Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przychodzi pacjent do lekarza na wizytę po miesiącu a


bedzielepiej

Rekomendowane odpowiedzi

Trafiłem na babkę w sędziwym już wieku, ok. 70 lat musiała mieć. "Zdiagnozowała" mi schizo, której w ogóle nie ma już w DSM jak i ICD, dała jakieś neurolepy (solian jeszcze zrozumiem, ale perazyny już nie), zaleciła GIMNATYSTYKĘ i RYSOWANIE.

 

Ta procedura to złoty standard u dr Tyszkiewicz. Czyżbyś u niej był? :D

 

Chłopaki, nie chce was martwić, ale... http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/3680760,najdluzej-pracujaca-lekarka-w-polsce-mieszka-w-gdyni-i-leczy-pacjentow-juz-siodma-dekade,id,t.html :mrgreen::twisted::uklon:

 

Buhahaha. Ta dr T. to jest nic, jakbyście zobaczyli dr S. w łódzkiem. Taka babulinka, jako "babcia" może i wporzo, ale jako lekarka szkoda gadać. Metody lecznicze przedpotopowe, a z tym telepaniem na krześle to bym bez skrupułów ją posłał na odpoczynek w domu spokojnej starości albo na oddział neurologiczny z podejrzeniem późnego Parkinsona. :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poprosiłam jeszcze o usprawiedliwienie za trzy dni na studiach, ktore opuściłam bo brałam te glupie Trittico.

 

Super, już nigdy nie będę miała odwagi o cokolwiek prosić lekarzy. Tak się składa że potrzebowałam historii choroby i zobaczyłam, co mi ta pseudolekarka nasmarowała. "Pacjentka zażądała usprawiedliwienia, a kiedy go nie otrzymała, obraziła się." I tak się mszczą lekarze na pacjentach, kiedy pacjent nie chce już do nich chodzić. Zmienienie jej nie był odwetem za to, że nie dała mi tego usprawiedliwienia, tylko dlatego, że mnie źle traktowała, poniżała słownie i w ogóle nie słuchała co mówiłam. Patrzyła na mnie z taką wyższością, że źle się tam czułam. Chodzenie do niej nie miało sensu, nie mam ochoty się przed kimś takim otwierać, poza tym patrząc jakie leki mi dobierała- jest niedouczona albo nie rozumiała z czym do niej przychodzę. I teraz nabruździła mi w karcie na pożegnanie. Ostrzegam, nie idźcie do dr Agnieszki Gorczycy.

 

Jak można w ogóle napisać takie coś, że żądałam, kiedy ja grzecznie zapytałam "Czy mogłabym prosić jakieś usprawiedliwienie..." Czy to wg was jest żądanie? Po prostu ręce opadają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

grunt to mieć głowę na karku, nie wstydzić się swoich negatywnych odczuć i nie ulegać autorytetom, na swoją opinię trzeba zapracować faktami. Każdy może trafić na lekarza ze spektrum od świetnego specjalisty po kryminalistę dorabiającego na ludzkim nieszczęściu. Ci źli na szczęście są w mniejszości, ale radzę być czujnym i twardym. O swoją formę psychiczną dbam na własną rękę.

 

Popieram.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, w najgorszym momencie życia gdy wszystko zmierzało do grobu, byłem opuszczony i ignorowany wszędzie, zwłaszcza przez służbę zdrowia. Byłem już poza nawiasem społeczeństwa gdzie nikt nie podaje ręki. Wiedziałem, że jeśli nie wezmę życia w swoje ręce, to mnie już nie będzie. To rozczarowanie, że ot tak po prostu są zdolni pozwolić mi umrzeć będzie towarzyszyć mi już zawsze. Gdy dobiłem już do miejsca gdzie nie istnienie jest milimetr od ciebie , przeniknęło mnie jak ogrom spraw które się dzieją, są malutkie wobec tego jak ważne jest dbać o samego siebie.

 

Ten głos powinien przeczytać każdy pracownik rejestracji w Poradni, każdy lekarz, psycholog by się wczuć w rolę pacjenta. Nie wiem co napiać. Odnajduję tu siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej czytałam o tej babie, która Cię tak parszywie potraktowała i oczy coraz większe :shock: Przecież jest ona niebezpieczna dla tych swoich pacjentów. Sama sprawia wrażenie mającej problemy psychiczne. Koszmar.

 

Moja lekarka zdawała się być naprawdę konkretną osobą. Prywatnie i z polecenia. Jeśli chodzi o psychiatrę i terapeutę na początku zawsze mam włączony radar. Za nim zaufam. Nawet jesli dany specjalista jest z polecenia. No i ta moja psychiatra wydawało się, że na prawdę ma wiedzę, że na prawdę lubi swoją pracę i tą dziedzinę medycyny. Dobrze mi się z nią rozmawiało i jak poprosiłam o zwolnienie czy receptę na jakiś lek to nie było problemu. Dała mi też swój numer telefonu w razie potrzeby. Leki, które mi przepisała przyjęły się bardzo dobrze. Nie zmasakrowały mnie, mam kontakt z rzeczywistością a odczułam poprawę.

Ale.... ostatnio coś się sytało i miałam totalny zjazd... wpadłam w otchłań depresji... ani ręką, ani nogą... ani się umyć, ani nic... dzień pomieszał się z nocą. Ze trzy prace zawaliłam.

Napisałam więc do niej, bo trudno ją złapać, jest zajęta bardzo. Opisałam co się dzieje i poprosiłam o informację zwrotną, bo nie wiedziałam czy w ogóle będzie mogła mi w taki sposób pomóc.

Ona napisałam, że najprawdopodobniej to z powodu przedwiośnia i dołączy dodatkowy lek na 2-3 tyg. receptę iałam odebrać w czwartek. Ale w czwartek jak nie zwlokłam się. Przespałam całą noc cały dzień. Jedyne co mi sie udało, to widząc przez mgłę wysłac wiadomość do recepcji (żeby już lekarce nie zawracać głowy), że nie dam rady dotrzeć i będę na drugi dzień.Recepcjonistka mi napisała, że poradnia czynna tylko we wtorki, czwartki i soboty. Więc odpowiedziałam, że będę w sobotę w takim razie. Na to recepcja nie odpowiedziała.

Zebrałam się w tą sobotę i idę do gabinetu. Mam kawał drogi do niej, no ale w końcu czym jest ta droga w tej sytuacji. A pani doktor na mnie od progu i przy pacjentach, że miałam odebrać w czwartek, że teraz to ona tej recepty nie ma, że one czekały. Ja jej mówię, ze poinformowałam i napisałam kiedy będę a pani z recepcji nie wspomniała, ze recepty można odebrać tylko we wtorki i czwartki (swoją drogą co za problem zostawić receptę to ja nie wiem :roll: ) Ona, że w ogóle to mam się kontaktować z recepcją a nie z nią... No ręce mi opadły. To po co dawała mi ten numer? Od dwóch lat, po raz pierwszy w taki sposób sę z nią skontaktowałam, bo na prawdę było źle a ona mi takim tekstem... Podziękowałam jej za łaskę i wyszłam załamana, ryczałam jak debil... Odbieram tel od niej, ze recepta jest w aptece obok zostawiona. Idę do apteki a recepty nie ma.

Nie mogąc się za nic zahamować płaczu czekam na autobus. Czułam się okropnie, ludzie się gapili...

Ne wiem co ona odpaliła...

Nie wdawałam się z nią w duskusję, bo raz nie będę gadać przy pacjentach o sobie, a dwa sekundy mnie dzieliły od wybuchu emocji.

Napisałam jej więc wiadomość co o tym wszystkim myślę.Ona odpisała mi drugiego dnia o 1.00 w nocy !!

M.in pisząc, że zostawi receptę w aptece we wtorek. Pojechałam, odebrałam i myślałam, że jebne... zapisała mi Ketrel.

Doskonale znając mój stosunek do leków i wiedząc, że ja nei chcę się nimi miażdżyć... mam terapię i chcę być przytomna. Nie wspomnę, że nie wiem po co mi na depresję lek przeciwpsychotyczny. Mój ojciec go dostał na swoje jazdy alkoholowe... Spał po nim jak zabity... Poza tym nie wiem jak on by na mnie zadziałał.

Uznałam, ze to za silny lek jak dla mnie i go nie wzięłam... a pani doktor ostatecznie się pogrzebała w moich oczach zapisując mi go.

 

Poczułam sie kopnięta w doopę przez nią. Doczołgałam się tam prawie a ona doskonale o tym wiedząc obrzuciła mnie pretensjami i jeszcze przy ludziach...

Taką myślą jaka mi się pojawiła zaraz po tej sytuacji to taka, że oni mają tych swoich pacjetnów za kretynów, za takie pionki, na których zarabiają. Wręcz jakby wyolbrzymiali te nasze dolegliwości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej czytałam o tej babie, która Cię tak parszywie potraktowała i oczy coraz większe :shock: Przecież jest ona niebezpieczna dla tych swoich pacjentów. Sama sprawia wrażenie mającej problemy psychiczne. Koszmar.

 

Moja lekarka zdawała się być naprawdę konkretną osobą. Prywatnie i z polecenia. Jeśli chodzi o psychiatrę i terapeutę na początku zawsze mam włączony radar. Za nim zaufam. Nawet jesli dany specjalista jest z polecenia. No i ta moja psychiatra wydawało się, że na prawdę ma wiedzę, że na prawdę lubi swoją pracę i tą dziedzinę medycyny. Dobrze mi się z nią rozmawiało i jak poprosiłam o zwolnienie czy receptę na jakiś lek to nie było problemu. Dała mi też swój numer telefonu w razie potrzeby. Leki, które mi przepisała przyjęły się bardzo dobrze. Nie zmasakrowały mnie, mam kontakt z rzeczywistością a odczułam poprawę.

Ale.... ostatnio coś się sytało i miałam totalny zjazd... wpadłam w otchłań depresji... ani ręką, ani nogą... ani się umyć, ani nic... dzień pomieszał się z nocą. Ze trzy prace zawaliłam.

Napisałam więc do niej, bo trudno ją złapać, jest zajęta bardzo. Opisałam co się dzieje i poprosiłam o informację zwrotną, bo nie wiedziałam czy w ogóle będzie mogła mi w taki sposób pomóc.

Ona napisałam, że najprawdopodobniej to z powodu przedwiośnia i dołączy dodatkowy lek na 2-3 tyg. receptę iałam odebrać w czwartek. Ale w czwartek jak nie zwlokłam się. Przespałam całą noc cały dzień. Jedyne co mi sie udało, to widząc przez mgłę wysłac wiadomość do recepcji (żeby już lekarce nie zawracać głowy), że nie dam rady dotrzeć i będę na drugi dzień.Recepcjonistka mi napisała, że poradnia czynna tylko we wtorki, czwartki i soboty. Więc odpowiedziałam, że będę w sobotę w takim razie. Na to recepcja nie odpowiedziała.

Zebrałam się w tą sobotę i idę do gabinetu. Mam kawał drogi do niej, no ale w końcu czym jest ta droga w tej sytuacji. A pani doktor na mnie od progu i przy pacjentach, że miałam odebrać w czwartek, że teraz to ona tej recepty nie ma, że one czekały. Ja jej mówię, ze poinformowałam i napisałam kiedy będę a pani z recepcji nie wspomniała, ze recepty można odebrać tylko we wtorki i czwartki (swoją drogą co za problem zostawić receptę to ja nie wiem :roll: ) Ona, że w ogóle to mam się kontaktować z recepcją a nie z nią... No ręce mi opadły. To po co dawała mi ten numer? Od dwóch lat, po raz pierwszy w taki sposób sę z nią skontaktowałam, bo na prawdę było źle a ona mi takim tekstem... Podziękowałam jej za łaskę i wyszłam załamana, ryczałam jak debil... Odbieram tel od niej, ze recepta jest w aptece obok zostawiona. Idę do apteki a recepty nie ma.

Nie mogąc się za nic zahamować płaczu czekam na autobus. Czułam się okropnie, ludzie się gapili...

Ne wiem co ona odpaliła...

Nie wdawałam się z nią w duskusję, bo raz nie będę gadać przy pacjentach o sobie, a dwa sekundy mnie dzieliły od wybuchu emocji.

Napisałam jej więc wiadomość co o tym wszystkim myślę.Ona odpisała mi drugiego dnia o 1.00 w nocy !!

M.in pisząc, że zostawi receptę w aptece we wtorek. Pojechałam, odebrałam i myślałam, że jebne... zapisała mi Ketrel.

Doskonale znając mój stosunek do leków i wiedząc, że ja nei chcę się nimi miażdżyć... mam terapię i chcę być przytomna. Nie wspomnę, że nie wiem po co mi na depresję lek przeciwpsychotyczny. Mój ojciec go dostał na swoje jazdy alkoholowe... Spał po nim jak zabity... Poza tym nie wiem jak on by na mnie zadziałał.

Uznałam, ze to za silny lek jak dla mnie i go nie wzięłam... a pani doktor ostatecznie się pogrzebała w moich oczach zapisując mi go.

 

Poczułam sie kopnięta w doopę przez nią. Doczołgałam się tam prawie a ona doskonale o tym wiedząc obrzuciła mnie pretensjami i jeszcze przy ludziach...

Taką myślą jaka mi się pojawiła zaraz po tej sytuacji to taka, że oni mają tych swoich pacjetnów za kretynów, za takie pionki, na których zarabiają. Wręcz jakby wyolbrzymiali te nasze dolegliwości...

Miałem bardzo podobną sytuację do Twojej z z telefonem.

Może to wynika z faktu, że kiedy leczenie się przeciąga, nie ma oczekiwanych efektów to lekarz wtedy również zaczyna się niecierpliwić, nie ma już takiego anielskiego podejścia, są przecież inni, a on ciągle jest niewyleczony...

Może być wypalenie zawodowe w jakimś stopniu, problemy w pracy, rodzinie i wtedy z automatu będzie to rzutowało na podejście do pacjentów .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, Tacy ludzie nie zasługują na tytułowanie ich doktorami, to są jakieś bezduszne parapety, których rola sprowadza się do wypisania leku i trzepania na tym hajsu i wcale im nie zależy, żeby pacjent wyzdrowiał. I jeszcze jak chodziłam do tej Gorczycy, to mi powiedziała, że powinnam koniecznie iść na psychoterapię. I tak na każdej wizycie mi to powtarzała, że przede wszystkim psychoterapia. Bardzo chętnie, jestem nawet zapisana. Od listopada. Tylko dlaczego jest już marzec, a nikt od nich do mnie nie dzwonił, a jak za każdym razem się pytam o to w rejestracji to słyszę "proszę jeszcze poczekać". Śmiech na sali.

Nie wiem co to za beton z tej lekarki, skoro nie przyjmuje do wiadomości, że pacjent w ciężkim stanie może nie mieć siły wstac się z łóżka. Oczywiście, musiała sprowadzić Cię do parteru i pokazać kto tu rządzi, wykręcając ten numer z receptą. To jest podłe jak ona się zachowała, zero empatii czy życzliwości. Ukarała Cię, bo się nie stawiłaś w tamten dzień. Jak czytam o takich konowałach, to naprawdę tracę w nich wiarę. Widać że ta psychiatra sama coś nie tak z głową, może złe leki sobie zapisała. Na pewno ma chorą osobowość, bo czuje się chyba jakąś królową, skoro nakazała Ci kontaktować z recepcją. Oczywiście bardzo dyskretna i taktowna, skoro musiała jeszcze Cię upokorzyć przy innych pacjentach. Musiała to powiedzieć, żeby Cię poniżyć i pokazać, jaka ona jest ważna i nie należy zawracać jej głowy jakimiś depresjami. Dlatego koniecznie napisz co to za baba z imienia i nazwiska na forumowej czarnej liście lekarzy, trzeba ostrzegać innych.

 

No, Ketrel, to się popisała, zwłaszcza, że Ty masz problemy ze wstawaniem. Pewnie chciała Cię uśpić 24 h na dobę. Mi też Gorczyca chciała zapisać Ketrel, tuż po tym jak skarżyłam się na słabą pamięć i koncentrację:)

 

A w ogóle, jest coś takiego jak lek na przedwiośnie? No tak, to przedwiośnie powoduje, że człowiek nie ma siły wstać z łóżka i trzeba wtedy walnąć silny lek. Tak bardzo ta psychiatra wnikliwa, bardzo bardzo.

 

Jestem za tym, żeby lekarzom płacić tylko od wyleczonych przypadków. Myślę, że wtedy szybko by się poprawiła jakość naszej służby zdrowia. Bo Ci lekarze w większości to zadufani w sobie zgorzknieli byli studenci medycyny, którzy wyżywają się na słabszych za swoją zmarnowaną młodość na studiach medycznych. Psychiatrzy są najbardziej obrzydliwi, bo są bezkarni, nikt nie sprawdza czy sami są poczytalni. Jak łatwo mogą zniszczyć komuś życie, niedawno słyszałam o takim panu Feliksie który wiele lat był trzymany na oddziale zamkniętym, mimo że był zdrowy, po prostu sąsiad go oczernił. Nikt nie weryfikował opinii lekarza przyjmującego, a kolejne opinie na podstawie których był przetrzymywany, były po prostu na zasadzie kopiuj-wklej przepisywane przez kolejnych lekarzy. Oczywiście, faszerowano go również silnymi lekami. Czy ktoś tych "specjalistów" skaże? Bardzo wątpie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak łatwo mogą zniszczyć komuś życie, niedawno słyszałam o takim panu Feliksie który wiele lat był trzymany na oddziale zamkniętym, mimo że był zdrowy, po prostu sąsiad go oczernił. Nikt nie weryfikował opinii lekarza przyjmującego, a kolejne opinie na podstawie których był przetrzymywany, były po prostu na zasadzie kopiuj-wklej przepisywane przez kolejnych lekarzy. Oczywiście, faszerowano go również silnymi lekami. Czy ktoś tych "specjalistów" skaże? Bardzo wątpie.

 

Jery, że takie sytuacje mają miejsce :(

Zgadzam się, że trzeba uważać. Swoją drogą to jest komiczne - idzie pacjent do psychiatry, na przykład lękowy, albo lepiej - schizofrenik, i ma rozeznać czy psychiatra aby nie zapisała mu za mocnych leków :lol: To się nie dzieje... Ja to nawet bym w tamtym stanie nie wzięła tabletki przeciwbólowej bez stresu a tu masz zachować przytomność przy lekach takiego kalibru... śmiech.

Jesli nawet aura ma jakiś wpływ, a coś pewnie ma, bo sporo ludzi rzeczywiście się skarży, to gdzie Ketrel? Litości...

 

piotr31 Odpowiedzialny lekarz moim zdaniem po prostu w danym momencie nie naraża pacjentów. Tak jak odpowiedzialny kierowca nie wsiada w auto kiedy źle się czuje.

Ja, gdybym była w innym stadium, mogłabym wyjść i się zabić zwyczajnie.

Oni nie zdają sobie do końca sprawy moim zdaniem z czym mają do czynienia. Może z drugiej strony to i dobrze, bo nie chcieliby tego zawodu wykonywać... więc może coś za coś? O ile wiem psychiatra robi tylko jakoś dodatkową specjalizację czy coś? Zastanawia mnie czy oni mają jakiekolwiek przygotowanie do pracy z takimi ludźmi... czy po prostu wychodzą przygotowani czysto klinicznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem po co mi na depresję lek przeciwpsychotyczny.

nie znam sie to sie wypowiem - dawka x<300 jest na depre i nie wykazuje dzialania przeciwpsychotycznego

imo majac na uwadze watpliwe uboki [potwierdzone info] ketrel to jeden z lepszych lekow na te przypadlosc

Swoją drogą to jest komiczne - idzie pacjent do psychiatry, na przykład lękowy, albo lepiej - schizofrenik, i ma rozeznać czy psychiatra aby nie zapisała mu za mocnych leków

czy ja wiem czy komiczne... to ze dany czlowiek choruje na schizofrenie nie oznacza ze jest nieogarem jakims

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może nie oznacza, ale ma prawo wymagać od lekarza kompetencji nie tylko zawodowych... Poza tym umówimy się, że choroby psychiczne, to przecież choroby emocjonalne i pacjent ma prawo nie być w formie aby kontrolować lekarza. Już nei wspominając, ze nie ma obowiązku ogarniać leków tego typu itd. Jest pacjentem, lekarz ma wiedzieć co jest bezpieczne i w miarę możliwości (bo do końca się wiadomo, w psychiatrii nie da) uchronić pacjenta przed utrudnieniem kontaktu z emocjami, jesli pacjent jest w terapii.

Skonsultowałam ten lek z kilkoma osobami,które leczyły się na depresje (i się wyleczyły), mające doświadczenie z lekami i każda znająca moj stan stwierdziła, że akurat ten lek jest przesadzony. Jestem pewna, że moja terapeutka powie dokładnie to samo. Jeszcze we wtorek dowiem się co powie inny psychiatra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, poprosiłam po prostu zeby mnie zajerestrowano do innego lekarza i żeby to była kobieta.

 

 

Lepiej wybieraj sama lekarzy, niech to będzie Twój wybór i niech on będzie świadomy.!

 

E tam, po tylu latach już mi wszystko jedno do kogo chodzę, jeden pies. I tak mi leki przepiszą tak czy siak. Popieprzą o psychoterapii itd. W cudotwórców już nie wierzę, chodziłam już i prywatnie i na nfz i wszędzie jest to samo.

 

Zgadzam się, że trzeba uważać. Swoją drogą to jest komiczne - idzie pacjent do psychiatry, na przykład lękowy, albo lepiej - schizofrenik, i ma rozeznać czy psychiatra aby nie zapisała mu za mocnych leków :lol: To się nie dzieje... Ja to nawet bym w tamtym stanie nie wzięła tabletki przeciwbólowej bez stresu a tu masz zachować przytomność przy lekach takiego kalibru... śmiech.

Jesli nawet aura ma jakiś wpływ, a coś pewnie ma, bo sporo ludzi rzeczywiście się skarży, to gdzie Ketrel? Litości...

 

Dokładnie, ja tak samo mam jakiś awers do brania leków. Nawet jak mam silne bóle menstruacyjne, to jakoś wolę się przemęczyć i iść spać, niż sięgnąć po przeciwbólowe.

Jeśli chodzi o ketrel, to ja znam ludzi którzy to biorą/brali i na nich to tak działa, że po prostu ścina z nóg i śpią jak kamień przez 12 godzin, a później w dzień też są nie do życia. Ci ludzie są na rentach tak w ogóle i chorują na CHAD, a nie na zwykłą depresję. Ja mam studia, mimo wszystko chcę je ukończyć, a jak ma mi pomóc w tym taki lek który mnie otumani i będę po nim chodzić po ścianach, zwłaszcza, że u mnie depresja objawia się nadmierną sennością, brakiem energii, napędu, spowolnieniem itd. Bywało że leżałam godzinami jak kłoda i nie miałam siły z nikim rozmawiać. Dla mnie to jawna niekompetencja lekarza, komuś takiemu fundować "uspokajacz" o działaniu nasennym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą to jest komiczne - idzie pacjent do psychiatry, na przykład lękowy, albo lepiej - schizofrenik, i ma rozeznać czy psychiatra aby nie zapisała mu za mocnych leków

czy ja wiem czy komiczne... to ze dany czlowiek choruje na schizofrenie nie oznacza ze jest nieogarem jakims

 

Wielu ludzi ma tak że nie wie nawet jakie leki bierze, jak się nazywają i nie czyta ulotek, wierząc bezgranicznie lekarzowi. Nie uważam, żeby to było dobre, ja się tak przejechałam kiedy lekarz nie ogarnął, że zmienia mi leki z SSRI na inhibitory MAO i nie nakazał mi zrobić żadnego odstępu. Byłam wtedy jeszcze niepełnoletnia. Tak samo jak Zoloft przepisywany mi w wieku 14 lat przez psychiatrę dziecięcą przez rok, kiedy ostrzega się przed podawaniem go przed 18 rokiem życia. Był przypadek że nastolatek zabił kogoś po tym leku. Nie chcę wracać nawet do tamtych czasów, jak się po tym leku czułam i jakie miałam myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ketrel to bardzo kontrowersyjny temat. Sam dostawałem go na depresję, w dodatku o profilu z nadmierną sennością rzędu 16-18h spania na dobę. Pozbawiał przytomności po około 40 minutach, poprzedzone to było trudnościami w przełykaniu śliny i ściskaniem w gardle oraz ogólnymi stanami pomrocznymi. Swego czasu gdy pracowałem na zmiany, obliczałem sobie kiedy go wziąć by po nocce szybko walnąć się spać, raz coś źle obliczyłem i wracając na rowerze do domu zasnąłem pedałując :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

^ a ile tego brales? nie jednemu zdarzylo sie przysnac za kierownica ale zeby na rowerze =]

u mnie depresja objawia się nadmierną sennością, brakiem energii, napędu, spowolnieniem itd. Bywało że leżałam godzinami jak kłoda i nie miałam siły z nikim rozmawiać. Dla mnie to jawna niekompetencja lekarza, komuś takiemu fundować "uspokajacz" o działaniu nasennym.

te same objawy u mnie ale w dawce antydepresyjnej nie siekal wcale tylko wrecz przeciwnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na taka depresje z przyhamowaniem to raczej jakis lek aktywizujacy a Ketrel to zamula. Kiedys bralam solo, zwala z nog po pol godziny. Silniejszy niz leki nasenne szybkodzialajace typu Nasen jak dla mnie.

 

Co do moich niezbyt przyjemnych historii z lekarzami... Kiedys gdy zycie mi sie walilo trafilam do szpitala. Bylo to po tym gdy przyjmowalam leki i mimo to depresja nawrocila bez zadnej zewnetrznej przyczyny. Po jakims miesiacu pobytu nic sie nie poprawialo a ja dostalam przepustke na weekend. Po rozmowie z rodzina zdecydowalismy pojechac skonsultowac pewna alternatywna metode leczenia. Rodzice zadzwonili do szpitala i poprosili o przedluzenie przepustki o jeden dzien. Lekarka prowadzaca sie zgodzila z zaznaczeniem ze mam wrocic do konca dnia nastepnego. Jakiez bylo moje zdziwienie gdy przyjezdzam a tu czeka na mnie wypis, a jako powod wlasnie ze niecierpliwa, szukala innych metod leczniczych. Nie szukalam pomocy u innych psychiatrow ale wiem ze poczula sie zlekcewazona i tak mnie tym wypisem ukarala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiez bylo moje zdziwienie gdy przyjezdzam a tu czeka na mnie wypis, a jako powod wlasnie ze niecierpliwa, szukala innych metod leczniczych. Nie szukalam pomocy u innych psychiatrow ale wiem ze poczula sie zlekcewazona i tak mnie tym wypisem ukarala.

japierdolę, jak słyszę o takich lekarzach to nóz się w kieszeni otwiera...

Ale skoro wyraziła zgodę na tą przepustkę, jak mogła Cię nie poinformować, że to grozi wywaleniem ze szpitala?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy lekarze mi nie chcieli przypisywać leków benzo tylko zawsze neuroleptyki. Nie wiem czemu, bo moja diagnoza to borderline i schizotypia.

Najgorzej to było jak lekarz mi przepisał akineton. Nie pamietam prawie nic z tamtego okresu. Ale byłam w złym stanie, miałam akatyzja i byłam wycieńczenia leczeniem. Ten akineton mnie dobil i uzależnil. Pózniej czytałam, ze to silny lek. Ale na szczęście sama odstawilam. Lekarza nic nie obchodziło.

Gdy poszłam do innego to od razu mi dał na akatyzja clonazepam. Nie działał i tak jakoś bardzo, ale tu chodzi o podejście. I odstawilam mi ssri. Ja byłam w jakiejś manii.

W ogóle zawsze mi wmawiaja coś co nie jest. A gdy mówię prawdę to nie słuchają. W końcu f.21 to nie słucha. A borderline to pewnie sobie zacpa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej czytałam o tej babie, która Cię tak parszywie potraktowała i oczy coraz większe :shock: Przecież jest ona niebezpieczna dla tych swoich pacjentów. Sama sprawia wrażenie mającej problemy psychiczne. Koszmar.

 

Moja lekarka zdawała się być naprawdę konkretną osobą. Prywatnie i z polecenia. Jeśli chodzi o psychiatrę i terapeutę na początku zawsze mam włączony radar. Za nim zaufam. Nawet jesli dany specjalista jest z polecenia. No i ta moja psychiatra wydawało się, że na prawdę ma wiedzę, że na prawdę lubi swoją pracę i tą dziedzinę medycyny. Dobrze mi się z nią rozmawiało i jak poprosiłam o zwolnienie czy receptę na jakiś lek to nie było problemu. Dała mi też swój numer telefonu w razie potrzeby. Leki, które mi przepisała przyjęły się bardzo dobrze. Nie zmasakrowały mnie, mam kontakt z rzeczywistością a odczułam poprawę.

Ale.... ostatnio coś się sytało i miałam totalny zjazd... wpadłam w otchłań depresji... ani ręką, ani nogą... ani się umyć, ani nic... dzień pomieszał się z nocą. Ze trzy prace zawaliłam.

Napisałam więc do niej, bo trudno ją złapać, jest zajęta bardzo. Opisałam co się dzieje i poprosiłam o informację zwrotną, bo nie wiedziałam czy w ogóle będzie mogła mi w taki sposób pomóc.

Ona napisałam, że najprawdopodobniej to z powodu przedwiośnia i dołączy dodatkowy lek na 2-3 tyg. receptę iałam odebrać w czwartek. Ale w czwartek jak nie zwlokłam się. Przespałam całą noc cały dzień. Jedyne co mi sie udało, to widząc przez mgłę wysłac wiadomość do recepcji (żeby już lekarce nie zawracać głowy), że nie dam rady dotrzeć i będę na drugi dzień.Recepcjonistka mi napisała, że poradnia czynna tylko we wtorki, czwartki i soboty. Więc odpowiedziałam, że będę w sobotę w takim razie. Na to recepcja nie odpowiedziała.

Zebrałam się w tą sobotę i idę do gabinetu. Mam kawał drogi do niej, no ale w końcu czym jest ta droga w tej sytuacji. A pani doktor na mnie od progu i przy pacjentach, że miałam odebrać w czwartek, że teraz to ona tej recepty nie ma, że one czekały. Ja jej mówię, ze poinformowałam i napisałam kiedy będę a pani z recepcji nie wspomniała, ze recepty można odebrać tylko we wtorki i czwartki (swoją drogą co za problem zostawić receptę to ja nie wiem :roll: ) Ona, że w ogóle to mam się kontaktować z recepcją a nie z nią... No ręce mi opadły. To po co dawała mi ten numer? Od dwóch lat, po raz pierwszy w taki sposób sę z nią skontaktowałam, bo na prawdę było źle a ona mi takim tekstem... Podziękowałam jej za łaskę i wyszłam załamana, ryczałam jak debil... Odbieram tel od niej, ze recepta jest w aptece obok zostawiona. Idę do apteki a recepty nie ma.

Nie mogąc się za nic zahamować płaczu czekam na autobus. Czułam się okropnie, ludzie się gapili...

Ne wiem co ona odpaliła...

Nie wdawałam się z nią w duskusję, bo raz nie będę gadać przy pacjentach o sobie, a dwa sekundy mnie dzieliły od wybuchu emocji.

Napisałam jej więc wiadomość co o tym wszystkim myślę.Ona odpisała mi drugiego dnia o 1.00 w nocy !!

M.in pisząc, że zostawi receptę w aptece we wtorek. Pojechałam, odebrałam i myślałam, że jebne... zapisała mi Ketrel.

Doskonale znając mój stosunek do leków i wiedząc, że ja nei chcę się nimi miażdżyć... mam terapię i chcę być przytomna. Nie wspomnę, że nie wiem po co mi na depresję lek przeciwpsychotyczny. Mój ojciec go dostał na swoje jazdy alkoholowe... Spał po nim jak zabity... Poza tym nie wiem jak on by na mnie zadziałał.

Uznałam, ze to za silny lek jak dla mnie i go nie wzięłam... a pani doktor ostatecznie się pogrzebała w moich oczach zapisując mi go.

 

Poczułam sie kopnięta w doopę przez nią. Doczołgałam się tam prawie a ona doskonale o tym wiedząc obrzuciła mnie pretensjami i jeszcze przy ludziach...

Taką myślą jaka mi się pojawiła zaraz po tej sytuacji to taka, że oni mają tych swoich pacjetnów za kretynów, za takie pionki, na których zarabiają. Wręcz jakby wyolbrzymiali te nasze dolegliwości...

Strasznie cieszę się, że na tym forum są jeszcze osoby, którym się chce płodzić długie posty, ludzko, bez napinki. Nie bawią mnie już internetowi (forumowi) pozerzy, którzy przez użycie słowa czy składni, chcą awansować do wyższej intelektualnie ligi. Sama zwróciłam się w stronę prostoty parę lat temu i zaczęło mi lotoć, czy nakarmię tego wieczora ego w rozkwicie autoerotyzmu. Osiagnęłam chyba jej nad wyraz. Szalenie odżywczo i krzepiąco jest przeczytać zwykłe, życiowe zwierzenia, bez pseudointelektualnej prowokacji do wyskakiwania przed kimś z argumentów; olśniło mnie, że moje emocje jednak nie są tak bardzo zaburzone, bo ja od progu, na wszelki wypadek, obprzepraszałabym tę panią, że wystawiłam jej receptę do wiatru, że jak mogłam tak zawalić po tym, jak zatrułam jej dzień kilkuminutową żenującą korespondencją - serio, napisać (jej cenny czas!) [-> dla mnie pisanie komuś ze 'specjalistów' smsów ze zwykłym umówieniem jest traumatycznym doświadczeniem. Często zastanawiam się nad zastosowaniem jednego dodatkowego słowa :shock: , przechodze katusze wtedy, bo wydaje mi się, że każda decyzja obarczona jest jakimś śmiertelnym & wiekopomnym błędem]. Fajnie się dowiedzieć z forum, że te emocje, które przeżyłaś są na miejscu i nie muszę ich tak tłumić, bo to jest właśnie część człowieczeństwa. Jeszcze posty Morphine lubię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WhiteRabbit, bo ludzie chcą być twardzi, mądrzy, sprytni i nie robić problemu. Tzn.tacy są, chyba większość. A jak ktoś jest taktowny i szczery ze sobą z innymi i ze swoimi uczuciami to często może mieć problem z konkretnymi lekarzami. Tylko chodzi o to, ze to jest psychiatra. On powinien dawać przykład i wrażliwości i siły. Powinien rozumieć pacjenta. A jest tak, ze jest on tylko od ustalania dawek i obserwowania. Mi cieżko komuś takiemu zaufać. Teraz idę do nowej psychiatry, to moje ostatnie podejście. Mam nadzieje, ze nie wcianie mi żadnego leku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

White Rabbit dopiero zauważyłam, ze napisałaś. Wybacz ;) Dzięki za miłe słowo ;)

 

Współczuję problemu. Ja miałam tak (i czasem wraca), że zastanawiam się jak ktoś mnie odebrał. I przyłapałam sie, że to ja mam głowę pełną wmówionych mi w dzieciństwie pretensji do tego jaka jestem... Co bym nie zrobiła... I automatycznie człowiek twierdzi, że inni widzą dokładnie to samo a to nie jest prawdą.

Inni właśnei nie rozumieją naszych (przynajmniej moich) niedorzecznych czasem zachowań. To okropne jest i dlatego wkurzają mnie ludzie, którzy uznają, ze co tam dziecko. Trza mieć przed trzydziestką, nie ważne czy jest dla niego czas, bo co to... ubrać, umyć, nakarmić, do szkoły zaprowadzić. I najważniejsze jest pomijane. Zero samo zastanowienia... nic... :(

 

monapaynejak wizyta? Po co idziesz do psychiatry jak nie chcesz leków?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×