Skocz do zawartości
Nerwica.com

witam serdecznie


komosa

Rekomendowane odpowiedzi

Rzadko bywam na forach, jednakże problem jaki mam ze sobą zmusił mnie do tego, aby zawitać tutaj. Nie jest to proste pisać o swoich problemach, ale lepiej podzielić się z kimś nimi, niż trzymać to wszystko w sobie.

 

A mianowicie, wszystko zaczęło się coś ponad rok temu (jeżeli by mówić o rzeczach poważniejszych). Jestem studentką. Zaczęłam miewać lęki przed wszystkim, uważałam że ktoś mnie śledzi, obserwuje, że wszyscy są przeciwko mnie... Potem, że jestem sama, a cały świat walczy ze mną.

Miałam fobie, pewien lęk przed schizofrenią (moja babcia choruje na schizofrenię, a słyszałam że to występuje co drugie pokolenie). Bałam sie zamknąć oczy, myśląc, że po otworzeniu ich zobacze coś, co bedzie jedynie moim wymysłem.

 

Byłam u psychiatry. Przepisał mi tabletki... Byłam tam jeszcze dwa razy... Ktoś jednak stwierdził, że nie ma sensu sie faszerować lekami, że miałam iść do psychologa, i z tym psychiatrą popełniłam błąd. Odstawiłam tabletki więc (a ze studia, hulanki swawole, to do alkoholu to też nie bardzo pasuje). Czułam sie dobrze...

 

Jednakże od jakiegoś czasu czuje nawrót czegoś... Lecz nie tego co było... Nie boje sie już schizofrenii. Czuje się sama w świecie. To ze wszyscy spiskują przeciwko mnie, że wszyscy sie ze soba kontaktują i rozmawiają na mój temat. Nie wychodze z domu.

Żeby pójść do najbliższego nawet sklepu przeżywam męki. Idąc, obliczam ile jeszcze musze przejść, i jak bardzo daleko będe znajdować sie od domu. Za każdym razem jak wychodze robi mi sie słabo...

Postanowiłam pójść do biblioteki. W połowie drogi spanikowałam i wróciłam do domu.

Poszłam na poczte (nieopodal). Miałam w drodze kryzys i chciałam wracać, ale mówie sobie "Nie. Musze tam iść wysłać list"... Prawie płakałam. Będąc już na poczcie nie potrafiłam napisać adresu na kopercie, trzęsłam się strasznie. Czym prędzej wróciłam do domu...

 

Na samą myśl o wyjściu robi mi sie gorąco, słabo i zaczynam panikować. Zadreczam sie wtedy przez kilka(naście) godzin tym, że np o 18 mam gdzieś wyjść. Nie potrafie o tym nie myśleć, a czuje że im bardziej o tym myśle tym coraz bardziej sie tego boje i czuje ze nie dam rady tego zrobić...

 

Płacze z byle powodu. Chciałabym zyć normalnie, wyjść na spacer, do sklepu, bez żadnego stresu... Mogłabym nawet iść do psychologa... ale... IŚĆ... no właśnie :cry:

 

Zastanawiałam sie czy by tak samodzielnie nie zacząć brać spowrotem tych tabletek, bo mam ich jeszcze sporo (przepisane na długi okres były). Ale nie wiem czy to byłoby dobre...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej....nie zastanawiaj sie i idz jaj najszybcjej do lekarza i bierz leki cały czas , nie przerywaj musisz to zrobic bo pewnego dnia z łozka niue bedziesz w stanie wstac!!!!! i dobra psychoterapia ci jest bardzo potrzebana...słyszłam własnie ze leczennie tych lekow przed wyjsciem i wogole jest najgorsze i długotrwłe...ale mysle ze dobrze dobrane leki i psychoterpaia postawia cie na nogi....powodzenia nie dawaj sie :D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poszłabym chętnie, tylko nie potrafie sie przemóc... lekarz znajduje sie daleko... a na samą myśl o tym czuje sie fatalnie.

A co do tych leków, to samodzielnie tak moge je na nowo zacząć przyjmować? bez konsultacji z lekarzem? czy raczej nie bardzo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mysle ze mozesz noramalnie znowu zazywac te leki....od takich dawek jak ci wypisał lekarz , ja kilakarotnie przerywałam branie lekow i pozniej wracałam...tylko niewiem czy teraz ci pomoga ale zawsze warto sprobowac!!powodzenia :D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co mi w takim przypadku może poradzić lekarz rodzinny?... :(

A co do tych tabletek, to nie pamietam jak miałam je zażywać... ale na to coś sama spróbuje poradzić.

dziękuję Wam ogromnie

 

[Dodane po edycji:]

 

Powiem jeszcze tylko tyle że najgorsze jest niezrozumienie, jakie występuje w moim najbliższym otoczeniu :( tutaj: rodzina. Nie rozumieja mojego lęku. Mówią: "dziś pójdziemy tam i tam"... Mówie, ze ja nie chce i pytam czy koniecznie musze, zaczynam płakać... a oni uważają, że wymyślam... Mówią: "nie dojdziesz tam? nie świruj"... A ja od srodka już sie całą trzese...

 

I łatwo tak powiedziec, idz do lekarza rodzinnego, do psychiatry... jak ja nie potrafie pójść nigdzie... No, nie tyle nie potrafie co panicznie sie tego boje. A im bardziej próbowałam sie czyms zajac w drodze gdzieś, żeby nie myslec o tym jak bardzo sie oddaliłam od domu (już muzyki słuchałam, śpiewałam w myślach, modliłam sie), ale im bardziej chce oszukać myśli tym jest coraz gorzej... :cry:

 

najgorsze jest to, że nikt tego nie rozumie... I zmuszajac mnie do wyjścia potegują wszystko :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×