Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica wegetatywna (somatyczna). Kto ją ma?


Honey_lady

Rekomendowane odpowiedzi

no ogólnie to lek na schizofrenię jest ale pomocniczo działa też przy stanach lękowych i depresji i nerwicach,nie wiem czemu akurat dostałam taki lek,moze dlatego ze juz tyle ssri brałam i zawsze był nawrót?juz mi w sumie obojętne co biorę chce tylko lepiej się poczuc!własnie wzięłam wieczorną dawkę pewnie za chwilę zwali mnie z nóg,tak się zastanawiam,ludzie piszą ze biorą 600mg tego ketrelu a ja po 25mg czuję się jak po 10piwach,to chyba nie jest normalne?może tylko tak na początku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Cię Milagro,myslałem że coś z tobą złego sie stało bo nie pisłaś.Badz dobrej myśli,może akurat wymysli jakis lek którego jeszcze nie testowalas a Ci pomoze.A ja do Ciebie w innej sprawie, moze bedziesz w stanie mi wyjasnic następujący objaw.Wczoraj będąc sklepie,nagle zrobiło mi się słabo poczułem jakbym miał zaraz zemdleć.Całego mnie sparaliżowało,ledwo wydusiłem co chcę kupić i odrazu do domu.Lecz jadąc rowerem nie czulem tego wirowania i osłabienia w głowie.Dziś znowu jest powtórka,boję sie kroka zrobić bo czuje że polece.W głowie mam taki ścisk i otępienie że wytrzymać nie można.Sporadycznie zmierzyłem cisnienie,lecz norma 130-80 serce 60 i oddech spokojny.Więc głupi sie już robie o co tu możde chodzic?Tak myśle że może ten lek trittico się wdrążył na dobre chociaż biore go wieczorem to czy możliwe że po miesiącu go brania zaczynają się gryżć z tym drugim elicea który biore rano.Wizyte do specjalisty mam przełożoną za tydzień,a i tak bym nie dał rady dojść na dzień dzisjejszy do niego.Jak myslisz może zjechać z tego trittico 150mg,na 100 i sprawdzic czy to od tego??? POZDRAWIAM SERDECZNIE

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yymleko,

ja mam do 37,2 C

nie mam stalej temp. w dzien mam wachania od 36.8 do 37,2

 

-- 28 cze 2012, 19:09 --

 

ylva,

W nerwicy kochana wystepuje sto różnych dolegliwości i zalezą one od stanu psychicznego i rozwinięcia się choroby, jest to meczace ale prawdziwe i wiem po sobie ze moze to trwac miesiacami dzien w dzien przezywac bóle, przerazajace sytuacje i co sobie mozna jeszcze pomyslec najgorszego, dopoki nie rafilem do dobrego psychiatry i tez mialem tysiac badan i mimo ich dalej nie wierzylem ze jestem chory psychicznie. Dzis wiem ze to nerwica i spię spokojniej i sie lecze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sesita, mi kiedyś neurolog pokazał że moje objawy somatyczne są skutkiem zaburzeń psychicznych w ten sposób: wziął długopis i stroną niepiszącą napisał mi na gołych plecach znak "Z", po pół minuty powiedział żebym obejrzał swoje plecy w lustrze...wyglądały jak by mnie ktoś biczował. Myślę że to może być mała wskazówka dla Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedź, mam nadzieję, że w końcu wyjaśni się co to za dolegliwości..... jeśli to rzeczywiście psychika, to mam nadzieję, ze nie jest jeszcze za późno na pomoc. chociaż sama chyba przestaję w to wierzyć..... ale grunt to się nie poddawać i walczyć!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.

 

Być może odświeżam temat jednakże kwestia neurastenii nie jest tutaj - z tego z co zauważyłem - traktowana jako "osobna" od psychicznych. Mam tutaj na myśli wszystkiego rodzaju stricte fizyczne objawy niezwiązane z konkretnymi momentami stresującymi. Ja swoja nerwicę widzę właśnie tak iż mój stan fizyczny który jest ode mnie niezależny, staje się głównym stresorem i zapalnikiem ataków paniki. Moja nerwica trwa już 5 lat może dłużej. W jej początkach starałem się ją "świadomie" opanować, dopiero z czasem zmieniłem jej postrzeganie co zresztą pozwoliło mi na wizytę u psychiatry którego przez dłuższy czas uważałem za "lekarza od czubków - a przecież nic mi nie jest". Jeżeli znajdą się osoby które uważają kwestie fizjologiczne za główny problem swojej nerwicy to chętnie rozwinę temat i podyskutuję. :comone:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam tutaj na myśli wszystkiego rodzaju stricte fizyczne objawy niezwiązane z konkretnymi momentami stresującymi. Ja swoja nerwicę widzę właśnie tak iż mój stan fizyczny który jest ode mnie niezależny, staje się głównym stresorem i zapalnikiem ataków paniki.

 

Zgadzam się z tym co piszesz też mam wrażenie, że somatyzacje, kiepskie samopoczucie od np. pogody ogólne złe samopoczucie stają się czynnikiem stresogennym bynajmniej u mnie.

Jeśli możesz rozwiń temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@michalb

 

Na początku problemów z nerwicą nie za bardzo rozumiałem co się ze mną dzieje. W trakcie gdy zacząłem interesować się tematem na własną rękę zacząłem czytać na temat nerwicy i rzuciło mi się wtedy w oczy zdanie iż "nerwica to nieuświadomione konflikty wewnętrzne" itp. Uważałem wtedy że powodem tego irracjonalnego stresu i zmęczenia jest moja świadomość i przez długi okres czasu starałem się aktywnie pracować nad sobą i swoimi myślami, na podstawie np różnych blogów w tym nlp itp jednakże ewentualna poprawa była nietrwała a przede wszystkim ciągła samokontrola działa negatywnie - analiza i rozdrapywanie problemu go nie usuwa tylko pogłębia. Ponad rok temu ze względu na mój pogarszający się stan fizyczny postanowiłem się zwolnić z pracy i skoncentrować się na wyzdrowieniu, aż do skutku bo dalej nie mogę tak funkcjonować. Wtedy liczyłem jeszcze że sam sobie z tym poradzę a redukcja stresora jakim jest prac i brak obowiązków zadziała na mnie leczniczo. Tak się jednak nie stało i dotarło do mnie że bez psychiatry się nie obędzie - choć oczywiście w międzyczasie odwiedziłem z 5 innych lekarzy licząc na stricte fizyczne źródło moich problemów. Uświadomiłem sobie również że mimo iż przestałem robić sobie autoanalizy i przejmować się problemem (żyjąc w piwnicy XD), nie miałem też jakiś szczególnych wyzwań które by mi spędzały sen z powiek, to stres i zmęczenie nie odpuszcza, a więc jest to w głównym stopniu niezależne od mojego świadomego umysłu.

 

3 miesiące temu zacząłem leczenie i teraz dochodzimy do kwestii neurastenii. Po 3 tygodniach brania wenlafaksyny miałem bardzo dobry miesiąc - czułem się tak spokojny, bardziej nawet niż w najlepszych okresach samoistnego polepszania się mojego stanu sprzed leczenia. Różne plany na przyszłość w kwestiach relacji z ludźmi i pracy zaczęły być dla mnie realne, zacząłem czuć się niemal normalnie, niemal tak jak wyobrażam sobie życie normalnego człowieka bez nerwicy. Idąc ulicą mogłem odpłynąć w "swoje myśli" a nie jak zwykle w kontrolowanie się by przypadkiem nie dostać ataku itd. Co do kwestii fizycznej - ustąpiły te krępujące objawy jak czerwienie się, drżenie rąk, ściśnięcie w gardle (+zmieniony głos pod wpływem stresu), problemy jelitowe, jakieś nerwowe zachowania typu tam uciekanie wzrokiem itp - zostało jednak zmęczenie, brak wydolności i potliwość jednak ogólna poprawa psychiczna była warta świeczki.

 

Po tym miesiącu mi się niestety pogorszyło mimo zwiększenia dawki wenli ale ten wątek kontynuuję w dziale LEki - >wenlafaksyna.

 

W każdym razie obecnie tak odbieram swój problem że właściwie już po przebudzeniu wiem mniej więcej w jakim jestem "stanie" i na co mnie dzisiaj stać. Jeżeli czuje wewnętrzne napięcie, problemy z koncentracją i generalnie wszystkie te nerwicowe objawy w sobie, swego rodzaju ciśnienie które może eksplodować jako atak paniki to wiem że wszystkie społeczne wyzwania będą dla mnie problematyczne. W skrajnych przypadkach z nich po prostu rezygnowałem, jeżeli akurat jestem na siłach to przetrwać to jakoś to robię na siłę, chociaż po kilku godzinach takiej miejskiej walki jestem padnięty i często idę po prostu spać. Największy to ma na mnie wpływ jeśli chodzi o terapie bo ja po prostu upatruje problem właśnie w sygnałach z ciała. Jeżeli czułem np że mogę się zaczerwienić to zaczyna się myślenie o tym i im większe ryzyko tym więcej myśli, zaczyna się spirala która powyżej pewnego poziomu musi doprowadzić do miniataku. Jeżeli czuje się spokojny, organizm mnie nie sabotuje, nie wrzuca jakiejś derealizacji nie oblewa mnie potem itp to czuje się komfortowo i nie boję się tego ataku bo wiem że jest do niego daleko. Martwi mnie to że wenla nie zadziałała na mój stan fizyczny tak jak to sobie wyobrażałem tzn moja wydolność jest słaba. Po kilki, kilkunastu kilometrach na rowerze w średnim tempie bolą mnie mięśnie mimo że jeżdżę regularnie. Hipersomnia pozostała, mogę spać po 10 h szczególnie w zimie, co mnie też bardzo frustruje to niemożność skupienia się czyli np czytania czegoś, nauki, wysiłek intelektualny jest utrudniony. Będę na pewno walczył i szukał rozwiązań jeżeli takowe znajdę to nie omieszkam się tym podzielić. To tyle, i tak się rozpisałem nie chce już przedłużać tego posta ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Z nerwicą zmagam się od ok 7 lat. Na początku nie miałam pojęcia co mi jest i szukałam pomocy u tysiąca medyków. Coraz nowsze leki bo może to albo to. :szukam: Objawy jakie powodowały wędrówki po lekarzach to: ból w klatce (zawał ), brak tchu; bezsenność, gula w gardle (globus), płytki oddech, zawroty głowy bardzo silne-podczas snu, przewracania się z boku na bok, klatkowe widzenie.. potężne lęki , że umrę. W końcu jakaś pani doktor zasugerowała że to może nerwica i tak trafiłam do psychiatry zmęczona ciągłym niedomaganiem. Dostałam citabax i doraźnie xanax. Po miesiącu zaczęłam żyć. Z leków schodzilam już kilka razy ale po pół roku wszystko wraca za każdym razem z innymi objawami. Myślałam że już znam tę chorobę i mnie niczym nie zaskoczy. Jakże się myliłam. Tym razem przeszła małpa samą siebie. Zaczęło się od boli w brzuchu takich wedrujacych, plecach i posladkach. Potem ból odbytu silny. :why: Nie siedziałam miesiąc. Milion badań. Wszystko ok. Od 3 tyg mój Asertin 50, pinexet- na noc ale odstawiłam i alprox doraźnie. Powoli mnie puszcza i choć od kręgosłupa pewnie też jest przyczyna bo jakies zwyrodnienie jest, to i tak całą winę przypisuje nerwicy. Żałuję tylko że tak długo się męczyłam bez leków ale naprawdę nie myślałam że ból d. .. to też nerwica. Pozdrawiam i życzę zdrowia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy zawsze, ale u mnie nastąpiła. może bez szału, ale przynajmniej jakieś ukłucie czy ból nie powoduje paniki i świadomości że umrę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czyli po lekach zawsze następuje poprawa czy niekoniecznie? , bo sam się waham czy wziąć czy nie

 

U mnie pomagają zawsze. Nie oznacza to jednak że coś cię nie złapie na lekach ale wtedy zapodaje benzo jakieś i żyję. Na razie asertin zaczyna powoli działać chociaż ja jeszcze mam np. dzisiaj wątpliwości czy aby wyrostek mnie nie atakuje bo coś w prawym boku pobolewa. :zonk:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :)

Mam nerwicę tzw. wegetatywną/somatyczną, która jest po prostu nerwicą z większą liczbą objawów fizycznych. U mnie objawy, to hiperhydroza stóp i dłoni( dłoni już nie, bo poddałem się ETS) , erytrofobia, migrena, globus hystericus, duszności, kłucie w stawach, drżenie mięśni i żył, a z psychicznych, to napięcie wewnętrzne jakby histeria, wyczulenie/rozdrażnienie, chce się płakać, a nie można, poczucie bezsensu i przeogromnego smutku, czasami ogromne zmęczenie, a czasami nadmiar energii, i przynajmniej z moich obserwacji wynika, że :

Nerwica wykształca się, gdy pojawia się czynnik zewnętrzny powodujący przekroczenie możliwości układu nerwowego u danego człowieka( całe ciało zespolone jest z układem nerwowym), albo jest brak czynników zewnętrznych, które umożliwiają rozwój( człowiek to istota autonomiczna, czyli on wie co jest dla niego najlepsze i jeżeli coś jest człowiekowi narzucane niezgodne z jego naturą, jest blokowany, to powoduje to rozchwianie/załamanie/nerwicę. Proces ten może trwać latami.). U każdego człowieka wrażliwość ukł. nerwowego jest inna (jedni bardziej wrażliwi na bodźce, inni mniej, to oczywiste). Gdy już nerwica zaistniała, to i wpływ na jej rozwój może mieć psychika( ale psychologicznie nie da się pozbyć nerwicy wegetatywnej). Leczenie nerwicy (wegetatywnej) u psychologa jest błędną drogą( w sensie, terapiami typu: zgłąb się w siebie, rozwiąż konflikty z dzieciństwa, wyobraź sobie przyjemne sytuacje itd. ).

Czyli, żeby zlikwidować objawy nerwicy, to albo stłumić układ nerwowy farmakologicznie( ale to wtedy do końca życia tabletki trzeba łykać), albo otoczenie w którym nerwicowiec się znajduje nie może ograniczać wolności ( wolność to nie znaczy samowola, że wszystko wolno, ale to wybór ograniczony jedynie dobrymi ograniczeniami. Np. ograniczeniem jest " nie zabijaj" ale jest to dobre ograniczenie, więc tak naprawdę nie jest to ograniczenie. ;)

Jeżeli się mylę, to zapraszam do dyskusji, zresztą jeżeli podzielasz moje domysły, to też zapraszam. A nuż widelec dojdziemy do rozwiązania problemu. ;)

Czy są już konkretne pigułki na nerwicę? ( myślałem że są, ale z tego co czytam, to chyba jednak nie.)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Motio, a ja mysle, ze wlasnie psychoterapia jak najbardziej pomaga na taką nerwice (jesli nie jest to jedyna metoda ktora tak naprawde moze wyleczyc, a nie "zaleczyc" - jak leki).

 

Po tym co napisaleś, wynika, ze nerwica jest czysto fizjologiczną dolegliwoscia, na która wplywaja czynniki zewnętrzne (i np. srodowisko moze byc zbyt przytlaczające dla danej osoby - z taką fizjologią) - co objawia się przestymulowaniem i takimi "atrakcjami".

Ja uważam, że wlasnie w kazdej nerwicy, najwiekszym komponentem powodujacym taki stan - jest nasze wnetrze, psychika. Bo to czesto nie chodzi o srodowisko czy sytuacje, ale naszą reakcje na to, jak my to postrzegamy (psychicznie) albo co dla nas jest tam trudne. I czesto uswiadomienie sobie takich rzeczy - juz sporo daje.

 

I jak najbardziej, po psychoterapii mogą przechodzic najozniejsze objawy somatyczne. Ja juz to nie raz zaobserwowalam u siebie. Sam fakt zastanowienia się nad czym, czy emocjami czy potrzebami, powodowal, ze np. przechodzily mi dusznosci, oslabienie, globus rownież.

 

Rożnie ludzie to postrzegają, jedni preferują podejscie terpaeutyczne, inni farmakoterapie.

Ja jestem wyznawczynią;) teorii, ze czlowiek ma różne nieswiadome konflikty, emocje ktore gdziestam wypiera, bo są trudne, potrzeby (chcialby robic cos innego, inaczej żyć - ale wypiera to, bo wie, ze musi zasuwac codziennie w fabryce, itd.) No i te rzeczy powodują w czlowieku takie "przegrzanie", jest jakas energia, ktora nie znajduje ujscia. I w pewnym momencie (jak sie nawarstwi) uwalnia się, albo pod postacią lękow, albo somatyzacji, albo ktos sobie radzi uzalezniając się od jakichs substancji, albo popada w depresje itd.

I w momencie kiedy ja sobie "przepracuje" te rzeczy. Bede zwracała uwage, że teraz czuje smutek, teraz złosc, teraz radosc. Albo że chce wyjechac w bieszczady i paść owce - to wtedy wszystko jest jak na talerzu i nie powoduje takich wewnetrznych konfliktów. I w konsekwencji nie pojawiają sie problemy somatyczne czy tym podobne rzeczy (bo n ie mają sie już z czego brac).

 

Wiem, ze wiele osob uwaza, ze nie mozna sie tego pozbyc "zwykla rozmowa". Ale to nie o rozmowe tu chodzi... tylko o zycie w zgodzie ze sobą, a zeby tak zyc to trzeba poznać siebie. Niektorzy nie mają z tym problemu, a inni neistety mają.

 

człowiek to istota autonomiczna, czyli on wie co jest dla niego najlepsze i jeżeli coś jest człowiekowi narzucane niezgodne z jego naturą, jest blokowany, to powoduje to rozchwianie/załamanie/nerwicę. Proces ten może trwać latami.

no wlasnie, i ja tu uwazam, ze czlowiek czesto tego nei wie, bo ma za słaby wgląd w siebie, musi dopiero odkryc co jest zgodne z jego naturą, zeby moc to zmienic, albo ewentualnie zaakcaptowac, jesli zmienic się nie da - a zeby to zrobic = terapia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwa, układ nerwowy podlega cały czas kształtowaniu, a przez to różnie może reagować na bodźce (środowisko może wpływać dobrze, albo źle), a z tego wynika, że układ nerwowy może zostać ukształtowany tak, że np. ból może sprawiać przyjemność ( normalnie nie sprawia przyjemności). I może z terapią jest podobnie, na jednego działa pozytywnie spotkanie z psychologiem, na drugiego nie działa, albo jeszcze bardziej pogrąża w chorobie. Oczywiście jeżeli masz ucisk w gardle i podejrzewasz, że to śmiertelna choroba, to do momentu, gdy nie zostaniesz zapewniona, że jest to "tylko" globus, to napięcie negatywne w Tobie będzie rosło. I na tej zasadzie psychoterapia działa, ale wyleczyć, chyba nie wyleczy, chyba że po takiej psychoterapii jesteś tak zmaglowana psychicznie, że wszystko co powodowało napięcia negatywne staje się czymś przyjemnym. Ale to środowisko trzeba zmieniać tak by było jak najbardziej naturalne dla człowieka, a nie że człowiekowi psychikę, tak żeby dostosował się do nienaturalnego środowiska.

Bez układu nerwowego nie ma psychiki, z tego co się orientuję. Czyli gdy pojawia się zaburzenie pracy ukł. nerwowego, to i wpływa to na psychikę, ale samo powstanie nerwicy zaczyna się od nadszarpnięcia układu nerwowego, psychiki, z zewnątrz, a później to i psychicznie możesz nakręcać się tak, że nowe rozchwiania powstają.

Oczywiście, konflikty rodzą się w człowieku chyba przez całe życie, tylko różne są rodzaje konfliktów, np.: wybrać mniejsze zło ; zaryzykować większe dobro; udać, że nie widzi się problemu i stwierdzić, że co będzie to będzie, albo świadomie powodować konflikty(napięcia) w celu dążenia do lepszego siebie. Ale gdy konflikt powoduje źle ukształtowane środowisko, to wtedy taki konflikt jest zabójczy i wydaje mi się, że powodujący nerwicę.

Rożnie ludzie to postrzegają, jedni preferują podejscie terpaeutyczne, inni farmakoterapie.

Ja jestem wyznawczynią;) teorii, ze czlowiek ma różne nieswiadome konflikty, emocje ktore gdziestam wypiera, bo są trudne, potrzeby (chcialby robic cos innego, inaczej żyć - ale wypiera to, bo wie, ze musi zasuwac codziennie w fabryce, itd.) No i te rzeczy powodują w czlowieku takie "przegrzanie", jest jakas energia, ktora nie znajduje ujscia. I w pewnym momencie (jak sie nawarstwi) uwalnia się, albo pod postacią lękow, albo somatyzacji, albo ktos sobie radzi uzalezniając się od jakichs substancji, albo popada w depresje itd.

I w momencie kiedy ja sobie "przepracuje" te rzeczy. Bede zwracała uwage, że teraz czuje smutek, teraz złosc, teraz radosc. Albo że chce wyjechac w bieszczady i paść owce - to wtedy wszystko jest jak na talerzu i nie powoduje takich wewnetrznych konfliktów. I w konsekwencji nie pojawiają sie problemy somatyczne czy tym podobne rzeczy (bo n ie mają sie już z czego brac).

Czyli podobnie myślimy, tylko inaczej Ty i ja przedstawiamy problem . To co ja opisuję jako wolność, Ty szczegółowiej przedstawiasz jako wyjazd z własnej woli w Bieszczady, pasanie owiec. I nerwica pojawia się, gdy człowiek dostrzega (świadomie/nieświadomie) przeszkody w osiągnięciu tego. Oczywiście przeszkody niewynikłe z własnych ograniczeń/ ułomności/ sytuacji, a przeszkody ograniczające wolność (obiektywne przeszkody). Konkretny przykład, który powoduje rozwój nerwicy( jeżeli układ nerwowy nie jest na tyle silny by to znieść). A chodzi o program Rodzina 500+ . Jeżeli jestem świadomy tego co się dzieje, to jak mam normalnie funkcjonować w kraju w którym kradzież jest przestępstwem, a rządzący jak gdyby nigdy nic przyzwalają na kradzież pewnej grupie? Każdy kto się zastanowi i pomyśli, to stwierdzi, że ten program 500+ jest kradzieżą, bo: grupa ludzi, która w trakcie godzin pracy staje się urzędnikami rozporządzającymi zarobkiem innych ( pod przymusem w formie podatku/dodruku zostały zabrane pieniądze na ten program, bo rząd nie ma własnych pieniędzy). Oczywiście urzędnik nie robi tego za darmo i z tych zabranych pieniędzy najpierw wypłaci sobie pensję, a dopiero później przyzna ustaloną kwotę zgłaszającemu się i spełniającemu wymogi programu. Po prostu jest to kradzież, tylko bardziej zamota. A najwięcej kradną tym co nie mają dzieci i tym co nie zgłosili się po tę kwotę, trochę mniej tym co zgłosili się po 500 ( im też zostanie zabrane więcej niż 500). Zyskują jedynie urzędnicy powołani do rozdzielania z ukradzionej puli( zyskują finansowo, bo moralnie tracą). Wybacz Nerwa za rozpisanie się, ale chciałem konkretnie ukazać o co mi biega. No i jeżeli to dostrzegam, to jak ma to we mnie frustracji nie powodować? I tak na wielu płaszczyznach, co chwilę coś rozwalającego człowieka od środka. ( No i to we mnie, albo w Tobie jest problem, że to dostrzegasz?)

no wlasnie, i ja tu uwazam, ze czlowiek czesto tego nei wie, bo ma za słaby wgląd w siebie, musi dopiero odkryc co jest zgodne z jego naturą, zeby moc to zmienic, albo ewentualnie zaakcaptowac, jesli zmienic się nie da - a zeby to zrobic = terapia :)

Nerwa, ale jak człowiek może spojrzeć w siebie i rozwijać to co wie o sobie, jeżeli środowisko naturalne jest coraz bardziej zmieniane na niekorzyść (czyli coraz mniej wolności wyboru, mieszanie wszystkiego i mieszanie się prawie do wszystkiego rządu, ujednolicanie, ogólnie tworzy się środowisko nienaturalne dla człowieka)?A nie da się oderwać człowieka od otoczenia/środowiska. To tak jakbyś codziennie wychodziła z domu i była co chwilę szczypana przez kogoś. Czy to Ty masz zaakceptować to szczypanie i zmienić się, czy ci co szczypią mają przestać?( dlaczego w ogóle zaczęli?) Wiadomo.

 

Mam nadzieję, że nie wnerwiłem. ;) I oczywiście, jeżeli Tobie pomaga terapia psychologiczna, to oby jak najdłużej . I dziękuję za podzielenie się spostrzeżeniami. A jeszcze pytanie co do tabletek. Czy zażywałaś jakieś?

 

*W poprzedniej wypowiedzi miało być "nie morduj" zamiast "nie zabijaj" ( morderstwo podlega karze śmierci, a zabójstwo niekoniecznie), ale nie mogłem już edytować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to środowisko trzeba zmieniać tak by było jak najbardziej naturalne dla człowieka, a nie że człowiekowi psychikę, tak żeby dostosował się do nienaturalnego środowiska.

No ale środowiska często nie da się zmienić. I co - to znaczy, że dla takich ludzi nie ma ratunku? Albo niektorzy ludzie mający wszystko - popelniają samobójstwa, a ludzie zyjący w skrajnej biedzie są w jakis sposob szczęsliwi.

 

Dla mnie najważniejsza jest nasza reakcja na środowisko, a nie środowisko same w sobie. Oczywiście - zmienić środowisko jest najłatwiej, ale co jak za chwile znowu środowisko (to nowe) stanie się złe? (niby) to wtedy znowu trzeba zmieniać - i w pewnym momencie dla mnie to już jest taka troche ucieczka (np. od problemów). A jak się zmieni podejscie i swoje myslenie, to może się okazać, że da się życ bez nerwicy nawet w gorszym środowisku.

 

Nie wiem czy czytałeś ksiązke Frankla - Czlowiek i sens życia. Opisuje on życie w obozie koncentracyjnym i jaka byla różnica (w mysleniu i postrzeganiu swiata) pomiedzy osobami ktorzy wlasnie nie chcieli życ, a ktory chcieli żyć (mimo takich niewyobrażalnie ciężkich warunków). I fajnie tam pokazuje jak myślenie może wpływać na naszą percepcje sytuacji w ktorej się znajdujemy (nawet bardzo ciężkiej) i na naszą siłe psychiczną. Oczywiscie nie wiaodmo jak dokladnie wygladal ich układ nerwowy fizjologicznie - bo tego nei zbadano. Mogloby się okazać, że oni myśleli inaczej (byli w stanie widziec światelko w tunelu i wyjscie z tej sytuacji), bo ich układ nerwowy był inny - tego nie wiaodmo.

 

To tak jakbyś codziennie wychodziła z domu i była co chwilę szczypana przez kogoś. Czy to Ty masz zaakceptować to szczypanie i zmienić się, czy ci co szczypią mają przestać?( dlaczego w ogóle zaczęli?) Wiadomo.

Zgadzam się, z tym że 500+ to zlodziejstwo i ogolnie jest bardzo frustrujące to, co sie dzieje w naszym kraju...

Ale wyobraz sobie np. taką sytuacje:

 

Jest osoba, nieśmiała, nie asertywna, nie umie bronić swojego zdania i siebie, bo się boi (np. tego, że ludzie przestaną ją lubić - czasem ludzie mogą się tego bać). Pracuje sobie w firmie, ludzie (są często jacy są, i czesto się trafi jakis skurw...n) zaczynają taką osobe wykorzystywać. Ona robi wszystko co jej każą, jest męczona, dręczona, popada w nerwice, depresje.

Mysli sobie... ta praca jest zła, złe środowisko itd. Przenosi się do innej pracy, gdzie ten schemta się powtarza, bo znow nie umie walczyć o swoje i znowu ludzie to wykorzystują (bo taki jest świat, neistety). Oczywiscie, moze sie zdarzyć, ze w koncu wyjedzie sobie, będzie wypasac owce i jakos przezyje reszte życia we wzglednym spokoju.

Ale... z drugiej stony, są takie osoby, ktore w tym momencie wlasnie idą na terapie. Tam zaczynają zauwazac, ze w pracy jest zle, bo JA nie walcze o swoje, JA daje sobie wchodzic na glowie i kazdy mi mowi co ma robic. Uczy się, ze mozna to zmienic, bo jak mnie nie beda lubic, to trudno, to nie jest wazne. Najwazniejsze zebym byla sobą, nie pozwala sobie na zle traktowanie itd.

No i taka osoba idzie do pracy, już potrafi odmawiac, nie zgadzac sie na pewno rzeczy itd. Czuje się pewniej, inni wtedy tez juz nie mogą nią "pomiatac" i nagle okazuje sie, ze kazda praca w ktorej bylo to "zle srodowisko", jest ok, jesli ja zmienie siebie - swoje podejscie i zachowanie.

 

A jeszcze pytanie co do tabletek. Czy zażywałaś jakieś?

Tak, zazywalam w sumie - flueksetyne, wenlafaksyne, spamilan - ale wszystko dosc krotko, kiepsko się po tym czulam i nie widzialam poprawy. Poprawe widze po benzodiazepinach, ale ich nie mozna brac zbyt czesto :)

 

Ogolnie ja mysle, ze jest tak:

Swiat (i srodowisko) czesto jest zly, niesprawiedliwy i szkodliwy dla nas. Takie są fakty.

Możemy to rozwiazac:

1) zmieniajac to srodowisko (tylko trzeba sie zastanaowic, bo mozna wpasc tez w bledne kolo - że wszedzie gdzie pojdziemy bedzie zle, bo to my mamy taką skrzywioną percepcje)

2) możemy zmienic siębie i percepcje srodowiska albo danej (trudnej) sytuacji. To tez nie jest zawsze rozwiazanie, bo jak kogos np. mąż bije w domu, no to wiadomo, ze nijak nie da się tego zaakceptowac i trzeba zmienic srodowisko.

3) Mozemy brac leki, wtedy nie odczuwamy lęku, nie odczuwamy somatyzacji, nie odczuwamy niczego, wiec wiele rzeczy nam nie przeszkadza i zyjemy sobie szczesliwe :) (tylko... wtedy trzeba je brac raczej caly czas, i jak one wplyną na wątrobę? i jak wplyną na odczuwanie tych dobrych emocji? Czy mozna czuc sie szczesliwym (Tak naprawde) będac na lekach psychotropowych? - nie wiem)

 

Wiec jak to się mowi, na pytanie co najlepiej zrobić? - "to zależy..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień niech będzie dobry ;)

 

Nerwa, środowisko, czyli ramy w których człowiek żyje, czyli zasady/normy/prawo/reguły. To człowiek kształtuje te ramy i ramy mogą być dobre [nie ograniczają wolności] albo złe( zbędne normy też są złe). Obecnie, coraz więcej złych i zbędnych zasad jest wprowadzanych( same się nie wprowadzają), a przez to środowisko to ulega skurczeniu, czyli wolność zanika, a bez wolności nie ma rozwoju, mniej życia. I cywilizacja śmierci rozwija się w najlepsze.

Stan materialny wpływa na poczucie szczęścia, ale nie jest czymś decydującym, więc nic w tym dziwnego, że człowiek aktualnie w stanie biedy, albo człowiek aktualnie bogaty mogą być podobnie szczęśliwi.

 

Dla mnie najważniejsza jest nasza reakcja na środowisko, a nie środowisko same w sobie. Oczywiście - zmienić środowisko jest najłatwiej, ale co jak za chwile znowu środowisko (to nowe) stanie się złe? (niby) to wtedy znowu trzeba zmieniać - i w pewnym momencie dla mnie to już jest taka troche ucieczka (np. od problemów). A jak się zmieni podejscie i swoje myslenie, to może się okazać, że da się życ bez nerwicy nawet w gorszym środowisku.

Ale Twoja reakcja na środowisko, wynika w największym stopniu z tego jakie to środowisko jest.(?) I Ty możesz albo ulec i toczyć się razem z tym co teraźniejsze, możesz stawić opór, ale bez dodatkowego działania sam opór na nic się zda( w końcu nerwy i tak puszczą, zresztą jeżeli postawić na konformizm to też to się odbije na zdrowiu). Najlepiej, najtrudniej jest po prostu stawić opór i do tego oprzeć swoje życie na dobrych zasadach, i wtedy chwila cierpienia, ale za to przyszłość jaśniejsza będzie, bo i środowisko zacznie się zmieniać na dobre.

Oczywiście jeżeli środowisko jest w porządku, to nic złego w dostosowaniu się.

A konkretnie: jeżeli środowisko( Polska) ustalają urzędnicy ( a obecnie ustalają) i na przykład zdecydują, że aborcja staje się normalnym, powszechnym, nic nie szkodzącym (wręcz ratującym) zabiegiem, to czy ci co poddają się aborcji (kobieta bezpośrednio, facet pośrednio) są usprawiedliwieni rozboju, albo człowiek wykonujący ten zabieg, albo ten urzędnik który to ustalił?

 

Nie wiem czy czytałeś ksiązke Frankla - Czlowiek i sens życia. Opisuje on życie w obozie koncentracyjnym i jaka byla różnica (w mysleniu i postrzeganiu swiata) pomiedzy osobami ktorzy wlasnie nie chcieli życ, a ktory chcieli żyć (mimo takich niewyobrażalnie ciężkich warunków). I fajnie tam pokazuje jak myślenie może wpływać na naszą percepcje sytuacji w ktorej się znajdujemy (nawet bardzo ciężkiej) i na naszą siłe psychiczną. Oczywiscie nie wiaodmo jak dokladnie wygladal ich układ nerwowy fizjologicznie - bo tego nei zbadano. Mogloby się okazać, że oni myśleli inaczej (byli w stanie widziec światelko w tunelu i wyjscie z tej sytuacji), bo ich układ nerwowy był inny - tego nie wiaodmo

Nie czytałem tej książki (z tego co się zorientowałem, to chodzi o : "Człowiek w poszukiwaniu sensu" ?), ale przeczytam, bo już fragmenty świadczą, że wartościowe przemyślenia. Dziękuję.

Znasz "Nowy wspaniały świat" Aldousa Huxleya? W pewnym sensie analogia do współczesności.

 

Jest osoba, nieśmiała, nie asertywna, nie umie bronić swojego zdania i siebie, bo się boi (np. tego, że ludzie przestaną ją lubić - czasem ludzie mogą się tego bać). Pracuje sobie w firmie, ludzie (są często jacy są, i czesto się trafi jakis skurw...n) zaczynają taką osobe wykorzystywać. Ona robi wszystko co jej każą, jest męczona, dręczona, popada w nerwice, depresje.

Mysli sobie... ta praca jest zła, złe środowisko itd. Przenosi się do innej pracy, gdzie ten schemta się powtarza, bo znow nie umie walczyć o swoje i znowu ludzie to wykorzystują (bo taki jest świat, neistety). Oczywiscie, moze sie zdarzyć, ze w koncu wyjedzie sobie, będzie wypasac owce i jakos przezyje reszte życia we wzglednym spokoju.

To jeszcze raz: jeżeli w firmie są złe normy, to będą odnajdywać się w tych normach ludzie o złej moralności, więc ten ktoś kto czuje się nieswojo w tej firmie, to w sumie dobrze. Gorzej, że boi się ten ktoś kierować prawdą z powodu tego, że przestanie być lubiany, bo jest to niespójne, jest to ulegnięcie chorej sytuacji. Oczywiście, ważne by szanować innych i przyjemnie być lubianym, ale jeżeli wypaczeni kształtują złe normy, to lepiej się od takich odciąć niż przymilać, bo przez to, że właśnie boi się, że ktoś przestanie lubić (w tym środowisku) kształtuje się nerwica. Tylko że silnych i wytrzymałych nerwów do tego potrzeba, a to nie taka prosta sprawa. I o to się rozbiega, by kształtować dobre normy/zasady/prawo/kodeks, środowisko, ogólnie świat po prostu.

Ale... z drugiej stony, są takie osoby, ktore w tym momencie wlasnie idą na terapie. Tam zaczynają zauwazac, ze w pracy jest zle, bo JA nie walcze o swoje, JA daje sobie wchodzic na glowie i kazdy mi mowi co ma robic. Uczy się, ze mozna to zmienic, bo jak mnie nie beda lubic, to trudno, to nie jest wazne. Najwazniejsze zebym byla sobą, nie pozwala sobie na zle traktowanie itd.

No i taka osoba idzie do pracy, już potrafi odmawiac, nie zgadzac sie na pewno rzeczy itd. Czuje się pewniej, inni wtedy tez juz nie mogą nią "pomiatac" i nagle okazuje sie, ze kazda praca w ktorej bylo to "zle srodowisko", jest ok, jesli ja zmienie siebie - swoje podejscie i zachowanie.

To się sprawdzi wtedy, jeżeli środowisko było w porządku, a ten ktoś był tym o złej moralności. Albo po prostu terapia wzmacnia i ten ktoś zaczyna walczyć, ale według zasad które obowiązują w środowisku ( tu akurat chodzi o to złe środowisko) i dostosowuje się, czyli i tak prowadzi to do złego.

Ogolnie ja mysle, ze jest tak:

Swiat (i srodowisko) czesto jest zly, niesprawiedliwy i szkodliwy dla nas. Takie są fakty.

Zgadzam się, często tak jest, ale każdy z nas ma wpływ (mniejszy, większy) na zmianę na lepsze( bo o lepsze przecież chodzi ). (każda decyzja powoduje skutek dostrzegalny i trudniej dostrzegalny, bo niewidoczny na pierwszy rzut oka). Żeby zmienić środowisko, najpierw trzeba samemu być w porządku( to oczywiste) i tu zaczynają się urojenia, bo jakby tak popytać, to coś czuję, że okazałoby się: każdy dobry, tylko inni źli. Dobrze, że istnieje obiektywizm.

1) zmieniajac to srodowisko (tylko trzeba sie zastanaowic, bo mozna wpasc tez w bledne kolo - że wszedzie gdzie pojdziemy bedzie zle, bo to my mamy taką skrzywioną percepcje)

2) możemy zmienic siębie i percepcje srodowiska albo danej (trudnej) sytuacji. To tez nie jest zawsze rozwiazanie, bo jak kogos np. mąż bije w domu, no to wiadomo, ze nijak nie da się tego zaakceptowac i trzeba zmienic srodowisko.

3) Mozemy brac leki, wtedy nie odczuwamy lęku, nie odczuwamy somatyzacji, nie odczuwamy niczego, wiec wiele rzeczy nam nie przeszkadza i zyjemy sobie szczesliwe :) (tylko... wtedy trzeba je brac raczej caly czas, i jak one wplyną na wątrobę? i jak wplyną na odczuwanie tych dobrych emocji? Czy mozna czuc sie szczesliwym (Tak naprawde) będac na lekach psychotropowych? - nie wiem)

Najlepsze odpowiedzi jak najlepiej żyć są w Biblii( więcej w Nowym Testamencie), tylko też trzeba czasami innej wiedzy jak ta serwowana głównie, żeby zrozumieć istotę niektórych słów, zdań, przypowieści. Jest kilku Księży, Sióstr zakonnych, ogólnie mądrych osób, które pomagają w zrozumieniu. (Tylko że później po zderzeniu z teraźniejszością układ nerwowy bardzo boli, no ale cóż, prawda często boli.) Ale mając wiedzę jak żyć, łatwiej już działać, po prostu ma się więcej możliwości.

Leki traktować jako pomoc, ale nie oparcie bez którego ani kroku.

Tak to widzę, Nerwa.

 

 

Cześć Madzialenka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×