Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Psychotropka`89, ojej, strasznie mi przykro!! :( Ja pochowałam babcię 10 lat temu i też ciężko to przeżyłam. Bardzo Ci współczuję. Nic dziwnego, że lęki masz nasilone :(

 

Taki sok można kupić np. w sklepach ekologicznych. Ja zamierzam go popijać, bo to coś co raczej wyjdzie na zdrowie. I mnie lęki na stałym poziomie, nie rosną bo już chyba większe być nie mogą :P mdli mnie codziennie praktycznie całe dnie, ale uczę się to ignorować, jem, chodzę nawet na jogę. No do przodu, ale mocno pracuję nad poprawieniem sobie jakości życia, bo póki co to każdy dzień wydaje mi się rozpoczynaniem walki od początku. To błędne koło jest niesamowite! :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was po dłuższej nieobecności

Opowiem Wam historię z zeszłego tygodnia. Było w pracy poimieninowe ciasto, które ja bym dawno kiblem spuściła, ale nie moje, więc się nie wtrącałam. Któregoś dnia koleżanka z pokoju połakomiła się i po jakichś dwóch godzinach mówi; ”Jakoś mi niedobrze i żołądek mnie boli”. Moje pierwsze podejrzenie padło na ciasto. Podchodzę, patrzę i oczom nie wierzę. Ono po prostu kwitnie na zielono. Wącham - ewidentna pleśń. Ja nie wiem jak można wrąbać dwa kawały zielonego ciasta i tego nie widzieć i nie czuć. :shock:

Ale ad rem. Koleżanka całkiem nie emeto, do życia podchodzi racjonalnie, więc jak się struła to naprawdę, a jak mówi „Chce mi się rzygać” to znaczy, że chce jej się rzygać. Bez ściemy.

Obserwowałam ją jak jakiś okaz. Nie rzygała, a po 2 kubkach mięty i 5 godzinach powiedziała: „Jest lepiej”. Konkluzja: Skoro ona nie rzygała po spleśniałym na zielono cieście, to znaczy, że Wy NIE MACIE PRAWA nawet mieć mdłości po normalnym, świeżym jedzeniu.

Takie jest moje przesłanie na dzisiejszy wieczór.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Queenie, :uklon: dziękuję za ten wpis.

Ja dziś zjadłam rano kanapki z "dziwnym" pomidorem. Było mi po nim niedobrze, jeździło mi po flakach. Wypiłam mięte, zjadłam bułkę, potem obiad. Wróciłam do domu i mój W. mówi, że robi sobie kanapki i czy jadłam pomidora. Mówię, że tak ale jakiś dziwny był. Mój go spróbował, zrobił zniesmaczoną minę i wypluł, mówiąc "on jest ZEPSUTY! Serio go jadłaś?!" :oops: Ano, zjadłam... I póki co żyję. Dodam, że podejrzewam, że jeśli miałabym po nim rzygać, to już by to nastąpiło. :bezradny:

 

alu, dziękuję za wyrazy współczucia... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ooooo rany, ja to nie tknę niczego co choćby wygląda podejrzanie :P Dzięki temu odpadł mi lęk przed zatruciem pokarmowym, gdyby nie te rota i norowirusy to byłabym naprawdę szczęśliwym człowiekiem!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, ja też nie tknę ale przed okresem mam okropnie dziwne smaki. Wszystko jest dla mnie gorzkie, dziwne, metaliczne. Myślałam, że ten smak dzisiejszego pomidora, to był wynik szalejących hormonów. :bezradny: W innym wypadku w życiu bym go nie tknęła. No ale jak widać żyję mój żołądek też żyje. ;)

A na temat tych wirusów, to nawet słyszeć nie chcę. Brrr... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ooooo rany, ja to nie tknę niczego co choćby wygląda podejrzanie :P Dzięki temu odpadł mi lęk przed zatruciem pokarmowym, gdyby nie te rota i norowirusy to byłabym naprawdę szczęśliwym człowiekiem!

 

Uważam tak samo ;) bo ostruć się jest ciężko, wystarczy nie jeść podejrzanych rzeczy i sprawdzać daty. Mnie osobiście odrzuca jedzenie które leży dłużej niż 2 dni w lodówce.. Nie pamiętam kiedy ostatnio się zatrułam (pomijając zatrucie alkoholowe ale tu też wystraczy pić z umiarem żeby do tego nie doszlo).

 

Jestem w trakcie leczenia u psychoterapety, ostatnio często wypytywana jestem o rodzine, ich lęki, stosunki miedzy nami. Psychoterapeutka powiedziala mi wczoraj, ze lęki nie biorą się znikąd i na pewno musiało się coś stać w przeszłości że się ich nabawiłam. I tu nie chodzi o to, że w dzieciństwie często wymiotowalas, albo źle to znosiłaś bo tak naprawde nikt jako dzieciak nie lubił wymiotować, tylko musiały być jakies inne powody. Po dłuższym zastanowieniu stwierdzilam ze to chyba przez moje relacje z rodzicami i wspomnienia z przeszłości, niby są dobre ale z drugiej strony nie. Moja mama jest nadopiekuńcza, ale jak byłam mała potrafiła mnie zbić. Nie było to normalne, do tej pory pamiętam niektóre takie sytuacje. Moi rodzice są po 60 dużo przeklinają, czesto kłócą i pochodzą ze wsi, troche takiej patologicznej, prawie sami alkoholicy. Im tez sie niestety to udzieliło w pewnym stopniu. Nie ma dnia bez jednego piwka. A jak są imprezy rodzinne to zawsze wódka wchodzi w gre nawet w bardzo dużych ilościach. Bardzo mi to przeszkadza, często wychodziły kłotnie z tego powodu.

 

Teoretycznie nie ma to nic wspólnego z emetofobią, ale myślę że w moim przypadku taki duży stres w dzieciństwie mógł zapoczątkować moje lęki. Tą emetofobie musiała się z czegoś urodzić, niekoniecznie związanego z samym rzyganiem.

oczywiście nie chodzi mi o to że wam też musiało się coś przydarzyć, próbuję tylko dojść do przyczy tego okropieństwa, żeby wiedzieć od czego zacząć i wyleczyć to chociaż w jakimś małym stopniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To wszystko bardzo mądre co piszesz aleksandraaa.

Też próbowałam kiedyś zgłębić w czym tkwi problem i dlaczego właśnie ten rodzaj lęku. I zapytuję siebie czy my wszyscy nie mamy jakiegoś problemu z potrzebą nadmiernej kontroli własnego życia, z tym, że nad wszystkim musimy panować, wszystko ogarniać. Ja na przykład jestem osobą która nigdy nie lubiła niespodzianek, nie lubiłam być czymś zaskakiwana, choćby to nawet było pozytywne. Wydaje mi się, że wymioty w moim wyobrażeniu urosły do rangi właśnie czegoś takiego – niespodziewanej sytuacji, na którą nie mam wpływu. Chodzi mi o to, że zawsze bałam się, że to na mnie spadnie jak grom z jasnego nieba, że będę sobie szła do szkoły i nagle ni z tego ni z owego bach! Zrobi mi się niedobrze i nie będę mogła tego powstrzymać. Jakoś tak to u mnie działało.

Jednak w moim przypadku początek problemu wiąże się z konkretnymi sytuacjami, gdy byłam świadkiem czyjejś niestrawności. Nie miałam gdzie uciec, byłam małym dzieckiem, które tkwiło na swoim miejscu nie śmiąc nawet ruszyć dużym palcem u nogi. Mogłam tylko leżeć i słuchać. Jest to jedno z najbardziej traumatycznych wspomnień mojego dzieciństwa. Drugi raz też byłam świadkiem nagłej, zaskakującej mnie sytuacji, która jednak tym razem doprowadziła mnie do panicznej ucieczki i zamknięcia się w domu na cały okres wakacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam że lęki biorą się z genetyki, nieprawidłowej pracy neuroprzekazników. Dlaczego 100% społeczeństwa ma jakieś konflikty wewnętrzne, przeżycia z dzieciństwa, przykre sprawy z przeszłości, a na zaburzenia lękowe choruje tylko 5-10% populacji? Zastanawiam się tylko czy psychologowie sami wierzą w to co mówią (pomijam poznawczo-behawioralnych), czy tylko robią sobie żródło dochodu z chorych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., a ja zupełnie się z tym nie zgadzam :) Nie podzielam teorii wielu psychiatrów czy psychoterapeutów, np. odnośnie do emetofobii. Ja trzymam się tego programu o którym Ci pisałam i tam jak wół stoi, że emeto nie powodują złe wymiotne wspomnienia, no może u 1% to faktycznie to, a u pozostałych to maska lęku społecznego, niskiego poczucia własnej wartości, obsesji kontrolowania i nieprzydatnych stylów myślenia. Fobie i lęki się tworzy, a nie ma.

Bo inaczej to spójrz - każdy rzygał i dla nikogo nie było to fajne, a jednak nie każdy ma fobie, no nie? Wiele osób ma emeto, a w ogóle nie pamiętają żeby kiedykolwiek rzygały. Emeto to nie lęk przed wymiotami, a przed straszliwym obrazem i emocjonalną otoczką, którą wokół tego zbudowaliśmy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu całkowicie się z Tobą zgadzam. Najgorsze jest to, że mamy świadomość lub domyślamy się w czym tkwi problem lub od czego zaczęła się emetofobia ale ten lęk nas przerasta, nie wiadomo jak go wyeliminować.

Piątek był jednym z gorszych dni, najpierw prawie wpadłam w centrum handlowym na chłopca który wymiotował do torebki. Ten widok tak mnie przeraził że chcialam wracać do domu i zamknąć się w pokoju, nigdzie nie wychodzić. Dało mi to do myślenia, co będzie jak sama bede chciała mieć już dziecko? Na początku mdłości w ciąży a potem jak dziecko sie urodzi to wiadomo że często wymiotuje, jak zniosę jeśli zachoruje na nieszczęsną grype...

W centrum handlowym byłam z chłopakiem, któremu po jakimś czasie zaczęło się kręcić w głowie i zrobiło mu się niedobrze. Całe szczęscie byliśmy samochodem, w drodze na parking co chwile pytałam go jak się czuje, czy kupić mu wodę, dać gume do żucia. Po jego minie widziałam że jest źle. Zaczęłam mieć drgawki, od razu pomyślałam o wirusie. Gdy weszliśmy do samochodu mój chłopak powiedział że musi się przejść i zniknął na jakieś 10 minut. Najgorsze jest to , że nie mogłam za nim iść, wesprzeć go bo bałam się że przy mnie zwymiotuje, w dodatku w miejscu publicznym. :(

Na szczęście jak przyszedł powiedział że lepiej sie czuje, raczej nie wymiotował, wolałam o to nie pytać..

Wydaje mi się że był to mdłości z głodu bo pół dnia nic nie jadł, a jak wrocił do domu zjadł i mówił że jest dobrze.

 

Ostatnio jakoś nie mam chęci do życia, nie ciesze sie z nadchodzących świąt, mam dużo nauki (szkoła jakoś zaczęła mnie stresować), okres mi sie spoznia, powinnam dostać 3 dni temu.. ciągle czuje ze jest źle, czuje taki ciężar psychiczny na klatce piersiowej. Często myślę o przyszłości, że nadejdzie dzień w którym bede musiała zwymiotować. Może ulży mi jak dostanę tego okresu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawda Alu sam przerabiam program z książki "Oswoić lęk", i widzę efekty. Książka jest oparta na terapii poznawczo behawioralnej. Ale też rok spędziłem a raczej zmarnowałem na terapii psychodynamicznej i integratywnej to dla mnie pieprzenie o pierdołach było i szukanie jakichś związków lęków z wydarzeniami - zupełnie z d... wzięte.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest akurat prawda. Terapia psychodynamiczna, to jakas porazka. Pamietam,jak moj "terapeuta" mial do mnie pretensje,ze nie rozpaczam nad swoimi niemilymi zdarzeniami z przeszlosci. Bylo ich troche, byly ciezkie, to fakt. Ale pogodzilam sie z tym. Czasu nie cofne, nie odwroce pewnych spraw, plakac wiecej nad nimi nie zamierzam. Powiem wiecej, uwazam ze one mnie w jakis sposob uksztaltowaly i umocnily.

 

Co do samej emeto, to nie wiem czy to jakis biomet,czy ki ...uj ale u mnie tez do dupy. W pracy mnie doslownie telepie. Maly wyprowadza mnoe z rownowagi,nie mam za grosz cierpliwosci, zastanawiam sie co ja w ogole tam robie?! Coraz mniej jem, wieczorne leki bardzo sie nasilily. Okres rowniez spoznil mi sie o 4 dni,po czym gdy juz nadszedl, to myslalam ze zwariuje od bolu i mdlosci. Czuje sie zmeczona, zrezygnowana, wkurzona... Mam wszystkiego dosc. Co wieczor boje sie, nie chce jesc, nie mam energii, sily. Boje sie sama zasypiac. Ja nie wiem co sie ze mna znowu dzieje... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., Psychotropka`89, serio tak wygląda ta dynamiczna? Chyba by mnie trzepnęło ze złości jakbym usłyszała coś takiego :P

 

U mnie też kiepsko, jestem w permanentnym lęku, zaciśnięta klatka, mdłości i ciągle myślę, że już za moment za momencik... najgorsze ataki mam przed snem, praktycznie codziennie już mam wstać i zażyć coś przeciwwymiotnego, ale przeczekuje, a potem śpię jak zabita do rana :pirate: Strasznie ciężko przerwać to błędne koło.

 

Wczoraj zjadłam na śniadanie bułkę z jak się okazało sfermentowaną konfiturą-to jaką histerię odstawiłam to wiem tylko ja i mój mąż :<img src=:'> Nic mi nie było, ale ciągle myślę, że przecież jeszcze może być, nie? :blabla:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, w moim wypadku tak to wyglądało. Po-raż-ka... Mnie też trzepało i to nie wiesz jak bardzo... :evil:

 

To ja mam podobnie. Wieczorami lęki są nie do zniesienia. :?

 

NIE, już dawno konfitury w Twoim żołądku nie ma. Mnie po pomidorze nic nie było, Tobie po konfiturze też nie będzie. Gwarantuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, mąż ze mną wczoraj siedział ocierając mi krokodyle łzy kapiące z powodu sfermentowanej konfitury :pirate: czekając na zatrucie pokarmowe nic nie jadłam do końca dnia mimo burczenia w brzuchu, nie poszłam na wypasioną wigilię firmową do restauracji, z którą współpracuję, dosłownie cały boży dzień gapiłam się na zegar :pirate: to-jest-jakiś-kosmos :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma opcji żeby zatruć się tak małą ilością nieświeżego jedzenia, musiałabyś zjeśc cały słoik tej konfitury ;) lub tak jak w przypadku Psychotropki-kilka pomidorów, nie jeden plasterek. Ewentualnie małe dziecko mogłoby sie czyms takim zatruć ;) mój tata ciągle je jakies rzeczy z lodówki które długo leżą i nikt nie chce ich już tknąc, jeszcze nigdy mu nic nie było

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam znajomych i nieznajomych 8)

lęk przed rzyganiem był dla mnie do pewnego czasu iluzją i problemem innych. no jak się bać zwymiotowania, jakaś prościzna.

od iluś dni mdli mnie, mam nudności, wyobrażam sobie jak wymiotuję, zdycham na kiblu, rzygam żółcią, mam torsje, mdleję. zabiera mnie pogotowie, diagnoza...wiadomo zaawansowane stadium.

 

Boję się :( Wczoraj wieczorem tak mnie kręciło...juz po ciemku przed zaśnięciem. To juz którys raz. Czasami w dzień, nagle. Boli, gniecie żołądek. Nie chcę wymiotować. Co mam z tym zrobić. Bardzo się na tym skupiłam, nie da sie przestać. Myslę non stop o swoich nudnościach. Wmawiam sobie trzustke i inne.

 

nie chce mi się świąt, boje sie ze nie bede miała apetytu, że skonczę w ubikacji albo zrobię to przy stole. Czy mam szukać chorób? Mam juz tyle objawów, te nudnosci łączą się z zawirowaniem w głowie,

 

w ogole mam ortoreksję, boję się jeść że coś mi zaszkodzi. Kiedys mogłam pić alkohol teraz się boję i serio po piwku mnie mdli i boli żoladek w nocy. Mam bardzo okrojoną dietę. jem jak dziwak. jakies cuda. napiszcie coś

 

 

aha wczoraj mnie muliło po łyżce oleju z wiesiołka, potem wzięłam troszkę floradixu (tonik z żelazem, brałam wiele razy i nic), i popiłam łyczkiem nalewki ziołowej. No kurde, to nic takiego. a zreszta teraz mnie mdli na głodnego i ten ucisk w plecach, moze to trzustka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani,

W te święta życzę Wam aby lęki i strachy odeszły na bok ,abyście czerpali ze świąt tyle radości ile tylko się da. Żeby przyszły rok był dużo lepszy od tego, przede wszystkim aby lęk który Nam towarzyszy cały czas zmniejszył się i abyśmy mogli czerpać radość z życia pełnymi garściami i żyć beztrosko i szczęśliwie. I dużo dużo miłości kochani.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nefretis, znam Cię dobrze z wątku hipo i cóż mam Ci powiedzieć-uciekaj stąd ;) Nie masz emetofobii, wierz mi i ciesz się! Serio, Twoja hipo skoncentrowała się teraz na żołądku, ale Ty nie boisz się rzyga jako takiego tylko tego, że bedzie on zwiastunem ostatniego stadium. Wiem, jak to jest myśleć o mdłościach CIĄGLE i jak organizm przewrotnie tworzy je tym więcej im bardziej się boisz. Akurat układ pokarmowy jest mega unerwiony i podatny na lęk. Także tego, spadaj stąd i ciesz się, że nie należysz do naszego elitarnego grona :<img src=:'> wiesz, że żartobliwie piszę, ale emeto to okrutna zmora. Śledzę wątek hipochondrii i nadal uważam, że jesteście o wiele lżejszymi i lepiej rokującymi przypadkami niż my :)

 

Kacha89, kochana i Tobie również życia bez lęku! Kurcze, ja wierzę, że jeśli odpuści nas lęk to będziemy mogły w życiu zrobić WSZYSTKO :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak wam minęły święta? Nie wiem jak to możliwe, ale jadłam! I w wigilię i przez ostatnie 3 dni - codziennie obiad u kogo innego i dałam radę. Pewnie, ze niepokój był, gardło zaciśnięte też, ale kurcze, spodziewałam się, ze będzie o wieleeeeeeeee gorzej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie też wszystko w porządku, w wigilie i 1 dzień świąt jadłam trochę mniej, ale drugiego dnia i w niedziele bardzo dużo zjadłam :) i bylam taka zadowolona :)

W ogóle chyba przestaje chodzić do mojej psychoterapeutki, która najwyraźniej robi mnie w chu.ja i tylko ściąga kase, muszę się prosić od miesiąca o głupie ćwiczenia na maila, ona udaje że nic ode mnie nie dostała..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wróciłam dziś do lokatorek i okazało się, że podczas świąt... w sobotę, 4 dni temu, koleżanka przeżyła fatalną noc, dopadła ją grypa żołądkowa... Oczywiście oczy wielkie, strach, serce na chwilę stanęło. I nie wiem, czytam fora ile od zakończenia objawów można się zarazić... Co prawda na odległość z nią byłam, stałyśmy jedynie naprzeciwko siebie, nie przytulałam jej, ani nic... Ale kibel dzielimy wspólny...

Czy to możliwe żebym zaraziła się od niej tą grypą? W sobotę ją miała, 4 dni temu... Nie wiem, jestem kłębkiem nerwów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolina, niby to dziadostwo inkubuje się w ciągu 24-72h, ale ja byłabym ostrożna. Myj ręce wodą z mydłem (porządnie!), pij colę, weź probiotyki. Ostrożności nigdy dość!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej,

U mnie święta minęły fajnie wprawdzie miałam tylko wolny 1szy dzień świąt a resztę dni byłam w pracy ,ale też fajnie pojadłam. Teraz niestety już znów jest gorzej jestem strasznie wykończona psychicznie tymi lękami i nie wiem czy wy też tak macie ale często mnie dopada nagle takie głupie uczucie lęku bezsilności nawet nie potrafię opisać tego co czuję wtedy, i nie wiem jak sobie poradzić. Mam nadzieje że jak w przyszłym roku(a tu już nie długo) zapiszę się na tą terapie i hipnozą to będzie coś lepiej bo już psychicznie nie daję rady .Coraz częściej dopadają mnie lęki samo uczucie lęku i takie bardzo głupie uczucie którego nie na widzę a nawet nie potrafię go opisać. Jak już to nie pomoże to zostaje mi chyba tylko sznur i na drzewo:/

 

P.S. Imprezujecie gdzieś w sylwestra?ja od sylwestra mam na noc do pracy nie zle będzie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×