Skocz do zawartości
Nerwica.com

MAM JUŻ KUŹWA DOŚĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


bedzielepiej

Rekomendowane odpowiedzi

bedzielepiej, To jak ktos ma niedobor neuroprzekaznikow dopaminy i bierze lek ktory dziala na slabszy jej rozpad aby wyrownac poziom wsynapsach to to nie jest naprawa? Co w takim przypadku niby lek zaglusza?

 

Naprawa by była wtedy, gdyby lek brano powiedzmy tydzień z takim efektem, że coś by sie w mózgu odblokowało i działałby potem prawidłowo bez brania tego leku. Nie wiem czy wiesz co to jest sprzężenie zwrotne. Ale pobawmy się w lekarza. Ok, mamy sobie lek, jego mechanizm powoduje słabszy rozpad dopaminy. Nie wnikamy, czy w ogóle pacjent ma jej niedobór gdyż w ogóle żadnych badań na jej poziom nie zlecamy, więc wszystko odbywa się na wiarę i zgadywanie. Ale niech będzie że ma ten niedobór. Nie interesuje nas dlaczego tak się dzieje, co wpływa na to obniżenie poziomu a przyczyn może być mnóstwo. Walimy wiec lek. Super, objawy znikają. Pacjent wyleczony? Nie bo musi brać ciągle lek. Zwiększa się sztucznie poziom dopaminy. Pacjent ma dużo dopaminy, ok jest zdrowy? Nie jest. W mózgu zachodzą zmiany, bo nie rodzą się nowe komórki produkujące ten neuroprzekaźnik, tylko te co już były zmusza się do szaleńczej pracy, aż wariują, zmniejsza się wrażliwość receptorów na dopaminę, komórki obumierają, a za jakiś czas wszystko się rypie i wtedy wali się większą dawkę.Do czasu aż się komorki tak zajedzie, że nastanie dopaminowa posucha i już nie da się zwiększać leku. A co się dzieje gdy odstawi się lek? Tylko większe cierpienie, bo oprócz tego ze wraca się do początku to jeszcze głód narkotyczny, dyskinezy, wątroba do przeszczepu itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, no nie za bardzo, masz uraz ja to rozumiem ale reprezentujesz grupę osób której się być może nie da pomóc. Pacjent tez może ruszyć ze swoim życiem. Zacząć się ruszać, być aktywnym osiągać swoje cele, zmieniać życie i już cala zastana chemia ruszy. Potem bierze mniejsze dawki, potem zapomina bo już nie myśli tyle o chorobie. Idzie do lekarza na ostatnią wizytę, powiedzieć mu ze rezygnuje. Robi to z mala ochota bo mu się spieszy do zajęć. Nie wszystkim da się pomoc, czasami jest niesprzyjającą konstelacją jak w katastrofie. Większości leki pomagają bo maja krótkie zmagania. Reszta jest materiałem do działań dwutorowych, do tego jest potrzebna terapia. Ponowna integracja rola społeczna. Inaczej kończy się tak, ze bierze ssri i siedzi w serotoninowej zamule, nic nie zmienia ale mu dobrze. Odstawia lek i się okazuje, ze jest w tym samym miejscu i beczy. Nie wszystkim da się pomoc, mało się o tym mowi. Niektórzy maja za slaby wgląd w siebie, sa betonem, do tego nie zostali i nie zostaną postawieni/ zmuszeni aby beton ten rozbić, poznać siebie. Takie przypadki właśnie dolatują najdalej ile się da. Jak ten chory który ma upośledzone trwale funkcje mózgu, musi cały czas brać leki, lecz większość nie musi, dlatego leki maja skuteczność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co jest żałosne? Po kilkunastu latach braku skuteczności leczenia zacząłem przeglądać najświeższe artykuły na temat procedur w leczeniu lekoopornych przypadków. Naukowcy doskonale sobie zdają sprawę z istnienia nieszczęśliwych pacjentów tułających się od psychiatry do psychiatry po kilkanaście lat i niemal stworzyli gotowe tabelki z wytycznymi jakie kolejne kroki podejmować w przypadku nieskutecznych działań. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Polscy Janusze psychiatrii się do tego nie stosują! Idą na łatwiznę, bagatelizują przypadek i nie wierzą pacjentowi, uporczywie idąc najłatwiejszą dla samych siebie drogą. Brak zaangażowania i odwagi wielu lekarzy jest zatrważający. Ale o czym my mówimy skoro to wszystko idzie w kierunku takim jak ostatnio w Holandii, że lekooporna pacjentka z PTSD prędzej doczekała się eutanazji niż niekonwencjonalnych eksperymentalnych prób leczenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Same leki tylko maskują nasz stan i w sumie chwała im za to ,ale jak chcemy uzyskać jakąś poprawę warto brać do tego rożne rodzaje suplementów jest tego cała masa potwierdzona różnymi badaniami,konieczne jest również uzupełnienie niedoborów wynikających z lat zaniedbań jeśli chodzi o dietę.

Dla mnie branie samych leków jest bez sensu jak mamy różnego rodzaju niedobory,warto poczytać trochę ,ja sam uzyskałem znaczną poprawę po zmianie diety(zero cukru i glutenu) jak i wspomaganie diety takim suplementami jak urydyna omega 3.

Więcej informacji jest w dziale Medycyna niekonwencjonalna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej,

 

To że na ciebie nie działają to znaczy że wszystkim innym którym pomaga to ludzie prości którzy wierzą w boskie moce lekarzy?

To cię zaskoczę nie korzystam z pomocy lekarza ;)

Po za tym chyba nie odróżniasz zaleczenia od uzdrowienia.Leki przywracają prawidłową pracę mózgu.Jeśli ktoś ma za mało serotoniny to po zwiększeniu jej przez lek praca mózgu się normalizuję znikają objawy niedoru serotoniny.Jednak nadal jest to tylko i jedynie działania leku.Tak jak ludzie nie mają objawów cukrzycy po podaniu insuliny.A bólu zęba się nie czuję po środkach przeciwbólowych co nie znaczy że tego bólu nie ma.

 

Ty chyba żyjesz w jakimś bajkowym świecie, tęczowym bunkrze czy z pluszowymi jednorożcami na wyspie skoro nie wiesz, że hipoteza serotoninowa już dawno obalona 8)

Ludzie nie mają objawów cukrzycy po podaniu insuliny? To skąd u cukrzyków powikłania, konieczność zwiększania dawki insuliny, ryzyko śpiączki mimo że biorą ten cud farmaceutyczny. Akurat zabawne że podajesz przykład cukrzycy, która jest uleczalna jeśli chodzi o tę typu drugiego, ale lekarz tego Ci nie powie...

No i po co piszesz to co wiem, że leki to tylko leki itd. Przecież ja cały czas o tym piszę, że lekarze oferują tylko zaleczanie objawów a nie uzdrawianie przyczyn, a ja nie chce całe życie brać leków skoro nie czuję sie po nich lepiej i mam uboki. Nudzisz mnie już.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eovo, Owszem w depresji to zdaje egzamin.Jednak są niektóre choroby psychiczne w których farmakologia mimo iż nie uleczy na zawsze jest podstawą leczenia.Można na lekach czuć się dobrze i jeszcze lepiej spożywając masę witamin suplementów prowadząc zdrowy tryb życia.Wystarczy odstawić lek i cała ta reszta nie pomaga nie działa.W pewnych chorobach psychicznych jest nieprawidłowa praca mózgu i nic tego nie zmieni.Można jedynie to lekami normować i nauczyć się żyć na psychotropach.Np w Chorobie afektywnej dwubiegunowej w której występuję depresja jako jedna ze składowych choroby.Leki w niej są podstawą a ta cała reszta tylko dodatkiem który można stosować ale i nie trzeba.Bo nadal najważniejsze jest przyjmowanie leków.Nawet psychoterapie są które uczą przygotowują do stałego przyjmowania leków na całe życie.I nauczenia się z tym żyć.

 

To gościu zdradź nam, jak bierzesz te cudowne leki na dwubiegunową nie uczęszczając do psychiatry 8) kupujesz Ketrel na wagę w lidlu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napiszę jak wygląda leczenie depresji z mojej perspektywy, a odwiedziłam już wielu lekarzy.

 

1. Delikwent trafia do psychiatry. Słyszy pytanie 'jak się czuje" to mówi coś o lękach, obniżonym nastroju i poczuciu bycia nieszczęśliwym. Gdy zaczyna opowiadać o swoich problemach to zostaje szybko przygaszony. Czasem lekarz dopyta "a czy śpi" i "czy je". Lekarz nie próbuje dociec przyczyny tego stanu. Diagnoza depresja. Dostaje jakiś lek z grupy SSRI, nic się nie dowie o możliwych myślach samobójczych po ich braniu, zaburzeniach seksualnych i innych. To dobry lek, po 2 tygodniach będzie lepiej (wszystko zależy od tego jaki przedstawiciel go akurat odwiedził lub jaką ma fazę na dany lek) Plus psychoterapia, a jak się lekarza zapyta gdzie,do kogo to on za bardzo nie wie.

2. Po przejściu początkowych męczarni jest całkiem nieźle, jest więcej energii do działania, chęć spotykania z ludźmi, wraca radość życia. Tak się stanie jeśli będziemy mieć szczęście i od razu trafimy na "swój" lek. Przy czym lekarz zielonego pojęcia nie ma o tym dlaczego akurat zareagowaliśmy na ten. W każdym razie nasza choroba jest leczona i jest dobrze. Problemy zaczynają się gdy działanie ów leku zaczyna słabnąć (receptory się wypalają) lub gdy chcemy go odstawić. Bo to z czym przyszliśmy wraca ze zdwojoną siłą.

3. Lekarz do którego chodziliśmy podnosi dawkę, wprowadza następny lek. Jak nie reagujemy dostajemy miano "lekoopornych", a lekarz zaczyna się niecierpliwić. Jak kolejny lek nie zaczyna skutkować to kieruje do szpitala, na psychoterapię, a my się zastanawiamy o co właściwie w tym bagnie chodzi. Sami zaczynamy szukać leków, które mogłyby nam pomóc. Czytamy, szukamy i przy następnej wizycie mówimy, a może ten lek, jest z innej grupy, może mi pomóc. Przechodzimy nieświadomie do próby samodzielnego leczenia, a lekarz staje się naszym dilerem, którego trzeba odpowiednio zagadać by przepisał co chce. Możemy tu trafić na rza buntownika z urażonym ego "Ale to ja jestem lekarzem, co mi Pani będzie mówić o lekach, nie wypiszę tego" Na pytanie dlaczego "Bo nie" Tutaj może dołączyć nam zaburzenia osobowości.

4. Tak trafiamy do prywaciarzy, ucząc się kombinowania, bo leczenia żadnego tutaj nie było, jest tylko potencjalnie utrudnianie dostępu do leków, którego mogłyby pomóc. Lekarze podają jak najbardziej bezpieczne leki i w jakich najmniejszych dawkach żeby chronić swój tyłek. To czy się zdechnie czy nie wcale ich nie obchodzi. Zwykli przedstawiciele firm farmaceutycznych w fartuchach. Nigdy nie będę mieć do psychiatrów takiego szacunku jak do chirurga czy ortopedy gdzie naprawdę trzeba posiadać wiedzę i umiejętności. Tutaj jest zabawa, żonglowanie, rosyjska ruletka "zadziała a może nie?" Co do diagnoz to na początku leczenia sama świadomość autorytetu lekarza powodowała wiarę w diagnozę, ale ona jest czysto subiektywna, niepowtarzalna, naukowo nie do udowodnienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a o psychoterapii na NFZ zapomnij, ja czekam od listopada i mózg mi się wylewa uszami!!!

 

Znam świetną terapeutkę na NFZ, jak się ma szczęście, to można mieć szybko termin (w kolejnym miesiącu). Jakby co, to pisz na priv, nie będę tu podawać namiarów, bo wszystkie miejsca mi pozajmują :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo lubię? Nie wiem że skracają życie?

 

A można wiedzieć o ile średnio?to jest podparte jakimiś badaniami? alkohol też jest smiertelny a wielu ludzi wali to codziennie, hektolitrami i dożywa niezłego wieku.

 

te leki nie głupie są, nie dość że jakos poprawiają funkcjonowanie to jeszcze skracają nam cierpienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Prof. Olfson wyjaśnia, że u wielu chorych przyczyniają się jedynie do prowadzenia niezdrowego stylu życia. Chorzy często palą papierosy, nadużywają alkoholu, źle się odżywiają i są mało aktywni fizycznie. Nierzadko mają również utrudniony dostęp do opieki medycznej. „A to wszystko składa się na większe ryzyko zgonu” – podkreśla specjalista."

 

Myśle ze gdyby zdorwy tryb życia, ale z drugiej strony po co sobie przedłuzać męki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Prof. Olfson wyjaśnia, że u wielu chorych przyczyniają się jedynie do prowadzenia niezdrowego stylu życia. Chorzy często palą papierosy, nadużywają alkoholu, źle się odżywiają i są mało aktywni fizycznie. Nierzadko mają również utrudniony dostęp do opieki medycznej. „A to wszystko składa się na większe ryzyko zgonu” – podkreśla specjalista."

 

Myśle ze gdyby zdorwy tryb życia, ale z drugiej strony po co sobie przedłuzać męki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra ponieważ mam już pełen obraz sytuacji napiszę wam, co mi się przytrafiło.

 

W maju poprosiłam o skierowanie na oddział dzienny, bo wiedziałam że mam przed sobą 3 miesiące wakacji, a że jestem w rozsypce psychicznej chciałam się podleczyć. Na oddziale dziennym miałabym zajęcia codziennie, chciałam też żeby dobrano mi jakieś leki, bo paroksetyna mi nie pomaga. Wykorzystać że będę miała czas, bo w październiku znowu zapiernicz i nie chcę ryzykować załamki psychicznej.

 

Dostałam skierowanie, poprosiłam żeby było na oddział najbliżej mojego miejsca zamieszkania. Zaniosłam, wstępnie wyznaczyli mi konsultacje na 18 lipca.

 

Zadzwonili do mnie wcześniej, że mam konsultacje na 10 czerwca, bo zwolniły sie miejsca i czy jestem zainteresowana. Jak najbardziej, ucieszyłam się że los się do mnie uśmiechnął. Terapia na tym oddziale trwa 3 miesiące, więc spokojnie zdążyłabym ją odbyć do października. Miałam obawy wcześniej, że nie zdążę np jak by mi powiedzieli że mam chodzić od sierpnia to pozamiatane, bo nie chciałabym sama rezygnować, chciałam skorzystać z pełnej terapii 12 tygodniowej.

 

Poszłam. Przyjęła mnie jakaś doktorka, bardzo miła, zainteresowana moją osobą, myślałam ze konsultacja potrwa 10 min może a siedziałam ponad godzinę, bo wypytywała mnie szczegółowo o moje życie. Spytała mnie, jak z porannym wstawaniem, ja mówię że beznadzieja bo z trudem wstaję o 11. Potem zapytała kiedy bym chciała zacząć terapię, to mówię, że mogę jak najszybciej. Ucieszyła się, kazała mi przyjść w środę na 13.30, ze wtedy też akurat jakieś nowe osoby wchodzą. Dała mi też do czytania regulamin. Tam wiadomo, to co zawsze, zasady typu nie przerywać innym jak mówią, nie ruchać się z uczestnikami itd. Na koniec się spytałam czy dostanę jakąś rozpiskę, na którą mam przychodzić, to mi powiedziała, że jak przyjdę w tą środę, to jeszcze będę rozmawiać z psychologiem i mi wtedy dadzą tę rozpiskę godzin żebym wiedziała na którą mam zajęcia. O.K.

 

Wracam do domu i tak sobie myślę, cholera, ona chyba mnie wpisała na grupę popołudniową, skoro mam przyjść dopiero na 13.30, a nie mogę chodzić na popołudnie. Próbuję sobie przypomnieć skrawki rozmowy, ale pamiętam tylko jak mówiła, że większość woli rano chodzić i pytała jak z tym moim wstawaniem. Mętlik w głowie. Chłopak się mnie pyta: "Czy pytała się ciebie konkretnie, że masz przychodzić od 13 do 19" a ja mówię że nie, nic takiego sobie nie przypominam. Czyli nie pytała się konkretnie.

 

Idę w środę, zeschizowana, muszę to jakoś wytłumaczyć na którą grupę mam chodzić. A jakaś inna psycholog mi mówi że wchodzę dziś na zajęcia i pokazuje mi że tamta doktor mnie wpisała na popołudniową. Ja mówię, ze nie mogę na popołudnie, nie przypominam sobie, żeby mnie pytała o to na którą godzinę chcę chodzić z reką na sercu myślałam, że dopiero teraz, skoro mieli mi dać tą rozpiskę z godzinami to myślałam, że dopiero teraz będziemy ustalać na którą mam przychodzić. A doktor mnie już wpisała na popołudnie kiedy ja nie mogę!!! I mówię to psycholog, ona że w takim razie muszą się naradzić w mojej sprawie, zespół musi się spotkać itd

 

Mialam dzisiaj zadzwonić i spytać co ustalili. Dzwonię. Leci regułka na to że rozmowa będzie nagrywana i jeśli się nie zgadzam, to mam się rozłączyć. Super info dla osoby z fobią społeczną, która ma pustkę w głowie jak ma gdzieś zadzwonić. No ale dobra. Odebrała ta doktor. Bardzo profesjonalna. Pyta się jaki mam problem, ona ze swojej strony zrobiła wszystko by mi wytłumaczyć, czytała przecież pani nasz regulamin. Próbuję jej wytłumaczyć, ale ona mi przerywa co chwilę albo podsuwa jakieś słowa że gubię wątek i nie daje mi się wypowiedzieć. Poddaje się i mówię że może to faktycznie z mojej winy, ona "ależ tu nie ma mowy o winie, nie doszukujemy się winy". I że może mi zaproponować kolejne konsultacje 7 lipca, bo idzie na urlop i wcześniej nie będzie miała dla mnie czasu, a wtedy porozmawiamy sobie co się we mnie zadziało i czemu ma pani trudności ze zrozumieniem. Czuje że robią ze mnie idiotkę, więc mówie że widocznie się nie zrozumiałyśmy i pytam wprost czy spytała się mnie konkretnie czy mogę chodzić od 13 do 19...a ona że tak i że ja się niby zgodziłam!!! To do cholery dlaczego nic nie pamiętam, albo mam już jakieś ubytki w mózgu albo ona kłamie, oczywiście jej tego nie powiedziałam (żałuję) nie powiedziałam jej również żeby mi dała dojść do słowa i nie przerywała. Ta mi proponuje kolejną konsultacje, ja mówię ze ale kiedy w takim razie mnie państwo by przyjęli na oddział, bo ja w październiku wracam na studia, a mi tamta psycholog powiedziała że terminy na tą grupę poranną to dopiero w sierpniu. Psychiatra uprzejmnie poinformowała że już w sierpniu nawet nie mają tylko później i to co chce pani teraz zrobić? Ja że w takim razie musze zrezygnować.

 

Rozłączyłam się i tak mi się ręce trzęsły, chłopak mój wszystko słyszał jak rozmawiałam i tylko kiwał głową gdy widział jak próbuję coś powiedzieć, a ta doktor mi profesjonalnie przerywa. Po rozłączeniu się rozryczałam się, nie wiem czy to ja jestem taka głupia że nawet oddziału dziennego nie umiem sobie załatwić, nie mam już na to sił. Mam cholerną fobie społeczną, więc jestem do wszystkich miła i słucham co mówią, jak ktoś mną manipuluje to ja to łykam i dopiero po fakcie przychodzi otrzeźwienie, ze mnie wyroochano. Mam serdecznie dosyć, na chwilę obecną nie ma sił się użerać z lekarzami i tak jak napisała genialnie depresja24h jestem chyba już na 4 etapie leczenia. Dojdzie do tego że przestanę wychodzić z domu, czuję teraz taką bezradność żeby mierzyć sie z lekarzami i "prosić o pomoc". A na zamknięty to jestem za zdrowa. A równoczesnie za chora by funkcjonować normalnie studiować i pracować. Nie wiem co do cholery z tym wszystkim zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

będzielepiej, dasz radę spróbować w innych miejscach?

Masz kogoś, kto mógłby wykonać kilka telefonów za Ciebie w sprawie przewidywanych terminów rozmów kwalifikujących i rozpoczęcia terapii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

obecnie moje życie można przyrównać do więżnia nazi obozu koncentracyjnego . Wiem ,że to dalekie porównanie , ale wiele rzeczy jest wspólnych . Wstaje rano i z miejsca wchodze do koszmaru ,,, i żeby tylko ten koszmar przetrwać ,dożyć do wieczora ,,, nie rozsypać się z braku sił woli i motywacji w drobne warzywo . A jak juz przetrwam , to i tak mowy nie ma choćby o cieniu szczęścia .

W dupę jebany syf ,,, kiedy depresja i lęk wyżera Ci mózg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bedzielepiej ile masz lat? Masz chlopaka?. Jak czytam twoje posty, a duzo piszesz na forum to jedno rzuca mi sie w oczy, bardzo silna potrzeba bliskosci i aby ktos poswiecil ci uwage, duzo uwagi :)

 

Tak swoja droga, jesli ktos ma depresje czy nerwice, nie powinien zakladac masek, tylko pokazywac sie takim jakim sie jest. Bo zaburzenia czy choroby psychiczne same w sobie sa uciazliwe, a jak do tego jeszcze zaklada sie maski to jest jeszcze ciezej, az nie do zniesienia.

 

Leki sa tylko dodatkiem i same w sobie niczego nie wylecza, a jesli ktos poklada wiare w uzdrowienie tylko z pomoca samych lekow, to potem pojawia sie rozczarowanie takie jak twoje i wylew frustracji tak jak w tym poscie.

 

Pozdrawiam. Trzymaj sie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam kochającego chłopaka, dzięki niemu moje życie stało się nieporównanie lepsze, mam motywację by żyć i zmieniać się. Przy nim nie mam fobii społecznej, chciałabym to rozszerzyć na innych ludzi, by nie czuć się tak jak się niestety czuję kiedy wychodzę na zewnątrz, dopada mnie silna derealizacja. Wiem też że dobrze by było mieć jakiś znajomych, koleżanki, mówią że zdrowo jest otaczać sie ludźmi, ale w praktyce ciężko mi wyjść z izolacji.

 

 

obecnie moje życie można przyrównać do więżnia nazi obozu koncentracyjnego . Wiem ,że to dalekie porównanie , ale wiele rzeczy jest wspólnych . Wstaje rano i z miejsca wchodze do koszmaru ,,, i żeby tylko ten koszmar przetrwać ,dożyć do wieczora ,,, nie rozsypać się z braku sił woli i motywacji w drobne warzywo . A jak juz przetrwam , to i tak mowy nie ma choćby o cieniu szczęścia .

W dupę jebany syf ,,, kiedy depresja i lęk wyżera Ci mózg

 

Współczuję. Mi chociaż tak po północy się poprawia, łapie mnie wtedy jakaś chęć działania i mnóstwo pomysłów. Zwykle siedzę wtedy do drugiej rano i intensywnie szukam w internecie jak żyć itd. A potem rano kiedy mam się obudzić dramat.

 

Kalebx3, pisałeś że się już długo leczysz, jakie leki bierzesz i jak traktuje Cię psychiatra wiedząc że od tylu lat nie ma poprawy Twojego stanu? Jak funkcjonujesz na codzień?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, Staz mam dluzszy niz Ty, probowalam wszystkiego, wiesz.. czasami tak jest, ze czlowiek juz rodzi sie przegrany, jakkolwiek nie probowalby sobie pomoc.

 

Do tego dochodzi zycie w naszym zjebanym kraju, gdybym ci napisala ile milionow wydalam juz na terapie to bys z krzesla spadla. A DZIECIOROBSTWO NA 500 + KWITNIE W NAJLEPSZE !!

Takze widzisz, pozostalo juz tylko powolne zdychanie, zarowno tym chorym jak i wiekszosci emerytom.

 

Malo napisalam, ale nie widze juz jakiekokolwiek sensu rozmawiania na podobne tematy, bo z doswiadczenia wiem, ze to i tak nic nie pomoze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3, pisałeś że się już długo leczysz, jakie leki bierzesz i jak traktuje Cię psychiatra wiedząc że od tylu lat nie ma poprawy Twojego stanu? Jak funkcjonujesz na codzień?

 

jakie leki biorę ? Obecnie jestem w czarnej dupie i ledwo zipię . Biorę Lamo + baclo + paro + esci + Brintellix i jeszcze parę innej chemii , no i benzo z rana na lęki , na noc na sen . Stan wybitnie samobójczy , ale lekami na tyle zahamowany ,że z dnia na dzień nie jest gorzej , jeszcze gorzej .

Co może psychiatra ? Pyta się , wypisuje recepty i do ---widzenia ,,, do nastepnej wizyty . Rokowania niepomyślne w podsumowaniu .

Jakoś funkcjonuję , żone mam zaradną , kiedy mam troche lepsze dni to załatwiam zaległości ,,, a tak obecnie to jak robot , zrobić swoje i nic ponad to .

Całą nadzieję pokładam w Bogu i W Jego Miłosierdziu , sam z siebie jestem ochłapem , depresyjna nędzą , lękiem zamkniętym w chorym umysle .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×