Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

DarkMaster, Sylwester dobra rzecz ja się dzisiaj napije i potańczę ;)

Idę z paczką przyjaciół do lokalu,

Samopoczucie świetne u mnie ;)

Na bogato będzię :mrgreen:

 

Dobrze to słyszeć!

Ja też idę ze znajomymi do lokalu na imprezę, będziemy grać w planszówki i dobrze się bawić:) ja i przyjaciółka na trzeźwo, heh... Ale co tam. W końcu to tylko alko. Byleby Cola zero była w barze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sie w swieta najadlem bo sa po to. Najebalem sie tez, ale raz. Pogmiewajcie sie jak chcecie ale zyczyc wesolych swiat chadowcowi... Wesolych? A z czego tu sie cieszyc? Szczesliwego nowego roku? Po hoj skoro wciaz bede chory.

 

Guern co do wspollokatorki z borderem to sie nie dziwie. Cos wiem o tym zabuzeniu i pomimo ze trzeba byc tolerancyjnym to mamy dosc swoich problemow i chron swoja dupe. Szkoda resztek psychiki na ogarnianie jej. Kumpeli z roboty corka ma kolezanke z borderem. Jak slucham to pochlastac sie idzie. Szanuje te osoby mocno, ale resztki nie zszarganej psychy bym nie poswiecil. Katapultuj sie.

 

A mnie i kolezanki i kolegow z roboty wydymali tradycyjnie juz mocno w dupe na sucho bo mialbyc sylwester wolny a pracowalem 6-14. Polowa wziela na żądanie, ja nie bo to skresla premie za grudzien. I takbym spal do 10 wiec... Posiedzialem na mieszkaniu z rodzicami bo wychodzic mi sie nawet nie chcialo, chlac duzo tez nie. Kiedys mi bardziej zalezalo by wyparowac z chaty w ten dzien. Chyba sie stazeje. Cos wypilem i tak mi sie stary rok wyjebal. Nie ma co cudowac ze nowy bedzie lepszy heheh.

 

Swoj stan nie okresle jako remisja. Szereg objawow towarzyszy przy kazdym spojrzeniu i oddechu. W glebokiej deprze tez nie jestem ani nie w hipo. To lekka deprecha z elementami lekkiej hipo z udawaniem przed innymi ze jest normalnie. No wlasnie, mozecie mi zyczyc.... i zeby bylo normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się tak bardzo chujowo. Jakbym źle czula się od zawsze. Jakbym nigdy nie czuła się w przeszłości szczęśliwa. Wszystko jest bezbarwne. Wszystko jest nijakie. Żadna czynność nie ma większego sensu. Rozmowy z ludźmi męczą. Leżenie w łóżku jest jedyną opcją, ale też czuję się wtedy strasznie. Mam ochotę uciec przed wszystkimi. Nauczyłam się świetnir grać, że jest ok. Normalnie rozmawiać. Czuję się stłumiona. Nie mam nawet siły czytać książek. Nie zależy mi kurwa na niczym. Męczy mnie ten stan. Nie wiem, jak to nazwać. Cierpienie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Guern co do wspollokatorki z borderem to sie nie dziwie. Cos wiem o tym zabuzeniu i pomimo ze trzeba byc tolerancyjnym to mamy dosc swoich problemow i chron swoja dupe. Szkoda resztek psychiki na ogarnianie jej. Kumpeli z roboty corka ma kolezanke z borderem. Jak slucham to pochlastac sie idzie. Szanuje te osoby mocno, ale resztki nie zszarganej psychy bym nie poswiecil. Katapultuj sie.

Wiesz, rozwijając szerzej temat to ja przecież też mam bordera i co gorsze mam bardzo podobny charakter problemów co ona :roll:

Gdy było wszystko z nami ok, to była to jedna z najwspanialszych znajomości w moim życiu. Baaardzo dużo wspaniałych chwil spędzonych razem, jest co wspominać ;)

Wiesz jak to z borderami, gdy zaczynają być wypełniane deficyty mogą być naprawdę super. Wtedy pokazują jakimi wspaniałymi i wartościowymi są ludźmi...

 

Niestety prędzej czy później aktywowały się destrukcyjne mechanizmy i lawinowo kwas zaczął się potęgować. Szczególnie, że oboje jesteśmy bardzo wrażliwi.

Dlatego wszystko bardzo szybko się skumulowało :(

 

I owszem, wg mnie relacja dwóch mocno zaburzonych osób jest praktycznie niemożliwa do utrzymania. Jeśli się da, to trzeba dużo cierpliwości i odporności z dwóch stron, co jest mega wyzwaniem i niezłym wyczynem.

 

Tak, podjąłem decyzję wyprowadzki z powodu, który napisałeś. Jesteśmy - a właściwie to byliśmy - dla siebie tolerancyjni i wyrozumiali, ale koniec końców szkodzimy sobie nawzajem i lepiej jest skończyć ten stan rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nowy rok mnie przeraża. Boję się, że nie dam rady.

Trzym się dziewczyno, nie ma co zbytnio rozmyślać. Będzie co będzie, na pewno nie to, co w głowie Ci się kłębi.

Jeśli mogę wyrazić swoją opinię to proponuję w złym stanie nie angażować się w żadne bliskie relacje ani nie podejmować niepotrzebnie ważnych decyzji życiowych.

Im potrzeba jest silniejsza, tym większe straty przyniesie ta znajomość. Tym bardziej z "jednym z nas" :P

 

Pozdrawiam Cię kobieto o nietuzinkowej urodzie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest ode mnie starszy. Ma dziecko. Też jest na terapii. Ma problemy z alkoholem.

 

Nie za dobrze, problemy z alkoholem, to znaczy, że pije czy że pił?

 

Kiedyś pił i ostro ćpał. Teraz pije raz na jakiś czas z tendencją do wpadania w ciągi.

 

Nowy rok mnie przeraża. Boję się, że nie dam rady.

Trzym się dziewczyno, nie ma co zbytnio rozmyślać. Będzie co będzie, na pewno nie to, co w głowie Ci się kłębi.

Dzięki. Chcę wierzyć w to, że te złe rzeczy żyją tylko w mojej głowie, a rzeczywistość jest inna.

 

Jeśli mogę wyrazić swoją opinię to proponuję w złym stanie nie angażować się w żadne bliskie relacje ani nie podejmować niepotrzebnie ważnych decyzji życiowych.

Im potrzeba jest silniejsza, tym większe straty przyniesie ta znajomość. Tym bardziej z "jednym z nas" :P

 

Pozdrawiam Cię kobieto o nietuzinkowej urodzie!

Masz rację. Na ,,zdrowy rozum", to ja to rozumiem...

Dziękuję za komplement. To kochane z Twojej strony. :oops: Przez leki utyłam mocno i nie wyglądam już tak, jak jeszcze 3 miesiące temu. Jak na zdjęciach. Ale wierzę, że się pozbieram i będę znów dobrze wyglądać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Guernone, to, co piszesz o wyprowadzce... To takie dojrzałe z Twojej strony. Brzmi, jak przemyślana decyzja. Masz chyba dużą świadomość swojej choroby. Zazdroszczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozdrawiam Cię kobieto o nietuzinkowej urodzie!

Masz rację. Na ,,zdrowy rozum", to ja to rozumiem...

Dziękuję za komplement. To kochane z Twojej strony. :oops: Przez leki utyłam mocno i nie wyglądam już tak, jak jeszcze 3 miesiące temu. Jak na zdjęciach. Ale wierzę, że się pozbieram i będę znów dobrze wyglądać.

Spoko :)

Parę kg w tę czy w tę nie robi mi różnicy 8)

 

Guernone, to, co piszesz o wyprowadzce... To takie dojrzałe z Twojej strony. Brzmi, jak przemyślana decyzja. Masz chyba dużą świadomość swojej choroby. Zazdroszczę.

Mam świadomość, że dużo jeszcze o sobie nie wiem...

No cóż... Czasami narobi się bajzel i mam poczucie winy. Jest to dla mnie trudne szczególnie wtedy, gdy znów popełniam ten sam błąd i coś tracę lub psuję.

Wtedy mam wyrzuty sumienia, ale jedyne co mogę zrobić to wziąć to na klatę i podjąć męską decyzję jeśli trzeba.

Ale jak to ktoś w tym temacie napisał: było, minęło, nikt nie zginął. Trzeba iść dalej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest ode mnie starszy. Ma dziecko. Też jest na terapii. Ma problemy z alkoholem.

 

Nie za dobrze, problemy z alkoholem, to znaczy, że pije czy że pił?

 

Kiedyś pił i ostro ćpał. Teraz pije raz na jakiś czas z tendencją do wpadania w ciągi.

 

To lęki są uzasadnione, jeśli alkoholik nie przeszedł skutecznej terapii, to raczej będzie destruktywnie oddziaływał na swoje otoczenie, a im bliżej ktoś z nim będzie, tym bardziej będzie go to obciążać. Ciągi to poważna sprawa, nawet jeśli między nimi ktoś jest trzeźwy jak św Franciszek. Moim zdaniem lepiej nie wychodzić poza przyjaźń, dopóki ktoś się nie upora z takimi problemami (a nie jest to proste i szybkie, nie zawsze się w ogóle udaje) i mieć swoje życie, nie wiązać jakichś nadziei. Serce nie sługa, ale zdrowie też nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chadowcy, czy ktoś z Was - czy to w manii, czy to w depresji - doświadczył urojeń? Od dawna dzieje się ze mną coś dziwnego, ale wstydzę się o tym powiedzieć psycholożce i lekarzowi. Jestem przekonana, że mam zdolności magiczne. Telepatia, przeczucia co do innych osób (zawsze się sprawdzają), przepowiadanie przyszłości. Ostatnio na półce zaczęły przesuwać mi się przedmioty. W mojej rodzinie w poprzednich pokoleniach miałam kobiety, które również miały takie zdolności, jedna była medium.

Kiedyś, gdy byłam mocno wierząca, jeden ksiądz powiedział mi, że musi modlić się nade mną o uwolnienie od tej ,,spuścizny". Bardzo się wtedy bałam. Byłam młodą dziewczyną. Bałam się wszelkich okultystycznych symboli, magii... W zasadzie zostało mi to do dziś, ale tego, co dzieje się ze mną, jakoś się nie boję. Wydaje mi się to naturalne. Gdy z członkiem mojej rodziny dzieje się coś dziwnego - wiem o tym. Np. wiedziałam, że mój brat miał wypadek i wyszedł z niego cało, choć mama zadzwoniła do mnie dopiero pół godziny po zdarzeniu. Albo i śmieszne - na drugim roku bardzo ciężko szedł mi jeden przedmiot. Przez cały semestr przepowiadałam sobie pytania na kolokwia (sześć sprawdzianów!) i za każdym razem się sprawdzały. Dzięki temu zdałam.

Teraz, gdy zobaczyłam kilka dni temu przesuwający się po półce słoik, przestrszyłam się trochę. Czy ja mam nasrane w głowie, czy co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chadowcy, czy ktoś z Was - czy to w manii, czy to w depresji - doświadczył urojeń?

 

W hipomani i depresji, zarówno.

 

Tylko nalezy rozroznic czym jest urojenie. Kazdy moze przeczytac sobie jesli nie wie.

Przesuwajace sie przedmioty to nie urojenia, to omamy wzrokowe, halucynacje.

W ostrych stanach chadu czasami mozna doznac omam sluchowych i wzrokowych jednak nie jest to az tak czeste i dlugie jak u schizofrenikow. Kiedys liznelem tematu przez chwile co lekarka mi wyjasnila ze to przez moj katastroficzny stan, kumulacja "wysokiego cisnienia" itp itd ze mialem prawo cos uslyszec i ze nie ma to nic wspolnego ze schizofrenia. Jest z Toba az tak zle? Jesli Ci to przeszkadza i zabuza funkcjonowanie to sama zdecyduj czy powiesz lekarzowi.

 

Na dworzu jest tak zimno ze az gile w nosie zamarzaja. Nawet pies odrazu pod klatka sika sra i chce na chatke, sie nie dziwie mi to na reke nie. Dizel ma humory ale pracuje nad nim by palil od kopa. Zapowiada sie piekny tydzien pracy. Mam delegacje na druga hale wachac smrod przy produkcji kostki wc. Nie zaszkodzi mi tradycyjnie bo pod deklem nie ma co zzerac he. Aby do piatku i oby zlal sie z sobota.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zanim dostalam leki odpowiednie to regularnie slyszalam glosy.

 

Teraz czuje sie strasznie. Nieprzespana wczorajsza noc za mną, jestem mega zmeczona, a nie moge zmrozyc oka - marze o śnie. W glowie mi tak strasznie, strasznie dziwnie. Źle. Nie pamietam kiedy tak mi dzownie bylo. Serce mi wali. Mdłości. Rzygałam dzis. Cos mi krzyczy w glowie.

Wzielam 0,5mg klona, moze mnie wybawi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie po niedzielnej chandrze, wczoraj zapewniłam sobie relaks od rana i rozluźnienie i już byłam bliska myśleć, że dążę ku względnej stabilności. Niestety się nie udało, bo wczoraj wieczorem dostałam kolejny kopniak w dupę od życia, który był zupełnie niezależny ode mnie i nie miałam na niego wpływy przez co mój nastrój znacznie podupadł, powiedziałabym nawet runął... Nie chcę rozwijać tematu, bo to osobiste, nowe i trudne dla mnie :zonk: Można trochę to podpiąć pod kolejną przewlekłą chorobę, deficyt, niedobór organizmu, z którym być może nigdy się nie uporam...

Cholera! Jak to jest, że jednym żyje się gładko dzień za dniem, a drudzy, gdy tylko wynurzą się na powierzchnię dostają kolejny cios by spaść na dno??! Nie chcę się nad sobą użalać, bo nie w tym rzecz, ale kur*wsko mnie denerwuję, że wszystkie pieprzone plagi egipskie tego świata muszą spadać właśnie na mnie... Bo co?! Bo mam większą wrażliwość oraz przejmuję się każdą pierdołą po 100kroć bardziej niż przeciętniak który je, sra, chodzi do pracy i śpi w najlepszych i stałych dla siebie godzinach? Ktoś chce sprawdzić ile jeszcze wytrzymam??! Cały czas walczę, nadal próbuję się nie poddać, nie wpuszczam depresji do swojego życia, ale boję się, że już niewiele tej cierpliwości i siły do walki mi pozostało... Próbuję ustawić się na prywatną wizytę do psycholog, do której chodziłam prawie 5 lat temu przed diagnozą, bo miło ją wspominam..., może ona trochę mnie wyciszy i naprostuje. Podjęłam decyzję, że nie będę obarczać swoimi problemami rodziny i przyjaciół, bo ta pierwsza i tak ma mnie gdzieś i nie zrozumie, a tych drugich mi szkoda, więc niech sobie żyją swoim życiem...

Uciekam do szarej codzienności i obowiązków.

 

Joaszka, trzymaj się dzielnie, wspieram myślami i poniekąd chyba nawet zazdroszczę Ci tego szpitala, bo może i mnie by się przydał...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:(

Ktoś był może na oddziale dziennym n Gruzińskiej w Warszawie lub coś słyszał? Bo na forum nic nie ma.

 

 

Ja tam chodzę do przychodni, nie jest az tak zle od siebie bym mogla polecić dzienny ale w Instytucie na Sobieskiego, 12 tyg, oddział specjalnie dla osób z chorobami afektywnymi, nie ma co sie bać takiego oddziału zajęcia od pon do pt do 13,14 a weekendy wolne :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szpital wiele nie da. Przynajmniej takie mam doświadczenia. Mit o ustawianiu leków to niestety tylko mit :). Jak antydepresant ma zadziałać to zadziała po zwykłej recepcie od konowała w przychodni w Koziej Wólce. Też przerabiałem psychoterapie, pobyt na oddziale, zmiany leków, zmiany psychologów, zmiany psychiatrów na bardziej renomowanych. Wszystko to gówno dało. Choruje 9 lat. Zaakceptowałem chorobę. Trzeba do tego dojrzeć. Żyje swoim prostym życiem i mam wyjebane :). Niech się ono toczy i po co te szarpania? Nie chodzę już nawet do lekarza psychiatry. Chodzi moja Matka po gotowe recki dla mnie. Jadę na fluoksetynie i tak zostanie. Jedyny możliwy wariant to odstawienie leków, albo spróbowanie nowych, które wyjdą za jakiś czas.Trzymajcie się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szpital wiele nie da. Przynajmniej takie mam doświadczenia. Mit o ustawianiu leków to niestety tylko mit :). Jak antydepresant ma zadziałać to zadziała po zwykłej recepcie od konowała w przychodni w Koziej Wólce. Też przerabiałem psychoterapie, pobyt na oddziale, zmiany leków, zmiany psychologów, zmiany psychiatrów na bardziej renomowanych. Wszystko to gówno dało. Choruje 9 lat. Zaakceptowałem chorobę. Trzeba do tego dojrzeć. Żyje swoim prostym życiem i mam wyjebane :). Niech się ono toczy i po co te szarpania? Nie chodzę już nawet do lekarza psychiatry. Chodzi moja Matka po gotowe recki dla mnie. Jadę na fluoksetynie i tak zostanie. Jedyny możliwy wariant to odstawienie leków, albo spróbowanie nowych, które wyjdą za jakiś czas.Trzymajcie się :)

 

Też coś tak czuję. Przerobiłam już chyba wszystkie stabilizatory. Jestem strasznie zmęczona ciągłymi zmianami leków.

Psychoterapia dużo mi dała, jeśli chodzi o pokonywanie lęków. Mam nadzieję, że tu ta psychoterapia też mi coś da... Że zaakceptuję moją chorobę.

Ale mam dość wpadania w depresję tak często. Chcę mieć choć siłę na te proste życie, o którym piszesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×