Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co trzyma was przy życiu?


TheGrengolada

Rekomendowane odpowiedzi

Czasem mam wrażenie, że dokładnie to, co napisali moi przedmówcy.

 

Innym razem świadomość, że mam cudownego brata, który mnie potrzebuje i nie mogę mu tego zrobić.

 

W przebłyskach dobrego nastroju czuję, że jestem jeszcze młoda i moje życie jeszcze się poukłada - nie zawsze będzie to tylko bezsens, niemoc, stagnacja i marazm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bliscy i taka malutka, prawie że niewidoczna iskierka nadziei tląca się na dnie serca, która czasem gaśnie i wtedy robi się niebezpiecznie, trzeba przetrwać plus świadomość, że to chwilowe, że emocje są nietrwałe, że nie zawsze tak to będzie wyglądało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od zawsze intuicja mi mówiła, że nie dam rady, jeśli nie nauczę się żyć z tym że żyjemy umoczeni po uszy w kupie. beznadziejne, żałosne, patologiczne sytuacje zdarzają się co krok i nigdy nie byłbym w stanie zamieść je pod dywan żeby optymistycznie patrzeć na świat. Mój mózg wymaga realizmu i kiedy uzmysłowiłem sobie, że to brązowe co spływa do klozetu jest jakby uosobieniem całego tego shitu oplatającego rzeczywistość. A przecież jakoś potrafię przejść beznamiętnie obok faktu, że w ciągu życia chodzi się tysiące razy do kibla. Czemu by tak samo nie odnieść się do innego rodzaju odchodów. Do tych wszystkich nieszczęść jakie spotykają nas i innych. Teraz jestem pogodzony z tym, że cierpienie i zło zawsze będzie nam towarzyszyć, a my po prostu musimy nabrać do niego dystansu jak do tej kupy w klozecie i konsekwentnie sprzątać ten bałagan jaki po niej pozostaje. Nauczyło mnie to skupiać się na szansach, tym co rozwija i jest dla mnie dobre, ale jednocześnie pamiętać o odpadach, że ich się nie da uniknąć i że życie wymaga ciągłej troski i porządków żeby nie utonąć w g...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzyma mnie świadomość jak wygląda samobójstwo ze strony najbliższej rodziny i ewentualnych znajomych, nawet tych sprzed lat. Nie mogę zostawić ich jak mnie zostawiono, nawet jeśli nie bardzo ich obchodzę...

Poza tym przecież chce się żyć... Tylko nie w taki sposób. W taki bliższy własnym marzeniom... :roll: Tego bym Wam też życzyła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pełno jest rzeczy które mnie trzymają przy życiu :)

 

- trzeba zaopiekować kilkoma krzakami agrestu i porzeczki w ogródku, tak by obrodziły i może nawet zrobię wino porzeczkowe w lecie, niewiele śniegu było, ale i tak je przygniotło :D

- koty

- nowinki techniczne, które będą się pojawiać na stronach internetowych

- w czerwcu obejrzę mecze polaków na Euro

- zamierzam kupić nowy wypasiony smartfon

- założyłem konto na nerwica.com i jest nawet spoko

- zrezygnowałem z czytania, dyskusji, głębokich refleksji itd. na temat sensu życia, do niczego dobrego to nie prowadzi

- bliscy w których mam opacie

 

Wszystko to sprawia, że się trzymam :)

*w kolejności odwrotnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rodzice a raczej matka, to że mam dach nad głową i co żreć, że mogę skorzystać z neta i przy tym wypić ciepłą kawę. Po części świaodmość, dzięki takiemu forum, że nie jestem odosobniony w swoich odchyłkach od normy, no wybaczcie...

 

Ależ mi jest bardzo miło, nie jestem pewien jak reszta, ale większość zapewne też oczekuje na forum zrozumienia i jest gotowa zaoferować to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobre pytanie w wątku. Może przeświadczenie, że każdy po coś na tym świecie żyje - ma jakiś cel/misję do spełnienia. Widocznie jej jeszcze nie znalazłem, jestem na dnie. Ale Hitler też mial podobne rozterki, też był na dnie, a został wodzem III Rzeszy. Chociaż może to zły przykład :mrgreen: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coraz mniej rzeczy.

* Na pewno jakieś niewielkie przyjemności: bieganie, dobre jedzenie, fajne filmy i seriale, możliwość pogrania w fajne gry, przeczytania fajnych książek.

* Ciekawość, w jak wielką żenadę przeistoczy się moje życie.

* Mała nadzieja, że może kiedyś spotkam kogoś podobnego sobie, kogoś kto mnie zrozumie, w kim będę miał jakiekolwiek oparcie. Nie mówię tu o jakiejś śmiesznej miłości czy innej stereotypowej bzdurze, ale nawet o zwykłej wzajemnej sympatii nieobwarowanej żadnymi czynnikami zewnętrznymi.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są takie chwile, kiedy w pewnym sensie odechciewa mi się życia (na przykład teraz). Są one na ogół spowodowane lękiem i zmartwieniami. Ale jednak nie jest to na tyle silne, żebym chciał ze sobą skończyć. Choćby dlatego, że jest nadzieja. A pomijam już inne rzeczy, które mnie przed tym mogłyby powstrzymywać (instynkt samozachowawczy, miłość do bliskich, lęk przed piekłem).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomimo tylu leków i niekończącego leczenia się, to i tak przychodzą mi czasem myśli samobójcze, jak i w hipomanii, bo nie wiem co ze sobą zrobić, i to jest w tym najgorsze bo nigdy nie wiem co przyjdzie mi do głowy, no i w depresji, bo tak się źle czuję że chcę ze sobą skończyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Przyzwoitość", poczucie obowiązku i uczucie...

"Przyzwoitość", bo nie powinno być tak, że dziecko umiera przed rodzicami. A moi, w kiepskim zdrowiu, ale się kolebią po świecie.

Poczucie obowiązku, bo mając dzieci, które znikąd się nie wzięły i się o przyjście na świat nie prosiły, mam psi obowiązek zapewnić im wszystko co najlepsze do życia. Jak skończą 18 lat, to już trochę inaczej będzie wyglądało...

Uczucie- kocham swoją Rodzinę... Rodziców, żonę, dzieci i nie potrafiłbym Im życia przetrącić swoją nieporadnością, z głośnym zakończeniem.

 

A tak?

Nie raz, nie dwa, głośno lub cichutko stwierdzam, że zajefajnie byłoby zejść.. Nie koniecznie w wyniku własnej decyzji, ale gdyby tak ktoś pomógł- jakiś wariat za kierownicą, jakaś cegła w drewnianym kościele...

 

A z trzeciej strony, po to chodzimy do lekarzy i w różne cuda wierzymy, żeby się kiedyś zdrowymi obudzić i mieć w d...e koszmarne wspomnienia.

Zawsze będę pamiętał jedne z ostatnich słów umierającego przyjaciela, który zadzwonił do mnie kilka godzin przed śmiercią. Nie, że się boi, nie że czeka, ale że ma świadomość, ilu okazji nie wykorzystał i ile czasu przeciekło Mu między palcami...

Szkoda, że do takich wniosków człowiek się witając z kostuchą przekonuje.

Pamiętam też, jak niewiele wcześniej łkał mi w słuchawkę... nie, że boli, że wszystko koło Niego żona a później pielęgniarki musiały zrobić. Wył z bezsilności, że sam nie może paska z szlafroka przerzucić i się zadzieżgnąć- przerzuty spowodowały, że niemal całkowicie bezwładny był przed ostatnie -naście tygodni. A dla Niego, chłop sam takie rzeczy powinien rozwiązywać, nie dokładając problemów rodzinie...

 

RiP Robert...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×