Skocz do zawartości
Nerwica.com

ot


elo

Rekomendowane odpowiedzi

Co do feminizmu - feministki o tyle nie mysla logicznie, ze szkodza kobietom. Niestety.

Gdyby nie te wstrętne, nielogiczne feministki, to byś zasuwała w domu przy tuzinie dzieciaków i obsługiwała swego pana męża. Zacznij myśleć!

https://pl.wikipedia.org/wiki/Feminizm_pierwszej_fali

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nadinterpretujesz ;)

Oczywiście, że rzeczy, za które nie dostaje się pieniędzy bywają bardziej wartościowe. Prowadzenie spotkań z kołem naukowym jest bardziej wartościowe dla mnie niż prowadzenie zajęć - mam tam tylko zainteresowanych tematem ludzi - to ich wola, nie obowiązek. Ale nie jest to moja praca, mimo wszystko.

Tak samo ten głupi start w samorządówce - o matko, ile ja w to sił włożyłam, naprawdę jest to męczące - cholernie męczące. Bardziej męczące niż praca, ale nie było to pracą.

To moje hobbystyczne zajęcie. Chciałam - to mam. Może nietrafione, może męczące, ale de facto hobbystyczne. Nie otrzymywałam za nie żadnego wynagrodzenia (bo się nie dostałam), za to wywaliłam kupę forsy. I mam to nazwać pracą?

Nazywaj to jak chcesz. Ale ci, którzy na sprzątanie domu czy prasowanie mówią praca, też mają do tego prawo.

 

Czy pogardę? Nie. Raczej zauważanie głupoty, braku ambicji, niecenienia siebie.

Co jest na pewno prawdą - bardziej szanuję swoje studentki, aplikantki, praktykantki, niż dziewczyny które w ich wieku rodzą i siedzą w domu. Podświadomie, nawet się nad tym nie zastanawiając. Może wynika to z tego, że bardziej szanuję pracę umysłową od fizycznej.

Dlaczego uważasz, że ta , która zajmuje się domem to od razu głupia, niedoceniająca siebie i bez ambicji? Zresztą o jaką ambicję chodzi? O karierę? Ja akurat nie zamierzam nie pracować, ale nigdy mnie nie pociągało robienie kariery, nie rozumiem tego, nie wiem co w tym fajnego, ale staram się nie oceniać i wyrażać tak, żeby nikogo nie urazić.

A Ty piszesz o mających sie oburzyć mamusiach. Trochę zapomniał wół, jak cielęciem był - kiedy oceniano, że kobieta, która nie chce mieć dzieci, ale nie jest np. chora, jest egoistką, to Ci się to nie podobało. Teraz sama w podobny sposób oceniasz trochę inny, ale zbliżony wybór.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ludzie to mają tak zorane mózgi, ze uważają, że należy na tym świecie rozmnażać się i zapieprzać, co za głupota

 

Kto chce to się rozmnaża, kto chce to pracuje...każdy żyje jak chce i jak mu się podoba ale szanuje też innych którym to się nie podoba dla mnie głupotą byłoby oceniać kogoś w ten sposób.

Dla mnie nie, gdyby spojrzeć na ten problem z szerszej perspektywy. Faktem jest, że zostaliśmy zmanipulowani wizjami bogactwa i sukcesu, by służyć biurokratycznemu, konsumpcyjnemu molochowi. Powszechnie wyznaje się etos pracy, będącej najwyższą wartością człowieka. Niestety nie ma w tym głębi i prawdziwego rozwoju, gdyż to nie ona służy człowiekowi, lecz człowiek jej.

Czy naprawdę żyjesz tak, jakbyś tego chciała? Jeśli tak, to skąd te problemy natury psychicznej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, dla mnie miłość nie jest nagrodą ani za pomachanie ścierką, ani za wytarcie komuś zada (od razu zaznaczę, że mam na myśli psa który coś zeżarł, zanim się mamusie oburzą). W ogóle za nic. Ja mężowi nie mogłam swego czasu zaoferować nic, czego by nie miał/nie mógł mieć - bo sama nic nie miałam i nic nie potrafiłam.

 

Czy pogardę? Nie. Raczej zauważanie głupoty, braku ambicji, niecenienia siebie.

Co jest na pewno prawdą - bardziej szanuję swoje studentki, aplikantki, praktykantki, niż dziewczyny które w ich wieku rodzą i siedzą w domu. Podświadomie, nawet się nad tym nie zastanawiając. Może wynika to z tego, że bardziej szanuję pracę umysłową od fizycznej.

 

Nie rozumiesz pewnych istotnych faktow, nie latam ze scierka aby zasluzyc na kogokolwiek milosc, robilam to wowczas z przyjemnoscia, dbalam o dom i bliskich bo zalozylam rodzine i chcialam aby dobrze sie czuli a ja sama tym samym odczuwalam zadowolenie, ze ten dom funkcjonuje jak nalezy.

Nie jestem "oburzona mamusia" wogole sie nie oburzam ale z gory zakladasz, ze wiesz co to znaczy miec dziecko w domu i jakby na sile probujesz postawic na swoim dochodzac do absurdalnych wnioskow dla mnie i porownan kota z dzieckiem.

 

 

 

Widzisz ja szanuje wszystkich ludzi bez wzgledu na to co robia..od robotnika kopiacego doly czy tez gornika w kopalni do prezesow firm , prawnikow itp tak samo. Sa ludzimi wszyscy i zadna praca nie hanbi, wszyscy pracuja tak samo ciezko umyslowi czy fizyczni. Bardziej skupiam sie na tym kto jakim jest czlowiekiem i co soba reprezentuje i czasem wyglada to zupelnie na odwrot. Ci ludzie bez ambicji i nie szanujacy sie wg Ciebie maja duzo wiecej w sobie z czlowieka niz Ci z "gornej polki", ktorzy szanuja tylko siebie.

 

 

Czyichkolwiek i w ogóle ;)

O, już wiem dlaczego mój małżonek nade wszystko ceni edukację u partnerki (co podkreślał zanim nią zostałam). Jego szlag trafia na widok błędów ;)

Dbam o swojego małżonka. Praca mi w tym nie przeszkadza. Są po prostu rzeczy, które ktoś wykona lepiej niż ja czy on, a my mamy za to czas dla siebie.

Myślisz, że dziecku czy mężowi sprawi wielką różnicę, kto tę koszulę wyprasował i wyprał? Śmiem twierdzić, że w pralni uczynią to o niebo lepiej.

Czy mnie sprawi różnicę, że to nie mój mąż biega z wałkiem do malowania ścian, tylko osoby, które to robią zawodowo? Najmniejszą. A nawet wręcz przeciwnie - wolę, kiedy jest wypoczęty.

Podobnie z korepetytorami dla małych dzieci - one lepiej odrobią lekcje z Twoim dzieckiem niż Ty. Wiem dobrze, bo w klasie maturalnej i na 1. roku studiów sama takich korepetycji udzielałam. Mamuśki robiły takie byki, że ho ho. Lepiej żeby przy dziecku jamy gębowej nie otwierały - czasami.

 

 

Ja nie porównuję kota z dzieckiem, jedynie tłumaczę Ci, że ten pierwszy może być równie absorbujący w niektórych sytuacjach.

 

Szanuje górników w kopalni. To zresztą bardzo niebezpieczna praca. Cóż poradzę, że górnika szanuję bardziej niż "żonę pełnoetatową".

 

Ależ ja nie oceniam tego, kto ma w sobie "więcej z człowieka". Siostrzeniec męża - co znam tylko z opowieści, bo jest niewiele więcej niż dekadę ode mnie młodszy - był jako dzieciak diagnozowany na małego socjopatę. Dalej... mhm... nie przywiązuje wagi do większości ludzi - żadnej - akurat mam szczęście, że trafiłam do grona, które polubił. Ale to przeinteligentny, przeuroczy młody facet.

Widzisz, ja słysząc "ale to dobra dziewczyna", często myślę "i co z tego, że dobra". Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale są kobiety,które nie zamykały się w domu.Tylko po to,by być z dzieckiem.Przez cały czas,miały pracę.Spotkanie z przyjaciółmi.

I jakoś e dzieci wyrastały na porządnych ludzi.

 

Tylko...dla mnie to az...tylko to dla mnie praca wtedy byla ale kazdy zyje jak chce i jak mu sie podoba. Nigdy mojego dziecka nie oddalabym do zlobka ani zadnej niani bo nie wiem czy otrzymalby to czego potrzebuje a wiem, ze sa rodzice ktorzy takie rozwiazanie sobie chwala.

 

Dyskusyjne nie sądzisz ? Wiem,masz swój pogląd.Mogę się nie zgadzać :smile: właściwie,to Cię mało znam.

Nie będę Ci mówił,jak masz wychowywać dzieci.Moja ciocia 80 lat i wujek 86,mają syna lat 52.Miał nianie.Dziś porządny facet,pracuje przy kontroli szpitali.Też ostawiał córki,przy nianiach.Wyrosły na młode,świetne dziewczyny.Owszem,każdy robi jak chcę.

 

 

 

Co do szanowania zawodów. Ja szanuje każdą pracę.Od gwiazdy porno,przez górnika po psychologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ktoś musi rodzić a te 20- parę lat to najlepszy wiek na to.

ta ciekawa jestem z czego twoim zdaniem malolata i jej bekart beda sie utrzymywac... 500+? garnuszek rodzicow?

 

a jesli tak bardzo martwisz sie o to kto bedzie pracowal na twoja emeryturke to czemu sam nic z tym nie zrobisz? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nadinterpretujesz ;)

Oczywiście, że rzeczy, za które nie dostaje się pieniędzy bywają bardziej wartościowe. Prowadzenie spotkań z kołem naukowym jest bardziej wartościowe dla mnie niż prowadzenie zajęć - mam tam tylko zainteresowanych tematem ludzi - to ich wola, nie obowiązek. Ale nie jest to moja praca, mimo wszystko.

Tak samo ten głupi start w samorządówce - o matko, ile ja w to sił włożyłam, naprawdę jest to męczące - cholernie męczące. Bardziej męczące niż praca, ale nie było to pracą.

To moje hobbystyczne zajęcie. Chciałam - to mam. Może nietrafione, może męczące, ale de facto hobbystyczne. Nie otrzymywałam za nie żadnego wynagrodzenia (bo się nie dostałam), za to wywaliłam kupę forsy. I mam to nazwać pracą?

Nazywaj to jak chcesz. Ale ci, którzy na sprzątanie domu czy prasowanie mówią praca, też mają do tego prawo.

 

Czy pogardę? Nie. Raczej zauważanie głupoty, braku ambicji, niecenienia siebie.

Co jest na pewno prawdą - bardziej szanuję swoje studentki, aplikantki, praktykantki, niż dziewczyny które w ich wieku rodzą i siedzą w domu. Podświadomie, nawet się nad tym nie zastanawiając. Może wynika to z tego, że bardziej szanuję pracę umysłową od fizycznej.

Dlaczego uważasz, że ta , która zajmuje się domem to od razu głupia, niedoceniająca siebie i bez ambicji? Zresztą o jaką ambicję chodzi? O karierę? Ja akurat nie zamierzam nie pracować, ale nigdy mnie nie pociągało robienie kariery, nie rozumiem tego, nie wiem co w tym fajnego, ale staram się nie oceniać i wyrażać tak, żeby nikogo nie urazić.

A Ty piszesz o mających sie oburzyć mamusiach. Trochę zapomniał wół, jak cielęciem był - kiedy oceniano, że kobieta, która nie chce mieć dzieci, ale nie jest np. chora, jest egoistką, to Ci się to nie podobało. Teraz sama w podobny sposób oceniasz trochę inny, ale zbliżony wybór.

 

 

Ale to o burzacych sie mamusiach dotyczylo jedynie fragmentu o "podcieraniu zada" ;) z autopsji wiem, ze jak sie mowi o podcieraniu tylka, to matki od razu mysla, ze dzieciecego.

 

Jak maja prawo, to niech do sadu pracy ida o ustalenie stosunku pracy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, dobrze. Już wiemy, jakimi poglądami przesiąkłaś, gdyż (auto)refleksją bym tego nie nazwała.

A teraz interesuje mnie, co naprawdę Ty myślisz.

 

Hehe.

Akurat trafilas, bo od nastolatki gardze osobami bezrobotnymi. Wynika to z faktu, ze juz wtedy musialam sie martwic o pieniadze i jakos sobie radzilam (bo musialam). Skoro laczylam szkole i dorabianie po lekcjach i w wakacje, to uwazam ze niezarobkowanie jest najwyzszym, napietnowania godnym stopniem lenistwa. Swoje pieniadze zaczelam zarabiac od 1. klasy liceum i prycham, widzac utrzymanke bez ZADNYCH wlasnych pieniedzy. Zadnych - nie mowie, ze ma zarabiac 20 tys. czy koniecznie tyle samo, co partner. Co wiecej - bedac na studiach, mieszkajac z mezem, moglam nie dbac o pieniadze - ale dla mnie to 2000 stypendium i praca w kancelarii byly po prostu status quo (kiedys stypendia za wyniki byly znacznie wyzsze niz obecnie). A narobilam sie zdrowo nad tym, nie raz do 4 nad ranem siedzialam, zeby ogarnac 700 stron na egzamin, ktory zdawalo 10%.

Z autopsji - gardze lenistwem i niezarobkowaniem. Dla wlasnego widzi-mi-sie, dla pewnej wygody.

 

Mam na ten temat zdecydowanie bardziej radykalny poglad niz malzonek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brawo za refleks. Praca "w kancelarji" byłaby kompromitacją ;)

 

Przeciez to byla literowka ;)

J jest zaraz obok i ;)

Zwykle wstawiam post bez uprzedniego czytania.

Zreszta sama mozesz zobaczyc, ze literowek mam sporo - prawie wszedzie.

Czesto pisze tutaj, stojac na swiatlach ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swoje pieniadze zaczelam zarabiac od 1. klasy liceum i prycham, widzac utrzymanke bez ZADNYCH wlasnych pieniedzy. Zadnych - nie mowie, ze ma zarabiac 20 tys. czy koniecznie tyle samo, co partner.

No i właśnie tego nie rozumiem. Po co prychać na kogokolwiek?

Ja też mogłabym prychać na karierowiczki, bo sama kariery robić nie będę, a głupie jest dla mnie poświęcanie się dla życia zawodowego kosztem życia prywatnego i różnych innych ciekawszych rzeczy.

 

Z autopsji - gardze lenistwem i niezarobkowaniem. Dla wlasnego widzi-mi-sie, dla pewnej wygody.

Czyli dla dowartościowania się kosztem pogardzanych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby nie te wstrętne, nielogiczne feministki, to byś zasuwała w domu przy tuzinie dzieciaków i obsługiwała swego pana męża. Zacznij myśleć!

https://pl.wikipedia.org/wiki/Feminizm_pierwszej_fali

Ja się w szkole uczyłem o tym pod nazwą "emancypacja kobiet" i niech tak zostanie ;-)

 

Dla mnie to tak jakby łączyć dzisiejszą "Solidarność" z tą z PRLu.

 

Jak dla mnie, to:

 

Emancypacja kobiet - TAK.

Feminizm - NIE.

 

no nic wracamy do bicia sie o to gdzie i w jaki sposob kobieta ma zyc

 

dalej nie zalujcie sobie - ja tylko postoje z boku i sie troszke posmieje

Róbta co chceta. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×