Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Mój atak lęku z dysocjacją w czwartek.

 

Miałam kwalifikację u Dr L. Bryły na Dolnej. Był miły, uprzejmy, kulturalny. Powiedział, że nie nadaję się na Oddział Terapeutyczny, bo przy takim poziomie lęku, nie dam rady pracować. Zaproponował oddział dzienny ogólnopsychiatryczny. Rozmawiałam z Ordynatorem tego oddziału dr Józefacką, powiedziała, że raczej to nie jest oddział do zmian lekowych, że raczej nie za bardzo mi pomoże.

 

I po tym mój lęk coraz bardziej mną rozsadzał. Niepokój nie do wytrzymania. Zaczęłam mieć wszystkie objawy przed atakiem sztywnienia. No i wśród ludzi - na przystanku tramwajowym, zesztywniałam, buzia się otworzyła przymusowo, język wyszedł sztywno, bolesne sztywnienie i wykrzywianie twarzy, zaczęłam wydawać nieartykułowane jęki, krzyki i bezwiednie zesikałam się w spodnie. Stałam na zimnie zesikana, z otwartą gębą i trzęsąca się z paniki, wydawałam krzyki. Ktoś do mnie podszedł, dałam kartkę, którą ze sobą miałam. Wezwano pogotowie, przyjechała karetka na sygnale, Izba Przyjęć Szpitala Wolskiego, zastrzyki z benzodiazepin, ponowne sztywnienie, dalej zastrzyki z benzodiazepin, wypuścili do domu, bo na oddziale nie mieli miejsc.

 

To co się ze mną dzieje, to jest najgorsze cierpienie na świecie.

 

Najgorsze.

 

Nie widzę żadnych perspektyw dla siebie, żadnej nadziei.

 

Cierpię strasznie i nie mam już dłużej sił.

 

Dziś byłam u swojej psychiatry.

 

Do Seroxatu 60 mg i Mirzatenu 45 mg dodała mi Tegretol 200 mg.

 

Miało zadziałać od razu, a nie zadziałało wcale.

 

Ja już nie mogę wytrzymać.

 

Moja lekarka powiedziała, że w całej swojej dotychczasowej praktyce lekarskiej nie spotkała takiego przypadku.

 

Lęk wykańcza, a wykończyć nie może.

 

Non stop się telepię z niepokoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cortezjusz, dobrze, że napisałeś. Zastanawiałam się, co z tym Twoim spotkaniem z terapeutą. Nie poszedłeś dlatego, że zacząłeś wkręcać sobie cukrzycę, czy o co chodzi?

Też przerabiałam fazę z cukrzycą, a nawet z rakiem tkanek miękkich (co to już nie lada wyczyn). Balam się też hipoglikemii, bo czułam się ciągle zmęczona, ale badania wszystko wykluczyły. Jeśli masz az tak silny lęk przed cukrzycą, to zrób badanie i bedziesz spokojniejszy. Dobrze by bylo, gdybyś się wybrał wreszcie do tego terapeuty. Ja polecam szczególnie terapie grupową, ale każdy jest inny i co dobre dla jednego, to złe dla drugiego.

Trzymaj się! I dawaj znać, jeśli zrobisz już jakiś krok.

Neurosi, Może wobec tego poszukaj w internecie innego oddziału, który glownie zajmuje sie zaburzeniami lękowymi (napisałaś o wolskim, więc pewnie jesteś z Warszawy, a w Warszawie pełno jest takich oddzialow) . Jeśli piszesz, że te lęki są tak silne, to może potrzebujesz całodobowej pomocy? Albo właśnie oddziału dziennego. Ja byłam na takim oddziale, i na lęki jak najbardziej pomogło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

icrew, już Ci pisałam, ale mam wrażenie, że wcale nie słuchasz albo czekasz na wpis, który utwierdzi Cię w Twoich przekonaniach :roll: Owszem, da się wyleczyć ale tylko dzięki terapii/pracy nad sobą. Leki tłumią objawy, ale nie leczą przyczyn, jeśli więc chcesz się uporać z nerwicą raz na zawsze to musisz dojść do jej przyczyn, zrozumieć i zacząć ogarniać. Nie ma na to - niestety - cudownej pigułki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

icrew, alu ma rację. Ja przepracowałam te lęki i objawy na terapii i mam spokój, a jak jakieś objawy wrócą (bo wracają) to już wiem jak sobie radzić, więc nie paraliżują mi życia. A z lekami jest właśnie tak, jak napisała alu. One nie leczą przyczyny, a jedynie maskują objawy, przez co problem wciąż "zamiatasz pod dywan". Dopiero, gdy rozpracujesz przyczynę poczujesz się wolny i silniejszy, więc próbuj i się nie poddawaj! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

icrew, no jak grochem o ścianę! Pisałam Ci już wiele razy, że często trudno dojść do przyczyn, że to wymaga pracy, wysiłku, zaangażowania i sorry "brak zmartwień, dziewczyna, praca" to żaden argument.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki tłumią objawy, ale nie leczą przyczyn, jeśli więc chcesz się uporać z nerwicą raz na zawsze to musisz dojść do jej przyczyn, zrozumieć i zacząć ogarniać. Nie ma na to - niestety - cudownej pigułki.

 

 

 

Ja już znalazłem przyczyny dzięki terapii tylko co z tego skoro dalej wszystko jest tak samo a w niektórych nerwicowych segmentach jeszcze gorzej niż było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_marcin, dowiedzieć się to jedno, ale trzeba jeszcze z tym i nad tym pracować. Często właśnie po terapii się pogarsza, bo organizm się buntuje. Ja nikogo nie namawiam, sama nie jestem zwolenniczką farmakoterapii i nigdy nie dałabym z siebie zrobić testera leków psychiatrycznych, ale jak ktoś chce to łykać i liczy, że go to uleczy to proszę bardzo :) Sama wątpię, że jakakolwiek tabletka sprawiłaby, że nagle przestałabym sie bać i myśleć o rzyganiu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_marcin, dowiedzieć się to jedno, ale trzeba jeszcze z tym i nad tym pracować. Często właśnie po terapii się pogarsza, bo organizm się buntuje.

 

 

Wychodziłem z założenia że dotarcie do przyczyn samo w sobie będzie czynnikiem uzdrawiającym. Nie jestem jeszcze po terapii ale coraz częściej nie widzę sensu w jej kontynuowaniu skoro trzeba nad czymś pracować i nie wiadomo jak bo terapeuta nie wydaje poleceń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_marcin, no więc widzisz - nie. Dotarcie do przyczyn umożliwia rozprawienie się z nimi i dalszą pracę nad sobą. Ludzie, serio myślicie, że zaburzenia lękowe to jak niedobór potasu, na który weźmiecie kapsułkę i problem z głowy? To narasta często latami, prowokuje myślenie katastroficzne, kształtuje niekorzystne schematy myślowe i to wszystko trzeba zmienić, a to wymaga pracy, wysiłku i czasu. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że to forum jest dla leni, którzy żeby się "zaktywizować" łykają tabsa i opowiadają wszem i wobec, że mają depresję :bezradny::roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_marcin, Bo zadaniem terapeuty nie jest powiedzenie Ci, że zrobisz tak i tak, i zostaniesz uzdrowiony. Na mojej terapii terapeuci w ogóle nie doradzali, najczęściej wysłuchiwali i mówili co myślą, a reszta należała do pacjenta. Chcieli, żeby pacjent sam znalazł w sobie siłę i sam znalazł rozwiązania, a zadaniem terapeuty było tylko nieznaczne nakierowanie.

Jak już zacząłeś terapię, to ją skończ, bo warto.

Po zakończeniu jeszcze przez parę dni może być znacznie gorzej jeśli chodzi o samopoczucie. Ja miałam silny nawrót objawów, ale po ponownym kontakcie z terapeutą dowiedziałam się, że tak ma być, i że to przejściowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_marcin, no więc widzisz - nie. Dotarcie do przyczyn umożliwia rozprawienie się z nimi i dalszą pracę nad sobą. Ludzie, serio myślicie, że zaburzenia lękowe to jak niedobór potasu, na który weźmiecie kapsułkę i problem z głowy? To narasta często latami, prowokuje myślenie katastroficzne, kształtuje niekorzystne schematy myślowe i to wszystko trzeba zmienić, a to wymaga pracy, wysiłku i czasu.

 

 

Zgadzam się z tym że trzeba to wszystko zmienić ale nie z tym że ja mam to sam zrobić bo ja po prostu nie wiem jak i ciągle funkcjonuję w poczuciu zagrożenia.

 

 

 

_marcin

Jak już zacząłeś terapię, to ją skończ, bo warto.

 

Raczej zakończę bo już trzynaście miesięcy jak jestem w terapii a końca nie widać i fajerwerków brak a mi się już po prostu nie chce rozmawiać z terapeutką bo realne wnioski są takie że wiele to nie daje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_marcin

Jak już zacząłeś terapię, to ją skończ, bo warto.

 

Raczej zakończę bo już trzynaście miesięcy jak jestem w terapii a końca nie widać i fajerwerków brak a mi się już po prostu nie chce rozmawiać z terapeutką bo realne wnioski są takie że wiele to nie daje.

 

To zależy w jakim nurcie prowadzisz terapię. Ja pracuję w integracyjnym z przewagą poznawczo-behawioralnej i właściwie widzę postępy z sesji na sesję. I generalnie są to terapie nastawione na osiągnięcie kilku konkretnych celów, które sobie wyznaczasz i w zasady są ograniczone czasowo.

Jeśli Twoja terapeutka pracuje w nurcie psychodynamicznym to rzeczywiście uważa, że samo uświadomienie sobie przyczyn lęków powinno Ci pomóc. I wtedy rzeczywiście stoicie w miejscu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że leki mogą pomóc wyjść z nerwicy, jeśli jednocześnie my chcemy z niej wyjść i jest to dla nas priorytet. Z lekarstwami czy bez, z psychologiem, psychiatrą czy bez, jak się nic nie robi, to nie stanie się samo nic. Rozmawiając z osobami z nerwicą, obserwując je, w tym także przede wszystkim siebie, swoje niemoce itd. dochodzę do wniosku, że często nic nie robimy, bo to jest trudne i bolesne, bo wymaga wyjścia ze strefy komfortu, bo wymaga zmierzenia się z tym, co powoduje lęki, a nie uciekania od nich. Jeśli się zrozumie, że wyjście z nerwicy to nie spacerek, ale codzienne wizyty u dentysty, na które nikt nas nie będzie wlókł, że na nie musimy iść sami i poddać się bólowi leczenia, to wtedy mamy szansę wyjść z tego g... Gdyby nie leki nie byłabym w stanie wpaść na to, że mogę postawić się na nogi, bo ja w moim stanie w ogóle nie byłam zdolna myśleć. Ale leki i leczenie to jedna nóżka, a nasza wola zwycięstwa i determinacja to druga nóżka. A tylko mając dwie nóżki, możemy stać, iść, biec do przodu. Ja staram się od dwóch już lat i mam jakieś efekty, swoje zwycięstwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carita, 100% prawdy, podpisuję się w pełni pod Twoim postem! Przez kilka miesięcy jeździłam na terapię do innego miasta, wydałam na to kilka tysięcy złotych i byłam zbulwersowana, że to nie działa, że mi nie pomogło. A co zrobiłam poza jeżdżeniem? Ano niewiele. Właściwie od początku założyłam, ze to będzie o kant tyłka rozbić i tak tez się stało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.

Ja z chorobą borykam się ponad dwa miesiące i musze dodać, że idzie mi bardzo dobrze biorąc pod uwage to, że leki ktore przepisał mi moj lekarz po zdjagnozowaniu u mnie Nerwicy wykupiłem i poprostu wrzucilem do szafki. Nie brałem ich nie biore i brać nie zamierzam chodz moje początki byly tragiczne (Silne dusznosci, lęki, bezsennosc, uderzenia ciepła bule serca) KATASTROFA. Pierwsze dni oczywiscie w głowie miałem nic innego jak "umieram" ale po kilku dniach męczarni i siedzenia w domu zrozumiałem że nie umarłem i nie udusiłem sie... i powiem wam ze od tamtej pory zaczałem sobie ukladac w głowie wszystko i jest tylko lepiej... zaakceptowałem ta chorobe taką jaka jest, ze tego nie wylecze z dnia na dzień, że przed tym nie uciekne i to mi pomaga, uciekam od myśli dołujących mnie ( gdy mnie tylko takie dopadają odrazu szukam sobie zajecie) staram sie nie siedziec bezczynnie wgl... Oczywiście walka jest nie równa i to do dzisiaj ale świetnie daje rade i z dnia na dzień jest lepiej wiec i to mnie buduje do dalszej walki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja byłam niedawno na wizycie u psychologa i zawiodłam się nie dowiedziałam się niczego nowego czego bym już nie wiedziała.Trafiłam na zbyt młodziutką lekarkę i trochę nie doświadczoną .Myślałam że jakoś pozytywnie mnie nakieruje a miałam wrażenie że czasami nie wiedziała co powiedzieć.niewiem czy mam ochotę na następną wizytę....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy taki psycholog jest w stanie mi pomóc, narazie to mnie jeszcze bardziej zirytowała.Również myśle że pierwszym krokiem jest samemu chcieć i walczyć żeby się z tego gówna wygrzebać każde nasze małe sukcesy budują .Czy to warto wydawać 100 za 100 -ówką po nic .

Niema to sensu .cóż czekam na kolejny termin wizyty chcę wspomóc się lekami zobaczymy jakie i co ten lekarz mi powie.

Acha dodam że p psycholog podumała ,podumała i mówi do mnie czy bym nie chciała żeby mnie skierowała na oddział dzienny chociaż dokońca niewiem co to jest?? Ale pochwili stwierdziła że nie bo tam są różne cięższe przypadki i mój stan może się pogorszyć a nie poprawić ,jak to usłyszałam to szczerze miałam ochotę wyjść !!!Radzę sobie na tyle żeby chodzić o własnych siłach,walczyć i wspomóc się lekami albo psychoterapią (za którą już dziękuję) anie pogarszać swoje samopoczucie będąc na jakim kolwiek oddziale .żenada

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozioma, nie zniechęcaj ludzi, być może źle trafiłaś, może to był psycholog a nie psychoterapeuta? Skoro dziękujesz za psychoterapię po jednym spotkaniu to raczej ciężko bedzie Ci się wygrzebać. Na fali wkur*ienia człowiek się przekonuje, że sam sobie poradzi, a potem wraca na stare śmieci ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zniechęcam mówię o swoich odczuciach po wizycie, każdy powinnien szukać swojego złotego środka który go wspomoże i mu przypasuje.

Czuję że ta Pani porostu mi nie pomoże ,ma niewiele ponad 30 lat nabiera i szuka doświadczenia trochę przykładów z życia trzeba a nie wyuczonych formułek i dumania bo nie wie co mi powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×