Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

dla pocieszenia dodam, że w Niemczech wyleczyli pierwszą osobę chorą na hiv, całkowicie zlikwidowali wirusa w organizmie tego człowieka :) pocieszyłaś mnie, naprawdę, tym, ze mnie rozumiesz. Ale powiem, że ja zdałam sobie sprawę, że sobie nie poradzę. Nie poradzę sobie sama, wiem, ze muszę chcieć, ale to chcenie nie wystarcza. Tobie też radzę, chyba sobie nie wyobrażasz, że będziesz tak żyła cały czas, a Twoj synek na Ciebie patrzy i uczy się takiej "nienormalności", popytaj może o zwykłego psychologa, zabierz synka ze sobą, na razie na jedną tylko rozmowę. Mnie swiadomość tego, że pójdę niedługo gdzies jakoś pociesza czasem, ze może jeszcze bedzie lepiej, o ile będę miała na to czas, bo wiesz, rak. To fakt, że sobie nie wyobrażam żeby zajsc w ciąże, zwariowałabym już na jej samym początku, a jakiś czas temu tak strasznie chciałam, i chciałabym jeszcze chcieć, bo wiadomo, czas ucieka, zwłaszcza w przypadku kobiety, ale mam wizje, że zachoruję w ciąży albo zaraz po urodzeniu. Powinnam jakos budować swoje dorosłe życie, a ja jestem tak przerazona... pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie słyszałam ,żeby kogos udało sie wyleczyć. znam ten lęk, bo ja tylko dlatego nie mam drugiego dziecka, że bałam sie że coś mi się stanie w ciązy i co wtedy z tym które mam? a bardzo chciałam mieć więcej dzieci i nadal chcę tylko teraz to już jestem za stara i wtym stanie to nie ma o czym mówic. wystarczy ze jedno maleństwo sie morduje na tym chorym świecie.nie mam weny dziś do pisania....jestem wyczerpana....a to :) zeby nie kończyć smutnym akcentem. jeszce cie pocieszę, że jesteś w lepszej sytuacji,bo nie masz dzieci. jak się ma to cierpisz podwójnie, uwierz mi. widzisz jeszcze jego nieszczęście w sytuacji kiedy by cię zabrakło, to dopiero doprowadza człowieka do rozpaczy. wolałabym go nigdy nie urodzić, a zdrugiej strony aż ciarki mnie przechodzą, kiedy takie grzeszne mysli wypowiadam (Boże wybacz). poprostu obłęd, zły koszmarny sen, z którego nie można się obudzić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogliby na nerwicę też coś znaleźć, a przede wszystkim na raka, wtedy byłoby tym samym mniej nerwic. Boję się, za 6 dni wyjeżdżam z Anglii, potem muszę szybko znaleźć jakiegoś psychologa. Choć też myślę, po co mi terapia??? Skoro i tak mam jakiegoś raka, więc po co? Też mam dziś straszny dzień, nie do pisania o tym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:) wpadłam na swietny pomysł! a jakby tak kazać sobie grób wykopać, porzegnać się ze wszystkimi,spisac testament, wyobrazić sobi swój własny pogrzeb-to nie byłoby już nic gorszego co mogłoby nas spotkać, nie mielibyśmy sięjużczego bać-to może ta nerwica by sobie poszła?:). .....to napewno hiv mi już mózg rozkłada.pa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:) wpadłam na swietny pomysł! a jakby tak kazać sobie grób wykopać, porzegnać się ze wszystkimi,spisac testament, wyobrazić sobi swój własny pogrzeb-to nie byłoby już nic gorszego co mogłoby nas spotkać, nie mielibyśmy sięjużczego bać-to może ta nerwica by sobie poszła?:). .....to napewno hiv mi już mózg rozkłada.pa

 

 

Też już myślałem, że sam strach przed czymś np. śmiercią może być gorszy niż zdarzenie którego człowiek się panicznie boi. Uważam, że ta energia, którą poświęcam na myślenie o takich sprawach, na lęki i inne "schizy" może być użyta na walkę z nerwicą. Tylko łatwo powiedzieć..Wczoraj lekarz ogólny przekonał mnie do zażywania leków (Rexetin - wypisany przez psychiatrę) wspomagających terapię. Zawziąłęm się przed pół roku, że wystarczy sama terapia bez leków, że nie będę się "zatruwał" a tu okazało się, że organizm dostaje nieźle po tyłku przez objawy nerwicy. Zawsze uprawiałem sport..miałem niskie tętno, byłem rozluźniony, mięsnie zmęczone i zregenerowane. A teraz od miesiąca wyższe tętno, wyższe ciśnienie, napięcie mięśni non stop. To jak jeżdżenie samochodem po polskich, dziurawych drogach z prędkością 160 km/h. Lekarz powiedział, że przez tę nerwicę marnuje lata życia, które zaoszczędziłem inwestując w siebie (np. poprzez zdrowe jedzenie, sport, relaks i inne). Dziś wieczorem zażyję lek. A zaraz wyskakuję na jakieś bieganko albo rower. Cele - małymi kroczkami.

 

 

Interesuje mnie jak wy wyznaczacie sobie cele - konkretne aby krok po kroku walczyć z lękiem przed chorobami???!!!

Żadnych ogólnych ("muszę iśc na terapię"), tylko sprecyzowane ("jutro idę na terapię i zamierzam na spotkaniu osiągnąć coś konketnie). Albo jutro zrobię to i to, żeby lepiej zrozumieć swój lęk.

 

pzdr

 

[Dodane po edycji:]

 

(...) ja przed ciążą byłam jak rybka i byłam przekonana,że dozyję 80-tki. ten koszmar dopadł mnie przez ogromną miłość do dziecka (...)

 

 

u mnie objawy "nerwicy" nasiliły się po tym jak żona urodziła nam syna 2,5 roku temu a pierwszy atak lęku miałem wtedy jak już żona była w ciąży. Doszedłem do wniosku (przy pomocy psychologa), że paniczny lęk przed chorobami jest mi łatwiej odczuwać niż lęk przed tym, że stracę żonę i syna. Dodatkowo, że stracę cokolwiek na czym mi zależy.

 

Staram się poradzić sobie z tamtym lękiem (np. że zostanę sam) bardziej niż z tym, że będę miał np. zawał czy raka. No ale łatwo się tylko mówi...czasem bronię się by nie odczuwać pewnych rzeczy.

 

Być może łatwiej jest mi się bać, że będę miał zawał. A organizm musi niestety produkować nadmiary adrenaliny by sprostac temu co wymyśli głowa :))) dziwne, nie??!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

knight10000 swietnie to wszystko od siebie napisałeś.

Ja ogólnie na terapii jestem już 4 miesiąc, zaraz będzie piąty i moi terapeuci mówią to samo co napisałeś, że cała moja energia skierowana jest na nerwicę, na objawy somatyczne i też dlatego są one tak mocne. Właśnie tak bardzo się na nich skupiam, że nie zabieram się za siebie i przez to nerwica wygrywa. Też powtarza się mi, że przez nerwicę i koncentrowanie się na niej uciekają mi najpiękniejsze lata życia. Sama sobie nie dawno pomyślałam, że skoro jestem fizycznie zdrowa i mam tylko nerwicę to powinnam ją olać i robić to, co robiłam do tej pory, ale no właśnie...przez nerwicę mam z tym problem! :(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak, rzeczywiscie to skomplikowane. może to głupie, ale wydaje mi się, ze tego rodzaju nerwica ma swój poczatek w dobrobycie. jest nam tak dobrze, ze w pewnym momecie uswiadamiamy sobie,że mozemy to stracić i rodzi sie lek, ktory lokujemy własnie w chorobie i smierci. moja mama pamieta jeszcze wojnę i strach przed bombami. potem, a miala bardzo trudne życie, niczego sie już nie bała i wiedziala, że ze wszystkim sobie poradzi. wszyscy ci ludzie, którzy wychowali się w biedzie i bardzo trudnych czasach nie maja problemow z psychika. a moze bredze

 

[Dodane po edycji:]

 

w zasadzie ja się nie skupiam na nerwicy, ja sie poprostu strasznie boje ,że jestem chora, albo za chwilę zachoruję. w końcu już sama nie wiem. jesli mam objawy to podejrzewam chorobę, zawsze to był rak, teraz zamienił sie w aids. więc w zasadzie gdybym zrobiła sobie i całej rodzinie testy, i co miesiąc badała markery nowotworowe to byłoby ok i po nerwicy. ale to nie dorzeczne, kto robi sobie badania w kółko-i tu własnie jest ze mna coś nie tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

242 cos w tym jest co napisalas, tak mi sie wydaje, ja przy nerwicy ciaglr tesknie za szasami kiedy bylo "normalnie", kiedy nie potrafilam docenic tego co mam, teraz bym potrafila. Moze po to sie nam to wszystko przytrafia. Knight10000 odpowiadajac na pytanie o konkretne plany: ja za tydzien wracam do Polski, po paru dniach rejestruje sie jako bezrobotna, zeby miec ubezpieczenie, w przeciagu miesiaca trafiam do psychologa, ktory ukierunkowuje mnie dalej. Poza tym, chce zapisac sie na kurs fotografii i do szkoly jezyka angielskiego. Tak bym chciala, chcialabym, zeby starczylo mi sil na realizacje tych planow, ale tak sie boje... Niedobrze mi, bo dzis znow mam pewnosc, ze mam raka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...) w zasadzie gdybym zrobiła sobie i całej rodzinie testy, i co miesiąc badała markery nowotworowe to byłoby ok i po nerwicy. ale to nie dorzeczne, kto robi sobie badania w kółko-i tu własnie jest ze mna coś nie tak.

 

242, myślałem dokładnie tak jak Ty. Jak przebadam swoje serce i wyniki będą okey - problem zniknie. 10 m-cy temu przebadałem serce u najlepszych specjalistów (echo, ekg, próba wysiłkowa, krew, holter ciśnieniowy - zresztą nie ma to znaczenia). Wyniki były OK. Niektóre nawet bardzo OK. Ale problem się nie rozwiązał bo sam się nie rozwiąże. Niedowierzałem lekarzom, zastanawiałem się, że może podczas badań akurat nie wyszły jakieś nieprawidłowe skurcze itp., itd. Po paru miesiącach nie martwiłem się już sercem. Sprawa niby ucichła ale jak poszedłem biegać to czułem ucisk w głowie. No i się zaczęło...rak, tętniak. Jak zasypiałem to głowa tak "tętniła"..myślałem, że wylew murowany.

 

potem minęły i te objawy (po wizycie u neurologa i badaniach) i zaczęły się uciski w szyi. No i podejrzenie zwężenia tętnic (a tego się nie czuje w ogóle w ten sposób), innych problemów kardiologicznych. Też minęło. Teraz znowu serce...no bo przecież badania były 10 m-cy temu. I nic to, że lekarz mówi, że to za krótki okres na zmiany w sercu.

 

Jest to dowód na to, że mój umysł podważy każdy autorytet (lekarz, psycholog) i będzie racjonalizował wiele spraw.

 

Bardzo podoba mi się to, że wymieniamy doświadczenia. Co więcej, bardzo chcę się skoncetrować na rozwiązaniu problemu. Ale najpierw trzeba go dobrze zdiagnować..nazwać..zaufać specjalistom i heja do walki.

 

Znany kolarz Lance Armstrong gdy zachorował na chorobę postanowił zaufać innym..nazwał raka "Gnojem", zdobył o nim ogromną wiedzę..później była długa walka i wygrał. Moim celem nie jest walka z chorobą serca, rakiem, potencjalnym tętniakiem tylko z nerwicą lękowa..a dokładniej z oswojeniem, rozpoznaniem swoich uczuć, lęków i nauczeniem sobie radzenia z nimi. Jestem na początku drogi.

 

dziś wziąłem pierwszy raz lek (czuję się ok) jutro rano jadę na terapię..potem do pracy i nie zamierzam się przejmować.

 

Venus, to potężny potencjał ta energia!!!! Jak już ją się "przekieruje" - nerwica to pestka.

Te moje wnioski na "poziomie głowy" są całkiem fajne. Gdy przychodzi do "poziomu uczuć" robię sie analfabetą :))))))

 

miłego poniedziałku wszystkim życzę.

 

[Dodane po edycji:]

 

(...)w przeciagu miesiaca trafiam do psychologa, ktory ukierunkowuje mnie dalej. Poza tym, chce zapisac sie na kurs fotografii i do szkoly jezyka angielskiego. Tak bym chciala, chcialabym, zeby starczylo mi sil na realizacje tych planow, ale tak sie boje(...)

 

 

bardzo ładnie. trzymam kciuki bardzo mocno!!! Jestem pewien, że wystarczy Tobie sił!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KNIGHT10000- MOZE MASZ RACJE, BO KIEDY WYCHODZE OD LEKARZA TO ZAWSZE PODEJRZEWAM ,ŻE COS POMYLIŁ, ŻE MOŻE OLAŁ SPRAWE I IDE DO DRUGIEGO,ŻEBY ZOBACZYĆ CO ON POWIE. KIEDY WYCIELI MI ZNAMIE NA PLECACH I POWIEDZIELI,ŻE JEST OK TO PRZEZ CAŁY CZAS MYSLAŁAM,ŻE POZAMIENIALI PRÓBKI

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Nie chcę zakładać nowego watku, więc napiszę tutaj. Otóż mam nerwicę lękową- boję się bliskosci ( a co za tym idzie i zaangażowania), boję się też ludzi, ale z tym ostatnim w miarę sobie radzę. Do tego mam depresję, którą leczę lekiem Wellbutrin. Odkąd pamiętam mam jeden problem- gdy mam do czyniena z ludzmi, w sytuacji która jakos mnie stresuje ( a nawet sobie sprawy z tego nie zdaje -jakos podswiadomie) zasycha mi w ustach i nie wiem, chyba przez ich oblisywanie zostaje mi na nich biała kreska :( Mowilam o tym lekarzowi, dostalam od niego propanorol, ale mi nic nie pomaga na to. Czy ktos z was ma tez taki problem i wie jak sobie poradzic z nim? Teraz to juz mam w glowie natretne mysli w związku z tymi ustami:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam , może ja też wam opisze moją historię,otóż mój psychiatra powiedział że jeżeli sytuacja w domu się nie zmieni to moja nerwica będzie się tylko nasilać ( ponieważ mąż mój pije często i ostatnio mnie uderzył parę razy) postanowiłam wziąć swoje życie i dzieci we własne ręce, zadzwoniłam na policję, założyłam mu kartę żeby poszedł na leczenie,nie daje nam pieniędzy na życie,jak dalej tak będzie to wystąpię o alimenty, kiedyś bym tego nie zrobiła cierpiałabym , to jest mój krok do szczęśliwego życia :smile: gdyby nie pewna osoba z forum której mogłam się wyżalić ( on wie) może nie miałabym tyle siły żeby z tym sobie poradzić za co mu bardzo dziękuję :D Dziś też idę na policje jeszcze żeby jeszcze dokładnie wszystko załatwić takie wymagania muszę też powiedzieć że dałam mu warunek że chcę widzieć zaświadczenie od lekarza że się leczy i chodzi do AA,i pewnie go wezwą na przesłuchanie,zobaczymy,jak już tyle zrobiłam to zrobię i więcej jak trzeba będzie :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mozecie mnie zdiagnozowac? bo nie jestem pewna czy to wlasnie nerwica.

boje sie wyjsc z domu, bo na kazdym kroku wydaje mi sie ze zemdleje, kreci mi sie w glowie, szczegolnie w kosciele, w hipermarketach, ogolnie boje sie przebywac sama, bo wydaje mi sie, ze zaraz cos mi sie stanie. czesto czuje ze zaraz umre, co jest oczywista bzdurą. wyniki badan mam oki. zauwazylam u siebie dziwną rzecz, romzwiajac z kims, czuje jakbym odplywala, jakby mi ktos podal jakies narkotyki, niby normalnie rozmawiam, ale czuje ze to nie ja, widze to jakby z innej perspektywy. moja wycieczka do sklepu znajdujacego sie na przeciw mojego bloku wyglada tak, ze cala droge przekonuje sama siebie, ze dojde, ze mi sie uda, a skoro juz doszlam, to ze na pewno sama wróce do domu. w autobusie szukam miejsc siedzacych, boje sie ze zemdleje, w dodatku ze raz juz mnie to spotkalo i nie bylo to fajne. staram sie unikac bycia sama. mam zamiar wybrac sie do psychiatry, ale waham sie czy mu glowe zawracac, bo wiele osob twierdzi ze sama sobie to wszytsko wmawiam. dodam ze nie mialam latwego i przyjemnego zycia i zawsze bylam nerwusik, ale jakos sobie radzilam, a te objawy pojawily sie z dnia na dzien. oki juz sie nie rozpisuje. jak ktos cos wie to prosze o pomoc i rade. dzienx.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja niestety dzisiaj miałem atak..spłycony oddech, szybkie bicie serca, duszenie i inne podobne. co gorsza prawie zawsze spotyka mnie to w samochodzie (a codziennie jeżdżę służbowo) i bardzo często w obcym mieście z dala od domu. no i wylądowałem na izbie przyjęć szpitala w jednym z pomorskich miast. zanim mnie przyjęli to minęły 2 godziny i objawy same ustąpiły:))) bo się uspokoiłem i już - dużo robi sama świadomość, że blisko są osoby, które w razie czego pomogą. zrobili bad. ekg, enzymy zawałowe, ciśnienie. wszystko jak najbardziej okey. dostałem hydroxyzynę w syropie (końską dawkę), wsiadłem do samochodu i po godzinie byłem w domu. właśnie niedawno przyjechałem i jestem pozytywnie otępiały:))

 

a co ciekawe dziś rano miałem sesję terapeutyczną. Oj, dłuuuuga droga przede mną, bo jak naprawić coś w kilka miesięcy, gdy złe trwało ponad 20 lat??!! jestem już dziś zbyt "przymulony" aby się tym przejmować. Ostatnimi czasy raz na 3 tyg mam taką "jazdę" z napadami. Za każdym razem w myślach - zawał. Nie ma sensu chyba sobie tłumaczyć, że badania okey i inne takie bo zawsze coś wymyślę by odczuwać ten lęk. Chyba trzeba załatwić nerwicę w inny sposób..nie mam pojęcia dziś o tym!!!

 

ps. mam pytanie - jak odbierają Waszą chorobę najbliżsi?? w jaki sposób z nimi o tym rozmawiacie, jak Wam pomagają radzić sobie z dolegliwościami???

Pytam, bo bardzo chciałbym pokonać to diabelstwo i doskonale rozumiem moją żonę, która jest zmęczona tymi "jazdami":((

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o mnie to mój chłopak tego nie rozumie, ja wg niego wszystko sobie wymyślam, i każdy atak jest dla niego po prostu, nie wiem jak to nazwać, niegroźny?, wmówiony? Strasznie mi z tym źle bo płaczę strasznie, krzyczę, że na coś znowu umieram, ze się boję, że nie daję sobie rady, a on nadal to samo. Źle mi z tym, ja wiem, że osoba bez nerwicy tego nie zrozumie, bo tej nerwicy nie ma, ale potrzebne jest jednak wczucie się w sytuację, współczucie jakieś, i wiedza, że ja naprawdę jestem chora. Moja siostra z mamą trochę lepiej. Zwłaszcza siostra, czeka na mnie aż wrócę w niedzielę do Polski, i już szuka mi dobrego specjalisty. Odezwała się do znajomej, która obraca się w tych kręgach i wiem, że jest już organizowana dla mnie pomoc:) Do niej mogę zadzwonić i wyryczeć, że znowu mam raka a ona potrafi ze mną porozmawiać, ale mimo tego jak bardzo ktoś "normalny" nie zaangażował się w nasz problem, to chyba zawsze będziemy czuli, że w jakiejś części jest to nasz problem, nasza nerwica:( też miałam dziś atak, właściwie mam go od wczoraj, znowu wszystko dookoła jakby nie z tego świata, "dziwne" gardło itd, nie muszę chyba pisać, bo wiadomo... pozdrawiam i dobrze, że wy też tak macie. Wiem, że zabrzmiało to co najmniej niehumanitarnie, ale wiecie o co chodzi... Dobrze, że "razem" możemy jakoś to czasem poprzeżywać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie mam zdjagnoanej nerwicy(oficjalnie) więc najbliźsi patrza na mnie.."krzywo". mąż twierdzi ,że jestem stuknięta, bo ciagle wymyslam nowe choroby, o których już dawno przestał słuchać i każe mi poprostu wziąść się do roboty(bo nie pracuję) i przestać wymyślać. mama rozumie ,że się boję, bo połowa mojej rodziny umarła na raka, ale twierdzi, że jak bedę go tak szukać to mi się "w łeb coś zrobi":).przed resztą rodziny udaję pełną sielankę, bo nikt by tego nie zrozumiał. wiecie tego typu choroby nie są jeszce rozumiane przez nasze społeczeństwo, jeżeli nie masz złamanej nogi tak ,że kość widać to ci nic nie jest, pracować ci się poprostu nie chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mozecie mnie zdiagnozowac? bo nie jestem pewna czy to wlasnie nerwica.

boje sie wyjsc z domu, bo na kazdym kroku wydaje mi sie ze zemdleje, kreci mi sie w glowie, szczegolnie w kosciele, w hipermarketach, ogolnie boje sie przebywac sama, bo wydaje mi sie, ze zaraz cos mi sie stanie. czesto czuje ze zaraz umre, co jest oczywista bzdurą. wyniki badan mam oki. zauwazylam u siebie dziwną rzecz, romzwiajac z kims, czuje jakbym odplywala, jakby mi ktos podal jakies narkotyki, niby normalnie rozmawiam, ale czuje ze to nie ja, widze to jakby z innej perspektywy. moja wycieczka do sklepu znajdujacego sie na przeciw mojego bloku wyglada tak, ze cala droge przekonuje sama siebie, ze dojde, ze mi sie uda, a skoro juz doszlam, to ze na pewno sama wróce do domu. w autobusie szukam miejsc siedzacych, boje sie ze zemdleje, w dodatku ze raz juz mnie to spotkalo i nie bylo to fajne. staram sie unikac bycia sama. mam zamiar wybrac sie do psychiatry, ale waham sie czy mu glowe zawracac, bo wiele osob twierdzi ze sama sobie to wszytsko wmawiam. dodam ze nie mialam latwego i przyjemnego zycia i zawsze bylam nerwusik, ale jakos sobie radzilam, a te objawy pojawily sie z dnia na dzien. oki juz sie nie rozpisuje. jak ktos cos wie to prosze o pomoc i rade. dzienx.

 

 

Zdecydowanie masz nerwicę lękową i agorafobię (lęk otwartej przestrzeni oraz lękm przed znalezieniem się w obych miejscach, poza domem). Powinnaś iśc do dobrego psychiatry i myślę, że nie bedzie źle bo leków nigdy nie brałaś (z tego co piszesz) więc nie masz na nie wyrobionej tolerancji. Początki leczenia są trudne (często na początku samopoczucie się pogarsza) ale później może być już tylko lepiej. Przy okazji leczenia farmakologicznego warto tez pomyślec o psychoterapii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cóż, społeczeństwo nie musi tego rozumieć..zresztą w tym społeczeństwie jesteśmy my i osób cierpiących na te dolegliwości jest bardzo dużo, niestety. Podejrzewam, że jak ludzie patrzą na mnie to nigdy nie domyślą się, że jestem "chory" (mam na myśli nerwicę oczywiście). Odbierają mnie jako bardzo śmiałego, pewnego siebie, towarzyskiego i szczęśliwego. Więcej, mam taką pracę, że takim właśnie trzeba być. Trzeba radzić sobie z całym mnóstwem różnych uczuć (złość, odrzucenie, lekceważenie i bardzo częste porażki - typowa praca z mocnym akcentem na wyniki). Jadę do pracy, we mnie bardzo dużo napięcia, a tam trzeba przekonac innych ludzi i nie wolno "sprzedać" im swojej niepewności. Uważam, że te objawy nerwicy to właśnie cena jaką płacę by wszelkimi siłami sprostać "byciu jakimś". Nie sobą - zawsze niedoskonałym. Tylko zawsze przebojowym, niepotrzebującym pomocy, zdrowym, silnym, najlepszym. Osobnikiem ALFA:)) IDEALNYM!!! ja tak mam, rozumiem to a nie potrafię dać sobie z tym rady.

 

Nie zastanawialiście się czasem, że objawy nerwicy są po to właśnie by np. zwrócić czyjąś uwagę (pt. "zaopiekuj się mną") albo "zobacz jaki jestem chory" (i przekonaj się, czy będziesz mnie akceptować).

 

Bo może jak znajdziemy w sobie to czego szukamy tak naprawdę to "nerwica" nie będzie już potrzebna.

Zastanawialiście się kiedyś jakie macie korzyści z Waszej nerwicy???!!!

Ja np. mogę się przekonać czy nie zostanę sam na wypadek prawdziwej choroby..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez tak mam, raczej zawsze usmiechnieta i pozornie szczesliwa, potrafie grac, patrzac na mnie nikt nie ma pojecia co sie dzieje w mojej glowie, paru osobom powiedzialam, mam na mysli kolezanki. Nie wytrzymalam, po prostu w pewnym momencie moj strach byl tak duzy ze musialam, wybralam te, ktore wydawaly mi sie na tyle otwarte i dorosle, zeby zrozumialy. I zrozumialy, na tyle na ile czlowiem bez nerwicy moze to zrozumiec. One wiedza dlaczego tak naprawde wracam do Polski, i rozumieja... Tez szukalam pozytywow, i stwierdzilam, ze to po to, ze jak juz z tego wyjde, to docenie jak wiele mam, jaka jestem szczesliwa, bo mam dwie rece i dwie nogi i mam co zjesc na sniadanie, ze mam ukochana osobe przy boku, ze to takie wazne zeby sie szanowac, bo nie ma po co tracic czasu na glupoty... czasem juz teraz to czuje jak strasznie bym byla szczesliwa gdyby "to" sobie poszlo, i tak strasznie nie rozumiem ludzi ktorzy rozpaczaja, ze cos tam jest za drogie, cos tam za jasne a obiad malo smaczny, wkurzam sie wtedy strasznie, choc wiem, ze tez taka bylam, jak kazdy chyba...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie zaczelo sie to okolo 1,5 roku temu

w szkole jak z pod ziemi nagle szedlem do szkoly i czulem sie dobrze

nagle w szkole potwornie rozbolala mnie glowa myslalem przejdzie

ale nie zawroty glowy w dodatku ucisk niesamowity myslalem ze jakis krwiak zwolnilem sie ze szkoly jakos doszedlem do domu bylem strasznie

czerwony zmierzylem sobie cisnienie i wyszlo 180/110 mierze za2 godziny

i 130/80 niewiem co mi jest

na zajutrz poszedlem do lekarza internisty gdy tam siedzialem ]

czulem sie tragicznie czasly mi sie rece zawroty glowy nie moglem usiedziec w miejscu mowie wszystko lekarzowi jak jest mowi nerwica mialam juz kilka takich przypadkow wyslala mnie do psychiatry ale nie poszedlem przpisala mi lek coaxil propranolol zarzywam do tej pory

propranolol nie bo wlosy wypadaja coaxil nawet pomaga pierwsze 3 miesiace to niebardzo czulem sie wtedy jak bym sie zapadal pod ziemie te problamy z oddychaniem

teraz nad tym panuje ale gdy mam sytuacje stresowa to wszystko wraca nie jestem juz odporny na stres nogi z waty bol glowy leki

brak skupienia uwagi napiecie to mnie dalej trapi gdy suie w pelni uspokoje mija ale byle jaki stres i pomnie nienawidze tego kurwa

huj nerwicy jebanej w leb czego ja ratunku nawet nie chce odstawiac coaxilu bo wtedy mam takie leki ze masakra

musze sie uspokojc i jeszcze matura za kilka dni nie dam chyba rady

jak ja tam na sali wysiedze chyba nic nie napisze bo mnie rozczesie

musze byc twardy zyje juz z tym 1,5roku nikomu sie nie skarrze

zycze wam wszystkim pogody ducha i wytrwajcie ja ide sie wieszac

nie zartuje gdybym to chcial zrobic powiesil bym sie juz po 4 miesiacach wtedy masakra teraz nad tym panuje choc stresy mnie trapia i niemoge sie o dnich uwolnic alarm jest w tedy gdy cizko oddychac wtedy wiem ze mnie cos stresuje byle co to nara modlcie sie za mnie z ja zawas pa;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytam was i czytam, dochodze do wniosku, ze bardzo mi to pomaga. okazuje sie ze jednak nie mam urojen i nie wmawiam sobie bzdur. niestety nie da rady tego przetłumaczyc mojej rodzinie :( oni mi po prostu nie wierzą. ale tak na chłopski rozum, jak mozna sobie samemu powymyslac dolegliwosci ? ja nigdy w zyciu nie slyszalam o nerwicy, nie wiedzialam jakie ma objawy itp. dopiero grzebiąc w necie trafilam tu i sie okazalo, ze jednak cos mi jest :? zbieram sie do lekarza, ale narazie konczy sie na postanowieniach, ze pojde. nie wiem jak mam wyjsc sama z domu, moze sobie jakąs kumpele wezme ze soba, ale z drugiej strony nie chce zeby sie po ludziach rozniosło, ze choruje :roll: mam strasznie wyostrzony zmysł wzroku i słuchu. najmniejszy zgrzyt i oblewają mnie poty, dlugo tak nie wytrzymam :( pije melise litrami ale to nie pomaga. moze w koncu nabiore odwagi, ale pewnie duzo by mi pomoglo wsparcie rodziny, którego niestety nie mam :-| dobrej nocki kochani.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×