Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Psychotropka - też się nad tym czasem zastanawiam. Kim bym była, gdybym nie musiała brać tych prochów. Cy miałabym więcej wspomnień? Czy charakter kształtowałby si inaczej? Wiem, że jakbym ich nie brała to nie byłoby mnie już wcale.

Ghoust - też mam czasami ten objaw. Za pierwszym razem panikowałam (boje się samych objawów wyrostkowych i narkozy, bo po niej się TO zdarza) bardzo, potem tłumaczyłam sobie, że to jajnik. Od tego czasu przy większym stresie kłócie w prawym boku wraca. Ale jak dotąd zawsze okazywało się, że to z nerwów i mam nadzieję, że tak zostanie. Przy zapaleniu wyrostka nie da się podnieść prawej nogi i brzuch jest "tkliwy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

takatamwariatka, ja od gówniarza jestem "stymulowana" czymś. Najpierw alkohol, potem narkotyki, potem benzo i ssri... I tak od 11 lat.

Nie umiem chyba żyć na trzeźwo...

Jaka ja jestem beznadziejna. Gdziekolwiek jadę, wszyscy pytają, czmeu taka smutna jestem, itd. A ja czuję od razu gorąco na plecach i mam ochotę powiedzieć "O.dpierdo.lta się ode mnie!". Jak mnie to wk.urwia!!! :evil: Tak wiem... Nie maluję się i wyglądam jak gówno, tak wiem, ubieram się jak wieśniak, tak wiem, włosy mam jak zwykle niedbale upięte. TAK! WIEM! Mam w domu lustro i minimum raz dziennie patrze na swe zjebane oblicze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też myślałam przez lata, że nie umiem bez leków. Odstawiałam i wracałam wiele razy. Ale od prawie 2 lat żyję bez nich - oczywiście nie jest idealnie, co jakiś czas jest wręcz parszywie i już już myślę, że muszę do nich wrócić. Ale na razie nie wróciłam. I chciałabym bardzo, żeby tak zostało. Jednak wiem, że jak to parszywie zaczęłoby się przeciągać to trzeba będzie sobie pomóc. Nie każdy może być silny i to uczucie jak zdajemy sobie sprawę, że dotyczy właśnie nas jest okropne. Ale jednak żyjemy, mimo wszystko mamy jakieś zainteresowania, Wy macie też mężów, którzy na pewno nie są z Wami z przypadku i nawet jak na codzień nie zawsze to widać, wspierają Was - macie dla kogo żyć!

Może powiedz im to, jak pytają - jest szansa, że coś zrozumieją i przestaną pytać

Co do wyglądu - olać to! Mam to samo, od dzieciaka byłam wyśmiewana za wygląd, za ciuchy z lumpexu i odwieczne okulary. Nie wiem, czy leki, czy inne czynniki nauczyły mnie to olewać. Może nadmiar dopierdzielania się społeczeństwa w pewnym momencie powoduje znieczulicę? Życzę Ci, żeby tak się u Ciebie stało... Olewanie bywa pomocne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Między innymi dlatego tak się bronię przed lekami i jestem dumna, że mimo któregoś już nawrotu potrafię się obyć bez nich. Nie wiem, może byłoby lepiej, ale niebranie ich sprawia, że mocniej koncentruje się na jedynej drodze wyjscia z tego bagna, czyli na terapii i pracy nad sobą. Mam dni/momenty, że czuję się dobrze i normalnie i choćby nie wiem jak tragicznie było to własnie nie mam tego poczucia, że nie jestem sobą. OK, zgadzam się, że wielu ludziom pomagają, ale na dłuższą metę zaczyna się maraton dawek, preparatów, zmian, odstawiania, powrotów itp. Ja WIEM, że to nie dla mnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

takatamwariatka, mnie te komentarze zwyczajnie drażnią. Czy ktoś myśli, że ja nie wiem co mam na dupie, czy twarzy?

Mam męża, to prawda. Ale mam ochotę uciec i nie wrócić. Dziś znów starałam się zainteresować go tematem mojego stanu. Jakoś średnio poszło. Jest strasznie do dupy. Cała się trzęsę od środka, zbiera mnie na płacz, czuję ścisk w gardle... Nic nie jest tak jakbym chciała... Jestem w czarnej dupie, mam ochotę wyć ale nie przy nim... W końcu nic mi nie jest. To tylko lenistwo. Czuję te aluzje w jego słowach, jakiś żal, że nic nie robię. To boli... Zwłaszcza, że ja czuję fizyczną niemoc. Wstanie do kibla powoduje zmęczenie fizyczne. Zresztą, nieważne... Kogo to obchodzi. :blabla: Każdy dźwiga swój krzyż.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, nie myślałaś o pójściu do terapeuty razem z W.? My tak kiedyś zrobiliśmy dzięki temu mój mąż jakoś lepiej pojął to co się ze mną dzieje i zaczął mnie zupełnie inaczej wspierać. Warto zwrócić się po pomoc, dla nich to też ciężka sytuacja :( A komentarzy ludzi nienawidzę, co komu do tego dlaczego jestem chuda? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, on nie chce pójść. W końcu to mój problem... Dziś w zasadzie nie rozmawiamy. Sam posprzątał mieszkanie, zrobił obiad, kolację. Ja leżałam w wyrze do 14tej. Widzę, że ma żal. Ja też mam ale co mam powiedzieć? Dla niego powinnam zacisnąć zęby i wypełniać obowiązki domowe. Piszę ten post i już mi się łzy cisną do oczu i gardło zaciska... Nie jest dobrze ze mną. Nie jest dobrze z nami. Życie seksualne padło jakiś czas temu, całe inne pada teraz... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, strasznie to przykre i DOSKONALE Cię rozumiem, u nas w większości przypadków też tak to wygląda :( Nie wiem co doradzać, ale to nie jest tak, że to jest TWÓJ problem, nie daj sobie tego wmówić. Razem w tym tkwicie, kłótnie i wyrzuty też mają wpływ na Twój stan. Skoro on nie chce to jaki ma plan, będzie czekał aż "zbierzesz się w sobie i zaczniesz żyć normalnie?"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alu - miałem lęk przed zwymiotowaniem też w domu, do tego doszło. Kilka razy miałem dość i poszedłem do ubikacji załatwić sprawę, ale nie mogłem skończyło się na odruchu wymiotnym, po tym wielka ulga i myśli czego tak naprawdę się boję. A następnego dnia znowu lęki mdłości i ból brzucha. Byłem wykończony psychicznie i fizycznie, zaczynała się już depresja, chciało mi się płakać, ale nie umiałem, miałem tylko łzy w oczach ze złości i bezsilności. Po drodze mało co uzależnił bym się od benzodiazepin brałem je codziennie przez 3 miesiące, tak leczył mnie poprzedni lekarz. Taj jak pisałem miesiąc temu znalazłem dobrego lekarza. Na pierwszej wizycie ustaliliśmy jakie leki najbardziej mi pomagały. No i jest poprawa, na ostatniej wizycie ustaliliśmy że poprawa na 60% a dążymy do 90%. Teraz mam zwiększoną dawkę leku, który dobrze rokuje. Mam niestety pewne nieprzyjemne efekty uboczne, bo powróciły mi natrętne myśli, których już od 3 lat nie miałem, i jakiegoś agresora mam, ale to powoli wygasa. Leki działają bardzo wyraznie przeciwlękowo i uspokajają somatykę, w przeciwieństwie do ssri które u mnie nic nie dają. Także jest lepiej, a czekam na dalszą poprawę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, chyba tak... nie wiem... Ciężko się z nim rozmawia. A ja nie chcę znów słuchać gadania, że jestem leń, że trzeba się zmuszać, czy "zgrabnych", niepozornych aluzji jaka to jestem nieperfekcyjna pani domu. Nie mam siły, ani ochoty na takie gry słowne. Z dwojga złego już wolę milczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też miałem podobny problem tylko że z ojcem - rozmowa z nim zawsze kończyła się obelgą i gadką, że się nie uczę ani nie pracuje . Któregoś dnia powiedziałem, mu że gdyby był w mojej skórze to by wiedział, co czuje kazdego dnia i nie byloby mu tak wesolo. Od tej pory jakby przygasil sie. Chyba zrozumiał, że w dużej mierze jest to jego wina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej wszystkim,

alu: tak zapisałam się już na konsultacje w czwartek jadę do katowic i zobaczymy:)

 

 

psychotropka'89 Kochana bardzo mi przykro że u Ciebie tak zle ,martwie się o twój stan. Zapisz się jak najszybciej na tą terapie kochana.

 

Pomagają Wam może tabletki ziołowe uspokajające bo zaczęłam brać ale nie wiem w zasadzie czy coś pomagają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha89, suuuuper! Dawaj znać co i jak i jakbyś potrzebowała pomocy - wal jak w dym! Ja przerabiam teraz ten program bardziej sumiennie i - nie chcę mówić tego głośno - mam przebłyski jakichś postępów!! Naprawdę, to wymaga 100% zaangażowania, pamiętaj o tym!! Trzymam kciuki, OGROMNIE!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu: DziękujęCi bardzo :) mam nadzieje że mi to coś pomoże .Zobaczymy jakie odniosę wrażenie po tych konsultacjach. Mój mąż najpierw pisał z nim maile i ten Pan mu napisał że przez ostatnie 3 lata pracował z 8 osobami cierpiącymi na emetofobie z czego 1-ej osobie to nie pomogło , a pozostałym albo objawy się zmniejszyły albo znikły całkowicie. Mam nadzieje że zalicze się to tej drugiej części.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu: Też się tak zastanawiałam czy to nie chodzi o Ciebie. Mój mąż pisał też z autorem tej książki o emetofobii bo chciał się dowiedzieć czy on nie znając się na tym poprzeczytaniu tej książki może mi pomóc ale ten autor olał sprawe chciał tylko żeby mój mąż mu przetłumaczył tą książkę na polski (bo jest ttłumaczem angielskiego z zawodu)w zamian za szkolenie w tej jego metodzie i tak dziwnie odpisywał po jednym zdaniu tylko.A ten terapeuta z Katowic odrazu rozpisał się chciał pomóc lepsze wrażenie zrobił na moim mężu:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha89, bo ten gość z Katowic jest naprawdę godny polecenia! Ja sama sobie zrobiłam kuku, bo się nie zabrałam za to na 100%, tylko jeździłam na spotkania i liczyłam, ze samo się zadzieje. A to wymaga OGROMNEJ PRACY.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha89, on Ci powie, że nikt poza Tobą samą nie może Ci pomóc i to niestety racja ;] ta nasza fobia to piekło na ziemi, no cóż poradzić :( Ja zaliczyłam dziś mega atak po zupie, no słodko :(

Bądź dobrej myśli, nastaw się pozytywnie i pamiętaj o ciężkiej pracy!! Będę Ci to przypominać jak mantre :)

Myślę, że i Ty i ja wiemy, ze żadne piguły nas z emeto nie wyleczą :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu: Ale mam nadzieje że on mnie jakoś pokieruje i pokaże jak mam to zrobić i z tego wyjść. Jeśli nie będę miała wyjścia to pójdę po tabletki żeby chociaż trochę mi to zagłuszyły ale mam nadzieje że nie będzie takiej konieczności bo dam radę z tego wyjść o własnych siłach:)

A już w porządku u Ciebie, czujesz się już ok?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha89, no ciut lepiej, ubrałam opaski akupresurowe i jakoś przeczekałam. Też czasem myślę, że może lżej by było z lekami ale no way, za dobrze siebie znam, nie przejdę okresu adaptacyjnego żadnego leku :( Nawet jak się zmobilizuję przez dzień-dwa to później dezerteruje i tyle z tego jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu: Właśnie lepiej by było z lekami ale jak je zacząć brać jak boimy się skutków ubocznych, to jest właśnie to. Ja jestem pozytywnie nastawiona dziś na 18 jadę na konsultacje zobaczymy jakie nastawienie będzie po:Da jak u Ciebie samopoczucie?

 

psychotropka'89 Co u Ciebie? lepiej coś? martwię się o Ciebie. Odezwij się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha89, strasznie mocno trzymam za Ciebie kciuki!!!

 

U mnie od paru dni nawet lepiej, mam ataki, ale zbieram się w sobie, chodzę na jogę, posprzatałam nawet mieszkanie (a raczej je odgruzowałam po mega awanturze...), nawet kilka razy się pomalowałam i stwierdziłam, że wyglądam dobrze. Dziś zaczęłam terapię behawioralno-poznawczą, żeby ktoś usystematyzował moją wiedzę, ćwiczenia itp, ale na razie mam mieszane uczucia. Wiem, że powinnam się sama zmobilizować, ale może jestem zbyt uparta i powinnam pozwolić, by ktoś mnie poprowadził? Oczywiscie w momencie gdy mi nieco lepiej (chwilę temu mnie mdliło masakrycznie, bo dostałam okres, ale zażyłam hydro i jest ciut lepiej) to od razu zaczynam kombinować ;]

 

Psychotropka, pisz co u Ciebie ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej dziewczyny. Sorki ze nie pisze ale nie mam dostepu do neta od kilku dni, bo nam router zajebali. Z gory wiec przepraszam za literowki ale pisze z telefonu.

 

Moj podopieczny ma zapalenie oskrzeli i zarazil mnie,bo jakze by inaczej. Wiec dla odmiany siedze znow w domu. Ciekawe kiedy mnie zwolnia. Potwornie mnie meczy kaszel.

Wczoraj mialam koszmarny dzien. Dostalam pieprzony okres. Bol, sranie zycia, mdlosci, atak paniki, duszacy kaszel, telepawki. I tak caly dzien. Boski dzien.

Dzisiaj na szczescie lepiej. Poprasowalam sterte ciuchow,siegajaca niemal sufitu, poukladalam w szafie,umylam gary,popralam. Nawet na zakupach bylismy z mezem. Kaszel chce mnie zadlawic ale trudno. Psychicznie mi lepiej. Jakos stara sie nie rozmyslac i nie snuc czarnych scenariuszy.

Spamilan prawie odstawilam z czego sie ciesze.

 

Tak jak wspomnialam, wczorajszy dzien byl koszmarem ale dzis jakby lepiej. Pomimo bolu gardla, pomimo kaszlu i tego zasranego okresu. Nienawidze "tych" dni... Szczerze nienawidze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×