Skocz do zawartości
Nerwica.com

Matka, która mnie niszczy..


weronika_m

Rekomendowane odpowiedzi

Niestety należe do tych nieszczęśliwców, ktorzy w domu nie byli nigdy chwaleni, zawsz było ze jestem zła, glupia, dziwna, ze inni są tacy wspaniali a ja dziwna. Przez takie gadanie uwierzyłam w to i mam potwornie słabą samoocenę, nie wierze w siebie, ciagle płaczę, w myślach powtarzam sobie że jestem głupia, nic nie jestem w tanie osiągnąć. Poddaje sie na samym początku. Mam poczucie winy, brak motywacji, brak jakichkolwiek perspektyw. Załamałam sie ostatnio, mama sie troche wystraszyła o mnie, dosłownie jeden dzien była miła i mówiła zebym sie nie przejmowala, że wszystko jest dobrze. Jednak dzis znowu sie zaczęło. Wyzywanie mnie od dziwnych, ze jestem grubasem (ostatnio troche przytyłam), ze wszyscy mogą studiować medycyne jakis inne fantastyczne kierunki a ja jestem do niczego. Ale to jak powiedziała ze od urodzenia jestem dziwna to sprawiło, że ją już znienawidziłam. Jej matka robi jej tak samo, też jej gada, a ona to samo robi z mną. Jutro sie wyprowadzę, nie bede chciała mieć z nią kontaktu, jakoś sobie poradzę. Trudno, juz zaaceptowalam ze moja matka uważa mnie za debilke i dziwaka. Tylko z tata sie bedę kontaktować.

Tylko zastanawiam się dlaczego ona mi to robi, dlaczwego musi mnie tak ranić. Ja już upadłam z sił. Wyajde i może wtedy ona deceni jaka byłam, ze wcale nie jestem takim złym człowiekiem. :cry::cry::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najlepiej jest uświadomić osobę o popełnianych czynach i bardzo często to wydaje się niemożliwe (nie jestem z GUSu więc statystycznie nie strzelę liczby osób do których i tak wszelkie próby uświadomienia nie dotrą), jednak warto próbować poprzez rozmowę, zmianę swojego zachowania (asertywność, zwracanie uwagi matce na to, co mówi), mówienie o swoich emocjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko zastanawiam się dlaczego ona mi to robi, dlaczwego musi mnie tak ranić. Ja już upadłam z sił. Wyajde i może wtedy ona deceni jaka byłam, ze wcale nie jestem takim złym człowiekiem. :cry::cry::cry:

 

:roll:

Mysle, ze na tym etapie skup sie na wyprowadzce z domu, jezeli masz srodki do zycia albo kogos kto moze Ci w tym pomoc, to zrob to. Takie odciecie sie jest dla Twojego dobra, a matka musi zrozumiec, ze sposob w jaki Cie traktowala byl nie na miejscu.

Mialam trudna sytuacje rodzinna i po latach widze, ze moja matka przemyslala, jednak tak mnie to wszystko zranilo, ze lecze ciezka depresje z derealizacja i lekami. Czasem czuje wrecz otepienie z nadmiaru stresu. Takie traumy zostaja, takze jak najszybciej radze Ci zaczac z tym walczyc. Z pozycji dystansu jest o wiele latwiej zaczac prace nad pogodzeniem sie z pewnymi sprawami, ktore nas bola niz w samym centrum tych wydarzen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko zastanawiam się dlaczego ona mi to robi, dlaczwego musi mnie tak ranić. Ja już upadłam z sił. Wyajde i może wtedy ona deceni jaka byłam, ze wcale nie jestem takim złym człowiekiem. :cry: :cry: :cry:
Przeciez juz odpowiedzilas, czemu ona to robi - bezmyślnie powtarza wzorce własnego wychowania. Jeżeli będziesz zabiegac o jej akceptacje , zawsze przegrasz, ona będzie czuła, że Tobie zależy na jej opinii i będzie po Tobie jeździć. Wyjedz, ale po to żeby się uwolnić od toksycznej rodziny i zacząć godnie zyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem potwornie wykonczona psychicznie. Nie mam już na nic siły. Nie wiem skąd mam brać siłę do życia. Tata mówi , żebym nie przejmowała się, ale nikt nie rozumie, że mnie te słowa wykańczają. Jak mam chwile gdzie czuje sie silniejsza, to po chwili znów w mojej głowie oddzywa sie głos, który mówi "Jesteś głupia, słaba, nie dasz sobie rady".

Bardzo bym chciała Byc normalną, silną osobą radzącą sobie w życiu, ale jestem nieprzystosowana do życia. Nic mi sie nie udaje, to nie jest tak że jestem leniem czy nie mam ambicji, bo mam ale pierwszą myślą zawsze jest "nie dasz sobie rady"

W dzisiejszych czasach wrazliwosc to ogromna wada niestety...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem potwornie wykonczona psychicznie. Nie mam już na nic siły. Nie wiem skąd mam brać siłę do życia. Tata mówi , żebym nie przejmowała się, ale nikt nie rozumie, że mnie te słowa wykańczają
Powiedz tacie, ze jest stary i głupi. Może wtedy zrozumie, że słowa ranią ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko zastanawiam się dlaczego ona mi to robi, dlaczwego musi mnie tak ranić. Ja już upadłam z sił. Wyajde i może wtedy ona deceni jaka byłam, ze wcale nie jestem takim złym człowiekiem. :cry::cry::cry:

 

Nie jesteś złym człowiekiem. Jesteś bardzo wrażliwa, więc zapewne jesteś też dobrym człowiekiem i ktoś na pewno to doceni :)

 

Wydaje mi się, że twoja mama nie robi tego celowo. Od swojej mamy słyszy dużo krytyki i odreagowuje to na tobie, bo jest zaburzona.

Za każdym razem, gdy usłyszysz od niej krytykę, to powtarzaj sobie w myśli, że twoja matka jest chora, a to co gada to objaw jej choroby i nie mówi tego poważnie, wiec nie warto się tym przejmować. Najlepiej przed zaśnięciem po kilka razy to sobie powtarzaj jeszcze, a z czasem może utrwali się w tobie takie myślenie i jej słowa przestaną ranić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

weronika_m, to co się teraz z Tobą dzieje jest wynikiem wieloletnich zachowań matki wobec Ciebie. Ulepiła sobie Ciebie na obraz swoich projekcji. Jednym słowem skutecznie wmówiła Ci że jesteś gruba, brzydka, beznadziejna, słaba i głupia. Niestety jako jej dziecko przyjęłaś do siebie te słowa, Twój wewnętrzny obraz zaciemnił się i poczucie wartości zmalało do 0. Niestety uwierzyłaś w to (nic dziwnego skoro wpajano Ci to od malucha) i teraz ciężko będzie Ci bez terapii obalić ten "czarny pomnik". Siebie prawdziwą zgubiłaś gdzieś daleko. Nie wiesz kim jesteś. Bo na pewno nie tym kim ona mówi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, może, bo zależy to wyłącznie od Ciebie czy zrobisz coś w tym kierunku, czy zdecydujesz się żyć dla niej czy dla siebie samej.

Warto sobie to uświadomić, wiele ludzi potrafi tkwić w jednym i tym samym miejscu bo zamiast działać decydują się czekać, pozostawać w nadziei, że może coś samoistnie się zmieni, że ktoś, kto zawsze podcinał nam skrzydła nagle zacznie nas doceniać, to naiwne i samodestrukcyjne.

Jeżeli uważasz, że potrzebujesz pomocy o czym świadczy już Twój pobyt tutaj chwytaj się czego możesz, wsparcie od znajomych, przyjaciół, można wybrać się na terapię ale nie chwytaj się brzytwy która od wielu lat niszczy Twoją szansę na normalne życie.

Jeśli uważasz, że to trudne to nic bardziej mylnego, ale złe rzeczy się zdarzają i trzeba to akceptować.

To Twoje życie, Twoje ciało, Twoja osoba, pamiętaj :nono:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też wychowywałam się w toksycznej atmosferze. Z tym, że mnie głownie niszczyło rodzeństwo. Mieli nade mną przewagę, bo z racji choroby, na którą cierpiałam, każde uderzenie mogłoby spowodować u mnie krwotok i smierć. Musiałam więc unikać walki między nimi. Rodzice nie pomagali nam rozwiązać konflików, nie umieli z nami rozmawiać. Nie będę zagłębiać sie w moje szczegóły. Ale dodam tylko, że codziennie obrzucaliśmy sie wyzwiskami (czasami im odburknęłam, bo jakże inaczej). Codziennie słuchałam, że jestem głupia, gruba, brzydka itd. Od matki, że sobie nie poradzimy w dorosłym życiu. Na studiach słyszałam, że wybrałam najgorszy kierunek z rodzeństwa. Przed studiami postawiłam się i powiedziałam, że za nic w świecie nie zgadzam się na mieszkanie studenckie z rodzeństwem. Studiowałam zupełnie indziej niż oni. W pewnym momencie gdzieś się wypaliłam i wkradła się silna depresja. Od brata usłyszałam, że jestem niedojdą i jestem za głupia, żeby studiować. Odpowiedni psychiatra mnie z tego wyciągnął, po czasie poszłam na terapię. Zaraz miną 2 lata odkąd nie mam żadnych nawrotów choroby. Studia skończone. Pracuję, jestem niezależna, po terapii znam swoją wartość, wiem kiedy coś jest dla mnie toksyczne i się ulatniam z tej atmosfery. Pracuj nad uzyskaniem niezalezności, jeżeli nie jest to obecnie możliwe to idź na terapię, nie ulegaj sugestiom matki. Ostatnio czytałam książę "w niewoli ambicji" - autorce udało się osiągnąc cel w życiu mimo iż ojciec się nad nią znęcał...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno, juz zaaceptowalam ze moja matka uważa mnie za debilke i dziwaka. (...)

Wyajde i może wtedy ona deceni jaka byłam, ze wcale nie jestem takim złym człowiekiem.

 

Piszesz w jednym zdaniu, że akceptujesz, że matka Cię nie akceptuje, ale kolejne zdanie mówi mi, że tak do końca nie jest, że jednak oczekujesz jej zrozumienia.

Wiem po sobie, jak w jak trudnej jesteś sytuacji. Latami próbowałaś robić wszystko, by "zasłużyć" na akceptację. Tylko, że ona może nigdy nie przyjść. Nie masz bowiem kontroli nad swoją matką. Nie możesz jej na siłę zmienić. Być może Twój wyjazd pomoże jej uświadomić sobie, co straciła, ale być może nie. Może złe schematy myślowe, utrwalane przez lata, nigdy jej nie opuszczą.

 

Moim zdaniem stajesz przed wyborem, którego ja niedawno też musiałem dokonać (może dlatego ta sytuacja jest mi taka bliska): wybrać siebie czy ją. Albo wybierzesz siebie i zrobisz to co jest dobre dla Ciebie - może wyjedziesz, może przestaniesz z nią dyskutować, może cokolwiek innego, albo wybierzesz ją - próbując tak jak dotychczas żyć jej życiem i pozwalać, aby to ona rysowała Ci Twój własny obraz w głowie. Ja ostatnio wybrałem w podobnej sytuacji siebie. Na początku było dużo gorzej niż przed decyzją, ale w miarę szybko doszedłem do wniosku, że tym aktem wybrania siebie, tak naprawdę zaakceptowałem siebie. To może jeden mały krok, jeden mały wybór, ale uzmysłowił mi, że mogę się zaakceptować i się polubić. I już teraz widzę, że opinia innych ludzi na mój temat jest dla mnie mniej ważna.

 

Zdaję sobie sprawę, że powyższy wybór tylko na pozór jest łatwy. Tę niewidzialną smycz trudno jest zerwać, ale trzymam kciuki, abyś wybrała dobrze - dobrze dla siebie. A potem w tym wytrwała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też miałam niszczącą mnie mamę, doprowadziła mnie do bardzo złego stanu, miałam ochotę gryźć ściany, obgadywała mnie, przed każdym straszne głupoty o mnie mówiła, często dostawałam po pysku, bo np. stwierdzała, że nie spodobał jej się mój ton głosu, albo za to, że nie wyjęłam po powrocie skądśtam prania z pralki choć nie było mnie w domu. Pluła na mnie jadem odkąd pamiętam. Jako maluch niejednokrotnie pakowałam się i wyprowadzałam do babci, no i oczywiście uważałam, że na pewno mnie adoptowali, bo swoje dziecko by kochała. Po wyprowadzce (studia), na odległość jest całkiem ok- tzn. nie mam żadnego emocjonalnego kontaktu, nie dzwonimy do siebie (chyba, że ona coś chce albo coś bardzo fajnego ją spotkało i chce mi się pochwalić), ale mimo wszystko NIGDY nie powiedziałabym do kogoś obcego o własnej matce źle. Cieszę się, że nigdy nie oddałam jej żadnym ciosem, że nie odpyskowałam i nie wykrzyczałam jak bardzo jej nienawidziłam. Myślę, że z biegiem lat nabieramy dystansu. Choć mama wyniszczała mnie latami, a to pomiatanie w kolosalny sposób odbiło się na moim dorosłym życiu, oddycham z ulgą, że to już jest poza mną, że już nie jestem jej własnością, którą może sponiewierać, że mam z nią jakikolwiek kontakt. Matki się nie wybiera i nigdy nie życzyłabym jej źle, mimo wszystko... Życzę wytrwałości!

 

PS: Moja jak dostałam się na prawo powiedziała mi, że ja i tak nie nadaję się do niczego, a już zwłaszcza do pracy z ludźmi i w ogóle jestem totalnym zerem i żebym sobie nie wyobrażała nic, bo jestem dnem dna. Pracuję z ludźmi, radzę sobie całkiem nieźle, moje środowisko mnie docenia, dla mamy zawsze będę nikim (jako dziecko wykrzyczałam jej kiedyś ze złości: "zobaczysz, kupię Ci kiedyś Porsche!" ;) ). Także nie bierz takich insynuacji do siebie! Niektórym nie dogodzisz, bo dla zasady nie przyznają Ci racji. Ciężko odsunąć od siebie pogardę rodzicielki, ale jest to wykonalne :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×