Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam


Ooak

Rekomendowane odpowiedzi

Jak ktoś jest beznadziejny, to beznadziejny będzie zawsze...

Podobno "głupi ten co głupio robi"- więc ja jestem głupia...

 

Po raz kolejny wybaczyłam mężowi... Liczyłam po raz setny na poprawę..

 

Cóż...

 

Najwidoczniej tak jak to powstawarzam ciągle- nie jestem warta zachodu...

Nie jestem warta miłości...

Nie jestem warta traktowania z szacunkiem...

Jestem głupia i naiwna...

I tak bardzo chciałabym normalnej rodziny, że jestem łatwo wierna... Po trzech tygodniach "separacji"...

Przez trzy dni było nieźle... Tak mniej więcej to piątku....

Święta były miłe... Ja spędziłam je z dziećmi...

a mąż z telefonem/ i laptopem...

 

Tyle...

 

30.03.2016 mamy umówiony termin na terapię małżeńską...

Ale szczerze? Nawet nie będę jemu o tym przypominać....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chcę, żeby był dla mnie miły... żeby mnie wspierał we wszystkich problemach... żebym po przyjściu zestresowana z pracy, żebym w domu odnalazła azyl... chcę móc z nim normalnie porozmawiać

 

I jak zamierzasz to osiągnąć?

Fakt jest taki (wnioskując po Twoich opisach), że Twój mąż nie jest dla Ciebie miły, nie wspiera Cię w problemach i nie możesz z nim normalnie porozmawiać. Samo "chcenie" nic nie zmieni, trzeba działać. W przeciwnym wypadku za kolejne 20 lat znajdziesz kolejne forum gdzie jako 50 latka będziesz opisywać kolejne dramaty ze swojego życia u boku męża, który wciąż nie jest miły, nie wspiera itd.

Jeśli go kochasz to walcz o to małżeństwo bo obecna sytuacja nie sprzyja ani Tobie, ani jemu ani przede wszystkim Waszym dzieciom.

Postawiłaś pierwszy krok, wyznaczyłaś termin wizyty u psychoterapeuty - i przypomnij mężowi o tym :) Przypominaj mu codziennie, żeby czasem nie zapomniał. Od czegoś trzeba zacząć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przypomniałam- nie chciał iść. Nie ważne...

Znowu popadam w depresję. Najprawdopodobniej mam guza przysadki mózgowej...

Moje stresy się nigdy nie skończą...

Męża w ogóle to nie interesuje...

To jak myślisz NN4V? Jesteś największym chyba ekspertem w doradzaniu mi....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...To jak myślisz NN4V?..

Co myślę?

Zakładam rozmaite warianty. Do wazeliny masz pełno ochotników.

 

... Jesteś największym chyba ekspertem w doradzaniu mi....

Daruj sobie. Nie ja Ci męża wybierałem, a o moją kobietę dbam należycie. (A przynajmniej ona nie sygnalizuje, że jest inaczej.)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ooak wiem, że u psychologa byłaś, a czy dotarłaś do psychiatry? Skąd pomysł, że masz guza?

To bardzo przykre, że Twój mąż zupełnie nie dba o Wasze relacje i nie chce ratować sytuacji (mam na myśli to, że nie zgodził się na terapię). Czy podejrzewasz dlaczego jest taki obojętny na tę sytuację? Przecież to niemożliwe, żeby taka atmosfera domowa mu odpowiadała i dawała zadowolenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzy tygodnie temu mąż przyszedł do łóżka oczekując, że spełnię swój małżeński obowiązek. Zrobił to bardzo brutalnie... Bolało.. Krwawiłam.

Nie rozmawialiśmy o tym, bo było mi wstyd...

Czułam się upokorzona, brudna... I czułam wewnętrzny ból i wstręt do samej siebie.

 

Dzisiaj coś we mnie pękło i powiedziałam mu o tym, że bardzo bolało, że nawet go nie interesowało, że mnie krzywdzi i nawet nie zapytał jak się czuję...

 

Wyśmiał mnie i powiedział "i tak byłem delikatny"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj spakowałam się i chciałam odejść... Było mi wszystko jedno, gdzie pójdę, bo równie dobrze mogłabym zdechnąć w rynsztoku, bo moje życie zupełnie straciłoby wartość, gdybym zostawiła dzieci....

Zastawił drzwi i znęcał się nade mną psychicznie...

Powiedziałam mu, że jak mnie nie wypuści to się po prostu zabiję...

Wyśmiał mnie...

Długo się kłóciliśmy... Praktycznie o wszystko...

Za długo by pisać... Może innym razem jak ochłonę...

W pewnym momencie dostałam jakiegoś ataku... Bo tego nie potrafiłam dłużej znieść i zaczęłam płakać, krzyczeć, dusić się... Chyba wyrwałam sobie 1\10 włosów....

On wydarł się na mnie, że mnie kompletnie pojebało i wyszedł domu... Śpi teraz w aucie... Auto na dworze...

I nawet po tym wszystkim poszłam tam po niego, bo jest chory...

a on mi powiedział chamskim tonem "czemu mi tu teraz wierzysz?" ...

Więc go tam zostawiłam...

Jest ze mną bardzo źle...

Głowa mnie boli- w środku- skóra też po wyrywaniu włosów...

W pracy mam tak strasznie dużo roboty, że się nie wyrabiam... Więc chodzę na 5 i zostaję po godzinach...

Jak wracam do domu, to gotuję obiad, sprzątam... Potem wstaje młodsze dziecko... Karmię... Jadę po starsze do przedszkola... Czekam aż zje- nie raz karmię...

Potem idziemy się bawić...

Ok 16:40 wraca mąż i już o17:20 ma czas dla dzieci...

Więc ja wtedy idę pasować, albo sprzątać ok 18/ 18:30 robię im kolację. Karmię, kąpię... I każdy z nas kładzie jedno Dzieci (zmieniamy się codziennie, żeby było sprawiedliwie)

Kiedy dzieci śpią ok 21/22 idę się wykąpać i próbuję spać... Ale natłok problemów mi nie daje spać....

Tak jak teraz... Przecież za 2 godziny będę musiała wstać, żeby na 5 jechać do pracy...

Jestem tak bardzo mocno zmęczona... Że nie potrafię spać...

A mój mąż nawet nie zapyta jak się czuję...

Rano wstaje 15 min przed moim wyjściem- nastawia zmywarkę i w zależności od tego, czy dzieci śpią, czy nie- ubiera je. Ok 7 przychodzi moja mama i robi im śniadanie. Mąż wychodzi do pracy o 7:25 żeby na 8 zdarzyć do pracy.

Wraca i idzie do toalety i zjada obiad.

Przychodzi do dzieci. Gdzie albo na nie krzyczy, albo zamula na dywanie. Rzadko kiedy się z nimi bawi. A jak go proszę, żeby szedł z nimi na dwór- to już mu się to nie podoba, bo tam musi więcej uwagi im poświęcić...

Ok 18 pyta, czy mogą już zejść, żeby jeść kolację...

Bo jak tylko zejdą on idzie do WC i znika na 20 min.... Za każdym jednym razem...

Po kolacji on przygotowuje dzieciom picie na noc, ubiera do piżamy jedno z dzieci (zazwyczaj starsze, bo się nie wyrywa, nie buntuje, nie kopie przy ubieraniu)

I kładzie jedno spać...

Po czym siada do komputera i gra w grę lub pracuje.

Ma żal do mnie, że on nie może żyć tylko praca/dzieci/dom/spać.... On musi "zrobić coś dla siebie".

Dlatego nastawienie zmywarki to jest kosmos- bo przecież tyle od niego wymagam....

O wszystkim muszę pamiętać ja... Nawet jak go o coś proszę, żeby podał dziecku (jak już jestem wtwardo) takie i takie lekarstwo to muszę pamiętać, żeby jemu o tym przypomnieć... Wszystkimi opłatami zajmuję się ja, do lekarza z dziećmi chodzę ja... Wstaję do nich w nocy po kilka razy..

On nawet nie słyszy, że połączą... Bo śpi tak twardo...

I ma ciągłe pretensje do mnie, do moich rodziców...

Mieszkamy dobudowani w domu moich rodziców... Nic nas to nie kosztuje (jedynie opłaty bieżące)..

Mój tata codziennie w okresie zimowym pali w piecu centralnym...

Moja mama zajmuje się dziećmi jak mnie nie ma... Za darmo... Nic nie chcąc w zamian...

Ogrodem zajmują się moi rodzice...

Mój mąż co 2/3 tygodnie kodu trawę 2 / 3 razy w roku wrzuca węgiel do piwnicy. Może z 3 razy wciągu roku pomaga trochę mojemu tacie w jakichś pracach ogrodowo/ domowych...

I ciągle mąż potrafi ich tylko krytykować... Nawet nie tyle, że nie podziękuje za pomoc... On uważa, że jemu się to należy...

Finansowo nam się nie przelewa, bo dopiero od roku on zarabia więcej niż minimum...

Na każdym kroku szukam oszczędności...

Ostatnio zostało nam 120 zł... (Na dwa tygodnie przed wypłatą) z czego miałam 60 zł na rehabilitacje co tygodniową córeczki (więc w sumie potrzebowałam 120 zł) i reszta na życie.

Mój mąż wziął z tego 20 zł. Myślałam, że na transport do pracy... Jednak nie- okazało się, że na papierosy..

...........

......

I on nie widział w tym nic złego....

Na szczęście przyszedł zwrot podatku...

 

Nie mam siły...

Te stresy mnie wykańczają...

Takich rzeczy jest miliony... I to się nie kończy...

Okłamał mnie ze zwrotem podatku mówiąc, że dostaniemy o 150 zł mniej niż mieliśmy dostać (bo potrzebował tych pieniędzy na grę komputerową)

Jestem tak zdesperowana...

Boję się, że jeżeli się okaże, że mam jakieś faktycznie guzy w głowie i mi się coś stanie- to on zniszczy to wszystko...

 

Boję się tego...

2:36...

Nie radzę sobie...

I odpowiadając na Wasze ewentualne pytania.

Nie- nie mogę go zostawić, bo jego rodzina mnie zniszczy

Nie- nie mogę iść mieszkać gdzie indziej, bo nas na to nie stać

Nie- nie mogę iść do psychiatry/terapię/ psychologa bo nie mam kiedy... Bo każde moje wyjście wiąże się z tym, że muszę się tłumaczyć i wysłuchiwać jak to wielce wychodzę zostawiając dzieci...

Dzieci wpadają w histerię i płaczą prosząc, żebym nie wychodziła...

Nawet jak idę sprzątać...

Bo po prostu z tatusiem im się nudzi.. Bo on śpi...

 

 

...2:38... Chyba wrócił do domu...

 

...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może rzeczywiście mnie kompletnie popierdoliło...

Może to jest normalne... Tylko ja mam wyidealizowany obraz domu.

Może... To, że mąż ma w dupie mnie, moje zdrowie i głośno o tym mówi- to zupełnie normalna rzecz...

Może ja nie zasługuję na nic innego...

2:51...

W istocie...

Przecież nie jestem nikim ważnym... Jestem beznadziejną, matką, córką, żoną...

Nie mam żadnych wartości...

Wyglądam jak gówno przeciśnięte przez prasę do ziemniaków...

I jeszcze jestem nienormalna...

Mam nerwicę, jestem impulsywna...

I najprawdopodobniej mam guza w głowie...

Jest mi zimno... Czuję się samotna... Czuję pustkę...

Nie mam czasu dla siebie... Jestem w ciągłym biegu, prawie nic nie jem, a mam wagę słonia....

Dzisiaj zjadłam pierwszy posiłek o 15 drugi i ostatni i 19

Mam zlecone badania krwi- na które nie mam kiedy iść... Bo cholerne laboratoria pracują od 8-9:30 w dni robocze i tylko wtedy...

Kiedy zapytałam męża dlaczego nie poszukał terapii małżeńskiej- skoro tak "bardzo chciał na taką pójść" skwitował "przecież Ty się tym zajęłaś"... Tak... 3 tygodnie po tym kiedy to deklarował..

Kiedy przyszedł termin... Nie chciał iść...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może... To, że mąż ma w dupie mnie, moje zdrowie i głośno o tym mówi- to zupełnie normalna rzecz...

Nie to nie jest normalne

 

co do posiłków to aj bardzo czesto em pierwszy od 15-stej, oprócz przedszkola, zawsze tak miałam, nie lubie rano jesc chyba ,ze czekolade

 

jak czytam twoje wpisy to tak jakby związek mojej najlepszej kumpeli sie kłaniał, te same teksty słyszała, a teraz jest w cudownym zwiazku z kims i9nnym i jest szczesliwa i mowi ,ze nie wie gdzie miała oczy ,ze tak długo to wytrzymła i tez powtarzała ,ze jego rodzina jest ustawiona ją zniszczy , ja jej mowiłam ze uja jej moga skoczyc a nie zniszczyc i wyszło na moje, teraz mowi ,ze najlepsze co zrobiła to od niego poszła sobie i ma spokoj od niego i jego pooooo...ej rodzinki i czuje sie wolna, po prostu jest szczesliwa a miała już mysli samobójcze a ogólnie to bardzo fajna osoba, odzyła , ty tez dasz rade jestem pewna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej moxecie mi powiedziec jak sie zmienia hasło?przy rejestracji zalozylam haslo a podczas logowania wyskakuje ze nieprawidlowe. Za kazdym razem musze wchodzic na poczte i aktywowac nowe hasło ktore wysyla Nerwica com. W ustawieniach nie widze opcji zmien hasło. Wiecie moze cos wiecej nz ten temat? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj spakowałam się i chciałam odejść... Było mi wszystko jedno, gdzie pójdę, bo równie dobrze mogłabym zdechnąć w rynsztoku, bo moje życie zupełnie straciłoby wartość, gdybym zostawiła dzieci.... ......

No tak - Twoje życie będzie zdecydowanie bardziej wartościowe, gdy syna wychowasz na psychopatę gwałciciela, a córkę na ofiarę przemocy. Wówczas osiągniesz szczyt "wartości" swojego życia.

 

To Twoje strategiczne decyzje doprowadziły do sytuacji obecnej - kogo chcesz za nią obciążać?

Kto Ci męża wybrał?

Kto godzi się na przemoc?

 

warrior11, bohaterką to ona dopiero może zostać - jeśli faktycznie zrozumie, że tylko ona sama może sytuacją swoją i swoich dzieci zmienić. Obecnie żadna z niej bohaterka - zwykła bezmyślna konformistka ulegająca powszechnie panującym katolsko-wioskowym stereotypom (-> co to k...rwa są "obowiązki małżeńskie"?).

 

Bezmyślna, bo trudno, w dobie dostępności informacji, założyć brak wiedzy o wpływie rodzinnego domu na rozwój osobowości dziecka. Stąd jest odpowiedzialna jest za zaniechanie podjęcia rzeczywistych prób naprawy sytuacji własnej i własnych dzieci. Skazuje je na patologie powielaną z domu rodzinnego. Nic w tym bohaterskiego. Tak nie postępuje kochająca mądra matka - tak postępuje kobieta głupia, bez wyobraźni i zdolności przewidywania skutków swoich decyzji i zaniechań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty jestes uzalezniona do faceta i to nie jest milosc tylko choroba, facet Cie poniza, gwalci...a Ty na to pozwalasz. Sama napisalas ze mieszkacie w dobudowce domu Twoich rodzicow, zmienic zamki, wywalic za drzwi i do widzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj spakowałam się i chciałam odejść... Było mi wszystko jedno, gdzie pójdę, bo równie dobrze mogłabym zdechnąć w rynsztoku, bo moje życie zupełnie straciłoby wartość, gdybym zostawiła dzieci.... ......

No tak - Twoje życie będzie zdecydowanie bardziej wartościowe, gdy syna wychowasz na psychopatę gwałciciela, a córkę na ofiarę przemocy. Wówczas osiągniesz szczyt "wartości" swojego życia.

 

tak bedzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj spakowałam się i chciałam odejść... Było mi wszystko jedno, gdzie pójdę, bo równie dobrze mogłabym zdechnąć w rynsztoku, bo moje życie zupełnie straciłoby wartość, gdybym zostawiła dzieci.... ......

No tak - Twoje życie będzie zdecydowanie bardziej wartościowe, gdy syna wychowasz na psychopatę gwałciciela, a córkę na ofiarę przemocy. Wówczas osiągniesz szczyt "wartości" swojego życia.

 

To Twoje strategiczne decyzje doprowadziły do sytuacji obecnej - kogo chcesz za nią obciążać?

Kto Ci męża wybrał?

Kto godzi się na przemoc?

 

warrior11, bohaterką to ona dopiero może zostać - jeśli faktycznie zrozumie, że tylko ona sama może sytuacją swoją i swoich dzieci zmienić. Obecnie żadna z niej bohaterka - zwykła bezmyślna konformistka ulegająca powszechnie panującym katolsko-wioskowym stereotypom (-> co to k...rwa są "obowiązki małżeńskie"?).

 

Bezmyślna, bo trudno, w dobie dostępności informacji, założyć brak wiedzy o wpływie rodzinnego domu na rozwój osobowości dziecka. Stąd jest odpowiedzialna jest za zaniechanie podjęcia rzeczywistych prób naprawy sytuacji własnej i własnych dzieci. Skazuje je na patologie powielaną z domu rodzinnego. Nic w tym bohaterskiego. Tak nie postępuje kochająca mądra matka - tak postępuje kobieta głupia, bez wyobraźni i zdolności przewidywania skutków swoich decyzji i zaniechań.

Słucham???? Chyba nie wiesz o czym piszesz.

To nie ja jestem głupia tylko Ty masz przerośnięte ego i wydaje Ci się, że pozjadałeś wszystkie rozumy.

Za kogo Ty się uważasz? Za wyrocznię? Za kogoś inteligentnego?

To się mylisz...

O inteligencji nie świadczy umiejętność dobierania mądrych słów w rozmowie.

A Ty gówno wiesz o mnie, więc już przestań się wypowiadać.

Moje dzieci wyrosną na dobrych ludzi, ponieważ "ich głupia matka" poświęca swój niemal cały czas, żeby przekazywać im dobre wartości, wiedzę i uczyć wszystkiego co ważne w życiu.

Nie kłócimy się przy dzieciach, więc dzieci mają normalne dzieciństwo.

Dla dzieci co dziennie rezygnuję z wielu rzeczy- dając im wszystko na co zasługują (i nie chodzi mi o rzeczy materialne)

Moje dzieci mają zdrową sytuację i właśnie tego nie rozumiecie.

Bo nie czytacie że zrozumieniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj spakowałam się i chciałam odejść... Było mi wszystko jedno, gdzie pójdę, bo równie dobrze mogłabym zdechnąć w rynsztoku, bo moje życie zupełnie straciłoby wartość, gdybym zostawiła dzieci.... ......

No tak - Twoje życie będzie zdecydowanie bardziej wartościowe, gdy syna wychowasz na psychopatę gwałciciela, a córkę na ofiarę przemocy. Wówczas osiągniesz szczyt "wartości" swojego życia.

 

tak bedzie.

 

Czytając Twoje wypowiedzi mogłabym powiedzieć to o Tobie.

 

 

Zawsze mnie zadziwiało jakim trzeba być człowiekiem, żeby nie zbadając głębiej tematu- oceniać kogoś w taki sposób.

Wiesz co Ci powiem? Że nie wierzę w to, że zajmujesz się "tym" zawodowo.

Jest to bajeczka, którą wymyśliłaś chcąc zaimponować.

Gdyby to była prawda- wiele dzieci popełniłoby samobójstwo - jeżeli w taki sposób z nimi rozmawiasz.

Polecam Ci kurs z komunikacji.

Na pewno Ci nie zaszkodzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NN4V masz rację, że moje decyzje doprowadziły do tego wszystkiego.

Oczywiście, że męża mi nikt nie wybierał... Problem polega na tym, że nie zawsze jest źle...

Gdyby to wszystko działo się codziennie od 10 lat- strzeliłabym sobie w łeb.

Bywają dni miłe, których bym nie zamieniła na żadne inne...

Np przedwczoraj kiedy napisałam mężowi (żeby mieć pewność, że do niego dotrze, bo w rozmowie czasami nie powiem wszystkiego, bo mi przerwie) wszystko co mnie boli- chyba w końcu do niego dotarło...

Przeprosił mnie... Wytłumaczył... Obiecał poprawę. (Tak to wiele razy już się to tak odbywało, ale za każdym razem wierzę, że już będzie dobrze)

Spędziliśmy bardzo miły dzień razem. Byliśmy z dziećmi w parku, na placu zabaw, na lodach.

Dzisiaj ten stan się utrzymuje... Nawet jak dzieci poszły spać mąż uśmiecha się do mnie, jest miły i "troskliwy"

 

I jeszcze dodam, że nie zgodzę się z Wami z Waszą opinią, że moje dzieci wyrosną na patologię.

Ponieważ w naszej rodzinie nie ma patologii.

To, że małżonkowie się czasami nie dogadują- to jest normalne.

Moi rodzice często się kłócili, ojca prawie nigdy nie było w domu, gdyż pracował na 2,5 etatów.

Mama poświęcała nam bardzo dużo czasu.

Miałam dobrą, kochającą rodzinę.

Nikt nikogo nie bił, nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Często jeździliśmy na wycieczki....

Wiadomo, że nie zawsze było wszystko ok. Co już też pisałam kiedyś...

Każdy rodzic popełnia jakieś błędy w wychowaniu dzieci- bo nie rodzimy się psychologami, terapeutami, rehabilitantami, dietetyka i, nauczycielami.... A życie niestety tego od nas wymaga...

I myślę, że nie możliwe jest- zrobić wszystko tak jak trzeba.

W pewnym momencie można coś przeoczyć...

Moje dzieci bardzo kochają swojego tatę... Uwielbiają z nim się wygłupiać.

Jak mogłabym im to zabrać?

Tak jak już kiedyś pisałam- dla mnie odejście to nie jest dobre rozwiązanie.

Dla mnie dobrym rozwiązaniem jest "wyleczenie zepsutego owoca,a nie wyrzucenie go"...

One potrzebują obojga rodziców.

I choćbym miała się poświęcać aż nie dorosną- to jest moim obowiązkiem.

I nigdy nie pozwolę skrzywdzić swoich dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×