Skocz do zawartości
Nerwica.com

CZY ZWIĄZEK Z DRUGIM CZŁOWIEKIEM ZABIERA NAM WOLNOŚĆ?


Sola

Rekomendowane odpowiedzi

Wszelakie więzi uczuciowe z drugim człowiekiem zabierają wolność (a co niektórym jeszcze dodatkowo zdolność do rozsądnego i logicznego myślenia).

Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Uważam, że jest zbyt radykalne. Z własnego podwórka wiem, że sama miałam obawy, czy małżeństwo mi czegoś nie zabierze, nie zamknie jakichś dróg, czy z czegoś nie będę musiała zrezygnować. Owszem, razem z mężem dyskutujemy wspólnie nad sprawami, które dotyczą naszej rodziny, ale nie uważam, że jest to zamach na moją wolność, bo kiedyś mogłam sama, indywidualnie, bez konsultacji z kimkolwiek. Wydaje mi się naturalne, że będąc z mężem, wspólnie podejmujemy pewne wybory. Nawet to sobie cenię, bo mogę skonfrontować swój punkt widzenia z jego punktem widzenia. Co więcej, uważam, że małżeństwo nie tylko nie zabrało mi wolności, co otworzyło nowe furtki i możliwości. Mąż zawsze widzi we mnie potencjał, wierzy we mnie i często tam, gdzie ja bym już się poddała, on mnie mobilizuje i dodaje skrzydeł. Umożliwia mi rozwój. Jestem wolna. Nie jest to wolność na zasadzie, że imprezuje do nocy i wracam bladym świtem. Nie zależy mi na tak pojmowanej wolności. Zdrowy i udany związek daje przestrzeń dla każdego z małżonków. Mimo bycia w związku, nie czuję się zamknięta w klatce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale on ma rację. Ktoś, kto czegoś nie doświadczył, nie może tego wiedzieć
No jasne , bo doświadczenia własne to jedyny sposób zdobywania wiedzy o świecie i życiu w nim...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszelakie więzi uczuciowe z drugim człowiekiem zabierają wolność (a co niektórym jeszcze dodatkowo zdolność do rozsądnego i logicznego myślenia).

Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Uważam, że jest zbyt radykalne. Z własnego podwórka wiem, że sama miałam obawy, czy małżeństwo mi czegoś nie zabierze, nie zamknie jakichś dróg, czy z czegoś nie będę musiała zrezygnować. Owszem, razem z mężem dyskutujemy wspólnie nad sprawami, które dotyczą naszej rodziny, ale nie uważam, że jest to zamach na moją wolność, bo kiedyś mogłam sama, indywidualnie, bez konsultacji z kimkolwiek. Wydaje mi się naturalne, że będąc z mężem, wspólnie podejmujemy pewne wybory. Nawet to sobie cenię, bo mogę skonfrontować swój punkt widzenia z jego punktem widzenia. Co więcej, uważam, że małżeństwo nie tylko nie zabrało mi wolności, co otworzyło nowe furtki i możliwości. Mąż zawsze widzi we mnie potencjał, wierzy we mnie i często tam, gdzie ja bym już się poddała, on mnie mobilizuje i dodaje skrzydeł. Umożliwia mi rozwój. Jestem wolna. Nie jest to wolność na zasadzie, że imprezuje do nocy i wracam bladym świtem. Nie zależy mi na tak pojmowanej wolności. Zdrowy i udany związek daje przestrzeń dla każdego z małżonków. Mimo bycia w związku, nie czuję się zamknięta w klatce.

Można nie mieć ograniczonej wolności w sprawach życiowych, ale jest się przywiązanym uczuciowo do drugiej osoby, więc nie jest się w pełni wolnym. Pełna wolność to także brak więzi uczuciowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....Można nie mieć ograniczonej wolności w sprawach życiowych, ale jest się przywiązanym uczuciowo do drugiej osoby, więc nie jest się w pełni wolnym. Pełna wolność to także brak więzi uczuciowych.

Kumam Twój punkt widzenia. Może tak być, ale nie musi.

Ty nie rozumiesz (?), że więzi uczuciowe nie muszą być balastem.

Balastem może stać się przerost uczuć lub ich patologiczna odmiana.

 

Ja nie czuję się pozbawiony wolności. Moja pani tym bardziej.

Zresztą właśnie jeszcze jest gdzieś na imprezie plenerowej - to mam czas pyszczyć zanim wróci. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....

 

NN4V, zawsze się zastanawiam, skąd u ludzi taka potrzeba chwalenia się swoją odmiennością, że jako pierwsze co mówią: "jestem prawiczkiem", "jestem weganinem". To tak jakbym - przedstawiając się tutaj - napisała: "dzień dobry, nie jestem dziewicą od 22 lat i jem mięso". No absurd :D

 

...

Oooo.... ja tez nie jestem dziewicą. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy związek z definicji pozbawia jakiejś dozy wolności. Musi pozbawiać, żeby można było mówić o związaniu, będącym czymś więcej, niż tylko pustym frazesem bez żadnego pokrycia.

To, że jednym ciąży takie związanie, a innym nie, nie ma znaczenia dla samego faktu istnienia takiego związania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo jednostronnie potraktowaliscie temat...

Na pytanie czy zwiazek z drugim czlowiekiem zabiera nam wolnosc odpowiedzialbym bez wahania ze nie.

Zwiazek jako taki niczego nie zabiera. Poza tym nie ograniczalbym sformuowania "zwiazek" tylko do relacji maz- zona.

Sam tworze kilkanascie zwiazkow z roznymi osobami na roznym poziomie emocjonalnym.

Waznym aspektem tez jest co rozumie sie pod pojeciem wolnosc. Jak ktos slusznie zauwazyl wczesniej "robie to na co mam ochote- to moja wolnosc". Tak jest w rzeczywistosci.

Kazdy czlowiek zostal jakos uksztaltowany, posiada pewne zasady moralne(lub nie), poczucie wlasnej wartosci(lub nie), ktore ksztaltuja w nim charakter. Kazdy zwiazek z kazdym czlowiekiem ( przyklad: wspolpracownik, dziecko, zona, sprzataczka) od dojrzalego czlowieka wymaga odpowiedniego zachowania. Kazdy oczywiscie w zaleznosci od bardziej lub mniej rozwinietego charakteru bedzie inne uwazac za wlasciwe. Wiec bez wzgledu na to czy jestem singlem czy w zwiazku patrtnerskim, czy jakimkolwiek innym tylko ja sam ( moja moralnosc, duma, poczucie wartosci i inne cechy ) decyduje co robic i jak zeby zyc w zgodzie z soba. Nie sadze ze w ten sposob ograniczam cokolwiek czy zabieram swoja wolnosc.

Dokonuje w zyciu wolnych wyborow, czego konsekwencja jest iz moja moralnosc podpowiada mi pozniej jak dobrze zyc ze swoim wyborem.

Robie to rowniez dla siebie, nie dla drugiej osoby.

Sama definicja wolnosci jest u roznych osob rozbiezna. Jeden kolega zahacza widze nawet o anarchie. Dla mnie osobiscie to nie jest wolnosc.

Dochodzimy nawet do sytuacji w ktorej stojac w kilka osob na moscie ktos powie skaczemy. Ja powiem :NIE. Komentarz.... oj biedaku brakuje Ci wolnosci...

Opisze jeszcze zwiazek ze sprzataczka.

Ona przychodzi i sprzata mieszkanie.... co za tym idzie nie chodze w tym czasie po domu nago....

Ona przychodzi i sprzata mieszkanie.... co za tym idzie traci swoj prywatny czas....

mimo wszystko nie nazwalbym tego w zaden sposob ograniczeniem wolnosci, ja nie musze sprzatac, ona zarabia pieniazki. Kazde z nas z wlasnej woli wybralo swiadomie ta nasza relacje czy tez zwiazek( zwiazek-zaleznosc miedzy dwiema lub wieksza iloscia osob).

Ja chodze przy niej w spodniach bo w jej obecnosci czuje sie lepiej majac je na tylku. Ona poswieca swoj czas zeby pozniej pozwolic sobie na drobne przyjemnosci. Jesli komukolwiek z nas przestanie pasowac ta relacja zakonczymy ja.

Oczywiscie relacje polaczone z uczuciami sa w pewien sposob bardziej skomplikowane.

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem słowa "związek" i "zabieranie wolności" zdecydowanie nie idą ze sobą w parze. Tworzy się związek po to, żeby się rozwijać, żeby mieć więcej wspólnych możliwości, a nie po to, żeby czuć się ograniczanym. Nikt nikogo nie zmusza, żeby z nim był i nawet jeśli na początku wszystko układa się idealnie. Przecież zawsze można kulturalnie się rozstać i zacząć iść własną drogą. Poza tym, jeśli dochodzi się do wniosku, ze związek coś zabiera, to chyba czas przemyśleć, co z tym dalej zrobić, bo taka sytuacja nie prowadzi do niczego dobrego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w związku już jakiś czas. Czy zabiera mi wolność? Raczej nie, ale zabiera moje przyzwyczajenia które lubiłem.. Np. Chwilę samotności. Ciągle z kimś przebywam. W pracy z ludźmi, na siłowni ludzie, wszędzie ludzie.. A jak wrócę do domu to jest moja kobita :blabla: Czasami jak wyjeżdża to będąc sam w domu czuje się jak w raju. Z natury jestem człowiekiem wolnym i każda partnerka, która próbowała mi tą wolność zaburzyć musiała pogodzić się z rozstaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co autorze wątku masz na myśli pisząc wolność?

Uważam że majac dobry kontakt ze sobą i majac przy boku odpowiednia osobe wiele juz do szczescia nie trzeba.A też przeciez w czterech katach nikt nikogo w zdrowym zwiazku nie zmusza do przebywania 24 h na dobe 365 dni w roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To pytanie zadają sobie ludzie przyzwyczajeni do bycia singlem, a którzy właśnie się zakochali.\

Czy miłość do drugiego człowieka, stworzenie z nim związku, wzajemne zobowiązania, zaangażowanie emocjonalne może sprawić, że zaczniemy się czuć ograniczeni?

No raczej :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że żaden związek partnerski i małżeński nie zabiera nikomu wolności, a tylko w głowie niektórych ludzi pojawiają się myśli, że związki partnerskie, to jest jakieś więzienie.

 

Bycie z kimś powinno się opierać na pewnych zasadach, ale czy często ludzie dbają o takie zasady?

W normalnych związkach partnerskich, w których ustalane są jakieś zasady między dwojgiem ludzi, każdy ma swoją przestrzeń, czas tylko dla siebie i żadnych ograniczeń.

Jeżeli związki nie opierają się na pewnych zasadach, ale to też dotyczy małżeńskich związków, to nie doprowadzi to do niczego dobrego.

Albo ktoś chce z kimś ustalić zasady bycia ze sobą, albo nie chce.

To zależy już tylko od samych ludzi. Ja bym się nie zgodził na związek z kobietą, jeżeli nie byłoby w nim zasad i ustaleń, bo ludzie mają po to rozum, żeby wspólnie coś ustalać, uzgodnić ze sobą.

 

Przede wszystkim, tworzenie związku partnerskiego z kimś wymaga decyzji obu stron, a nie tylko jednej strony. Musi być brane pod uwagę zdanie i jednej strony i drugiej strony.

Ja, ze swojej strony nie godziłbym się na patologię w związku partnerskim, czy małżeńskim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja się nie do końca z tym zgodzę.

Oczywiście, to też zależy, jak się na to spojrzy, bo, teoretycznie jest przyjęte, iż: każdy, kto z kimś tworzy związki partnerskie, to nie ma już wolności dla takich osób i muszą być ograniczenia, związane z byciem z kimś. Ale to nie jest prawda i jest to raczej jeden z kolejnych "mitów", który ktoś sobie wymyślił i tak jest przekonany.

 

Ludzie są na pewne rzeczy ślepi i nie chcą ujrzeć prawdy i nie wiem, czy to wynika z naszego społeczeństwa, czy to jest taka mentalność?

Nie ma i nigdy nie będzie czegoś takiego, jak "ograniczenia w związkach partnerskich" i nikt nie jest niczyją własnością.

To, że ktoś z kimś tkwi na siłę z jakiejś przyczyny i dotyczy to też "toksycznych związków", to jest problem tylko ludzi, którzy się na to godzą, a nie muszą się godzić.

Bo nikt nikogo nie może zmuszać do bycia z niewłaściwą osobą, a nawet, jeżeli ktoś jest z właściwą osobą w związkach, to też nie robi się niczego na siłę.

Są małżeństwa, które trwały po kilkanaście i więcej lat i ludzie tacy się rozwodzą, jeżeli są jakieś problemy i zaczyna coś być uciążliwe.

Gdyby nie było rozwodów, gdyby ktoś nie wymyślił tego, to dochodziłoby do tragedii, bo są związki małżeńskie, w których nie da się żyć z drugą osobą normalnie, a problemy są w małżeństwach różne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednym z powodów tego, że ktoś jest singlem i tak wybiera, jest chociażby to, że ktoś ceni sobie nie tylko wolność, która, jak już wspominałem, jest też w związkach partnerskich, na pewnych zasadach, ale również jakiś swój styl życia.

 

No a "bycie singlem" ma różne przyczyny.

Czasami jest to konieczność, wynikająca z niesprzyjającego losu komuś, kto nie miał szczęścia do właściwej osoby i zawsze źle trafiał, a czasami jest to jakiś wybór takiego stanu, bo akurat tak komuś pasuje.

W dzisiejszych czasach nie jest wcale łatwo tworzyć z drugą osobą relacje, jakąś bliskość, bo wymaga to pewnych wyrzeczeń, starań, wykazywanie własnej woli na coś, a nie każdemu to pasuje.

Niektórzy są egoistami, bardziej się skupiają na sobie, na własnych potrzebach, nie zwracając uwagi na tą drugą osobę, a z takimi osobami jest bardzo trudno tworzyć normalne relacje, a czasem jest to prawie niemożliwe, bo się nie da, choć się chce.

Wszystko tutaj zależy od tego na kogo się trafi, a ludzie nie mają właściwie wpływu na to, kogo poznają i kto, jaki będzie.

 

Albo trafi się na odpowiednią osobę i stworzy się bardzo fajne i zdrowe relacje, coś będzie takich ludzi łączyło, albo nie trafi się dobrze, a wtedy mogą z tego wynikać problemy.

Ja sam to znam, bo nie raz miałem różne znajomości z dziewczynami i nigdy nie udało mi się trafić dobrze, choć potrafiłem się o coś postarać, zaangażować, ale te dziewczyny tego nie odwzajemniały, a czasem i nie zauważały, jakby były na to ślepe.

I to jest "błędne koło", które nie prowadzi do jakiegoś celu, nie ma tutaj żadnych "pozytywów", tylko człowiek się męczy psychicznie przez chorą sytuację.

I tak jest coraz częściej w relacjach z ludźmi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tak się na to mówi i tak się przyjęło "związek z kimś", ale są też inne określenia, jak "jesteśmy ze sobą razem, tworzymy partnerstwo".

Bycie z kimś polega na kompromisach, na ugodach i ustalaniu pewnych zasad, tylko sporej grupie ludzi to nie pasuje, bo tacy ludzie mają jakieś błędne pojęcie o "partnerstwie".

Dla wielu, "bycie z kimś", to tylko przyjemności, seks, wykorzystanie drugiej osoby dla własnych celów, również korzyści finansowe.

Natomiast, "toksyczne związki", czy inaczej, "toksyczne partnerstwo" pojawia się wtedy, gdy właśnie jedna osoba zaczyna kontrolować drugą, sprawdzać, ograniczać i to już jest chore.

To jest nie tylko przyczyna tego, że ktoś tkwi z nieodpowiednią osobą, która do kogoś nie pasuje, ale też ludzie, będąc razem, nawet jeżeli pasowaliby do siebie, ale nie trzymają się określonych granic, olewają zasady, wtedy to już jest męczące dla jednej albo drugiej strony.

 

Bo samo to, że ktoś do kogoś pasuje i ludzie już myślą, że to wystarczy do stworzenia ze sobą "bliskiego partnerstwa", to jeszcze nie jest wszystko.

W każdym, normalnym "partnerstwie", mimo że osoby są razem, trzymają się wyznaczonych granic, zasad i dbają o własną przestrzeń, własny czas tylko dla siebie, dają sobie czas na pewne rzeczy, tylko trzeba umieć i chcieć się tego trzymać, a dla wielu osób jest to problem, który może wynikać z lenistwa, z braku chęci, z pracy nad sobą i to zależy tylko od samego człowieka.

Nikt za nikogo nic nie postanowi. :<img src=:'>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tak się na to mówi i tak się przyjęło "związek z kimś"
Jak się "przyjęło" to można i też "od-przyjąć" ;-) Nic takiego nie jest wyryte w skale, nie musimy się tego sztywno trzymać, możemy ewoluować.

 

, ale są też inne określenia, jak "jesteśmy ze sobą razem, tworzymy partnerstwo".
Dla mnie to już brzmi lepiej :)

 

 

A tak w ogóle to myślę, że tym lepsze relacje z innymi ludźmi możemy tworzyć, im lepszą "relację" mamy z samym sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×