Skocz do zawartości
Nerwica.com

ot


elo

Rekomendowane odpowiedzi

Tobie zapewne nie zdarza się być zaślepionym.
Oczywiście, że mi się zdarza. A co?

 

nie czaje czemu ludzie robia sobie krzywde takim czarno-bialym mysleniem

 

feminizm nie jest ani super fajny ani super zly - i nigdy nie byl

 

proponuje troche wiecej samodzielnego myslenia zamiast przyklejania sobie i innym latek

Już sama nazwa - "feminizm" - dyskryminuje mężczyzn. Jako mężczyzna wolę meninizm (tak - tutaj z kolei nazwa dyskryminuje kobiety).

 

Ja z kolei jestem kobieta i roznice widze znaczna. To tak jakbym wykonujac swoj zawod narzekala, ze nie moge latac w glanach i podartych dzinsach... Pracuja na jakims stanowisku gdzie maja kontakt z klientem, wiedzialy jaka prace zaczynaja, to niech nie narzekaja.
:brawo: Dziękuję. Właśnie zaczynam odzyskiwać wiarę w kobiety!

 

To o paznokciach i zmuszaniu napisal FACET, atic. FACET.
Ok. Ciekaw jestem w takim razie co nim kierowało. Czyżby miał to być persyflaż, jakaś prowokacja? No to się udało xD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do feminizmu - moim zdaniem jest potrzebny kobietom, które mają głupich albo z natury złych mężow/partnerów.

Wiesz, jaj widze młodziutka dziewczyne ktora siedzi w domu i nie ma z zycia nic, tylko sprzata, pierze, gotuje, to jej ten feminizm by sie przydal.

 

Nie wiesz dlaczego ta dziewczyna siedzi w domu i od razu ja osadzasz a moze to jej wybor, nie wszystkie marza aby realizowac sie zawodowo choc jest takich kobiet coraz mniej. Siedzialam swojego czasu w domu tez, bylam matka i zona sprzatajaca, gotujaca, prasujaca itp i musze Ci powiedziec, ze to wcale nie jest nic nie robienie tylko praca 24/h ale tez swiadomy wybor bo nie wyobrazalam sobie aby ktos to robil za mnie, zajmowal sie moim dzieckiem, uwazalam, ze to jest moje zadanie skoro chcialam byc matka, troche zal by bylo mi podrzucac malego gdzie popadnie tylko po to abym mogla pracowac. Pojawila sie propozycja powrotu do pracy po roku ale nie skorzystalam choc maz mnie namawial ale nie skorzystalam bo moje priorytety byly wowczas inne...rodzina i drugi raz zrobilabym to samo.

 

A otrzymywalas wynagrodzenie za te prace?

Bo widzisz, ja codziennie (nawet w weekendy) robie cos do pracy i TYLKO TO nazywam praca.

Nie nazywam praca np. opieki nad kolem naukowym, bo nie otrzymuje za to wynagrodzenia i po prostu robie to, bo chce.

Nie nazywam praca: wyprowadzenia psa, zrobienia sniadania czy wstania w nocy do chorego kota (biedaczek zapalenia ucha ma i drze sie niemilosiernie) bo to nie jest moja praca. Uscislajac - moj maz ten do tego rozdartego siersciucha wstawal, perfidnie udawalam, ze cala noc twardo spie (mimo ze kot byl na moje zyczenie) :D i on tez nie nazywa tego praca, bo co to za praca? Jakia dodatkowy obowiazek z praca niezwiazany

Bawi mnie to, bo matki ktore PRACUJA ZAWODOWO nie nazywaja tych czynnosci praca, czynia to te, ktore NIE pracuja. Niedowartosciowanie stad bije na kilometr.

Tez swego czasu musielismy z mezem - w koncu, bo syf byl, a nie moglismy znalezc kogos sensowego po uprzedniej kradziezy - pospatrzac. Sprzatalismy OBOJE. Nie uwazam, zeby mi to uwaczalo, nawet zabawnie bylo, chociaz trwalo z tydzien.

Ale widzisz roznice? OBOJE. Nie tylko ja, czekajac grzecznie z obiadkiem az pan i wladca wroci z pracy zawodowej, w ktorej sie REALIZUJE.

Ja moge sobie sprzatac, pod warunkiem ze malzonek posprzata tyle samo. Aktualnie to u nas niewykonalne (praca, dom zdecydowanie za duzy) wiec nie sprzata zadne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, jaj widze młodziutka dziewczyne ktora siedzi w domu i nie ma z zycia nic, tylko sprzata, pierze, gotuje, to jej ten feminizm by sie przydal.
A co ma z życia kobieta która tyra 10-12 h dziennie 6 dni w tygodniu oprócz pieniędzy które wcale nie muszą być duże jeśli to niskie stanowisko w nisko płatnej branży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:brawo: Dziękuję. Właśnie zaczynam odzyskiwać wiarę w kobiety!

 

Ale mowisz to tez kobiecie, ktora nie gotuje, nie sprzata, pracuje okolo 10 godzin dziennie, startowala swego czasu na radna, ponad wszystko stawia wyksztalcenie, nigdy nie rodzila i zapierdziela 140 na autostradzie (za co zreszta zaplacilam - chodze w kolnierzu) ;)

Ale tak, uwazam ze kobieta powinna wygladac jak kobieta.

Nie jestem feministka, bo lubie swego apodyktycznego meza ;) pomijajac fakt, ze jego apodyktycznosc jest dla mnie zwykle wygodna.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, jaj widze młodziutka dziewczyne ktora siedzi w domu i nie ma z zycia nic, tylko sprzata, pierze, gotuje, to jej ten feminizm by sie przydal.
A co ma z życia kobieta która tyra 10-12 h dziennie 6 dni w tygodniu oprócz pieniędzy które wcale nie muszą być duże jeśli to niskie stanowisko w nisko płatnej branży.

 

Niezaleznosc?

Wiekszy szacunek meza, ze bez niego nie zdechnie w rowie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale mowisz to tez kobiecie, ktora nie gotuje, nie sprzata, pracuje okolo 10 godzin dziennie, startowala swego czasu na radna, ponad wszystko stawia wyksztalcenie, nigdy nie rodzila i zapierdziela 140 na autostradzie ;)
No to tym bardziej szacun ;-) Choć nikomu nie życzę 10 godzin dziennie pracy :P
Ale tak, uwazam ze kobieta powinna wygladac jak kobieta.
Odnosiłem się raczej do Twojego logicznego myślenia. Jak dla mnie kobieta może wyglądać jak jej się żywnie podoba.
Nie jestem feministka, bo lubie swego apodyktycznego meza ;) pomijajac fakt, ze jego apodyktycznosc jest dla mnie zwykle wygodna.
Ja tam niezbyt lubię apodyktycznych ludzi :P Nie lubię jak ktoś na mnie próbuje presję wywierać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, jaj widze młodziutka dziewczyne ktora siedzi w domu i nie ma z zycia nic, tylko sprzata, pierze, gotuje, to jej ten feminizm by sie przydal.
A co ma z życia kobieta która tyra 10-12 h dziennie 6 dni w tygodniu oprócz pieniędzy które wcale nie muszą być duże jeśli to niskie stanowisko w nisko płatnej branży.

 

Niezaleznosc?

Wiekszy szacunek meza, ze bez niego nie zdechnie w rowie?

Nie słyszałem ostatnio o przypadkach śmierci głodowej zwłaszcza w rowie. :mrgreen: Dla mnie to czy kobieta robi karierę czy jest tzw kurą domową nie ma znaczenia jej wybór( ewentualnie jej męża, partnera) ale zwykle to w Polsce kobiety zarówno pracują jak i zajmują się domem i te mają najciężej. Poza tym niektórzy faceci nie chcą aby ich żony pracowały bo uważają że to oni są od utrzymania rodziny i niektórym kobietom się to podoba a nie którym mniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to tym bardziej szacun ;-) Choć nikomu nie życzę 10 godzin dziennie pracy :P

W mojej obecnej ale i poprzedniej pracy tyle się wymaga od kobiet i to 6 dni w tygodniu a czasem i 7 , ostatnio się zbuntowały i powiedziały że tyle robić nie będą zwłaszcza że za te godziny ponad to co przewiduje kodeks pracy mają identyczne stawki. I co pójdą pewnie do zwolnienia, zakład zamkną no chyba że znajda Ukrainki na ich miejsce bo żadnych innych Polek znaleźć nie mogą. Polski pracodawca ma w nosie kodeks pracy ale też i to że te kobiety mają rodziny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A otrzymywalas wynagrodzenie za te prace?

Bo widzisz, ja codziennie (nawet w weekendy) robie cos do pracy i TYLKO TO nazywam praca.

Nie nazywam praca np. opieki nad kolem naukowym, bo nie otrzymuje za to wynagrodzenia i po prostu robie to, bo chce.

Nie nazywam praca: wyprowadzenia psa, zrobienia sniadania czy wstania w nocy do chorego kota (biedaczek zapalenia ucha ma i drze sie niemilosiernie) bo to nie jest moja praca. Uscislajac - moj maz ten do tego rozdartego siersciucha wstawal, perfidnie udawalam, ze cala noc twardo spie (mimo ze kot byl na moje zyczenie) :D i on tez nie nazywa tego praca, bo co to za praca? Jakia dodatkowy obowiazek z praca niezwiazany

Bawi mnie to, bo matki ktore PRACUJA ZAWODOWO nie nazywaja tych czynnosci praca, czynia to te, ktore NIE pracuja. Niedowartosciowanie stad bije na kilometr.

Tez swego czasu musielismy z mezem - w koncu, bo syf byl, a nie moglismy znalezc kogos sensowego po uprzedniej kradziezy - pospatrzac. Sprzatalismy OBOJE. Nie uwazam, zeby mi to uwaczalo, nawet zabawnie bylo, chociaz trwalo z tydzien.

Ale widzisz roznice? OBOJE. Nie tylko ja, czekajac grzecznie z obiadkiem az pan i wladca wroci z pracy zawodowej, w ktorej sie REALIZUJE.

Ja moge sobie sprzatac, pod warunkiem ze malzonek posprzata tyle samo. Aktualnie to u nas niewykonalne (praca, dom zdecydowanie za duzy) wiec nie sprzata zadne.

 

Zyjesz tylko praca czytasz slowo "praca" i wszystko oceniasz przez jej pryzmat. Tak otrzymywalam wynagrodzenie w postaci milosci itp :)

Nie porownuj chorego kota do dziecka choc to tez stworzenie ktorym nalezy sie zajmowac ale to spora roznica.

I w tym momencie ocenilas tez mojego meza a nic o tym nie napisalam ale nigdy nie nalezal do mezczyzn siedzacych po pracy na fotelu z pilotem w reku i nigdy sie nie zachowywal jak Pan i wladca i wierz mi wie co to znaczy prac, gotowac a ja wiem co to znaczy skosic trawe czy umyc samochod :)

A co do mojego niedowartosciowania to napisalam wczesniej to byl swiadomy wybor tylko moj.

Zbyt szybko i zbyt pochopne wnioski wyciagasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:brawo: Dziękuję. Właśnie zaczynam odzyskiwać wiarę w kobiety!

 

Ale mowisz to tez kobiecie, ktora nie gotuje, nie sprzata, pracuje okolo 10 godzin dziennie, startowala swego czasu na radna, ponad wszystko stawia wyksztalcenie, nigdy nie rodzila i zapierdziela 140 na autostradzie (za co zreszta zaplacilam - chodze w kolnierzu) ;)

Ale tak, uwazam ze kobieta powinna wygladac jak kobieta.

Nie jestem feministka, bo lubie swego apodyktycznego meza ;) pomijajac fakt, ze jego apodyktycznosc jest dla mnie zwykle wygodna.

 

Wyobraz sobie, ze ja teraz pracuje po 10-12 godzin dziennie w sumie mam licencjata, mam syna w 4 klasie, sprzatam dom ponad 100 metrowy, jezdzilabym szybciej po autostradzie ale mam zbyt kiepskie auto i tez nie jestem feministka a do polityki bym sie nie pchala do tego mam tez okres bycia kura domowa ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale mowisz to tez kobiecie, ktora nie gotuje, nie sprzata, pracuje okolo 10 godzin dziennie, startowala swego czasu na radna, ponad wszystko stawia wyksztalcenie, nigdy nie rodzila i zapierdziela 140 na autostradzie ;)
No to tym bardziej szacun ;-) Choć nikomu nie życzę 10 godzin dziennie pracy :P
Ale tak, uwazam ze kobieta powinna wygladac jak kobieta.
Odnosiłem się raczej do Twojego logicznego myślenia. Jak dla mnie kobieta może wyglądać jak jej się żywnie podoba.
Nie jestem feministka, bo lubie swego apodyktycznego meza ;) pomijajac fakt, ze jego apodyktycznosc jest dla mnie zwykle wygodna.
Ja tam niezbyt lubię apodyktycznych ludzi :P Nie lubię jak ktoś na mnie próbuje presję wywierać.

 

A, o logiczne myslenie chodzi.

No to oczywiste, ze praca - niezaleznie od plci - moze pociagac za soba koniecznosc "wygladania" w okreslony sposob.

Nie chcemy konsultantek z brudem za paznokciami, pielegniarek z dlugimi tipsami, pani weterynarz w 12-centymetrowych szpilkach, adwokata w trampkach, bluzie i rozowych wlosach, ochroniarza o wzroscie 155 cm czy szczerbatego prezentera w tv. Ludzie tego nie rozumieja, ich problem.

 

Moja praca obejmuje tez "kursowanie", choc na szczescie mam 10 minut od glownych jej miejsc :)

Wiesz, jak jestem w pracy to robie sobie tez przerwy. Wspolpracownik codziennie chodzi na drzemke ;)

Nie mamy specjalnie rygorystycznych norm jesli chodzi o godziny od-do, wiec roznie bywa. Wychodze jesc, pogadamy sobie etc. Czesto biore cos do domu na wieczor.

Moj maz nie wywiera na mnie presji po to, zeby cos uzyskac. Wywiera na mnie presje pt. zjedz sniadanie (wie ze potrafię stwierdzic, ze zjem w pracy, a potem nie jesc do 16 nic, bo czasu nie ma), wez taksowke, idz przebadac krew. No i w pracy sie czasem klocimy, ale to cala czworka :D poza tym jest przekochany.

 

Co do feminizmu - feministki o tyle nie mysla logicznie, ze szkodza kobietom. Niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ludzie to mają tak zorane mózgi, ze uważają, że należy na tym świecie rozmnażać się i zapieprzać, co za głupota

 

Kto chce to się rozmnaża, kto chce to pracuje...każdy żyje jak chce i jak mu się podoba ale szanuje też innych którym to się nie podoba dla mnie głupotą byłoby oceniać kogoś w ten sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Zyjesz tylko praca czytasz slowo "praca" i wszystko oceniasz przez jej pryzmat. Tak otrzymywalam wynagrodzenie w postaci milosci itp :)

Nie porownuj chorego kota do dziecka choc to tez stworzenie ktorym nalezy sie zajmowac ale to spora roznica.

I w tym momencie ocenilas tez mojego meza a nic o tym nie napisalam ale nigdy nie nalezal do mezczyzn siedzacych po pracy na fotelu z pilotem w reku i nigdy sie nie zachowywal jak Pan i wladca i wierz mi wie co to znaczy prac, gotowac a ja wiem co to znaczy skosic trawe czy umyc samochod :)

A co do mojego niedowartosciowania to napisalam wczesniej to byl swiadomy wybor tylko moj.

Zbyt szybko i zbyt pochopne wnioski wyciagasz.

 

Wynagrodzenie w postaci milosci? Czy Ty slyszysz siebie?

Nie potrzebuje latac ze scierka i podsuwac obiadow pod nos, zeby maz mnie po prostu kochal. Zreszta sam odkad go poznalam podkreslal, ze chce partnerki, a nie gosposi. Na jego uznanie latwiej zapracowac wiedza.

100 metro to nie jest duzo.

 

Chory kot jest GORSZY niz chory dzieciak. Wierz mi. Przeszlam zapalenie kocich drog moczowych. Naleje i nawet nie wiesz gdzie. 24 godziny na dobe darcia ryja, szorowania zadem po podlodze i sikania gdzie popadnie. Dzieciak sie chociaz nie zleje w najciemniejszym kacie garderoby za sukienkami. Wychodzisz rano - jest ok. Wracasz wieczorem - smierdzi jakby 100 kotow lalo gdzie popadnie przez ostatni miesiac.

Wczoraj bylismy u weterynarza - coz, denerwowalam sie od rana, bo ciezko jest zawsze. Kot sie meczy, my sie meczymy, nie da sie nic zrobic, bo przeciez polamalby sobie lapy, wyrywajac sie.

Naprawde, wolalabym beczacego dzieciaka. Beczy to beczy, przynajmniej nie trzeba 3 facetow do trzymania, i tak bezkutecznego, bo krwi sobie pobrac nie da. Potem maz go chcial tylko zapakowac do transportera, to mu przejechal pazurami po policzku tak, ze go dzisiaj korektorem smarowalam :D

Dasz sobie rade z 8-kilogramowym kotem z temperamentem, to pogadamy ;)

Pies jest latwiejszy w "obsludze" weterynaryjnej.

 

Nie ocenilam Twojego meza, tylko abstrakcyjnego Pana x. Nie bierz wszystkiego do siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Zyjesz tylko praca czytasz slowo "praca" i wszystko oceniasz przez jej pryzmat. Tak otrzymywalam wynagrodzenie w postaci milosci itp :)

Nie porownuj chorego kota do dziecka choc to tez stworzenie ktorym nalezy sie zajmowac ale to spora roznica.

I w tym momencie ocenilas tez mojego meza a nic o tym nie napisalam ale nigdy nie nalezal do mezczyzn siedzacych po pracy na fotelu z pilotem w reku i nigdy sie nie zachowywal jak Pan i wladca i wierz mi wie co to znaczy prac, gotowac a ja wiem co to znaczy skosic trawe czy umyc samochod :)

A co do mojego niedowartosciowania to napisalam wczesniej to byl swiadomy wybor tylko moj.

Zbyt szybko i zbyt pochopne wnioski wyciagasz.

 

Wynagrodzenie w postaci milosci? Czy Ty slyszysz siebie?

Nie potrzebuje latac ze scierka i podsuwac obiadow pod nos, zeby maz mnie po prostu kochal. Zreszta sam odkad go poznalam podkreslal, ze chce partnerki, a nie gosposi. Na jego uznanie latwiej zapracowac wiedza.

100 metro to nie jest duzo.

 

Chory kot jest GORSZY niz chory dzieciak. Wierz mi. Przeszlam zapalenie kocich drog moczowych. Naleje i nawet nie wiesz gdzie. 24 godziny na dobe darcia ryja, szorowania zadem po podlodze i sikania gdzie popadnie. Dzieciak sie chociaz nie zleje w najciemniejszym kacie garderoby za sukienkami. Wychodzisz rano - jest ok. Wracasz wieczorem - smierdzi jakby 100 kotow lalo gdzie popadnie przez ostatni miesiac.

Wczoraj bylismy u weterynarza - coz, denerwowalam sie od rana, bo ciezko jest zawsze. Kot sie meczy, my sie meczymy, nie da sie nic zrobic, bo przeciez polamalby sobie lapy, wyrywajac sie.

Naprawde, wolalabym beczacego dzieciaka. Beczy to beczy, przynajmniej nie trzeba 3 facetow do trzymania, i tak bezkutecznego, bo krwi sobie pobrac nie da. Potem maz go chcial tylko zapakowac do transportera, to mu przejechal pazurami po policzku tak, ze go dzisiaj korektorem smarowalam :D

Dasz sobie rade z 8-kilogramowym kotem z temperamentem, to pogadamy ;)

Pies jest latwiejszy w "obsludze" weterynaryjnej.

 

Nie ocenilam Twojego meza, tylko abstrakcyjnego Pana x. Nie bierz wszystkiego do siebie.

 

Tak wynagrodzenie od syna który się tuli od męża który pomagał bo wiedział, że mi też nie jest łatwo...wynagrodzenie to nie tylko pieniądze i materialność :) Sama się zastanawiam czy wiesz o czym piszesz, porównujesz dziecko do kota i jeszcze piszesz, że kot jest gorszy a skąd możesz to wiedzieć? Przeżyłam z moim synem dużo...3 razy blok operacyjny i nigdy nie napiszę, że to było łatwe przeżycie ale nigdy mnie to nie męczyło...choć nie mogłam ścierpieć i patrzeć jak on się męczy a ja nie mogłam nic zrobić tylko zaufać lekarzom. Wiem co to znaczy gdy dziecko kłują po szyji, główce i nożkach i nijak mogą sobie poradzić bo żyłki małego dziecka i jeszcze płacącego są bardzo kruche. Nie mam zamiaru się przekomarzać bo to jest bezsensu ale staram się rozumieć innych ale wydaje mi się, że Tobie trudno przyjąć czyjś punkt widzenia co więcej oceniasz bezpodstawnie i z góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

salir, już nie pierwszy raz widzę, że masz podobny punkt widzenia, co ja :)

 

Wynagrodzenie w postaci milosci? Czy Ty slyszysz siebie?

Nie potrzebuje latac ze scierka i podsuwac obiadow pod nos, zeby maz mnie po prostu kochal. Zreszta sam odkad go poznalam podkreslal, ze chce partnerki, a nie gosposi. Na jego uznanie latwiej zapracowac wiedza.

Dlaczego za pracę uważasz wyłącznie to, za co otrzymuje się pieniądze? Rzeczy, za które nie dostaje się pieniędzy też są wartościowe, często nawet bardziej niż te, za które kasę się bierze.

Oczywiście, że nie powinno być tak , że na miłość trzeba czymś zasługiwać, ale tu raczej chodziło o to, że można tę miłość traktować jako nagrodę za trudy włożone w utrzymanie domu.

 

Ogólnie wyczuwam pogardę do kobiet, które zajmują się domem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie to czy kobieta robi karierę czy jest tzw kurą domową nie ma znaczenia jej wybór( ewentualnie jej męża, partnera) ale zwykle to w Polsce kobiety zarówno pracują jak i zajmują się domem i te mają najciężej. Poza tym niektórzy faceci nie chcą aby ich żony pracowały bo uważają że to oni są od utrzymania rodziny i niektórym kobietom się to podoba a nie którym mniej.

 

jezusie chrystusie przeciez to sie wlasnie o ten wybor rozchodzi - jezeli kobieta chce pracowac i zajmowac sie domkiem to niech to robi... jezeli chce tylko siedziec w domu albo tylko pracowac to tez spoko i nikt nie ma prawa krzyczec ze jest pojebana bo on tak uwaza

 

i o to tez tym opluwanym i znienawidzonym feministkom chodzi no ale widze ze moze byc to ciezkie do pojecia bo na tym forum feministka to synonim kobiety ktora nienawidzi mezczyzn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

salir, już nie pierwszy raz widzę, że masz podobny punkt widzenia, co ja :)

 

Wynagrodzenie w postaci milosci? Czy Ty slyszysz siebie?

Nie potrzebuje latac ze scierka i podsuwac obiadow pod nos, zeby maz mnie po prostu kochal. Zreszta sam odkad go poznalam podkreslal, ze chce partnerki, a nie gosposi. Na jego uznanie latwiej zapracowac wiedza.

Dlaczego za pracę uważasz wyłącznie to, za co otrzymuje się pieniądze? Rzeczy, za które nie dostaje się pieniędzy też są wartościowe, często nawet bardziej niż te, za które kasę się bierze.

Oczywiście, że nie powinno być tak , że na miłość trzeba czymś zasługiwać, ale tu raczej chodziło o to, że można tę miłość traktować jako nagrodę za trudy włożone w utrzymanie domu.

 

Ogólnie wyczuwam pogardę do kobiet, które zajmują się domem.

 

Nadinterpretujesz ;)

Oczywiście, że rzeczy, za które nie dostaje się pieniędzy bywają bardziej wartościowe. Prowadzenie spotkań z kołem naukowym jest bardziej wartościowe dla mnie niż prowadzenie zajęć - mam tam tylko zainteresowanych tematem ludzi - to ich wola, nie obowiązek. Ale nie jest to moja praca, mimo wszystko.

Tak samo ten głupi start w samorządówce - o matko, ile ja w to sił włożyłam, naprawdę jest to męczące - cholernie męczące. Bardziej męczące niż praca, ale nie było to pracą.

To moje hobbystyczne zajęcie. Chciałam - to mam. Może nietrafione, może męczące, ale de facto hobbystyczne. Nie otrzymywałam za nie żadnego wynagrodzenia (bo się nie dostałam), za to wywaliłam kupę forsy. I mam to nazwać pracą?

 

No cóż, dla mnie miłość nie jest nagrodą ani za pomachanie ścierką, ani za wytarcie komuś zada (od razu zaznaczę, że mam na myśli psa który coś zeżarł, zanim się mamusie oburzą). W ogóle za nic. Ja mężowi nie mogłam swego czasu zaoferować nic, czego by nie miał/nie mógł mieć - bo sama nic nie miałam i nic nie potrafiłam.

 

Czy pogardę? Nie. Raczej zauważanie głupoty, braku ambicji, niecenienia siebie.

Co jest na pewno prawdą - bardziej szanuję swoje studentki, aplikantki, praktykantki, niż dziewczyny które w ich wieku rodzą i siedzą w domu. Podświadomie, nawet się nad tym nie zastanawiając. Może wynika to z tego, że bardziej szanuję pracę umysłową od fizycznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co jest na pewno prawdą - bardziej szanuję swoje studentki, aplikantki, praktykantki, niż dziewczyny które w ich wieku rodzą i siedzą w domu. Podświadomie, nawet się nad tym nie zastanawiając. Może wynika to z tego, że bardziej szanuję pracę umysłową od fizycznej.

Ktoś musi rodzić a te 20- parę lat to najlepszy wiek na to. Dzieci nam bardziej potrzeba niż kolejnych studentek, aplikantek, zresztą to nie przeszkadza w tym żeby one później miały dzieci. A co do pracy fizycznej czy umysłowej to obie są potrzebne, no ale widzę że wielu pracami fizycznymi gardzi i osobami je wykonującymi. O ile za komuny klasa robotnicza była czasem przewartościowana to od 1989 roku jest odwrotnie pracownik fizyczny to matoł i głupol no ale jakoś nikt bez nich się obejść nie może. Zresztą taki fachowiec budowlany musi być często bardziej kumaty od pracownika biurowego czy urzędnika także te podziały na prace fizyczną i umysłową są czasem mocno naciągane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk jak zwykle trafia w cel, wyjaskrawiając te gorsze strony współżycia, a które w dzisiejszych czasach coraz częsciej przekonuja do życia w pojednynkę.\

 

ale to mnie zafrapowało i musiałem sprawdzic:

 

kikutnice.

 

Kikutnice (Pycnogodnida[2], "pycno": ściśłe pakiety, "gonid": gonidia), zwane także Pantopoda lub "morskimi pająkami", są stawonogami z gatunku kosmopolitycznych, zwłaszcza w basenie morza Śródziemnego i Karaibskiego a także Oceanu Arktycznego i Antarktycznego. Istnieje ponad 1300 znanych gatunków,których rozmiary wahają się od 1 mm do ponad 90 cm u gatunków głębinowych. Większość z żyjących w płytkich wodach ma małe rozmiary jednak, niektóre osobniki w Oceanie Antarktycznym mogą osiągać duże rozmiary.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, dla mnie miłość nie jest nagrodą ani za pomachanie ścierką, ani za wytarcie komuś zada (od razu zaznaczę, że mam na myśli psa który coś zeżarł, zanim się mamusie oburzą). W ogóle za nic. Ja mężowi nie mogłam swego czasu zaoferować nic, czego by nie miał/nie mógł mieć - bo sama nic nie miałam i nic nie potrafiłam.

 

Czy pogardę? Nie. Raczej zauważanie głupoty, braku ambicji, niecenienia siebie.

Co jest na pewno prawdą - bardziej szanuję swoje studentki, aplikantki, praktykantki, niż dziewczyny które w ich wieku rodzą i siedzą w domu. Podświadomie, nawet się nad tym nie zastanawiając. Może wynika to z tego, że bardziej szanuję pracę umysłową od fizycznej.

 

Nie rozumiesz pewnych istotnych faktow, nie latam ze scierka aby zasluzyc na kogokolwiek milosc, robilam to wowczas z przyjemnoscia, dbalam o dom i bliskich bo zalozylam rodzine i chcialam aby dobrze sie czuli a ja sama tym samym odczuwalam zadowolenie, ze ten dom funkcjonuje jak nalezy.

Nie jestem "oburzona mamusia" wogole sie nie oburzam ale z gory zakladasz, ze wiesz co to znaczy miec dziecko w domu i jakby na sile probujesz postawic na swoim dochodzac do absurdalnych wnioskow dla mnie i porownan kota z dzieckiem.

 

Widzisz ja szanuje wszystkich ludzi bez wzgledu na to co robia..od robotnika kopiacego doly czy tez gornika w kopalni do prezesow firm , prawnikow itp tak samo. Sa ludzimi wszyscy i zadna praca nie hanbi, wszyscy pracuja tak samo ciezko umyslowi czy fizyczni. Bardziej skupiam sie na tym kto jakim jest czlowiekiem i co soba reprezentuje i czasem wyglada to zupelnie na odwrot. Ci ludzie bez ambicji i nie szanujacy sie wg Ciebie maja duzo wiecej w sobie z czlowieka niz Ci z "gornej polki", ktorzy szanuja tylko siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem za łączeniem pracy w wychowywaniem dziecka.Da się to załatwić,nie wierzcie prawicy.Że albo dom,albo kariera.Podawał nie będę nazwisk,bo i tak to nikomu nic nie powie.

Ale są kobiety,które nie zamykały się w domu.Tylko po to,by być z dzieckiem.Przez cały czas,miały pracę.Spotkanie z przyjaciółmi.

I jakoś e dzieci wyrastały na porządnych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale są kobiety,które nie zamykały się w domu.Tylko po to,by być z dzieckiem.Przez cały czas,miały pracę.Spotkanie z przyjaciółmi.

I jakoś e dzieci wyrastały na porządnych ludzi.

 

Tylko...dla mnie to az...tylko to dla mnie praca wtedy byla ale kazdy zyje jak chce i jak mu sie podoba. Nigdy mojego dziecka nie oddalabym do zlobka ani zadnej niani bo nie wiem czy otrzymalby to czego potrzebuje a wiem, ze sa rodzice ktorzy takie rozwiazanie sobie chwala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×