Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia


take

Rekomendowane odpowiedzi

Tak, i to po tylko jednym spotkaniu, bez powtórnej komisji.

 

W kwestiach związanych z seksualnością jest u mnie niewesoło. Mogę mieć trudności z pogodzeniem się z tym, że ludzie wydalają kał, gazy jelitowe, że to, co oni wydalają przez odbyt, cuchnie. Wolałbym, żeby nie byli oni dotknięci czymś, co jest niemiłe i upokarzające, a wydalanie cuchnących rzeczy przez odbyt jawi mi się jako coś wyraźnie zawstydzającego człowieka. Mam koty we łbie na ten temat. Moja natura niestety chętnie by sprawdziła to, czy ładne kobiety mają odbyt, z którego cuchnie, wąchając im wszystkim odbyt, chciałaby umieścić nos przy ich obycie i sprawdzić, czy jest smród, czy nie ma zapachu... I czy w ogóle mają odbyt... Może "negować" istnienie wnętrzności, organów wewnętrznych w ciałach ludzi (zwłaszcza u (ładnych) osób płci żeńskiej).

 

Denerwuje ją to tabu, ta tajemnica. Chciałaby widzieć na żywo nagie kobiety wydalające stolce i móc sprawdzić, jaki stolce owych nagich kobiet mają zapach. Chce wiedzieć, jak wyglądają najintymniejsze części ciała kobiet i jak wygląda wykonywanie przez nie potrzeb fizjologicznych - nie podoba jej się to, że nie wie tego. Ta tajemniczość, co gorsza, może podnosić atrakcyjność seksualną kobiet (ta kobieta, której genitaliów, odbytu, pośladków, defekacji, wydalania moczu, sutków nie widziałem, przez posiadanie owej tajemnicy jawi się mojej naturze jako atrakcyjniejsza seksualnie, bo ma przede mną coś do ukrycia :( ). Tu widzę też sporo schizolskiej ambiwalencji i ambisentencji. W ogóle ma jakiś świrowski stosunek do rzeczywistości.

 

Jeżeli miałbym wybierać między wzięciem za żonę ładnej kobiety, której cuchnie z odbytu, cuchnie z okolic odbytu, cuchnie z bruzdy pośladkowej, cuchnie z narządów i okolic intymnych, takiej, która wydala cuchnący kał i wydala cuchnące gazy jelitowe, a takiej, której nigdy nie cuchnie z odbytu, nigdy nie cuchnie z okolic odbytu, nigdy nie cuchnie z bruzdy pośladkowej, nigdy nie cuchnie z pośladków, nigdy nie cuchnie z okolic intymnych, takiej, która nigdy nie wydala kału (zwłaszcza cuchnącego) i nigdy nie wydala gazów jelitowych (zwłaszcza cuchnących), to wybrałbym taką kobietę za żonę, której nigdy nie cuchnie z odbytu, nigdy nie cuchnie z okolic odbytu, nigdy nie cuchnie z bruzdy pośladkowej, nigdy nie cuchnie z pośladków, nigdy nie cuchnie z okolic intymnych, taką, która nigdy nie wydala kału (zwłaszcza cuchnącego) i nigdy nie wydala gazów jelitowych (zwłaszcza cuchnących). Moja natura chciałaby, aby wszystkie kobiety pasowały do tego drugiego opisu (tego na zielono).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pociąg płciowy mi dokucza. Mojej naturze nie podoba się celibat, co niestety może ogólnie jej podcinać skrzydła... Chce ona widzieć niestety intymne części ciała. Chodzi o sam widok. Nie podoba jej się to tabu.

 

Mojej słabej naturze nie wymagają się surowe wymogi dotyczące skromności stroju. Mogę mieć radykalniejsze idee mówiące, że najlepiej byłoby, żeby wszyscy ludzie chodzili nago i "załatwiali" swoje potrzeby publiczne tak, aby każdy mógł to zobaczyć (np. jak wygląda defekacja, nawet biegunkowa, bezpośrednio). Nie podoba jej się tabu dotyczące anatomii i fizjologii. "Posądza" to tabu o nasilanie(!) libido. Dla mnie kobieta, której genitalia, odbyt, defekację, sutki, wydalanie moczu widziałem, jest mniej pociągająca seksualnie, bo nie ma owej tajemniczości związanej z intymnymi częściami ciała i fizjologią! Może się stawać niczym rodzona córka, którą rodzic musi przewijać w młodości, co wymaga kontaktu wzrokowego i dotykowego z intymnymi częściami ciała, widoku wydalin.

 

Ładni ludzie płci żeńskiej jawią się mojej naturze jako "szczególnie słodkie istotki". Nie podoba jej się to, że co noc w łóżku "nie mam" takiej "słodziutkiej istotki" :( U kota, który też nierzadko jest słodką istotą, łatwiej mi zaakceptować wstydliwą fizjologię (kał, gazy jelitowe, mocz) niż u człowieka. Ale kał, gazy jelitowe, nieprzyjemny zapach z ciała u kobiety? To wygląda absurdalnie, paradoksalnie - taka śliczna istota, a tak nieładnie pachnie...

 

Odór z odbytu może wydawać mi się czymś szczególnie upokarzającym dla kobiety. Gorzej może myśleć o posiadaniu nieprzyjemnego zapachu z odbytu przez kobietę niż nieprzyjemnego zapachu z ust. Nie chciałbym, aby mojej żonie cuchnęło z odbytu. Nie chciałbym, aby wydalała cuchnące stolce i cuchnące gazy jelitowe, chciałbym, aby takich zawstydzających czynności nie doświadczała (nie chciałbym też oczywiście, aby nagromadzenie gazów trawiennych czy mas kałowych wewnątrz ciała jej zaszkodziło czy sprawiało przykrość).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co, jeśli żonie cuchnęłoby z odbytu czy genitaliów? Co, jeśli wydalałaby z odbytu coś, co ma nieprzyjemny zapach (niezależnie od stanu skupienia tego, co się wydala z odbytu)? I jeszcze do tego temu wydalaniu towarzyszyłyby wstydliwe odgłosy? Jak do tego podejść? Moja natura widzi w tym coś "haniebnego", ewidentnie zaprzeczającego kanonowi piękna. Jak potraktować taką kobietę? Krowie czy kotu coś takiego natura może jeszcze "odpuszczać" w pewnym sensie, bo krowa i kot nie są osobami? Ale człowiek, i to płci pięknej, istota osobowa? Ma ciało, z którego wydobywa się odór? To smutne... Dla mnie to wydobywanie się odoru z ciała, zawstydzające odgłosy to skutek grzechu pierworodnego Adama i Ewy. To coś ewidentnie nieładnego, co nazwałbym rodzajem choroby, która dotknęła ludzkość po grzechu pierworodnym.

 

Dlaczego tak bardzo jej się nie podoba życie w celibacie? A czy takiej osobie można powierzyć spłodzenie i wychowanie potomstwa oraz wypełnianie innych obowiązków małżeńskich? Gdyby nie było grzechu, to prokreacja byłaby uporządkowana. Nie byłoby pożądliwości. Na podstawie objawień jednej z błogosławionych Kościoła Katolickiego uważam, że akt małżeński byłby bardzo różny od istniejącego obecnie, po grzechu - nie wiązałby się z penetracją genitalną, byłby odbywany w stanie nadprzyrodzonym i ekstazie, związany byłby z cielesnym ściskaniem się męża i żony. Jakbym mógł, to wolałbym odbyć taki akt małżeński, aby począć potomstwo. Obecnie akt małżeński wiąże się z penetracją kobiecej pochwy przez męskie prącie, aby doszło do zapłodnienia, plemnik pochodzący z organizmu męża musi połączyć się z komórką jajową z organizmu żony. Podczas wytrysku do pochwy trafiają miliony plemników, a raczej tylko jeden ma szansę na zapłodnienie. Dla mnie to wygląda bardzo niedoskonale. Po co takie mnóstwo plemników, skoro wystarczy jeden, aby począć nowe życie? Gdyby nie było grzechu, to musiałoby być bardzo inaczej - taka sytuacja jest wysoce nieuporządkowana.

 

Posiadanie potomstwa, bycie w małżeństwie, odbycie zjednoczenia cielesnego powinno być czymś chwalebnym. Nie interesuje mnie współżycie nie dla prokreacji, także waginalne. "Seks" analny i oralny to obrzydliwość profanująca i hańbiąca człowieka, zwłaszcza ten pierwszy rodzaj współżycia jest upokarzający, bo nasienie trafia tam do końcowego odcinka jelita grubego, którym wychodzi stolec, który jawi mi się jako "zmysłowy symbol grzechu". Stosunek doustny też jest obrzydliwością, choć analny jest jeszcze gorszy (trudno opisać jego brzydotę). Nie chcę "seksu" w ogóle. Współżycie waginalne między małżonkami po to, aby dać Stwórcy nowego człowieka, który na wieki będzie w Królestwie Niebieskim, to nie "seks"! Myślę, że samo współżycie waginalne może być karą na ludzkość za grzech, a jedynymi ludźmi, który po grzechu pierworodnym miał się począć nie w wyniku aktu waginalnego, są Dziewica Niepokalana i Jej Syn, większy od niej także jako Człowiek. In vitro, sztuczne zapłodnienie też nie jest zgodne z naturą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fragment z http://www.gwaltownik.pl/?p=841 (z własnymi wyróżnieniami):

 

Tobiasz i Sara wzorem małżeńskiej modlitwy

 

Dzisiejsza liturgia słowa: Tb (Wlg) 6,10-11; 7,1.9-17; 8,4-10; Mk 12,28b-34

 

„A wziąwszy prawą rękę córki, włożył ją w prawą rękę Tobiasza, mówiąc: "Niechaj Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba będzie z wami, niechaj was połączy i niechaj rozleje na was swoje pełne błogosławieństwo!" A wziąwszy kartę, dokonali zapisu małżeństwa. Po czym wzięli udział w biesiadzie, błogosławiąc Boga. Tobiasz upomniał młodą niewiastę mówiąc do niej: "Saro, powstań i módlmy się do Boga dzisiaj, jutro i pojutrze; w ciągu tych trzech nocy będziemy złączeni z Bogiem, a po upływie trzeciej nocy będziemy żyli w naszym małżeństwie. Jesteśmy bowiem dziećmi świętych i nie możemy się tak złączać, jak narody, które nie znają Boga". Powstawszy więc oboje modlili się bezustannie razem, aby im Bóg użyczył zdrowia. I rzekł Tobiasz: "Panie, Boże ojców naszych, niechaj Cię uwielbiają niebiosa i ziemia, morza i źródła, rzeki i wszystkie stworzenia Twoje, jakie one zawierają. Tyś uczynił Adama z mułu ziemi i dałeś mu, za towarzyszkę Ewę. Teraz tedy, Panie, Ty wiesz, że biorę siostrę swoją za małżonkę nie dla namiętności, lecz przez wzgląd na miłość do potomstwa, aby uwielbiało imię Twoje po wszystkie wieki". Sara również mówiła: " Zmiłuj się nad nami Panie, zmiłuj się nad nami, abyśmy oboje razem mogli się doczekać starości przy dobrym zdrowiu

 

Dzisiejsze czytanie z Księgi Tobiasza oraz Ewangelię łączy jedna rzeczywistość: miłość do Boga i bliźniego.

 

Spójrzmy na piękną modlitwę Tobiasza, jaką zanosi on, wraz ze swoją dopiero co poślubioną małżonką Sarą, do Boga w niebie. Jak argumentuje on swoją modlitwę? Prosi Boga o błogosławieństwo – uprzednio uwielbiając Go w Jego stworzeniu – „przez wzgląd na miłość do potomstwa, aby uwielbiało imię Twoje po wszystkie wieki”. Zawarli razem małżeństwo w obliczu Boga, w imię miłości, a teraz zapraszają w swój związek Pana i Stwórcę całego wszechświata, błagając o błogosławieństwo, by mogli wypełnić powołanie, do którego zostali wezwani, by mogli się radować nie tylko sobą, ale i potomstwem, które razem z nimi będzie wychwalać i wielbić Boga. A także, aby mogli oboje „doczekać się starości przy dobrym zdrowiu”. I Bóg ich wysłuchuje, błogosławi im.

A teraz spójrzmy jaka jest ich postawa w tej modlitwie. Tobiasz i Sara modlą się o to wszystko używając formuły „Zmiłuj się Panie nad nami”. Są świadomi, że to wszystko jest darem, że bez Boga nic z tego nie wyjdzie, że to im się po prostu nie należy…! Bo to Bóg jest Panem całego stworzenia i Dawcą wszelkiego życia. Człowiek tylko (i aż) w tym współpracuje z Nim. I są w tym pokorni, a więc mądrzy. W tym właśnie przejawia się ich miłość do Boga i bliźniego (a konkretnie, do siebie nawzajem), że zarówno Bogu jak i sobie nawzajem ufają, i że potrafią zaprzeć się siebie, swych namiętności, by prosić w pokorze o błogosławieństwo, o potomstwo. I teraz uwaga. Nie proszą o potomstwo dla siebie, ale po to, by mogło wychwalać Boga, tak jak oni, na wieki, a przez to, by Pan im błogosławił. Miłują w tym wszystkim Boga bezgranicznie oraz bliźniego, bo wyrzekając się siebie, proszą dla drugiego o dobro (tym drugim jest potomstwo, a dobrem – możliwość wychwalania Boga Najwyższego).

 

A teraz niech każdy odpowie sobie jak jest dziś…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedoścignionym wzorem kobiecości jest Niepokalana Dziewica. Jest najbardziej kobiecą istotą, jaka istnieje. Na niektórych przedstawieniach jest ona niezwykle śliczna, słodka i piękna, ale jest mimo tego pozbawiona atrakcyjności seksualnej (która to atrakcyjność wiąże się z nieczystością). Nie ma w niej brzydoty wizualnej, węchowej i innej. Chciałbym, aby wszystkie kobiety były niepokalane, bezgrzeszne, czyste, bez brzydoty. W swojej żonie chciałbym na pewien sposób widzieć Dziewiczą Matkę. W związku z tym nie chciałbym czuć do żony popędu płciowego. Chciałbym, aby żona była piękna, bo i Matka jest piękna.

 

Jest we mnie duża chęć przytulania się do kobiety. Zdarzało mi się dość sporo przytulać do babci w ostatnich tygodniach. Nie było to dla mnie seksualne. Ale czułem chęć wzięcia babci na kolana, może ze słodyczy, a nie z rozpusty... Oczywiście nie chciałbym mieć uczuć seksualnych do babci.

 

Mojej naturze "strasznie" nie podoba się życie w celibacie. Chciałaby mieć "żywą figurę Matusi" w postaci własnej żony. Kobieta jawić mi się może jako "niezwykle" słodka istota. Bardzo słodko wyglądać może dla mnie zewnętrzna cielesność osób płci żeńskiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może być u mnie wewnętrzny konflikt między (niestety niemałym) pragnieniem bycia cielesnego z kobietą (nie musi chodzić tu tylko o czynności seksualne) i osobliwie zboczonymi skłonnościami (które są ewidentnie wbrew tabu, wstydliwości i skromności dotyczącej anatomii) a tradycyjnym podejściem religijnym, mającym bardzo surowe zasady dotyczące skromności (np. zakazujące nawet patrzenia na pewne części ciała, bardzo bojące się grzechu pod groźbą niewyobrażalnie straszliwych kar). Natura źle myśli o tym tradycyjnym podejściu, jawi jej się jako nieefektywne czy wręcz szkodliwe, także przez to, że przez "narzucanie tajemniczości" wobec anatomii i fizjologii może ono "podsycać pożądliwości", nasilać je, podnosić atrakcyjność seksualną - dla mojej natury tabu i tajemnice dotyczące anatomii i fizjologii zdają się ZWIĘKSZAĆ atrakcyjność seksualną, atrakcyjność osób płci przeciwnej związaną z libido, z "seksualnością".

 

Mentalność ogólnie ma BARDZO złe zdanie o tradycyjnym podejściu religijnym. Dla niej nie wydaje ono dobrych owoców za bardzo, tylko straszy ludzi. Dla mentalności może się ono jawić jako zacofane. Wszelkie narażanie się na uczucia i reakcje seksualne (np. wzwód) może być uważane w nim za grzech, nawet ciężki(?) - zbyt dokładnie nie jestem zaznajomiony. Mojej mentalności bardzo nie podoba się taki lęk przed sytuacjami mogącymi wzbudzać pożądanie - mentalność chce mieć kontakt z tym, co dla jej zboczenia wzbudza pożądanie, ale nie chce przy tym akceptować tych pokus. W mojej sytuacji oglądanie ładnych, nagich, defekujących kobiet (także na żywo) jawi się jej nie jako grzeszne narażanie na grzech, uleganie rozpuście czy poniżanie tych kobiet, siebie bądź kogokolwiek, ale jako leczenie, terapia, nauka. Przyjemność seksualna, pożądliwość zmysłowa z tym związana jest ODRZUCONA przeze mnie jako coś nieczystego, grzesznego. Brak kontaktu z kobiecą anatomią i fizjologią bywa dla mojej natury "niewygodny", "dyskomfortowy". Doszedłem też do wniosku, że wierności małżeńskiej nie można budować na libido, na chuci, na przyjemności seksualnej. A owa "tajemniczość" jawi mi się jako "w pewnym sensie obłudne" "jakby budowanie na chuci", które na dodatek może być źródłem dyskomfortu i nasilać popęd seksualny, nasilać atrakcyjność seksualną! Natura chce "konfrontacji" z tym, co jest dla niej atrakcyjne seksualnie także dlatego, aby "odtajemniczyć" kobiety, obniżyć ich atrakcyjność seksualną przez brak "tabu wzbudzającego pożądanie" (które według mentalności dotyczy samego widoku czy nawet dotykania genitaliów, pośladków i odbytu, piersi i sutków, wydalin).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedoścignionym wzorem kobiecości jest Niepokalana Dziewica. Jest najbardziej kobiecą istotą, jaka istnieje. Na niektórych przedstawieniach jest ona niezwykle śliczna, słodka i piękna, ale jest mimo tego pozbawiona atrakcyjności seksualnej (która to atrakcyjność wiąże się z nieczystością). Nie ma w niej brzydoty wizualnej, węchowej i innej. Chciałbym, aby wszystkie kobiety były niepokalane, bezgrzeszne, czyste, bez brzydoty. W swojej żonie chciałbym na pewien sposób widzieć Dziewiczą Matkę. W związku z tym nie chciałbym czuć do żony popędu płciowego. Chciałbym, aby żona była piękna, bo i Matka jest piękna.

Biedaku, porządnie wyprali Ci mózg romantyczną wizją anielskiej kobiety. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie uważam, żeby wyprali mi mózg. Kobieta powinna być anielska. Nie rozpustna, nie "śmierdząca", nie brzydka.

 

Nie chciałbym, aby ciało mojej żony "produkowało kupę". I to śmierdzącą "kupę". Nie chciałbym też, aby produkowało ono "bąki", i to śmierdzące bąki. Nie chciałbym, aby cuchnęło jej z odbytu, pośladków czy okolic. Nie chciałbym, aby starzała się, aby traciła piękno. Nie chciałbym, aby z jej ciała wydobywał się jakikolwiek nieprzyjemny zapach.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałbym traktować kobiety jak psa. Wąchanie odbytu wygląda mi jako czynienie JAK PIES po prostu, a z kobiety jest to jakby robienie samicy tego zwierzęcia, gdy wącha się jej "pupę".

 

Niestety, BARDZO NIE PODOBA mi się życie w celibacie. Mam okropny pociąg do niewieściego ciała.

 

Ogólnie to najpiękniejszą częścią ciała kobiety jest dla mnie... głowa. Nie piersi, nie pośladki, nie genitalia, nie nogi, nie brzuch, nie plecy, nie ręce, a ta część ciała, która znajduje się w nim najwyżej. Mogę "marzyć" o głaskaniu ładnej osoby płci przeciwnej po głowie i całowaniu jej policzków. Ciało kobiety bez głowy nie jest takie piękne, profil kobiecej głowy może być najpiękniejszy. To właśnie głowa może dawać najwięcej słodyczy spośród części ciała kobiety.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie byłem z żadną kobietą. I bałbym się być, bo jestem w niektórych sferach bardzo niezrównoważony, dysfunkcyjny. Nie wyobrażam siebie np. jako wychowawcy dzieci. Ten pociąg do słodyczy ciała osób płci przeciwnej też jest niepokojący. Ciało kobiece jawi mi się ogólnie jako coś "słodziutkiego i milutkiego", jeżeli kobieta jest ładna. Małe dziewczynki też mogą wyglądać słodziutko, i do tego nie mają atrakcyjności seksualnej, bo są niedojrzałe. Natura woli "miziać" ładnego człowieka płci żeńskiej niż kotka.

 

Do dziewczęcia czy kobiety defekacja gorzej pasuje niż do kota czy tym bardziej krowy. Jak krowa defekuje, to nie jest tak rażące. Duże, muczące bydlę się wypróżnia - to tak nie razi. Jak ładny kotek defekuje, to to gorzej do niego pasuje, bo sierściuszek ma takie milutkie z wyglądu ciało, wydaje miłe odgłosy... Ale jak dziewczę czy kobieta defekuje, to już obrzydliwy paradoks.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Patrząc po wyglądzie ładnego człowieka płci żeńskiej, można pomyśleć, że zapach z tak pięknego ciała także powinien być piękny. Niestety, jest raczej na odwrót... I to wygląda absurdalnie. Co, jeśli młoda żona w łóżku "puszczałaby bąki" głośne i cuchnące zgniłymi jajami? Taka sytuacja wygląda absurdalnie... Jak off-color humor.

 

Przyjemność seksualna, orgazm, popęd płciowy to dla mnie coś, co jawi się jako "cuchnący kał". Miesiączka może być bolesna i stanowi problem dla kobiety. Męskie polucje są też problematyczne. Sam stosunek płciowy jest czymś bardzo odpowiedzialnym. Chciałbym skonsumować małżeństwo - dokonać aktu prokreacyjnego z intencją poczęcia dziecka, by było zbawione na wieki, by na wieki było w Królestwie Niebieskim i w ten sposób przynosiło Stwórcy chwałę. Akt prokreacyjny małżonków, pozbawiony libido i związanych z nim przyjemności oraz złych i niedoskonałych intencji, jest czymś bardzo pięknym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja natura pragnęłaby skonsumować małżeństwo z dziewiczą Aspijką.

 

Ten pociąg do płci pięknej u mnie jest "straszny" i dokuczliwy. Dezorganizujący życie. "Bolesny" wewnętrznie. Moja natura ma jakby jakoś dziwnie "rozbudowany" instynkt przedłużenia gatunku. Pociąg do płci pięknej był u mnie ewidentny w dzieciństwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czuję potrzeby opiekowania się dzieckiem, wychowywania go. Nie chciałbym, aby ktokolwiek z rodziny poszedł do Piekła. Celibat "gnębi" moją naturę. W żonie chcę widzieć jakby Matkę Niepokalaną. Gdybym mógł współżyć tak, jak wyglądałoby współżycie przed grzechem pierworodnym, to chciałbym w taki sposób skonsumować małżeństwo, bez przyjemności seksualnej i pożądliwości. Moja natura "gardzi" życiem w celibacie. Ją ono jakby "rozwala". Ale pragnie skonsumować małżeństwo. Mentalność chce taką żonę, która jest Aspijką, bo inne są dla mnie mniej ciekawe, "nudne" przez to, że nie są Aspijkami. To coś dokuczliwego. Czytałem o niejednym Aspim będącym w związku z Aspijką. Dla mnie żona-Aspijka może jawić się jako taka "kicia" do "wyczulania się na niej", dla mojej natury nie-Aspijka jako moja żona może pod względem słodyczy mieć się do Aspijki jak golec (taki łysy, niezbyt ładnie wyglądający gryzoń) do milutkiej kici. Aspijka jest dla niej "słodziutka" także dlatego, że jest Aspijką...

 

Jakbym miał żonę, to ciekawe, jakbym znosił jej problemy z estetyką, które były moimi fetyszami (np. wydalanie kału i gazów jelitowych, które to rzeczy cuchną). Na pewno nie chcę jakiejkolwiek kobiecie wąchać odbytu, bo wygląda to po prostu jak zachowanie umorusanego psa wąchającego brudnej suczce to, co samica psa ma pod ogonem. Wąchanie odbytu to coś upokarzającego dla człowieka, mimo tego, iż nie dochodzi w nim do penetracji, kontaktu między genitaliami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lepiej, żeby nie miała, bo to też jakaś dokuczliwość, i to raczej niemała. Po co ktoś ma cierpieć? Zwłaszcza po co ma cierpieć ta Aspijka? Lepiej niech będzie zdrowa.

 

Myślę, że zaakceptowałbym i Aspijkę wydalającą cuchnący kał i "puszczającą śmierdzące bąki". No cóż, taka choroba człowieka po grzechu pierworodnym prarodziców, że od małego wydala cuchnące rzeczy przez odbyt. To nie jej wina, tylko wina nieposłuszeństwa i marnotrawstwa Adama i Ewy oraz podstępu Szatana. Tylko nie chciałbym, aby stało się to przyczyną do ulegania mojemu haniebnemu zboczeniu :(

 

Jakbym wąchał jej pośladki (przede wszystkim w celu zaspokojenia perwersyjnej seksualności), to zachowałbym się nie jak człowiek, tylko jak pies, a ją potraktował jak sukę, a nie osobę, co jest bardzo upokarzające dla godności osoby, zwłaszcza tej drugiej osoby, potraktowanej jak suka. Nie chciałbym zostać "psem".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kotek też wydala obrzydliwości przez odbyt i mimo tego jest słodziutki. Człowiek jest większą istotą niż kot, w jego przypadku wydalanie brzydkich rzeczy z wnętrza swojego ciała wygląda jeszcze gorzej, niż w przypadku zwierząt. Smutne to, że tak ładne istoty, jak kobiety mają takie skażenie natury i z ich ślicznie wyglądających ciał wydobywają się nieprzyjemne substancje o niemiłym zapachu.

 

Jeśli Aspijka puściłaby kilka śmierdzących zgniłymi jajami głośnych bąków w łóżku (np. podczas przytulania jej "niczym maskotki") i przez kilka minut musiałbym z tego powodu znosić woń siarkowodoru, która do najprzyjemniejszych nie należy, to i tak nie ma powodu, aby obrażać się na Aspijkę czy ją krzywdzić za to. Może nawet bym ją pochwalił, że ulżyła sobie, a nie męczyła się dłużej z tymi gazami w jelitach i doznawała przez to nieprzyjemności. Przykre są skutki grzechu pierworodnego, szkoda ludzi, że muszą je ponosić.

 

Jakby miała biegunkę, to trudno. Nie chciałbym jej krzywdzić przez to. Niech nie brudzi sobie ubrań czy nie brudzi innych rzeczy (np. łóżka) przez swoją dolegliwość. Lepiej, żeby to jej nie spotkało. Tak może chcieć mi się nad nią rozczulać mimo tego niemiłego.

 

Nie chcę uprawiać z nią "seksu". Ale małżeństwo chciałbym szybko po ślubie skonsumować ze świętą intencją. Współżycie jawi mi się jako święty obrzęd, a nie jako źródło przyjemności. Współżycie ze świętą intencją to nie "seks". Ktoś konsumuje małżeństwo po to, aby poczęło się święte na wieki potomstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lepiej, żeby nie miała, bo to też jakaś dokuczliwość, i to raczej niemała. Po co ktoś ma cierpieć? Zwłaszcza po co ma cierpieć ta Aspijka? Lepiej niech będzie zdrowa.

 

Myślę, że zaakceptowałbym i Aspijkę wydalającą cuchnący kał i "puszczającą śmierdzące bąki". No cóż, taka choroba człowieka po grzechu pierworodnym prarodziców, że od małego wydala cuchnące rzeczy przez odbyt. To nie jej wina, tylko wina nieposłuszeństwa i marnotrawstwa Adama i Ewy oraz podstępu Szatana. Tylko nie chciałbym, aby stało się to przyczyną do ulegania mojemu haniebnemu zboczeniu :(

 

Jakbym wąchał jej pośladki (przede wszystkim w celu zaspokojenia perwersyjnej seksualności), to zachowałbym się nie jak człowiek, tylko jak pies, a ją potraktował jak sukę, a nie osobę, co jest bardzo upokarzające dla godności osoby, zwłaszcza tej drugiej osoby, potraktowanej jak suka. Nie chciałbym zostać "psem".

Tak mi się jakoś skojarzyło z tym tematem od razu.

1360193349_cs3mrm_600.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wąchanie tylnej części ciała to wygląda "piesko". Jakby robiło z człowieka nędznego, bezrozumnego psa. Po odbytach to psy mogą się wąchać, nie ludzie.

 

Nie akceptuję "seksu". Współżycie dla poczęcia świętego potomstwa do "seksu" się nie zalicza. "Seks" to coś "biologicznego". Mi "seks" może kojarzyć się z, wulgarnie mówiąc, "kupą śmierdzącego g****" (właśnie nieprzyzwoite, dosadne określenie tu się nasuwa mi na myśl). Czyli "seks" (zwłaszcza zboczony, w tym koprofilia i flatufilia) to "sterta cuchnących odchodów". "Zmysłowa czy pożądliwa przyjemność" jest "kałem, stolcem". Popęd płciowy nie chce świętości, bardziej chciałby on już "biologicznych maszyn do wytwarzania śmierdzącego kału w postaci upadłych ciał". Popęd płciowy dąży do "kupy naturalnego nawozu". Nie chciałbym czynić "seksu", brukać kogoś "seksem" np. przez nieczyste współżycie czy wąchanie odbytu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mojej seksualności to ŚMIERDZĄCE bąki osób płci przeciwnej stanowiły źródło zboczonego podniecenia. Bąki o miłym zapachu nie wyglądają dla niej atrakcyjnie.

 

Dla mnie "seks" to "kupa". Śmierdząca "kupa", do której zlatują się muchy. Praktyki koprofilne czy flatufilne kojarzą się nawet gorzej niż samo lubieżne współżycie, nawet i współżycie analne. Lubieżne współżycie jest większą niesprawiedliwością niż praktyki koprofilne. Mimo tego koprofilia związana ze "smrodem" jawi mi się jako "większe spaczenie" niż nawet samo pragnienie stosunku przeciwko naturze jako takiego. Mój rodzaj koprofilii jawi mi się jako całkowita degradacja godności drugiej osoby, zrobienie z jej ciała jakby "śmierdzącej kupy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli Aspijka puściłaby kilka śmierdzących zgniłymi jajami głośnych bąków w łóżku (np. podczas przytulania jej "niczym maskotki")
ja bym wsadził głowe pod kołdrę i sprawdził jaki ma zapach. Ze swoimi czasami tak robie.

 

Wiesz co take, tak sobie myślę, że jak już znajdziesz jakaś aspijke, to w którymś momencie nie wytrzymasz i namówisz swą lubę, aby skasztaniła Ci się na klate, wsadziła w to stopę i dała Ci oblizać paluszki. Nie ma się co na siłe oszukiwać, trzeba się poddać swojej naturze 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×