Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sposoby radzenia sobie z depresją


Jeszua333

Rekomendowane odpowiedzi

To wyobraź sobie, że mi miętę mszyca zaatakowała x) w listopadzie przesadziłem ją z ogródka w doniczkę i tydzień później rozważałem założenie hodowli biedronek ;)

 

Ja sobie wmawiam, że cieszy mnie krajobraz ;)

 

Ha ha ha :D To powinieneś być dumny, że mszyce uznały Twoją mięte za tak dostojną, że sobie na niej obóz stworzyły ;D Moja mama zawsze po ataku mszyc oddaje rośliny babci i odbiera je dopiero po likwidacji :) Dobry sposób ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AniaC, Dobry pomysł ale zamiast mięty zasadzę marihuanę. Tylko muszę poczekać do lata.

 

W sumie to też jest to pomysł ;) i tym bardziej będziesz zachwycał się liskami ;)

 

:mrgreen:

Ale to cholernie wymagająca roślinka podobno.

Mój stary zasadził z kolegą na ładnej, słonecznej polance głęboko w puszczy. Wyrosło ładne. Ale jakieś sarny czy inne takie skorzystały pierwsze - krzaczki nosiły znamiona totalnego obskubania :P Ciekawe jak im się potem hasało po łące przyjemnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem zdania, że z depresją nie można sobie poradzić. Ją należy po prostu przetrwać. Nie da się przeciwdziałać, gdy nie masz siły na nic, wszystko wydaje się bez sensu, a każde działanie po 5 minutach męczy, nudzi, nie wzbudza radości. Każdy kolejny dzień wydaje się kichą i z utęsknieniem czeka się na noc, aby nie było już światła, które jak wiadomo - każe funkcjonować jakoś tak z automatu.

 

Gadania, żeby sobie znaleźć zajęcie, cieszyć się małymi rzeczami, że trzeba się starać i że to wymaga pracy - ma się serdecznie dosyć. Po co mówić coś, co wszyscy wiemy, tym bardziej, że jeśli czegoś się nie może, a ktoś mówi jak się powinno - to dodatkowo frustruje.

 

Jak dla mnie trzeba zacząć od wmawiania sobie czegoś, co nie wydaje się nam prawdą. Wiem, że brzmi to jak pranie sobie mózgu, ale jak on nie funkcjonuje tak jak trzeba, po prostu trzeba go prać, aby działał jak powinien. Jeśli pojawia się myśl "jestem do niczego", to od razu "jestem wspaniały, inteligentny i mogę robić wiele rzeczy". Cały czas na przekór negatywnym myślom. Nie znaczy to, że nagle zaczniemy myśleć pozytywnie, ale przynajmniej przeciwdziałamy w ten sposób nieprawdzie, którą wmawia nam chora psychika. Nawet jeśli musimy sobie kłamać, niezgodnie z postrzeganą przez nas rzeczywistością, to uważam, że lepiej to robić, aby wykształcić w sobie dobre postawy niż poddawać się manipulacjom chorego ja. W większości wypadków przecież jesteśmy inteligentni, piękni, zaradni, tylko nasz obraz siebie jest zafałszowany. W takich stanach, gdy nawet ktoś nam sprzedaje komplementy - nie wierzymy w nie, myśląc, że chce nas tylko podnieść na duchu. Nie wierzymy w to, co mówi, choć opiera to na faktach, bo nie dopuszczamy do siebie myśli pozytywnej na nasz własny temat.

 

Najprościej określić takie zachowania afirmacjami i nawet jeśli one nie działają od razu, to są wstępem do zmian, które zaczynamy przeprowadzać sami na sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Utracjusz, tak samo jak można sobie wmawiać, że jestem silny, że jestem coś warty, tak samo można wmawiać sobie, że mogę coś zrobić, kiedy nie mam siły, że zrobię coś, kiedy w ogóle wszystko krzyczy we mnie: Nie! Twoja zasada sprawdza się również w działaniu. Ja tak funkcjonuję i zauważyłam, że właśnie najgorzej jest założyć sobie mało zadań, obowiązków, powinności, bo wtedy jest czas na babranie się w chorobie, na nicnierobienie, na wieczne odpoczywanie, na coraz większe zapadanie się w sobie. Uważam, że depresja to choroba, której najbardziej szkodzi odpoczynek, w przeciwieństwie do większości innych chorób. A że robienie czegokolwiek jest wysoce nieprzyjemne? Że często kończy się fiaskiem? Tak, może 10 może 20 razy skończy się na niczym, może będzie to bardzo nieprzyjemne, o wiele nieprzyjemniejsze niż zakopanie się pod kocem, ale jeśli ten 21. raz będzie udany, to będzie to już jakiś krok ku wolności. Wiem, ludzie mają różne charaktery, i niektórzy nawet bez depresji nie są w stanie w życiu być odpowiedzialni , obowiązkowi, systematyczni, więc co dopiero jak takie osoby zachorują na depresję... Ale jeśli mamy tylko choć odrobinę woli walki w sobie, to myślę, że powinniśmy ją wykorzystać jak najlepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że depresja to choroba, której najbardziej szkodzi odpoczynek, w przeciwieństwie do większości innych chorób.

 

To jest wysoce niestosowne uogólnienie. W większości przypadków aktywizacja jest wskazana, ale przy depresjach częste są też objawy nerwicowe, wyczerpanie długotrwałym stresem - wtedy trzeba wręcz się czasem zmusić, żeby wystopować. Każdy przypadek jest zindywidualizowany. Jak ktoś ma tendencje do perfekcjonizmu, stawiania sobie zbyt wysokich wymagań (także częste przy depresji), tzw. "zajeżdżania się", to trzeba czasem przez kilka tygodni po prostu odpoczywać, co rozumiem jako "zajmowanie się byciem sobą".

Ja dopiero po trzech miesiącach siedzenia w domu, czytania i robienia decoupage mam siłę znowu wrócić do pracy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nerwicę, depresję, jestem perfekcjonistką, typem bardziej ofiary niż oprawcy (więc tym bardziej mi trudno). Nadal podtrzymuję, że aktywność (sport, praca, hobby itp.) jest jedyną rzeczą, która może pomóc mi wyjść z tej choroby. Leki w tej chorobie nie leczą. Leki pomagają podjąć leczenie, pomagają podjąć aktywność. Jeśli ktoś nie robi nic, tylko bierze leki, to tak jakby chciało mu się pić, nalewał wody do szklanki, ale nigdy jej nie wypijał. I nerwica, i depresja to są choroby, które zaczynają się i kończą w głowie i trzeba leczyć głowę. Ruch, aktywność, terapia są jak najbardziej wskazane, chociaż rzeczywiście bardzo, bardzo trudno mi się do nich zmobilizować. Nie widzę nic niestosownego w tym, że jako osoba chora piszę o tym, co ja uważam, że mi pomaga, do czego, owszem, zmuszam się, ale jednak działam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nerwicę, depresję, jestem perfekcjonistką, typem bardziej ofiary niż oprawcy (więc tym bardziej mi trudno). Nadal podtrzymuję, że aktywność (sport, praca, hobby itp.) jest jedyną rzeczą, która może pomóc mi wyjść z tej choroby. Leki w tej chorobie nie leczą. Leki pomagają podjąć leczenie, pomagają podjąć aktywność. Jeśli ktoś nie robi nic, tylko bierze leki, to tak jakby chciało mu się pić, nalewał wody do szklanki, ale nigdy jej nie wypijał. I nerwica, i depresja to są choroby, które zaczynają się i kończą w głowie i trzeba leczyć głowę. Ruch, aktywność, terapia są jak najbardziej wskazane, chociaż rzeczywiście bardzo, bardzo trudno mi się do nich zmobilizować. Nie widzę nic niestosownego w tym, że jako osoba chora piszę o tym, co ja uważam, że mi pomaga, do czego, owszem, zmuszam się, ale jednak działam.

 

Zgadzam się z Tobą w 100%, chciałam tylko podkreślić, że czasem trzeba iść na L4 i czasem to konkretna praca w konkretnym miejscu doprowadza nas na skraj wyczerpania i wtedy trzeba mieć tydzień na leżenie i oglądanie seriali ;)

Od kiedy jestem w domu to wymyśliłam hobby - decoupage. I staram się każdego dnia zrobić cokolwiek konstruktywnego - coś pogrzebać w tych pudełkach (teraz robię bombki świąteczne), ugotować obiad. Potem to już wchodzi w nawyk. W jakimś stopniu to jest terapeutyczne, ale w jakim - znowu cholera wie.

A co do leków - ja do dziś nie wiem czy moje epizody kiedykolwiek mijały, bo działały leki, czy dlatego, że po prostu po pewnym czasie przystosowywałam się do kolejnej złej sytuacji. Chyba po prostu pomagały funkcjonować tzn. iść do pracy. I nie wiem czy coś więcej.

Staram się raczej pracować nad schematami myślenia - wiem, które myśli mam jak z krzywego zwierciadła i staram się je naprostowywać. I póki co jestem do przodu, bo odstawiłam wszystkie leki, a nadal żyję :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to cholernie wymagająca roślinka podobno.

Mój stary zasadził z kolegą na ładnej, słonecznej polance głęboko w puszczy. Wyrosło ładne. Ale jakieś sarny czy inne takie skorzystały pierwsze - krzaczki nosiły znamiona totalnego obskubania :P Ciekawe jak im się potem hasało po łące przyjemnie...

Bez rozpuszczenia w tłuszczu nie ma zabawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to cholernie wymagająca roślinka podobno.

Mój stary zasadził z kolegą na ładnej, słonecznej polance głęboko w puszczy. Wyrosło ładne. Ale jakieś sarny czy inne takie skorzystały pierwsze - krzaczki nosiły znamiona totalnego obskubania :P Ciekawe jak im się potem hasało po łące przyjemnie...

Bez rozpuszczenia w tłuszczu nie ma zabawy.

 

No to cholera biedne sarenki, myślały, że sobie poużywają a tu... Dupa.

Normalnie jak w życiu :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem zdania, że z depresją nie można sobie poradzić. Ją należy po prostu przetrwać. Nie da się przeciwdziałać, gdy nie masz siły na nic, wszystko wydaje się bez sensu, a każde działanie po 5 minutach męczy, nudzi, nie wzbudza radości. Każdy kolejny dzień wydaje się kichą i z utęsknieniem czeka się na noc, aby nie było już światła, które jak wiadomo - każe funkcjonować jakoś tak z automatu.

 

Gadania, żeby sobie znaleźć zajęcie, cieszyć się małymi rzeczami, że trzeba się starać i że to wymaga pracy - ma się serdecznie dosyć. Po co mówić coś, co wszyscy wiemy, tym bardziej, że jeśli czegoś się nie może, a ktoś mówi jak się powinno - to dodatkowo frustruje.

 

Jak dla mnie trzeba zacząć od wmawiania sobie czegoś, co nie wydaje się nam prawdą. Wiem, że brzmi to jak pranie sobie mózgu, ale jak on nie funkcjonuje tak jak trzeba, po prostu trzeba go prać, aby działał jak powinien. Jeśli pojawia się myśl "jestem do niczego", to od razu "jestem wspaniały, inteligentny i mogę robić wiele rzeczy". Cały czas na przekór negatywnym myślom. Nie znaczy to, że nagle zaczniemy myśleć pozytywnie, ale przynajmniej przeciwdziałamy w ten sposób nieprawdzie, którą wmawia nam chora psychika. Nawet jeśli musimy sobie kłamać, niezgodnie z postrzeganą przez nas rzeczywistością, to uważam, że lepiej to robić, aby wykształcić w sobie dobre postawy niż poddawać się manipulacjom chorego ja. W większości wypadków przecież jesteśmy inteligentni, piękni, zaradni, tylko nasz obraz siebie jest zafałszowany. W takich stanach, gdy nawet ktoś nam sprzedaje komplementy - nie wierzymy w nie, myśląc, że chce nas tylko podnieść na duchu. Nie wierzymy w to, co mówi, choć opiera to na faktach, bo nie dopuszczamy do siebie myśli pozytywnej na nasz własny temat.

 

Najprościej określić takie zachowania afirmacjami i nawet jeśli one nie działają od razu, to są wstępem do zmian, które zaczynamy przeprowadzać sami na sobie.

 

 

Od jutra zaczynam tak zyc. Postaram sie. Chyba tez jestem tego zdania. Za kazdym razem depresje przetrwalam. Teraz lecze ja lekami, ale mi coraz bardziej miesza sie w glowie... Nadmiar wieloletniego stresu powoduje u mnie ogromna trudnosc przy wyjsciu z pokoju, co dopiero z domu. Na dodatek jestem w miejscu, w ktorym nie chce byc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie to zebym proroczyl albo cos, ale posluchajcie papcia Tylera co wam powie:

Otoz wszystkie te wasze depresje, Chady, shizofrenie, wszelakie nerwice i problemy emocjonalne. Wkrotce i tak sie skoncza :)

A skad to wiem pytacie ?

Juz w niedalekiej "przyszlosci" czeka nas wojna na terytorium takze i naszego kraju. A kiedy to sie stanie.... Cudownie zaponicie o waszych, pigulkeczkach i terapijkiach. Wasz organizm przestawi sie na "Tryb przetrwania" i jedyna mysla jaka bedziecie miec to "Boze ja chce zyc ! "

Przeprowadzono bardzo dokladne badania w obozach koncenracyjnych na chorych psychicznie wiezniach. Okazalo sie, ze w cudony sposob uzdrowieli i nieokazywali ZADNYCH objawow ! Ich zaczely mozgi funkcjonowac normalnie. Cel przezycia jest byl najwazniejszy ;) Oczywiscie Ci ktorzy przezyli pewnie doznali PTSD ;) Ale w kazdym badz razie jest to jakis tam "sposob" na radzenie sobie z derpesja ;)

Takze glowa do gory ;)

 

"Jestesmy srednimi dziecmi historii. Nie mamy celu ani miejsca. Nie mamy Wielkiej Wojny. Wielkiej Depresji. Nasza wielka wojna jest wojna duchowa. Nasza wielka depresja jest życie. Zostalismy wychowani w duchu telewizji, wierzac, że pewnego dnia będziemy milionerami, bogami ekranu. Ale tak się nie stanie."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja po ostatnim kryzysie wracam do "żywych". Mój sposób (może na kogoś również pozytywnie zadziała): wieczorem napisać sobie trzy małe cele na kolejny dzień. Z czasem, gdy poczujemy się na siłach można dodawać więcej zadań. To sprawia, że czuję się odrobinę bardziej wartościowa i produktywna, gdy odhaczam kolejne punkty na mojej liście. Ale uwaga, żeby nie nabrać na siebie za dużo, bo to tylko zrodzi więcej frustracji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie od lat jeden i ten sam sposób - ucieczka w sen. W gorszych okresach depresji sen to jedyny czas gdy mój mózg może odpocząć od zadręczania się. Oczywiście nie jest to sposób na poprawę swojego stanu, raczej tylko doraźny sposób na przetrwanie. Zdaję sobie sprawę, że czasem ilość godzin jakie przesypiam w ciągu doby zakrawa już o jakiś absurd i na dłuższą metę dobre dla organizmu na pewno nie jest, ale to jedyny sposób na ulgę jaki znam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moze mysle stereotypowo, ale z moich obserwacji wnika, ze LADNE dziewczyny nie maja DEPRESJI :great: . Poprawcie mnie jesli sie myle :P

A przyjebać Ci?:D Żebyś się nie zdziwił... Bo znam parę. Są piękne. I takie zaradne, że w życiu byś nie pomyślał, że potem wracają do pustego mieszkania i...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, myślisz bardzo stereotypowo. Znam co najmniej jedną bardzo ładną dziewczynę, która z depresją żyje od lat.

Zresztą, co w ogóle ma kwestia urody do psychiki? Nie widzę związku pomiędzy jednym, a drugim. Można być pięknym, a w środku zupełnie zniszczonym. I odwrotnie, ludzie niezbyt urodziwi bywają osobami bardzo szczęśliwymi. Poza tym uroda to też rzecz gustu, więc trudno ją oceniać obiektywnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie najgorszy jest perfekcjonizm. Ciezko mi tak w 100% zaakceptowac chorobe i zyc tak by tez cala sila umyslu by jak najlepiej przetrwac kazdy dzien. I czesto wracam myslami do czasow gdy po lekach depresja minela i leki. Z czasem uodpornilam sie lub slabo reaguje. Wpadam w spirale Czy tak zawsze juz bedzie? Czesto sobie mowie iz chce byc wolnym czlowiekiem. Z zazdroscia patrze na mame ktora cieszy fakt ze pogada ze sprzedawczynia w cukierni Ja to jestem jakims dziwolagiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×