Skocz do zawartości
Nerwica.com

ot


elo

Rekomendowane odpowiedzi

Tak sobie myślę, czy ona mogła przeżyć ten sąd ostateczny. No bo przecież on jest po śmierci, a ona tak naprawdę nie umarła. Przyznam szczerze, że sceptycznie podchodzę do tych wszystkich objawień prywatnych.

 

Może jej Bóg zrobił w promocji chwilę prawdy. Ale że podchodzisz sceptycznie, to chyba słusznie, bo takie objawienia nie są podstawą naszej wiary. Większość objawień prywatnych jest fałszywa.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znajomy - ten bardzo wierzący - mówił kiedyś, że nawet małżeństwo idąc ze sobą do łóżka powinno myśleć o "celach wyższych" (i nie miał na myśli tylko prokreacji) niż tylko o sobie.

Trudno powiedzieć o co mu chodziło. Poza prokreacją głównym celem jest umacnianie więzi. Może o to chodziło, żeby nie myśleć tylko o samym sobie i swojej przyjemności, ale też o żonie/mężu.

 

Btw możecie się nie kłócić na temat prawa w tym wątku?

 

Ok, ja już nic nie mówię ;)

 

Jemu chodziło raczej o to, że seks ma służyć też rozwojowi duchowemu, a nie tylko związkowi. I że zawsze trzeba się otwierać na nowe życie, nawet jeśli to są dni niepłodne (???). Mój mąż skomentowal, że takie myślenie to chyba najlepszy sposób na całkowitą abstynencję :D

 

Majtki wystające spod legginsów są niesmaczne! NIezależnie od wyznawanej wiary lub jej braku.

Nie wiem, kogoś to może pociągać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jemu chodziło raczej o to, że seks ma służyć też rozwojowi duchowemu, a nie tylko związkowi. I że zawsze trzeba się otwierać na nowe życie, nawet jeśli to są dni niepłodne (???). Mój mąż skomentowal, że takie myślenie to chyba najlepszy sposób na całkowitą abstynencję :D

Hm... Ogólnie to koncepcja jest taka, że małżeństwo powinno służyć rozwojowi wiary. Może to się jakoś w to wpisuje.

W dni niepłodne teoretycznie nie ma szans, ale nigdy nie można powiedzieć, że na 100%, całkowitą pewność daje tylko szklanka wody zamiast. Chodzi o to, że jak już się uprawia seks to powinno się zakładać, że w razie wpadki godzimy się z tym, a nie dokonujemy aborcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie sprzątaliśmy z mężem - ona też nie sprzątała. Za to skoro wszyscy zawsze odkładamy rzeczy na miejsce, to wszyscy.

 

U mnie było podobnie - nie musiałam sprzątać, nie musiałam gotować. W niegotowanie zaangażowałam się tak, że (chyba 3 lata temu) podczas próby uwarzenia posiłku dla lubego spaliłam (stopiłam?) cały sufit w kuchni.

Musiałam się sama nauczyć utrzymywać porządek, choć mam dalej z tym problem. A do sprzątaczek jestem do tego stopnia uprzedzona, że wolę sprzątać sama (pani przegrzebała mi całą szafę, a akurat ubrania mam uporządkowanie na tip-top, więc zauważyłam od razu).

 

Dziecko upuściło soczek. Mamusia: "kur*** mać".

 

Dlatego rodzicielstwo dla niekarych powinno być przywilejem :?

No i właśnie - z jednej strony rodzice mają wielkie oczekiwania, uważają że dziecko po powrocie ze szkoły słuchać będzie Paganiniego i zaczytywać się w literaturze klasycznej, do tego wysławiać lepiej niż prof. Miodek a sami komunikują się na zasadzie "podaj mi kurwa ziemniaki". Poza tym wielu dorosłych (a przez to ich dzieci ) nie widzi nic złego np. piciu wódki w święta, przy dzieciakach.

 

Kiedyś miałam okazję zostać zaproszoną (bo w moim domu święta religijne nie mają racji bytu) do szefa z byłej pracy na wigilię i szczęka opadła mi gdzieś w okolice kolan - wóda się leje, dzieci biegają. Jak zapytałam czy dzieci nie powinny iść spać czy przynajmniej bawić się w innym pokoju, bo tu atmosfera za bardzo się "rozluźnia" usłyszałam, że przesadzam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie było podobnie - nie musiałam sprzątać, nie musiałam gotować. W niegotowanie zaangażowałam się tak, że (chyba 3 lata temu) podczas próby uwarzenia posiłku dla lubego spaliłam (stopiłam?) cały sufit w kuchni.

Musiałam się sama nauczyć utrzymywać porządek, choć mam dalej z tym problem. A do sprzątaczek jestem do tego stopnia uprzedzona, że wolę sprzątać sama (pani przegrzebała mi całą szafę, a akurat ubrania mam uporządkowanie na tip-top, więc zauważyłam od razu).

 

Hehe :D Siostrzenica sobie radzi całkiem nieźle, ale jada na mieście.

My akurat (ja zwłaszcza) mamy świra na tym punkcie, żeby wszystko było poukładane, ale nie robimy takich rzeczy jak mycie okien, odkurzanie, mycie podłóg, ścieranie kurzy, szorowanie łazienki, kuchni, garażu, bo po prostu nie mamy na to czasu. Jak ktoś ma mieszkanie albo dom do 100 metrów to łatwo mówić, ale naprawdę niemożliwością jest pracować więcej niż 8 godzin dziennie i sprzątać to to - nawet raz w tygodniu. A mamy kudłate zwierzaki.

A z paniami sprzątającymi to mieliśmy przeboje, od zafarbowanych i skurczonych koszul po świśnięcie zegarka. Teraz jest w miarę ok.

 

 

Dlatego rodzicielstwo dla niekarych powinno być przywilejem :?

No i właśnie - z jednej strony rodzice mają wielkie oczekiwania, uważają że dziecko po powrocie ze szkoły słuchać będzie Paganiniego i zaczytywać się w literaturze klasycznej, do tego wysławiać lepiej niż prof. Miodek a sami komunikują się na zasadzie "podaj mi /cenzura/ ziemniaki". Poza tym wielu dorosłych (a przez to ich dzieci ) nie widzi nic złego np. piciu wódki w święta, przy dzieciakach.

 

Kiedyś miałam okazję zostać zaproszoną (bo w moim domu święta religijne nie mają racji bytu) do szefa z byłej pracy na wigilię i szczęka opadła mi gdzieś w okolice kolan - wóda się leje, dzieci biegają. Jak zapytałam czy dzieci nie powinny iść spać czy przynajmniej bawić się w innym pokoju, bo tu atmosfera za bardzo się "rozluźnia" usłyszałam, że przesadzam.

 

No cóż, niektórzy nie mają żadnych zasad w wychowywaniu... Dzisiaj też podskoczyłam do Rossmanna - matka się drze na cały sklep: "Zooooosiaaaa, Zoooosiaaaa". Jakby nie mogła jej pilnować, zamiast gadać przez telefon.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś ma mieszkanie albo dom do 100 metrów to łatwo mówić, ale naprawdę niemożliwością jest pracować więcej niż 8 godzin dziennie i sprzątać to to - nawet raz w tygodniu. A mamy kudłate zwierzaki.

Na szczęście puki co mieszkam w mieszkaniu i pracuję w domu, wiec mam więcej czasu na tzw "ogarnianie powierzchni życiowej". Ale niedługo przeprowadzimy się do uroczego wiejskiego domku i już oczami wyobraźni widzę ten nieład i piękny ogród, w którym skutecznie zabiję kwiatki by chwasty mogły żyć swobodnie :shock:

 

No cóż, niektórzy nie mają żadnych zasad w wychowywaniu... Dzisiaj też podskoczyłam do Rossmanna - matka się drze na cały sklep: "Zooooosiaaaa, Zoooosiaaaa". Jakby nie mogła jej pilnować, zamiast gadać przez telefon.

 

A innym zwraca się uwagę na zbyt głośne zachowanie ;)

Kiedy osoba bezdzietna zwróci uwagę tej dzietnej na niewłaściwe postępowanie i tak usłyszy "nie masz dzieci, nie znasz się".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś ma mieszkanie albo dom do 100 metrów to łatwo mówić, ale naprawdę niemożliwością jest pracować więcej niż 8 godzin dziennie i sprzątać to to - nawet raz w tygodniu. A mamy kudłate zwierzaki.

Na szczęście puki co mieszkam w mieszkaniu i pracuję w domu, wiec mam więcej czasu na tzw "ogarnianie powierzchni życiowej". Ale niedługo przeprowadzimy się do uroczego wiejskiego domku i już oczami wyobraźni widzę ten nieład i piękny ogród, w którym skutecznie zabiję kwiatki by chwasty mogły żyć swobodnie :shock:

 

No cóż, niektórzy nie mają żadnych zasad w wychowywaniu... Dzisiaj też podskoczyłam do Rossmanna - matka się drze na cały sklep: "Zooooosiaaaa, Zoooosiaaaa". Jakby nie mogła jej pilnować, zamiast gadać przez telefon.

 

A innym zwraca się uwagę na zbyt głośne zachowanie ;)

Kiedy osoba bezdzietna zwróci uwagę tej dzietnej na niewłaściwe postępowanie i tak usłyszy "nie masz dzieci, nie znasz się".

 

Zróbcie sobie trawę i iglaki - i macie spokój ;) Ewentualnie drzewa owocowe, przy nich też robić nie trzeba.

 

A, powiem Ci, że mnie i tak najbardziej razi nie to wszystko, ale to, jak obecnie żywi się dzieci.

I nikt mi nie powie, że to kwestia BIEDY, bo za komuny bieda była, półki puste, a spaślaków na ulicach tylu nie było. Nie pamiętam, żebym jako dziecko miała w klasie zapasioną koleżankę/kolegę. Mój mąż nie pamięta, żeby tylu otyłych dorosłych chodziło po ulicach. Dziś w sklepie aż specjalnie popatrzyłam na "taśmę" na te produkty - BROWAR, ŻUBRÓWKA, tanie parówki, chrupki, Milky Way (pewnie dla dziecka...).

Kiedyś człowiek otyły był ewenementem, ludzie mieli różne sylwetki, ale mało komu tłuszcz się spod ubrania wprost wylewał, mało kto się toczył, zwłaszcza kobiety były znacznie szczuplejsze i PRZEDE WSZYSTKIM DZIECI I MŁODZIEŻ. A dzisiaj się tak przyjrzałam - no tragedia. De facto co druga osoba, może co trzecia osoba, którą mijałam, była za gruba. Zwróciłam na to uwagę, bo jak sprawdzałam rano wiadomości, to mignął mi nagłówek, że grozi nam epidemia otyłości i że w Polsce (mimo że procentowo otyłych jest mniej niż w USA), to liczba osób otyłych rośnie stosunkowo szybciej niż w USA. Właściwie przodujemy.

Może na mnie zaraz naskoczyć tłum matek-Polek, ale uważam, że pasienie dziecka to robienie mu krzywdy i takie osoby nie powinny tych dzieci mieć.

I nie, droga mamusiu, zupa z wieprzowiną na zasmażce czy śmietanie to NIE JEST zdrowy posiłek. Zdrowy posiłek to wędzona ryba, brokuły, surówka z odrobiną oliwy z oliwek, a nie schaboszczak i ziemniaki.

Ale teraz mamy nagradzanie (!!!) dzieciaka wizytą w fast foodzie. Mamy urodziny w fast foodach. Był grzeczny - pójdą do fast fooda. Tak się wytwarza w mózgu skojarzenie nagroda - niezdrowe żarcie. Tak się hoduje człowieka-prosiaka. I to rodzice, "cudowne, kochające dzieci" matki robią. A potem jeszcze taka człowieka poucza, że nie ma dzieci i taki okropny, bo nie ma. :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I nie, droga mamusiu, zupa z wieprzowiną na zasmażce czy śmietanie to NIE JEST zdrowy posiłek. Zdrowy posiłek to wędzona ryba, brokuły, surówka z odrobiną oliwy z oliwek, a nie schaboszczak i ziemniaki.
Kiedyś ludzie jedli dużo bardziej tłusto niż dziś a byli szczuplejsi. Po prostu więcej się ruszali, pracowali w polu czy fizycznie w fabrykach, dużo więcej chodzili bo auta były rzadkością, no i przesłodzona napakowana pustymi kaloriami żywność też robi swoje. Mimo wszystko do USA czy nawet UK nam jeszcze trochę brakuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I nie, droga mamusiu, zupa z wieprzowiną na zasmażce czy śmietanie to NIE JEST zdrowy posiłek. Zdrowy posiłek to wędzona ryba, brokuły, surówka z odrobiną oliwy z oliwek, a nie schaboszczak i ziemniaki.
Kiedyś ludzie jedli dużo bardziej tłusto niż dziś a byli szczuplejsi. Po prostu więcej się ruszali, pracowali w polu czy fizycznie w fabrykach, dużo więcej chodzili bo auta były rzadkością, no i przesłodzona napakowana pustymi kaloriami żywność też robi swoje. Mimo wszystko do USA czy nawet UK nam jeszcze trochę brakuje.

 

Jeżeli kogoś stać na colę, to stać go i na sok warzywny.

Jeżeli stać go na mcdonalda, co stać go też, żeby zrobić w domu zdrowy, niskokaloryczny obiad.

Jeśli stać go na 10 piw, to stać go też na rybę wędzoną.

To jest wszystko kwestia wyboru.

 

Nie powiedziałabym, że aż tak dużo nam brakuje....

Samochód samochodem, praca pracą. Jeżdżę, pracuję w fotelu - ale się nie opycham.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I nie, droga mamusiu, zupa z wieprzowiną na zasmażce czy śmietanie to NIE JEST zdrowy posiłek. Zdrowy posiłek to wędzona ryba, brokuły, surówka z odrobiną oliwy z oliwek, a nie schaboszczak i ziemniaki.
Kiedyś ludzie jedli dużo bardziej tłusto niż dziś a byli szczuplejsi. Po prostu więcej się ruszali, pracowali w polu czy fizycznie w fabrykach, dużo więcej chodzili bo auta były rzadkością, no i przesłodzona napakowana pustymi kaloriami żywność też robi swoje. Mimo wszystko do USA czy nawet UK nam jeszcze trochę brakuje.

 

Jeżeli kogoś stać na colę, to stać go i na sok warzywny.

Jeżeli stać go na mcdonalda, co stać go też, żeby zrobić w domu zdrowy, niskokaloryczny obiad.

Jeśli stać go na 10 piw, to stać go też na rybę wędzoną.

To jest wszystko kwestia wyboru.

 

Nie powiedziałabym, że aż tak dużo nam brakuje....

Samochód samochodem, praca pracą. Jeżdżę, pracuję w fotelu - ale się nie opycham.

Ale ja pisałem o tradycyjnym polskim jedzeniu czyli zupach i tłustych mięsiwach, które jakoś kiedyś nie doprowadzały do epidemii otyłości. Polacy 50 lat temu spożywali statystycznie więcej kalorii niż dziś a byli do tego dużo niżsi czyli teoretycznie potrzebowali mniej kalorii. W szkole miałem lekcje dietetyki i nauczycielka mówiła nam że te normy kaloryczne z czasów komuny są w porównaniu do dzisiaj mocno zawyżone i jakby wszyscy jedli tyle co zalecali np w latach 60-tych to by same grubasy były, ludzie wtedy dużo więcej się ruszali a kalorie pochodziły z nieprzetworzonej żywności co tez robi swoje. Akurat pracuje w branży rybnej i jak widzę że w sklepie przyfirmowym w którym niby jest taniej ludzie płacą po 200 zł i wychodzą z malutką reklamówką to rzeczywiście ryby są tanie, za te 200 zł można w supermarkecie napchać wózek po brzegi wysoko przetworzoną żywnością. Oczywiście nie mówię ze za stosunkowo niewielkie pieniądze można się zdrowo odżywić bo pewnie można ale za 10 tanich piw to se można kupić 300 g łososia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie powiedziałabym, że aż tak dużo nam brakuje....

Młode dziewczyny, 20 paro latki na pewno są w Polsce dużo szczuplejsze od angielek, Polki dopóki nie wyjdą za mąż zwykle linie trzymają bo później to bywa różnie, a w Anglii zwłaszcza w dzielnicach,miejscowościach robotniczych( czy raczej postrobotniczych) niemal każda kobieta, dziewczynka jest gruba a często chorobliwie otyła. Wiem że dla Polek fabryki, czy inne firmy w UK musiały zamawiać specjalnie inną odzież bo są wyższe i chudsze od angielek.

Samochód samochodem, praca pracą. Jeżdżę, pracuję w fotelu - ale się nie opycham.

Czyli celowo dbasz o linie i poświęcasz temu czas i jakieś wyrzeczenia, a niegdyś ludzie nie dbali o to nawet nie było mody na szczupłą sylwetkę a byli szczuplejsi. Czyli zmiany cywilizacyjne za to opowiadają a spora cześć ludzi do tego nie dorosła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wędzenie nie jest najzdrowszą formą przyrządzania ryby.

Sok warzywny chyba by mi nie przeszedł przez gardło :pirate:

 

Ale można kupić gotowca :twisted:

 

Ostatnio piłam w windzie sok z buraków i taki młody prokurator (miał przewieszoną przez ramię togę z czerwonym żabotem): "to się da wypić?" :mrgreen:

Ze zdrowych rzeczy - nie przełknę zielonych oliwek. A czarne uwielbiam.

Nie przepadam za sokami warzywnymi, ale je piję. Bo no.. tak sobie postanowiłam i piję :D

 

Carlos, no to zawsze są jakieś wyrzeczenia, bo nie pamiętam kiedy jadłam np. ciastko z kremem. Ale nie jest też tak, że chodzę głodna.

Ćwiczyć, ćwiczę - albo na fitness clubie, albo w domu. A w domu każdy ćwiczyć może, to tylko kwestia chęci. Z psem robię marszobiegi i jeżdżę na rowerze, jak pogoda dopisuje i mam czas. Właśnie czas - aktywność fizyczną czasem zaliczam kosztem snu.

Z tym że ja jestem na tyle chuda, że do nadwagi - tej wg BMI - brakuje mi chyba z 18-20 kilogramów. Ja mam 1-2 kilo niedowagi wg BMI. Ale nie wierzę w tę metodę, bo nie uwzględnia typu budowy kośćca.

 

Dobra, ale nam się robi wątek o żarciu a nie dzieciach i się zaraz ktoś zdenerwuje :D

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, Z tą nadwagą Polaków i nie tylko chodziło mi o to że wynika ona z tego że ludzie stali się bardziej leniwi i zaczęli więcej jeść tylko zmiany cywilizacyjne to spowodowały a ludzie nie zmienili zbytnio nawyków jedzeniowych przy diametralnej zmianie trybu życia. Kiedyś grubych( umiarkowanie) ludzi uważano za zdrowych, oraz tych którym dobrze się powodzi bo stać ich na jedzenie, dziś już się tak nie uważa ale jeszcze w starszym pokoleniu na grubaśne dziecko mówi się że dobrze wygląda. No i tym sposobem wróciliśmy do dzieci, grube dzieci to zdrowe dzieci tak kiedyś uważano. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale dzieci - dajmy na to, te w miastach - nie pracowały fizycznie. Dzieci nie mają samochodów, dzieci również kiedyś miały siedzącą "pracę" - czyli szkołę. A jednak - nie były takie grube.

 

Przecież teraz również ludzie pracują i fizycznie, i umysłowo - i kiedyś też pracowali. Być może nie było tylu samochodów, ale prawda jest taka, że jak się tylko mogło, to wszędzie się podjeżdżało tramwajem, bo się chodzić nie chciało. Jak byłam na 1. roku studiów, to miałam tramwaj pod domem i tramwaj właściwie pod uczelnią ;) No to jeździłam, mimo że to były 3 krótkie przystanki - równie dobrze mogłam się przejść. A byłam jak patyk, ważyłam ledwo powyżej 40 kilo. Inna sprawa, że nie miałam kasy na jedzenie. Ale gdybym się przemieściła w czasie, to dziś z tamtą figurą miałabym posadę modelki gwarantowaną :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale dzieci - dajmy na to, te w miastach - nie pracowały fizycznie.
Ja jako dziecko potrafiłem grac kilka h dziennie w nogę i wcale nie byłem wyjątkiem, dziewczyny grały w klasy, zbijaka, teraz dzieci więcej siedzą przed komputerem czy inną elektroniką i rodzice wożą je do szkoły a kiedyś nawet 7-8 latki potrafiły iść do szkoły po parę kilometrów. Już nie wspomnę o tym że dzieci masowo mają zwolnienia z WF i na niego nie chodzą kiedyś tego nie było. To na pewno po części tłumaczy otyłość u dzieci .

A byłam jak patyk, ważyłam ledwo powyżej 40 kilo. Inna sprawa, że nie miałam kasy na jedzenie. Ale gdybym się przemieściła w czasie, to dziś z tamtą figurą miałabym posadę modelki gwarantowaną :D

A co masz 60 lat. Chude modelki są modne od co najmniej 25 lat a chuda Twiggy to jeszcze w latach 60 tych zaczynała. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale dzieci - dajmy na to, te w miastach - nie pracowały fizycznie.
Ja jako dziecko potrafiłem grac kilka h dziennie w nogę i wcale nie byłem wyjątkiem, dziewczyny grały w klasy, zbijaka, teraz dzieci więcej siedzą przed komputerem czy inną elektroniką i rodzice wożą je do szkoły a kiedyś nawet 7-8 latki potrafiły iść do szkoły po parę kilometrów. Już nie wspomnę o tym że dzieci masowo mają zwolnienia z WF i na niego nie chodzą kiedyś tego nie było. To na pewno po części tłumaczy otyłość u dzieci .

A byłam jak patyk, ważyłam ledwo powyżej 40 kilo. Inna sprawa, że nie miałam kasy na jedzenie. Ale gdybym się przemieściła w czasie, to dziś z tamtą figurą miałabym posadę modelki gwarantowaną :D

A co masz 60 lat. Chude modelki są modne od co najmniej 25 lat a chuda Twiggy to jeszcze w latach 60 tych zaczynała. :mrgreen:

 

W miastach dzieciaki do szkoły jeździły tramwajami ;)

Ja mieszkałam w malym miasteczku, szkołę miałam za rokiem. 2 minuty spacerku :D

 

42 lata mam :P No to widzisz, nie wykryli mojego niewątpliwego kościstego potencjału :mrgreen:

Zawsze mi się Twiggy podobała. Zawsze. Jest po prostu delikatna. Bo ona nie jest była chuda w taki sposób jak anorektyczki, ona była po prostu bardzo drobna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A byłam jak patyk, ważyłam ledwo powyżej 40 kilo. Inna sprawa, że nie miałam kasy na jedzenie. Ale gdybym się przemieściła w czasie, to dziś z tamtą figurą miałabym posadę modelki gwarantowaną :D
Nic z tego, bo za niska jesteś :P

 

Widzisz, nawet złudzenia mi zabrałeś :(

No wiem, żem kurdupel ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A byłam jak patyk, ważyłam ledwo powyżej 40 kilo. Inna sprawa, że nie miałam kasy na jedzenie. Ale gdybym się przemieściła w czasie, to dziś z tamtą figurą miałabym posadę modelki gwarantowaną :D
Nic z tego, bo za niska jesteś :P

No co Wy, iiwaa z pewnością dała by radę. Nie z takimi "sprawami" sobie radziła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A słyszeliście o tym Narodowym Programie Prokreacyjnym... czy jakoś tak?

Toż to absurd, wywalenie pieniędzy w błoto - lekarze się wypowiadali, że naprotechnologia nie jest skuteczną metodą leczenia niepłodności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×