Skocz do zawartości
Nerwica.com

kim jestem?


mgla

Rekomendowane odpowiedzi

Miałam podobny problem do Twojego. Z tego "uzależnienia" brały się kolejne i kolejne... Jestem prawie pewna, że teraz jestem w innym miejscu, choć grunt jest jeszcze dość śliski. Wiedz jednak, że DA SIĘ. Możliwym jest uwolnić się. A to życie "po drugiej stronie" to zupełnie inna bajka. Mimo że dopiero zaczynam po tej "drugiej stronie" żyć i nabywać umiejętność pływania, to mogę powiedzieć, że warto walczyć.

I tak jak któryś z poprzedników już napisał - czytaj filozofów. Może powiem inaczej - mnie pomogło, choć trudno napisać ściślej jak to wszystko przebiegało.

 

Ja poleciłabym Ci przeczytać "Ucieczkę od wolności" Fromma, o ile jeszcze nie czytałeś.

... akurat wczoraj o tej książce pomyślałam. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to juz ponad trzy lata, czwarty rok alienacji i tchorzliwej ucieczki przed rzeczywistoscią. co przez ten czas sie zmienilo? niewiele, dalsze chorobliwe kreowanie wlasnego 'ja'. 'ja', ktorego nie jestem nawet w stanie pokazac swiatu w obawie przed zranieniem. chory paradoks w ktorym caly czas powtarzam sobie, ze nie jest wystarczająco dobrze. bzdura, to tylko prokrastynacja, ktora bierze sie z oczywistej wygody polozenia w jakim sie znalazlem. mimo cholernej samotnosci obce jest mi dzis rozczarowanie, ktorego tak sie obawiam. na zewnątrz jest nie do zniesienia, pojawia sie agresja i obrzydzenie wzgledem samego siebie, to mnie calkowicie przerasta choc na codzien staram sie te mysl wyciszyc. probowalem z psychologiem, ale jak moge zaufac osobie ktora nie potrafi wzbudzic szacunku, nie potrafi zrozumiec, jest glupsza ode mnie. zaczalem czytac filozofow, zamiast pomocy znalazlem jeszcze wiecej pytan, jeszcze wiecej watpliwosci. boze, ty ku.rwo, dlaczego tak bardzo siebie nienawidze?

 

-- 07 lis 2014, 03:41 --

 

jestem samotny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakich filozofów czytałeś? większość nie mogła się nie mylić ;)

niedawno natrafiłem na prosty sposób, od którego należy zacząć w celu określenia swojej osoby - należy wypisywać na kartce upodobania które można przypisać rdzennej warstwie swojej osobowości.

przykładowo jak się lubi buty marki adidas trudno powiedzieć, czy to nie efekt mody itp., więc nie o takie sprawy tutaj chodzi, ale np. lubienie pływania, czy pizzy można już uznać za wystarczająco pierwotne żeby je sobie zapisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mgla, myślisz, że ludzie lubią doskonałych i idealnych ludzi, czy tylko ich podziwiają i im zazdroszczą? Może nie warto tak dążyć do perfekcji? Może warto pokazać siebie z wadami? Piszesz, że już sam nie wiesz jaki jesteś, bo skryłeś się za maskami (za mgłą), ale kiedyś nie miałeś masek, jaki wtedy byłeś, co chciałeś tak przed swiatem ukryć, czego się wstydziłeś ( może miałeś jakieś wady lub twoja rodzina miała, albo ktoś cie ciągle krytykował)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@jetodik, tych wspolczesnych przede wszystkim. mam glupie skrzywienie mowiące mi, ze filozofowie przez tysiące lat musieli sie mylic w wiekszosci, skoro w XXI wieku powstają 'nowe narracje' [zdaje sobie sprawe, ze to moze byc cholernie nietrafne, ale to zdanie to tez duzy skrot i uogolnienie]. poza tym, istotne jest dla mnie to, zeby mierzyli sie tez z *problemami* dławiącymi wspolczesne spoleczenstwo czy cos. latour, sloterdijk, de landa, czyli glownie spekulatywny realizm. podczas tej mojej bardzo krotkiej i moze niezbyt intensywnej przygody z filozofią zlapalem sie na tym, ze do tamtej pory czesto chcialem wierzyc w to, co sprawialo ze czulem sie po prostu komfortowo, straszna hipokryzja. jeszcze kilka miesięcy temu potrafilem negowac istnienie swiata, co paradoksalnie bylo totalnie niespojne z roznymi wnioskami do ktorych sam dochodzilem. dzis choc pod tym wzgledem cos sie zmienilo. a tak w ogole to kompletny laik ze mnie w tej kwestii, gdzie czytac zaczalem dzieki jednemu z forumowiczow [pozdrawiam], takze jestem zawsze chetny poczytac kogos bardziej ogarnietego w temacie.

co do twojego sposobu na obnazenie pierwotnej osobowosci, to mam jakies wątpliwosci, ale dzis w nocy siąde sobie spokojnie i sprobuje to spisac, dzieki. choc nie bede ukrywal, ze juz teraz obawiam sie pustej kartki i daleko idących wnioskow w postaci 'bez tych kwiatkow ktorymi probuje przyozdobic swoją szarą osobke od zawsze bylem i jestem totalnie nikim' hehs.

 

@Vitalia, mysle ze ludzie moze i czesto nieprzepadają za idealami [tak, tacy nieistnieją, ale powiedzmy] [a tez oczywiste jest, ze 'milosci' innych potrzebuje bardzo], ale za to mają powod zeby podziwiac i zazdroscic [a atencja i podziw to to, czego pragne najbardziej]. W ogole ta 'perfekcja' to jest jakis skrot, a samo slowo nijak ma sie do mojej postawy zyciowej. Czasem na eskapistycznym rauszu projektując swoje wymarzone ja jestem kims, komu daleko do ogolnie rozumianej perfekcji, ale jest to to osoba, ktora wedlug mnie zasluguje na swego rodzaju podziw okreslonej grupy ludzi, osoba ktora jest [nad]zwyczajnie cool.

Jesli chodzi o drugą czesc twojego posta, to gdybym umial odpowiedziec na te pytania [a uwierz, ze zadaje je sobie bardzo czesto], to mozliwe ze rozwiązanie moich problemow staloby sie o wiele prostsze, mozliwsze. Mam nieco ponad 20 lat, wiec nie mam za bardzo gdzie sięgac pamiecią. Odkąd sobie przypominam, czyli mniej wiecej od okresu dojrzewania, to moje chorobliwe kreowania wlasnego ja mialo juz miejsce, z czasem tylko zdominowalo cale moje zycie. Nie wiem, moze cos wyparlem, znając siebie i swoje mechanizmy obronne jest to bardzo mozliwe. No a jesli chodzi o dziecinstwo i moje cechy z wtedy, to jakos wiele sie chyba nie zmienilo, tyle ze ubralem to wszystko w grubą skore. Bylem strasznie wrazliwym dzieckiem z poczuciem wyjątkowosci [wyobrazalem sobie ze jako jeden z nielicznych rozmawiam z bogiem]. Cechowala mnie empatia i bujna wyobraznia. Wymagający rodzice, gdzie ojciec to czasem brutalny, chlodny, powsciągliwy facet podobny do mnie z chwili obecnej z trudem okazujący pozytywne emocje, a matka raczej ciepla i kochająca kobieta, ale przykladająca zbyt duzą uwage do kwestii nauki. Nie pamietam co bedąc dzieckiem chcialem ukryc. No moze procz jednej rzeczy, niekontrolowanego moczenia sie, rzeczy ktora swego czasu byla powodem do sporej traumy. Krytykowany bylem czesto, jestem swiadom ze ma to swoje odbicie w chwili obecnej.

Nie wiem na jaką chorobe cierpie, bo chyba i nie do konca o nazewnictwo tu chodzi. Moze jest to swego rodzaju depresja narcystyczna wywolana jakąs niezabliznioną raną z przeszlosci. Zdaje sobie sprawe, ze zrodlo takich problemow najczesciej znajduje sie w najwczesniejszym okresie zycia. Tylko czy lokalizując zrodlo bede jednoczesnie w stanie znalezc i antidotum?

 

Dzieki serdeczne za posty, bo przeciez gdybym nie oczekiwal odpowiedzi pisalbym do szuflady [czyt. notatnika], a tak nie jest. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mgla, Jest taka książka " Program zmiany sposobu życia" - tam są opisane pułapki ( schematy) w które człowiek wpada na skutek błędnego wychowania (niezaspokojenia przez rodziców podstawowych potrzeb emocjonalnych np. potrzeby miłości, bezpieczeństwa, akceptacji, autonomii itd).

Jedna z takich pułapek nazywa sie " Nigdy nie jest wystarczająco dobrze- bezwzględne standardy osobiste i hiperkrytycyzm"

Źródła tej pułapki:

- warunkowa miłość rodziców, uzależniona od spełnienia wysokich standardów

-rodzic będący wzorem takich standardów

- pułapka rozwinęła się jako sposób kompensacji uczuć niskiej wartości, wyizolowania społecznego, deprywacji, porażki

-rodzice zawstydzali dziecko lub krytykowali kiedy nie udało mu się spełnic wysokich oczekiwań

 

Takie wysokie standardy powodują, że człowiek cały czas czuje się sfrustrowany, że nie udaje mu się spełnić swoich norm, może czuć się zły lub depresyjny, bo zawsze wydaje mu się, że osiągnął zbyt mało. Jednoczesnie wierzy w możliwość sukcesu, doskonali się i czuje ze zbliża się do swego celu, wyobraża sobie, ze gdy go osiągnie poczuje zadowolenie i będzie mógł odpocząć, ale to najprawdopodobniej nie nadejdzie, bo nawet jak osiągnie cel to zaraz zacznie szukać czegoś innego.

 

Ta pułapka może łączyć się z pułapką "Deprywacji emocjonalnej" ( dziecko odkryło, że dostaje od rodziców zainteresowanie /substytut miłości, gdy mu się coś udaje osiągnąć.)

Natomiast, jesli rodzice zawstydzali lub krytkowali, kiedy byłeś niedostatecznie według nich dobry, wtedy prawdopodobnie występuje obok schematu bezwzględnie standardy pulapka "Niepełowartosciowość, wstyd".

 

Warto po tę książkę sięgnąć, są w niej rozwiazania , ale autor zaznacza, ze jeśli będzie to za trudne należy zwrócić się do specjalisty Nie wiem, czy dobrze dobrałam pułapkę/schemat do twoich problemów, najlepiej zrobisz to ty sam czytając, jeśli cie to zainteresowało, książkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mgla,

jakiś czas temu byłem mocno zainteresowany spekulatywnym realizmem, jednak ten nurt jak się okazało jest bardzo podzielony - jego przedstawiciele mają rozbieżne spojrzenie na wiele spraw, tak bardzo, że cześć z nich twierdzi, że spekulatywny realizm nie istnieje, chyba, że tylko jako etykietka na postawę negowania korelacjonizmu, co też robią na różne sposoby i wielu filozofów, którzy nie są korelacjonistami, nigdy nie było zaliczanych do tego nurtu.

 

wiem, że spekulatywny realizm jest często kojarzony z filozofią skierowaną na przedmiot tworzoną przez m.in. Grahama Harmana, który dużo czerpie od Bruno Latoura i to już jest bardziej spójny prąd myślowy, z którym ja akurat osobiście nie sympatyzuje, ale to wszystko tak na marginesie.

 

a próbowałeś książek traktujących bezpośrednio o Twoim problemie?

 

znam dwa tytuły, czytałem tylko fragmenty i nie bede recenzował, ale gdybym miał taki problem to na pewno bym się bliżej przyjrzał tym pozycjom:

"Tożsamość. Trudne pytanie: kim jestem"

"Poznaj samego siebie Czyli o źródłach samowiedzy"

 

Vitalia,

 

czytałem "program zmiany życia" ale jakoś brakowało mi motywacji, żeby przerobić którąkolwiek z pułapek ;)

Tobie się udało?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mgla, Mam wrażenie czytając ciebie, że sam nieświadomie wkręciłeś się w pułapkę. Jesteśmy neurotykami, więc charakteryzujemy się nadmiernym skupieniem na własnej osobie. Chwila skupienia na sobie ( czasami przekształcająca się w lata) jest moim zdaniem niezbędna, bo samoświadomośc oprócz farmakologii i terapii jest elementem zdrowienia. Ale czasami, powoduje to właśnie -zagubienie i zamęt. Wtedy przydatna jest pomoc z zewnątrz. Poleca się, aby z boku spojrzały na nas osoby życzliwe, trochę nas znające, ale nie za bliskie (np. znajomy z pracy, ze studiów), aby miały w miarę obiektywne spojrzenie. Sprawdza się dobry psycholog, mający dodatkowo doświadczenie i mogący nas nakierowac na właściwy trop. Ale chyba najważniejsze przestac roztrząsac siebie, nabrac dystansu, skupic się na jakimś działaniu ( może byc samodoskonalącym), a odpowiedzi czasami przyjdą same. Można znaleźc działania związane z tematem swojej osoby, ale konstruktywne np. jak ktoś już pisał tworzenie list : tego co lubimy, planów,ksiązek przeczytanych i do przeczytania,swoich codziennych zajęc ( szczegółowa przeanalizowana potrafi bardzo dużo o człowieku powiedziec), myśli itd. I wyjśc na zewnątrz, bo nasze relacje ze światem i innymi ludźmi określają nas i też uczą nas samych ciebie.

Czytac filozofów- zgadzam się - dla przyjemności intelektualnej, ale czy oni znaleźli odpowiedzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Vitalia, znaczy ja czytalem te wszystkie 'specjalistyczne' diagnozy [rodem z onetu] i zrodla przyczyn narcyzmu, depresji i innych zaburzen, wiec jakąs tam wiedze mam, hehs. A tak powaznie, to mysle ze moim niewątpliwym plusem jest to, ze jestem swiadomy swoich problemow, zdaje sobie tez sprawe ze mogą miec zrodlo w rzeczach, ktore wypunktowalas. Dzieki ogromne za polecenie ksiązki, jesli znajde w bibliotekach, to z pewnoscią po nią siegne. Co do specjalisty z kolei, to tak jak juz mowilem, probowalem. Jednak, jak wielu piszących na forum, mialem poczucie, ze spotkalem sie z totalnym niezrozumieniem i brakiem profesjonalizmu. Ciezko uwierzyc, ze pomoze mi ktos, kto swoją wiedzą i metodami pracy bedzie mnie kompletnie rozczarowywal. Oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze psycholog psychologowi nierowny, pewnie ze chcialbym miec terapeute z prawdziwego zdarzenia. Ale tutaj pojawia sie kwestia finansowa, wlasciwie w tym momencie nie stac mnie na nikogo.

 

@jotedik, tak jak juz wspominalem, filozofii to ja zaledwie troszke liznąlem, ale widze ze kolejny z forumowiczow mocno siedzi w temacie. Rzucilem 'realizm spekulatywny' tylko i wylącznie w nadziei, ze zostane zrozumiany. Zdaje sie ze sam Brassier, uwazany za ojca nurtu, kwestionuje jego istnienie. No i trudno sie nie zgodzic, skoro rzekomych przedstawicieli dzieli tak wiele. Haslo jednak utarlo sie na tyle, ze w ramach pewnych skojarzen pojecie funkcjonuje i sam, moze nieszczesnie, czasem go uzywam.

Jesli chodzi o ksiązki, to czytalem cos poleconego przez forumowicza, a tak poza tym to nic. Nie orientuje sie na tyle zeby wiedziec po jaką lekture warto siegnąc. Kiedy przeczytam o czyms konkretnym gdzies, to zwyczajnie boje sie ze polecający jest osoba niekompetentą, rzucającą tytulem z pod znaku 'top ten rad domoroslego psychologa' znalezionym w dziale lajfstajl i samodoskonalenie w empiku. Tobie jednak zaufam i jesli znajde wymienione pozycje, to z pewnoscią przeczytam, dziekuje!

Kolejna kwestia to twoj sposob na okreslenie osobowosci. Niestety moje obawy co do wnioskow w jakims stopniu sie spelnily. Na kartce co prawda znalazlo sie kilka rzeczy, ale caly czas zastanawiam sie czy to faktycznie ja, a nie tylko cechy falszywie nabyte w celu wprowadzania w zycie mojego planu zdobycia uznania. Pojawia sie pytanie o to gdzie granica pomiedzy tym co nabyte, a tym co pierwotne. I znow, wiecej wątpliwosci niz odpowiedzi.

 

@kosmostrada, chyba wiekszosc [albo i nie] zaburzen psychicznych jest wlasnie taką naszą nieswiadomą ucieczką w klatke. Organizm reaguje, wypiera, blokuje. Mowiąc 'organizm' mam oczywiscie na mysli w tym wypadku podswiadomosc [czy jakkolwiek to nazwac], czyli czesc mnie, zeby nie bylo ze unikam odpowiedzialnosci. [Choc tak nawiasem to wierze w to co mowi Metzinger, ze jestesmy sumą procesow fizycznych, a to co nazywamy sobą jest tylko ciągloscią, ktorą one zachowują. Moze nie zawsze widac to w moich postach, ale to ze wzgledu na to, ze mimo tej swiadomosci potrzebuje utozsamienia sie z tym strumieniem zwanym 'ja']

Proponujesz pomoc znajomego, ale problem w tym ze ja obecnie nie mam znajomych, tym bardziej takich, ktorzy byliby w stanie realnie ocenic moje zachowanie czy cokolwiek.

Dobry psycholog to pewnie dobry pomysl, ale istnieją przeszkody o ktorych pisalem wczesniej.

'Przestac roztrząsac siebie i skupic sie na dzialaniu' czyli proponujesz starą dobrą metode zajecia glowy pracą? Tyle ze ja, odpowiem od razu na kolejną rade, nie jestem w stanie zacząc normalnie wychodzic z domu. Kazde wyjscie dostarcza trudnej do wytrzymania dawki stresu i nerwow. Wracam wycienczony i zdolowany. Nie wiem czy o tym pisalem, ale szalenie skupiam uwage na tym jak wyglądam, a zazwyczaj wyglądam jak gowno. Mowisz zeby nie rozstrząsac siebie, tyle ze paradoksalnie ja prawie w ogole tego nie robie biorąc pod uwage czas jakim dysponuje, przeczytaj co pisalem wczesniej. Calymi dniami zajmuje sie czyms, co w mniejszym lub wiekszym stopniu pomoze w wykreowaniu wizerunku idealnego, a to wlasnie te chwile refleksji sprawiają, ze jestem tutaj, pisze i prosze o pomoc. Mam udawac ze tych problemow nie widze? Smiem twierdzic, ze to wlasnie ignorowanie ich i prokrastynacja sprawila ze to wszystko, to sięgniecie dna, trwa juz czwarty rok.

Robienie list z ksiązkami i muzyką, to akurat juz spelnilem. Mam kilka kont w internecie, gdzie archiwizuje przesluchane/przeczytane/ulubione/etc. Wszystko to kiedys w przyszlosci mam nadzieje wykorzystac w celu przyozdobienia wizerunku, przede wszystkim po to to robie, nie potrafie inaczej.

Wiem ze to moze brzmiec tak, jakbym na sile szukal argumentow przemawiających za tym zeby nie robic kompletnie nic. Ale tak nie jest, naprawde. Czasami zdarzają mi sie momenty pelne ekscytacji, momenty w ktorych mysle 'jezu, przeciez to wszystko jest takie proste, dam rade', wtedy jestem pewien ze nic mi nie stoi na przeszkodzie. Ale juz chwile pozniej, minute kiedy nie zdąze jeszcze ochlonąc po tej wielkiej mobilizacji, to wszystko wypelza zza rogu i wjezdza mi autentycznie z buta w ryj. I hamuje. I znowu sie po prostu boje.

 

 

Chcialem dzisiaj zrobic bit i napisac pod to tekst. Nie jestem zadnym raperem, chwilowa zajawka. Juz nawet fantazjowalem ze ktos gdzies to uslyszy, ze sie zachwyci i bede wielki. Dopiero chwile pozniej przypomnialem sobie, ze nie wladam slowem na tyle zeby to zrobic. Nici z fejmu, nici z wielkosci, znowu nie wyjde. I tak codzien.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mgla,

 

Zgadza się, Ray Brassier kwestionuje realizm spekulatywny jako nurt i z innym założycielem Grahamem Harmanem są wzajemnie bardzo krytyczni. Ja stoję tu zdecydowanie po stronie Brassiera, gdyż jego krytyka jest merytoryczna w przeciwieństwie do tego drugiego.

 

Wiesz odnośnie tej mojej rady, to jak pisałem sam nie czytałem jedynie recenzje i fragmenty tych książek które polecałem i piszę ze swojej perspektywy, że gdybym miał taki problem to zacząłbym właśnie od nich, bo odnoszą się bezpośrednio do sprawy tożsamości, są tam wypowiedzi filozofów, psychologów, socjologów itp.

Z pełnym przekonaniem nie mogę ich polecać, potraktuj to bardziej jako trop.

 

Jest też możliwość, że problem tkwi u Ciebie gdzieś indziej - pytanie "kim jestem" przerodziło się w formę natręctwa i tak jak umycie rąk nie załatwi problemu tego kto ma natręctwo związane z nieczystością rąk, tak odpowiadanie sobie w różny nawet solidny sposób, na pytanie kim jestem, nie załatwi tego problemu.

 

Może powiem jak sprawa z tożsamością wygląda u kogoś, kto nie ma tego problemu czyli u mnie. Jeżeli zakładam maskę czy staram się komuś pokazać z dobrej strony ( a na pewno wiele razy też to robię), nie tracę wtedy swojej tożsamości, jestem wtedy po prostu sobą zakładającym maskę, czy sobą chcącym się zaprezentować. Czym jest to 'sobą'? cały ja w bierzącej chwili, ciało i umysł łącznie z maską.

Mam swoje cechy, nie ważne czy nabyte czy nie, które w sobie lubię i je staram się rozwijać, rozwijać też przekonania, staram się aby to robić nie na zasadzie gustu, tylko na zasadzie uzasadnień. więc jestem wtedy sobą, z takimi i takimi cechami, przekonaniami, itd. założenie maski niczego tu nie zatrze, moje cechy pozostają niezmienne, moje przekonania pozostaną na gruncie uzasadnień a nie masek które w danych momentach zakładam.

Jeszcze jedno pytanie, umiesz być szczery wobec bliskich? nie chodzi tu o pokazywanie jakiegoś enigmatycznego jedynie prawdziwego ja, tylko po prostu o nieukrywanie swoich emocji, myśli, bycie takim jakim się jest kiedy się jest samemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalia,

 

czytałem "program zmiany życia" ale jakoś brakowało mi motywacji, żeby przerobić którąkolwiek z pułapek ;)

Tobie się udało?

 

Ja mam prawie wszystkie pułapki , więc sama się za to nie zabierałam, chodzę na psychoterapię, książkę polecam bo dała mi dużo do myślenia, dużo wyjaśniła.

 

mgla, Nie wiesz , kim jesteś, a jeśli okaże się, że jesteś po prostu przeciętnym facetem, to co wtedy?Mało na świecie jest geniuszy i kompletnych idiotów, więc istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że jesteś gdzieś pośrodku.Może nie chcesz dopuścić do siebie prawdy o sobie? Masz ogromną potrzebę , aby inni Cię podziwiali, ale po co Tobie ten podziw? Bez tego podziwu nie potrafisz miec o sobie dobrego zdania? Kruchy ten twój narcyzm.Moim zdaniem, mozliwe, ze klucz jest w tym, że miałeś wymagających rodziców, którzy chwalili Cię za osiągnięcia, karali w jakiś sposób za ich brak i teraz myślisz świadomie lub nieświadomie, że aby zasłużyć na miłość , akceptacje to musisz być KIMS.

Zraziłeś się do psychologów bo nie dostatecznie zaimponowali, ile dałeś czasu takiemu psychoterapeucie zanim oceniłeś, że jest od ciebie głupszy? na ilu byłeś spotkaniach, na jednym, dwóch? może twoje oczekiwania są zbyt wysokie, chciałeś, aby ktoś po kilkudziesięciu minutach wiedział o tobie wszytko? Tak to potrafi chyba tylko wróz Maciej z tv ;)

Postawiłeś sobie w życiu zbyt wysoko poprzeczkę, musisz wyluzować, obniżyć swoje aspiracje, bo one paraliżują twoje zycie, różnica między tym jakbyś chciał życ, a tym jak jest na prawdę powoduje depresje, lęk może złość, a co najgorsze paraliżuje twoje działanie w realu.

To wszystko to tylko moje przemyślenie, możliwe, ze zupełnie nie trafne, ale jeśli to co się z tobą dzieje trawa tyle czasu to na pewno nie jest to zdrowe :(

 

-- Śr lis 12, 2014 6:32 pm --

 

Kolejna kwestia to twoj sposob na okreslenie osobowosci. Niestety moje obawy co do wnioskow w jakims stopniu sie spelnily. Na kartce co prawda znalazlo sie kilka rzeczy, ale caly czas zastanawiam sie czy to faktycznie ja, a nie tylko cechy falszywie nabyte w celu wprowadzania w zycie mojego planu zdobycia uznania. Pojawia sie pytanie o to gdzie granica pomiedzy tym co nabyte, a tym co pierwotne. I znow, wiecej wątpliwosci niz odpowiedzi.

 

fragment z ksiązki, którą polecałam wyżej:

"... powinniśmy odkryć swoje wrodzone skłonności zawierające te zainteresowania, relacje i zajęcia, które nieodlącznie prowadzą do poczucia spełnienia. Wierzymy, że każda osoba ma wrodzony zbiór osobistych preferencji. Może najbardziej istotne zadanie do wykonania w naszym życiu to odkrycie wrodzonych pragnień. Najlepszymi wskazówkami przy rozpoznaniu wrodzonych skłonności są nasze emocje i odczucia płynące z ciała, Kiedy zaangażujemy się w czynności czy relacje zgodne z wrodzonymi skłonnościami , czujemy się po prostu dobrze. Doświadczamy przyjemności i radości całym sobą.

Niestety wielu z nas było trenowanych w dzieciństwie w ignorowaniu wrodzonych skłonności i robieniu tego czego się od nas oczekuje. Jesteśmy zmuszani, aby być twardzi kiedy z natury jesteśmy wrażliwi, by iśc na medycynę, kiedy naszą wrodzoną pasją są zajęcia na wolnym powietrzu...Wielu z nas musi odwrócić ten proces, aby się zmienić.Musimy odkryć kim jesteśmy. Odkryć to, co czyni nas szczęśliwymi, bez bazowania wyłącznie na tym, co innych czyni szczęśliwymi..."

 

Jaka muzyka powoduje przypływ energii w Twoim ciele, sprawia, że chce ci się tańczyć, nucić? Jakie książki wciągają cie bez reszty , tak że możesz czytać pół dnia nie odczuwając zmęczenia? Z jakimi ludźmi czujesz się swobodnie i spotkania z nimi dając ci energetycznego kopa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@jetodik, mimo wszystko, dzieki za polecajke. Zaplanowalem na jutro wycieczke do biblioteki w celu znalezienia pozycji, ktore mi podsuneliscie.

''Jest też możliwość, że problem tkwi u Ciebie gdzieś indziej - pytanie "kim jestem" przerodziło się w formę natręctwa i tak jak umycie rąk nie załatwi problemu tego kto ma natręctwo związane z nieczystością rąk, tak odpowiadanie sobie w różny nawet solidny sposób, na pytanie kim jestem, nie załatwi tego problemu.'' Nasuwa mi sie podobny wniosek, jednak, tak jak pisalem wczesniej, zadaje takie pytania i szukam odpowiedzi bo po prostu tego potrzebuje. Potrzebuje poczucia tozsamosci, jakiegos spojnego obrazu siebie. All in all pewnie ma to związek z klarowaniem wizerunku.Przy calej autokreacji chce miec pewnosc, ze cos z tego jest prawdziwe, ze to faktycznie ja. Czy w takim razie dobrze, ze zadaje sobie to pytanie? Mindfuck.

No widzisz, w moim przypadku tak nie jest. Niby mam jakies przekonania, ale jestem na tyle slabą jednostką, ze czasem są one podatne na zmiane w obliczu np. konfliktu poglądow z osobą, ktora mi imponuje. Wtedy zaczynam sie zastanawiac i czesto zdarza sie, ze moj punkt widzenia ulega zmianie. Oczywiscie doszukuje sie spojnosci w tym wszystkim, ale czy zmiana to faktycznie efekt przemyslen pelen merytorycznych argumentow, czy po prostu jestem bezmozgiem podatnym na sugestie kogos kogo podziwiam i w ostatecznosci wlasnie to decyduje. Wlasnie tego nigdy nie jestem pewien, zawsze są watpliwosci, a wiec pewnie to ta druga opcja jest prawdziwa.

Czy umiem byc szczery wobec bliskich? Pierwsza mysl - 'nie no, chyba tak'. Jednak po dluzszym zastanowieniu musialem skasowac dwa zdania, ktore wyklikalem, bo prawda wygląda zupelnie inaczej. W tym momencie jedynie dwie osoby moge nazwac 'bliskimi', to moje rodzenstwo. Niby jestesmy wobec siebie szczerzy, mamy dobry kontakt, ale kazde z nas przed drugim ukrywa sie pod grubą skorą. W okazywaniu pozytywnych emocji wzgledem siebie [i nie tylko] jestesmy cholernie powsciągliwi, chyba kazde z nas uwaza to za slabosc i unika slow, ktore czasem chetnie by sie powiedzialo. Przy twoim pytaniu przypomnialem sobie moją ostatnią wizyte w rodzinnym domu i spotkania z bylym kumplem. Siedzielismy wieczorami, palilismy trawe i rozkiminialismy zycie. Wydaje mi sie ze naprawde byly tam momenty w ktorych bylem sobą, jedne z nielicznych takich chwil na przestrzeni ostatnich lat. Nie przez caly czas, ale zdarzalo sie ze zdobylem sie na szczerosc. I teraz kolejna mysl, zawsze po takim czyms mam strasznego moralniaka, poczucie winy, ze powiedzialem cos, czego nie powinienem, ze wyrzucilem cos, co nie powinno wydostac sie 'na zewnątrz', ze okazalem slabosc. Chce jak najszybciej o tych chwilach zapomniec.

 

@Vitalia, twoje przemyslenia są jak najbardziej trafne, tyle ze niewiele zmieniają. Tak jak juz mowilem, ja to wszystko wiem, ze rana narcystyczna z dziecinstwa, ze wymagający rodzice. Ale swiadomosc tego nie sprawia, ze wraz z tą wiedzą problemy znikają. Moge wiedziec skąd to sie wzielo, ale samym tym tego przeciez nie rozwiąze, nie odblokuje. Nie umiem powiedziec sobie 'ej maciek, to ta ciągla presja mamy, wszystko jasne, mozemy wyjsc i zyc', nie potrafie, nie przestaje sie bac.

Prawdopodobnie jestem wlasnie takim przecietniakiem, typowym mariuszem, ktorego nic nie wyroznia z tlumu. Myslisz, ze gdzies tam z tylu glowy ta mysl nie daje o sobie znac? Przeciez to wlasnie paniczny strach przed tym motywuje do tego zeby dzialac, sprawia ze chce to ukryc pod maską wizerunku, ktory probuje stworzyc. Ten strach tak naprawde determinuje cale moje zycie. Nie, nie potrafie sie z tą myslą pogodzic. Dlatego szukam siebie, szukam swojej wyjątkowosci.

Moze jestem bucem i ignorantem poniekąd, ale nie na tyle, zeby nie zdawac sobie sprawy, ze pomoc specjalisty moze trwac latami. Tyle ze to nie przeszkadza w ocenieniu czyichs kompetencji juz podczas kilku pierwszych spotkan. Czy uwazasz, ze kilka godzin rozmowy to nie jest wystarczający czas na to, zeby ocenic stosunek do pacjenta, spostrzegawczosc i zaangazowanie? Mozemy ciągnac ten wątek dalej, ale uwierz, po prostu trafilem na kogos kto nie byl dobrym specjalistą.

Fragment, ktory zacytowalas, bardzo mi sie podoba musze przyznac. Co ciekawe to ja, moze nie do konca swiadomie, ale staram sie odkrywac te wrodzone sklonnosci na codzien w sumie jak tak teraz mysle. Mam potrzebe bycia uznanym, bycia kims, a wiec probuje roznych rzeczy w ktorych moglbym byc potencjalnie dobry, a ktore przede wszystkim podwyzszylyby moj status.

Widzisz, najgorsze [?] jest to, ze potrafie znalezc plusy polozenia w ktorym sie znalazlem. Smiem twierdzic, ze mam ponadprzecietne poczucie estetyki np, a to wszystko dzieki chorobliwemu przykladaniu uwagi do pewnych szczegolow i natręctwom, ktore mnie gnebią.

Mowilas tez o zbyt wysokim postawieniu poprzeczki. A to nie jest tak, ze kazdy stawia ją sobie gdzie chce? Mam w takim razie zrezygnowac z ambicji? Jesli nie, no to gdzie znajduje sie ta granica, ktorej nie powinienem przekraczac? Takie pytania non stop sie pojawiają i sprowadzają coraz wiecej wątpliwosci. Nie mow, ze sama sie teraz nie zawahalas.

 

Wiem, ze rozmowa ze mną do latwych nie nalezy, dlatego tym bardziej dzieki za cierpliwosc i odpowiedzi. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mgla,

Tak jak juz mowilem, ja to wszystko wiem, ze rana narcystyczna z dziecinstwa, ze wymagający rodzice. Ale swiadomosc tego nie sprawia, ze wraz z tą wiedzą problemy znikają. Moge wiedziec skąd to sie wzielo, ale samym tym tego przeciez nie rozwiąze, nie odblokuje. Nie umiem powiedziec sobie 'ej maciek, to ta ciągla presja mamy, wszystko jasne, mozemy wyjsc i zyc', nie potrafie, nie przestaje sie bac.

 

Nie znam się za bardzo , ale mnie się wydaje, że u ciebie jest troszkę takie połączenie narcyzmu z osobowością unikającą. To, że sobie uświadamiasz skąd się biorą twoje problemy nie sprawi, że one znikną, ale pozwoli na dystans. Teraz wiesz, że przekonania odnosnie siebie i świata zostały ci wpojone przez rodziców i dlatego mozesz sobie zadać pytanie: czy rodzice mieli rację? to daje siłę do zmiany.

 

Prawdopodobnie jestem wlasnie takim przecietniakiem, typowym mariuszem, ktorego nic nie wyroznia z tlumu. Myslisz, ze gdzies tam z tylu glowy ta mysl nie daje o sobie znac? Przeciez to wlasnie paniczny strach przed tym motywuje do tego zeby dzialac, sprawia ze chce to ukryc pod maską wizerunku, ktory probuje stworzyc. Ten strach tak naprawde determinuje cale moje zycie. Nie, nie potrafie sie z tą myslą pogodzic. Dlatego szukam siebie, szukam swojej wyjątkowosci.

Strach jest napędem, a z drugiej strony to ten sam strach blokuje twoje działanie, już prawie zamknął cie w domu, co dalej? Piszesz, ze ten strach wynika z niemozliwości zaakceptowania swojej przeciętności, bo bycie przeciętnym to powód do wstydu? Z powodu wstydu nie dopuszczasz ludzi zbyt blisko do siebie, bo jak będą za blisko to dostrzegą, że nie jesteś idelany i co wtedy zrobią, wyśmieją, odrzucą, poniża, skrytykują? a może przeciwnie, wyluzują, pokażą też swoje wady, zaakceptują, polubią cie takiego jakim na prawdę jesteś. Nie każdy jest taki jak twoi rodzice.

Czy uwazasz, ze kilka godzin rozmowy to nie jest wystarczający czas na to, zeby ocenic stosunek do pacjenta, spostrzegawczosc i zaangazowanie? Mozemy ciągnac ten wątek dalej, ale uwierz, po prostu trafilem na kogos kto nie byl dobrym specjalistą

 

oczywiscie, że mogłeś trafic na niekompetentną osobę, ale mozliwe, że oczekujesz od innych tego samego, co od siebie, perfekcjonizmu, ponadprzeciętności i idąc na spotkanie z psychologiem wyłapywałeś wszystkie niedoskonałości pomijając pozytywne cechy, psycholog też człowiek:)

Mowilas tez o zbyt wysokim postawieniu poprzeczki. A to nie jest tak, ze kazdy stawia ją sobie gdzie chce? Mam w takim razie zrezygnowac z ambicji? Jesli nie, no to gdzie znajduje sie ta granica, ktorej nie powinienem przekraczac? Takie pytania non stop sie pojawiają i sprowadzają coraz wiecej wątpliwosci. Nie mow, ze sama sie teraz nie zawahalas

nie masz zrezygnować z ambicji, tylko zachować równowagę w tym wszystkim, w czym chcesz być najlepszy? we wszytkim? Tak na prawdę to o co w życiu chodzi, o uznanie, władzę, prestiż? może tak, ale chyba najważniejsze jest dążenie do szczęścia, tylko nie pisz, że bycie KIMS da ci to szczęscie, bo już sam napisałeś wcześniej, że jak coś osiągniesz, to nie będziesz umiał się tym cieszyć, tylko zaczniesz znów za czymś gnać. Może tobie brakuje od zawsze miłości, a gdy ktoś cie podziwia, pochwali to daje ci taki substytut miłości?

Nie wiem, ale w twoim przypadku obawiam się, że nie obejdzie sie jednak bez fachowej pomocy. A poza tym , gdy pisałam , że większosc ludzi mieści się gdzieś pośrodku pomiedzy idiotą i geniuszem, to uważam, że zdecydowanie bliżej ci do tego drugiego :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gorzej.poprostu.brak akceptacji sswojego wygladu,swojej osoby,swojego zycia.Nienawisc do samej siebie od tak.kazda nerwica,fobia,schizofrenia jest powazna,ale jesli lubisz siebie-walczysz,cieszysz sie chociaz z jakiejs cząstki siebie,zdrowej czastki swojego umyslu,Kiedy siebie nienawidzisz-nawet jesli inne choroby psychiczne cie ominą,jesteś nikim.Nie zyjesz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

EDIT2: dobra, moze nie do konca. zdalem sobie np. sprawe z tego, ze pytanie w tym wątku (a co za tym idzie i problem) zostalo przeze mnie zle postawione. i to posrednio dzieki niektorym osobom wypowiadającym sie w tym wątku, a w zasadzie polecajkom ksiązkowym, choc to nie te konkretne tytuly moją perspektywe zmienily. i jesli chodzi o zmiany to tylko tyle i az tyle.

 

w skrocie: od kilku lat praktycznie nie wychodze z domu przez narcystyczny strach koniecznosci zmierzenia sie z faktem trudnym do zaakceptowania - wsrod zwierzat ludzkich jestem zywym gownem. w tym roku (jak co roku) mam jednak zamiar ten stan rzeczy nieco zmienic. chce isc na dobre studia, zaczac normalnie funkcjonowac i na luzie dokonywac sukcesywnego procesu autokreacji, ktorego zresztą chyba juz na zawsze pozostane wiezniem. przy tym wszystkim obawiam sie jednak przegranej przy ktorejs z codziennych bitew przekonywania samego siebie, ze to wszystko ma sens, a eskapistyczna ucieczka w fantazje o transgresji, byciu wybuchającą supernową, czy zwyczajnie rozumianej wielkosci, z pozycji wlasnego pokoju nigdzie mnie raczej nie zaprowadzą. tyle ze to nie jest takie proste, a kazda jedna taka przegrana moze sprawic, ze znow sie poddam. i tutaj pojawia sie konkretne pytanie, bo, jak jasno widac w tym wątku, dyskusja raczej moich problemow nie rozwiąze.

czy pomoc mogą przyniesc leki? czy taki np xanax jest w stanie sprawic, ze ciezar zanurzenia w sieci relacji na polu spolecznym staje sie nieco lzejszy? czy gra jest warta swieczki, a codzienne funkcjonowanie mozliwe? oczywiscie zdaje sobie sprawe z zagrozenia, jakie ze sobą niesie ewentualne uzaleznienie od takich substancji (i chetnie przeczytam przestrzegające, pojedyncze historie or something), ale ja sam chyba nie mam wiele do stracenia, moze warto sprobowac? jesli chodzi o skutki uboczne przy codziennym zazywaniu, to raczej panicznie boje sie efektu 'oglupienia', ograniczenia mozliwosci intelektualnych czy splycenia bodzcow emocjonalnych. zaznaczam, ze nie pisze tego z pozycji antropocentrycznej, wiec idealistyczne argumenty o tym jak a priori 'grzeszna', sztuczna i zla jest chemiczna ingerencja w ludzki umysl (lol) mnie raczej nie interesują. ta obawa o ktorej pisze, to raczej strach przed utraceniem odczuwania pewnych poziomow intensywnosci. czy jest w ogole mozliwa jest redukcja trapiących mnie lękow bez efektu warzywa? jak rozumiem, odpowiednie dobranie leku ma przy tym niebagatelne znaczenie. jesli ktos posiada badania, czy merytoryczne artykuly traktujące o wplywie tychze substancji na funkcjonowanie etc, to tez bardzo chetnie przeczytam. serdeczna prosba o podzielenie sie doswiadczeniem/wiedzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×