Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność w związku. Jak sobie radzić?


Rekomendowane odpowiedzi

Mam wrażenie, że wraz z moim partnerem coraz bardziej się od siebie oddalamy ... Choć ja staram się na bieżąco wymyślać co jeszcze mogłabym zrobić dla niego dla nas by było między nami ciepło, bezpiecznie. W całej tej karuzeli "pomysłów" nie wzięłam pod uwagę najważniejszego SIEBIE. Podczas gdy ja rezygnuję ze swoich potrzeb i skupiam na Jego On żyje swoim życiem nie zastanawiając się nawet czego mogłabym potrzebować. Tak, mam to na co zasłużyłam ... Chciałam skraść dla niego niebo jednocześnie dla siebie wybierając piekło. Nie umiem z Nim rozmawiać, mam wrażenie że nie umiem do niego trafić. Jest agresywny, oziębły, wiecznie rozdrażniony, zapatrzony na to czego on potrzebuje ... to się chyba nazywa egoizm. A to wszystko ja kładę na karb Jego choroby i tym Go usprawiedliwiam (jest bardzo poważnie chory). Czuję się w tym wszystkim bardzo samotna. Ja naprawdę staram się zrozumieć jego położenie jego stan teraz w trakcie leczenia wiem, że nie jest mu łatwo ... ale mnie też nie. Objawy nerwicy powróciły kiedy byliśmy w związku, na początku miałam od niego wsparcie, teraz tego nie czuję. Mam wrażenie, że żyjemy obok siebie, ale ja cały czas mam nadzieję, że się ułoży, że damy radę... Tylko ja muszę nauczyć się wylewać swoje emocje bez względu na to jak on zareaguje... a reaguje ostro, bez zrozumienia, agresywnie. Tak, boję się z Nim rozmawiać, pewnie dlatego, że reaguje w taki sposób ... Kiedyś jednak trzeba się przemóc, pomyśleć w końcu o sobie.

Nie chcę, żeby czytający ten tekst myśleli, że napadam na swojego partnera a siebie kreślę jako ofiarę. Opisuję jedynie swoje emocje i uczucia jakie we mnie teraz siedzą w związku z moją relacją.

Chciałabym tylko żeby osoby z podobnym problemem mogły się wypowiedzieć na ten temat, może dzięki temu spojrzę na tą sytuację inaczej i łatwiej będzie mi przez to przejść.

 

Pozdrawiam kochani

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dam Ci wskazówkę koleżanko, nie wiem jednak czy będziesz na tyle silna by wprowadzic ją w życie, biorąc pod uwagę nerwicę która znacznie to utrudni. Miałem podobną sytuację, jednak ja byłem po tej drugiej stronie, tzn to ja byłem tym obojętnym, oziębłym draniem, który zawsze pomagał mojej dziewczynie w potrzebie nie moge powiedzieć, ale nie okazywałem jej uczuć, po 6 latach mnie zostawiła i ja teraz doopiero zrozumiałem co stracilem, jak bardzo mi jej brakk, a to juz kilka miesięcy od naszego rozstania, a ja wciaż nie mogę się pogodzić, że tak dałem dupy. Nie proponuję by wasze rozstanie trwało aż tak długo, ale miesiąc rozłąki myślę, że dobrze wy wam zrobił i dał mu do myślenia, tak jak stało się to w moim przypadku, i zagwarantować nie moge, ale przypuszczam, ze będzie jęczał i kwiczał i zrozumie swoje błędy, o ile oczywiście się kochacie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo miałaś rację portal jest interesujący, można znaleźć coś dla siebie i to nie tylko z dziedziny psychologii ... Dziś chyba wzięło mnie na pisanie, siedzę już parę godzin oczywiście z przerwami. Toż to uzależnienie!! Ale przyjemne :D (choć moje oczy z pewnością nie podzielają mojego entuzjazmu) Nie ma to jak osobowość skłonna do uzależnień. Choć naprawdę się zastanawiam czy jest coś takiego w fachowej terminologii.

 

Przeczytałam artykuł o samotności w związku. Daje do myślenia. Myśle, że każdy mógłby spojrzeć na ten tekst inaczej w zależności od złozoności jego problemu. A mnie z każdej strony bombarduje fakt, że pozbawiając sie siebie przyczyniłam się do swojej samotności. Samotności z własną sobą i ze jedynym racjonalnym i emocjonalnym rozwiązaniem jest przywrócić sobie siebie. Zbliżyć się do siebie. To miałoby sens ... Pora to zobaczyć spojrzeć prawdzie w oczy. Tak i tu występują jakieś blokady, zę moje prawdziwe ja okaże się gorsze :shock: Skąd te myśli? pewnie z braku poczucia własnej wartości, jak je zwiększyć? Są setki możliwości a ja albo za słaba, albo zbyt leniwa albo zbyt wygodna z tym jak jest choć nie jest dobrze.

 

Może pisząc o tym łatwiej to zakoduję w podświadomości i rzeczywiście zacznę coś zmieniać. A więc piszę ...i szukam prawdziwej siebie, świadomej i ulepszonej właśnie dzięki nerwicy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś wewnątrz mną szarpie :shock: I jak to wytłumaczyć? A może za dużo się dzisiaj dowiedziałam o swoim mężczyźnie? Może coś co przez ten cały czas się domyślałam ale nie chciałam stanąć z tym twarzą w twarz. Jezu ależ mi źle !!! a w domu ani odrobiła czegoś słodkiego na pocieszenie. Wszystko zjedzone jak zwykle, kiedy potrzeba to nie ma. Ironia losu :(

 

Czuję się jak rzeczniczka prasowa swojego wewnętrznego Ja. A to jest mój pamiętnik ... może ktoś przeczyta... I tego mi właśnie brakowało przy ręcznym pisaniu ... nie było nikogo komu chciałabym przekazać swoje myśli i uczucia.

 

Mój facet, wspaniały, ciepły chłopak niebo dla mnie kradnący, asertywny, pewny siebie, kreatywny, obrotny, męski i czuły. Ktoś komu ja oddałam wszystko nie zostawiając nic sobie.

Teraz ktoś komu kobieta czasem zawadza, chowający się przed czułością, agresywny, chłodny, ktoś dla kogo jego potrzeby sa najważniejsze, dla problemów koleżanek otwarty dla moich ... zirytowany, nierozumiejący. A to są moje emocje !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie mogę z nimi dyskutować ja tak po prostu czuję nie ważne że dla niego pewne rzeczy sa normalne !!!!!!!!!!!!!!!!! Dla mnie nie wszystkie są. Potrzebuję zrozumienia bez cholernej irytacji i milczącego oceniania mnie. Dlaczego ja zawsze staram się zrozumieć jego !!!!!!!!!!! Boże wykańczam się tą złością na niego :cry: A może On nie może inaczej może On już taki jest ... Może tu nie ma niczyjej winy ... może my jesteśmy skrajnie rożni od siebie. Coś jest nie tak :cry: I chociaż tak bardzo chcę żeby było dobrze to coś wadzi. A tak wierzyłam, ze jak się kogoś kocha to nie ma rzeczy niemożliwych wszystko się da !!!!!!!!!!!!!

Tak dziś chcę się wyżalić więc chyba o rzeczach pozytywnych nie napiszę ... A przecież właśnie dzisiaj i wczoraj po raz pierwszy od dłuższego czasu otworzyłam się na siebie powiedziałam o swoich potrzebach po raz pierwszy w tym związku !!!!!!!!!!! Po raz pierwszy walczyłam w nim o siebie!!!!!!!!!! Ale to teraz w tym momencie nie daje mi satysfakcji czy radości. Boże nawet jak mówiłam o to czego potrzebuje to z niego nie wychodziły żadne emocje, spokojnie mówił -czasem poprzedzony jak zwykle z irytacją- o swoim nastawieniu. Ma tak wszystko poukładane półka w półkę. A gdzie możliwość na ewentualna zmianę poglądu czy nastawienia. Przecież ludzie rozwijają się właśnie w taki sposób, będąc ze sobą, słuchając siebie, dopasowując się czasem a czasem się wyłamując. ON się tylko wyłamuje, jakby chciał się uwolnić jakby nie chciał się za bardzo zaangażować :( Boję się że przechodzę w zaburzenia dwubiegunowe .... Chyba zaraz oszaleje napiszcie coś do mnie ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Petunia kochana pamietaj ze teraz w tej chorobie musisz dbac o siebie, otaczac sie ludzimi ktorzy cie kochaja.

Unikac stresow.

Moim zdaniem ciezko kochac kogos jak ma sie takie nieuporzadkowane zycie jak my chorzy mamy:(

 

[Dodane po edycji:]

 

Petunia ja bylam w zwiazku ktory mnie doslownie zniszczyl.

Prawie 2 lata temu sie skonczyl, a ja wciaz nie moge sie pogodzic i otrzasnac :(

I w dodatku ja teraz choruje, a on ten ktory mnie strasznie skrzywdzil ma nowa dziewczyne i bardzo udane zycie :(

Czy to sprawiedliwe??

 

 

Kochana pamietaj ze gdzies czeka na nas ksiaże na bialym koniu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a moze on po prostu przestal sie starac i sie wypalił w tym zwiazku? czesto tak jest... jestes, zaklepane, i po cos sie starac, moze juz nawet zapomnial jak sie starac? a moze ma ciekawsze rzeczy do roboty, czasem to praca , rozrywka , nowy telewizor?

 

wybadaj na ile mu w ogole na tobie jeszcze zalezy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana Donkey masz rację teraz przede wszystkim powinnam zadbać o siebie. Ale tak bardzo mi zależy na tym związku. Tzn czuję, że może być lepiej, że to tylko cholerny kryzys, który po prostu trzeba przeczekać, ze staniemy się sobie tylko bliscy, że nasz związek nasza miłośc będzie dojrzewać razem z nami.

Dziewczyny a może ja ciągle mam w umyśle te pierwsze miesiące, w których On był dla mnie niczym książę na białym koniu. Mam nadzieję, że one wrócą, że nie można grac kogoś takiego będąc zupełnie innym.

A co myślicie o ludzkim niedopasowaniu? Czy osoby kochające się mogą ze sobą być w zdrowym związku chociaż do siebie nie pasują? I co właściwie znaczy niedopasowanie? W przypadku kiedy obydwóch partnerów łączy głęboka więź to nie ma czegoś takiego jak niedopasowanie bo każdy z nich stara się znaleźć złoty środek...

 

Gubię się ... może dlatego, że to moja pierwsza dojrzała relacja z mężczyzną a w związku z tym pierwsze takie doświadczenia. Niepokojące jest to jak bardzo negatywnie one na mnie wpływają powodując stany lękowe i depresyjne.

 

betty_boo wybadać go ... dzisiaj mi powiedział, że on jest raczej typem samotnika, że kobieta czasem wręcz mu przeszkadza i rzeczywiście da się to wyczuć. Poczułam się taka niepotrzebna bo przez ten czas naprawdę robiłam wszystko by czuł się przy mnie dobrze i bezpiecznie. A tu nagle poczułam się niepotrzebna, zbędna. On jest przecież samowystarczalny więc po co ja :shock: Powiem Wam, ze od dłuższego czasu można to było wyczuć ... A więc czy się stara? Czasem myślę ,ze tak, czasem zachowuje się jakbym była mu zupełnie niepotrzebna. Niestety to drugie pojawia się dość często. A starał się wspaniale na początku. Ale to raczej całkiem logiczne i wytłumaczalne.

Najwyraźniej ze mnie taka pipa, która ciągle mu wszystko podnosi pod nos. Więc po co się starać. No nie dziwię się chłopu. Dość ciężko mi to zmienić (to jak cholerny utarty podświadomie mechanizm)ale zrobię to. Moje potrzeby i zdrowie są równie ważne jak i jego. Ale potrzebowałam się wyżalić, trochę mnie to rozładowało ...

 

dziękuję Wam za Wasze uwagi . Pozdrawiam ciepło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

petunia, stań się jak on, samowystarczalna, a zobaczysz jak można głęboko odczuwać miłość - tą prawdziwą. Nie wiem czy zrozumiesz o co mi chodzi.. Musisz stać się niezależna, uwierzyć we własne siły, a nie, że jak on jest to jest bosko, a jak go nie ma to już nie jest bosko. Ma być bosko i z nim i bez niego.

 

Można to porównać do muzyki. Jak jesteś z kimś, gra pewien rodzaj muzyki (powiedzmy, że w Twoim sercu ;) ), którą oceniasz jaką niesamowitą, jesteś szczęśliwa, on Cię darzy uczuciem - jest super. Jak jesteś sama, nie ma nikogo przy Tobie, gra inny rodzaj muzyki, który to oceniasz bardzo negatywnie. Jedna i druga muza jest wspaniała w swoim rodzaju. Wszystko zależy od Ciebie, jak to odbierasz.

 

Nie do końca to chciałem powiedzieć, ale mam nadzieję, że wychwycisz idee ;) Pewnych rzeczy się po prostu nie da zwerbalizować..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzisiaj mi powiedział, że on jest raczej typem samotnika, że kobieta czasem wręcz mu przeszkadza i rzeczywiście da się to wyczuć

 

dla mnie to jest jakas asekuracja z jego strony, wycofywanie się i budowanie dystansu.

 

niedopasowanie sie to tez jest problem który mnie nurtuje...ale wydaje mi sie ze on zaczyna byc widoczny dopiero wtedy, kiedy cos sie zle dzieje...wiec chyba jest to jakis sygnał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Petunia jak czytam towja historie to tak jakbys opisywala mnie 2 lata temu.

Teraz z perspektywy czasu moge Tobie powiedziec ze nie ma sensu walczyć gdy jednej stronie nie zależy.

Ja do dziś jak przypomne jak sie osmieszalam, prosilam zeby wszytsko przemyslal.

Jak robilam sobie nadzieje!

 

Nic na sile.

Wiem ze ciezko to zrobic , ale tak jest najlepiej.

 

 

Buziaki kochana!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj miałam kolejną sesję terapeutyczną. Dowiedziałam się na niej m.in., że to ja w widoczny sposób się staram i walczę o ten związek, powiedziała, że mojemu partnerowi najprawdopodobniej nie zależy na tej relacji, że nie szanuje mnie i rodziców, nie chce dzieci i specjalnie nie daje nawet możliwości na zmianę nastawienia, patrzy głównie na swoje potrzeby bo one sa dla niego najważniejsze... I chyba się trochę poirytowała tym, że ciągle staram się go tłumaczyć ze wszystkiego, że może pewnych rzeczy nie chcę zobaczyć i usłyszeć, że sama stworzyłam sobie wizję tego mężczyzny, która decydowanie odbiega od rzeczywistości i na koniec, że mogę trwać w tym związku jeśli chcę, ale żebym nie zapomniała, że sa jeszcze inne osoby, rzeczy, które mnie budują dają satysfakcję, że on nie jest jedyną osobą, na której mogę sie skupić... Słuchałam tego i przez chwilę poczułam poczucie winy, przecież nie chciałam go przedstawić jako tego złego, a siebie jako ofiary powiedziałam tylko jakie sa fakty ... chyba nie może być aż tak źle. Ale potem przyszłą myśl a jeśli rzeczywiście stworzyłam sobie własną wizję, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością i do tego nie chcę otworzyć się na prawdę? Życie w iluzji?

 

LucidMan Masz rację, tak bardzo weszłam w tą relację, że dla mnie nie starczyło już miejsca. Moja własna muzyka ... może niedługo uda mi się skomponować coś tylko dla siebie. Dzięki za uwagi :smile:

 

Betty_boo To rzeczywiście może wyglądać jak budowanie dystansu, jeśli tak to po co? Po co tak sie oddala, dlaczego tak zamyka ... Żeby mnie zniechęcić, żebym powiedziała w końcu sobie dość :(

 

Kochana Donkey ja w tym związku pokazałam jak to jest nie mieć szacunku i godności do siebie i własnych potrzeb :shock: A gdzie podział się mój instynkt samozachowawczy !!! Jak to jest możliwe, że pozwoliłam doprowadzić do własnego zniszczenia ..., że pozwoliłam, że nie chciałam siebie. Więc jak mogę kochać kogoś nie kochając siebie? Czyli nie kocham ... A więc co to było, to wszystko co ofiarowałam swojemu mężczyźnie, czyżby iluzja zbudowana na kształt jakiejś bajki, którą zawsze chciałam przeżyć:?: A to co On dał mi to tez była bajka, która ma to do siebie, że zawsze się kończy ... :?:

 

Nie chcę już bajki chcę normalnego życia, w którym oboje partnerów zdaje sobie sprawę i liczy się z potrzebami drugiego. Gdzie nie ma walki o władze, nie ma dominacji jest partnerstwo czyste partnerstwo gdzie można przyznać się do swoich słabości nie bojąc się odrzucenia. Gdzie można przyznać się do siły, która nie będzie zazdroszczona. Gdzie różnice będą źródłem rozwoju a podobieństwa stabilności. Gdzie jeden drugiego bać się nie będzie a wsparcie będzie szło po dwóch stronach. Gdzie nasz dom będzie naszym małym państwem zarządzanym wspólnie ...

 

Czy potrafię, potrafię stworzyć najmniejsze państwo świata? Bo nie chcę już grac ani roli ofiary, ani małej dziewczynki i dużą ilością niezaspokojonych potrzeb z dzieciństwa. Chce być dojrzałą kobietą pewną swojej wartości pozwalającą sobie zarówno na marzenia jak i na racjonalne podejście do życia. Chcę być ... Chcę siebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Petunia ostatnio czytałam mądre słowa- żeby pokochać kogoś trzeba wpierw pokochać siebie.

Po roztsaniu z chlopakiem ktory mnie ''wyniszczyl'' stalam sie jedna wielka kupa kompleksow.

Wszytsko przez niego.

Nie doceniam siebie , nie mam o sobie dobrego zdania. I ta choroba tylko to poglebia. Czuje sie beznadziejnie, siedzac w domu -nie mogac nic zrobic.

Wiem ze dluga droga przede mna zeby to sie zmienilo.

 

Ale moim marzeniem jest spotkać tego dla którego ja bede najwazniejsza a on przesloni mi swiat!

Ale tak pozytywnie.

 

Także petunia jeśli ten związek sie nie uda to znaczy że to jeszcez nie ta jedyna,prawdziwa miłoścć!

 

 

Buziaki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę już bajki chcę normalnego życia
Chce być dojrzałą kobietą
Chcę być ... Chcę siebie...
Wiesz jakie niebezpieczeństwo zawiera się w słowie "chcieć"? Zawsze dotyczy przyszłości. Chcesz być dojrzała, ale kiedy? Dzisiaj, jutro, za miesiąc? Jestem pewny, że chcesz być teraz w tej chwili. To nie jest możliwe, bo jeśli chcesz, to tym samym dajesz sobie do zrozumienia, że tego nie masz. Chcesz normalnego życia, bo uważasz, że teraz jest nienormalne, chcesz być dojrzała bo uważasz, że nie jesteś dojrzała, chcesz siebie, bo nie czujesz się sobą..

 

Powinnaś kopać głębiej, to znaczy: np. z jakich względów czujesz się niedojrzała, jakie są przeszkody, które przeszkadzają Ci być/stać się dojrzałą.

 

Nasze szczęście, radość nie polega na dodawaniu, lecz odejmowaniu. Nie można dodać czegoś, co jest w nas od urodzenia. Trzeba odjąć wszystkie blokady, które powstawały od pierwszego wdechu aż do teraz. Blokad jest spoooro. Każde odrzucenie niewłaściwego, powoduje pojawienie się właściwego, z głębi Ciebie, z korzenia Twojego bytu, z Boga. Przerwij tamę, a rzeka popłynie. Teraz też płynie, ale jest spaczona, wykrzywiona, robi zakola. Przerwij tamę, a rzeka popłynie prosto, popłynie naturalnie. Wtedy dopiero staniesz się sobą!! Staniesz się naturalna! Nie normalna lecz naturalna, a to duuuża różnica. Wielu "stara się" być normalnymi.. Trzeba za to słono zapłacić..

 

Jak widzisz nawet zwykłe chcę, jest sposobem "Twojej nerwicy" (Twoim sposobem), na odwrócenie uwagi od Teraz i od prawdziwych przyczyn problemów. Zawsze szukaj drugiego dna, a może się okazać, że znajdziesz piękne skarby, które od zawsze tkwiły ukryte w Tobie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam wszystkich:) jezeli moge sie wypowiedziec to tez mam podobna sytuacje z moim narzeczonym.moze wy mi cos doradzicie bo ja juz sama nie wiem co robic. poniiekad to moja wina bo go do tego przyzwyczailam.godzilam sie na wszystko chcialam spelnic wszystkie jego marenia.czasami wydaje mi sie ze od tego momentu zaczelam cierpiec na nerwice. on mial wszystko czego chcial (teraz czasami juz odmawiam) a ja nie czuje wsparcia z jego strony:( nawet tego ze mam nerwice nie rozumie:( kiedys bardzo bolaly mnie plecy- pracuje w przedszkolu i nieraz nadzwigam sie dzieciaczkow-i poprosilam go o masaz- oczywiscie sie nie doczekalam:( zaczelo mnie to wszystko wkurzac i chyba podswiadomie zaczelam prowokowac klotnie. chcialam moze sprawdzic czy chce z nim byc czy nie. i zawsze po klotni plakalam ze tak bardzo go kocham i nie chce go stracic.wiem glupio to wszystko brzmi, sama tego nie rozumiem.z jednej strony kocham go a z drugiej potrzebuje czegos wiecej- wsparcia z jego strony,zrozumienia. a zeby bylo smieszniej to za miesiac jest nasz slub.wiem ze pomyslicie sobie ze jestem mega idiotka ale ja po prostu nie potrafie tego przerwac!boje sie sie co bedzie po slubie.czasami jest naprawde super ale czasami czuje sie bardzo samootna:(prosze moze wymi cos doradzicie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magda11 Jeśli masz wątpliwości co do tego czy chcesz spędzić z nim całe życie to lepiej przemyśl swoje "tak" póki jeszcze możesz. Małżeństwo to wyższy kaliber, nie jest tak łatwo odejść jak przy niesformalizowanym związku. Rozmawiałaś z nim szczerze, mówiłaś o swoich emocjach odczuciach :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×