie wydumali reinkarnacje, by zachować ułudę sensu tej kontroli.

Nie wiem, czy reinkarnacja jest ułudą. Nie będę ferować wyroków, skoro nie mogę udowodnić jej (nie)istnienia.

Zabawne wydaje mi się traktowanie życia wyłącznie jako śmiertelnej choroby przenoszonej drogą płciową.

 

 

natomiast zajmowanie się aspektami nawet poza naszym wpływem, nie kłóci z kontrolą życia, bo też wiąże się z decyzją do ( mentalnego) zajmowania się takimi, a nie innymi aspektami, czyli pewna kontrola jest zachowana (oczywiście zakładając optymistyczny wariant - istnienia wolnej woli).

To chyba oczywiste.

Gorzej dla Ciebie, jeśli uzewnętrzniasz poczucie kontroli, ponieważ to prowadzi do zaburzeń psychicznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×