Skocz do zawartości
Nerwica.com

[SPOILERY] Star Wars: The Force Awakens


Lord Cappuccino

Rekomendowane odpowiedzi

Ok. Na sam koniec będzie podsumowanie- po 5 rzeczy, które mi się podobały najlepiej i najmniej.

 

Zakładam, że jeżeli ktoś wchodzi w temat oznaczony w ten sposób (spoilery) to istnieją dwie możliwości- albo widział już film, albo nie ma nic przeciwko spoilerom= ewentualnemu zrujnowaniu sobie przyjemności z obejrzenia filmu po raz pierwszy na dużym ekranie. Tym niemniej kluczowe spoilery postaram się ukryć w poście przy pomocy malutkiej, białej czcionki, a poza tym opisać generalnie swoje odczucia z uwzględnieniem samego szkieletu fabularnego. Jak ktoś nie będzie się mógł powstrzymać to sobie przekopiuje i odcenzuruje formatowanie tekstu.

 

Zacznę od dupy strony, zamiast o filmie , najpierw kilka słów o kinie i samym seansie. Kupiłem bilet od razu jak uruchomiono przedsprzedaż. Musiałem zobaczyć ten film w dniu premiery. Każdy fan(boy) Star Wars wyczekiwał na to z niecierpliwością. Minęło 10 lat od premiery ostatniej części. Wyszedłem z założenia, że na pierwsze seanse wybiorą się (głównie)zagorzali fani gwiezdnych wojen, a cała reszta, tj. rodziny z dziećmi, ciekawscy, potencjalni nowi fani nieco później. Niestety, pomyliłem się... Nie wiem jak było w innych miastach, w innych kinach, w innych salach. Tutaj , nie przebierając w słowach, na seans wybrał się motłoch. Można iść na film, albo iść do kina. Niektórzy rozumieją tę subtelną różnicę. Nie było cosplaya, przebieranek. Przed seansem spoilery leciały na głos bez mrugnięcia okiem, a właściwie to nie spoilery, tylko już faktyczne twisty fabularne, bo film miał przecież premierę zagranicą. Później głośne rozmowy, śmiech, mlaskanie, wszechobecny zapach popcornu, a jak poczułem w pobliżu wódkę to byłem już bliski załamania nerwowego... i chciałem użyć choke force na pobliskich osobach. Przypomniałem jednak sobie kodeks Jedi- "Nie ma emocji, jest spokój". Niedoyebanie umysłowe pomogło mi sobie wszystko zracjonalizować, odciąć się od emocji, i dalej cieszyć się już seansem.

 

Teraz film.

Jeżeli chodzi o zakończenie- skłamałbym gdybym powiedział, że mnie rozczarowało, ale czuję olbrzymi niedosyt. Czekam z niecierpliwością na dalsze rozwinięcie historii w epizodach VIII i IX. Liczyłem na to, że po scenie końcowej nastąpi jeszcze jedna scena-

zostanie ukazane jak Kylo Ren po zdaniu swojego ostatniego egzaminu w ścieżce na mistrza zakonu Ren(zabiciu ojca) zamelduje się przed obliczem Snoke'a, który nakazał Hux'owi przyprowadzić Ren'a do siebie, liczyłem na to, że w końcu zobaczymy Naczelnego Wodza w pełnej krasie, jego faktyczne rozmiary, a nie jedynie holograficzną projekcję.

No ale wygląda na to, że z tym trzeba będzie prawdopodobnie poczekać do epizodu VIII. Poza tym-

Luke mógł odezwać się słowem, albo chociaż Ray, tymczasem wywiązała się niezręczna cisza, łezka zakręciła się w oku obojga adeptów mocy i tyle. Mark Hamill zagościł na ekranie aż przez minutę, bez kwestii dialogowej. No dobra, Max von Sydow też zbyt długo nie zagrzał miejsca... Prawdą okazała się natomiast plotka, że Luke Skywalker poszukiwał pierwszej świątyni Jedi (sam Han Solo o tym wspomina). A w każdym razie wiadomo tyle, że na tej oceanicznej planecie na której odnalazła go Ray są jakieś ruiny.

Ale czego on tam szukał? Powtórzę się- czekam na rozwinięcie niektórych wątków w kolejnych epizodach.

 

Jako fanboy przed premierą liczyłem, że ten film otrzyma ode mnie najwyższą notę. Jednocześnie modliłem się, żeby Abrams nie skopał sprawy i film nie był gorszy od Mrocznego Widma(a to dopiero byłby wyczyn...). Na szczęście moje obawy były zdecydowanie na wyrost. Abrams dał radę. W jakimś stopniu pewnie pomogło mu doświadczenie nabyte przy Star Treku, jego wizja artystyczna też przypadła mi do gustu, i to że postanowił wykorzystać więcej praktycznych efektów specjalnych rodem z klasycznej trylogii niźli czysto komputerowej sieki. CGI co prawda też nie brakowało, ale poza paroma momentami trzymało poziom. Bałem się o Hana Solo, że Harrison Ford ze względu na swój wiek nie dotrzyma tempa, schrzani to. Na szczęście znowu niepotrzebnie się martwiłem. Ford ma jednak kunszt. Było sporo smaczków, odniesień do poprzednich części, mrugnięć oka w stronę fanów gwiezdnej trylogii. Niech każdy odkryje je sam. Mi w pamięć zapadła m.in. dyskusja szturmowców na temat technikaliów pewnego statku... Były momenty luźniejsze, zabawne. Ktoś mógłby powiedzieć, że chwilami przesadzone i mieliśmy do czynienia z komediopastiszem, ale moim zdaniem humor był dobrze wyważony.

 

Sporo spoilerów na szczęście okazało się fejkami, radosną twórczością fanów, więc przystępując do filmu(jak się pod koniec okazało) w głowie miałem jedynie ogólny konstrukt fabuły zbudowany na podstawie trailerów i skromnych przecieków. Wkur.wiło mnie natomiast, że potwierdził się spoiler, kluczowy dla fabuły-

Kylo Ren okazał się być w istocie Benem Solo- synem Hana Solo i Lei Organa , zabijając swojego ojca w ramach testu zleconego przez Snoke'a

Nie poirytywało mnie samo rozwiązanie fabularne, bo to miało sens, tylko fakt, że wiedziałem o tym przed seansem. No ale cóż, spoilerozyeby tak mają, potem cierpią...

 

Ucieszyłem się, że Chewbacca żyje i ma się dobrze(błędnie można było wywnioskować, że poniesie śmierć na podstawie jednej sceny ze zwiastunów, gdy Ray płacze nad jakimś "włochatym ciałem". Na szczęście to nie był Chewie. Faktu, że jakiś bohater NIE ginie(na co mogła wskazywać nieuprawniona nadinterpretacja) nie uznaję za spoiler, dlatego nie ocenzurowałem.

 

Na plus powrót C-3PO i R2-D2. BB-8 też jest całkiem spoko.

 

Co do nowych bohaterów pozytywnych- pozytywnie się rozczarowałem. Pomyliłem się też co do tego, kto w nowej trylogii będzie kolejnym użytkownikiem mocy i w przyszłości potencjalnie może zostać rycerzem Jedi(?). Natomiast nieco raził fakt, że-

mieliśmy kolejnego "rycerza Jedi" wyszkolonego w 5 minut. Ba, co ja mówię, przecież Ray w ogóle nie była przez nikogo szkolona! Luke został ekspresowo rycerzem Jedi, ale jednak był szkolony przez Obi-Wana i Yodę, poza tym pomiędzy Imperium Kontratakuje, a Powrotem Jedi upłynęło nieco czasu. Vadera pokonał, bo Vader wtedy był już pokraczną "kupą złomu" ze sztucznymi koniczynami i wspomaganymi funkcjami życiowymi, a Luke młodym, energicznym mężczyzną. Tymczasem Ray odkryła w sobie Moc może z 1-2 godziny temu. Kylo Rena- Mistrza Zakonu Ren , szkolonego przez Luke'a Skywalkera, potem prawdopodobnie przez Snoke'a, który w ciemnej stronie mocy był biegły jak Małysz w skokach narciarskich, walczył nietypowym stylem, miał nietypowy miecz świetlny najpierw- najpierw rozpykała psychologicznie broniąc się przed jego mind reading trick'iem, a nawet ripostując wchodząc do jego umysłu, potem uwolniła się używając mind tricka na szturmowcu, a na koniec rozyebała Rena w 5 minut w walce na posługiwanie się mocą (gdy oboje starali się jednocześnie przywołać miecz świetlny Luke'a przy użyciu mocy) oraz pojedynku na miecze świetlne. Albo Ren był w rzeczywistości takim cieniasem, albo ona ma 10x więcej midichlorianów niż Anakin Skywalker, albo to spore niedo... kur.wa, niedopatrzeniem czy niedociągnięciem ciężko to nazwać.

Natomiast sama walka na miecze świetlne efektowna, trzeba przyznać, robi wrażenie. Ogółem zarówno Ray jak i Finn (smaczek związany z genezą jego imienia... ;) )są spoko. Byle pozostali w takiej relacji jak dotychczas, bo dostaję dziwnych sensacji w żołądku na myśl, że nigga mógłby się spiknąć ze złomiarką.

 

Pomysł ze StarKiller Base(swoją drogą wymowna nazwa...) nieco odgrzewany względem matki BB-8 i kochanki R2-D2(if you know what i mean...), ale sama instalacja i to co potrafi -robi wrażenie.

 

Teraz nieco o czarnych charakterach w nowej części.

Kylo Ren- hmmmm... Nikt o zdrowych zmysłach chyba nie uważa, że pod tą maską mógłby kryć się Luke Skywalker, więc będę pisał bez ogródek. Dobór aktora(Adam Driver)... kontrowersyjny. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie pasował do tej roli, że gra aktorska nierówna, że po zapowiedziach, trailerach, przeciekach można się było spodziewać czegoś więcej jeżeli chodzi o tę postać. Ale ja się z tym nie zgadzam. Myślę, że właśnie taki efekt końcowy chciano uzyskać i takie było zamierzenie. Nie jest to szablonowy czarny charakter działający w kategoriach zero-jedynkowych, dobra i zła. To postać skomplikowana, kompleksowa.

Jeżeli chodzi o rodowód i koligacje można było spodziewać się, że jest spokrewniony z którymś z głównych bohaterów, nawet nie czytając spoilerów. Okazał się być synem Hana i Lei tak jak przewidywano. W samym filmie zaczęto relatywnie wcześnie odsłaniać karty- wzmianki, że rodzina może wpływać na jego osąd, "rozmowa" z dziadkiem, powiedzenie wprost czyim jest synem. Mimo tego, że wiedziałem wcześniej, zrobiło na mnie spore wrażenie, gdy po swoim monologu zwrócił się do hełmu Vadera per "dziadku". Kto wiedział, że Rena gra Driver ten wiedział. Po zdjęciu maski okazuje się, że Ren to zwykły chłoptaś, jakaś taka ciota, bojąca się, że za bardzo zbliża się do światła i z kisielem w majtach na widok tatusia. Ale moim zdaniem właśnie o to chodziło. Przez to ta postać jest złożona.

Psychofanboy Vadera, niezrównoważony psychicznie, rozdarty wewnętrznie, z poczuciem krzywdy i osobistej vendetty, jednocześnie kozak po ciemnej stronie mocy i w pewnym sensie samouk... Wybuchowa mieszanka.

 

Snoke- No tak... Naczelny Wódz Snoke okazał się być

po prostu... Naczelnym Wodzem Snoke'iem. Nie ma tu żadnej filozofii. Nie jest to Darth Plagueis, ani żadna inna znana postać. Zaraz, ale czy na pewno...? Kim on w ogóle jest? Skąd się wziął? Gdy pierwszy raz pojawił się na ekranie pomyślałem sobie- WTF?! Słyszałem, że ma być wysoki, ale żeby aż tak?! Miałem poczucie jakiejś farsy, groteski... Na szczęście szybko okazało się, że to tylko holoprojekcja, a nie Snoke we własnej osobie. To daje nadzieję, że prawdziwy Snoke jest bardziej... przyziemnych rozmiarów. W ogóle nie wiadomo kim jest, ani jak wygląda prawdziwy Snoke. Równie dobrze to może być każdy... holoprojekcja może być zmanipulowana na jego modłę, żeby wzbudzać postrach wśród podległych mu. Co prawda logika wskazuje, że ktoś jednak go widział w rlu, bo pod koniec zaprasza do siebie Hux'a i Ren'a, żeby przypieczętować zaliczenie egzaminu przez tego drugiego, no ale jak dla mnie to kwestia otwarta... A może szukam dziury w całym. Snoke to po prostu Snoke. Ale chcę się o nim dowiedzieć więcej.

Ogólnie mam pewien niedosyt związany z tą postacią. Po zapowiedziach i tajemnicy jaką Snoke był owiany spodziewałem się jakiegoś efektu wow, wejścia smoka, mega pierdol.nięcia. Dostałem intrygującą postać, o której tak naprawdę nie wiadomo zbyt wiele- o jej pochodzeniu, tożsamości, zdolnościach, słabościach... Wiadomo, że jest świetnym manipulatorem. No i wierzę Serkisowi/Abramsowi, że to "powerful figure on the Dark Side of the Force".

 

5 rzeczy na +

- powrót nieśmiertelnej sagi na dużym ekranie, równie dobrze głównym antagonistą nowej trylogii mógłby być łupież Chewiego albo kupa Luke'a, która po napromieniowaniu zgliszczami Gwiazdy Śmierci przeszła na ciemną stronę mocy, a i tak wybrałbym się do kina.

- praktyczne efekty specjalne, powrót do korzeni serii, klasycznej trylogii, czuć było klimat SW, oprawa

- smaczki (gdybym wymieniał je po kolei zebrałoby się więcej niż 5 plusów), odniesienia do poprzednich epizodów, mrugnięcia okiem do widza, humor*

- darksidersi mimo wszystko nie zawiedli**

- potencjał fabularny na przyszłość

 

5 rzeczy na -

- imho zmarnowany potencjał Kapitan Phasmy- to mogła być świetna, barwna postać, a

skończyła w zsypie, w zgniatarce na śmieci

 

- chwilami przerysowane, przejaskrawione fragmenty*, pewne niedociągnięcia, motion capture (dotyczące 2 postaci) nieco mnie rozczarowało

-

starcie Ray z Ren'em, mimo niewątpliwej spektakularności samej walki Ray w 5 minut rozpykała potężnego adepta ciemnej strony- fakt, że on był ranny, a ona była biegła we władaniu kosturem co mogło jej pomóc gdy używała miecza świetlnego ma drugorzędne znaczenie.... naciągane.

 

- zakończenie pozostawiające niedosyt

- spodziewałem się czegoś więcej po Snoke'u**, ale to względna wada, bo to być może przez to, że naczytałem się plotek i oczekiwałem nie wiadomo czego

 

Ogólnie jestem zadowolony, jest dobrze. ;) Ciekawa była też

"wizja" Rey, gdy "wzywał" ją miecz świetlny Luke'a w podziemiach zamku Maz Kanat'y i to co jest związane z historią tej postaci , wzmianka o tym, że oddział szturmowców to rekruci, dzieci zabierane rodzicom, warunkowane psychologicznie, szkolone do wykonywania poleceń, ale First Order wciąż dysponuje starymi, dobrymi klonami, tajemnica jaką jest owiane przejście Bena Solo na ciemną stronę, jak objawiła się w nim moc, jak Han i Leia wysłali go na szkolenie u Luke'a (który szkolił nowych rycerzy Jedi), jak zdradził , jak poznał Snoke'a, technologia wykorzystana w Starkiller Base- sprzężenie planety z machinerią i "wysysanie" energii z pobliskich gwiazd, aby użyć jej do zniszczenia planet, zniszczenie układu Republiki , samo "przebudzenie mocy" o którym wspomina Snoke oraz Maz Kanata, wyjaśnienie jak Kanata weszła w posiadanie miecza Luke'a, zagwozdka dlaczego R2-D2 wybudził się z "hibernacji" akurat po śmierci Hana/zniszczeniu Starkiller base- co było czynnikiem wyzwalającym? Jest dobry grunt do pociągnięcia paru wątków.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niezła recka :) widzę że mocno przemyślałeś film.

Co do niedosytu, tak samo miałem po wyjściu z kina, ale po chwili sobie przypomniałem że to pierwsza część nowej trylogii i to czego nie wybaczyłbym stand alone filmowi tutaj mogę spokojnie zrozumiec. Podam przykłady porównując VII do IV lub V.

- imho zmarnowany potencjał Kapitan Phasmy-

a ile dostaliśmy boby fetta w empire strike back? (pytam o bobę bo to odpowiednik phasmy w oryginalnej trylogii)

- zakończenie pozostawiające niedosyt

jeszcze większy niedosyt był na końcu V, gdzie praktycznie żaden wątek nie został zamknięty

- spodziewałem się czegoś więcej po Snoke'u

nie bój się, dostaniesz więcej snoke'a. Było go dokładnie tyle w tym filmie ile imperatora w V

 

Ja mam nadzieję że Hux przeżył! Też chcę więcej od tej postaci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację , należy do tego podejść jako pierwszej części nowej trylogii, wtedy odbiór się zmienia.

 

Czy było w filmie powiedziane kto był w końcu rodzicami Rey? Bo mogło mi umknąć. Jeśli nie było, to mam swoją teorię i nie jest to Luke.

 

Nie było powiedziane. Z jej "reminescencji" w podziemiach zamku MK niekoniecznie można coś twórczego wywnioskować... Wieść gminna niesie(w domysłach fanów), że to córka Luke'a, ale również nie uważam, żeby to było prawdą. Prawdę mówiąc nie mam koncepcji, więc możesz podzielić się swoją teorią. Zdziwił mnie jedynie fakt, że Kylo Ren tak się obruszył na wieść o "dziewczynie" towarzyszącej Finnowi i BB-8 (wtedy gdy dał popis swojego hiper force choke).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Btw. pewnie zwróciłeś na to uwagę, ale to jest niewątpliwy smaczek- Luke w Powrocie Jedi miał zielony miecz świetlny, nowy, który sam skonstruował. Niebieski miecz, który przechowywała MK i został przekazany Finnowi/Ray jest oczywiście mieczem, który należał do Luke'a (dostał od Obi-Wana), a wcześniej Anakina/Vadera. To zostało powiedziane w samym filmie. Ale w takim razie jest to miecz, który w Imperium Kontratakuje razem z odciętą ręką Luke'a wpadł do szybu w Bespin. Ciekawe są jego dalsze losy... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, mam parę przemyśleń na temat Snoke'a-

tak jak mówiłem, słyszałem zapowiedzi, że ma być wysoki, ale gdy po raz pierwszy zobaczyłem go na ekranie moja reakcja to było- "WTF?! Co to za monstrum?". Zacząłem się zastanawiać jak to możliwe, do jakiej rasy należy, co to za mutant, czy to możliwe , że to jakieś "bóstwo" w universum SW? Jakiś straszny dyskomfort poczułem, to nie pasowało do SW... Na szczęście szybko okazało się, że to tylko hologram. Ufff. Genialny twist, to trzeba przyznać. Sama logika wskazywałaby na to, że w rzeczywistości musi być zdecydowanie... niższy. Zostało potwierdzone, że Snoke ma koło 2,13m wysokości (7 stóp) i jest bardzo chudy. Ta holoprojekcja to było zdecydowanie więcej niż 7 stóp... Za każdym razem, gdy pojawiał się na ekranie widzieliśmy tylko projekcję holograficzną. Nie wiadomo zatem kim tak naprawdę jest Snoke. Może to być zupełnie nowa postać (po prostu Snoke). Może to być stara/ znana nam postać w jakiś sposób związana z mitologią, która skrywa się za hologramem, żeby zakulisowo pociągać za sznurki. Nie wiemy do jakiej rasy przynależy. Nie wiemy jak wygląda w rzeczywistości. Równie dobrze Snoke może nie istnieć, może to być tylko projekcja stworzona przez kogoś wewnątrz First Order, aby trzymać na smyczy Ren'a. Przyszło mi do głowy, że może to też być projekcja czegoś w rodzaju "holokronu Sithów" albo jakiegoś innego, potężnego artefaktu ciemnej strony mocy, który wypacza umysł Ren'owi i przywódcom FO. Chociaż Snoke pod koniec zaprasza do siebie Hux'a i Ren'a, aby przypieczętować próby jakie przechodził Ren, co wskazuje, że ta postać musi być fizyczna... O Snoke'u Serkis wypowiadał się tak- "Supreme Leader Snoke is quite an enigmatic character, and strangely vulnerable at the same time as being quite powerful". Nie mieliśmy okazji na razie doświadczyć ani jego potęgi w pełnej krasie, ani tej podatności na zranienia/ słabości. Ale to by do pewnego stopnia tłumaczyło dlaczego skrywa się za projekcją holograficzną. Sithów już nie ma zasadniczo. Tak potężny gracz po ciemnej stronie mocy jak Snoke nie mógł się pojawić znikąd. Kim w takim razie jest? Skąd się wziął? Jak udało mu się podporządkować sobie niedobitki Imperium po śmierci Imperatora i Vadera przekształcając je w FO? Ciekawe jest, że zarówno Leia, jak i Han znają/znali Snoke'a- Leia wspomina w rozmowie z Hanem o tym, że to Snoke zabrał im syna(wymieniając jego imię), a potem Han w rozmowie z Benem/Kylo mówi, że to wina Snoke'a, manipuluje nim, i pozbędzie się go (Kylo) jak już nie będzie mu potrzebny. Musieli być świadomi w jaki sposób Snoke przeciągnął Bena na ciemną stronę. Gdy było wspomniane o tym, że Luke szkolił nowych rycerzy Jedi, a jeden z nich zdradził i wszystko zniszczył, przez co Luke zaczął się obwiniać i udał się na wygnanie(choć tak naprawdę nie wiadomo co tam robił, po co suzkał ruin tej świątyni Jedi) to byłem pewien, że chodzi o Ren'a. Teraz już nie jestem taki pewien... Ben Solo zmienił imię po dołączeniu do Zakonu Rycerzy Ren. Teraz jest Mistrzem tego Zakonu. Ale czym tak naprawdę był/ jest ten zakon? Czy to jakaś formacja skupiająca użytkowników mocy? Ciemnej strony mocy? Czy to właśnie Snoke pierwotnie jej przewodził? Czy postacie w czarnych odzieniach razem z którymi był Kylo Ren w wizji Ray po dotknięciu miecza świetlnego Luke'a to byli właśnie Ci "rycerze Ren"? Ta zmiana imienia Ben Solo/Kylo Ren (Ren od nazwy formacji) trochę przypomina to obyczaje Sithów, któzy zrzekali się swojego dawnego imienia i przyjmowali nowe "imię" wraz z tytułem Darth. Co takiego się wydarzyło, że Ben/Kylo zdradził Luke'a, swoich rodziców i przeszedł na ciemną stronę? W jaki sposób Snoke go do tego skłonił? Czy jakieś wydarzenie, które wywarło w nim traumę i poharatało jego psychikę miało na to wpływ czy Snoke go po prostu uwiódł/zmanipulował przy użyciu mocy, albo obiecując gruszki na wierzbie?

Tyle pytań, tak mało odpowiedzi... A do premiery VIII tyle czasu.

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ej a tak szczerze to o co chodzi w tym filmie i do kogo to jest adresowane? bo niby takie kultowe i wypadałoby w końcu zobaczyć ale jakoś nigdy nie zachęcały mnie widywane na fotosach hełmy i owłosione stwory. tylko poważne odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odpukaj w niemalowane, spluń trzy razy przez lewe ramię, połóż rękę na członku(opcjonalnie może być kot) i odmów trzy razy formułkę- "Przysięgam na prochy Vadera i ekskrementy Boby Fetta, że to nie trolling, ani prowo. Pytam serio, gdyż zbłądziłam/em", po czym napisz w poście "ben rei lubi kozy". Wtedy dostaniesz poważną odpowiedź. Poważnie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty było coś z tym faktycznie, że to towarzyski blamage się ujawnić jakoby nie widziało się Gwiezdnej Pierdy. nigdy jakoś nie randkowałam z chłopcem z gatunku tych od gwiezdnych wojen i innych wiedźminów, to i po co miałam to patrzeć? czemu ludzie się tym tak jarają, no we mi powiedz sensownie, bo to serio fenomen i zastanawia mnie czemu. ben rei lubi w kozę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No więc- Gwiezdne Wojny to nie tylko filmy, to także seriale, książki, komiksy, gry komputerowe, zabawki, filozofia życiowa, a nawet religia. To fenomen, dziedzictwo, jedno ze szczytowych osiągnięć popkultury, subkultura sama w sobie.

 

Jest sobie pewne uniwersum. Tak jak np. Hobbit, Władca Pierścieni i Silmarillion rozgrywają się w uniwersum zwanym legendarium Tolkiena, które obejmuje Śródziemię (Ardę). My mówimy o uniwersum Gwiezdnych Wojen. W tym uniwersum większość wydarzeń rozgrywa się w pewnej galaktyce (tak jak my sobie mieszkamy w galaktyce Drogi Mlecznej). W tym uniwersum płynie czas- tak jak my na Ziemi podajemy daty p.n.e lub n.e. przyjmując narodziny Jezusa Chrystusa za 0 rok n.e., tak w tamtym uniwersum daty podaje się względem bitwy o Yavin (taka planeta), która rozegrała się między Rebelią, a Imperium Galaktycznym w 0 roku. To co działo się wcześniej oznacza się X BBY- ilość lat przed bitwą o Yavin(Before Battle of Yavin), a to co wydarzyło się później- X ABY- ilość lat po bitwie o Yavin (After Battle of Yavin). W tej galaktyce są różne planety- tak jak my mamy Ziemię, Marsa, Wenus itp., tam są takie planety jak Coruscant, Yavin, Naboo, Hoth itp. Mapka galaktyki (może być nieco nieaktualna po VII epizodzie)- https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/26/Galaxymap_p1.jpg

 

Na tych planetach istnieją różne cywilizacje, mniej lub bardziej zaawansowane technicznie, istnieją różne rasy, gatunki, zamieszkują je różne istoty, stworzenia- tak jak Ziemię zamieszkują ludzie, mamy cywilizację, jest tu ziemska fauna i flora, i nikogo to nie dziwi. Tam oprócz ludzi mieszkają różne inne humanoidalne(albo i nie), inteligentne(albo i nie) rasy. Ogólnie zaawansowanie techniczne przewyższa nasze. Możliwe są podróże międzyplanetarne, nadprzestrzenne, z prędkością większą niż prędkość światła. Możliwy transport ludzi i innych istot, towarów, interakcje pomiędzy różnymi rasami, synkretyzm (m.in. kulturowy), handel, polityka, akcje militarne itp. Są różne układy planetarne, działają tam różne organizacje, formacje, stowarzyszenia, funkcjonuje przemyt, przestępczość, są przeróżne układy, intrygi polityczne. Każdy orze jak może. Jest sobie Republika- czyli, cytując "olbrzymi, międzyplanetarny organizm państwowy o ustroju demokratycznym, którym zarządza Senat wraz z Najwyższym Kanclerzem. Republika działa na zasadzie zbliżonej do Federacji –planety członkowskie posiadają odrębne rządy planetarne, które mogą przyjąć różne formy - może to być np. demokracja, monarchia, federacja itp. Senat Galaktyczny i senatorowie-

Senatorowie to reprezentanci konkretnych systemów gwiezdnych lub sektorów (w przypadku większej ilości mało znaczących planet) i wybierany jest w wyniku demokratycznych wyborów, lub też jest wyznaczany przez dominujący rząd planetarny. Każdy senator reprezentuje więc swój system lub sektor i broni jego interesów". Noo, czyli w zasadzie jak u nas na Ziemi, tyle że na skalę galaktyczną.

 

W tym wszechświecie istnieje coś takiego jak Moc. A czymże jest ta Moc? "To mistyczne pole energii, które przenika czas, przestrzeń i wszystkie żywe istoty. Istnieje od zawsze i spaja całą galaktykę, sprawiając, że życie istnieje, wzrasta i umiera. Niektóre istoty są w stanie wykorzystywać ją do wpływania na rzeczywistość i uzyskiwania rozmaitych "nadprzyrodzonych" efektów. Dla niektórych Moc stanowi boską siłę, stając się tym samym podstawą do uformowania się religii, inni z kolei tworzą w oparciu o nią rozmaite filozofie. Na przestrzeni tysiącleci wyodrębniono dwa główne aspekty Mocy: Jasną i Ciemną Stronę. W różnych okresach różnie były one rozumiane i definiowane, ale zazwyczaj kojarzone z dobrem i pokojem (jasna strona Mocy) oraz złem i chaosem (ciemna strona Mocy)."

 

Czyli przekładając to na nasze realia można powiedzieć, że w tym uniwersum religią jest deizm/panteizm, a Moc pełni rolę pewnego rodzaju "Boga bezosobowego".

 

Użytkownicy Mocy to temat rzeka, bo było ich sporo, mieli różne filozofie, używali Mocy do różnych celów, zakładali różne formacje o odmiennych celach statutowych. Wybijają się jednak dwie- Zakon Jedi/ Rycerze Jedi, którzy wykorzystują/wykorzystywali Moc do "dobrych" celów- wprowadzenia ładu, pokoju, sprawiedliwości społecznej, pomagania innym czyli korzystali z "jasnej strony mocy" oraz Sithowie- filozoficzni potomkowie pewnej rasy, wyznający pewną ideologię, wykorzystujący moc do nikczemnych, egoistycznych celów, siejąc "zło i zniszczenie" korzystając z "ciemnej strony mocy".

 

W klasycznej trylogii ukazana jest walka złowrogiego Imperium Galaktycznego z Rebeliantami. Po prostu wkleję opis "Nowej Nadziei" (1-sza część w ogóle i 1-sza część klasycznej trylogii, 4-ta cz. chronologicznie)-

"Dawno, dawno temu w odległej galaktyce... Rycerze Jedi zostali wytępieni, a Imperium żelazną ręka sprawuje rządy nad całą galaktyką. Mała grupa Rebeliantów podejmuje walkę kradnąc tajne plany najpotężniejszej broni Imperium - tzw. Gwiazdy Śmierci. Najbardziej zaufany sługa Imperatora - Darth Vader musi odzyskać plany i odnaleźć ukrytą bazę buntowników. Księżniczka Leia - wzięta do niewoli przywódczyni Rebeliantów, wysyła sygnał z wezwaniem pomocy, który zostaje przechwycony przez zwykłego chłopaka z farmy - Luke'a Skywalkera. Wychodząc naprzeciw swemu przeznaczeniu, Luke podejmuje wyzwanie i rusza na ratunek Księżniczce chcąc pomóc Rebeliantom w obaleniu Imperium. W misji pomagają mu niezwykli sojusznicy - mądry Obi-Wan Kenobi, nieco arogancki gwiezdny awanturnik Han Solo i jego lojalny towarzysz Chewbacca a także dwa droidy R2-D2 i C-3PO."

 

W trylogii prequleowej jest ukazane to co działo się wcześniej- jak doszło do utworzenia Imperium Galaktycznego, jak zakończyło ono demokratyczne rządy w Republice wprowadzając totalitaryzm, jak doszło do zniszczenia Zakonu Jedi przez Sithów, w jaki sposób Darth Vader stał się tym, kim się stał.

 

Najnowsza trylogia sequelowa rozgrywa się 30 lat po wydarzeniach z ostatniej części klasycznej trylogii- Rebelia odniosła sukces, doszło do zniszczenia Imperium, ale z jego niedobitek wykształciła się nowa bojówka- Najwyższy Porządek, który sieje terror i spustoszenie w galaktyce, a walczy z nim Ruch Oporu.

 

Ale "wojny" to tylko jeden z poruszanych aspektów, nie chcę użyć określenia- tło. Tak naprawdę chodzi o całe uniwersum, postacie, ich złożoność, nietuzinkowość, skomplikowane relacje pomiędzy nimi, ukazane podstawowe, uniwersalne wartości, wolność, ukazanie do czego prowadzą rządy autorytarne, dobro i zło, całą "mitologię", ale także wspaniałe światy, przygodę, dreszczyk emocji, odkrywanie nowych rzeczy, humor, przeróżne "smaczki". To nasze codziennie życie na Ziemi w skali makro- galaktycznej. Albo się to czuje albo nie czuje.

 

i innych wiedźminów

 

Patrz wyżej- historia, bohaterowie, realia, polityka, uniwersalne wartości, przygoda. Można nie lubić Wieśka ale trzeba oddać Sapkowskiemu honory, bo to jeden z najwybitniejszych polskich literatów fantastycznych, tłumaczony na wiele języków.

 

Z fantastyką i science fiction tak już jest- albo się je kocha, albo nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bój się. My mamy Kaczyńskiego. Będziesz miał niedługo Imperium Królestwa Polskiego i Dartha Kaczora w realu. Wszystko w dobrym kierunku zmierza jak na razie, totalitaryzm pełną gębą... Moc (to znaczy Kościół i Rydzyka) nowy Lord też ma po swojej stronie, w najciemniejszej postaci, tak jak ich "sukienki". A nie, sorry. Skopałem analogię. Kaczor będzie Imperatorem. Darthem Vaderem będzie Antoś i mgła smoleńska zamiast błyskawic mocy. Jak to dobrze, że mamy Petrusa aka Luke'a Sykwalker'a, który przywróci porządek na ziemiach polskich. Za jakieś 30 lat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no to ja nie kocham zdecydowanie, na mitologiach i każdej części harrego męczonej po kilkanaście razy (skutkiem opętania najpewniej) by się moja miłość do fantastyki kończyła :D

 

obejrzę w ramach wysiadywania kozy, tzn. zrobię podejście, bo czy i ile wytrwam, to już inna para kaloszy:>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możesz oglądać albo w kolejności kręcenia filmów- czyli zaczynając od trylogii klasycznej- epizod IV (Nowa Nadzieja) 1977, epizod V (Imperium Kontratakuje) 1980, VI Powrót Jedi 1983, a potem obejrzeć trylogię prequelową- epizod I (Mroczne widmo) 1999, epizod II (Atak Klonów) 2002, epizod III (Zemsta Sithów) 2005 ,

albo oglądać chronologicznie epizody I-VI. Jedno i drugie rozwiązanie ma swoje wady(będziesz znała pewne "twisty" fabularne przystępując do tej "drugiej" trylogii). Osobiście polecam wariant nr.1- czyli najpierw obejrzeć klasyczną trylogię, a potem prequelową. A za 2 lata być może wylądujesz w kinie...

 

Aczkolwiek płonne to nadzieje. Jesteś cholernie słabo rokującym padawanem. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×