Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy osoby,bezdzietne są gorsze ?


Rekomendowane odpowiedzi

Z drugiej strony, to że ktoś nie jest chory, nie gwarantuje, że jego dziecko nie będzie. Moi rodzice nie mają żadnych poważnych schorzeń, które mogliby mi przekazać, a ja nie dość, że problemy psychiczne, to i małe problemy fizyczne istnieją. Można też nie mieć jakiejś choroby, a mieć ją zapisaną w genach i o tym nie wiedzieć, bo praprapraprababka miała, za chorobę odpowiada gen recesywny, druga połówka również gdzieś to w genach ma i tak wyszło, że dziecko urodziło się chore.

Każdy przypadek jest inny. Po prostu trzeba rozważnie przemyśleć, co dla danej pary i ich potencjalnego dziecko byłoby najlepsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Slyszalam o przypadku malzenstwa ktore ma do dyspozycji JEDEN 16-METROWY POKOJ, ale ona naciska na dziecko. I ktos mi powie, ze babka nie jest egoistka... Zamiast sie ogarnac, isc do pracy, zarobic na cos wiekszego, to siedzi w domu i naciska na dziecko. On nie zarabia nawet 2 tysiecy. Pytanie - co moga zagwarantowac temu dziecku?
Za komuny ludzie o tym nie myśleli i mieli średnio 2 razy więcej dzieci niż dziś choć warunki mieszkaniowe były często gorsze. Przez takie myślenie mamy katastrofę demograficzną bo dziś rodzice myślą na jakie studia pójdą ich nienarodzone jeszcze dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok to prawda. Jednak dla mnie to czysty egoizm. Powoływanie na świat dziecka, o którym wiemy, że może być genetycznie obciążone chorobami.

Ja nie powołam i już.

 

Nikt Cię do tego tu nie nakłania. Czujesz że nie dasz rady, to nie. Jednak jakby wszyscy ludzie tak patrzyli, to nikt by nie miał dzieci, bo każdy miał w rodzinie kiedyś raka czy inną poważną chorobę. Jak powiedział Lec, żyć jest niezdrowo, kto żyje, ten umiera. Dziecko może być obciążone, ale nie musi.

 

Bo to bardzo egoistyczne, tak samo jak sprowadzanie na swiat dziecka, nie bedac na to gotowym mieszkaniowo, finansowo, rodzinnie (nieodpowiedni partnet), dla wlasnego CHCE.

 

Zanim ktoś jest gotowy pod tymi wszystkimi względami, to raczej będzie już w wieku niekorzystnym biologicznie do powoływania potomstwa.

 

Za komuny ludzie o tym nie myśleli i mieli średnio 2 razy więcej dzieci niż dziś choć warunki mieszkaniowe były często gorsze.

 

Jak byłam mała, przez pewien czas mieszkałam w malutkim mieszkanku z rodziną, były 3 pokoje w którym mieszkało 5 osób. Miałam z mamą malutki wspólny pokoik, spałyśmy w jednym łóżku, bo nie było miejsca na dwa. Mieszkałam z dziadkami i 20-letnim wtedy moim wujkiem. Nie było biedy. Wspominam to jako najlepszy okres w życiu, było wesoło i fajnie. Mama wychodziła rano do pracy, a do szkoły wyprawiał mnie dziadek albo babcia. Ten mały pokoik wystarczał. Szczęśliwe dzieciństwo. Dzieciom nie jest ciasno, są małe, to dorosłym jest ciasno i dorośli się borykają z problemem niezależności, sprzeczek, potrzebą gospodarowania po swojemu itp. Dziecku wystarczy ciepła atmosfera, opieka, zrozumienie, ważne żeby mieć przyjaciół w szkole, do zabawy jest całe podwórko, w domu ma być spokojnie i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Bo to bardzo egoistyczne, tak samo jak sprowadzanie na swiat dziecka, nie bedac na to gotowym mieszkaniowo, finansowo, rodzinnie (nieodpowiedni partnet), dla wlasnego CHCE.

 

Zanim ktoś jest gotowy pod tymi wszystkimi względami, to raczej będzie już w wieku niekorzystnym biologicznie do powoływania potomstwa.

 

 

Rozumiem, ze wszyscy mieszkancy mojego osiedla sa w wieku niekorzystnym biologicznie do powolywania potomstwa :D

Dziwne, bo to czesto 30latkowie... Dzieci wychowuja sie w 200-300 metrowych domach z ogrodem. Z psem, z basenem, z wlasnym mini placem zabaw, domkiem na drzewie i piaskownica. Jeden Kuba ma wlasnego kucyka (ojciec jezdzi od lat, syn podlapal).

Mlody mieszkajacy 4 ulice dalej ma z 10 lat, a dronem smiga tak, ze myslalam, ze mi glowe utnie :lol:

Generalizujesz. To ze niektorym jest tak zle, nie znaczy ze wszystkim.

Wychowywalam sie w ciasnocie, syfie i biedzie i wolalabym nie przezyc tych 20 lat, ktore przezylam. Gdybym nie spotkala meza, to moglabym sie nawet nie urodzic - moim skromnym zdaniem.

 

Matka spiaca z corka w wieku SZKOLNYM? (rozumiem, ze przy niemowleciu to koniecznosc, ale nie z tak duzym dzieckiem!)

A gdzie spi ojciec i maz? Na podlodze? Wybacz, ale nie wyobrazam sobie takiego zycia - co to za malzenstwo? Prywatnosci zero. Co innego noworodek, ale zapytaj matek czy wyobrazaja sobie spac z dzieckiem w wieku SZKOLNYM. wiekszosc powie stanowcze nie, bo sa nie tylko matkami, ale tez zonami, a przede wszystkim kobietami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma rodzin 100% bezproblemowych, a to kwestie finansowe, a to kłotnie, itd. Podstawa jest zeby nie doprowadzac do sytuacji, kiedy te problemy oddziałowuja na dziecko.

 

Oczywiscie ze nie ma, bo idealy nie istnieja.

Nie uwazam, ze miec dzieci moga tylko osoby z domem z ogrodem.

Ale jezeli ktos zyje w wynajetym pokoju, pieniedzy starcza mu na styk na oplaty, to moim zdaniem myslenie o dziecku jest pomylka.

I nie trzeba miec milionow, zeby miec wlasne lokum. Znam wielu 30-paro-latkow, pracuja w roznych miejscach (i fizycznie, i umyslowo), a wlasne mieszkania maja. Ale maja tez troche zaradnosci i mysla, licza, planuja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo to bardzo egoistyczne, tak samo jak sprowadzanie na swiat dziecka, nie bedac na to gotowym mieszkaniowo, finansowo, rodzinnie (nieodpowiedni partnet), dla wlasnego CHCE.

Zanim ktoś jest gotowy pod tymi wszystkimi względami, to raczej będzie już w wieku niekorzystnym biologicznie do powoływania potomstwa.

Rozumiem, ze wszyscy mieszkancy mojego osiedla sa w wieku niekorzystnym biologicznie do powolywania potomstwa :D

Dziwne, bo to czesto 30latkowie... Dzieci wychowuja sie w 200-300 metrowych domach z ogrodem. Z psem, z basenem, z wlasnym mini placem zabaw, domkiem na drzewie i piaskownica. Jeden Kuba ma wlasnego kucyka (ojciec jezdzi od lat, syn podlapal).

Tylko wiesz... Może nie należysz jeszcze do klasy wyższej, ale Twoje zarobki i poziom życia są wyższe od większości społeczeństwa.

Też mieszkałam tak jak refren w 5 osób w mieszkaniu z 3 pokojami, a teraz mieszkam w 200 m2, więc mam porównanie i nie uważam, żeby te 200 m2 było konieczne.

 

Matka spiaca z corka w wieku SZKOLNYM? (rozumiem, ze przy niemowleciu to koniecznosc, ale nie z tak duzym dzieckiem!)

A gdzie spi ojciec i maz? Na podlodze? Wybacz, ale nie wyobrazam sobie takiego zycia - co to za malzenstwo? Prywatnosci zero. Co innego noworodek, ale zapytaj matek czy wyobrazaja sobie spac z dzieckiem w wieku SZKOLNYM. wiekszosc powie stanowcze nie, bo sa nie tylko matkami, ale tez zonami, a przede wszystkim kobietami.

Policz: dziadkowie, wujek, matka i dziecko = 5 osób, ojca nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Pytanie, jakie dziecko ma warunki do NAUKI jesli jest tloczno, wesolo i pewnie glosno? Zadne. Do nauki trzeba ciszy, spokoju i braku czynnikow rozpraszajacych.

 

Ja nawet nie znam przedzialow tych klas, bo mnie one nie interesuja ;)

Interesuja najbardziej - jak zauwazylam - tych, ktorzy cierpia na braki finansowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a to jest racja, że najważniejsze jednak są relacje międzyludzkie, nie trzeba luksusów, nie trzeba dużej przestrzeni mieszkalnej.

ważne aby rodzice mieli czas, aby nie pili, nie było awantur w domu, o to są ważne rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie, jakie dziecko ma warunki do NAUKI jesli jest tloczno, wesolo i pewnie glosno? Zadne. Do nauki trzeba ciszy, spokoju i braku czynnikow rozpraszajacych.

Są potrzebne (choć z drugiej strony, mnie cisza do nauki zaczęła być potrzebna dopiero na studiach ;) ), ale przy odrobinie chęci można to osiągnąć nawet w ciasnych warunkach.

 

Ja nawet nie znam przedzialow tych klas, bo mnie one nie interesuja ;)

Interesuja najbardziej - jak zauwazylam - tych, ktorzy cierpia na braki finansowe.

Mnie ani nie interesują ani nie narzekam na braki finansowe, jeśli o to Ci chodzi ;)

Odniosłam się do tego, bo gdzieś tam w dyskusji bodajże z carlosem podkreślałaś, że nie jesteś z klasy wyższej.

Chodziło mi o to, że ludzie żyją w gorszych warunkach. Nie tylko od Ciebie, ale i ode mnie, i dla niektórych dom z ogrodem to luksus.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie, jakie dziecko ma warunki do NAUKI jesli jest tloczno, wesolo i pewnie glosno? Zadne. Do nauki trzeba ciszy, spokoju i braku czynnikow rozpraszajacych.

Są potrzebne (choć z drugiej strony, mnie cisza do nauki zaczęła być potrzebna dopiero na studiach ;) ), ale przy odrobinie chęci można to osiągnąć nawet w ciasnych warunkach.

 

Ja nawet nie znam przedzialow tych klas, bo mnie one nie interesuja ;)

Interesuja najbardziej - jak zauwazylam - tych, ktorzy cierpia na braki finansowe.

Mnie ani nie interesują ani nie narzekam na braki finansowe, jeśli o to Ci chodzi ;)

Odniosłam się do tego, bo gdzieś tam w dyskusji bodajże z carlosem podkreślałaś, że nie jesteś z klasy wyższej.

Chodziło mi o to, że ludzie żyją w gorszych warunkach. Nie tylko od Ciebie, ale i ode mnie, i dla niektórych dom z ogrodem to luksus.

 

To nie bylo skierowane do Ciebie :)

Mnie ten podzial niezmiernie bawi, bo NIKT w Polsce jednoznacznie nie stwierdzil, na czym mialby polegac.

I tak wg jednego podzialu jedna osoba moze sie znajdowac w jednej klasie, wg innego - w innej.

 

http://natemat.pl/93731,co-decyduje-o-przynaleznosci-do-danej-klasy-w-polsce-pisze-najnowszy-newsweek

 

Wg tego jestem przedstawicielka klasy sredniej. Zarabiam miedzy 3 a 50 tysiacami miesiecznie, coz tu kryc :lol:

 

http://m.onet.pl/wiadomosci/kraj,htq5p

A wg tego jestem elita :D

Bo chodze na fitness, nie jem tluszczu (unikam jak ognia, masla nie mialam w ustach od 15 lat ;) ) i chodze do teatru :D

Ale ale jestem tez specjalista, wiec zglupialam :D

 

A tak powaznie - mam to gdzies, do jakiej klasy i na jakiej podstawie ktos mnie przypisze.

 

Mnie sie raczej inne kryteria jakiegos dokonywania podzialu wydaja bardziej zasadne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nasz papuga wróciła na forum i już widzę dymi:D

nie no bez jaj, cisza do nauki, na serio idzie to obejść, inne sprawy są ważniejsze.

 

CO jest dla DZIECKA wazniejsze od nauki?

Nie widze takiej rzeczy.

Wylaczajac zdrowie i bezpieczenstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nasz papuga wróciła na forum i już widzę dymi:D

nie no bez jaj, cisza do nauki, na serio idzie to obejść, inne sprawy są ważniejsze.

 

CO jest dla DZIECKA wazniejsze od nauki?

Nie widze takiej rzeczy.

Wylaczajac zdrowie i bezpieczenstwo.

Nauka jest przereklamowana. Ja jak na chłopaka uczyłem się dobrze, średnia ponad 4,0 zawsze miałem a było to w czasach gdzie szóstek tak nie dawano jak dziś. A dziś ci co ledwo zdawali z klasy do klasy radzą sobie w życiu sto razy lepiej niż ja bo są zaradni, obrotni, odważni albo mają smykałkę do napraw, budowlanki na czym można nieźle zarobić. Wykształcenie ma znaczenie w przypadku kobiet u mężczyzn korelacja miedzy wykształceniem a zarobkami poza wielkimi aglomeracjami jest znikoma a czasem na niekorzyść tych wykształconych.

Jak ja bym miał dziecko to wcale by mi nie zależało na tym że dziecko by miało dobre stopnie i nie kazałbym się mu uczyć jeśli by nie wykazywało w tym ochoty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza bezpieczeństwem i zdrowiem to jeszcze kochająca rodzina udzielająca wsparcia, zrozumienia, pomocy itp.

Nie chcę deprecjonować nauki, ale nie każde dziecko musi być geniuszem, pęd do uczynienia dziecka genialnym jest szkodliwy, ważne, żeby dziecko uczyło się najlepiej jak potrafi. Do tego potrzebuje odpowiednich warunków, ale nie przesadzajmy, że w ciasnym mieszkaniu się nie da. Mnie się udało być kujonem mimo ciasnego mieszkania i przede wszystkim stresu związanego ze znienawidzoną szkołą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza bezpieczeństwem i zdrowiem to jeszcze kochająca rodzina udzielająca wsparcia, zrozumienia, pomocy itp.

Nie chcę deprecjonować nauki, ale nie każde dziecko musi być geniuszem, pęd do uczynienia dziecka genialnym jest szkodliwy, ważne, żeby dziecko uczyło się najlepiej jak potrafi. Do tego potrzebuje odpowiednich warunków, ale nie przesadzajmy, że w ciasnym mieszkaniu się nie da. Mnie się udało być kujonem mimo ciasnego mieszkania i przede wszystkim stresu związanego ze znienawidzoną szkołą.

 

Rodzine zaliczylam do pojecia bezpieczenstwa - to konieczne, zeby dziecko czulo sie bezpieczne.

Wlasnie, zeby uczylo sie najlepiej jak potrafi. Nie ganialo po podworku czy siedzialo przed komputerem. Jak mloda (siostrzenica meza) u nas mieszkala, to dbalismy, zeby uczyla sie najlepiej jak mogla wlasnie (chociaz ona sama chciala sie uczyc, nie bylo z tym problemu). No niestety ponieslismy porazke, ale coz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę deprecjonować nauki, ale nie każde dziecko musi być geniuszem, pęd do uczynienia dziecka genialnym jest szkodliwy, ważne, żeby dziecko uczyło się najlepiej jak potrafi.
Otóż to. Szkoła to najbardziej przewartościowana instytucja z nauczycielami na czele. Całe dzieciństwo dzieci są katowane tekstami( zarówno ze strony rodziców jak i nauczycieli) typu jak się nie będziesz uczył to będziesz sprzątał ulice, kopał rowy itp a co później się okazuje że ci co się nie uczyli lepiej se radzą niż klasowe kujony. Ile ja nerwów straciłem przez szkołę, czasu na naukę rzeczy których nigdy mi się w życiu nie przydały. Dobrze że moi rodzice nie byli nigdy aż nadto wymagający bo w wielu przypadkach niszczą swoimi wymaganiami życie swoich dzieci choć sami często orłami w szkole nie byli, ale popisywanie się dobrze uczącymi dziećmi to ulubiona rozrywka rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to ze wy jestescie wielce dorosli i juz wiecie ze ta szmata z przyry za zielnik nie robi wiekszej roznicy nie znaczy ze dzieciak z podstawowy tez to wie i tego nie przezywa - moze was zaskocze ale dzieci maja troche inna psyche i przejmuje sie innymi rzeczami

 

proponuje wykrzesac z siebie szczatkowa empatie i wczuc sie w dziecko ktore po prostu jest ambitne [tak z samo z siebie!] i chcialoby miec warunki do nauki i dobre stopnie dla siebie a nie nauczycieli... a zamiast tego dostaje kolejny opieprz od matematyczki za to ze sie nie uczy no bo przeciez sie nie przyzna przy calej klasie dlaczego

 

te wlasnie braki psychologiczne moga okazac sie bardziej krzywdzace dla potomka niz braki finansowe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Super warunki lokalowe nie zawsze gwarantują bezpieczeństwo dziecka. Przymuszanie do nauki nielubianych przedmiotów i oczekiwanie, że ze wszystkiego będą piątki, bo jak nie to kara - też nie jest najlepszym pomysłem. Warunki zewnętrzne nie do końca determinują szczęśliwe dzieciństwo. Wiem to z autopsji. Czasem wolałbym gnieździć się w jednym pokoju i mieć miłość rodziców niż to co miałem

 

Nie karcilismy siostrzenicy. Zreszta byla bardzo spokojna nastolatka. Pomagalismy jej i tyle. Sama ją przygotowywalam do matury z wosu - bo to najgorzej prowadzony przedmiot, a podreczniki maja bledy.

Karci sie male dzieci kiedy w sposob celowy, umyslny, zawiniony naruszaja zasady.

Nie kiedy dziecku nie wychodzi, ale kiedy mowisz 10 razy ze ma odrobic zadanie, ktore odrobic umie, a dalej sie ociaga. Z nastolatkiem sie rozmawia i pyta czego oczekuje od zycia, w jaka chce isc strone - wtedy dobiera sie odpowiednie srodki, a nie karci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nasz papuga wróciła na forum i już widzę dymi:D

nie no bez jaj, cisza do nauki, na serio idzie to obejść, inne sprawy są ważniejsze.

 

CO jest dla DZIECKA wazniejsze od nauki?

Nie widze takiej rzeczy.

Wylaczajac zdrowie i bezpieczenstwo.

 

zaraz zaraz, ja nie napisałem, że nauka nie jest ważna, stwierdziłem tylko, że założenie, że potrzebne są do tego osobne pomieszczenie jest błędne. między hałasem a szeptaniem i chodzeniem na palcach jest jeszcze dużo opcji pośrednich, które spokojnie wystarczą do nauki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie, zeby uczylo sie najlepiej jak potrafi. Nie ganialo po podworku czy siedzialo przed komputerem.

To już bardziej kwestia wychowania i odpowiedniego postawienia granic niż warunków mieszkaniowych.

 

Przymuszanie do nauki nielubianych przedmiotów i oczekiwanie, że ze wszystkiego będą piątki, bo jak nie to kara - też nie jest najlepszym pomysłem.

To jest najgorszy pomysł, piątki może będą, ale zniechęca się w ten sposób do nauki i wiedzy. Już nie wspominając o niszczeniu psychiki.

 

Szkoła to najbardziej przewartościowana instytucja z nauczycielami na czele.

Ja bym raczej powiedziała, że polska szkoła ma... hm... problemy (?). Nie wszystko, co jest nauczane jest potrzebne, jest wiele rzeczy kompletnie zbędnych, wielu rzeczy istotnych się nie uczy. Do tego podejście niektórych nauczycieli do uczniów jest nieodpowiednie od strony pedagogicznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoła to najbardziej przewartościowana instytucja z nauczycielami na czele.

Dla dzieci, które w domu od rodziców nie mają szansy zaczerpnąć jakiejkolwiek wiedzy często jest to jedyna placówka, która daje szanse na poznanie trochę innego świata. Bywa, że to nauczyciel jest osobą, która zaszczepia w dzieciach jakieś zainteresowania etc, coś czego bez szkoły dziecko nawet nie miałoby szansy poznać.

Inną sprawą jest, że wielu nauczycieli (nawet jeśli posiadają widzę), nie jest dobrze przygotowana do pracy z dziećmi, a niektórzy po prostu kompletnie się do tego nie nadają. A znam to środowisko od podszewki, bo w rodzinie mam i nauczycieli i osób pracujących w szkolnictwie wyższym.

 

Co do warunków to oczywiście we wszystkim jest łatwiej, kiedy mamy wszystko zapewnione. Ale dla tych, którym tego nikt nie zapewnił szkoła powinna być miejscem gdzie dziecko czuje się bezpiecznie i dwa - jeśli dziecko pochodzi z rodziny patologicznej, przynajmniej wychowawca powinien o tym wiedzieć. Z takim dzieckiem powinno pracować się więcej, powinno mieć możliwość np. odrabiania lekcji w świetlicy. Tylko ludziom się nie chce z dziećmi pracować.

 

Lata temu normą było np. odwiedzanie przez wychowawcę ucznia w razie nieobecności w domu, poznanie sytuacji rodzinnej, kierowanie do odpowiednich instytucji etc. Ale teraz nie można skierować dziecka do poradni, bo ma o tym zadecydować rodzic (a widziałam już reakcje pt. "nie rób mi głupka z dziecka"). I jeśli rodzic ma w nosie, to dziecko będzie dalej miało problemy, którym przy odrobinie chęci można by zaradzić.

 

Spotkałam w życiu i świetnych nauczycieli i takich przy których bałam się oddychać. No i przeżyłam, a dziś się cieszę, że przeszłam przez wszystkie szczeble edukacji. Przynajmniej nie jestem głupia i żaden buc nie wciśnie mi głupot ;)

 

Przymuszanie do nauki nielubianych przedmiotów i oczekiwanie, że ze wszystkiego będą piątki, bo jak nie to kara - też nie jest najlepszym pomysłem.

 

Kary są dla mnie niezrozumiałe, albo rodzą strach, albo przez ich stosowanie osiąga się efekt odwrotny do zamierzonego.

Nigdy mnie nie karano i nawet nie byłoby takich potrzeby bo tak zostałam wychowana. I rozbudzano we mnie chęć do nauki i wiedzy, a nie do niej zmuszano. Ale tu trzeba pracy rodziców z dzieckiem, a nie każdemu się chce ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nasz papuga wróciła na forum i już widzę dymi:D

nie no bez jaj, cisza do nauki, na serio idzie to obejść, inne sprawy są ważniejsze.

 

CO jest dla DZIECKA wazniejsze od nauki?

Nie widze takiej rzeczy.

Wylaczajac zdrowie i bezpieczenstwo.

 

zaraz zaraz, ja nie napisałem, że nauka nie jest ważna, stwierdziłem tylko, że założenie, że potrzebne są do tego osobne pomieszczenie jest błędne. między hałasem a szeptaniem i chodzeniem na palcach jest jeszcze dużo opcji pośrednich, które spokojnie wystarczą do nauki.

 

Zalezy od osoby. Ja na przyklad do pracy potrzebuje calkowitej samotnosci i absolutnej ciszy. Moj maz podobnie.

Choc to kwestia przyzwyczajenia chyba - przyzwyczailam sie ze odkad zamieszkalam z mezem, to zawsze byla cisza (oczywiscie poza sytuacjami, kiedy gadalismy, ale przeciez nikt nie gadal sam do siebie), bylam jeszcze na studiach, potem na aplikacji - i zaczelo mnie wszystko rozpraszac. Meza tez irytuje wszystko, np. odbieranie telefonu w jego obecnosci, kiedy pracuje.

A dzieci z natury rozpraszaja sie latwiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze się dziwię, kiedy zdarzy mi się oglądać jakiś reportaż na temat rodziny, która ma dajmy na to 2 chorych dzieci a jak się okazuje lekarze po badaniach odradzali urodzenie już pierwszego, abo choć drugą ciążę. No ale kobieta przecież tak bardzo chciała mieć dzieci... I tak zamiast szczęśliwej rodziny mamy raczej nieszczęśliwych rodziców i cierpiące dzieci. A jeśli rodzice mimo wszystko tryskają szczęściem, to ja tego nie zrozumiem. Jak można patrzeć na cierpienie własnego dziecka.

 

identycznie do tego podchodze kurde anka szklanka nawet nie wiesz jak bardzo ciesze sie z tego ze wrocilas na forum bo brakowalo mi tu takich postow

 

he he najbardziej to juz rozpierdolila mnie typiara ktorej lekarze powiedzili z gory ze nie ma szans na urodzenie zdrowego dziecka no ale ta wiedziala lepiej... i wyprodukowala chlopca z nadprogramowym chromosomem - dzieciak nie mogl sie rozwijac i w wieku 6 lat przestal chodzic juz nawet nie mowiac o mowieniu w dodatku dniami i nocami wyl z bolu i tak az do smierci no ale oczywiscie doczekal sie rodzenstwa bo kobieta stwierdzila ze co tam yolo zaryzukuje zycie kolejnego chorego dziecka no a potem jeszcze kolejnego iii wchuj mnie smuci fakt ze to moja wlasna matka byla do tego zdolna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anka szklanka - wspomnialas o szkolnictwie wyzszym, wiec jestem zmuszona wspomniec tylko ze nasza rola juz nie jest wychowywac czy interesowac sie prywatnymi sprawami studentow (np. sytuacja rodzinna), bo to dorosli ludzie ;) a my tam jestesmy tylko od dydaktyki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×