Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

INTEL 1 przeczytałem to co napisałeś ..i jesli ty twierdzisz ze wiara w Boga to choroba psychiczna to nie wiem co myślec ( taki wniosek mi sie wyłania po przeczytaniu twojego postu ) To ze człowiek jest duchowo szczęśliwy to mało ?

 

Napisałeś w cierpieniu nie ma nic Boskiego .Jest tylko upodlenie.Napisales ze takie filmy to manipulacja .Ok polecam ci zobaczyc wyznania Polaka jak on przeszedł drogę do wyzwolenia .

 

 

http://innemedium.pl/sites/default/files/imagecache/Oryginalny/images/071931612710081314_0.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tydzień temu przydarzyło mi się coś......niebezpiecznego i........ zaskakującego.

Jechałam samochodem do innego miasta (150km) załatwić jakieś tam sprawy. Kierowcą jestem od dawna, jeżdżę dużo i dobrze. Tego dnia czułam się nieźle (czyli bez większego doła i żadnych myśli samobójczych). Jadąc co jakiś czas wyprzedzałam różne powolne pojazdy np. TIRy. Przy jednym z takich manewrów popełniłam błąd i okazał się on bardzo niebezpieczny. Wyprzedzałam dwa TIRy, z naprzeciwka jechał trzeci.... w pewnym momencie poczułam, że chyba nie zdążę.... pomyślałam, że to może być koniec.... a jeśli zechcę, będzie to koniec na pewno. Nie przeraziło mnie to, nie zdenerwowało..... TIR z naprzeciwka trąbił a ja depnęłam na gaz i w ostatniej chwili (z lekkim zawahaniem) uskoczyłam w bok......

Możecie nie wierzyć, ale nie poczułam nic w rodzaju "spocone ręce, przyspieszony oddech, walenie serca" (tak jak bywało wcześniej) a zaczęłam się śmiać, nie, nie histerycznie, tak zwyczajnie.... odczuwałam dziwną przyjemność z tego, że właśnie miałam okazję wybrać: życie czy śmierć.

To było dziwne a ponieważ nadal o tym myślę, napisałam....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy jak pacjent przyzna się, do myśli s a psychiatra zechce go umieścić w wariatkowie, to czy wystarczy, że pacjent powie, że nic takiego nie mówił i jest wolny, czy jak?

 

A jak jest, gdy pacjent nie przyzna się do myśli s, ale psychiatra będzie złośliwy i powie, że się przyznał, to jak pacjent może wtedy udowodnić, że to nieprawda, by nie zostać wtrąconym do psychiatryka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stracona100, czuję się często podobnie tzn. myśl o śmierci mnie w ogóle nie przeraża jak kiedyś. Wręcz niechęć do myśli samobójczych zaczyna się przeradzać w swego rodzaju ciekawość.

 

allabouteder, nie tak prędko. Nikt Cię od razu nigdzie nie zamknie. Ja się przyznałem bez niczego do myśli samobójczych i nikt mnie nie zamykał nigdzie. Poza tym dostać się na oddział to też dziś nie tak łatwo, zazwyczaj trzeba czekać, no chyba, że po próbie samobójczej to raczej od razu. Także nie bój się i mów prawdę lekarzowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od dłuższego czasu mam problem z myślami s, ale to nie jest że cały czas, tylko wtedy kiedy mam zasypiać, przez cały dzień nic mi do głowy nie przyjdzie, a gdy idę spać pojawiają się myśli o celowości mojego istnienia, a równocześnie myśli samobójcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślę, że kiedyś w przyszłości samo życie mnie zmusi do tego. póki jestem młody to jakoś sobie radzę, a w przyszłości?

co będzie tak za 40 lat przykładowo? społeczeństwo się starzeje, wiek emerytalny wywinduje w górę, kto tych ludzi będzie leczył, utrzymywał? już dzisiaj szpitale wyglądają jak hurtownie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje zycie to pomyłka. Studia skończone z wynikiem bdb po to aby teraz nie móc znaleźć pracy. Brak dziewczyny - w sumie nic dziwnego, bo co mogę takiej zapewnić skoro jestem zerem. Perspektywy nie wyglądają ciekawe. Zdechnę sam, smutny i do końca będę nikim. Na nic kurwa nie mam wpływu. Nic mi się nie udaje. Po co to ciągnąć? Po co oszukiwać samego siebie, że może będize lepiej? Po co próbować ciągle od nowa po to żeby się znowu rozczarować? Przecież jak obiektywnie na to spojrzę to poza tym, że mam wyzsze wykształcenie (które i tak chuja znaczy w tym pokurwionym, skorumpowanym kraju) to jestem totalnym nieudacznikiem życiowym. Znajomych nie ma jak trzeba wyciągnąć rękę z pomocą. Zresztą chuj z nimi. Chuj z tym życiem. Nie ma co ciągnąć tej farsy szumnie zwanej życiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cozicozicozi
koprzystales z psychoterapii? jesli nie to w Twoim przypadku byłaby ona pomocna bardzo. Tam mozesz wygrac życie na nowo. Prosze nie załamuj sie, wiem że jest Ci bardzo ciezko, ale pamietaj- nie jestes zerem.! Jestes inteligentnym człowiekiem, tylko, ze z problemami. A problemy trzeba rozwiazac. Tego nauczysz sie na psychoterapii. Tam podniesiesz własne poczucie wartosci i znajdziesz dziewczyne. Tylko najpierw musisz zaczac od naprawy siebie, a uwierz że jest to mozliwe i nie jest to łatwa droga, ale jak najbardziej mozliwa.

 

Walcz o siebie!

 

ps. tez miewałam stany podobne do Twoich i skads one wynikaja. Kiedy nauczymy sie z tym radzic , wtedy zycie staje sie normalne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze co do znajomych, to oni zyja własnym życiem. Nie maja problemów psychologicvznych, to tez oczywiste że tego nie zrozumieja. I nie mozna ich za to winic. To od nas zalezy czy naprawimy swoje zycie czy dalej bedziemy tkwic w błednym kole.

 

Za nas nikt życia nie przezyje. To my sami musimy sie o nie zatroszczyc .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, tylko, że jak próbujesz sobie poukładać życie i ciągle ci nie wychodzi to w końcu mówisz "dość" i na to psychoterapia nie pomoże. Bo skąd brać siłę jak życie najpierw daje ci nadzieję żeby zaraz skopać cię po dupie i uświadomić jakim śmieciem jesteś na tym świecie? I tak w kółko. Oprócz studiów nic mi się życiu nie udało. Choćbym nie wiem czego próbował, zawsze wszystko musi się potoczyć tak żeby mi w końcu nie udało. No i dobija mnie to, że nie mam dziewczyny - inaczej by to wyglądało gdybym miał dla kogo żyć, gdybym wiedział, że mam w kimś bezgraniczne oparcie. Ale jak już wspomniałem, nikt nie chce być pewnie z takim nieudacznikiem. Trudno. W każdym razie nie zabiję się dlatego, że żal mi mojej mamy, która by chyba tego nie przeżyła. Inaczej już bym dawno nie żył.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, tylko, że jak próbujesz sobie poukładać życie i ciągle ci nie wychodzi to w końcu mówisz "dość" i na to psychoterapia nie pomoże. Bo skąd brać siłę jak życie najpierw daje ci nadzieję żeby zaraz skopać cię po dupie i uświadomić jakim śmieciem jesteś na tym świecie? I tak w kółko.

A próbowałes kiedykolwiek psychoterapii? Najpierw daje nam nadzieje, a poźniej ją odbiera, dlatego, że człowiek ma niezałatwione sprawy z przeszłosci/dzieciństwa.

 

Oprócz studiów nic mi się życiu nie udało. Choćbym nie wiem czego próbował, zawsze wszystko musi się potoczyć tak żeby mi w końcu nie udało.
Musi wiec byc tego przyczyna, że cos Ci "wiecznie" nie wychodzi. Problem w tym, ze nie radzisz sobie z problemami. Terapia tego uczy.
No i dobija mnie to, że nie mam dziewczyny - inaczej by to wyglądało gdybym miał dla kogo żyć, gdybym wiedział, że mam w kimś bezgraniczne oparcie.
Dziewczyna czy ktokolwiek nie sprawi, że poczujesz sie lepiej. Być może tylko na chwile. Najpierw musisz "poukładać" samego siebie, swoje życie. Nikt go za Ciebie nie przezyje.
W każdym razie nie zabiję się dlatego, że żal mi mojej mamy, która by chyba tego nie przeżyła. Inaczej już bym dawno nie żył.

 

Ja Cie rozumiem. Pamietaj jednak, że mama nie powinna byc najwazniejsza osoba w Twoim zyciu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nietsety nie probowałem nidgy psychoterapii. Ciężko mi się do tego przekonać i nie wiem jakie są terminy na nfz.

 

Tak myslalam, że nie próbowałeś. I wierze , że jest to dla Ciebie najlepsze rozwiązanie w drodze do lepszego życia. Oczywiscie wspomagane lekami.

Na NFZ nie wiem jak to wyglada, ale chocbys miał poczekac kilka miesiecy to warto. Chyba, że Cie stac, to lepiej prywatnie znalesc dobrego psychoterapeute.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

allabouteder, nie tak prędko. Nikt Cię od razu nigdzie nie zamknie. Ja się przyznałem bez niczego do myśli samobójczych i nikt mnie nie zamykał nigdzie. Poza tym dostać się na oddział to też dziś nie tak łatwo, zazwyczaj trzeba czekać, no chyba, że po próbie samobójczej to raczej od razu. Także nie bój się i mów prawdę lekarzowi.

 

Załóżmy jednak, że aktualnie w najbliższej czubkowni mają pustki (a przecież każdy chce zarobić) plus jeszcze np. doszło do konfliktu z "lekarzem" psychiatrą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby dostrzegać i odczuwać ww. piękno, potrzebna jest niezaburzona chemia mózgu. Jeśli ktoś jest w głębokim dołku to nawet wygrana w totka spłynie po nim jak po kaczce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, znam, działają. Ale tyje się po nich tak bardzo, że i tak odechciewa się żyć. I włosy wypadają. I siwieją. I inne takie przyjemności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie się dziś śniło, że chcialem się rzucić pod pociąg ale w ostatniej chwili odskoczyłem na bok i potem jeździłem tym pociągiem. Potem śniło mi się, że opętał mnie diabeł i sam byłem egzorcystą i chu*a pogoniłem. Wtf?!

Mi się dzisiaj śniło błaganie o paroksetynę. Wtf?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×