Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Psychotropka`89, powiało takim optymizmem z Twojego posta, że aż mnie huknęło - super :) U mnie też OK, mam słabsze momenty, ale myślę perspektywicznie, chce mi się żyć :) Czeka mnie mega aktywny i wymagający tydzień, dlatego zamykam się na głupie podpowiedzi mojego przedziwnego umysłu :) :silence:

Coś mnie chyba rozkłada przeziębienie, od razu wpadłam w panikę, że będę chora (bo kichnęłam kilka razy, uwierzycie?), ale spacyfikowałam się, piję herbatę z imbirem i tyle :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, nawet jak się przeziębiłaś , to ja jakoś jestem wtedy względnie spokojna, jak na chorobę i infekcję. Nigdy nie spotkałam się z przypadkiem u kogokolwiek, żeby grypa zwykła, lub przeziębienie wystąpiły równolegle z tą pierniczoną grypą żołądkową. No w żadnym znanym mi przypadku się to nie zdarzyło, po prostu. :bezradny:

Takie sobie pocieszenie ale zawsze jakieś, prawda?

Cieszę się, że u Ciebie lepiej. Oby wiosna, oby było cieplej i oby do przodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam grypę. Na szczęście nie żołądkową, tylko normalną, tradycyjną. Zachciało mi się jechać na uczelnie bez szalika i bez zapiętej kurtki. Doczekałam się najpierw bólu gardła, a teraz już wszystkiego. Łamania w kościach, bólu głowy, gorączki, rozbicia. Zaczęłam brać jakiś pieorzony lek i tak zaczął boleć mnie brzuch , że dziś to odstawiłam. Przez ten ból pojechałam dziś na uczelnię i wróciłam, tak bałam się, że nie wysiedze na zajęciach z tym bólem i zrzygam się na wykładowce. Jestem na siebie zła, zła, że dalej to gówno mnie nie opuszcza, dalej się boję takiej zalosnej rzeczy, błahego rzygania, każda choroba to dla mnie udręka, nie tylko przez ciągły ból, ale wiadomo - choroba to nie przyjemność.

 

Także ja umieram już kolejny raz od gorączki i biorę ciągle jakieś przeciwbóle, ciekawe kiedy rozpieprzę sobie żołądek. Mam nadzieję, że u Was lepiej i fobia na razie śpi, a nie uprzykrza życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolina, wspolczuje i zycze powrotu do zdrowka... :(

A jak Twoje serducho? Troszke polatane?

 

U mnie srednio. Tez miewam mdlosci ale jakos staram sie nad soba panowac. Wlasnie wrocilam od dentysty. Dwa ubytki robione bez znieczulenia. Bylo bosko... :great: Wprost uwielbiam jak mi dlubia w gebie i wciskaja rozne przedmioty niemalze do gardla. Miodzio... :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja odkładam wyrwanie ósemki juz drugi raz. Najpierw nie, bo okres, teraz nie, bo choroba. Ciągle coś. Ale w końcu wybrać się muszę, bo i tak mnie to prędzej czy później czeka. Ale bez znieczulenia? Toś wytrwała. Ja to bym sobie nie dała dłubać, a tym bardziej użyć wiertła bez znieczulenia.

 

Serducho? Nie wiem. Sprawy się odwróciły. Cały czas do mnie dzwonił, przepraszał, jakaś skruchę ukazał, głos momentami mu się tak zalamywal, że czułam, iż rozmawiam nie z tym czlowiekiem. Wytłumaczył wszystko, ale ja nie wiem czy mydli oczy czy nie. Nie ufam, niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolina, rozumiem... No nic. Podazaj za tym co Ci serce podpowiada. Sama musisz czuc sie gotowa na pewne kroki, dojrzec, przejrzec na oczy. Zdaje sobie sprawe, ze to nielatwe.

 

Mialam rwana osemke nie tak dawno temu. Szczerze? Spodziewalam sie duuzo wiekszej rzezi. :mrgreen: Nawet jednej tabletki przeciw bolowej nie wzielam, bo bylam w stanie wytrzymac. Dzis bylo niemilo, wyszlam zlana zimnym potem, bo to dwa zeby na raz ale spoko. Dalo sie wytrzymac. Chyba jestem dosc odporna na bol. Jedynie miesiaczkowy bol rozklada mnie na lopatki... :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też jestem chora w górach mnie przewialo, na szczęście zwykle przeziębienie. Jestem Też po czwartej dawce 1/2 tabletki paxtin, na razie bez większych skutków ubocznych. Czasem rzeczywiście nic mi się nie chcę A wczoraj miałam suchość w gardle i lekkie mdłości przez chwilę Ale nie przejęłam się zbytnio. Marzę o tym żeby to zaczęło działać, chce przytyć ładnych parę kilo i pozbyć się choć na jakiś czas tej nerwicy :/ żeby było jak kiedyś

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka, nie wiem czy jest sens myśleć o poważnej przyszłości. Na razie nie myślę o tym, poza tym, jego chęć i zapał ucichly aktualnie. Dlatego tym bardziej łapię dystans.

 

Co do zębów, to boje się, ale muszę się na to zdecydować. Mam wszystkie 4 do usunięcia. Dentystka poleciła usunąć stronami - dwa z jednej, potem dwa z drugiej strony. Prawdopodobnie za 2 tyg juz pójdę na zabieg. O ile nie umrę do tej pory, bo czuję się koszmarnie przez grypę, mam gorączkę, zawalony nos i lzawiace oczy. No i ciągle mnie mdli, ale to chyba norma przy chorobie.

 

Czekam tylko na cudowne ozdrowienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aleksandraaa, współczuję ale przeziębienie szybko przejdzie i będzie wszystko dobrze. Cieszę się, że nie masz skutków ubocznych, oby tak dalej i oby było coraz mniej lęków. Niestety przy SSRI trzeba poczekać na działanie leków. Minimum 2 tygodnie, żeby cokolwiek zaczęło ruszać. MINIMUM. Trzymam kciuki! :great:

 

Lolina, no cóż... Nie mnie oceniać Twoje relacje z facetem, bo co ja tam wiem... Ja sama miałam długo za długo klapki na oczach. W pewnej chwili po prostu jak grom z jasnego nieba mnie "olśniło" i wszelkie emocje do tego człowieka wygasły. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czara goryczy się przelała. Nie było we mnie ani miłości, ani gniewu, ani żalu... Nic, null, zero. Stał mi się obojętny i doszło do rozstania z mojej strony.

Czasem tak jest, że ktoś kogo kochamy nagina nasze granice i dobroć... Nagina, naciąga, napręża. Ale to wszystko w końcu nie wytrzymuje i pęka w drobny mak. Tak ze mną było.

Z perspektywy lat, nigdy nie dałabym już tak się poniżać, nikomu. Ale jak widać była mi potrzebna i taka lekcja życiowa.

Oj, te przeziębienia to teraz plaga... Ale co się dziwić... Przedwiośnie. :roll: Dużo zdrówka!

Ząbkami się nie nakręcaj. Ja miałam usuwany i serio byłam w szoku, że "to już". Mój mąż miał usuwane już trzy, w tym jeden chirurgicznie i też dał radę bez komplikacji >. Nie taki diabeł straszny. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., nie, no cos Ty. Skad w ogole takie pytanie? :shock: Staralabym sie mu pomagac w miare swoich nerwicowych, skromnych mozliwosci ale zeby z tego powodu kogos porzucac? Nie. Jak sie kogos kocha, to nie ucieka sie jak tchorz, gdy przestaje byc lukierkowo, tylko trwa sie przy kochanej osobie. To jest wtedy milosc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odstawiam leki, zle się czuję. Mam teraz takie myśli że moja rodzinka zasługuje na kogoś lepszego niż ja. Patrzę w lustro i widzę jak zniszczyła mnie przez rok nerwica, bez żadnej reemisji. Wcześniej podobno byłem przystojny. Mirta dodała 15 kg, po sylwetce z siłowni już nic nie zostało. Chyba czas się przyzwyczaić że już tak będzie, olać ambicję i po prostu sobie po cichu wegetować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., ale zle sie czujesz po lekach i dlatego odstawiasz, czy odstawiles i zle sie czujesz?

Wiem, ze marnie Cie pociesze ale tez mam takie podejscie do swojej osoby. Czuje sie brzydka... Zycie w ciaglym napieciu i nerwach mnie wykanczaja. Czesto mowie mezowi, ze zjebal sobie zycie, wiazac sie ze mna. Jest mu wtedy przykro ale tak czuje. Czuje sie zerem.

Co do mirty. Ja tez duzo po niej przytylam, bo 17 kg i szybciutko zeszlam z tej wagi. Nie przejmuj sie! Jesli nie masz problemow z bardzo opoznionym metabolizmem, to predko zrzucisz te kilogramy po odstawieniu.

Glowa do gory!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odstawiam bo mam już dość leków, w szczególności anydepresantów. Schodze z wenlafaksyny mam zjazd, ciężko jest. W tamtym roku już chyba 5 ssrajów przerobiłem i nic nie pomogły, mam dość leczenia. Za 2 tyg mam niby wejść na sulpiryd, ale nie wierze już w leki. A jak odstawię wenlę całkowicie to mocno się zastanowię zanim wezmę kolejny lek. Szkoda że nie dostałem nerwicy zanim się związałem, nie wciągał bym wtedy w swoje życie nikogo.

Ja nie chcę mówić mojej dziewczynie o swoich problemach. Dziwi się czasem że jak izdziemy na zakupy, mówię że poczekam przed sklepem, mówi wtedy - że przecież już wszystko ok jest, a tak naprawdę nie wie jak bardzo jest zle. Marzę czasem że jak mnie to puści, to cały ten czas wynagrodzę jej i córeczce. Kurcze... ludzie bardzo nie doceniają normalności, spokoju i zdrowia, ile ja bym za to dał...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., myślę,że powinieneś poważnie porozmawiać z dziewczyną i podzielić się z nią swoimi problemami. Ulży Ci wtedy i stworzycie silniejszą więź, serio! Przecież to Twoja najbliższa osoba. Z kim jak nie z nią?...

Wiem jak jest ciężko schodzić z leków i podzielam Twoje zdanie... Niby mówi się "nigdy nie mów nigdy" ale ja już nie chcę mieć nic wspólnego z SSRI. Zryły mi dekiel i tylko się męczyłam. Najpierw wchodzenie na nie, potem beton i nienaturalne zachowanie w trakcie, potem katusze przy odstawianiu. Gdzie tu pozytywy?!

Benzo mi pomogły, przyznaję ale niestety trzeba być przy nich bardzo ostrożnym.

 

Wiesz... przepraszam, że to powiem ale nie dramatyzuj tak. Masz nerwicę, masz lęki, fobie... Ale masa ludzi je ma . Ja codziennie się boję, zamartwiam, ale podejmuję "wyzwania" dnia codziennego. Nie możesz się nad sobą użalać, bo tylko się pogrążasz! Weź się w garść! To "tylko" Twoja głowa. Możesz chodzić, jeść, oddychać. Niby takie banalne ale wielu ludzi nie ma tak dobrze, a nadal żyją i czerpią z tego życia garściami. Nie wmawiaj sobie, że jest super zajebiście, bo to ściema ale zaakceptuj siebie. Ja sobie mówię, że ok, boję się ale dam radę, jestem człowiekiem, mam prawo do chwil słabości, lęku, wkurwienia. Tak! Mam prawo. A mój mąż wiedział jaka jestem. Oprócz nerwicy lękowej mam też inne cechy, którymi go do siebie przyciągnęłam. Nie okłamuję siebie jak to jest super, ale też się nie dołuję i nie nakręcam, bo sam się zastanów... Co to da? Co to zmieni? Będzie tylko gorzej. A przecież nie chcemy żeby było gorzej, prawda?

Odstawiasz leki, jest Ci podwójnie ciężko-wiem, rozumiem. Sama to przerabiałam nie raz. Ale to w kocu minie. Pogadaj z dziewczyną, wyrzuć z siebie co Cię boli. Na pewno zrobi Ci się lżej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zostawiłybyście chłopaka, który w trakcie trwania waszego związku zachorował na emeto\agorafobie ?

 

Pytanie retoryczne. W życiu. Jeśli się kocha i zależy - jest się, mimo wszystko, mimo każdej choroby, lęku czy strachu. Trzeba walczyć, by tej drugiej osobie z którą kroczymy u boku przez życie było równie dobrze, jak nam. Szczęście trzeba czerpać garściami razem i żaden lęk nie może tego popsuć. Jest tyle pięknych miejsc na świecie, tyle sytuacji w których chciałoby się znaleźć, przyjemności, które mogą przydarzyć się każdego dnia. Sami sobie to psujemy, więc sami musimy to odzyskać. I nie dobijać się przez fobię, a stawać się z dnia na dzień silniejszym, wiedząc co pomaga o tym nie myśleć, co zakłóca ciągłe schizy i strach i to wykorzystywać.

 

I mimo, że tak piszę, to... mam mega dołka. Czuję się beznadziejnie psychicznie. Lokatorki wyprowadzają mnie z równowagi, hałasują, obgadują, nie dają spać, są dwulicowe i złośliwe. Dobrały się, takie same brudasy i chlejusy. A znaleźć mieszkanie to jakiś cud :bezradny: Dzisiaj umówiłam się na oglądanie, przejechałam w nerwach kawał miasta godzinę przed czasem, więc krążyłam po parku i czekałam na wyznaczoną godzinę, po czym, gdy zobaczyłam tę kamienicę, rozpadające się drzwi, a po ich otwarciu czarną otchłań, uznałam, że to bez sensu i będę się bać wracać do domu każdego wieczora. Wczoraj miałam odwiedzić 3 pokoje i zrobiłam to, ale w każdym mieszka obcokrajowiec, to raz, a mój angielski leży, poza tym podobno mają dojeżdżać ludzie i są już w drodze, także nie ma miejsca :silence: Mam już dosyć, serio. Nic mi się nie układa, jestem tu sama jak palec. Rodzina daleko, nie mam wsparcia, nie mam z kim iść na głupią kawę, do kina, do galerii, na rynek. Chciałam zapisać się na weekendowy kurs tańca, ale sama? Nie wiem, niektórzy zachęcają żebym szła sama - poznam ludzi, oderwę się. Poracha na całej linii... Jeszcze sprawy sercowe leżą i kwiczą.

A dzięki temu zdołowaniu moje lęki się uaktywniają bardziej, bardziej się wszystkiego boję... przez tę samotność niedługo popadnę w kompletną nerwicę.. A miało być tak pięknie. Nowe miasto, studia, nowi ludzie. G*wno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PSYCHOTROPKA Co do ssri podzielam, raczej tego już nie tkne. Też wspomagam się teraz benzo, nie wiem jak jest z tym uzależnieniem, w tamtym roku brałem 3 miesiące codziennie 1mg xanaxu i odstawiłem z dnia na dzień bez żadnych objawów, a powinienem być wtedy uzależniony :)

Oj łatwo mi nie przyjdzie rozmowa o uczuciach, tu na forum anonimowo to można się pożalić, ale tak w realu nie cierpię mówić o swoich słabościach. Ale mam pomysł napiszę list, taki od siebie, ręcznie napisany, dam jej do przeczytania i to zainicjuje rozmowę. Właściwie to jakoś sobie radzę z tą nerwicą, tylko gnębi mnie teraz to jak zniesie to mój związek. Muszę porozmawiać, jeśli oczyszczę atmosferę to będzie lżej i jej i mi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., :brawo: myślę, że list, to świetna forma. Mnie też jest trudno o tym rozmawiać... wstydziłam się tego długo. A słabości... no cóż. Przykład z życia, z teraz. Mam stertę jeb...go prasowania, wzięłam się za to gówno i po kilku rzeczach czułam kołatanie serca, drżenie, mrowienie w rękach, duszności. Dostałam takich nerwów, że piznęłam tym w cholerę. Teraz płakać mi się chce, że nawet tak debilna czynność wyprowadza mnie z równowagi ale co zrobię? Mogę rozdygotana napier...lać tym żelazkiem do północy, a mogę jebnąć w kąt i zostawić na inny dzień. Zawali się świat? Komuś się stanie przez to krzywda? Nie. Jestem podkurwiona ale trudno. Minie mi...

Ja z bezsennością miałam kanał i uzależniłam się laaata temu od zolpidemu. Ale nie uważam tego za uzależnienie fizyczne, ale psychiczne . Po zolpidemie mijają mi wszelkie wkurwy dnia bizącego, jest mi dobrze, w mózgu mam miły spokój, wszystko mi lotto i zasypiam. Relanium łykam, żeby łykać, bo dużo leków poodrzucałam też jakiś czas temu i wolę jeszcze na nim trochę pobyć, ale jego magicznego działania wcale nie czuję. Już bardziej mnie zmula hydroxyzyna raz na jakiś czas.

 

Lolina, no to widzę, że nie jest dobrze... współczuję. Oparcie i bliskość drugiej osoby bardzo by Ci się teraz przydały... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na bezsenność biofeedback mogę polecić, działał naprawdę dobrze i ogólnie wspomagająco w nerwicy też się sprawdza. Uczy momentalnie się zrelaksować. Drogi tak jak terapia, stówka za sesję i co tydzień się chodzi. Po 3 sesjach zasypiałem jak dziecko, potem po miesiącu już umiałem się zrelaksować w krytycznych sytuacjach. Oczywiście nie wyleczy ale bardzo pomoże. Sam wrócę na to, jeśli tylko będę już w stanie wysiedzieć na sesji 40min.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brałem to była elicea albo asertin nie pamiętam już. Może to było placebo, wtedy jeszcze byłem podatny. Chociaż sen wyregulował mi się. No i te napięcie z brzucha jakby zeszło. Teraz już za 1000 można mieć coś takiego w domu. Niby drogo, ale tyle samo wychodzi 10 sesji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzie Alu się podziewa? :)

Jestem jestem ;) choć rzadko tu bywam, w sumie wylogowałam się na stałe ze wszystkich grup wsparcia/forów, wdrażam ćwiczenia z terapii i moich oświeconych książek i wiecie co? Jest lepiej, znacznie. Jestem bardziej radosna, chce mi się, wiem, że się tego pozbędę ciężką pracą. Nie uciekam przed lękiem i objawami, nie łykam leków uspokajających i przeciwwymiotnych :) Maluję się, obkupiłam się nowymi ciuchami, realizuje wszystkie plany bez względu na samopoczucie, jestem z siebie mega dumna ;]

 

Wiem, ze jeszcze długo mój organizm będzie rozszalały i będzie powielał znane - mdlące - wzorce, ale ok, akceptuje to, serio. Daje sobie czas, przestałam się z tym spieszyć, monitorować postępy, robię swoje.

Mam oczywiście ataki i to nierzadko dość spore, ale ogarniam je zupełnie innym podejściem niż dotychczas i to procentuje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×