Skocz do zawartości
Nerwica.com

Powołanie...?


maniek102

Rekomendowane odpowiedzi

Ja dziś byłam, i wszystko było okej, do czasu kiedy poszłam do Komunii i dostałam napadu lęku, i właśnie zrobiło mi się gorąco. Tydzień temu miałam takie myśli o powołaniu, przez tydzień było okej w tej kwestii, ale miałam wtedy myśli o grzechach itp. a teraz znowu nasiliły się myśli o powołaniu. Wiem, że tego nie chcę, mam plany na życie itp.

 

Wzięłam dziś Atarax, bo miałam jeszcze od lekarza rodzinnego i jest trochę lepiej. Najgorzej jest wieczorami i w nocy. Ulżyło mi trochę jak umówiłam się do psychologa, na razie prywatnie, ale wiem, że przyjmuje też na NFZ, więc później umówię się na NFZ. Podobno dobry psycholog, ludzie wychwalali na forum.

 

Wiem, że wszystkie te lęki wzięły się z stresowej sytuacji w jakiej się ostatnio znalazłam, mam lęki dotyczące przyszłości itp. Najgorzej, że te zaburzenia rujnują moje życie religijne :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czyli ,,zdrowie" to stan w ktorym nie czuje się konieczności wcale ? : ) koniecznosci podążania pewnymi pasjami?

u zdrowego się nazywa to pasją ... co po jakimś czasie moze ukazać sie jako ,,chore"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co wiem to powołanie wyraża się przede wszystkim w pragnieniu i nie jest "przymusowe".

 

No właśnie, ja nie czuję żadnego takiego pragnienia. Jestem normalną katoliczką, chodzę co niedziela do kościoła, ale nie należę do żadnej wspólnoty itp., nawet nie modlę się codziennie gorliwie tylko pacierz przed snem.

 

Tłumaczę sobie, że moje myśli są natrętne, bo czuję lęk przed nimi, mam ich dosyć, wywołują u mnie napady paniki. Czasami pojawiają się wyrzuty, że Bóg będzie na mnie zły itp. albo, że mnie przymusi żeby iść do zakonu. Wiem, że to bezsensu.... Wcześniej miałam inne myśli, więc to na pewno NN, ale czasami się zastanawiam za bardzo i wtedy pojawia się atak lęku.

 

Też miałam kiedyś myśli o zakonie, ale rozwiązałam to w następujący sposób. Przemyślałam sobie i wyszło takie coś co mi pomogło:

Ja: codziennie w kościele, dwie wspólnoty itd co = gorliwy katolik a może i fanatyk

do tego: słuchanie muzy, gra na instrumentach kiedy chcę i obserwacja nocnego nieba przez lornetkę i teleskop

Zakonnica: muza, instrumenty tylko w określonej godzinie przez określony czas, obserwacje odpadaja bo w zakonie od bodajże 22 sen dzień w dzień

 

Też tak sobie tłumaczę. Lubię chodzić na koncerty rockowe, chodzić do kina, spotykać się ze znajomymi. Albo wyobrażam sobie, że idę do zakonu "przymuszona" to później i tak bym uciekła po okresie próby ;p

 

Myślę, że te myśli wynikają ze strachu przed samotnością, i też strachu, że Bóg będzie na mnie zły albo że mnie przymusi do czegoś czego nie chcę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam dawno nikt tu się nie odzywał mam to samo co wy zaczeło się od człowieka na pielgrzymce z którym rozmawiałem powiedział mi że zostane księdzem niestety nie jest to moje marzenie i zmagam sie juz jakiś miesiąc z tym jest to uporczywe i natrętne myśli dziwne odbierają mi chęć życia

Kocham Boga uwielbiam go wielbie go i Maryje ale zawsze miałem wizje życia w małżęstwie polecam wam wszystkim modlitwę Nowenna Pompejańska pomódlcie się chodzi tu aby modlić sie 54 dni 3x różance dziennie polecam to działa dam świadectwo jak dokończe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam dawno nikt tu się nie odzywał mam to samo co wy zaczeło się od człowieka na pielgrzymce z którym rozmawiałem powiedział mi że zostane księdzem niestety nie jest to moje marzenie i zmagam sie juz jakiś miesiąc z tym jest to uporczywe i natrętne myśli dziwne odbierają mi chęć życia

Kocham Boga uwielbiam go wielbie go i Maryje ale zawsze miałem wizje życia w małżęstwie polecam wam wszystkim modlitwę Nowenna Pompejańska pomódlcie się chodzi tu aby modlić sie 54 dni 3x różance dziennie polecam to działa dam świadectwo jak dokończe

No pewnie - jak się modlisz, nie myślisz.

Kiedy myślisz, zaczynasz dostrzegać PUŁAPKĘ.

Jak ją zrozumiesz, inkwizycja spali Cię na stosie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jubysek, to jest jedno z bardziej popularnych natręctw - myśli na temat powołania do zakonu i z pewnością nie powinieneś ich traktować jako powołanie.

Każdy ma swoją naturalną ścieżkę rozwoju, jest umiejscowiony w swoich doświadczeniach, tożsamości i nie da się działać jako wolny człowiek poza tą ścieżką. Bóg też tak nie działa, bo to by było wbrew temu, jak człowieka stworzył, a stworzył go tak, że człowiek musi działać zgodnie ze swoim poczuciem sensu i w zgodzie z sobą. Gdybyś miał zostać księdzem, to byś doszedł do tego sam w ten sposób, że byłoby to właśnie zgodne z Tobą, to byłaby Twoja chęć. W tym momencie to nie jest zgodne z Tobą, nie ma doświadczeń, które by Cię do tego doprowadziły, nie ma możliwości abyś to wybrał w sposób wolny, Bóg by spudłował i chciał to naprawić zmuszając Cię do czegoś ? Nie sądzę :) Bóg przygotowuje ludzi do powołania jakie im wyznaczył, od urodzenia, krok po kroku. Ciebie widocznie przygotowuje do czegoś innego, skoro te myśli są dla Ciebie udręką.

To co powiedział Ci ktoś na pielgrzymce to tylko jego zdanie, jak widać nietrafione. Pobawił się ten ktoś niepotrzebnie we wróżkę, a tylko Bóg zna przyszłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jubysek, to jest jedno z bardziej popularnych natręctw - myśli na temat powołania do zakonu i z pewnością nie powinieneś ich traktować jako powołanie.

Każdy ma swoją naturalną ścieżkę rozwoju, jest umiejscowiony w swoich doświadczeniach, tożsamości i nie da się działać jako wolny człowiek poza tą ścieżką. ....

Upraszczając: byt kształtuje świadomość. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jubysek

o fajnie, że jest ktoś kto odmawia pompejankę. Obecnie jestem na 26 dniu błagalnej. To bardzo intensywna modliwa bo odmawia się wszystkie tajemnice. Dopiero tera prawidłowo odmawiam różaniec.

Za 2 mies napiszę czy moja modlitwa została wysłuchana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jubysek, powiem Ci tak: miałam kiedyś podobną sytuację tyle że z zakonnicami i zaczęłam się zastanawiać , "matko, a jak te siostry mają dar proroctwa". W Kościele jest coś takiego jak dar proroctwa, ale on rzadko dotyczy przyszłości. Nawet gdyby, to zawsze niesie ze sobą pokój i radość. Jeżeli niesie strach, zamęt - odrzucamy. I ja to potwierdzam, dostałam kiedyś prorocze słowo, które było w zasadzie w formie takiego "upomnienia", czyli w sumie nic miłego na pierwszy rzut oka, ale czułam niesamowitą radość! Poza tym rozmawiałam z księdzem i on powiedział, że jest z daleki od tego typu wizji, jak opisałeś. A teraz sobie poczytaj werset od 1 do 4. http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=299 : "a on pod wpływem Ducha mówi rzeczy tajemne. 3 Ten zaś, kto prorokuje, mówi ku zbudowaniu ludzi, ku ich pokrzepieniu i pociesze."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jubysek, to jest jedno z bardziej popularnych natręctw - myśli na temat powołania do zakonu i z pewnością nie powinieneś ich traktować jako powołanie.

Każdy ma swoją naturalną ścieżkę rozwoju, jest umiejscowiony w swoich doświadczeniach, tożsamości i nie da się działać jako wolny człowiek poza tą ścieżką. ....

Upraszczając: byt kształtuje świadomość. :mrgreen:

 

Nie, upraszczając, świadomość kształtuje wolę, a wola świadomość i nie można się radykalizować, pomijając któreś z tych dwóch działań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jubysek - gdyby nie było strachu, to też byłoby nienormalnie wg mnie. Bo patrząc nawet na zimno to wielka odpowiedzialność za innych, za siebie,konieczność dużej samodyscypliny, odrzucenia obłudy, życia w prawdzie. Przecież wielu kapłanów latami codziennie przyjmuje Ciało Pańskie. Ta bliskość Boga może budzić bojaźń. Ale to przecież nie koniec, a początek drogi. I w relacjach międzyludzkich miłościach, przyjaźniach też często zaczyna się od lęku. Boimy się reakcji tych, na którym nam zależy. A z wiekiem człowiek staje się ostrożniejszy. Ja chyba chciałbym więcej takich kapłanów, którzy dojrzeli do tego w trudach, także bojaźni i lęku, niż tych, którym przyszło to łatwo.

Bo to świadczy o głębokości, wrażliwości tych pierwszych. I taka jest często ich wiara, którą krzewią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga Ado, miałam identyczny problem jak Ty. Jeśli są to natrętne, obsesyjne myśli i budzą w Tobie strach i przygnębienie to jest to nerwica.

 

Zadałam podobne pytanie Siostrze Zakonnej i odpowiedziała: "Życie zakonne jest trudnym wyzwaniem i niestety trzeba spełnić warunki, których nie trzeba przy wyborze drogi małżeństwa. Takim wymogiem jest też odporność psychiczna na stres egzystencjalny. Z lękami, które chyba każdy w mniejszym bądź większym czy znikomym stopniu mamy można wspaniale egzystować w życiu świeckim ale w życiu konsekrowanym czy duchownym już nie, bo prawo kanoniczne określa takie wymogi."

 

http://www.katolik.pl/forum/read.php?f=1&t=334310&a=2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odniosę się do ''nowenny pompejańskiej'' o której pisał jubysek.

Udał mi się odmówić całą. Modlitwa została wysłuchana. Dostałam przedłużenie umowy na której mi tak zależało. Dlatego, że pojawiło się we mnie ‘’chcę’’.

Temat jest o powołaniu, szukaniu woli Bożej więc się dołożę.

W czasie nowenny dostałam taką odpowiedź: wierność małym rzeczom i natchnieniom.

Dekalog jest prosto napisany. A mimo to wielu ludzi nie rozumie go i błądzi.

Chodzi tu o wypełnianie podstawowych obowiązków.

Przykład

Jeśli nie zacznie się malować nigdy nie odkryję się w sobie talentu.

A później stawia się pytanie Bogu: - czy sztuka to moje powołanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze ktoś, kto przegląda wątki i będzie w stanie mi pomóc. Zdaję sobie sprawę, że wszelkie tematy dotyczące natrętnych myśli zostały już "przemielone", jednak w mojej głowie stale budzą się kolejne pytania.

Przejdę do rzeczy, mam 19 lat natręctwa myślowe dopadły mnie na początku grudnia podejrzewam, że jako skutek po długotrwałym stresie, niedostaniem się na wybrane studia, doszło do tego jeszcze niedożywienie, stały brak czasu. Według pani psycholog to właśnie fakt niedostania się na studia mógł mieć decydujący wpływ. Podjęłam już wcześniej decyzję, że na święta wracam do domu (poprawiam maturę), żeby w końcu dostać się na to, co chcę.

 

Zaczęło się od obsesyjnego strachu przed opętaniem. Praktycznie przez ten czas, w którym dręczyły mnie myśli i lęki nie zdawałam sobie sprawy, że to ma podłoże NN. (Wiem, że to TYLKO miesiąc, porównując do innych przypadków, ale ja nie mogłam normalnie funkcjonować). Rozpatrywałam to wszystko na serio, doszukiwałam się, mój umysł ciągle zadawał pytania a ja żyłam w ciągłym strachu...

Jestem osobą dość religijną, dlatego rozmawiałam o tym z zaufanym księdzem, uspokoił mnie, że to problem natury psychologicznej, sprawa znacząco ucichła.

Niestety nie całkowicie, bowiem żeby się pocieszyć przypomniało mi się, jak kiedyś po jakiś rekolekcjach zastanawiałam się "czy może powinnam iść do zakonu". Jednak nigdy mnie tam nie ciągnęło, wręcz przeciwnie. Myśli wtedy przeszły, natomiast ostatnio przerodziły się w prawdziwą obsesję i lęki.

Bogata wyobraźnia działała zdecydowanie na moją niekorzyść. Zaczęła się ciągła analiza, przymus doszukiwania się w sobie : "może nie wiem, czego chcę, czy aby na pewno to nie to, a może Bóg chce tego albo tamtego, a może jestem egoistką". Nie sposób wszystkiego wymienić. Dopiero wówczas, gdy zaczęłam się bać zwariowania, samej siebie, tego że nagle się zmienię w zupełnie inną osobę poszukałam informacji w internecie. Wypowiedzi osób, które walczą z czymś podobnym lub tę walkę wygrały naprawdę znacznie pomogły. Jednak nadal w mojej głowie pojawiają się jakieś "ale"...

Boję się już sama nie wiem czego... Najbardziej chyba tego,że nagle stanę się kimś zupełnie innym, Bóg zmieni mój sposób myślenia i pójdę do zakonu.

Tak wiem, to chore myślenie. Nigdy nie przypuszczałam,że przyjdzie mi o tym pisać.

Ale skoro całe życie miałam plany dotyczące tego, że założę rodzinę, będę miała dobry zawód i będę budowała życie na bazie relacji z Bogiem, to czy powinnam się obawiać ? Zawsze sądziłam,że moje plany są dobre. Wiedziałam czego chcę i do tego dążyłam. Teraz odczuwam nie wątpliwości, ale "przymus" doszukiwania się ich.

Rozpisałam się, ale i tak czuję, że to niewiele informacji. Mam wielką nadzieję, że znajdzie się ktoś cierpliwy, może ktoś kto miał podobnie i mnie zrozumie. Czy to mi przejdzie i będę mogła wrócić do tej normalnej siebie ?

Z góry dziękuję za przeczytanie o moim problemie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

celinaa96, bardzo dobrze, że rozmawiasz z księdzem i psychologiem, szukasz pomocy.

U mnie problemy zaczęły się na pierwszym roku studiów, to nie najłatwiejszy okres i u wielu osób z problemami zaczęły się one w tym okresie. Pocieszające jest to, że w Twoim wieku ma się jeszcze dużą plastyczność psychiczną i wiele rzeczy można sobie wypracować, poukładać. To nie jest jeszcze raczej etap dojrzałości i można dużo zrobić, żeby poradzić sobie z własną psychiką. Choć może to trwać kilka lat, co nie znaczy, że objawy muszą być cały czas silne.

U Ciebie widać z opisu, że masz skłonność do obsesyjnych myśli. Wiele osób z natręctwem zaczyna opis od pokazania, że nie jest to pierwszy ich problem tego typu, jest to chęć zaznaczenia, że myśli, które je dręczą, podobnie jak wcześniejsze, uważają one za sprzeczne ze swoimi pragnieniami, absurdalne. Ale nie mają stuprocentowej pewności i przez to narasta lęk.

<>, <>, <>- to różne wersje myśli, które nakręcają nerwicę i ciągną na manowce. W gruncie rzeczy ta druga "osobowość" to lęk. Nie można oddawać swojej podmiotowości, chcesz czego chcesz i tyle. Nie chcesz czego nie chcesz. Nie ma drugiego dna, to tylko lęki czy echa jakichś nierozwiązanych konfliktów nie dotyczących powołania. Być może niepewność co do własnych umiejętności decydowania o sobie, brak zaufania do siebie. Lub efekt zbyt magicznego rozumienia powołania. A powołanie dotyka serca, tego kim jesteśmy. Nie można się stać nagle stać kimś innym, nie jesteśmy robotami, żeby Bóg nas miał nagle przeprogramować. Często osoby najpierw poznają jakiś zakon, siostry w nim przebywające i czują, że to miejsce dla nich. Powołanie opiera się na jakichś realnych doświadczeniach. To że się kiedyś nad życiem w zakonie zastanawiałaś, to normalne, bo myślimy nad wieloma możliwościami. Nad najbardziej szalonymi pomysłami. I wybieramy coś dla siebie. Potem nieraz zmieniamy koncepcję, bo ciągle w życiu się czegoś uczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren,

dziękuję Ci bardzo. Muszę przyznać, że przeszukując fora internetowe i wątki tutaj natknęłam się na kilka Twoich postów i to one w szczególności podnosiły mnie na duchu i z tego fałszywego myślenia.

To, że jakąś grupa osób miała lub ma problemu zbliżone do moich nieco uspokaja, jednak w głowie ciągle pojawiają się myśli "a co jeśli moja sytuacja jest inna ? co jeśli mi nie przejdzie?"

Naprawdę marzę o tym, żeby opuściły mnie te wszystkie dręczące myśli. Poznałam niedawno fajnego chłopaka. Przy normalnych okolicznościach byłabym super szczęśliwa a teraz coś mi nie pozwala, mimo że zawsze o tym marzyłam i przecież nadal marzę! Zaczynam się doszukiwać: "a co jeśli ja się z nikim nie dogadam, co jeśli nie nadaję się do związku itp."

Zawsze miałam dobrą relację z Bogiem, tak mi się wydaję, dlatego pewnie te natrętne myśli są dodatkowo trudne dla mnie. Chcę żyć w wierze, ale nie chcę wariować i przesadzać :(

Nigdy nie chciałam i nie chcę iść do zakonu. Czasem wymyślam, że wolałabym już to i to, byle tylko nie zakon. Przeraża mnie myśl, że to może się zmienić, że mogę chcieć kiedyś ( a przecież nie chcę!). Tak, jakbym miała z dnia na dzień stać się inną osobą, utracić tożsamość na rzecz czegoś innego. Nie chcę już analizować... Czy ten stan minie ?

I teraz bardziej konkretne pytanie, czy warto iść do psychiatry po leki ? Miałam już takie chwile, że chciałam jak najszybciej tam biec, byle tylko przestać myśleć i normalnie żyć. Lubię swoje życie i nie chcę go zmieniać. :(

W przyszłym tygodniu mam dopiero drugą konsultację u psychologa. Potem może zdecyduję się psychoterapię, to drogie, ale trudno... jeśli pomoże. Czy ktoś z Was przechodził taką terapię ?

Przepraszam, znów się wyżaliłam. Dziękuję za każde wsparcie;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stop this madness !@

Ludzie, wiadomo świat jest zły i zepsuty, ale reagowanie na to w ten samodestruktywny sposób, znaczy reagowanie ''powołaniem'', nie jest lepszy od cięcia się żyletką..... Natury i tak nie oszukacie i więszość z was potem będzie molestować dzieci... i po co? Bo uległem sieczce którą wmawiano mi od dziecka ?

Świat należy zmieniać na lepsze, a nie usprawiedliwiać całe te zło istnieniem jakiegoś semickiego bóstwa, które rozliczy wszystko w przyszłym świecie //// Znacie jakieś inne światy, wymiary że takie bzdury pleciecie? Prawda jest taka, że religia katolica to religia egoistyczna. CO niektórym w temacie radzę się porządnie wysrać, albo przenieś ten temat do działu ''schizofrenia''

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może uczynicie dzięki temu świat lepszym?? Chrześcijanie rządzili światem przez wieki, wieki mordów i wojen religijnych, wieki ciemnoty i Hipokryzji(Inkwizycja, mordowanie w imię boga w Amerykach, Dysputy kardynałów ''CZy indianie są ludźmi mającymi duszę'' itp. z Nowych czasów to korzystanie z robotników przymusowych przez ''klechów stan'' podczas 2 wojny światowej w Niemczech, czy sprzyjanie dyktatorom przez jana bambra 2), raczej nic dobrego z tego nie wynikło. Wasza chęć brnięcia w ''powołanie''; wynika z ciemnoty i lęku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że jakąś grupa osób miała lub ma problemu zbliżone do moich nieco uspokaja, jednak w głowie ciągle pojawiają się myśli "a co jeśli moja sytuacja jest inna ? co jeśli mi nie przejdzie?"

Naprawdę marzę o tym, żeby opuściły mnie te wszystkie dręczące myśli. Poznałam niedawno fajnego chłopaka. Przy normalnych okolicznościach byłabym super szczęśliwa a teraz coś mi nie pozwala, mimo że zawsze o tym marzyłam i przecież nadal marzę! Zaczynam się doszukiwać: "a co jeśli ja się z nikim nie dogadam, co jeśli nie nadaję się do związku itp."

 

Na tym to dziadostwo polega, że zawsze jest jakieś "a co jeśli", jakiś kontrargument. Dlatego, jak kiedyś mi powiedziała pani psycholog, w którymś momencie trzeba uciąć te rozważania, bo i tak się do niczego nie dojdzie.

Ze swojego doświadczenia wiem, że trzeba nieraz nie walczyć z natrętnymi myślami, odpocząć od walki. Ogólnie dobre jest dużo odpoczynku i powrót do porzuconych przyjemności, zainteresowań.

Z tym chłopakiem możesz wpaść w pułapkę, taką że on będzie dla Ciebie "deską ratunku", żeby zaprzeczyć myślom o powołaniu i będziesz szukać w tym jakiegoś potwierdzenia, jak coś nie wyjdzie, to zwiększy Ci się lęk a propos powołania. A co jeśli to nie jest ten właściwy chłopak, tylko 10-ty z kolei będzie właściwy, którego poznasz za x lat?

Jeśli chodzi o leki - jakbym była na Twoim miejscu, to bym wzięła. Są leki (SSRI lub SNRI), które dobrze działają na natręctwa. Żałuję że ich od razu nie dostałam, tylko jakieś shity. Problem z nimi jest taki, że później bardzo ciężko je odstawić, częste są po odstawieniu nawroty. Mają też skutki ujemne: mogą trochę obniżać koncentrację i intensywność przeżywania - co jest dobre w przypadku objawów nerwicy, gorsze jeśli chodzi o resztę, mogą też obniżać motywację do działania. Ale moim zdaniem to jest i tak lepsze niż koszmar nerwicy natręctw. Da się żyć. Na lekach, z wyciszonymi trochę objawami, łatwiej przejść terapię,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nortt, ależ mi pomogłeś ! Od razu czuję się lepiej.

Nie ma za co, a jak masz jeszcze wątpliwości co do powołania, to po prostu przeczytaj pismo święte(Najlepiej w orginale) Jezus jasno się wyraża''Darmo dostaliście, darmo rozdajcie'', to co robi ten cały watykan to bluźnierstwo i świętokradztwo w imię mamona i macania dzieciaków, podbudowywania własnego wydumanego ego, egoizm i wszystko co najgorsze na świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że jakąś grupa osób miała lub ma problemu zbliżone do moich nieco uspokaja, jednak w głowie ciągle pojawiają się myśli "a co jeśli moja sytuacja jest inna ? co jeśli mi nie przejdzie?"

Naprawdę marzę o tym, żeby opuściły mnie te wszystkie dręczące myśli. Poznałam niedawno fajnego chłopaka. Przy normalnych okolicznościach byłabym super szczęśliwa a teraz coś mi nie pozwala, mimo że zawsze o tym marzyłam i przecież nadal marzę! Zaczynam się doszukiwać: "a co jeśli ja się z nikim nie dogadam, co jeśli nie nadaję się do związku itp."

 

Na tym to dziadostwo polega, że zawsze jest jakieś "a co jeśli", jakiś kontrargument. Dlatego, jak kiedyś mi powiedziała pani psycholog, w którymś momencie trzeba uciąć te rozważania, bo i tak się do niczego nie dojdzie.

Ze swojego doświadczenia wiem, że trzeba nieraz nie walczyć z natrętnymi myślami, odpocząć od walki. Ogólnie dobre jest dużo odpoczynku i powrót do porzuconych przyjemności, zainteresowań.

Z tym chłopakiem możesz wpaść w pułapkę, taką że on będzie dla Ciebie "deską ratunku", żeby zaprzeczyć myślom o powołaniu i będziesz szukać w tym jakiegoś potwierdzenia, jak coś nie wyjdzie, to zwiększy Ci się lęk a propos powołania. A co jeśli to nie jest ten właściwy chłopak, tylko 10-ty z kolei będzie właściwy, którego poznasz za x lat?

,

 

Masz rację, nie chcę wiązać się z kimkolwiek, uciekać od myśli i w kółko coś potwierdzać. Tym bardziej, że nigdy nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, jak chcę żyć. To skomplikowane, bo muszę analizować to, czego nie chcę. Mam nadzieję mimo wszystko, że to minie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×