Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie od zawrotów głowy się zaczęło. A potem doszły inne objawy. Duszności, bóle w klatce piersiowej, szumy w uszach, odruch wymiotny, lęki.....Zaczęło się szukanie przyczyn, które wciąż trwa. Żadne z nas nie myśli racjonalnie. Już wiem, że nie da się przekonać umysłu siłą woli. Dlatego czuję się tak źle. nie mam takich ataków jak Aleksandra, ale tabletki również mam stale ze sobą. Tak bezpieczniej. I telefon blisko siebie. Teraz mam akurat lepsze dni, ale jeszcze niedawno uczyłem czteroletniego syna, jak korzystać z telefonu, gdyby tacie się coś stało. Masakra. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Dirty_Harry, daj znać co tam u internisty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na mnie benzo działaja srednio, a większych dawek się boję. Zresztą mirtazapina, która biorę też chyba straciła z czasem swój potencjał, a może po prostu oczekiwałem zbyt wiele.

 

Teksas - masz dalej duszności i bóle w klatce, czy po lekach Ci przechodzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odstawiam SSRI, czuję się podle, a żeby tego było mało, dołączyło hipo. Wkręciłem sobie PSSD, i to tak na bogato, znaczy sie mam nadzieje że sobie wkręciłem :hide:

 

Odstawiasz SSRI na rzecz czegoś innego czy schodzisz całkiem z leków?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh dzisiaj byłem na badaniach do pracy. Między innymi była psychotechnika. Trochę nakłamałem na testach :) Wyszło, że jestem bardzo stabilny psychicznie ;P Co za bzdury ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odstawiam SSRI, czuję się podle, a żeby tego było mało, dołączyło hipo. Wkręciłem sobie PSSD, i to tak na bogato, znaczy sie mam nadzieje że sobie wkręciłem :hide:

 

Odstawiasz SSRI na rzecz czegoś innego czy schodzisz całkiem z leków?

 

SSRI to twór szatana, nigdy więcej! Tam w temacie o PSSD opisałem na jaki zestaw przechodzę, antydepy bez uboków (lub jeżeli już to pozytywne uboki), które jadłem 15 lat i byłem zdrów. Dziś już nie wezmę Setaloftu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was w ten piękny sobotni poranek. Od rana u mnie z samopoczuciem całkiem nieźle, choć z tyłu głowy narasta powoli nowa "wkrętka", mianowicie rak kości. Otóż skąd się wzięła? Jak wiecie, bo pisałem o tym kilka postów wyżej, przyplątało mi się zapalenie części błony śluzowej prostnicy, które jest niegroźne, acz powoduje dyskomfort. Wiadomym jest, że przeczytałem cały Internet szukając wzmianek o tym schorzeniu. Natrafiłem niestety na info, że takie zapalenie może może być spowodowane między innymi nowotworami zlokalizowanymi gdzieś nieopodal, czyli prostata, miednica itp. itd.. Oczywiście choroba może być również skutkiem zabiegu na hemoroidy, a takowy miałem na początku marca (a uwierzcie, że rany w dupsku szybko się nie goją), jednak to byłoby zbyt proste i oczywiste a zarazem logiczne. Mój mózg stara się obejść to wyjaśnienie. Skąd zatem rak kości? Bo boli mnie biodro po lewej stronie. Nie ma w tym nic dziwnego, od 6 lat męczę się z dyskopatią lędzwiową, bowiem mając lat 21 wypadł mi dysk podczas robienia brzuszków. Od tamtej pory co jakiś czas męczą mnie różnego rodzaju bóle, raz sam krzyż, raz promieniuje do lewej nogi, raz do prawej, raz do bioder (obydwu!). To zupełnie normalne i naprawdę przywykłem, jednak od paru dni zaczynam się zastanawiać, czy to na pewno ból związany z moją dyskopatią! Skąd jednak idea o raku kości? Na początku marca i pod koniec kwietnia miałem robioną morfologię, o tym takoż wspominałem wyżej. Wyniki są prawie identyczne, różnica jest jedynie w neutrocytach i limfocytach. Wszystko jest w normie, ale w marcu neutrocyty miałem na poziomie 1,98, w kwietniu 3,58. Limofcyty natomiast w kwietniu miałem 2,33, w kwietniu 1,78. Badania były wykonane w różnych laboratoriach i o zupełnie innych porach, podczas jednego byłem na czczo, podczas drugiego nie. Przeczytałem na jakiejś stronie, że obniżone limfocyty mogą być spowodowane między innymi rakiem kości. Ch*j, że nie mam obniżonych limfocytów, są niższe niż w marcu, więc dla mojego mózgu sprawa jest jasna. Jeszcze wczoraj miałem dodatkową jazdę, bowiem byłem w studio tatuażu, gdyż jestem w trakcie robienia rękawa na lewym ramieniu, oczywiście bałem się, że w związku z "chorobą' szybko dostanę zakażenia, sepsy i w nocy będzie wzywanie karetki. Nic takiego nie nastąpiło. Pozdrawiam, życzę udanego weekendu, mam nadzieję, że wylanie żalu mi pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mocny z ciebie zawodnik Tukaszwili, identyczny hipochondryk jak ja. Chociaz ja juz staram sie nie robic badan, zreszta wiem juz chociaz jeszcze nie na 100% ze to nerwica. U mnie w pewnym momencie skonczyly sie pomysly co mam badac, bo wszystko w normie. Gorzej jak czasem wyszlo cos ponad norme. Np jakies pol roku temu zbadalem sobie profilaktycznie cholesterol, tsh, cukier i trojglicerydy. Trojglicerydy wyszly grubo ponad norme. Oczywiscie pierwsze mysli, czyli za chwile koniec ze mna, bo mam lekka nadwage, problemy z cisnieniem( przez nerwice), a teraz jeszcze trojglicerydy, a wiec pewnie juz mam miazdzyce, zyly i tetnice pozapychane, czekam na wylew krwi do mozgu badz zawal miesnia sercowego, z moja nerwowoscia. Tylko trojglicerydy i cholesterol trzeba robic na czczo i 12h przed pobraniem juz nic nie jeść, a ja w tym dniu sie zapomnialem i zjadlem na sniadanie smazona rybke z ziemniaczkami. Ponowny wynik badania, juz na czczo, trojglicerydy w dolnej granicy normy. Uspokoilem sie. Ale takie uspokojenie to jest przewaznie tylko chwila. Bo cos zakuje, cos zaboli i odrazu pojawia sie chec zbadac sie. Jestem calkowicie nieodporny na wszelkiego rodzaju bolowe sygnaly plynace z ciala, albo wszystkie odbiegajace od normy dobrego samopoczucia (np prady, dreszcze, mrowki, napady goraca, zlewne poty). I ciezko mi z tym walczyc, naprawde, chociaz od tego badania tsh i cholesterolu, nie robilem nic innego. Ale caly czas chodzi mi po glowie od roku 3 badania, must have, ktorych nie zrobilem, a chcialbym. Badanie na borelioze, neuroborelioze, eeg mozgu i rezonans. Jakbym to zrobil to lista tego co mozna u mnie zbadac juz by sie wyczerpala. No i caly czas walcze ze soba, czy jednak je zrobic i sie calkowicie uspokoic czy walczyc z ta nie wiadomo na 100% nerwica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć nocne marki!

Zupełnie jak Wy dopatruje sie wszelkich nieprawidłowości w badaniach. Teraz miałem skoerowanie ze spora lista pozycji i tylko jedno powyżej normy.

Oczywiście uspokoiły mnie te badania ale tylko na chwile. Teraz analiza który wynik jest bliżej granic. Ja juz nie czytam internetu. Tam każdy wynik to choroba.

Moim zdaniem nerwica co by nie mowić dewastuje organizm i wczesniej czy pózniej te wyniki sie sp..... Ciagle napięcie, rozregulowanie układu pokarmowego - on działa jak barometr stanu umysłu, w dodatku jest chyba zaraz po mózgu najbardziej unerwiony no i oczywiście tez bardzo mocno unaczyniony. Ciagle kłucia, pobolewanie z każdej strony, rozwolnienia, i szereg innych dolegliwości sprawia ciagle napięcie co znowu napędza te dolegliwości. Mozna poszczególne doznania zaakceptować ale ciagle pojawia sie cos nowego. I tak w koło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dirty_Harry - a co lekarz powiedział na Twój język? Skierował na jakieś badania czy uznał, że to taka uroda języka?

 

Żołądek i jelita to droga do leczenia wielu chorób, a ich dobry stan to dobre zdrowie i samopoczucie. Niedawno czytałem gdzieś na forum jak jakiś koleś wyleczyl nowotwór pijąc, jak sam to nazywał "zielone soki" - blendował wszystko co zielone, bo w tym miało być najwięcej tego, czego jego organizm potrzebował. Cokolwiek to było, okazało się skuteczne. Twierdził, że wyleczyl w ten sposób jelita, a to wystarczy do zdrowia całego ciała. ile w tym prawdy.... Kto wie, ale medycyna coraz częściej potwierdza te tezę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tomek858 u mnie z tymi zakłuciami jest identycznie. Nic mi nie jest i nagle trach! coś mnie zaboli, zarwie na sekundę. Z reguły początkowo potrafię to zignorować, jednak po paru minutach zaczynam się zastanawiać "a co to mogło być, może coś poważnego a ja to ignoruję" i wtedy się nakręcam. Najgorzej jak się gdzieś, nie daj Bóg, przeczyta czyjąś historię, w której główny bohater zlekceważył mało istotne objawy ze strony organizmu, które potem urosły do rangi poważnej choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stoję dzisiaj w kolejce i zamiast jak normalny człowiek po prostu stać, oglądam skórę ludzi przede mną czy są na niej jakieś popękane naczynka. Paranoja. A przede mną stoi akurat kobieta która ma naczynka popękane na plecach i ramionach. I śmieje się i cieszy życiem, nie zwraca na nie uwagi. A ja każda kropkę na ręce sprawdzam czy to aby nie naczynko przypadkiem. Rzygać się już od tego chce, od tej nerwicy, tych przymusowych czynności...

 

Dziś byłem na spacerze, gorąco jak cholera, a ja ani duszności ani guli w gardle. Ledwo przyjechałem do domu - jest i jedno i drugie. Ki czort? Czemu nie mogę czuć się tak samo jak na spacerze? Bo pamiętam, że muszę się źle czuć? Znów czuć to napięcie i ściskanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przed spacerem wszystko mnie bolało, mięśnie, stawy, jak przy grypie. Źle mi się oddychało. Wydawało mi się, że każdy wysiłek jest ponad moje siły. Na spacerze, choć nie od razu, przeszło. Po powrocie wszystko się jednak znów pojawia, jak zaprogramowane. Automatycznie, umysł racjonalny OFF, normalne emocje OFF, a włącza się tryb awaryjny, gwarantujący tylko podstawowe funkcje, a wszystkie one pod intensywna, nieustanną, gorączkową samokontrolą. Tak samo jak zasypiam, umysł się wyłącza, wyłączają się somaty. Sen jest ucieczką. Po przebudzeniu z reguły nie ma somatów przez kilka, kilkanaście minut, potem znów wracają, a czasem pojawiają się nowe. Nienawidzę porannych pobudek, poranki są jak rozpedzony umysł histeryka, wszystko się samo nakręca choć sprężyna i tak naciagnieta do granic. I te same poranne, rutynowe czynności, ktore działają napędzająco, bo są pamięcią codziennych zmagań z tym samym nerwicowym piekłem. Rano zadaje sobie pytanie "jak przetrwać?" zamiast liczyć na poprawę... I tak codziennie...

Dlaczego nie mogę się przestawić w stan, który jest dostępny, bo go realnie doświadczyłem na dzisiejszym spacerze? Gdybym zaznał tego stanu dłużej, automatycznie poprawilby on mój stan ogólny, sprzężenie zwrotne w dobrą stronę, w normalność. A tak jest sprzężenie zwrotne w stronę choroby, oddalajace mnie od stanu normalności.

Jak mnie to zamęcza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiadomym jest, że przeczytałem cały Internet szukając wzmianek o tym schorzeniu. Natrafiłem niestety na info, że takie zapalenie może może być spowodowane między innymi nowotworami zlokalizowanymi gdzieś nieopodal, czyli prostata, miednica itp. itd.. .

 

Dlatego nie czytam już żadnych rewelacji w internecie. Zaraz mam wszystkie choroby świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Teksas - masz dalej duszności i bóle w klatce, czy po lekach Ci przechodzi?

 

W zasadzie od kilku dni czułem się w miarę nieźle. Dolegliwości jakby ustąpiły i samopoczucie nawet się polepszyło. Już zacząłem się upewniać, że choruję na nerwicę i jestem na dobrej drodze żeby znów cieszyć się życiem, kiedy odebrałem wyniki tarczycy i TK. FT-3 i FT-4 w normie, ale anty TPO, które doradziła zrobić Michellea to jest jakiś obłęd. Norma jest od 0 do 9 a ja mam cholera 408!! Masakra. A tomograf wykazał "zmiany torbielowate w zatoce szczękowej". W środę laryngolog a w piątek endokrynolog. Mam dosyć. Jeszcze się okaże że nie mam żadnej nerwicy, tylko faktycznie poważną chorobę fizyczną. Sytuacji nie poprawia fakt, że musiałem zajrzeć do wujka gogle i wyczytać, że zmiany torbielowate mogą złośliwieć. Pozdrawiam wszystkich zaglądających tutaj towarzyszy niedoli. Trzymajcie się ludzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Teksas - masz dalej duszności i bóle w klatce, czy po lekach Ci przechodzi?

 

W zasadzie od kilku dni czułem się w miarę nieźle. Dolegliwości jakby ustąpiły i samopoczucie nawet się polepszyło. Już zacząłem się upewniać, że choruję na nerwicę i jestem na dobrej drodze żeby znów cieszyć się życiem, kiedy odebrałem wyniki tarczycy i TK. FT-3 i FT-4 w normie, ale anty TPO, które doradziła zrobić Michellea to jest jakiś obłęd. Norma jest od 0 do 9 a ja mam cholera 408!! Masakra. A tomograf wykazał "zmiany torbielowate w zatoce szczękowej". W środę laryngolog a w piątek endokrynolog. Mam dosyć. Jeszcze się okaże że nie mam żadnej nerwicy, tylko faktycznie poważną chorobę fizyczną. Sytuacji nie poprawia fakt, że musiałem zajrzeć do wujka gogle i wyczytać, że zmiany torbielowate mogą złośliwieć. Pozdrawiam wszystkich zaglądających tutaj towarzyszy niedoli. Trzymajcie się ludzie.

 

Pomyśl inaczej - odnajdujesz przyczyny swoich dolegliwości, i to chyba takie, choć nie jestem ekspertem, które da się łatwo leczyć. Nie czytaj Google, tam nawet czkawka to zwiastun śmiertelnej choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, ciężko nie czytać hipochondrykowi. Choć wiem, że to mnie jeszcze bardziej nakręci. A już zacząłem się przyzwyczajać, że mam nerwicę, tym bardziej, że zaczęło mi się polepszać. A teraz znowu czarna otchłań.

A jeśli Ciebie to pocieszy, to wiedz, że ja też tak miałem z dusznościami. Wyłączyło się racjonalne myślenie i były tylko lęki i panika. I podobnie jak Ty, myślałem wtedy - czy nie mogę się czuć dobrze, cieszyć się życiem i śmiać jak inni? To było nierealne dla mnie wtedy. A ochoty nie miałem na nic. Tylko siedzieć w domu i mieć telefon pod ręką, gdyby trzeba było dzwonić. Od jakiegoś tygodnia najgorsze objawy ustępują jakby. Mogę wyjść na spacer, czy wypić piwko do kolacji. Po prostu lepszy okres. Dam znać co powie laryngolog i endokrynolog.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odebrałem wyniki tarczycy i TK. FT-3 i FT-4 w normie, ale anty TPO, które doradziła zrobić Michellea to jest jakiś obłęd. Norma jest od 0 do 9 a ja mam cholera 408!! Masakra.

No to endokrynolog Ci powie, że masz zapalenie tarczycy i przez to niedoczynność, da Ci jakiś Euthyrox/Letrox/inną lewotyroksynę, pewnie skierowanie na USG tarczycy (to nie jest przyjemne badanie :? ). Pewnie dostaniesz małą dawkę, bo FT3, FT4 masz w normie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Daj znać koniecznie co u lekarza Teksas.

 

Ja też byłem w stanie psychicznej wegetacji. Choć nie udzielalem się na forum to trwa to od dawna. Teraz jest nieco lepiej, ale nadal ciemna d..a. Nadal prawie nic mnie nie cieszy, nie interesuje, jestem obok codziennego życia. Egzystuje sobie na jałowym biegu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobre stany, o których piszecie, u mnie zawsze mijają, kiedy nagle sobie przypomnę, że jakiś wynik badania nie usatysfakcjonował mnie w pełni. Tak jak teraz mam z tymi limfocytami, są w normie, ale niższe aniżeli w marcu. Czuję się dobrze, nie jestem osłabiony, forma dobra, apetyt wielki, ale wciąż wyczuwam niebezpieczeństwo. Przecież nawet silny stres może wpływać na morfologię, a wtedy byłem niesamowicie znerwicowany. Poza tym wyniki przy ciężkich chorobach są naprawdę złe, ewentualnie ostro obniżone, a nie w normie tyle, że niższej niźli półtora mięsiaca wcześniej. Odczekam jeszcze dwa tygodnie i przed wizytą u gastrologa zrobię pobór krwi, zobaczymy co wyjdzie. Najlepsze, że dziś na stronie znanylekarz.pl dostałem dwie odpowiedzi od medyków, bo prosiłem o interpretację wyniku kolonoskopii i rektoskopii. Zwrotna wiadomość jest taka, że wszystko w porządku i nie muszę się niczym martwić. Jakoś pozytywnie się nastroiłem, ale jednak czarna wizja wciąż unosi się około 10 cm nad moją głową. Abstrahując już, że gdybym miał osłabiony organizm, to po 5 godzinach tatuowania zapewne wylądowałbym w szpitalu, a skóra goi się pięknie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×