Skocz do zawartości
Nerwica.com

Toksyczne związki !!!! (związki które was wykańczają)


Rekomendowane odpowiedzi

Oceń czy to nie jest zbyt daleko idąca interpretacja z mojej strony: "Kiedyś dzięki konfrontacji <> z jakiejś nieprzyjemnej sytuacji. Zinterpretowałaś ten finał sytuacji, jako sukces, a metodę konfrontacji jako skuteczny sposób rozwiązywania konfliktów.

Tak

Z przekonaniem <> przemierzałaś kolejne etapy życia... aż trafiłaś na faceta, którego odebrałaś jako silnego, pewnego siebie, bo przecież <>.... aż w tej interpretacji dochodzimy do dnia dzisiejszego.

Nie, nie tak. Konfrontacja uwolniła mnie z innej sprawy, ale było nie tak dawno temu, już po rozstaniu z toksycznym facetem. Dlatego przyszło mi do głowy, że i w tym przypadku też mogłaby pomóc. Ale z drugiej strony taka konfrontacja mogłaby mnie znowu pogrążyć, więc się tego boję.

 

garfieldtacy ludzie sami dla siebie są karą. Ten Twój ex nigdy nie stworzy partnerskiego związku, przyjazni - bo nie potrafi.

Niby tak, ale on to zlewa. Jak mu coś nie wyjdzie zawsze ktoś inny jest zły i cały świat jest przeciw niemu biednemu. Co to za kara, jeśli do niego nic nie dotrze, jak nie zrozumie zasady akcja-reakcja? Będzie zaprzeczał, mówił że to nie on na siebie sprowadził. To inni są be. Poza tym, on ma kilka twarzy. W domu wrzeszczy, dla znajomych jest miły i zabawny. Można go lubić, jeśli się go dobrze nie zna. Nie zostanie sam.

 

A w ogole najlepsza zemsta jest zyciem, ja mam rodzine, a on tyle lat i sam -widac kto zyskał kto stracił.

Gratuluję :) Też bym chciała dojrzeć do normalnego życia bez myśli o tamtym

 

Zaopiekowanie się sobą może pomóc poradzić sobie z emocjonalnymi brakami. W takiej sytuacji zamiast karać siebie za myśli, można sobie pozwolić na przeżywanie, niczym dobry rodzic, który wysłucha i przytuli dziecko. Wtedy pojawią się konstruktywne rozwiązania.

Podoba mi się naturalność tej metody.

Też mi się podoba

 

 

Powoli staram się pozbywać tej trucizny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby tak, ale on to zlewa. Jak mu coś nie wyjdzie zawsze ktoś inny jest zły i cały świat jest przeciw niemu biednemu. Co to za kara, jeśli do niego nic nie dotrze, jak nie zrozumie zasady akcja-reakcja? Będzie zaprzeczał, mówił że to nie on na siebie sprowadził. To inni są be.
Skoro wiesz, jak reaguje na nieprzyjemne dla niego konsekwencje jego czynów, to czy taka zemsta ma sens? Chyba, że zemsta miałaby "coś" dać Tobie, wtedy warto zastanowić się czy ewentualne "zyski" dla Ciebie z tej zemsty nie byłyby osiągalne mniejszym kosztem w inny, "nie-zemstowy" sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro wiesz, jak reaguje na nieprzyjemne dla niego konsekwencje jego czynów, to czy taka zemsta ma sens? Chyba, że zemsta miałaby "coś" dać Tobie, wtedy warto zastanowić się czy ewentualne "zyski" dla Ciebie z tej zemsty nie byłyby osiągalne mniejszym kosztem w inny, "nie-zemstowy" sposób.

Ciągle zależało mi, żeby zmienić jego postępowanie. Chciałam, żeby w końcu zrozumiał, że to co robi jest złe. Pomijając już to, co zrobił mi, nadal jest wiele osób które może skrzywdzić. Taka zemsta miałaby nim wstrząsnąć, pokazać co sprowadza na siebie swoim własnym postępowaniem oraz co robi innym. Więc chyba głównym motywem jest, żeby nie krzywdził już innych. Szczególnie, że już po rozstaniu, na moich oczach krzywdził kolejną osobę. Chciałabym, żeby to się skończyło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągle zależało mi, żeby zmienić jego postępowanie. Chciałam, żeby w końcu zrozumiał, że to co robi jest złe. Pomijając już to, co zrobił mi, nadal jest wiele osób które może skrzywdzić. Taka zemsta miałaby nim wstrząsnąć, pokazać co sprowadza na siebie swoim własnym postępowaniem oraz co robi innym. Więc chyba głównym motywem jest, żeby nie krzywdził już innych. Szczególnie, że już po rozstaniu, na moich oczach krzywdził kolejną osobę. Chciałabym, żeby to się skończyło.
Zachowania przemocowe daje się zmienić wskutek procesów terapeutycznych, których efektywność zależy od wielu czynników, a w największym stopniu od chęci samego klienta. Takie terapie trwają przynajmniej kilka miesięcy.

Ty nie mogłabyś być jego "terapeutką" już choćby z racji tego, że byłaś z nim związana, więc trudno tu o spojrzenie z dystansu. A i tak najwięcej zależałoby od jego chęci zmiany jego zachowania. Warto się starać o taką zmianę, gdy jej osiągnięcie jest tak bardzo wątpliwe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

Podobnie jak większość z Was, tkwię w toksycznym związku. Właściwie próbuję się z niego uwolnić, jednak mój partner ma z tym ogromny problem. Twierdzi, iż tak bardzo go zraniłam, zniszczyłam psychikę, ze nie umię sobie z tym sam poradzić w konsekwancji ciągle wydzwaniając tworząc coraz to nowsze kłotnie. Wciąż chce się spotykać pod pretekstem "musimy porozmawiać", w rezultacie każde spotkanie polega na tym,że wyciąga wszytkie brudy i mówi wciąż jak mu źle przeze mnie... Ja wiem, że te spotkania nie mają sensu. Jestem bardzo nwerwoa, impulsywna, również mam mu wiele do zarzucenia, jednak jedyne o czym marze to to by wreszcie dał mi spokój. Gdy jednak odmawiam spotkań, czy nie chce rozmiwiać, zaczynają się pogróżki, szantaże... Nie wspomniałam, ze jest alkoholikiem. Zdarzało mu się przychodzić po pijaku do mnie i wysiadywać pod drzwiami, pewnego razu zaczal tak walic w drzwi, ze zrobil w nich dziurę. Nie otwierałam mu, ponieważ on jest bardzo agresywny, pare razy dotkliwie mnie pobił. Ja oczywiście nie jestem swieta, wina zawsze lezy po obu stronach, wiem, ze tez mam bardzo ciezki charakter i być może przez to on się tak zachowuje... Ale ja nie potrafie mu pomoc, a tak, wiem ze się meczy, bo jego desperacja jest przerazliwa. Jestem silną kobietą i wiele potrafie znieść.. jednak poponad 2 latach tego piekla chce już to zakonczyc i dac, sobie i jemu szanse na normalne zycie. Już nie wiem co robić.. Przyszlo mi do glowy albo policja, albo terapia. Jednak stwierdziłam, że narazie nie chce mieszac w to policji bo.. bo po prostu wiem ze on tez to robi wszystko bo sobie nie radzi, a przez pryzmat tego ze w jakims stopniu był dla mnie wazny uważam ze byłoby to bardzo nie fair. Oczywiście tu pojawia się porblem. Dziś oznajmiłam mu, że ja już z nim rozmawiać nie będę bo to bez sensu, oboje wiemy z dosiwadczenia zeto sprawi tylko ze oboje beidzmy się gnębić bardziej i postanaiam ze musimy iść na terapie, do osoby trzeciej która nam pomoże. Pierw się zgodził. Ja miałam się zorientować co gdzie i jak. Poprosilam go tylko byśmy już dizs nie rozwmialai, ponieważ jeżeli beidzemy rozwmiac to zapewne się poklocimy i nigdze jutro nie pojdziemy. Wiec żeby na chłodno, bez emocji, jutro się spotkać, pojechać do przychodni i zacząć robic cos w tym kierunku. i wszystko ok... ale minella godizna a on zaczyna wydzwaniać, pisać, telefon, skype.. Powtorzylam mu to co wcześniej jedynie.. na co on nagle zmiana zdania o 180stopni "szmato nie beidze tak jak ty chcesz" ... Mimo to postanowiłam jutro pojechać do przychodni zdrowie psychicznego, napiszę mu gdzie i o której.. chodz wątpie, że się zjawi. Boże, tak naprawdedopiero gdy o tym pisze czuję jak bardzo już nie mam sily... Mam do was pytanie, gdyby się jednak zgodził, że podejmie leczenie, czy jest możliwa taka terapia, w której będziemy mogli uuczestniczyćwe dwoje, by zkonfrontowac nasze odczucia, a jednoczenie bedize to terapia bezplatna na nfz? Jestem 22letnią studentką, on jest bezrobotny, wiec lekarze prywatni nie wchodzą w gre :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alealeksandrra, chcesz się z nim rozstać, czy "ratować" biednego pana z problemami?

Kobieto, spieprzaj od tego jak najdalej!

Też przerabiałam pogróżki, szantaże emocjonalne i "ja się zabiję". Ani się nie zabił, ani mnie nie zgwałcił, ani nie umarł z tęsknoty.

Podstawą jest STANOWCZA rozmowa twarzą w twarz. Jasne i pewne powiedzenie: słuchaj, to jest koniec. Nie kocham cię, nie pokocham, nie czuję żalu, w zasadzie to nic nie czuję. Nie byłam święta w naszej relacji i przepraszam za swoje błędy. Dziękuję za dobre chwilę. Nie, nie ma szansy na powrót. Nie, nie zostaniemy przyjaciółmi. Proszę, żebyś do mnie nie dzwonił, ani nie pisał. . Byłam dość chłodna i bardzo stanowcza. Nie reagowałam na jego łamiący się głos, na milusie wspominki, na próby przytulenia. Na koniec powiedziałam, że to jest wszystko co miałam do powiedzenia w naszej sprawie i koniec kropka. Życzyłam mu powodzenia .

Później oczywiście były smsy, telefony, groźby, jęki, stęki... Najlepsza metoda, to olać. Nie zamierzałam zmieniać nr telefonu, bo niby dlaczego? Po prostu ignorowałam, telefonów nie odbierałam. Koleś po dłuższym czasie odpuścił.

Z ludźmi toksycznymi trzeba postępować konsekwentnie i bardzo stanowczo. Oni od razu wyczuwają niepewność i to wykorzystują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja na szczęście nie tkwię w żadnym, "toksycznym związku".

Ale tak szczerze, to nie polecam nikomu takich związków, przez które się cierpi i nie ma się własnego zdania.

Gdybym ja był w takim związku, i on okazałby się "toksyczny", męczyłby mnie taki związek, to postanowiłbym coś, konkretnie w tym kierunku.

Czyli, próbowałbym zakończyć taki związek, i to jak najszybciej, aby zaoszczędzić sobie, nerwów, emocji i psychiki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

Podobnie jak większość z Was, tkwię w toksycznym związku. Właściwie próbuję się z niego uwolnić, jednak mój partner ma z tym ogromny problem. Twierdzi, iż tak bardzo go zraniłam, zniszczyłam psychikę, ze nie umię sobie z tym sam poradzić w konsekwancji ciągle wydzwaniając tworząc coraz to nowsze kłotnie. Wciąż chce się spotykać pod pretekstem "musimy porozmawiać", w rezultacie każde spotkanie polega na tym,że wyciąga wszytkie brudy i mówi wciąż jak mu źle przeze mnie... Ja wiem, że te spotkania nie mają sensu. Jestem bardzo nwerwoa, impulsywna, również mam mu wiele do zarzucenia, jednak jedyne o czym marze to to by wreszcie dał mi spokój. Gdy jednak odmawiam spotkań, czy nie chce rozmiwiać, zaczynają się pogróżki, szantaże... Nie wspomniałam, ze jest alkoholikiem. Zdarzało mu się przychodzić po pijaku do mnie i wysiadywać pod drzwiami, pewnego razu zaczal tak walic w drzwi, ze zrobil w nich dziurę. Nie otwierałam mu, ponieważ on jest bardzo agresywny, pare razy dotkliwie mnie pobił. Ja oczywiście nie jestem swieta, wina zawsze lezy po obu stronach, wiem, ze tez mam bardzo ciezki charakter i być może przez to on się tak zachowuje... Ale ja nie potrafie mu pomoc, a tak, wiem ze się meczy, bo jego desperacja jest przerazliwa. Jestem silną kobietą i wiele potrafie znieść.. jednak poponad 2 latach tego piekla chce już to zakonczyc i dac, sobie i jemu szanse na normalne zycie. Już nie wiem co robić.. Przyszlo mi do glowy albo policja, albo terapia. Jednak stwierdziłam, że narazie nie chce mieszac w to policji bo.. bo po prostu wiem ze on tez to robi wszystko bo sobie nie radzi, a przez pryzmat tego ze w jakims stopniu był dla mnie wazny uważam ze byłoby to bardzo nie fair. Oczywiście tu pojawia się porblem. Dziś oznajmiłam mu, że ja już z nim rozmawiać nie będę bo to bez sensu, oboje wiemy z dosiwadczenia zeto sprawi tylko ze oboje beidzmy się gnębić bardziej i postanaiam ze musimy iść na terapie, do osoby trzeciej która nam pomoże. Pierw się zgodził. Ja miałam się zorientować co gdzie i jak. Poprosilam go tylko byśmy już dizs nie rozwmialai, ponieważ jeżeli beidzemy rozwmiac to zapewne się poklocimy i nigdze jutro nie pojdziemy. Wiec żeby na chłodno, bez emocji, jutro się spotkać, pojechać do przychodni i zacząć robic cos w tym kierunku. i wszystko ok... ale minella godizna a on zaczyna wydzwaniać, pisać, telefon, skype.. Powtorzylam mu to co wcześniej jedynie.. na co on nagle zmiana zdania o 180stopni "szmato nie beidze tak jak ty chcesz" ... Mimo to postanowiłam jutro pojechać do przychodni zdrowie psychicznego, napiszę mu gdzie i o której.. chodz wątpie, że się zjawi. Boże, tak naprawdedopiero gdy o tym pisze czuję jak bardzo już nie mam sily... Mam do was pytanie, gdyby się jednak zgodził, że podejmie leczenie, czy jest możliwa taka terapia, w której będziemy mogli uuczestniczyćwe dwoje, by zkonfrontowac nasze odczucia, a jednoczenie bedize to terapia bezplatna na nfz? Jestem 22letnią studentką, on jest bezrobotny, wiec lekarze prywatni nie wchodzą w gre :(

Wiesz co, powinno się mieć jakieś postanowienie w życiu i tego się trzymać.

Nie ma sensu się pchać i tkwić w związkach, które nie wychodzą na dobre, a wręcz, szkodzą.

Tylko tak już z niektórymi ludźmi jest, że szukają na siłę związków, a potem, one okazują się być nieodpowiednie.

Człowiek musi też szanować siebie, mieć jakieś, swoje zdanie, bo to jest w pewnych sytuacjach ważniejsze.

Nie powinno się sobie pozwalać na pewne rzeczy.

 

Zresztą, nie ma w żadnym związku ograniczeń, bo każdy ma prawo czuć się wolny i mieć przestrzeń.

Ja bym sobie nie pozwolił na to, żebym tkwił i męczył się w takim związku, który jest dla mnie krzywdzący.

No ale, pewnie niektóre osoby tak chcą i godzą się na takie związki, bo pasuje im, cierpieć, poniżać się?

 

No ale ze szkodą dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

Podobnie jak większość z Was, tkwię w toksycznym związku. Właściwie próbuję się z niego uwolnić, jednak mój partner ma z tym ogromny problem. Twierdzi, iż tak bardzo go zraniłam, zniszczyłam psychikę, ze nie umię sobie z tym sam poradzić w konsekwancji ciągle wydzwaniając tworząc coraz to nowsze kłotnie. Wciąż chce się spotykać pod pretekstem "musimy porozmawiać", w rezultacie każde spotkanie polega na tym,że wyciąga wszytkie brudy i mówi wciąż jak mu źle przeze mnie... Ja wiem, że te spotkania nie mają sensu. Jestem bardzo nwerwoa, impulsywna, również mam mu wiele do zarzucenia, jednak jedyne o czym marze to to by wreszcie dał mi spokój. Gdy jednak odmawiam spotkań, czy nie chce rozmiwiać, zaczynają się pogróżki, szantaże... Nie wspomniałam, ze jest alkoholikiem. Zdarzało mu się przychodzić po pijaku do mnie i wysiadywać pod drzwiami, pewnego razu zaczal tak walic w drzwi, ze zrobil w nich dziurę. Nie otwierałam mu, ponieważ on jest bardzo agresywny, pare razy dotkliwie mnie pobił. Ja oczywiście nie jestem swieta, wina zawsze lezy po obu stronach, wiem, ze tez mam bardzo ciezki charakter i być może przez to on się tak zachowuje... Ale ja nie potrafie mu pomoc, a tak, wiem ze się meczy, bo jego desperacja jest przerazliwa. Jestem silną kobietą i wiele potrafie znieść.. jednak poponad 2 latach tego piekla chce już to zakonczyc i dac, sobie i jemu szanse na normalne zycie. Już nie wiem co robić.. Przyszlo mi do glowy albo policja, albo terapia. Jednak stwierdziłam, że narazie nie chce mieszac w to policji bo.. bo po prostu wiem ze on tez to robi wszystko bo sobie nie radzi, a przez pryzmat tego ze w jakims stopniu był dla mnie wazny uważam ze byłoby to bardzo nie fair. Oczywiście tu pojawia się porblem. Dziś oznajmiłam mu, że ja już z nim rozmawiać nie będę bo to bez sensu, oboje wiemy z dosiwadczenia zeto sprawi tylko ze oboje beidzmy się gnębić bardziej i postanaiam ze musimy iść na terapie, do osoby trzeciej która nam pomoże. Pierw się zgodził. Ja miałam się zorientować co gdzie i jak. Poprosilam go tylko byśmy już dizs nie rozwmialai, ponieważ jeżeli beidzemy rozwmiac to zapewne się poklocimy i nigdze jutro nie pojdziemy. Wiec żeby na chłodno, bez emocji, jutro się spotkać, pojechać do przychodni i zacząć robic cos w tym kierunku. i wszystko ok... ale minella godizna a on zaczyna wydzwaniać, pisać, telefon, skype.. Powtorzylam mu to co wcześniej jedynie.. na co on nagle zmiana zdania o 180stopni "szmato nie beidze tak jak ty chcesz" ... Mimo to postanowiłam jutro pojechać do przychodni zdrowie psychicznego, napiszę mu gdzie i o której.. chodz wątpie, że się zjawi. Boże, tak naprawdedopiero gdy o tym pisze czuję jak bardzo już nie mam sily... Mam do was pytanie, gdyby się jednak zgodził, że podejmie leczenie, czy jest możliwa taka terapia, w której będziemy mogli uuczestniczyćwe dwoje, by zkonfrontowac nasze odczucia, a jednoczenie bedize to terapia bezplatna na nfz? Jestem 22letnią studentką, on jest bezrobotny, wiec lekarze prywatni nie wchodzą w gre :(

Wiesz co, powinno się mieć jakieś postanowienie w życiu i tego się trzymać.

Nie ma sensu się pchać i tkwić w związkach, które nie wychodzą na dobre, a wręcz, szkodzą.

Tylko tak już z niektórymi ludźmi jest, że szukają na siłę związków, a potem, one okazują się być nieodpowiednie.

Człowiek musi też szanować siebie, mieć jakieś, swoje zdanie, bo to jest w pewnych sytuacjach ważniejsze.

Nie powinno się sobie pozwalać na pewne rzeczy.

Ja nie rozumiem, jak można się godzić i na własne życzenie przez kogoś cierpieć, bo tkwi się w takich związkach, które są pozbawione sensu?

Czasami lepiej być samemu i mieć spokój.

 

Ja, np. znam dziewczynę, mieszkanka Warszawy i nie udało mi się mieć z nią dobrych relacji, dlatego ja już nie mam chęci z nią na dalszy kontakt i bliską znajomość.

Nie wiem, jaki ona ma charakter? Ale z nią, "bliskie relacje" były dość utrudnione, bo nie zależało jej na tym, aby "relacje" z nią były normalne.

Potrafiła się czepiać różnych rzeczy w rozmowie, a przy tym miła nie była, a ja miałem już tego dość.

Ja starałem się jeszcze o to, żeby "bliskie relacje", między nią a mną były jak najlepsze, ale nie dało rady.

 

Wprawdzie, nie była moją dziewczyną, chociaż były takie rozmowy na ten temat, no ale, jeżeli ona się o to nie starała, nie zależało jej, to co ja mogłem poradzić?

Na pewne sprawy trzeba sobie dać czas, potrzeba trochę cierpliwości i trzeba tego chcieć, do tego dążyć.

Nigdy nie uda się żadna, znajomość bliska, żaden związek, jeżeli dwie osoby nie dążą do tego, wspólnie lub jedna ze stron nie dąży do tego.

Nie ma co się łudzić...

Nic samo, bez starań, angażowania nie przychodzi.

Zresztą, nie ma w żadnym związku ograniczeń, bo każdy ma prawo czuć się wolny i mieć przestrzeń.

Ja bym sobie nie pozwolił na to, żebym tkwił i męczył się w takim związku, który jest dla mnie krzywdzący.

No ale, pewnie niektóre osoby tak chcą i godzą się na takie związki, bo pasuje im, cierpieć, poniżać się?

 

No ale ze szkodą dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja była żona żyje w takim związku z facetem który nie odchodzi od żony a z nią spotyka się z doskoku jak ma ochote... a ona się na to godzi. Widzi takie toksyczne związki u innych a u siebie ma klapki na oczach i na teraz nic do niej nie dociera. Spaliła za sobą wszystko (znajomych,rodzinę ) dla kochanka który obiecywał złote góry po czym się z tego wycofał ale ona żyje jeszcze jakimiś złudnymi marzeniami o wspólnej przyszłośći.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vlad1974, to Twoja BYŁA żona i jej życie. Z całym szacunkiem ale to nie Twoja sprawa. To już jej problem z kim żyje i na jakie zachowanie wobec swojej osoby pozwala kochankowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tego nie wiem,ale nawet nie raczyła odebrać na Dzień Kobiet.

 

A to nie ta, którą zabierałeś do pizzerii, obdarowywałeś kwiatami, częstowałeś batonikami, dzwoniłeś, by spytać co u niej? Nie myśl o niej i daj sobie z nią spokój, bo to zła kobieta była.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vlad1974, na pewno nie jest to proste dla Ciebie. Ale dla swojego dobra powinieneś się od tego odciąć i nie interesować się. Nic nie zrobisz, nic nie poradzisz. W większości wypadków tego typu osoby w pewnym momencie dostają "olśnienia" i chcą powrotu na stare śmieci. Miej to na uwadze i nie daj się ewentualnie zmanipulować. Rób wszystko, żeby zapomnieć. Ja wiem, że to szmat czasu ale nie możesz się zadręczać. Jestem zdania, że karma, czy jakkolwiek to nazwiemy, wraca. I to czasem ze zdwojoną siłą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znalazłem swoje wyjaśnienie i choć dobre jest to że nie czuję się winny ( wyzwoliłem się z tego uczucia ) A objawienie jest w tym wątku

post2223285.html#p2223285

i tutaj

http://www.msn.com/pl-pl/styl-zycia/zwiazki/uzale%C5%BCnieni-od-kochania-gdy-mi%C5%82o%C5%9B%C4%87-staje-si%C4%99-obsesj%C4%85/ar-BBoJ1Ib?ocid=DELLDHP#page=1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, chyba wybralam dobry watek. Mam straszny problem z moim partnerem... jestesmy ze soba od 4 lat lecz czasami nie potrafie go zrozumiec :( Podczas rozmowy potrafi sie wywiazac kłótnia z błachego powodu :( Kiedy chce zeby on sie uspokoil nie reaguje na to zaczyna krzyczec, awanturowac sie, rzucac roznymi przedmiotami ( wielokrotnie trafil we mnie, nie reagujac na to i wmawiajac mi ze takie cos nie mialo miejsc), bardzo jest mi ciezko pogodzic sie z tym gdyz zawsze mnie obwinia ze to moja wina te klotnie, ze za kazdym razem mowie co innego (ale to nie jest prawda, mowie to samo tylko on nie sluch co do niego mowie a wylapuje pojedyncze slowa). Kocham Go nad zycie i nie wyobrazam sobie dalszego zycia bez Niego. Nie jednokrotnie myslalam zeby skonczyc ze soba ale wiem, ze mam dla kogo zyc bo mam Jego :( najgorsze jest to ze probowalam wszystkiego milczec rozmawiac prosic wychodzic ale to i tak nie pomagalo i za kazdym razem zostawalo wytchniete :( najbardziej bolesne jest to ze wpada w taki szal ze zaczyna sie okladac piesciami po glowie a ja w zaden sposob nie moge Go powstrzymac :( tak bardzo pragne spokoju abym mogla mu powiedziec wszystko co czuje i mysle bez zadnej klotni :( zawsze kiedy wlasnie przez Niego placze nie rozumie tego a wrecz ma do mnie pretensje i mowi ze nie mam o co, jednak jezeli placze z innego powodu zrobilby wszystko abym nie plakala :( ciagle zadaje sobie pytanie DLACZEGO TAK JEST?, CZYM SOBIE ZASLUZYLAM, PRZECIEZ JA GO TAK KOCHAM I NIGDY BYM GO NIE SKRZYWDZILA TO DLACZEGO ON MNIE TAK RANI? :( Bardzo prosze pomozcie doradzcie mi, co mam zrobic zeby bylo lepiej? Sama nie daje juz rady :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×