Skocz do zawartości
Nerwica.com

Historia z żonatym facetem


Rekomendowane odpowiedzi

 

to może właśnie czas, żeby podjąć "męską" decyzję :)

Jeśli on nie jest szczęśliwy w swoim małżeństwie, to niech odejdzie od żony. Dziecko będzie widywał. Bez sensu żyć w kłamstwie, dla tzw dobra dziecka. Ale pewnie nie będzie miał odwagi...

 

To jego sprawa co zrobi, nie byliśmy aż tak blisko, żebym miała podsuwać mu takie pomysły... a poza tym na pewno tego nie wymagam. Nie doszło do zdrady fizycznej (takiej moralnej, mentalnej na pewno tak). Z resztą relacja z nim bardziej uwydatniła wady mojego związku, a nie że się w nim zakochałam i widzę nasze wspólne życie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

to może właśnie czas, żeby podjąć "męską" decyzję :)

Jeśli on nie jest szczęśliwy w swoim małżeństwie, to niech odejdzie od żony. Dziecko będzie widywał. Bez sensu żyć w kłamstwie, dla tzw dobra dziecka. Ale pewnie nie będzie miał odwagi...

 

To jego sprawa co zrobi, nie byliśmy aż tak blisko, żebym miała podsuwać mu takie pomysły... a poza tym na pewno tego nie wymagam. Nie doszło do zdrady fizycznej (takiej moralnej, mentalnej na pewno tak). Z resztą relacja z nim bardziej uwydatniła wady mojego związku, a nie że się w nim zakochałam i widzę nasze wspólne życie....

no to sama sobie odpowiedziałaś na pytanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zonaci sa nietykalni.

Tyle w temacie.

 

Uwierz mi, zgadzam się z Tobą, ale rozwój tej znajomości był ciężki -przynajmniej dla mnie - do opanowania. Zaczęło się całkiem niewinnie, bo jakimiś wspólnymi żartami, potem doszły rozmowy poza szkołą, na początku ma temat szkoły, potem trochę o przeszłości, potem bardziej osobiste, wielogodzinne, czasem całonocne. Tutaj też zastanawiam się, czy Jego żona jest tak ślepa czy nie chciała widzieć tego, że Jej mąż całe dnie spędza przy telefonie rozmawiając z kimś.... ja sama od razu bym się zorientowała, że coś jest nie tak... mało istotne, nie usprawiedliwiam się, chcę tylko powiedzieć, że nie wszystko jest białe albo czarne....

 

Matko Boska, dziecko.

Moze zona myslala, ze maz w tym czasie ciezko pracuje.

A moze w tym czasie musiala zajmowac sie dzieckiem. Albo byla tak padnieta po kolkach niemowlaka w nocy, ze przysypiala.

On moglby pomoc, ale akurat byl zajety gadaniem z mloda panna.

I mloda panna to nie jest obraza - sama jestem 16 lat mlodsza od swojego męża.

 

To dobrze, ze czujesz sie zobowiazana, ale nie warto byc z kims, kto Cie nie szanuje.

Warto byc z kims, kto bedzie Cie szanowal bardziej niz Ty sama siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Jego żona jest tak ślepa czy nie chciała widzieć tego, że Jej mąż całe dnie spędza przy telefonie rozmawiając z kimś.... ..

zonka lata przy dziecku, a facet siedzi przy telefonie i nawija...brnij w ten zwiazek, niech facet sie rozwiedzie, zrobi Tobie dziecko, a pozniej złapie nastepna małolate i scenariusz jak w dniu swistaka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...ale jest w związku i to jest zobowiązanie.

A Ty będziesz ustanawiać jakie zobowiązania w związku przyjmują obce Ci osoby.

Żałosna wszyskowiedza.

 

za każdym razem jak czytam twoje wypowiedzi to serio się dziwie jak można być takim beznadziejnym człowiekiem. To aż boli czytając. Współczuję ci zycia, serio. Ogarnij sie.

 

Dla mnie też jest to bardzo żałosne i przykre. Ten uzytkownik powinien podjac sie pracy nad swoim mysleniem, które jest niestety zaburzone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat kwestia granic w związku jest sprawą indywidualną.

Znam osoby, dla który taniec z kimś innym jest niedopuszczalny. Albo posiadanie jakiegokolwiek odrębnego majątku (co zresztą jest niemożliwe, bo zawsze ma się jakiś majątek odrębny). U nas niedopuszczalne byłoby np. zaśnięcie będąc skłóconym, u innych to norma.

Tylko dwie osoby mogą wyznaczać takie granice, a nie ogół.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Jego żona jest tak ślepa czy nie chciała widzieć tego, że Jej mąż całe dnie spędza przy telefonie rozmawiając z kimś.... ..

zonka lata przy dziecku, ..

Jak mucha przy larwie.

 

Mnie się zawsze wydawało, że mucha przy czym innym lata. Na "g" ;)

 

(to tylko luźne skojarzenie, nieodnoszące się nijak do tematu sprawy ;) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym być żonaty ale żadna nie chce schizofrenika na lekach bez pracy z defektami od leków.Takie życie :bezradny:

 

Pomijając pozostałe - żadna normalna pracująca kobieta nie będzie chciała bezrobotnego mężczyzny.

Przykre, acz prawdziwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomijając pozostałe - żadna normalna pracująca kobieta nie będzie chciała bezrobotnego mężczyzny.

Przykre, acz prawdziwe.

Bo każda co by chciała jest nienormalna :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomijając pozostałe - żadna normalna pracująca kobieta nie będzie chciała bezrobotnego mężczyzny.

Przykre, acz prawdziwe.

Bo każda co by chciała jest nienormalna :lol:

 

Nie mówię o sytuacji, w której mężczyzna traci pracę.

Pytanie, czy świadomie podchodzącą do swojego związku kobieta wstąpi w związek małżeński z mężczyzną, który nie posiada środków do utrzymania nawet samego siebie. Statystycznie - zapewne znikoma ilość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mówię o sytuacji, w której mężczyzna traci pracę.

Pytanie, czy świadomie podchodzącą do swojego związku kobieta wstąpi w związek małżeński z mężczyzną, który nie posiada środków do utrzymania nawet samego siebie. Statystycznie - zapewne znikoma ilość.

Wszystko zależy od ich wieku, od tego jak postrzegają swoje role w związku, dlaczego on nie ma pracy itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mówię o sytuacji, w której mężczyzna traci pracę.

Pytanie, czy świadomie podchodzącą do swojego związku kobieta wstąpi w związek małżeński z mężczyzną, który nie posiada środków do utrzymania nawet samego siebie. Statystycznie - zapewne znikoma ilość.

Wszystko zależy od ich wieku, od tego jak postrzegają swoje role w związku, dlaczego on nie ma pracy itp.

 

Mhm, oczywiście nie mam na myśli związku "studenckiego" (bo ten student-mężczyzna przecież też się jeszcze kształci) i związku z emerytem. Mam na myśli związek przeciętnej pary w wieku - załóżmy - mieszczącym się w przedziale 25 - 65 lat. Czyli w wieku produkcyjnym.

Uważam po prostu, że - mimo, że w pełni jestem zwolenniczką stwierdzenia, że kobieta pracować bezwzględnie powinna, wyłączając urlop macierzyński i urlop rodzicielski (wychowawczy moim zdaniem jest zdecydowanie zbyt długi, ale oczywiście to tylko moja opinia i z całym szacunkiem odnoszę się do rzeczywistości), to jednak to mężczyzna winien być tą "silniejszą" stroną w małżeństwie. Dla mnie po prostu to my, kobiety, jesteśmy stroną, która może się czasem "pomazać", popłakać z byle powodu, a facet powinien być stroną silniejszą, która daje oparcie stronie słabszej w każdym aspekcie (co nie znaczy oczywiście, że kobieta ma nie wspierać swojego partnera).

Zresztą z doświadczenia (swojego własnego małżeńskiego) wiem, że mężczyzna nie ma nic przeciwko byciu oparciem dla swojej kobiety. Podkreślając, mężczyzna - a nie chłopiec (chłopiec to stan umysłu, niezależny od wieku).

Przy czym zaznaczę (uprzedzając wypowiedzi tzw. "hejterów"), że nie mam najmniejszych problemów z zarobkowaniem i pieniędzy męża nijak nie potrzebuję. Po prostu takie mam preferencje co do ról w związku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, A jesli mężczyzna jest nieuleczalnie chory i przez to nie moze pracowac to jest kim chlopcem,pizdą,nieudacznikiem?

 

Gdyby mój mąż zachorował w trakcie trwania małżeństwa, to oczywiście bym go wspierała.

Ale nie będę oszukiwać się, że podjęłabym decyzję o związaniu się z taką osobą, zanim jeszcze owo "związanie się" nastąpiło. Podobnie jak zapewne nie związałabym z osobą niepełnosprawną fizycznie (co nie znaczy, że jakby dzisiaj - "odpukać" - mojemu mężowi ucięło rękę, to bym go zostawiła, absolutnie nie). Po prostu przyjęcie na siebie takiej odpowiedzialności, zanim w grę wejdą uczucia, i świadome rozpoczęcie bliższej znajomości byłoby dla mnie czymś niewyobrażalnie trudnym.

Podobnie zdaję sobie z tego sprawę, że gdybym te 22 lata temu miała schizofrenię/silną depresję/inne zaburzenia psychiczne/ kalectwo fizyczne / czy nawet wadę wymowy - to z całą pewnością nie zostałabym małżonką swojego męża.

Po pierwsze - (mniej istotne) - jest to kwestia priorytetów, co dzieje się niekoniecznie na płaszczyźnie świadomości.

Po drugie - co już bardzo istotne i wyklucza jakąkolwiek naszą ingerencję, bo robimy to instynktownie - natura "każe" nam wybierać na partnerów osobniki zdrowe i silne.

A że dzisiaj mężczyzna nie musi iść upolować mamuta, to nasza podświadomość rejestruje inne oznaki, które świadczą o "sile" i zaradności - jak na przykład posiadanie stabilnej, porządnej pracy.

Tak samo jak dzisiaj kobieta niekoniecznie musi trudnić się zbieractwem i wytwarzaniem prowizorycznych ubrań ze skór tego wspomnianego wyżej upolowanego mamuta, tak więc mężczyzna podświadomie ocenia inne rzeczy. I tak na przykład zauważyłam, że mój mąż przyglądał mi się z uśmiechem, jak układam kwiaty z ogrodu w wazonie. A dlaczego? Bo jemu to się podświadomie kojarzy z partnerką dbającą o ognisko domowe. Na tej samej zasadzie mężczyźni podświadomie rejestrują proporcje kobiecego ciała - przede wszystkim stosunek obwodu talii do obwodu bioder.

 

Wniosek - kobieta (która zgodnie z biologicznymi uwarunkowaniami szuka silnego samca, który upoluje mamuta i wykarmi ją i jej dzieci) podświadomie rejestruje to, czy mężczyzna jest "silny i zaradny", czyli czy posiada dobrą pracę i da jej oparcie - psychiczne, fizyczne, materialne.

Nie rozumiem, po co oszukiwanie siebie i wszystkich, że jest inaczej.

 

Co więcej - psychologowie twierdzą, że niemalże każdy posiada na którymś etapie życia zaburzenia psychiczne.

Z tym, że one przybierają różną formę. Są zaburzenia łagodne. Jeden będzie miał nieuzasadnione kompleksy, drugi będzie pedantem - to są zaburzenia, ale nie odbijają się na drugiej osobie.

Jeżeli forma jest na tyle zaawansowana, że może znacznie "uprzykrzyć" życie drugiej osobie, to takie osoby nie powinny poszukiwać partnera/partnerki, a raczej zająć się leczeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×